12 września 2015, sobota
Następnego dnia Misato załatwiła obojgu rodzeństwu dokumenty zezwalające na swobodne poruszanie się po Japonii jednośladami. Musieli tylko zdać test na znajomość przepisów ruchu drogowego i wykazać się umiejętnościami prowadzenia pojazdów mechanicznych. Test był po angielsku, więc Wichrowie nie mieli z nim problemu. Shinji stracił odwagę, gdy zobaczył, że Martyna też świetnie jeździ na motorze. On w życiu nie miał okazji na zdobycie takich umiejętności. Po prawdzie, to wcale o nie nie zabiegał. Asuka była niezadowolona – formalności przeciągnęły się tak długo, że nie wiedzieć kiedy zrobiło się późne popołudnie. Marcin był nieco rozbity, bo jeszcze nie przestawiły mu się pory aktywności. Po testach się zdrzemnął, a gdy się obudził, zaprosił Asukę i chłopaków na karty. Martyna zawiadomiła również Rei, ale ta nie przyjęła zaproszenia. Marcin pomyślał, że pewnie z jakiegoś powodu uraziła ją jego ciekawość. Shinji zabrał ze sobą Pen Pena, bo Misato wychodziła do pracy. Miała coś do załatwienia w Matsushiro w związku z planowanymi testami Jaskółki.
Kensuke przybył z kwaśną miną. Jego matka skonfiskowała mu jego porcję zagranicznych pisemek, które dostał od Marcina. Touji takich problemów nie miał, bo w domu był tylko on, jego ojciec i dziadek, równie zainteresowani. Siostra Toujego ciągle leżała w szpitalu, co martwiło chłopaka, ale jej stan był stabilny. Odwiedzał ją co dzień.
Shinji z ciekawością rozglądał się po mieszkaniu zajmowanym przez rodzeństwo. Niby żadnych cudów być w nim nie mogło, jako że to było standardowe japońskie mieszkanie, ale ku zdumieniu chłopca ściany były wymalowane w niezwykłe sceny: od iluzjonistycznych obrazów przez zupełnie bajkowe, rozświetlone słońcem pejzaże.
– Nie mogliśmy spać po nocach – wzruszył ramionami Marcin – tośmy sobie wystroili mieszkanko.
Cały apartament wyglądał, jakby każda ściana była przejściem do innego świata – goście mieli wrażenie, że wystarczy tylko wyciągnąć rękę, by się w nim zanurzyć. Kiedy Polacy zdążyli to wszystko wymalować, pozostawało zagadką. W końcu mieli na to jedynie dwie noce. W mieszkaniu nie było telewizora, ani konsoli do gier, więc tubylcy zastanawiali się, co właściwie będą robić. Pozostały rzeczywiście tylko karty.
Był mały kłopot, w co grać, bo Polacy nie znali japońskich gier, a Japończycy polskich. Ale szybko dogadano się, że wszyscy znają zasady pokera. Początkowo grano na zapałki, ale taka gra, bez prawdziwych emocji, rychło stała się nudna. Ponieważ Asuka absolutnie nie zgadzała się na pokera rozbieranego, Martyna zaproponowała grę na rozkazy. Na to z kolei Shinji nie chciał się zgodzić, ale go przegłosowano. Niechętnie, ustąpił. Głównie z tego powodu, że nie chciał, by go Martyna brała za mięczaka. Odetchnął z ulgą, gdy początkowo sprzyjało mu szczęście: przez pierwszą godzinę raz tylko otrzymał rozkaz i to od Martyny. Znając jego miłość do muzyki klasycznej, dziewczyna kazała mu nabrać wody w usta i odśpiewać jeden z nowszych przebojów grupy heavymetalowej "Banzai" – tak, aby nie uronić ani kropli. Całe towarzystwo turlało się ze śmiechu po podłodze, słuchając gulgoczących dźwięków. Podobieństwo aranżacji Shinjego do rzeczywistego brzmienia wokalu zespołu było zdumiewające. W dodatku rozochocony chłopak zaczął podskakiwać jak gitarzysta zespołu i trząść głową – aż się zakrztusił. Ponieważ jednak co kilka dni musiał wykaszliwać z płuc porcję LCL, był przyzwyczajony i nie uronił ani kropli. Wszystko, co miał w ustach, przełknął i dopiero potem odkrztusił swoje. Gdy siadł, naszła go refleksja, że musiał się potężnie wygłupić. Wolał zaprezentować się polskiej koleżance z trochę lepszej strony. Nastrój znowu mu siadł. Rozkazy ponownie zaczęły go omijać i chłopak przygasł – aż Marcin spytał go, czy się dobrze czuje. Oboje z Asuką stanowili duet mistrzowski i wydawali przegrywającym rozkazy nieco złośliwe. Najbardziej oberwało się Toujemu, potem zaś Martynie. Kensukego przegrane omijały, ale też ani razu nie udało mu się wygrać.
Ku zdumieniu wszystkich około dziesiątej wieczór pojawiła się Hikari. Okazało się, że pokłóciła się z siostrą o przydział obowiązków domowych, do tego stopnia, że postanowiła się przenieść na tydzień do Asuki. Hikari jeszcze nie znała Polaków i była ich bardzo ciekawa. Była rozczarowana, że nie zostaną długo. Dołączyła się do pokera, wypytując o życie w Polsce, o szkołę, o obyczaje. Ku jej zdumieniu okazało się, że rodzeństwo własnego kraju w zasadzie nie zna, aczkolwiek oboje świetnie się orientują w najnowszych sprawach polityki krajowej i ogólnoświatowej.
– Nie dziw się – wyjaśnił Marcin – ostatnie siedem lat prawie nie wychylaliśmy nosa z różnych laboratoriów i obiektów wojskowych. Wiele świata nie poznasz, jak kursujesz tylko między pracą, szkołą a internatem. Własny dom widzieliśmy raz na miesiąc, a już żeby gdzieś się dalej wybrać? Zapomnij. Tak naprawdę, to dali nam spokój dopiero wtedy, gdy po raz drugi upadł projekt budowy Evangelionów w naszym kraju. A i tak musieliśmy wrócić, bo nie było za co żyć. Wojsko przynajmniej wypłaca nam regularne pensje. Nie powiem, spore. Ale ma to swoją cenę…
– Po raz drugi? A kiedy był ten pierwszy raz? – zainteresowała się Asuka.
Marcin zamyślił się.
– Dawno. Chyba parę lat po wojnie. Przynajmniej tak słyszałem. Który to oddział jest w Niemczech, trzeci? No, właśnie dlatego zaczęto budowę w Niemczech. My mieliśmy spore szanse, bo nasza gospodarka tak nie ucierpiała, a wam tsunami i potop zabrały jedną trzecią kraju i jeszcze rozwaliły stolicę. No, ale mieliście centralę NERV–u w Monachium i to ostatecznie zdecydowało.
– Wtedy mnie wybrano… – Asuka objęła kolana ramionami i pogrążyła się we wspomnieniach. – To nie był jeszcze NERV. Wtedy to się nazywało GEHIRN.
– Mózg? – uśmiechnęła się Martyna. – Najpierw Mózg, teraz Nerwy, potem będzie pewnie Rdzeń Kręgowy…
– A potem?
– Poniżej już jest tylko odbyt – mruknął Marcin.
Towarzystwo ryknęło śmiechem. To znaczy, Toujemu i Kensukemu trzeba było tłumaczyć z powodu ich słabej znajomości angielskiego. Shinji stwierdził, że nie jest z nim tak najgorzej, bo zaczyna rozumieć. Ale nie dziwiło go to – chcąc pogadać z Martyną usilnie przypominał sobie wszystkie niegdyś wyuczone i zapomniane dawno zwroty.
– Dziwne, że w Polsce nie powstała kolejna gałąź NERV–u – podjęła Asuka. – Powstała przecież czwarta w Chinach, piąta we Francji, szósta w Wielkiej Brytanii, siódma w Rosji…
– To przez Rosję. Mamy z nią zatargi graniczne i co nam się zaczyna jakoś układać, to znowu się pieprzy. Nikt nie chce inwestować w kraju, który lada moment może znaleźć się w stanie wojny.
– Jakie zatargi? – zdziwiła się Asuka. Coś sobie zaczęła przypominać z geografii i historii. – Wy chyba nie graniczycie z Rosją? Po drodze jest chyba Litwa i Ukraina, no nie?
– I Białoruś – Marcin zaczynał się rozkręcać. Odłożył swoje karty i rozpoczął wyjaśnianie. – Ale mieliśmy u granic kawałek Rosji. Wiesz chyba, co to były Prusy Wschodnie?
Asuka skinęła głową.
– No. Po Drugiej Wojnie Światowej Ruscy wam to zabrali, zostawili sobie Koenigsberg z okolicą, a nam oddali bagna i jeziora na południu. Tylko, że teraz cała ta ruska część dawnych Prus Wschodnich znajduje się pod wodą. Nie mają gdzie trzymać floty bałtyckiej, bo im Petersburg też zalało i jeszcze nie odbudowali infrastruktury. Chcą szantażować nas i Litwinów, byśmy im oddali kawał lądu, by mogli zbudować sobie bazy wojskowe.
– I nie oddacie im? – spytała Hikari.
– Jeszcze czego. A wy oddalibyście im połowę Hokkaido? Bo do tego rzecz się sprowadza.
– Ludzie, skończcie z tą polityką – jęknął Touji. Pomimo, że narzekał po japońsku, Polacy zrozumieli.
– Przepraszam, polityka to nasza polska choroba – roześmiał się lekko zawstydzony Marcin. – Każdy facet obowiązkowo musi o tym gadać.
– Coś, jak w Japonii zaglądanie dziewczynom pod spódnice – Asuka pokiwała głową, patrząc spode łba na Toujego i Kensukego.
– Racja – Roześmiała się Hikari.
– Co racja? A niby ile razy wam zaglądaliśmy pod spódnice, co? Podajcie choć jeden przykład! – zaperzył się Touji.
– A kto niby robił mi zdjęcia w przebieralni i sprzedawał po całej szkole, co! Kto mnie filmował kamerą i puszczał filmy do szkolnej sieci! – odparowała Asuka.
Kensuke uznał, że najlepszą obroną jest atak.
– Taka jesteś wstydliwa, a chodzisz w szortach i koszulinie, co ci mało z cycków nie zleci!
– To zupełnie co innego! – obruszyła się Asuka.
– Niby co!
– Kłóćcie się po może angielsku, by i gospodarze zrozumieli – zaproponowała z uśmiechem Martyna.
Dyskutantom zrobiło się głupio. Wrócili do gry. Shinji odetchnął. Nie przepadał za hałasem w swoim otoczeniu. Jakoś się nie domyślał, że innych z kolei mogą męczyć jego monotematyczne utarczki z Asuką. Rozmowa zeszła na języki: zwroty grzecznościowe, powiedzenia, nieprzyzwoite wyrazy, ciekawostki. Rodzeństwo było zaskoczone, że w Japonii zwyczajną manierą jest zwracanie się do rówieśników po nazwisku. Zmyliło ich to, że tubylcy przedstawiając się wymieniali najpierw nazwisko, odwrotnie niż w Polsce – a zatem dla niewtajemniczonego obcokrajowca sprawiali wrażenie, że od razu przechodzą na ty. Mieli też błędne mniemanie, że miejscowi się wszystkiemu i wszystkim kłaniają, przy każdej możliwej okazji. Owszem, przed Katastrofą tak było, ale przez te kilkanaście lat obyczaje się zmieniły. Głęboki ukłon pozostał wyrazem wyjątkowej kurtuazji, zastąpiony na co dzień zwykłym skinieniem głowy lub podaniem ręki. W Europie z kolei kurtuazyjne pocałunki w rękę całkowicie wyszły z użycia – ku zdumieniu Japończyków, znających Kolebkę Białego Człowieka głównie ze starych filmów kostiumowych. Zatapiając porty morskie i destabilizując pogodę na całym świecie Drugi Impakt pozrywał globalną sieć komunikacyjną i na długi czas praktycznie zlikwidował turystykę. Poszczególne nacje musiały zacząć odkrywać się na nowo. Stare stereotypy niejednokrotnie po latach okazywały się absolutnie błędne. Przy okazji wychodziło coraz bardziej na jaw, jak wielkie spustoszenia w ludzkiej mentalności wywołała Katastrofa. Z obecnych na imprezie osób każda kogoś straciła albo podczas samego wydarzenia albo w wyniku późniejszych następstw ekonomicznych i społecznych. Wszyscy odczuwali zaszczepiony przez poprzednie pokolenie lęk przed przyszłością. Choć z drugiej strony ludzie, którzy przeżyli, stali się bardziej hedonistyczni i korzystali z życia jak nigdy wcześniej – by nie zmarnować żadnej jego chwili.
Rozmowa o egzotycznych obyczajach tak wciągnęła wszystkich, że karty poszły w zapomnienie. Asuka i Hikari zaczęły uczyć Polaków japońskich znaków: katakany, hiragany i najpopularniejszych ideogramów kanji. Z kolei Martyna wprowadzała tubylców w meandry polskiej ortografii. Marcin spasował, bo nie miał do tego głowy. Za to wszystkim obecnym robił portrety: realistyczne, karykaturalne i stylizowane na różne style komiksowe. Jednogłośnie pochwalono jego zdolności plastyczne. Japończyków zdumiewała szybkość, z jaką tworzył. Zaczęli się domyślać, jak powstały freski w mieszkaniu Polaków. Potem obgadano wszystkie osoby w klasie, z Rei Ayanami włącznie. Zdania na jej temat były podzielone: Shinji ją lubił, Asuka nie cierpiała z całego serca, Hikari traktowała ją z rezerwą z powodu jej nietowarzyskości, a Touji i Kensuke uważali ją za dziwaczkę, ale wybaczali jej to, bo się ładnie prezentowała w kostiumie kąpielowym. Shinji na wzmiankę o tym zarumienił się, ale uszło to powszechnej uwagi, bo dziewczyny znowu się obraziły na chłopców, że chłopcy widzą w nich tylko ciała.
I tak impreza przebiegała. Gdy zrobiło się już dobrze po północy, dzieciaki zaczęły wreszcie ziewać. Skończyły się chipsy i tanie napoje, nie wpadały już do głowy żadne nowe przekleństwa i dziwaczne wyrazy, jakich można było nauczyć obcokrajowców i już nie dawało rady zapamiętać nowych polskich i niemieckich słówek. Hikari próbowała jeszcze naciągnąć Asukę na opowieści, jak jej się żyło w Niemczech i w Ameryce, ale ta nie chciała za bardzo o tym gadać. Pewnie miała niezbyt przyjemne wspomnienia.
– A czemu właściwie przeniosłaś się do Ameryki? – zainteresował się Marcin.
Asuka skrzywiła się.
– Nie byliśmy w stanie utrzymać Evy. Jedynie Ameryka była dość bogata, nawet po Drugim Impakcie. Poza tym umarła babcia. Opiekowała się mną po śmierci mamy. A jak jej już nie było, to została mi tylko rodzina w Ameryce. To znaczy ojciec i macocha.
Obejrzała się. Shinji już dawno twardo spał, z Pen Penem przytulonym do brzucha. Touji i Kensuke rozmawiali o wynikach rozgrywek bejzbola. Słuchali tylko Polacy i najbliższa przyjaciółka. Cóż, im mogła się nieco zwierzyć. Wichrowie i tak niedługo mieli wrócić do siebie. Opowiedziała im więc pokrótce o swoich stosunkach z ojcem i macochą, o różnicach pomiędzy amerykańskim i niemieckim stylem życia, wreszcie co nieco o babci. O matce z jakiegoś powodu nie wspomniała ani słowem.
– A jak było u was? Wasza mama nie wyszła drugi raz za mąż?
– Wyszła.
Hikari patrzyła na rodzeństwo z nowym zainteresowaniem. Martyna wzruszyła ramionami. Wyjaśniła, że ich ojciec był naukowcem i akurat przebywał na Antarktydzie, gdy rozpętało się piekło. Matka potem wyszła za mąż po raz drugi, bo, o dziwo, znalazł się mężczyzna, który zaopiekował się kobietą z dwójką małych dzieci. Przypadkowo nosił to samo nazwisko, co ich rodzony ojciec.
– Cały świat stanął na głowie. U nas tsunami nie było takie gwałtowne, ale niespodziewane. Mnóstwo ludzi straciło kogoś z rodziny. Były tylko trzy dni na ewakuację Pomorza po cofnięciu się tsunami, zanim doszła do nas fala powodziowa z roztopionych lodowców. Rząd nie dawał sobie rady. Miliony ludzi utraciły domy. Ludzie łączyli się na nowo w pary, bo inaczej nie przeżyliby – zakończyła.
– Ojczym był fantastyczny. Każdy nam zazdrościł takiego tatusia. Ale niestety… Zginął siedem lat temu, gdy były zamieszki – dodał Marcin.
– To wtedy zaczęliście pracować dla wojska? – Asukę uderzyła zbieżność czasowa.
– Tak, wtedy zainteresowało się nami wojsko.
Więcej nic już nie dało się od rodzeństwa wyciągnąć.
Zaczęli szykować się do spania. Dziewczyny zabrały Pen Pena i poszły spać na dół, a Marcin obudził Shinjego i kazał mu się położyć na materacu. Toujego i Kensukego zagonił do sprzątania pobojowiska, a sam powycierał mokre plamy, jakie zostawił Pen Pen i porozkładał materace do spania. Japończycy szybko się uwinęli z porządkami, umyli i poszli w objęcia Morfeusza. Marcin mimo najszczerszych chęci nie był w stanie. Księżyc był dopiero w pierwszej kwadrze, wiec Wicher nie mógł zwalić swej bezsenności na pełnię. Ciągle jeszcze było dla niego za wcześnie, jego organizm nadal żył europejskim rytmem. W końcu zirytował się, wstał, wyjął z szafki laptopa i w drugim pokoju podłączył się do sieci. Przejrzał jeszcze raz ofertę Parku Tematycznego New Gotenba, zaplanował sobie kilka alternatywnych tras zwiedzania, dokładnie zapamiętał rozkład budynków do obejrzenia i wreszcie z czystej formalności zerknął na komentarze internautów. Większa część była po japońsku, ale znalazło się kilka niemieckich i całkiem sporo angielskich. Potem wszedł na jakieś anglojęzyczne forum o filmach japońskich, następnie odszukał wypowiedzi dotyczące efektów specjalnych, które w Gotenba wyprodukowano, i wreszcie dla zabawy przejrzał wszystkie pogróżki pod adresem obcych, jakie znalazł w kontekście produkcji filmów, zatruwania rodzimej kultury Nipponu, zabierania miejsc pracy, wywoływania katastrof i tak dalej. Większość przypominała mu rodzime pomstowanie na Żydów, część z nich była jednak całkiem oryginalna. Zanotował sobie w pamięci kilka nazw rzekomych stowarzyszeń walczących o "wolność i odrodzenie kultury Japonii", by móc się potem podrażnić z nimi na forach dyskusyjnych. Gdyby wiedzieli, że obca dziewczyna ratuje ich tyłki przed potworami… Ani się spostrzegł, jak zaczęło dnieć. Czym prędzej wyłączył laptopa i poszedł spać. Tym razem zasnął szybko.
