Odcinek 8
Vegeta ledwo mia³ si³ê unieœæ powieki, ale zrobi³ to i teraz obserwowa³ œpi¹cego Son Gotena. Bola³o go ca³e cia³o, jedno oko prawie nie nadawa³o siê do u¿ytku, chyba uszkodzone podczas walki. Kiedy zobaczy³ Gotena, zacz¹³ intensywnie myœleæ, choæ g³owa mu pêka³a. Zorientowa³ siê, ¿e przebywa w domu Goku, ale nic wiêcej nie przysz³o mu do obola³ej g³owy. Poczu³, ¿e strasznie chce mu siê piæ, spróbowa³ wiêc obudziæ Gotena :
- Piæ...- jednak¿e zamiast s³ów z gard³a wyda³ siê jakiœ charkot i to ledwo s³yszalny. Zebra³ siê w sobie i nieco g³oœniej powtórzy³ :
- Piæ !
Son Goten zamruga³ oczami, wybudzony tym dŸwiêkiem ze snu o jakiejœ piêknej dziewczynie. Tkniêty poczuciem winy, ¿e zasn¹³, spojrza³ na ³ó¿ko. Wtedy w³aœnie us³ysza³ proœbê ksiêcia.
- Co ? - wymamrota³ zaspany Goten. - A, piæ ? Ju¿ niosê !
Popêdzi³ do kuchni, gdzie us³ysza³ koñcówkê s³ów ojca :
- Teraz rozumiesz, Chi - chi, dlaczego nie mogê podaæ mu fasolki Senzu. Nie wiem, co zrobi, jak odzyska pe³niê si³. Na razie chcia³bym z nim tylko porozmawiaæ...- przerwa³ Goku na widok syna.
- Goten ? Co siê sta³o ?
- Vegeta siê obudzi³ i prosi³ o coœ do picia.
Goku podniós³ siê z krzes³a.
- Sam mu to podam - siêgn¹³ po dzbanek z wod¹, stoj¹cy na kuchennym stole. - Goten, chodŸ ze mn¹.
- Ja te¿ chcê iœæ ! - przypomnia³a o sobie Chi - chi. - On zabi³ Bulmê !
Son Goku westchn¹³, ale zgodzi³ siê.
- Dobrze, ale bêdziesz staæ w drzwiach. Na razie idŸ po Son Gohana, zaczekamy tu na was.
Minê³o kilka chwil, a¿ rozbudzony Gohan zjawi³ siê w kuchni. Potem w czwórkê poszli do Vegety. Chi - chi nios³a wodê.
Z widoczn¹ odraz¹ i nienawiœci¹ za œmieræ przyjació³ki Chi - chi napoi³a Saiyanina, a potem podszed³ Goku. Popatrzy³ chwilê na dawniej najlepszego przyjaciela - teraz bowiem nie wiedzia³, co o nim myœleæ - i odezwa³ siê :
- Czy wiesz, co siê sta³o i co zrobi³eœ ? - mimo woli zada³ to pytanie oskar¿ycielskim tonem.
- Tak...Ja...ja...- Vegeta nie móg³ tego wykrztusiæ, to by³o zbyt bolesne. - Coœ mi kaza³o...zabiæ Bulmê...- tu umilk³ na d³ug¹ chwilê, a w jego oczach na sekundê pojawi³y siê ³zy. - Potem nagle zjawi³ siê Trunks i...i musia³em z nim walczyæ, bo...nie chcia³ zrozumieæ, ¿e...to nie moja...wina...- nadal ciê¿ko mu by³o mówiæ z rozpaczy i z odniesionych ran. - To wszystko przez...przez rozkaz...mojej matki...- wyrzek³ te s³owa i zamkn¹³ oczy, os³abiony rozmow¹.
Chi - chi mia³a ochotê go udusiæ. Doskoczy³a do Vegety i nim ktokolwiek zd¹¿y³ j¹ powstrzymaæ, zaczê³a szarpaæ rannego i krzyczeæ :
- Jakiej matki ?! Twoja matka nie ¿yje, kretynie ! Tak samo, jak Bulma, któr¹ zamordowa³eœ ! Zamordowa³eœ Bulmê !! - wrzasnê³a mu prosto w twarz.
Gohan odsun¹³ wœciek³¹ matkê :
- Uspokój siê, mamo. Niech najpierw powie w³asn¹ wersjê.
Chi - chi, nadal rotrzêsiona, odsunê³a siê w g³¹b pokoju i usiad³a na krzeœle, nadal wpijaj¹c nienawistny wzrok w Vegetê.
Jedna tylko ³za sp³ynê³a po policzku tego, który prawie nigdy nie p³aka³.
- Wybaczcie mi...proszê...Ja...Opowiem wam wszystko...
Kosztem wielu si³ opowiedzia³ im, co siê dzia³o w jego domu. Spojrzeli po sobie, niepewni. Jeœli to by³a prawda, to...
- Wymyœli³eœ to wszystko !! - Chi - chi wrzasnê³a tak, ¿e nawet Vegeta podskoczy³ na ³ó¿ku.
- Masz jakiœ dowód na twoj¹ opowieœæ ? - zapyta³ cicho Son Goku.
- Nie...Tylko moje s³owa. Nic wiêcej...Gdybyœcie dali mi Senzu...Znalaz³bym Trunksa, wszystko mu wyjaœni³...Pokaza³bym SSJ6...Nic innego nie mogê...zrobiæ...
Chi - chi nie mog³a siê ju¿ powstrzymaæ :
- Senzu ??!! Ju¿ ja ci dam Senzu !!!!
Tym razem Goku zatrzyma³ ¿onê.
- Nie mo¿emy ci daæ fasolki. Nie wiemy, czy mówisz prawdê. Musimy siê dowiedzieæ, o co tu chodzi - wyszli w czwórkê do innego pokoju, Gohan prowadzi³ matkê, która chcia³a zostaæ i zemœciæ siê za najlepsz¹ przyjació³kê.
Ca³a rodzina Son usiad³a razem i zastanawia³a, co dalej zrobiæ. Goku chcia³ wierzyæ przyjacielowi, Chi - chi nienawidzi³a ksiêcia, a dwójka synów Goku sama ju¿ nie wiedzia³a, co o tym wszystkim myœleæ.
Podczas rodzinnej narady nikt nie zauwa¿y³, ¿e daleko za oknem pokoju, gdzie le¿a³ Vegeta, majaczy jakaœ postaæ. Gdyby przyjrzeæ siê jej dok³adniej, widaæ, ¿e nosi na g³owie kaptur, ca³kowicie zas³aniaj¹cy jej oblicze. Jest dosyæ szczup³a i doœæ wysoka. Wpatruje siê w okno Vegety i ze smutkiem w g³osie mówi cicho :
- Przykro mi, przyjacielu...Nie mogê ci na razie pomóc, przepraszam...Ale przysiêgam, ¿e zrobiê co tylko w mojej mocy, ¿eby ci pomóc i uwolniæ ciê spod w³adzy, jaka popycha ciê do z³a. Tylko wytrwaj, proszê...- po czym odchodzi w g³¹b horyzontu.
Nameczanin Dende czu³, ¿e nadchodzi koniec jego przyjació³. Nie móg³ siê z tym pogodziæ, ale nie móg³ te¿ nic zrobiæ. Szepn¹³ cicho :
- To na nic...Twoje plany te¿ s¹ na nic...
Po czym szepn¹³ jeszcze jakieœ s³owa, które nadchodz¹cy Mr. Popo odczyta³ jako " kuna te muszki " i " s¹ wszêdzie ". Zdziwiony zapyta³ Wszechmog¹cego :
- Panie, jakie muszki ? Przecie¿ tutaj jest czysto i nie ma ¿adnych muszek...-prawie siê obrazi³, bo to on dba³ o czystoœæ tego Pa³acu.
- Hm, co ? - pytanie zdezorientowa³o Dende'go. - Jakie muszki ?
- Powiedzia³eœ, panie, tak : " Kuna, te muszki s¹ wszêdzie ". Tu nie ¿adnych muszek, zarêczam !
Dende wygl¹da³ chyba bardzo g³upio, ale jeszcze nigdy w ¿yciu nikt go tak nie zaskoczy³.
- Nic nie mówi³em o ¿adnych muszkach ! - Nagle coœ zaœwita³o mu w g³owie. Ju¿ rozumia³...- Aaaa...Chodzi³o mi o " karteluszki ". Takie notatki, wiesz ?
Mr. Popo nie wiedzia³. To znaczy wiedzia³, co to notatki, ale tu nie widzia³ ¿adnych.
- Notatki ? - zaryzykowa³ jeszcze jedno pytanie.
- Tak, tak - Dende pokiwa³ g³ow¹. - Zapisujê sobie, co mam zrobiæ i trochê siê tego nazbiera³o.
Mr. Popo popatrzy³ na Wszechmog¹cego z trosk¹. Czy on aby nie oszala³ ? Jednak po chwili uda³ siê do swoich zajêæ. Nie widzia³, jak Dende oddycha z ulg¹ i szepta :
- Przepraszam, ¿e ciê ok³ama³em, przyjacielu, ale nie mogê ci na razie nic powiedzieæ o Kunatemuszki S¹wszêdzie...
Revena sta³a na ma³ej polance i czeka³a na kogoœ. W koñcu zjawi³a siê oczekiwana osoba. D³ugi p³aszcz okrywa³ cia³o zbli¿aj¹cej siê postaci, na g³owie - podobnie jak obserwator okna Vegety - równie¿ nosi³a kaptur. Stanê³a przed Reven¹ i cicho powiedzia³a kilka s³ów. Revena a¿ siê na nie cofnê³a :
- Zabiæ ? Ale czy to konieczne ? On jest taki mi³y...
Jej rozmówca tylko pokiwa³ g³ow¹. Nie mia³a wyjœcia - musia³a spe³niæ i ten rozkaz.
- W porz¹dku - zebra³a siê w sobie. - Yamcha ju¿ nied³ugo bêdzie trupem !
Postaæ posta³a jeszcze chwilê, jakby zadowolona z postawy Reveny, a¿ w koñcu odwróci³a siê i odesz³a tam, sk¹d przysz³a. Revena zaœ uda³a siê w stronê domu.
Tajemniczy pos³aniec odszed³ jeszcze kilkadziesi¹t kroków, by upewniæ siê, ¿e Revena ju¿ odesz³a. W koñcu zatrzyma³ siê przed wielkim g¹szczem krzaków i zamkn¹³ oczy. W skupieniu wyszepta³ kilka s³ów, a potem wyci¹gn¹³ rêce przed siebie, w stronê g¹szczu. Kilka chwil póŸniej zamiast skrêconych ga³êzi sta³ przed nim niewielki prom kosmiczny. Wsiad³ do niego i nied³ugo znikn¹³ w atmosferze.
W kosmosie powita³ go otwarty luk statku Khlorosian. Wlecia³ do niego i usiad³ na l¹dowisku. Potem wyskoczy³ ze statku i uda³ siê prosto do kabiny Lithosa. Nacisn¹³ przycisk przy drzwiach i zaczeka³, a¿ drzwi rozsun¹ siê cicho. Wszed³ do pokoju dowódcy. Lithos siedzia³ na fotelu i razem z nim obróci³ siê w kierunku wchodz¹cego.
- Ach, ju¿ jesteœ...To dobrze. Jak tam nasza podopieczna ? - zapyta³ z niemi³ym uœmiechem.
- Jest pos³uszna, panie - odezwa³ siê przyby³y spokojnym g³osem. - Zapyta³a tylko, czy jest konieczne, by Yamcha zgin¹³. Kiedy jej to wyjaœni³em, powiedzia³a, ¿e to w³aœnie zrobi.
- Mam nadziejê, mam nadziejê...Dla nasz wszystkich tak bêdzie lepiej, prawda, Selenie ?
Selen odrzek³ cicho :
- Tak, mój panie...Dla wszystkich...
Lithos z zadowoleniem spojrza³ na s³ugê i powiedzia³ :
- Dobrze, teraz mo¿esz iœæ. Wezwê ciê, kiedy bêdziesz mi znów potrzebny.
Selen pok³oni³ siê i wycofa³ z pokoju. Lithos obróci³ siê ty³em do wejœcia i uœmiechn¹³ triumfuj¹co. Wszystko bowiem sz³o po jego myœli. Wszystko.
Selen opuœci³ kabinê i zamierza³ skierowaæ siê do swojej, ale szed³ bardzo powoli. Lithos mia³ nad nim w³adzê i jasne by³o, ¿e Selen nie mo¿e siê jej przeciwstawiæ. Jednak nie czu³ satysfakcji z pope³nianych czynów. Nie smakowa³o mu sk³ócanie ze soba rodziny, spowodowanie, ¿e m¹¿ zabija ¿onê tak naprawdê kochaj¹c j¹ do szaleñstwa, ani to, ¿e dzia³aj¹ tak podstêpnie. Wola³by otwart¹ walkê. Lithos jednak powiedzia³by, ¿e trzeba pomœciæ swoich rodaków na ka¿dy mo¿liwy sposób, najlepiej jak najbardziej okrutny.
Selen g³êboko westchn¹³ i wszed³ do swojej kabiny. Tam zrzuci³ p³aszcz z kapturem. Nie by³ jednak Khlorosianinem ! Ods³oni³ tym swoje czarne, po³yskuj¹ce w³osy i dobr¹ budowê cia³a. Tylko leciutka poœwiata okalaj¹ca jego cia³o œwiadczy³a, ¿e ma jednak z nimi coœ wspólnego. By³ nawet przystojny. Jego niebieskie oczy nie kry³y jednak smutku. Nikt nie móg³ go wybawiæ od ci¹¿¹cych na nim wyrzutów sumienia za sposób walki. Nikt.
Vegeta zamkn¹³ oczy. Wiedzia³, ¿e Goku i rodzina w³aœnie teraz decyduj¹ o jego losie. On jednak czu³ siê coraz s³abszy. Zna³ w³asny organizm i wiedzia³, ¿e jeœli nie otrzyma szybko fasolki Senzu, to nied³ugo umrze. Nigdy dot¹d tak nie myœla³, ale ostatnie zdarzenia z³ama³y go tak bardzo, ¿e zacz¹³ siê zastanawiaæ, czy to nie by³oby najlepsze...
KONIEC ODCINKA NR. 8
Vegeta ledwo mia³ si³ê unieœæ powieki, ale zrobi³ to i teraz obserwowa³ œpi¹cego Son Gotena. Bola³o go ca³e cia³o, jedno oko prawie nie nadawa³o siê do u¿ytku, chyba uszkodzone podczas walki. Kiedy zobaczy³ Gotena, zacz¹³ intensywnie myœleæ, choæ g³owa mu pêka³a. Zorientowa³ siê, ¿e przebywa w domu Goku, ale nic wiêcej nie przysz³o mu do obola³ej g³owy. Poczu³, ¿e strasznie chce mu siê piæ, spróbowa³ wiêc obudziæ Gotena :
- Piæ...- jednak¿e zamiast s³ów z gard³a wyda³ siê jakiœ charkot i to ledwo s³yszalny. Zebra³ siê w sobie i nieco g³oœniej powtórzy³ :
- Piæ !
Son Goten zamruga³ oczami, wybudzony tym dŸwiêkiem ze snu o jakiejœ piêknej dziewczynie. Tkniêty poczuciem winy, ¿e zasn¹³, spojrza³ na ³ó¿ko. Wtedy w³aœnie us³ysza³ proœbê ksiêcia.
- Co ? - wymamrota³ zaspany Goten. - A, piæ ? Ju¿ niosê !
Popêdzi³ do kuchni, gdzie us³ysza³ koñcówkê s³ów ojca :
- Teraz rozumiesz, Chi - chi, dlaczego nie mogê podaæ mu fasolki Senzu. Nie wiem, co zrobi, jak odzyska pe³niê si³. Na razie chcia³bym z nim tylko porozmawiaæ...- przerwa³ Goku na widok syna.
- Goten ? Co siê sta³o ?
- Vegeta siê obudzi³ i prosi³ o coœ do picia.
Goku podniós³ siê z krzes³a.
- Sam mu to podam - siêgn¹³ po dzbanek z wod¹, stoj¹cy na kuchennym stole. - Goten, chodŸ ze mn¹.
- Ja te¿ chcê iœæ ! - przypomnia³a o sobie Chi - chi. - On zabi³ Bulmê !
Son Goku westchn¹³, ale zgodzi³ siê.
- Dobrze, ale bêdziesz staæ w drzwiach. Na razie idŸ po Son Gohana, zaczekamy tu na was.
Minê³o kilka chwil, a¿ rozbudzony Gohan zjawi³ siê w kuchni. Potem w czwórkê poszli do Vegety. Chi - chi nios³a wodê.
Z widoczn¹ odraz¹ i nienawiœci¹ za œmieræ przyjació³ki Chi - chi napoi³a Saiyanina, a potem podszed³ Goku. Popatrzy³ chwilê na dawniej najlepszego przyjaciela - teraz bowiem nie wiedzia³, co o nim myœleæ - i odezwa³ siê :
- Czy wiesz, co siê sta³o i co zrobi³eœ ? - mimo woli zada³ to pytanie oskar¿ycielskim tonem.
- Tak...Ja...ja...- Vegeta nie móg³ tego wykrztusiæ, to by³o zbyt bolesne. - Coœ mi kaza³o...zabiæ Bulmê...- tu umilk³ na d³ug¹ chwilê, a w jego oczach na sekundê pojawi³y siê ³zy. - Potem nagle zjawi³ siê Trunks i...i musia³em z nim walczyæ, bo...nie chcia³ zrozumieæ, ¿e...to nie moja...wina...- nadal ciê¿ko mu by³o mówiæ z rozpaczy i z odniesionych ran. - To wszystko przez...przez rozkaz...mojej matki...- wyrzek³ te s³owa i zamkn¹³ oczy, os³abiony rozmow¹.
Chi - chi mia³a ochotê go udusiæ. Doskoczy³a do Vegety i nim ktokolwiek zd¹¿y³ j¹ powstrzymaæ, zaczê³a szarpaæ rannego i krzyczeæ :
- Jakiej matki ?! Twoja matka nie ¿yje, kretynie ! Tak samo, jak Bulma, któr¹ zamordowa³eœ ! Zamordowa³eœ Bulmê !! - wrzasnê³a mu prosto w twarz.
Gohan odsun¹³ wœciek³¹ matkê :
- Uspokój siê, mamo. Niech najpierw powie w³asn¹ wersjê.
Chi - chi, nadal rotrzêsiona, odsunê³a siê w g³¹b pokoju i usiad³a na krzeœle, nadal wpijaj¹c nienawistny wzrok w Vegetê.
Jedna tylko ³za sp³ynê³a po policzku tego, który prawie nigdy nie p³aka³.
- Wybaczcie mi...proszê...Ja...Opowiem wam wszystko...
Kosztem wielu si³ opowiedzia³ im, co siê dzia³o w jego domu. Spojrzeli po sobie, niepewni. Jeœli to by³a prawda, to...
- Wymyœli³eœ to wszystko !! - Chi - chi wrzasnê³a tak, ¿e nawet Vegeta podskoczy³ na ³ó¿ku.
- Masz jakiœ dowód na twoj¹ opowieœæ ? - zapyta³ cicho Son Goku.
- Nie...Tylko moje s³owa. Nic wiêcej...Gdybyœcie dali mi Senzu...Znalaz³bym Trunksa, wszystko mu wyjaœni³...Pokaza³bym SSJ6...Nic innego nie mogê...zrobiæ...
Chi - chi nie mog³a siê ju¿ powstrzymaæ :
- Senzu ??!! Ju¿ ja ci dam Senzu !!!!
Tym razem Goku zatrzyma³ ¿onê.
- Nie mo¿emy ci daæ fasolki. Nie wiemy, czy mówisz prawdê. Musimy siê dowiedzieæ, o co tu chodzi - wyszli w czwórkê do innego pokoju, Gohan prowadzi³ matkê, która chcia³a zostaæ i zemœciæ siê za najlepsz¹ przyjació³kê.
Ca³a rodzina Son usiad³a razem i zastanawia³a, co dalej zrobiæ. Goku chcia³ wierzyæ przyjacielowi, Chi - chi nienawidzi³a ksiêcia, a dwójka synów Goku sama ju¿ nie wiedzia³a, co o tym wszystkim myœleæ.
Podczas rodzinnej narady nikt nie zauwa¿y³, ¿e daleko za oknem pokoju, gdzie le¿a³ Vegeta, majaczy jakaœ postaæ. Gdyby przyjrzeæ siê jej dok³adniej, widaæ, ¿e nosi na g³owie kaptur, ca³kowicie zas³aniaj¹cy jej oblicze. Jest dosyæ szczup³a i doœæ wysoka. Wpatruje siê w okno Vegety i ze smutkiem w g³osie mówi cicho :
- Przykro mi, przyjacielu...Nie mogê ci na razie pomóc, przepraszam...Ale przysiêgam, ¿e zrobiê co tylko w mojej mocy, ¿eby ci pomóc i uwolniæ ciê spod w³adzy, jaka popycha ciê do z³a. Tylko wytrwaj, proszê...- po czym odchodzi w g³¹b horyzontu.
Nameczanin Dende czu³, ¿e nadchodzi koniec jego przyjació³. Nie móg³ siê z tym pogodziæ, ale nie móg³ te¿ nic zrobiæ. Szepn¹³ cicho :
- To na nic...Twoje plany te¿ s¹ na nic...
Po czym szepn¹³ jeszcze jakieœ s³owa, które nadchodz¹cy Mr. Popo odczyta³ jako " kuna te muszki " i " s¹ wszêdzie ". Zdziwiony zapyta³ Wszechmog¹cego :
- Panie, jakie muszki ? Przecie¿ tutaj jest czysto i nie ma ¿adnych muszek...-prawie siê obrazi³, bo to on dba³ o czystoœæ tego Pa³acu.
- Hm, co ? - pytanie zdezorientowa³o Dende'go. - Jakie muszki ?
- Powiedzia³eœ, panie, tak : " Kuna, te muszki s¹ wszêdzie ". Tu nie ¿adnych muszek, zarêczam !
Dende wygl¹da³ chyba bardzo g³upio, ale jeszcze nigdy w ¿yciu nikt go tak nie zaskoczy³.
- Nic nie mówi³em o ¿adnych muszkach ! - Nagle coœ zaœwita³o mu w g³owie. Ju¿ rozumia³...- Aaaa...Chodzi³o mi o " karteluszki ". Takie notatki, wiesz ?
Mr. Popo nie wiedzia³. To znaczy wiedzia³, co to notatki, ale tu nie widzia³ ¿adnych.
- Notatki ? - zaryzykowa³ jeszcze jedno pytanie.
- Tak, tak - Dende pokiwa³ g³ow¹. - Zapisujê sobie, co mam zrobiæ i trochê siê tego nazbiera³o.
Mr. Popo popatrzy³ na Wszechmog¹cego z trosk¹. Czy on aby nie oszala³ ? Jednak po chwili uda³ siê do swoich zajêæ. Nie widzia³, jak Dende oddycha z ulg¹ i szepta :
- Przepraszam, ¿e ciê ok³ama³em, przyjacielu, ale nie mogê ci na razie nic powiedzieæ o Kunatemuszki S¹wszêdzie...
Revena sta³a na ma³ej polance i czeka³a na kogoœ. W koñcu zjawi³a siê oczekiwana osoba. D³ugi p³aszcz okrywa³ cia³o zbli¿aj¹cej siê postaci, na g³owie - podobnie jak obserwator okna Vegety - równie¿ nosi³a kaptur. Stanê³a przed Reven¹ i cicho powiedzia³a kilka s³ów. Revena a¿ siê na nie cofnê³a :
- Zabiæ ? Ale czy to konieczne ? On jest taki mi³y...
Jej rozmówca tylko pokiwa³ g³ow¹. Nie mia³a wyjœcia - musia³a spe³niæ i ten rozkaz.
- W porz¹dku - zebra³a siê w sobie. - Yamcha ju¿ nied³ugo bêdzie trupem !
Postaæ posta³a jeszcze chwilê, jakby zadowolona z postawy Reveny, a¿ w koñcu odwróci³a siê i odesz³a tam, sk¹d przysz³a. Revena zaœ uda³a siê w stronê domu.
Tajemniczy pos³aniec odszed³ jeszcze kilkadziesi¹t kroków, by upewniæ siê, ¿e Revena ju¿ odesz³a. W koñcu zatrzyma³ siê przed wielkim g¹szczem krzaków i zamkn¹³ oczy. W skupieniu wyszepta³ kilka s³ów, a potem wyci¹gn¹³ rêce przed siebie, w stronê g¹szczu. Kilka chwil póŸniej zamiast skrêconych ga³êzi sta³ przed nim niewielki prom kosmiczny. Wsiad³ do niego i nied³ugo znikn¹³ w atmosferze.
W kosmosie powita³ go otwarty luk statku Khlorosian. Wlecia³ do niego i usiad³ na l¹dowisku. Potem wyskoczy³ ze statku i uda³ siê prosto do kabiny Lithosa. Nacisn¹³ przycisk przy drzwiach i zaczeka³, a¿ drzwi rozsun¹ siê cicho. Wszed³ do pokoju dowódcy. Lithos siedzia³ na fotelu i razem z nim obróci³ siê w kierunku wchodz¹cego.
- Ach, ju¿ jesteœ...To dobrze. Jak tam nasza podopieczna ? - zapyta³ z niemi³ym uœmiechem.
- Jest pos³uszna, panie - odezwa³ siê przyby³y spokojnym g³osem. - Zapyta³a tylko, czy jest konieczne, by Yamcha zgin¹³. Kiedy jej to wyjaœni³em, powiedzia³a, ¿e to w³aœnie zrobi.
- Mam nadziejê, mam nadziejê...Dla nasz wszystkich tak bêdzie lepiej, prawda, Selenie ?
Selen odrzek³ cicho :
- Tak, mój panie...Dla wszystkich...
Lithos z zadowoleniem spojrza³ na s³ugê i powiedzia³ :
- Dobrze, teraz mo¿esz iœæ. Wezwê ciê, kiedy bêdziesz mi znów potrzebny.
Selen pok³oni³ siê i wycofa³ z pokoju. Lithos obróci³ siê ty³em do wejœcia i uœmiechn¹³ triumfuj¹co. Wszystko bowiem sz³o po jego myœli. Wszystko.
Selen opuœci³ kabinê i zamierza³ skierowaæ siê do swojej, ale szed³ bardzo powoli. Lithos mia³ nad nim w³adzê i jasne by³o, ¿e Selen nie mo¿e siê jej przeciwstawiæ. Jednak nie czu³ satysfakcji z pope³nianych czynów. Nie smakowa³o mu sk³ócanie ze soba rodziny, spowodowanie, ¿e m¹¿ zabija ¿onê tak naprawdê kochaj¹c j¹ do szaleñstwa, ani to, ¿e dzia³aj¹ tak podstêpnie. Wola³by otwart¹ walkê. Lithos jednak powiedzia³by, ¿e trzeba pomœciæ swoich rodaków na ka¿dy mo¿liwy sposób, najlepiej jak najbardziej okrutny.
Selen g³êboko westchn¹³ i wszed³ do swojej kabiny. Tam zrzuci³ p³aszcz z kapturem. Nie by³ jednak Khlorosianinem ! Ods³oni³ tym swoje czarne, po³yskuj¹ce w³osy i dobr¹ budowê cia³a. Tylko leciutka poœwiata okalaj¹ca jego cia³o œwiadczy³a, ¿e ma jednak z nimi coœ wspólnego. By³ nawet przystojny. Jego niebieskie oczy nie kry³y jednak smutku. Nikt nie móg³ go wybawiæ od ci¹¿¹cych na nim wyrzutów sumienia za sposób walki. Nikt.
Vegeta zamkn¹³ oczy. Wiedzia³, ¿e Goku i rodzina w³aœnie teraz decyduj¹ o jego losie. On jednak czu³ siê coraz s³abszy. Zna³ w³asny organizm i wiedzia³, ¿e jeœli nie otrzyma szybko fasolki Senzu, to nied³ugo umrze. Nigdy dot¹d tak nie myœla³, ale ostatnie zdarzenia z³ama³y go tak bardzo, ¿e zacz¹³ siê zastanawiaæ, czy to nie by³oby najlepsze...
KONIEC ODCINKA NR. 8
