Part Two
Noc spędzona na gałęzi jednego z pobliskich drzew nie należała do najprzyjemniejszych, ale Heero nie zamierzał walać się pod nogami w pałacu. Wolał pobyć sam, by w spokoju obmyślić plan działania na następne kilka dni. Nie dostawał żadnych informacji od Doktora J., ani od żadnego z pozostałych pilotów, co go trochę zastanawiało. Prawdę mówiąc nie miał zielonego pojęcia, co ma robić. Jak dotąd nie namierzył żadnej nowej bazy OZ. Postanowił czekać w Królestwie Sanc na jakiekolwiek sygnały od reszty.
Chłopak zwinnie zeskoczył z drzewa i przeciągnął się rozglądając wokoło. Był wczesny ranek, na źdźbłach trawy świeciła jeszcze poranna rosa a lekki wietrzyk łagodnie budził do życia. Heero ruszył wolnym krokiem w stronę swego okna, które znajdowało się na parterze, podobnie jak pozostałe pokoje gościnne w pałacu. Wślizgnął się przez okno i opadł na miękkie łóżko z baldachimem pod ścianą. Heero zajmował mały pokój z kominkiem i dosyć dużym biurkiem, na którym leżał w tej chwili jego laptop, stale podłączony do Internetu, czekający na maile od innych.
Nagle do jego drzwi ktoś zapukał. Heero podskoczył na łóżku i wstał, by otworzyć. Przed drzwiami stała Relena, piękna jak zawsze i rozpromieniona z samego rana.
- Witaj Heero. Dobrze spałeś?
Chłopak pokiwał znacząco głową, chcąc jak najlepiej ukryć kłamstwo. Relena uśmiechnęła się do niego serdecznie, po chwili spytała:
- Za piętnaście minut jest śniadanie. Zejdziesz?
- Tak, będę. – rzucił bez przekonania Heero i zamknął się z powrotem w jego pokoju.
Szedł wolno długim korytarzem do sali lekcyjnej. Mijał po drodze wielu pozostałych uczniów, którzy najwyraźniej byli nim bardzo zainteresowani. Heero był nowy w klasie, a jak to zwykle z nowymi bywa, że wzbudzają zainteresowanie. Jednak Heero nie zwracał najmniejszej uwagi na szepty, które narastały dookoła niego. Wszedł do klasy i zajął miejsce tuż przy oknie. Klasa powoli się wypełniała pozostałymi uczniami, ale Heero kompletnie się wyłączył i pracował przy swoim komputerze.
Gdy do sali wszedł wykładowca, Heero ze znużeniem zatrzasnął laptopa i wstał razem z innymi uczniami, by przywitać nauczyciela. Po chwili zaczęła się nużąca lekcja historii, podczas której Heero cały czas skrobał długopisem po zeszycie i praktycznie nie słuchał tego co, nauczyciel mówi, gdyż to, co on opowiadał było jego historią. Otóż nie była to normalna lekcja historii, czyli o dawnych czasach, ale o dzisiejszym świecie, o wojnie, o pilotach Gundamów... O nim samym. Dobrze jednak, ze nauczyciel nie podał imion pilotów, bo wywołało by to wielkie zamieszanie, gdyby okazałoby się, że to on jest pilotem Gundama. Heero zastanawiał się, czy nauczyciel wie, że to on, czy nie. Nie przypominał sobie, by ktokolwiek podawał publicznie jego imię i nazwisko podkreślając, że jest pilotem. Więc skąd te szepty na korytarzu? Ciekawe...
- Heero Yuy...
Stanowczy głos nauczyciela wyrwał Heero z rozmyślań w dosyć spokojny sposób. Chłopak podniósł nieco głowę i zmierzył wykładowcę przeszywającym wzrokiem odkładając powoli długopis.
- Wstań. – powiedział ostro nauczyciel. Heero wykonał polecenie cicho szurając krzesłem. W całej klasie zapanowała cisza, a on stał z podniesioną dumnie głową i spoglądał na pedagoga z wyższością. Czy ten człowiek wie, że on, Heero Yuy walczy o to, by on mógł żyć w świecie bez wojny?
- Mój drogi, powiedz mi, kim był Heero Yuy.
Heero na moment zmroziło, ale zaraz potem uprzytomnił sobie, że chodzi o przywódcę kolonistów, zamordowanego kilka lat przed jego narodzinami. Szybko i zwięźle odpowiedział na to i kilka innych pytań związanych z tym człowiekiem. W końcu, kiedy już myślał, że to koniec przepytywania, nauczyciel odezwał się jeszcze raz...
- Jeszcze nie siadaj, Yuy. Mam do Ciebie jeszcze dwa pytanka. Jedno zadam Ci po lekcji, drugie zadam teraz. Uznaj to za rodzaj ustnej odpowiedzi, która i tak już dzisiaj m nieuwagę na lekcji. Proszę o szczegółową odpowiedź.
W klasie zapadła cisza, przerywana cichymi szeptami, a Heero czuł na sobie wzrok wszystkich uczniów. Stał dalej za swoim biurkiem, czekając na pytanie od nauczyciela. Ten zaś zdjął swe ciemne okulary odsłaniając zimne, szkliste oczy.
- Opisz mi główny cel Operacji Meteor.
Po klasie przeszedł szmer: „Nic o tym nie mówił...", „Sprawdzę w bibliotece.", „Ale ta informacja nie została podana nigdy...", „A co to takiego?", „Biedny Heero...". Heero, którego przybiło do muru pytanie nauczyciela nie wydał z siebie ani słowa. Dobrze wiedział, że ta informacja jest ściśle tajna i nikt oprócz pilotów Gundamów, naukowców i kilku pozostałych ludzi nie ma prawa jej znać. Skąd jego nauczycielowi przyszło do głowy, że Heero może posiadać odpowiedź na tego rodzaju pytanie? Heero zmrużył oczy, by lepiej się przyjrzeć twarzy wykładowcy, który szczerzył do niego złośliwy uśmiech. Nigdy wcześniej nie spotkał tego człowieka. Nie zamierzał mu wydać największej tajemnicy Operacji Meteor.
- Yuy, mówię do Ciebie. Odpowiedz. – ponaglił go nauczyciel. Heero zacisnął powieki, bo szept narastający wokół niego stawał się wręcz nie do zniesienia. Podniósł głowę i odpowiedział na tyle głośno, by do nauczyciela to dotarło jako pewne słowa:
- Nie znam odpowiedzi na pana pytanie.
W klasie nagle zapadła cisza. Heero bez pytania opadł na krzesło i zaczął spisywać daty z tablicy nie zwracając uwagi na nauczyciela. Narastała w nim wściekłość i miał wrażenie, że na następne jego pytanie po prostu wybuchnie.
Tymczasem profesor rozłożył dziennik i wybazgrał w nim coś w miejscu, gdzie powinno się znajdować nazwisko Heero. Chłopak obserwował każdy jego ruch, aż nauczyciel wstał od stołu i podszedł do ławki chłopaka. Oparł się o nią rękami i nachylił się, by zajrzeć do jego zeszytu. Wszystko, co było na dzisiejszej lekcji znajdowało się również w notatkach chłopca. Profesor wyglądał na dość rozzłoszczonego i odszedł od ławki Heero. Gdy znów zasiadł za swoim biurkiem, skwitował go zmęczonym głosem.
- Zostaniesz po lekcji, Yuy. Porozmawiamy sobie trochę.
Heero nie zwrócił na te słowa większej uwagi. Lekcja potoczyła się dalej, teraz nauczyciel opisywał postać Treiza Khusrenady. Nie minęło piętnaście minut, aż do sali weszła...
- Księżniczka Relena... – przywitał Relenę profesor wstając z miejsca i lekko się kłaniając. Reszta klasy zrobiła to samo. Relena przeszła przez całą klasę i zatrzymała się przy ławce Heero.
- Profesorze Higrot, muszę zabrać Heero na całą dzisiejszą lekcję. – powiedziała zdecydowanym tonem. – Mam nadzieję, że nie przeszkadza to panu...
- Z całym szacunkiem, wasza wysokość, ale właśnie planowałem, by Heero został po lekcji z powodu jego złego zachowania na zajęciach... Nie chciał odpowiedzieć na moje pytanie.
- Będzie pan mógł z nim porozmawiać na dzisiejszym przyjęciu. Heero na pewno się tam zjawi, prawda? – spytała spoglądając w stronę Heero. Chłopak już dla świętego spokoju zgodził się iść na przyjęcie.
- W porządku. – skwitowała zdecydowanie tą wymianę zdań Relena. – Chodź Heero. Zabierz swoje rzeczy, już tu nie wrócisz.
Heero zabrał z biurka swój zeszyt i laptopa, wziął obydwie rzeczy pod pachę i wyszedł za Releną z sali obserwując z satysfakcją minę profesora Higrota. Gdy wyszli już z klasy, Relena przeszła kilka korytarzy dalej, po czym gwałtownie odwróciła się do Heero.
- Heero, czego on od Ciebie chciał? – spytała kategorycznie. Heero, lekko zaskoczony nagłą reakcją Releny, stanął w miejscu i oparł się ręką o ścianę.
- Pytał się o główny cel Operacji M. – odpowiedział szeptem. – O co chodzi, nie musiałaś mi pomagać.
- Nie zamierzałam Ci pomagać, przyszłam Cię ratować! – warknęła Relena. – Heero, nie wiem, skąd ten człowiek się tutaj wziął, nigdy go tu wcześniej nie widziałam, mimo, że mam w tej szkole bardzo dużą władzę. Ten profesor został przyjęty na prędce, zdążyłam się o nim już trochę dowiedzieć. Heero, NIC MU NIE MÓW! – prawie krzyczała Relena, przygważdżając Heero do ściany.
- Dobra, Releno, kim on jest? – wysapał Heero, który zaczął się już w tym wszystkim łapać.
- Szpieg. – odpowiedziała krótko Relena. – Problem w tym, że nie można go o nic oskarżyć. Nie ma dowodów.
Szpieg...? Niby skąd to wiesz? – wysapał Heero. Relena prychnęła z dezaprobatą.
Użyj logicznego myślenia, Heero! Przecież żaden normalny człowiek nie pytał się o Operację M., a zwłaszcza pytał o to CIEBIE. On wie, że ty jesteś pilotem. Wie o tobie chyba więcej i myślał, ze przez odpytkę uśpi twoją czujność. Więcej już nie pójdziesz na jego lekcje, rozumiesz? A na przyjęciu będę się starała go spławiać...
Releno, poradzę sobie sam! – warknął wreszcie Heero zalany potokiem słów Releny. Zaczął mieć wrażenie, że Relena traktuje go jak małego chłopca, którego trzeba prowadzić za rączkę. To było dla niego bardzo nienaturalne.
Dobrze. Chciałam Ci tylko pomóc. – odpowiedziała cichym głosem Relena, odwróciła się na pięcie i ruszyła korytarzem. Heero długo śledził jej ruch, a gdy zniknęła za zakrętem, ruszył do swego pokoju.
