Kilka godzin później
Mac budziła się powoli. Była w łóżku sama i minęło kilka chwil zanim zorientowała się gdzie jest i, że to co się stało było rzeczywiste. Marynarka od munduru Harma przerzucona przez oparcie krzesła była wystarczająca, żeby wiedzieć, że to nie był sen. Czuła się wspaniale.
Nie martwiła się za bardzo, ze Harma koło niej nie ma. Było późno, blisko 10. Zazwyczaj nie spała do tak późna, ale tej soboty miała nadzieję w ogóle nie wstawać. Usłyszała go w kuchni. Uśmiechnęła się przypuszczając, ze robi śniadanie albo przynajmniej kawę. Co jak co, ale zdecydowanie był dżentelmenem.
Wstała, wykonała kilka standardowych porannych czynności i założyła swój ulubiony jedwabny szlafrok. Kupiła go po fiasku z Webbem, jako pocieszenie. To był pomysł McCool- kupić coś seksownego dla siebie samej, a nie żeby uraczyć faceta. Tego poranka jeszcze lepiej czuła delikatny jedwab ślizgający się po jej skórze i miejscach, które kilka godzin wcześniej pieścił Harm. Jeśli czuła się piękną poprzedniego wieczoru na przyjęciu, tego poranka wstając z ich łóżka była olśniewająca.
Skierowała się do kuchni pełna przewidywań o tym, jak się przywitają. Szybko się jednak zatrzymała. Harm rozmawiał przez telefon.
... spróbujemy znów w następną sobotę- jego ton był przyjacielski, ale nie za bardzo- to mi wypadło wczoraj wieczór- zaśmiał się cicho, jakby zachichotał- nie, nic się nie dzieje z samolotem, pracowałem nad nim w zeszłym tygodniu. Więcej nie będzie tego problemu... zaufaj mi... OK., muszę kończyć, ale zadzwonię w tygodniu potwierdzić plany...Dzięki za wsparcie Lana... porozmawiamy potem...cześć.
Mac poczuła się jakby ktoś nagle mocno ją uderzył i uszło z niej całe powietrze. Nie miała szansy na zareagowanie, złapanie oddechu czy cokolwiek innego, zanim Harm nie wyszedł przez kuchenne drzwi- zamknięte kuchenne drzwi. Mac nie mogła sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek zamykała te drzwi przez cały czas, kiedy mieszkała w tym mieszkaniu. Ale Harm je zamknął, prawdopodobnie z nadzieją na stłumienie jego głosu, gdy dzwonił do innej kochanki.
"Hmm… do ilu kochanek właściwie dzwonił tego ranka?- zastanawiała się. Ile randek musiał przez nią odwołać? Cóż, przynajmniej nie była tylko kolejnym przystankiem- miała przynajmniej wpływ na jego kalendarz towarzyski- nawet jeśli tylko na ten weekend
Dzień dobry- powiedział miękko w drzwiach- Kawy?
Niezależnie jak bardzo się starała, nie mogła kontrolować swojego tonu
Nie musiałeś dla mnie odwoływać randki. Mogłeś zostawić wiadomość
Saro
Tego poranka jej imię z jego ust wydawało się nie na miejscu. Było zbyt poufałe. Mocniej zawiązała szlafrok, żałując, że nie zdecydowała się na zwykłe sobotnie ciuchy
Saro, musimy porozmawiać
Odwróciła się i przeszła do pokoju. Tak naprawdę chciała wejść pod prysznic i zmyć z siebie ten cały bałagan, ale nie mogła pozwolić, żeby poszedł za nią do sypialni. Nie mogła stawić mu czoła w świetle wszystkich tych dowodów ich szaleństwa, tak bardzo widocznych. Musiała zachować choć trochę godności.
Saro?
Co Harm?- rzuciła zgryźliwie
Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać o wczorajszym wieczorze?
Po co? Czy cokolwiek, co powiem, będzie miało jakieś znaczenie? Czy zostanie chociaż usłyszane?
O co Ci chodzi?
Chodzi o to, że Ty już masz swoją opinię o wczorajszym wieczorze, wiesz jak to wpłynie, a raczej nie wpłynie na Ciebie. Nie chcesz o tym rozmawiać- masz gdzieś to, co chciałbym powiedzieć. Chcesz tylko uspokoić swoje sumienie, żebyś mógł spokojnie wrócić do swojego życia
To nie prawda
O tak. Stoisz w mojej kuchni, chwilę po tym, jak wyszedłeś z mojego łóżka- nawet nie zdążyłeś wejść pod prysznic- a już umówiłeś się na randkę z inną kobietą w przyszły weekend- tak to mniej więcej wygląda
Musiałem dać jej znać, że nie spotkamy się dzisiaj
Możesz stwierdzić, że jestem naiwna, ale to prymitywne
Prymitywne?
Tak, prymitywne. Prymitywne, niegrzeczne i całkowicie nieakceptowane
Wolałabyś raczej, żebym ja wystawił?- rzucił wyzywająco
Wolałabym raczej, żebyś nie umawiał się na randkę w następną sobotę- w moim domu- jakbyś tą sobotę spędzał na sprzątaniu starych brudów
To nie w porządku, Saro- zirytował się
Nie nazywaj mnie tak- wykrzyczała
Nie nazywać Cię Sarą? Mam do Ciebie mówić „pani pułkownik"?
Idź do diabła Harm
Odwróciła się gwałtownie, żeby wpaść do sypialni, ale ja zatrzymał.
Wiec, co myślisz, że się stało wczorajszego wieczoru?
Odwróciła się ze spojrzeniem, które go przygniotło
Nic!... Nic się wczoraj nie stało... zupełnie nic... Powinnam była to wiedzieć
Wiedzieć co? Mac, to śmieszne... Naprawdę myślisz, że jedna noc seksu naprawi wszystko, co złe miedzy nami?- Harm nie zamierzał powiedzieć tego w sposób, w jaki to wyszło
Ale dla Mac użycie słowa 'seks" było jak policzek. To czego doświadczyli-no przynajmniej ona doświadczyła- to było coś zdecydowanie mocniejszego niż seks i powinno było dać dobry start do naprawieniach ich relacji.
Nie ma NAS , Harm. Dopilnowałeś tego.
Dwa razy błąd, pani mecenas. Jesteśmy „MY" i zawsze będziemy- mamy tylko bałagan w granicach
Cóż, ostatniej nocy naprawdę nabałaganiliśmy- oddała mu
Zignorował ją- I oboje dołożyliśmy starań, żeby nie było dla nas przyszłości...jako cokolwiek więcej niż przyjaciele.
Przyjaciele? Wczorajszego wieczoru byliśmy PRZYJACIÓLMI? ... Nie ma w zwyczaju pieprzenia się z przyjaciółmi
Mac, zachowujesz się nieracjonalnie
Wolno mi
Wolno?
Po tym wszystkim... zasługuję na więcej niż...- zagubiła się w swoich myślach. Miała powiedzieć cos w stylu „Zasługuję od Ciebie na więcej niż tylko pieprzenie" ale nie chciała być tak prymitywna
Zasługujesz na więcej niż co? Zgubiłem się , Saro. Mac, myślałem, że się porozumieliśmy
Wpatrzyła się w niego- Co dokładnie rozumiesz przez porozumienie się?
Miesiące temu...zgodziliśmy się, ze nie ma dla nas przyszłości- jako pary
Kiedy to uzgodniliśmy?
W Wigilię...powiedzieliśmy sobie, że się kochamy- a Ty powiedziałaś ALE
Powiedziałam, że nie jestem gotowa. Powiedziałam, że potrzebuję jeszcze trochę czasu
I dodałaś, że nie oczekujesz, że będę czekał
I na pewno nie czekałeś. Nie traciłeś czasu. Przespałeś się z tą Laną tego wieczoru czy odczekałeś tydzień czy dwa?
Mac, tu nie chodzi o Lanę
Wiesz, powiem Ci coś- tu chodzi o Lanę
Tu nie chodzi o mnie i jakąkolwiek inną kobietę
A ile ich właściwie jest Harm? Lana, ta pilot z San Diego, ach oczywiście nie możemy zapomnieć o Kate Pike... jestem pewna, że to oddelegowanie było dla Ciebie torturą... udało Cię się tak naprawdę cos tam zrobić... kto jeszcze Harm? Ach tak, Maya Nelson. Właściwie prawie każda kobieta, na którą natknąłeś się w ciągu śledztwa- przeczesała ręką włosy
Przypomniała sobie wczorajszą noc. Nie zabezpieczyli się – ani nawet żadne z nich o tym nie pomyślało. Jak dwoje ludzi może tak zgłupieć? Jacy mogą być nieodpowiedzialni?. Harm był seksualnie aktywny. Jak miała go zapytać- zwłaszcza, że było już za późno- czy zabezpieczał się z tymi kobietami. Zadrżała. Poczuła się brudna i zużyta
Jezu... ile ich było?- zapytała
Nie zamierzam Cię przepraszać za kobiety w moim życiu. Ani teraz ani w przeszłości
Nie, Ty nigdy za nic nie przepraszasz- do diabla!- nie przeprosisz tez nawet z wczorajszą noc
Nie ma za co przepraszać- nie żałuję, ze to się stało- żałuję tylko, że dziś rano wszystko się tak spieprzyło
Cóż, ja żałuję, ze to się stało.
Wiedz, ze cokolwiek teraz powiesz, i tak to nie zmieni moich uczuć co do zeszłej nocy
Wpatrzyła się w niego- Oh, proszę... jesteś taki wspaniały i potężny... taki poprawny...mam już serdecznie dość Ciebie i Twoich wyniosłych bzdur. Hormon Rabb Jr. TAAAKKI dobry, taki moralny, tak bardzo ludzki wśród ludzi. Wszyscy faceci chcieliby być tobą a wszystkie kobiety chciałyby się z Tobą pieprzyć, prawda?- machnęła ręką- Dobra, odznacz mnie na swojej liście... w końcu mnie zaliczyłeś
Hej, wczorajsza noc to nie był mój pomysł- odszczeknął
Nie zauważyłam, żebyś mówił „Nie"
A dla czego miałbym to zrobić? Kobieta, która kochałem od lat, i będę kochał do grobowej deski zaprosiła mnie do swojego łóżka.
Kochasz mnie?... To szczodre
Co się stało, że pomyślałaś, ze to się zmieniło, Mac?- zrobił krok w jej kierunku, a ona odeszła w tył- powiedziałem Ci, ze Ty i nasz- jakkolwiek chcesz to nazwać- zawsze będzie dla mnie ważny, niezależnie od tego, ze odsunęłaś mnie od swojego życia tak daleko, że dziwie się, ze jeszcze pamiętasz jak ma na imię.
Znam Cię... wiem jak się nazywasz- wyrzuciła
Nic się nie zmieniło Mac. Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. To nie były czcze obietnice
Kochasz mnie? Jestem dla Ciebie ważna? Zrobiłbyś dla mnie wszystko?- zaśmiała się
Przytaknął na każde jej pytanie
Ale nie kochasz mnie aż tak, nie jestem dla Ciebie aż tak ważna, żeby..
Żeby co?...poświecić dla Ciebie całą moja karierę?
Spuściła wzrok
Harm naciskał
Co?...żeby się z Tobą ożenić?... Być ojcem Twoich dzieci?... Kłócić się z Tobą dzień i noc aż zabierzesz nasze dzieci i się ze mną rozwiedziesz?
Patrzyła zaszokowana, że posunął się tak daleko
Sześć miesięcy temu powiedziałbym tak na to wszystko. Do diabła, 5 miesięcy temu sekundy dzieliły mnie od poproszenia Cię o to wszystko nawet wiedząc, że rozwód jest bardziej niż prawdopodobny.
Co się zmieniło? Co Cię powstrzymało?- siłą woli powstrzymywała łzy
Ty!- prawie to wykrzyczał zdezorientowany dlaczego musi to jej wyjaśniać- Ty mnie powstrzymałaś. Ty mnie znów odepchnęłaś w Wigilię- tak jak każdym poprzednim razem. Nie było żadnego powodu, żebyśmy nie mogli być wtedy razem- żadnego powodu- nic nas nie rozdzielało- poza Tobą
Mną?
Cały rok byłem z tobą szczery, prawdziwy i stały- żadnych gier, żadnego udawania, nic. Byłem wsparciem i godziłem się na poświęcenie. Byłem tu przez całe to zamieszanie z Sadikiem i Webbem i kiedy zdiagnozowano twoją endometriozę. Byłem wszystkim, czego chciałaś- dokładnie tym, czego żądałaś.
Mac patrzyła w podłogę. Nie mogła zaprzeczyć, ze od Wigilii, w którą przekazano mu (z jej pomocą) Mattie, jego stosunek do niej się zmienił. Był wszystkim, czym chciała, żeby zawsze był- a jej się to nie spodobało. Nie chciała tego. Szczerze mówiąc czuła, że na to nie zasługuje, ale to już temat na inną dyskusję- z McCool.
Wcześniej czekałem 2 lata, aż pozbierasz się po Brumbym. Wszystko co musiałaś zrobić to chociaż raz się do mnie zwrócić, dać jakiś sygnał. Powiedziałbym Ci, że Cię kocham i obiecał wszystko, co mogłem dać- przesunął ręką po włosach- Byliśmy tak blisko...tak blisko, żeby mieć to wszystko, ale Ty mnie odepchnęłaś. Wybrałaś Webba. Nigdy nawet nie dałaś mi szansy
Ty tez masz kilka odepchnięci na swoim koncie, Rabb
Zgoda, ale nigdy nie przestałem cię kochać. Nigdy nie związałem się z nikim innym czekając, aż zmienisz zdanie. Wytrzymałem to wszystko...patrzyłem, czekałem, zmieniłem się dla Ciebie. Nie możesz temu zaprzeczyć. Ale to i tak nie wystarczyło. Nigdy nie będę Ci wystarczał.
Mac nie odpowiedziała. Nigdy- nawet raz- nie czuła, że Harm jej nie wystarczy- najwyżej, ze nie będzie mógł tego dostatecznie wyrazić i w tej chwili to była naprawdę drobnostka.
Może przez nasza historię, może z jakiegokolwiek innego powodu. Ale najważniejsze, ze nigdy nie patrzyłaś na mnie w ten sposób. Nigdy nie chciałaś tego, co mogłem dać.
Tym razem rozpłakała się. Chciała tego- chciała tego wszystkiego- ale wszystko było tak bardzo pokręcone.
Cóż, rozumiem, ze udało mi się Cię nabrać?
Mac, Wiem, ze to brzmi tak, jakbym Cię za wszystko to winił, ale to nie prawda. Zdałem sobie sprawę, ze cokolwiek byłem gotowy Ci ofiarować- wszystko co mogłem dać- nie było wystarczające- dla żadnego z nas. Tak długo byłem sam, niezależny i niezwiązany. Nigdy nie byłem stworzony na domatora- sama to powiedziałaś- zawsze gonię za kolejną obsesją. Miałaś rację, ze mnie odepchnęłaś. Byłbym żałosny starając się żyć bezpiecznie, będąc uwiązanym , jeżdżąc mini- vanem zamiast corvetty. Nie jestem Budem Robertsem. Zniszczyłbym nas i co gorsze, dzieci, które znalazły by się w środku (po środku) tego.
Tak, pewnie wiedziałam więcej niż mi się wydaje- odpowiedziała niedbale. Już go nie słuchała. Usłyszała esencje tego, co powiedział i to zabrzmiało jak super uzasadnienie- kwaśne winogrona. A w podtekście- nie zamierzał zaczynać związku- związku z przyszłością z nią. Było już za późno.
Saro, ostatnia noc była bardzo, bardzo wyjątkowa. Miałem nadzieję, że to nas do siebie zbliży.
Ale nie aż tak blisko- rozumiem Harm- Mac była zbyt przygnębiona, żeby logicznie myśleć
Saro, proszę
Oczekiwałeś, że to będzie co stałego- my...uprawiający seks?- powiedziała "uprawiać seks" zamiast „kochać się", żeby go zranić. Mam być jedną z twojego haremu?
Harm odczuł cały ciężar jej bólu- nie miałem oczekiwań- odetchnął- Saro, wiesz jak mi na Tobie zależy.
Popatrzyła w dal
Cieszę się, ze to się stało, nawet jeśli nigdy nie stanie się znowu- powiedział z nadzieją, ze to jakoś poprawi sytuacje.
To było dla Mac za wiele. Był zadowolony z jednej nocy zamiast próbować dowiedzieć się, czy naprawdę mieli rację przez te wszystkie lata- że naprawdę nie mieli razem przyszłości.
Harm, myślę, że lepiej będzie jeśli wyjdziesz... proszę... zostaw mi resztki godności i po prostu wyjdź.
Nie chcę tego tak zostawiać
Nie ma innego sposobu... potrzebuję czasu, żeby jakoś pogodzić się z myślą, ze właśnie przespałam się z mężczyzną, który mnie kocha, ale mnie nie chce
Saro..
Wyjdź- po prosu wyjdź
Harm poddał się jej prośbie. Pozbierał resztę swojego ubrania z sypialni i podszedł do drzwi. Chciał coś powiedzieć- nie wiedział co- ale zaprzeczyła ruchem głowy. Nie pozostało już nic do powiedzenia.
Mac nie pragnęła niczego bardziej niż zawinąć się w kołdrę i płakać przed kilka dni. Jaka była głupia? Jaką była idiotką? Jakim była nieudacznikiem? Jak bardzo byłą przegrana wierząc, że chciałby na nią czekać? Że na nią czekał Spieprzyła to. Pozwoliła, żeby jej ostatnia szansa przeciekła jej przez palce i nawet tego nie zauważyła.
Weszła do sypialni. Łóżko było w całkowitym nieładzie pachniało nim, nią i seksem. Natychmiast musiała zmienić pościel- do diabła, gdyby mogła spaliłaby też materac. Wyszarpnęła prześcieradło i nagle na coś nadepnęła; coś ostrego i twardego, co wbiło się jej w stopę. Schyliła się, żeby obejrzeć nogę. Wyciągnęła sobie z pięty skrzydła Harma. Ironia sytuacji była za duża. Zaczęła się śmiać, ale to szybko przekształciło się w rozdzierającą rozpacz. Długo leżała na podłodze pozwalając, żeby spłynęło z niej to wszystko, włącznie z krwią z jej rozciętej nogi.
Następnego wieczoru
Mac wreszcie odpowiedziała na powtarzające się telefony Harm. Wiadomość była zwięzła
„Przepraszam, wczoraj rano zareagowałam zbyt mocno. Masz rację, to zmieni nasz związek, ale w tej chwili nie potrafię powiedzieć czy nas do siebie zbliży- może z czasem. Ale cokolwiek się miedzy nami stanie- proszę w pracy zachowujmy się profesjonalnie. Żeby wszystko było jasne i żeby nie było nieporozumień- uważam, ze nie powinniśmy znowu o tym rozmawiać, a już w żadnym wypadku nie staraj się porozmawiać o tym ze mną w biurze.
Harm zgodził się.
Nie jesteś typem plotkarza, ale proszę…. Nikt nie musi o tym wiedzieć
Pomyślał, ze da jej jeszcze kilka dni za zaakceptowanie, ze to był tylko jeszcze jeden wstrząs w ich przyjaźni. Był całkowicie przekonany, że jakoś to rozwiążą. Może nawet przy okazji jakiejś sprawy, i w końcu całe to zamieszanie ich do siebie zbliży. Harm wierzył. Harm był marzycielem.
Wczesny czerwiec
Przez kilka następnych tygodni, Harm i Mac mieli zaledwie kilka możliwości porozmawiania o czymkolwiek, a co dopiero o wieczorze po Balu dla Sekretarza. Mac wysyłała Harma na prawie wszystkie śledztwa toczące się poza miastem, które się zdarzyły. Trzymała go z dala od sali sadowej- zajmował się ściśle śledztwami i dawał rekomendacje- oskarżanie i obrona były przekazywane innym członkom personelu.
Harm bardzo się starał, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że nie mogła spojrzeć mu w twarz, ale wiedział też, że to nie może trwać wiecznie. Nie zamierzał tego pogarszać i rozdmuchiwać. Już wystarczająco wyrzucał sobie ta noc. Wiedział, że to nie był dobry pomysł i powinien być to zatrzymać. Wiec pozwolił jej na zapłatę. Nie spowoduje już więcej jej rozpaczy. Da jej czas na pogodzenie się z tym. Tak na marginesie, śledztwa i pobyt poza biurem były OK. To pozwalało mu na bardziej elastyczne godziny pracy. Podobało mu się to.
Pewnego poranka, kiedy właśnie wrócił z kolejnego oddelegowania, nadział się na Creswella idącego na kawę.
Komandorze
Generale
Komandorze, ma pan chwilę?- zapytał Creswell
Oczywiście
Poszedł za nim. Kątem oka zauważył Mac. Przyglądała się jak obaj znikają za drzwiami generała.
Chwilę potem Harm wyszedł. Uśmiechnął się miło do Jen i wyszedł na salę. Mac zawala do niego
Komandorze, jak poszło śledztwo?
Dostaniesz raport w ciągu godziny- zachował profesjonalny ton- proponuję Artykuł 32 przeciw kapitanowi Mundozowi
Czekam z niecierpliwością na Twój raport- potaknęła- kiedy skończysz, chciałabym, żebyś przyjrzał się pewnej sprawie w Norfolk
Tak jest proszę pani- nazywał ją tak, żeby ją rozbawiać (jej dokuczyć), ale powiedział to neutralnym tonem
Pani pułkownik- głos generała przeciął salę- mogę prosić na chwilę?
Tak jest
Generał wszedł do swojego biura. Mac odwróciła się szybko do Harma, żeby zobaczyć czy powiedział generałowi coś o niej. Zabiłaby go, gdyby próbował zniszczyć jej karierę. To było wszystko co mała- i on nie mógł jej tego odebrać. Harm wzruszył ramionami ale nie wyglądało to całkiem niewinnie. Zajmie się nim później.
W biurze stanęła na baczność. Nie zwolnił jej tym razem, tak ja zawsze robił to przez ostatnie miesiące
Pani pułkownik, niechętnie o to pytam
Tak?
Przekazałem pani zarządzanie codziennym działaniem JAG i nie lubię ponownego zastanawiania się nad ludźmi, którzy ze mną służą, zwłaszcza, jeśli wydaje się że wszystko idzie gładko
Tak?
Czy ma Pani jakieś kłopoty z Komandorem?
Z Komandorem Rabbem?- chciała spojrzeć mu w oczy, ale nadal stała na baczność- nie, proszę pana
Uważa pani, ze najlepszym sposobem wykorzystania jego umiejętności są śledztwa a nie spory sądowe?
Proszę pana, komandor Rabb jest świetnym śledczym... prawdopodobnie najlepszym, jakiego mamy w JAG
Z tego co rozumiem, jego umiejętności sądowe są także całkiem... specyficzne.
Komandor jest świetnym prawnikiem
Pobił panią raz czy dwa
Szczerze mówić nie mam tablicy wyników- powiedziała zgryźliwie, ale zakończyła z „proszę pana"
Ale mimo tego przez ostatnie 6 tygodni nie przekroczył drzwi sali sadowej
Tak, proszę pana
Czy uważa pani, ze potrzebujemy w JAG śledczego na cały etat?
Nie, proszę pana. Zespół jest wystarczający
Dobrze- usiadł- to wszystko pani pułkownik
Czasami dwuznaczność Creswella była naprawdę denerwująca. Bez rozkazywania kazał jej odpuścić Harmowi
Biuro Harma chwilę później
Mac zapukała w futrynę- Mogę wejść?
Oczywiście- wstał- raport nie jest jeszcze gotowy
Weszła i zamknęła drzwi. Usiadła żeby reszta zespołu nie mogła ocenić jej mowy ciała. Harm także usiadł.
Co mu powiedziałeś- zapytała wprost?
Generałowi?- spojrzał ponad jej ramieniem, żeby zobaczyć kto ich obserwuje i potem ponownie popatrzył na nią- Nic wielkiego. Zapytał czy jestem nieszczęśliwy w JAG. Powiedziałem „nie". Zapytał czy lubię pracę, którą wykonuję. Powiedziałem „tak" Zapytał czy to, że Ty przydzielasz mi zadania stanowi jakiś problem. Powiedziałem „nie". To mniej więcej tyle.
Czy to wszystko prawda?- zapytał
Tak... dlaczego miałbym kłamać?
Nie masz żadnego problemu z zadaniami, które ci przydzielam?
A powinienem?- oparł się na krześle z tym swoim aroganckim, kogucim, samozadowolonym, uszczęśliwionym, słusznym uśmiechem- A może chodzi Ci o coś innego? Może o coś co nie jest związane z pracą?
Miała ochotę policzkiem zmyć ten uśmiech z jego twarzy. Najgorsze było to, że miał racje. Brała odwet za ta ich jedną noc razem. Trzymała go poza zasięgiem jej wzroku. Musiała. Przed nim czuła się naga. Bo zobaczył tą jej stronę, której nigdy nikomu nie pokazała- nie mogła sobie przypomnieć pokazania jej nawet Brumbiemu, Webowi czy jakiemukolwiek innemu mężczyźnie. No może Chrisowi, ale to miało bardziej związek z alkoholem. Tej nocy z Harmem (przed porankiem po niej) Mac była najbardziej bezpośrednia, prawdziwa i odarta z zewnętrznej skorupy. Leżała przed nim naga, okazując każdy jej lęk i pragnienie- a on tego nie chciał. Nie uszanował tego. Rzucił jej to z powrotem w twarz. Tak, ich noc miała na nich wpływ. Zamknęła się w sobie bardziej niż przedtem i zaczęła zachowywać się mniej profesjonalnie. Dodając obelgę do zranienia, Harm potrafił utrzymać rozdział między pracą i życiem osobistym i swoją wyższość nad nią, która powodowała, że całe to zdarzenie było dla Mac jeszcze gorsze. Nawet nie próbował wplątać jej w kłopoty. Nie musiał; świetnie umiała zrobić to sama.
Wstała i podeszła do drzwi. On także wstał.
Dziękuję, komandorze
Dziękuje pani pułkownik- upuścił długopis na biurko i powiedział trochę za głośno- Dostaniesz raport, jak tylko poprawie literówki
Bardzo dobrze
Jeśli chodzi o sprawę w Norfolk- Był takim palantem. Przeciągał strunę
Nie będziesz miał na to czasu. Będziesz oskarżał kapitana Mundoza
Zgodził się. Czasami cierpliwość była cnotą- Kto będzie bronił?
To będę ja- odwróciła się na pięcie. (krzywiąc się z powodu tępego bólu, który nie minął)
Czerwiec- tydzień później
Ze strony Mac nastało zawieszenie broni. Nie mówiła do niego nic osobistego, nie wchodziła do jego biura, nie słuchała jego rozmów telefonicznych. Traktowała go tak, jak Sturgisa, Buda, czy kogokolwiek pod jej kierownictwem. Harm powrócił do biura i swojego obrzydliwego dobrego humoru. Bardzo się starał trzymać swoje wszystkie osobiste sprawy z dala od biura. Nie pozwalał nawet Mattie przyjść do biura, jeśli była w mieście na weekend. Obiecał sobie, że nie będzie się już umawiał z kobietami, które poznał w pracy- szczerze mówiąc miał całkiem pełny kalendarz spotkań a tymi, które poznał od stycznia i nie musiał dodawać kolejnych
Harm robił to, co zawsze, naciągał zasady do granic możliwości i sprawiał, ze robota była zrobiona. W sprawie Mundoza było wystarczająco materiału, żeby zarekomendować sąd wojskowy. Mac powinna była przeczytać akta zanim zgodziła się być obrońcą. Mundoz był winny- niezaprzeczalnie- i przegrałaby z Harmem. Nie chodzi o to, że nie próbowałaby, ale zaproponowała swojemu klientowi ugodę. Jeszcze przed mową wstępną przekonała Mundoza. Musiała pójść z Harmem na ugodę i czuła się po tym jak zbity pies.
Wiec uzgodniliśmy to?- zapytała
Harm nie zgodziłby się na mniej niż 5 lat więzienia, a Mac na to przystała. Zaczęła od trzech, ale pięć było fair. Gdyby doszło do procesu, przysięgli nie zgodziliby się prawdopodobnie na mniej niż 10. Targowanie odbyło się w sposób bardzo cywilizowany. Harm miał w ręku argumenty, ona nie. On nie próbował pokazać, ze ma racje, jest ponad nią, nie afiszował się- zachowywał się całkiem w porządku- tym razem. Grał fair.
Tak zgadzamy się- odpowiedział z figlarnym uśmiechem- takim, jakiego nie widziała od lat- Naprawdę szkoda.
Czego?
Chciałbym mieć szansę walczenia z Tobą w sądzie- jego oczy zajaśniały od wizji zabawy
On chciała skopać mu tyłek w sądzie- tak bardzo, żeby mogła tego zakosztować. Ale nie ze sprawą Mundoza.
Następnym razem- obiecała i rzuciła wesoło- Papiery będą gotowe na koniec dnia.
Dziękuję, pani mecenas
Mac miała właśnie wyjść z sali, kiedy wszedł Creswell- Przebrnęliście przez to?
Mac miała co do tego kilka zastrzeżeń, Harm miał także jedno czy dwa, ale „Tak jest"- odpowiedziała Mac.
Musicie się dogadać, procesu nie będzie- oświadczył Creswell
Nie- przytaknął Harm- Sprawa Mundoza została rozwiązana, została już tylko papierkowa robota
Pani pułkownik proszę to komuś przekazać- rozkazał generał- wysyłam Was oboje do Maine. Mamy martwego kryptografa i dwóch innych zaginionych
Tak jest- Mac zapytała- Maine?
Winter Harbor
Wydawało mi się, że Projekt Naval Security Group Activity (NSGA), Winter Harbor został zamknięty- stwierdził Harm- w 2002 roku
Ma pan rację Komandorze- miał zostać zamknięty w czerwcu 2002. Ale ośrodek nigdy całkowicie nie zakończył działania i teraz trzy z sześciu osób personelu albo zaginęły albo nie żyją. Mamy pewne przypuszczenia, że wmieszane jest CIA i mówi się o zdradzie. Chcę Was widzieć w następnym możliwym transporcie. Dowiedzcie się, co się stało. Nie muszę mówić jak delikatna to kwestia. Ten zespól pracował nad bardzo tajnym materiałem. Cotes załatwi wszystkie sprawy. Macie być w Andrews za mniej niż pół godziny. Pani pułkownik-pani prowadzi to śledztwo
Harm i Mac stanęli na baczność. Creswell wyszedł.
Harm nie mógł powstrzymać uśmiechu. Znowu będą razem pracować. To lepsze niż występować przeciw sobie w sądzie- Dobra Sundance. Ty prowadzisz czy ja?
Jesteś gotowy do wyjazdu?- rzuciła wyzywająco
Zawsze jestem spakowany- i faktycznie był odkąd Mac zaczęła dawać mu każde zadanie poza miastem
A cos się stało z Twoimi kijami golfowymi?
Ja prowadzę- wyprzedził ją. Musiał odwołać kilka randek (to był kolejny powód dlaczego miał zawsze torbę w bagażniku. Jak przykładny harcerz- zawsze chciał być przygotowany na pobudkę rano w jakimkolwiek miejscu)
Hey, Rabb- zawołała za nim- Ja jestem Butch... ten z mózgiem- uśmiechnęła się i wyminęła go w hallu
Myśl, myśl, Butch- zaśmiał się- W tym jesteś dobra
Pięć dni później
Harm i Mac weszli do biura generała. Śledztwo było nieprzyjemne dla nich obojga. Żarty o Butchu i Sundance, które rozpoczęły sprawę, zakończyły się szybko. Reszta była zwyczajną torturą. Nie kłócili się – bo prawie ze sobą nie rozmawiali. Napięcie było tak gęste, ze można było kroić je nożem- i pewnie dlatego wszyscy zaangażowani w sprawę wyszli z niej tak gładko.
Dobra robota- stwierdził rzeczowo Creswell kiedy kazał im usiąść-nie musze wam mówić jak zirytowany był Sekretarz, kiedy dowiedział się, że to trójkąt kochanków a nie zdrada.
I to było powodem napięcia. Wyszło na to, że dwoje ludzi było w jakimś związku, a trzeci był tylko przyjacielem. A kiedy układ się zmienił i trzeci stał się więcej niż przyjacielem rzeczy przybrały brzydki obrót. Cala sprawa dotyczyła przyjaciół, kochanków i zmian w związkach i to wyzwoliło wiele uczuć miedzy Harmem i Mac. Nie rozmawiali o żadnym z nich- przynajmniej nie otwarcie, ale drugie dno śledztwa było niezaprzeczalne. Mac oczywiście była po stronie wzgardzonej kobiety (ofiary) a Harm niekoniecznie się z tym zgadzał, bo to właśnie ona pierwsza zakończyła związek. Oczywiście Harm nie uważał, że zakończenie związku jest koniecznie warte kary śmierci, ale był skłonny przyznać, że były to okoliczności łagodzące. Ofiara doprowadziła do konfrontacji i wrogości miedzy jej byłym kochankiem i jego nową kochanką do poziomu, który nie był zdecydowanie profesjonalny. Nie można było użyć tu argumentu samoobrony, ale należało zauważyć, że ofiara zamieniła życie dwojga pozostałych w piekło, została znaleziona w ich mieszkaniu i broń, z której została zabita należała do niej. Więc można było się spierać, ze to ona przyszła z wrogim zamiarem, który ostatecznie obrócił się przeciwko niej.
Sprawa nie była ważna. Ważne było, ze dała na tyle pożywki, żeby spowodować spór miedzy Harmem i Mac i często ten spór był osobisty, choć z wyglądu zawodowy. To sprawiało, ze był dla nich gorszy. Zwyczajowe lekceważące podejście Harm zniknęło. Powróciły docinki, drażliwość, złośliwe i wrogie komentarze. On był wściekły. Ona próbowała zrobić z niego potwora, wykorzystwacza, manipulatora i takie tam. Na Harmie nie zrobiło to wrażenia. Nie był żadnym z nich.
Ale proszę pana- wydawało mi się, ze sekretarz powinien odczuć ulgę- stwierdził Harm
Komandorze- w ten Projekt włożono dużo pieniędzy i wysiłku- przybrał swój najlepszy generalski ton- puścić to wszystko z dymem bo kilkoro ludzi nie potrafiło kontrolować swojego libido...cóż, można zauważyć dlaczego był trochę zirytowany
Czy operacja zostanie zakończona?- zapytała Mac
To bardziej niż prawdopodobne
Harm potrząsnął głową. To nie była decyzja, którą on by podjął
Marynarka to nie jakaś opera mydlana-wyszczekał Creswell- jeżeli mężczyźni i kobiety nie potrafią służyć razem i zachowywać się profesjonalnie to nie powinno się im pozwolić w ogóle służyć razem.
Harm patrzył w podłogę. Różnica miedzy Chegwiddenem i Creswellem potwierdzała się każdego dnia
Chce pan na to odpowiedzieć komandorze?
Tylko tyle, ze ktoś mądry kiedyś powiedział, ze mundur często musi pasować na człowieka
Creswell wstał, i oboje, Mac i Harm zrobili to samo- Czy uważa pan, że nie widzę człowieka w tym mundurze, komandorze?
Mówię tylko, ze potępienie całej marynarki za niedyskrecje trojga ludzi to trochę ekstremalne. Zakończenie operacji, która mogła- i zrobiła to- ocalić tysiące istnień na całym świecie z takiego powodu jest chyba złym pomysłem. Sześcioro ludzi stacjonujących tam, było tam przez prawie 3 lata bez nadziei na zwolnienie. Marynarka musiała wziąć pod uwagę fakt, że będą tworzyć się i zmieniać związki.
Obwinia Pan za to Marynarkę?
Odegrała w tym swoja role, to fakt.
Może i ma pan rację, komandorze. Ale mam nadziej, że nie sugeruje pan, że tym dwojgu ujdzie na sucho morderstwo bo Marynarka umieściła ich diabeł wie gdzie na trzy lata.
Oczywiście, że nie, proszę pana
Dobrze, wiec pan będzie bronił a pani pułkownik oskarżała. Możecie odejść
Mac poszła za Harmem do jego biura. Wyszedł tak szybko i szedł tak szybko, że tego nie zauważył
O co chodziło?- zapytał stojąc w drzwiach
O nic- Harm był wyraźnie poirytowany
Weszła i zamknęła drzwi- Harm wiem, że lubisz drażnić i jeśli nie wkurzysz generała , nie czujesz, że coś osiągnąłeś
Czego chcesz Mac?
Chce wiedzieć dlaczego zrażasz przeciw sobie generała
Jesteś jego psem obronnym? Jesteś tu, żeby pilnować, ze nikt nie naruszy jego spokoju? Prosił Cię, żebyś robiła za moderatora miedzy „the Greek" i „the Blue"
Harm, o co Ci chodzi?
CHODZI MI O TO, że wojsko składa się z istot ludzkich- ludzi, którzy chcą służyć i wypełniać swoje obowiązki. Ludzi, którzy kochają swój kraj. W większości dobrych i honorowych ludzi. I włączam w to także Marines. Śmierć kapitan Andrews była okropną, okropną rzeczą, ale była tylko aktem namiętności, a nie zabójstwem z premedytacją i zdecydowanie nie odzwierciedla całości wojskowego personelu.
Możesz to wykorzystać w swojej linii obrony- powiedziała uszczypliwie
CHODZI MI O TO, że istoty ludzkie mają uczucia i popełniają błędy
To nie znaczy, że nie powinni za nie zapłacić
Czasami cena jest za wysoka- wyrzucił z siebie
Mac była oszołomiona. Zrzucił swój standardowy koguci i nietykalny pancerz i naprawdę był zły.
Dorzucił gniewnie- Czasami błędy się zdarzają , ale wynikające z nich obciążenie jest za duże
Do czego się odnosisz?
Nie powinienem był stracić przyjaciela- patrzył jej prosto w oczy
Natychmiast zorientowała się, ze chodzi o nią
Dorzucił- Nic, co zrobiłem, nie było tak straszne, żebym musiał stracić przyjaciela. Właściwie to zrobiłem więcej, żeby zarobić na tą przyjaźń niż...- nie skończył zdania
Pętla się zacisnęła i Mac nie miała pojęcia jak odpowiedzieć. Szczęśliwie- dla niej- Cotes zapukała do drzwi
Proszę- Zawołał szybko Harm, żeby przypadkiem nikt nie pomyślał, ze działo się coś osobistego.
Przepraszam, Komandorze, Pułkowniku, generał chce Was widzieć
Mac nie spuściła oka z Harm od chwili jego deklaracji- Dziękujemy, bosmanie.
Coates wycofała się i zamknęła za sobą drzwi (była na tyle mądra)
Jeśli uważasz, ze cena była za wysoka to nie rozumiesz dokładnie przewinienia- powiedziała chłodno.
A Ty nie widzisz, ze moje działania nie działy się w próżni.
Nie ma sensu dłużej o tym rozmawiać.
Absolutnie nie, proszę pani- stanął na baczność czekając na jej wyjście.
Piątek, późny lipiec
Sprawa „Winter Harbor" dobiegła końca. Harm zrobił wszystko co mógł. Nie było prób pójścia na ugodę i jego klienci będą musieli ponieść konsekwencje. On i Mac nie rozmawiali ze sobą od chwili, kiedy wrócili. Wszystko było przekazywane przez ich pomocników.
Z wyjątkiem Mac, Harm był rozluźniony i miły dla wszystkich. Jego zewnętrzne zachowanie pokazywało, ze jest szczęśliwy i pewny siebie. Może chciał trochę zrekompensować sobie sprawę z Mac, ale i tak byli jak dwa przeciwne bieguny. On cały czas miała kwaśną minę, a on nigdy nie pokazywał się bez uśmiechu. Z Mac, jak już powiedziano, albo się do niej nie odzywał albo mówił najmniej jak się dało, odpowiadając na bezpośrednie pytanie.
Przed całym tym zamieszaniem z Winter Harbor, Mac poznała Jake'a Dawsona z NCIS. Był jednym z biegłych, którego przesłuchiwała w związku ze sprawą Mundoza. Kiedy nie zadzwoniła do niego, żeby podać datę przesłuchania w sądzie, on zadzwonił zapraszając ją na kolację- randkę. Był młody, przystojny, seksowny jak diabli i widać było, że mu się podoba. Miło było zostać zauważoną przez mężczyznę- kogoś innego niż Harm. Mac była z nim na kolacji kilka razy- porozmawiać o sprawie a potem o Winter Harbor. Pod koniec rozprawy zobaczyła , jak Harm z nim rozmawia. Widać było, ze nie omawiają sprawy i Mac założyła, ze rozmawiają o niej. Nie zrobiło to na niej wrażenia. Widziała ich uścisk dłoni, Jake zadał Harmowi jeszcze jedno pytanie, na które zdawało się jej, ze Harm odpowiedział" do dzieła- przyda jej się to". Nie była szczęśliwa ani z Harmem ani z Jake'iem, ale tak naprawdę nie stawiła czoła żadnemu z nich.
Zaraz po tym Jake zaprosił ją na wyjazdowy weekend. Mac spanikowała. Nie była gotowa posunąć się tak daleko, jeszcze nie. Niezależnie od tego, jak miły był ten facet, ciągle jeszcze był nieznajomym i ciągle nie była pewna czy nie zaakceptowała jego zaproszenia, żeby udowodnić sobie i wszystkim innym, którzy zwracali na to uwagę, że ciągle jest godną pożądania kobietą czy dlatego, ze go lubiła. Nie trzeba chyba dodawać, ze odrzuciła weekendowe spotkanie z Jake'iem. Zamiast tego postanowili, ze zostaną w mieście i pójdą na jakiś spektakl albo pograć w coś. Te palny także zostały odwołane.
Następnego dnia
Mac nie czuła się dobrze i bez żadnego powodu zrobiła się płaczliwa. Zdarzało się że była zła i sfrustrowana też bez konkretnego powodu. Odgryzła się Jennifer więcej niż raz w tym tygodniu i wydarła się na jednego z nowych żołnierzy przydzielonych do JAG. Bud i Sturges omijali ją szerokim łukiem. Jake zadzwonił znowu, żeby zapytać czy nie zmieniła zdania co do weekendu. Stała i patrzyła w okno mówiąc mu, ze jest jeszcze za wcześnie na coś takiego. Starała się być szczera.
Z boku budynku, poza zasięgiem wzroku kogokolwiek, kto nie patrzył z górnego okna, zobaczyła Harma i Jennifer Coates. Widać było, ze bardzo poważnie o czymś dyskutują. Jennifer była zmartwiona i starała się za pomocą gestów potwierdzić swoje zdanie. Harm był podobnie pobudzony próbując ją uspokoić. Po kilku chwilach ich obserwacji, zobaczyła jak Harm prowadzi ją do swojego samochodu i pomaga jej wsiąść na siedzenie pasażera. Wsiadł po stronie kierowcy i zanim odjechali, zobaczyła że Harm czule uścisnął rękę Jen. Z tego kąta, z którego patrzyła, wyraźnie widziała ręce ich obojga na jej kolanach.
Poczuła WŚCIEKŁOŚĆ. Wściekłość, o której nie wiedziała że istnieje. Jak śmiał? Jak śmiał tak rujnować swoją karierę? Jak śmiał robić to z Jennifer Coates? To była nieakceptowane i niewybaczalne- była dla niego jak siostra, jak córka. Przez głowę przebiegła jej irracjonalna myśl- że może on i Jennifer mieli romans przez cały ten czas, i to dlatego poprosił ją o mieszkanie z Mattie. A może to zaczęło się, jak Mattie odeszła. Czy Jennifer naprawdę się wyprowadziła czy był to tylko chwyt, żeby pozbyć się podejrzeń? A może to działo się od Bożego Narodzenia razem z tymi wszystkimi kobietami, z którymi się umawiał. Niezależnie od wszystkiego, zapłaci za to. Słono za to zapłaci
Pierwszy obiektem jej gniewu stał się Jake. Odwołała ich wszystkie palny i powiedziała, że naciskał za mocno na za dużo i za szybko. To nie było miłe. Kilkoro innych ludzi też ucierpiało przez jej gniew, ale byli w wojsku i nie mieli żadnej innej opcji niż to przyjąć. Jej wściekłość nie ustąpiła do chwili, kiedy Harm wrócił, pomimo tego, ze jej rozum mówił jej jak śmieszne były jej przypuszczenia.
Co do diabła wydaje ci się, że robisz?- zapytała przez otwarte drzwi
Nie miał nastroju na potyczkę z nią- Odejdź Mac.
Nie ujdzie Ci to, Rabb. Fraternizacja z kobietą- żołnierzem ...kobietą która patrzyła na ciebie jako na przykład, na brata, na ojca. To jest coś, co kończy karierę.
O czym Ty do diabła mówisz?
Coates
Harm popatrzył na salę. Ludzie podnieśli głowy, kiedy usłyszeli jak ona wypowiada nazwisko Jennifer. Wciągnął ja do swojego biura i zamknął drzwi. Żaluzje były już i tak opuszczone.
Cokolwiek MYŚLISZ, wiedz, że się mylisz- powiedział dobitnie
Masz jakieś skrupuły, czy jesteś całkowitym moralnym bankrutem...czy ja cie w ogóle znam?
Wychodzi na to, że nie- powiedział stanowczo- wiec może na tym zakończymy?
Widziałam Was oboje. Widziałam Cię
Nie wiem co widziałaś...ale mogę powiedzieć tylko tyle, że ...ty tego też nie wiesz
To jest ZŁE- stwierdziła
Tu nie chodzi o Jennifer, Mac. Tu chodzi o mnie i o Ciebie. Jesteś na mnie wściekła, za to, że poszedłem dalej i jesteś wściekła na siebie, za to, ze myślałaś, ze tego nie zrobię.
Spaliła go swoim spojrzeniem- Nie pochlebiaj sobie Rabb. To jest zachowanie niezgodne z regulaminem i jeśli generał...
Przerwał jej- Zamierzasz zaraportować to... to... tą Twoją fantazję?- pochylił się- Proszę bardzo...wyzywam Cię...spróbuj zrujnować moją karierę- ale to Ty zrobisz z siebie desperatkę i głupca na końcu...Ja nie zrobiłem nic złego
Potrząsnęła głową- Mówisz to tak, jakby to była prawda
To jest prawda
Z Twojego punktu widzenia
Z Twojego- ja nigdy nie zrobiłem nic dobrze- przynajmniej nie z Tobą.
I tu masz rację
Mac nie zrobiłem nic poza tym, ze Cię kochałem i dbałem o Ciebie
Odwróciła się od niego.
Ryzykowałem dla Ciebie moje ŻYCIE- podniósł głos, żeby się odwróciła- I moją karierę niezliczoną ilość razy. Byłem przy Tobie, kiedy mnie odepchnęłaś, kiedy poszłaś do innych mężczyzn i wziąłem Twoją przyjaźń, kiedy to było wszystko, co chciałaś mi dać.
Potrzasnęła głową. Było tyle rzeczy w jego śmiesznej wierze w jego zachowanie w ciągu ostatnich lat, że nie wiedziała gdzie zacząć. Zaniemówiła.
A on wbił ostatni gwóźdź- I czekałem...
Czekałeś?- zaszokował ja jego ocena- czekałeś na co?
Czekałem na Ciebie...Czekałem, aż na mnie spojrzysz- wzruszył ramionami- a Ty nigdy tego nie zrobiłaś. Nigdy nie było dobrze, to nigdy nie wystarczało. Nigdy nie byłem dla Ciebie wystarczająco dobry. I musiałem pójść dalej.
PÓJŚC DALEJ- wyrzuciła- nazywasz noc po Balu Sekretarza „pójściem dalej"?
Czego ode mnie chcesz, Mac?
Chcę, żebyśmy zaczęli mówić tym samym językiem. Chce, żebyś przestał robić ze mnie idiotkę. Chce być traktowana z szacunkiem. Chce...- ale nie miała szansy skończyć
Tym razem pukanie pochodziło od samego Creswella- Pani pułkownik, do mojego biura- odsunął się i poczekał, aż wyjdzie z biura Harma- Komandorze, proszę się nie oddalać, Pan jest następny
- Tak jest.
Kilka minut później Harm zobaczył jak Mac wychodzi z biura Creswella, wchodzi do swojego, zabiera rzeczy i opuszcza budynek. Nigdy nie spojrzała stronę Harma- ani nikogo innego, jeśli o to chodzi.
Harm został natychmiast wezwany do biura Creswella. Stanął na baczność
Miedzy panią pułkownik a panem jest jakaś wrogość
Harm nie czuł potrzeby potwierdzenia tego
Nie będę tego dłużej tolerował- zakończył Creswell.
Harm nie odpowiedział.
Nie che wiedzieć o co chodzi, to nie moja sprawa. Jesteście oboje dobrymi oficerami i jak dotąd radziliście sobie ze sobą profesjonalnie- z kilkoma rażącymi wyjątkami- westchnął- ale jak Pan sam szybko zauważył w sprawie Winter Harbor, Marynarka ma pewne zobowiązania- Creswell spojrzał prosto na niego- Komandorze, przenoszę Pana do San Diego.
Proszę Pana?
To nie jest kara i nic nie pojawi się w aktach Pana ani Pani pułkownik. Potrzeba tam kogoś z JAG, jak Pan dobrze wie.
Dlaczego ja, proszę Pana?
Szczerze? Pani pułkownik jest dla mnie za cenna tu w Waszyngtonie.- nie potrafił ukryć uśmiechu na twarzy. To, czego nie powiedział to fakt, że chciał się odegrać na dowódcy w San Diego- jego starym rywalu- To postawi pana na szybkiej ścieżce awansu na pełnego komandora, jeśli dobrze to Pan rozegra.
Mogę coś powiedzieć szczerze?
Creswell rzadko- jeśli w ogóle- dawał takie pozwolenie- Proszę
Czy naprawdę uważa Pan, ze jestem odpowiednią osobą czy po prostu próbuje się Pan mnie pozbyć?- Harm chciał wiedzieć czy chodziło tylko o awansowanie go na stanowisko, któremu wiedział, ze nie podoła, żeby się go ogólnie pozbyć. A może to był pierwszy krok, który ostatecznie zakończy jego karierę?
Komandorze, gdybym chciał się Pana pozbyć to wyjeżdżałby Pan na Islandię albo Alaskę
Nie mam właściwe żadnego doświadczenia w dowodzeniu, proszę pana
Sprosta Pan wyzwaniu,
Dziękuję za Pana zaufanie- Herm nie mówił szczerze, ciągle nie był pewny motywów generała
Ma Pan resztę dnia na wyczyszczenie biurka, przekazanie swoich spraw Turnerowi i zgłosi się Pan w San Diego za tydzień od poniedziałku.
Tak jest.
Rozkazy na piśmie dostanie Pan do końca dnia.
Tak jest. Dziękuję. Służenie pod Pana rozkazami było doświadczeniem.
Niech to cię nie zmyli Rabb...twój tyłek nadal należy do mnie...będziemy tylko mieli między nami 3000 mil. Wychyl się i zaraz poczujesz mojego buta na swoim tyłku
Harm uśmiechnął się- Tak jest.
- Odmaszerować
- Tak jest
Harm nie wiedział co o tym myśleć. Powinien być na Mac zły czy jej podziękować. Dostał świetne zadanie w miejscu, które kiedyś nazywał domem. Będzie bliżej matki, będzie na drodze do awansu na komandora (coś co na pewno by go ominęło, gdyby został w Waszyngtonie) i już nigdy nie będzie musiał radzić sobie z skrobaniem lodu i odśnieżaniem samochodu.
Jednocześnie tracił życie, które ułożył sobie w Waszyngtonie. Miał przyjaciół, dziewczyny i lubił pracować w centrum wydarzeń. Trzeba było pomyśleć o Mattie, ale oczywiście będzie wracał, żeby się z nią zobaczyć a ona będzie przyjeżdżać do niego. Będzie tęsknił za Budem i Harriet i dziećmi, ale zostaną w kontakcie tak blisko, jak to możliwe. Sturges i on stali się dobrymi przyjaciółmi i będzie im łatwo rozpocząć w każdej chwili tam, gdzie się rozstali. Co do Coates- będzie OK. Wcześniejsza sprawa była dość głupia- Harm zaproponował, ze pomoże jej kupić samochód. Kiedy zobaczyła ich Mac, ona właśnie rozwodziła się nad tym, jakie to niesprawiedliwe, ze dealerzy traktują kobiety jak idiotki. To było całkiem niewinne.
Największą zmiana będzie oczywiście to, ze nie będzie widywał codziennie Mac. Ale w tej chwili, musiał uwierzyć, ze tak jest lepiej. Ich jedna noc zrujnowała wszystko, co mieli. Miał nadzieje, ze to ich zbliży, ale się mylił. Właściwie to, to wszystko zrujnowało. Powinien był to wiedzieć. Ciągle nie żałował tej nocy, ciągle miał nadzieję że z biegiem czasu odnajdą swoją drogę do przyjaźni. Będzie to wolniejsze z powodu odległości, bezpieczne przez e- mail i telefon, ale przynajmniej będą ze sobą rozmawiać. Musiał w to wierzyć.
Albo nie….i do diabła z Sarą Mckenzie. To ona mu to zrobiła...im zrobiła. To ona kazała mu się wycofać, pójść dalej, zachowywać się profesjonalnie. I to ona nie potrafiła tego zrobić. Od tej nocy była bardziej KOBIETĄ niż MARINE. To było dla Harm nowe.
Pieprzyć to. Zdecydował się popatrzeć na to z innej strony. W ostatecznym rozrachunku to i tak nie miało znaczenia...wyjeżdżał- i dlaczego miał tego nie wykorzystać. Dlaczego zostawiać rozgrzebane sprawy. To będzie ich koniec. Jeżeli nie potrafili pracować przyjaźnie w jednym biurze, nie mieli żadnej szansy na trwały związek, który byłby warty włożonego weń wysiłku. To był koniec. Wreszcie koniec.
Smutno, że po dziesięciu latach to kończyło się w taki sposób. Powinni byli wiedzieć, że Creswell to nie Chegwidden. On nie będzie tolerował przedstawienia Rabb/ Mackenzie (aka Punch i Judy). Wiedzieli to, ale stawka była wyższa niż zdawali sobie z tego sprawę. Harm zdecydował się skupić raczej na tym co zyskał niż co tracił i zaakceptować to, czego nigdy nie będzie miał. Nadszedł czas, żeby zapobiec dalszym stratom, spakować się i zacząć od nowa w nowym miejscu.
Następna sobota
Mac także dostała wolny tydzień. Zdecydowała się wyjechać. Pojechała do Vermont odwiedzić Chloe w pierwszą sobotę i niedzielę a potem spędzić następne 5 dni w letniej chacie. Ale to co miało być relaksujące i ożywcze nie sprawdziło się. Chorowała. Nie trawiła jedzenia i cały czas spała. Założyła, że zaczyna się zwykłe przeziębienie, ale kiedy w końcu tygodnia żadne przeziębienie się nie pojawiło a symptomy zostały, zaczęła się niepokoić. Umówi się do lekarza, jak tylko wróci.
Oczywiście przeznaczyła trochę czasu na rozmyślania. Zdała sobie sprawę jak bardzo irracjonalna była oskarżając Harma o romans z Jennifer.. W jego życiu było tyle kobiet- wszystkie poza nią- były w porządku. Zrozumienie co myśli i czuje stawało się coraz bardziej trudne. Przyzwyczaiła się czytać z niego jak z otwartej książki. Co bardziej interesujące- skupiła się na tym co robi, a nie na tym co myśli. Jego zachowanie pokazywało jej, że ona już go nie obchodzi, nie kocha jej i nie czeka na nią. . Już nie był jej. Nie potrafiła pogodzić jego słów o miłości i zaangażowaniu kiedy umawiał się z innymi kobietami. Coś musiało być kłamstwem- a to coś to była jego deklaracja. Jak mógł kochać ją i sypiać z innymi kobietami? To nie miało sensu.
W Wigilię kiedy było gotów oddać jej duszę, ona spanikowała. Spanikowała, bo była tak nieprzygotowana, żeby odwzajemnić jego uczucia i zacząć z nim związek na poważnie. Wszystko, czego potrzebowała to trochę czasu, żeby znów poczuć się sobą.
Niech go szlag trafi za to, że ją porzucił. Dlaczego nie poczekał...tak długo jak będzie trzeba?
Po nocy po Balu Sekretarza- która, jak zauważyła, miała na niego niewielki wpływ- musiała wierzyć, że to wszystko było kłamstwem. On w końcu nauczył się mówić, to co ona miała nadzieję usłyszeć, ale było już za późno. Słowa były płytkie, puste i bez znaczenia.
„Jak śmiał powiedzieć coś takiego- on nawet nie wie co oznacza słowo miłość" skarżyła się. Miała racje odpychając go. Sam powiedział, że nie jest przeznaczony na domatora...że byłby marnym mężem. Nie mogła przekonać się do uwierzenia, że byłby złym ojcem, ale prawdą było, że nie zamieniłby swoich...obsesji na minivana i komitet rodzicielski.
Mogłaby z tym żyć, mogła z tym żyć. Byłaby skałą, na której opierałaby się rodzina. Nie było sensu się na tym rozwodzić, przynajmniej dopóki nie byli znów na etapie rozmawiania. Wszystko się pokręciło i pomieszało i rozwaliło. Nie miała pojęcia jak wrócić z tego na właściwe tory. Ale dopóki każdego dnia zjawiali się w pracy w tym samym budynku była nadzieja.
Wróciła do domu w sobotnie popołudnie. Doczłapała się- wykończona- do mieszkania. Pod jej drzwiami zastała wetkniętą kartkę. Była od Harma. Zerknęła na automatyczną sekretarkę- 15 wiadomości. Wyłączyła komórkę i zostawiła na samym dnie podróżnego worka.
Otworzyła wiadomość spodziewając się wybuchu, spodziewając się przeczytać akt szaleństwa po tym bardzo publicznym pokazie bardzo prywatnej sprawy i za bycie nieuchwytną przez tydzień. Nie była przygotowana na to, co zawierała wiadomość.
Mac-
Przypuszczam, ze jestem poza miastem. Nie chciałem mówić „do wiedzenia" w liście...
Zamarła.
- ale może w tej sposób będzie łatwiej.
Wszystko między nami poszło tak bardzo źle i za to z mojej strony przepraszam. Wiem, że w tej chwili może być Ci trudno w to uwierzyć- do diabła, sam w tej chwili nie mogę się za bardzo do tego przekonać- ale mi naprawdę na Tobie zależy- bardzo. Tęsknię za Tobą. Tęsknie za nami. Tymi NAMI, jakich kiedykolwiek mieliśmy. Byliśmy razem świetni, Marine, najlepsza paczka w mieście- walka i nieporozumienia i kłótnie i cała reszta. Zawsze chroniliśmy sobie nawzajem tyłki- i za to będę Cię zawsze kochał i szanował. Mam nadzieję, że to właśnie będziesz pamiętać, jeśli o mnie pomyślisz- kiedy o mnie pomyślisz. Wiem, że ja będę o Tobie myślał.
Gdybym miął to zrobić jeszcze raz, jest wiele rzeczy, które bym zmienił- ale nie robimy wypominek, gdybania i zastanawiania się co jeśli, prawda?
Zawdzięczam Ci to przeniesienie. Zrobiłaś mi przysługę- wbrew sobie. Tak będzie lepiej, lepiej dla nas obojga. Wiec dziękuję.
Przykro mi, że to się tak skończyło.
Pozwól sobie na trochę szczęścia w życiu, Saro. Nikt nie zasługuje na to bardziej niż Ty.
Dbaj o siebie.
Do widzenia, Harm.
Przeczytała list dokładnie jeszcze 2 razy. Właściwie nie mogła poradzić sobie z tym, co to wszystko znaczyło. Wiedziała tylko, że odszedł i to ona była tego powodem.
Mac podniosła słuchawkę i wykręciła numer Harma. Rozłączony. Zadzwoniła na komórkę. Poza zasiągiem. Spanikowała. Nie wiedziała co robić. Zadzwoniła do Buda. Bud powiedział jej o przeniesieniu i tym, że próbowali się z nią skontaktować cały tydzień. Harm wyjechał tego ranka.
Mac podziękowała mu i zapadła się w fotel obok aparatu. Zamrugało do niej „15". Widomości pożegnalne od Harma. Telefony od Buda czy pojawi się na pozegnaniu. McCool przypominająca o następnej wizycie. Przegapiła to wszystko. Poczuła się znowu skrajnie wyczerpana. Było za późno. Już nic nie mogła zrobić. Wpełzła do łóżka i ukołysała się spokojnie do snu.
Wtorkowe południe- pierwszy tydzień sierpnia
Mac siedziała za kierownicą swojego samochodu. Osłupiała. Odwiedziła swojego lekarza. Ta zleciła kilka badań i ogłosiła wyniki. Mac była oszołomiona.
Do rzeczywistości przywrócił ją jej dzwoniący telefon.
„Pani pułkownik?"- rozległ się w słuchawce szorstki głos Jennifer. Jennifer była bliska niesubordynacji w stosunku do Mac za to, co stało się z Harmem. Nawet mimo tego, że Harm starał się jak mógł przekonać Jennifer, że jego transfer był tak naprawdę awansem, to nie wykluczało Mac z kręgu podejrzanych- przynajmniej nie według Jennifer. Jennifer chciała poczekać miesiąc, skontaktować się z Harmem i zapytać czy ma dla niej stanowisko. Jeśli nie miałby, wróciłaby na morze. Nie chała już dłużej zostać w JAG.
„Pani pułkownik'- odszczeknęła znowu, kiedy Mac nie odpowiedziała.
Tak, bosmanie
Generał pani szuka
Zaraz tam będę. Piętnaście minut.
Jennifer rozłączyła się bez pożegnania. Nigdy wcześniej nie nielubiła nikogo tak, jak nielubiła Mac
Mac spojrzała na siedzenie obok niej. Było pokryte ulotkami i witaminami z adnotacją „dla ciężarnych". Nie była jeszcze gotowa do zaakceptowania wyników lekarza, nie bardzo wiedziała co zrobić. Ale to przynajmniej tłumaczyło jej nudności, wyczerpanie i zmiany nastroju. Zmiany nastroju, dobre sobie, raczej psychotyczne szaleństwo!
Wrzuciła bieg i skierowała się w stronę biura.
Dom Robertsów- 2 dni później
Mac godziła się z wiadomością przez dwa dni. Nie miała pojęcia co czuje. W końcu znalazła się w domu Robertsów. Harriet da jej kilka mądrych rad i nie będzie potępiała jej za to co stało się z Harmem.
Mac wpadła późnym popołudniem, w tej rzadkiej porze dnia, kiedy wszystkie dzieci spały. Harriet tez odpoczywała, ale była zadowolona z możliwości kontaktu z kimś dorosłym. Bliźniaki doprowadzały ja do szału- miały dokładnie odwrotne rozkłady dnia i zawsze któryś nie spał, mały AJ był tak zazdrosny o młodsze rodzeństwo, że zachowywał się gorzej niż przedtem. Jedyną jej radością był Jimmy.
Mac, wejdź. Kawy?
Nie dziękuję- spojrzała w górę
Wszyscy śpią. Zobaczymy jak długo to potrwa
Siedziały obie w kuchni, gdzie były trzy czujniki dziecięce
Więc, rozmawiałaś z Harmem?- Harriet waliła prosto z mostu
Nie, nie wiedziałbym co powiedzieć
Wiesz, nie ciągnij tego zbyt długo- jesteście oboje zbyt blisko, żeby pozwolić, żeby Wasza przyjaźń tak się skończyła
Mac pokiwała głową. Nie spodziewała się, ze Harriet weźmie stronę Harma, ale szczerze mówiąc to była jedyna strona, którą należało wybrać.
Harriet, wiesz, ze Harm poszedł dalej? Wiesz, że umawiał się z innymi kobietami.
I co?- odpowiedziała szybko Harriet- zrozumiałam, ze chciałaś, żebyście byli przyjaciółmi. Nie możesz oczekiwać, że mężczyzna taki jak Harm nie będzie miał życia uczuciowego, nie będzie miał w swoim życiu kobiety
Miął ich około 15!
Harriet roześmiała się- jesteś zazdrosna?
Nie
Jesteś pewna?
Może trochę
Harriet robiła delikatne podchody- Mac, kochasz go tak bardzo jak on Ciebie. Dlaczego nie skrócisz wam obojgu cierpienia i nie spróbujesz?
Mac zaczęła się rozklejać- On mnie nie chce
Co to znaczy?
Chodzi o to, ze my...on mnie nie chce
Powiedział Ci to?
Powiedział mi, ze mnie kocha, ale nie tak...żeby tworzyć związek. Powiedział mi, że nie chce takiego życia. Nie chce być uwiązany...żonaty z dziećmi.
Mówił to, żeby łatwiej było się rozstać
Nie sądzę- Mac wyciągnę pożegnalny list Harma i podała go Harriet
Harriet przeczytała go i westchnęła- Cóż, nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego od niego- nie do Ciebie. Ale musisz pamiętać, ze był zraniony i zły kiedy to pisał...niezależnie jak temu zaprzeczał.
Mac wzruszyła ramionami. Jej wydawał się całkiem opanowany. Mac zabrała list, złożyła go i schowała.
Zgodziłaś się z nim?- zapytała Harriet- wierzysz, ze wy dwoje nigdy nie mieliście szansy?
Mac znów potaknęła- Nie wiem. Pewnie tak
Jest jeszcze coś, czego mi nie mówisz- naciskała Harriet
Mac napotkała jej wzrok. To miał być pierwszy raz, kiedy powie to głośno:
Jestem w ciąży.
Harriet oniemiała- chwilę zabrało jej znalezienie odpowiedzi- Z Harmem?
Mac potaknęła
Jak? Kiedy?
To było jakoś 8 tygodni temu...jedna noc...ta noc, która zabiła naszą przyjaźń.
Kochanie...pogubiłam się. Myślałam, że Wy dwoje nigdy nie...
My nigdy nie przed tą nocą. To się nam trochę wymknęło spod kontroli i szczerze mówiąc, powiedziano mi, że będzie mi bardzo ciężko zajść w ciążę. Mam endometriozę. Nigdy nie wpadłam na to, że to się może stać po jednej nocy- nocy, która przed wszystkim nigdy nie powinna była się wydarzyć.
To musiała być niesamowita noc- rzuciła Harriet
Mac nie zareagowała, ale pomyślała, że to był bardzo intensywny wieczór, po którym nastąpiło 8 tygodni czystego piekła
Ok... to teraz trudne pytanie. Zakładam, że chcesz tego dziecka, ale czy kochasz Harma? Chodzi mi o to, czy naprawdę go kochasz. Czy pobiegłabyś za nim gdybyś nie była w ciąży?
Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Ale zamierzasz powiedzieć mu o dziecku
Oczywiście- rozpłakała się- Ale powiedział mi, ze nie chce być ojcem. Jak mam go tak usidlić?
Hey!- nakrzyczała na nią Harriet- po pierwsze...jeśli powiedział Ci, ze nie chce być ojcem, kłamał jak z nut. Po drugie, niezależnie od tego, co teraz przeżywacie, on Cię kocha a ty kochasz jego. Nie ważne co oboje mówicie- ja to widzę. Widziałam to cały czas, od kiedy Was znam. Musicie tylko zdecydować co to oznacza. I na koniec- on tez tam był tej nocy. Jest odpowiedzialny za dziecko i za Ciebie. Nie USIDLASZ go w żaden sposób.
Następnej niedzieli- San Diego
Harm leżał na niepościelonym łóżku w kwaterach oficerskich w San Diego. Właśnie wyszedł spod prysznica i był tylko owinięty ręcznikiem. Na wielkim stosie piętrzyły się pudła, a on szukał w gazecie jakiegoś miejsca do zamieszkania.
Z łazienki wyszła Kate Pike tylko w szlafroku. Wycierała włosy ręcznikiem.
Znalazłeś cos?- usiadła przy nim i przejechała ręką po jego plecach
Tu są szalone ceny
Witamy w Kalifornii
Tak, wiem- przewrócił się na plecy i przyciągnął ja do siebie namiętnie całując
A to za co?- roześmiała się
Będę za tym tęsknił
Dlaczego masz za tym tęsknić?...nigdzie się nie wybieram.
Jestem Twoim dowódcą kochanie. Nie możemy tego dłużej robić
Myślisz, ze zamierzam Ci przeciągnąć obrączkę przez nos?- przesunęła ręką po jego torsie
Nie... pasujemy do siebie idealnie. Żadne z nas nie chce ani za dużo ani za mało- rozwiązał pasek jej szlafroka. Ale ostatnia noc była ostatnią nocą.
Uśmiechnęła się szelmowsko- Dam Ci tydzień zanim zadzwonisz do mnie w środku nocy albo przyjdziesz pod drzwi.
To ma być wyzwanie?
Nie, znam Twoją wytrzymałość
Ale ostatniej nocy mocno ją testowałaś
Jej uśmiech się powiększył- Pięć dni- wstała i poszła do łazienki
Rozległo się pukanie do drzwi Harma . Rzucił jej ubranie, żeby przyśpieszyć proces. Nie było powodu, żeby KTOKOLWIEK wiedział, ze on i Kate spali ze sobą tej nocy, niedawno temu i w ogóle kiedyś. To nie był dobry sposób na objęcie dowództwa. Ale niestety Kate miała rację, trzymanie się od niej z daleka będzie trudne.
Kiedy powiedział, że są dla siebie idealni, był szczery. Pasowali do siebie dobrze, oboje uwielbiali seks i żadne z nich nie chciało zobowiązań i niczego na poważnie. Jej „i-tak-wiem-lepiej" będzie się za nim ciągnąć i martwiło go, ze ich zażyłość będzie stwarzać problemy, kiedy będzie musiał wydać jej rozkaz, ale jakoś sobie z tym poradzą. Była bardziej rozsądna niż Mac.
Mac. Myślał o niej dużo podczas drogi do Kalifornii. Zastanawiał się kiedy znów się spotkają i jak to będzie wyglądać. Zastanawiał się czy naprawdę myślał cokolwiek z tego, co hej powiedział w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy, a nawet siedmiu lat. Zalazła mu za skórę ale nie było czego żałować.
Pukanie się ponowiło
Założył spodenki i poszedł do drzwi. Po drugiej stronie stała Mac.
Mac? Co tu robisz?
Zauważyła wychodzącą z łazienki Kate. Była całkowicie ubrana i ktokolwiek inny mógł nie przypuszczać , ze była tu cała noc. Ale Mac wiedziała. Koci uśmiech na twarzy Kate zdradzał wszystko.
Wydaje mi się, ze powinnam była zadzwonić
To byłby niezły pomysł- odpowiedział chłodno. Nienawidził jej ranić, ale nie robiła nic, żeby się ochronić
Mac była rozżalona, że Kate tu była, z dwóch powodów- pierwszy to, że zawsze była trochę zazdrosna o Kate (choć nie lubiła jej za bardzo), drugi to, że Harm znowu robił coś, co zagrażało jego karierze i to z taką kobieta jak Kate
Spojrzała ponownie na Harma- Przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy porozmawiać
Czy zostało nam jeszcze coś do powiedzenia- Harm nadal był dla niej oschły
Tak, właściwe nawet sporo
Harm ściągnął brwi w geście, który pchnął ja do uchylenie rąbka tego, co mieli sobie powiedzieć
Jestem w ciąży
AN: Koniec. Zostawiam to teraz z jednym małym komentarzem. Jeśli DPB nie da nam nic na gwiazdkę to będzie koniec. Wtedy utrwalę moje anty- shipperowskie podejście i już więcej nie podniosę mojego pióra do napisania Ficka na temat JAGa (Już słyszę oklaski)
Ale jeśli się mylę i DPB da nam coś, na co czekamy- nawet jeśli da nam tylko ciut (i jeśli tutaj pokaże się jakieś zainteresowanie) powrócę i napiszę shipperowe zakończenie i przeproszę DPB za mój brak wiary.
Niezależnie od wszystkiego teraz zostawiam Wam decyzję czy Harm i Mac sobie z tym poradzą. Wiemy, ze on jej nie porzuci, ale nie założyłabym się czy się z nią ożeni. Teraz z 3000 mil miedzy nimi, to może być bardziej skomplikowane. Osobiście sadzę, że za wiele już wyrządzono szkód- ale może shipper we mnie nie umarł całkowicie, ale jest tylko bardzo, bardzo zmęczony szarpaniem się miedzy DPB i TPTB
Wiec to tyle. Anty- shipperrowskie opowiadanie od Shipless
Dotrwaliście dotąd?
Podobało się wam? Fajnie było zobaczyć powrót starego Harma?
Zrobiło się gorąco?
ZRÓBMY POŻAR
