Już było dawno po zmierzchu, gdy wreszcie dotarli do szkoły, a humor Remusa nadal się nie poprawił. Powtarzał sobie, że to minie, że kiedy dotrą do Hogwartu będzie umiał zapomnieć wszystko o zeszłych wakacjach. Że będzie mógł pozostawić to wszystko za sobą i przeżyć spokojnie kolejny rok szkolny. Przez całą podróż do zamku, przez całą ucztę, przez cały czas, gdy rozpakowywał swój kufer obiecywał sobie, że w każdej chwili zacznie czuć się lepiej, że to ciężkie wwiercające się w brzuch uczucie ustąpi i że będzie mógł przyłączyć się do śmiechów i zabawy. Ale śmiechy i zabawa zdawały się tylko poszerzać odstęp pomiędzy nim a jego przyjaciółmi. Fakt, że Syriusz traktował go jak powietrze też nie pomagał.

Zanim skończył rozpakowywanie swego kufra, Syriusz, Jamek i Peter zeszli do pokoju wspólnego. Sam, z nadal nieuśnieżonym bólem w sercu, Remus położył się na swym łóżku, obiecując sobie, że tak będzie tylko dziś. Do jutra wróci do pokoju wspólnego, będzie się czuł zupełnie jak kiedyś. Wszystko po prostu przejdzie, zblaknie w straszne wspomnienie. W końcu, co mogło mu się tutaj stać, prawda? Był bezpieczny. I nikt nie wiedział. Żaden z jego przyjaciół nie wiedział. Dzięki temu będzie mu tak dużo łatwiej wrócić do swego starego życia. Remus przymknął oczy, przynajmniej powierzchownie przekonany, że jutro obudzi się i zobaczy, że wszystkie jego problemy rozpłynęły się w nicość.

Oczywiście zbudził się tylko po to, by stwierdzić, że uciskający ciężar w piersi wcale nie ustąpił, czując się niesamowicie wyobcowanym od przyjaciół, a co najgorsze, od Syriusza. Dzień ciągnął się, wydając się o wiele za nudny jak na pierwszy dzień nauki. Kiedy wreszcie nadszedł czas na obiad, Remus decydując, że nie będzie się zmuszał do przesiedzenia całego dołującego posiłku udał się do Gryfońskiego pokoju wspólnego.

Jak tylko usiadł na swojej ulubionej kanapie, czując ulgę, że jest sam, usłyszał głuchy jęk otwierania się drzwi portretu.

- Hej. – Głos Syriusza brzmiał jakoś niewygodnie. Usiadł obok Remusa. – Czemu nie jesteś na obiedzie?

- Mógłbym Cię spytać o to samo. – Odpowiedział cierpko Remus, chociaż nie mógł nic poradzić na to, że uśmiechnął się do chłopaka. Racja, przyszedł tu, aby pobyć trochę samemu, ale i tak cieszył się z towarzystwa Syriusza.

- Widziałem jak wszedłeś tu po eliksirach. Trzymaj. – Wyciągnął w stronę Remusa jakiś rodzaj babeczki. – Pomyślałem, że możesz być głodny.

- Dzięki. – Wziął ciastko i postawił obok siebie na kanapie. – Ale… co wspólnego ma moja obecność tutaj do tego, że tu przyszedłeś?

- To zawsze ma wiele wspólnego. – Syriusz uśmiechnął się szeroko.

- Myślałem, że to ja jestem zarozumiały. – Uśmiechnął się Remus pomimo niemiłego uczucia spadania w brzuchu.

Uśmiech Syriusza natychmiast zniknął.

- Nie… Ja… Wcale tak nie uważam… Przepraszam, że tak się na ciebie wściekłem.

- I że ignorowałeś mnie przez następne 24 godziny. – Wciął się ostrożnie Remus.

- Tak. Ale, słuchaj, Luniaczku… Byłem po prostu wnerwiony. To znaczy, ignorowałeś mnie przez minione dwa miesiące. I potem w pociągu… Cóż, zachowywałeś się super dziwnie.

Zapanowała przytłaczająca przerwa w rozmowie, po czym Remus powiedział cicho, niemal szeptem:

- Przepraszam.

- Ja też. Nie powinienem był tak się na ciebie wściec. Byłem po prostu sfrustrowany, wiesz? Nie widzieliśmy się całe wakacje i kiedy nareszcie znów jesteśmy razem, zachowujesz się jakby ci wcale nie zależało… - Zacisnął na moment usta. – Czy ty… Nie, nieważne.

- Co?

- Nic.

- Nie, chciałeś coś powiedzieć. – Odezwał się cicho Remus.

- Po prostu… Wydaje mi się, że mnie już nie lubisz, czy coś. – Syriusz odwrócił się, jego duma nie pozwalając na to, aby Remus zobaczył niechcianej miny wyrażającą dezaprobatę i pewne wahanie.

- Nie! Nie… - Remus poczuł ukłucie bólu słysząc niepewność w głosie Syriusza. Był samolubny. – Nie chodzi o ciebie. Po prostu… nie wiem.

Syriusz kiwnął raz głową, powoli, machinalnie.

- Ja tylko… Nie umiem tego wyrazić słowami. – Milczał chwilę, przyciskając dłonie do twarzy. – Ostatni rok był… prostszy, rozumiesz, o co mi chodzi? Nic się nie zmieniło. Nic w tobie… Wtedy nie było między nami żadnych przeszkód.

Po chwili odezwał się Syriusz, nadal odwrócony plecami do Remusa.

- A teraz są jakieś przeszkody?

- Nie wiem. – Skłamał.

Syriusz spojrzał się na niego marszcząc brwi. Wyglądał żałośnie, co nie było słowem, którym często opisywano tego młodego mężczyznę.

- Ja tylko… Nie zasługuje na ciebie.

- Nieprawda. – Powiedział Syriusz głosem pełnym autorytetu. – Dlaczego przestałeś odpowiadać na moje listy?

- Nie… nie wiem. – Powiedział Remus wstrząśnięty tym nagłym pytaniem.

Wahał się chwilę zanim wyjąkał:

- Chyba wyczerpały mi się tematy do pisania…

Syriusz znów wolno pokiwał głową, jego lśniące czarne włosy opadły na oczy. Zaległa długa, krępująca pauza, zanim znów się nie odezwał, oglądając się po opustoszałym pokoju wspólnym.

- Czemu mi to robisz?

- Co?

- To. – Powiedział Syriusz wskazując rękoma na siebie. – Uśmiechnął się.

Chociaż wzrok Remusa nie potrafił dojrzeć wyrazu oczu Syriusza spod jego gęstej grzywki, był pewien, że oczy silnie kontrastowały z uśmiechem.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj. – Syriusz zaśmiał się gorzko. – Po prostu tego nie rób.

- Okej. – Remus również się roześmiał, czując jednak, że ich uśmiechy były dziko niestosowne do tego, co odczuwali.

- To dobrze. Boże, tak się martwiłem. Myślałem, że sobie postanowiłeś mnie znienawidzić czy coś… - Uśmiechnął się szeroko Syriusz, najwidoczniej zadowolony z oświadczenia Remusa.

- Nie, nie. Nigdy.

- Pocałuj mnie.

- Co?

- Dawaj.

Remus poczuł, jak lekko się rumieni, ale na jego twarzy pojawił się pierwszy prawdziwy uśmiech od miesięcy, i nachylił się, aby pocałować Syriusza. I wtedy głośno zadzwonił dzwonek wyznaczający koniec przerwy obiadowej.

- Do diabła. – Mruknął Syriusz, dając Remusowi pośpiesznego buziaka w usta, po czym wstał i przeciągnął się.

Remus zrobił to samo, podnosząc książki ze stolika.

- Akurat, kiedy sprawy zaczęły się polepszać… Bądź przeklęty, profesorze Binns! – Pogroził pięścią sufitowi, śmiejąc się. – Poczekaj, teraz mamy Historię Magii, co nie?

Zaczął oklepywać się w poszukiwaniu planu lekcji.

- No. Zechciałby pan dołączyć do mnie, Panie Lunatyku? – Powiedział roześmiany Syriusz wyciągając rękę.

-Byłbym zachwycony, Panie Łapo. – Zaśmiał się Remus, biorąc gładką dłoń Syriusza w swoją.

Wychłostał się w myślach. Za trudno było utrzymywać się w smutku przy Syriuszu. Ale właściwie nie było na to potrzeby. Może naprawdę mógł zapomnieć o wszystkim i zacząć cieszyć się z życia.