Odcinek 12

Serce Gotena przyœpieszy³o na widok miecza Trunksa. Wiele ostatnio siê wydarzy³o i teraz sam ju¿ nie by³ pewien, co ma myœleæ. Bardzo chcia³by wierzyæ, ¿e jego przyjaciel nadal jest tym samym Trunksem, co zawsze. Podszed³ bli¿ej i zapyta³:
- Co naprawdê sta³o siê w twoim domu?
Trunks spojrza³ na Gotena i znudzonym g³osem rzek³:
- Przecie¿ wam mówi³em...Vegeta zabi³ moj¹ matkê, a ja próbowa³em go zabiæ. Uda³o wam siê mi przeszkodziæ i polecia³em æwiczyæ tutaj, gdzie mnie znaleŸliœcie. Swoj¹ drog¹, nie wiecie, sk¹d ten œnieg? Zaczynam marzn¹æ.
Istotnie. Kuririn i syn Goku te¿ odczuwali skutki umowy Dende'go z Kunatemuszki.
- A ten miecz? Sk¹d go masz? - docieka³ Goten.
Trunks szeroko siê usmiechn¹³.
- ChodŸ, poka¿ê ci go! - zaprosi³.
Zanim Kuririn zd¹¿y³ siê odezwaæ, Son Goten podszed³ do siedz¹cego na kamieniu Saiyanina.
Na u³amek sekundy w oczach syna Vegety pojawi³ siê b³ysk, by zaraz potem znikn¹æ niezauwa¿onym. Trunks nagle wsta³ i wzi¹³ potê¿ny zamach mieczem.
Okropny ból rozla³ siê w ciele Son Gotena. Czu³ siê, jakby nie mia³ nóg. Naprawdê ich nie mia³, gdy¿ Trunks przeci¹³ go Mieczem Z³a na pó³. Cia³o Gotena upad³o na ziemiê z przera¿eniem i zdziwieniem na twarzy. W przeciwieñstwie do Trunksa, który siê uœmiecha³.
Kuririn zamar³, ale sekundê póŸniej zebra³ siê w sobie i poœpiesznie próbowa³ kumulowaæ energiê. U³o¿y³ ju¿ rêce do ataku, ale sparali¿owa³ go wzrok Trunksa. Nim samym potomek Vegety móg³by zabiæ Kuririna, gdyby tylko wzrok mordowa³. Ma³a kulka energii formowa³a siê ju¿ d³oniach ³ysego wojownika, kiedy Trunks b³yskawicznie wykona³ tylko jeden ruch. PóŸniej spokojnie patrzy³, jak cia³o Kuririna spada na ziemiê kilka centymetrów od g³owy.
Trunks wiedzia³, ¿e z Mieczem Z³a jest niepokonany.
- Za blisko podszed³eœ, Kurirnie - wyszepta³. - Za blisko.
Gdzieœ dalej Kunatemuszki zadr¿a³ w powietrzu. Nie usz³o to uwadze Vegety, który zapyta³:
- Co siê sta³o?
- Kuririn...i Son Goten. Zabi³ ich...Jednym ciosem ka¿dego!
- O kim mówisz? Chyba nie o.
- Tak, Vegeta...Trunks ich zamordowa³. Twój syn.
- Jak mogê to powstrzymaæ?! Jak mam zwyciê¿yæ Khlorosian?! - domaga³ siê odpowiedzi Vegeta.
- Jest tylko jeden sposób. Oni chc¹, byœ cierpia³, mój przyjacielu. Musisz mnie pokonaæ w œmiertelnej walce. Wtedy bêdziesz móg³ zmieszaæ moj¹ krew ze Œwiêt¹ Wod¹ i wypij¹ j¹ twoi bliscy. To ich uleczy.
- Ale przecie¿ ty...nie ¿yjesz! - Vegeta waha³ siê.
- Wiem o tym, ale to nieca³a prawda, Vegeta.Ja ¿yjê przez ten miesi¹c jako demon i w³aœnie tego demona masz pokonaæ! Nie muszê ci chyba mówiæ, ¿e jako wys³annik piekie³ mam niesamowit¹ moc.
- Ale jak...mam pokonaæ swojego najlepszego przyjaciela?
- Nie jestem nim teraz! Teraz jestem twoim najwiêkszym wrogiem! - z tymi s³owami S¹wszêdzie z rozmachem zrzuci³ p³aszcz, który opad³ na ziemiê.
W miêdzyczasie Trunks sta³ nad cia³ami Gotena i Kuririna. Nie czu³ ani ¿alu, ani nic podobnego, tylko z³oœæ, ¿e los da³ mu tak ³atwych wrogów:
- Co z was za przeciwnicy, skoro za³atwi³em was ka¿dego jednym ciosem? Goten, syn super wojownika, Kuririn - uczeñ ¯ó³wiego Pustelnika i co? Warci tyle, co powietrze.
Son Goku z Son Gohanem od razu wyczuli, ¿e sta³o siê coœ niedobrego. Syn popatrzy³ na ojca i szepn¹³ smutno:
- Goten z Kuririnem nie ¿yj¹...Czy to Vegeta ich zabi³?
- Nie, chyba nie. On jest gdzie indziej, z jak¹œ obc¹ Ki...Przy tamtych, Kuririnie i Gotenie, by³...Trunks !
- To niemo¿liwe...- rzek³ na to Son Gohan. - Dzieje siê coœ tu coœ dziwnego i musimy odkryæ, co!
W miêdzyczasie Selen spotka³ siê z Reven¹ w ich umówionym miejscu. Sta³ teraz przed ni¹ i oœwiadcza³:
- Lithos chce ciê widzieæ na statku. Ukry³em swój prom w pewnym miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie. ChodŸ, musimy lecieæ!
Revena wiedzia³a, ¿e po zakoñczeniu zadania bêdzie musia³a stan¹æ przed Lithosem. Trochê siê go ba³a, ale by³a na to przygotowana. Dlatego teraz spokojnie powiedzia³a do Selena:
- Masz racjê, leæmy ju¿.
Vegeta wiedzia³, ¿e naprawdê przed sob¹ ma Kunatemuszki, ale mimo to jego widok bez skrywaj¹cego p³aszcza i tak by³ niesamowity. Oto przed ksiêciem unosi³ siê dosyæ szczup³y mê¿czyzna, o skórze z lekkim odcieniem br¹zu - jak pocz¹tki opalenizny u Ziemian. Przenikliwe oczy by³y zielone i nieco w¹skie, a w³osy by³y czarne i lœni¹ce, spadaj¹ce a¿ na ramiona. Usta rozci¹ga³y siê teraz w uœmiechu, choæ m¹ci³ ten uœmiech lekki grymas tego, co zaraz musia³o nast¹piæ. S¹wszêdzie wiedzia³, ¿e Vegeta zginie, bo ksi¹¿ê po prostu by³ skazany na pora¿kê. Jednak¿e ta walka by³a jedyn¹ szans¹ na uratowanie Saiyanów i Vegeta musia³ spróbowaæ.
W miedzyczasie Goku z synem znaleŸli siê blisko dwóch oponentów. Widzieli ju¿ z daleka ich zarysy, kiedy Goku rzek³:
- Ta druga Ki jest...niewyobra¿alna! Je¿eli to wróg, to zaraz bêdziemy mieli powa¿ne k³opoty! Zaraz mia³ dostaæ odpowiedŸ, kiedy ujrza³, jak Vegeta przechodzi znów w stadium SSJ1, a jego rywal robi to samo.
- Co robimy? - zapyta³ ojca Goku, kiedy i dla niego wszystko by³o ju¿ jasne, poza tym, kogo zaatakowaæ.
A wtedy S¹wszêdzie wraz z ksiêciem spostrzegli, kto przylecia³ im przeszkodziæ. To Kunatemuszki pierwszy krzykn¹³ w ich stronê w³adczym g³osem:
- Nie wtr¹cajcie siê, to nie wasza sprawa!
- To my ocenimy! - krzykn¹³ Son Gohan i rzuci³ siê w kierunku obcego.
Nie dolecia³ jednak, bo zastopowa³ go promieñ Ki wystrzelony z d³oni Vegety. Nie by³ na tyle silny, by zabiæ, ale na tyle, by odrzuciæ zaskoczonego Gohana w ty³, na pobliskie ska³ki.
- Mówiliœmy ju¿ wam, ze to prywatna walka, prawda? - rzuci³ stanowczo Vegeta. - Mamy coœ do za³atwienia - zwróci³ siê znów do demona.
Son Gohan zbiera³ siê z pod³o¿a, gdy Goku odrzek³ w kierunku ksiêcia i S¹wszêdzie:
- Je¿eli gin¹ przyjaciele, to to jest nasza sprawa! W³aœnie ktoœ zabi³ Son Gotena i Kuririna!
- Myœlisz, ¿e nie wiem - rzek³ syn Damaris. - Ten, co ich zabi³, ma na celu i mnie!
- Nie wiem, co tu jest grane, ale nie wierzê, ¿e Trunks jest morderc¹ ! - Goku w¹tpi³.
- Prêdzej uwierzysz, ¿e to ja, prawda? - odpar³ mu Vegeta. - Kakarotto, ty baranie, czy nie widzisz, ¿e nam wszystkim grozi coœ wiêcej, ni¿ ja czy Trunks?! - zeŸli³ siê ksia¿ê.
- Mówisz o tym kimœ naprzeciw ciebie? Kto to jest? - dr¹¿y³ Goku. Jego syn unosi³ sie obok.
- Lepiej im powiem, Vegeta - Kunatemuszki za milcz¹cym przyzwoleniem rozpocz¹³ opowieœæ. - Woko³o naszej orbity kr¹¿y pewien wrogi statek, a w nim przedstawiciele rasy Khlorosian. Ostatni przedstawiciele. Ich planeta zosta³a zniszczona podczas eksplozji nowej broni - Silent Dynamite. Wywo³a³a po¿ar i zniszczenia na ca³ej planecie jednoczeœnie. Tylko nieliczni zdo³ali uciec z planety i obserwowali zag³adê swojego domu przez okna statku. Poprzysiêgli zemstê temu, kto sprowadzi³ œmieræ. Tym kimœ by³ ksi¹¿ê Saiyanów, Vegeta...-zakoñczy³ smutno Kunatemuszki S¹wszêdzie. - Vegeta? - Son Goku spojrza³ na sprawcê ca³ej afery, nie mog¹c w to uwierzyæ. - Tak po prostu testowa³eœ now¹ broñ?
- To nie do koñca by³o tak. Mów dalej, Kunatemuszki - rzek³ cicho ksi¹¿ê. - Khlorosianie wymyœlili wirusa, który wnika do waszych organizmów i zwraca was przeciwko sobie. To dlatego Trunks zamordowa³ Kuririna i Gotena, dlatego Vegeta zabi³ Bulmê, a wys³anniczka Khlorosian - Revena - zamordowa³a Yamchê. Chi - chi zarazi³a siê bonem towarowym...Przemienieni przez wirusa stajecie przeciwko sobie i mordujecie siê nawzajem, nie zwa¿aj¹c na wiêzy, jakie was po³¹czy³y. Zamiar Khlorosian jest jasny - znioszczyæ zarówno was, jak i ksiêcia, on zreszt¹ otrzyma³ najwieksz¹ dawkê trucizny, jej mutacjê, która nie tylko odwraca go przeciwko rodzinie, ale i coraz bardziej pozbawia go si³. Ma zgin¹æ z rêki w³asnego syna, lub te¿ umrzeæ w wyniku trucizny. - Czy istnieje jakiœ sposób, ¿eby ich pokonaæ? - zapyta³ Goku.
- Owszem i ten w³aœnie sposób zamierzamy zastosowaæ...Ksi¹¿ê musi stoczyæ ze mn¹ œmierteln¹ walkê i jeœli j¹ wygra, to bêdzie móg³ uleczyæ przyjació³ Œwiêt¹ wod¹ zmieszan¹ z moja krwi¹. Ale do tego nie dojdzie.
- Dlaczego? Czy a¿ tak wierzysz we w³asn¹ si³ê? Kim ty w ogóle jesteœ? - Goku zbli¿y³ siê nieco do obcego, jakby chcia³ mu siê przyjrzeæ.
- Jestem demon...Najgorszym z demonów...- Kunatemuszki powtórzy³ historiê, któr¹ opowiedzia³ Vegecie. - Dlaczego mamy ci wierzyæ? - wtr¹ci³ siê Son Gohan, który nawet nie spostrzeg³, ¿e zaciska piêœci.
Teraz Vegeta siê odezwa³:
- Byæ mo¿e dlatego, ¿e to mój najlepszy przyjaciel...Kiedyœ, wiele lat temu, gdy jeszcze moja planeta istnia³a, pozna³em Kunatemuszki. Nie wiedzia³em jeszcze, ¿e stanie siê moim druhem. By³ jednym z dosyæ tajemniczej rasy, tylko kilkunastu jej przedstawicieli mieszka³o na Vegecie. Wieczni tu³acze, podró¿nicy i naukowcy. Czêœæ z nich osiedli³a siê w³aœnie na Vegecie. Nazywali siê Okina. Niektórzy mieszkañcy mojej planety nie tolerowali ich i zamierzali pewnego dnia pozbawic ich tego kawa³ka ziemi, który obrali sobie za siedzibê. Najbardziej wojowniczy doprowadzili do powstania czegoœ w rodzaju getta, gdzie tylko Okina mieli prawo do wstêpu. Ale to i tak by³o za ma³o, poniewa¿ kiedyœ przyszed³ czas ostatecznego rozrachunku wrogich im Saiyanów z ludem Okina...

KONIEC ODCINKA NR. 12