Disclaimer: Jedyną moją postacią jest Mary. Mogę ją zresztą chętnie odstąpić. Najchętniej wymienię na Sama Guthrie... No tak, ale niestety, Sam należy do Marvela, który zapewne zbyt chętnie mi go nie odda. Reszta postaci tez należy do tego imperium zła i wys... znaczy do Marvela. Ficka napisałam dla czystej przyjemności (kłamstwo) swojej i czytelnika (wielkie, tłuste kłamstwo). No dobrze, napisałam, żeby ponabijać się z OC. I nie dostałam za to ani grosza, choć powinnam dostać pokojowego Nobla.


Mary-Sue buntowniczka

Ten typ Mary-Sue zazwyczaj należy do Brotherhood, choć będąc w X-men jest jeszcze bardziej cool. Jest "lepszą" kopią Rogue, Tabithy, Risty, i reszty tego typu dziewcząt. Ustawia cały świat, nic jej się nie podoba, nie obowiązują jej żadne zasady. No i oczyiście- przyjaźni się z Rogue, a wszyscy chłopcy na jej widok zamieniają się w bezmózgie zombie. Mary z reguły jest cała zakolczykowana, wytatuowana, i wymalowana.


"Moi drodzy, mamy przed sobą niezwykle niebezpieczną misję." Oznajmił Xavier. "Musimy zwerbować nową mutantkę. Mieszka ona w Etiopii, i nazywa się Kate Smith." (dziwne nazwisko jak na Etiopkę)

"Och, jej! Nareszcie przestanę być jedyną Murzynką!" ucieszyła się Ororo. "Przestanę być dyskryminowana!" (dyskryminowana? Mutanci dyskryminują kogoś za rasę?)

"Zamknij się, czarnuchu!" warknął Profesor. "Mutanci, do Black Birda!"

"Wszyscy?" zapytała Kitty. "Mam dziś randkę z Lance'm!"

"Niestety, konieczne jest, abyśmy pojechali wszyscy, ponieważ jest to wyjątkowo niebezpieczna misja." (i dlatego, że jest takaniebezpieczna, bierzesz ze sobą te dzieciaki?) "Poza tym nie martw się, Lance i tak by nie przyszedł, ponieważ infiltrowałem jego mózg, i dowiedziałem się, że Brotherhood tez chce zwerbować naszą mutantkę." (no tak. Profesor włazi do głowy członkom BH. Czy on się zamienił na mózgi z Emmą Frost? Nie, nie jest ubrany w lateks...)

"Och, super! Może się spotkamy?"

"Jak możesz, Kitty! Myślałem, że mnie kochasz!" jęknął Kurt. (optymista)


Niedługo potem mutanci Xaviera wylądowali przed piękną willą.

"Dzień dobry. Nazywam się Charles Xavier, i chciałem zwerbować cię do X-men." Oznajmił, gdy z domu wyszła ciemnowłosa, blada dziewczyna z kolczykami w ustach, obu łukach brwiowych, piętnastu w każdym uchu, trzech w nosie i jednym w pępku. Ubrana była na czarno. Miała długie do pasa dredy, pofarbowane na niebiesko od połowy swojej długości. Poza tym miała bardzo ciemny makijaż.

"Bujaj wroty, dziadku!" warknęła. "Nie po to uciekłam od starych, którzy nawiasem mówiąc mniebili, a brat mnie molestował,żeby przyłączać się do jakichś harcerzyków!" (uciekła od starych, i mieszka w willi? Też tak chcę!)

"Ależnasz Instytut to dla ciebie szansa na rozwój twoich mocy!"

"Moje moce są super!" oburzyła się. "Umiem za pomocą własnej woli sterować maszynami, żywiołami, ludzkimi umysłami, ORAZ kupować w TV-markecie!"

"Proszę cię, spróbuj nam zaufać!"

"Nie mam ochoty!"

"Ale my mamy ciasteczka!" próbował ją przekupić Kurt.

"Jestem na diecie. Jestem tancerką go-go, i nie mogę przytyć."

"Zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami!" zaproponowała Rogue. "Na pewno słuchasz Korn, więc się dogadamy!"

"No dobra. Pójdę z wami." Westchnęła Kate. "Poczekajcie, tylko zabiorę ze sobą swoje rzeczy."

"Profesorze, ona nie jest Murzynką! Dlaczego biała, bogata dziewczyna mieszka w Etiopii?" zapytała Ororo.

"Och, przymknij się, czarnecka! Co cię to w ogóle obchodzi? To jej sprawa, gdzie mieszka. Poza tym, rozejrzyj się. Kto nie chciałby mieszkać w takim pięknym kraju? Te lasy równikowe, te zeberki hasające po łąkach, no i te wesołe goryle..."

"Profesorze, ale w Etiopii nie ma ani lasów równikowych, ani zeberek, ani goryli! Tu jest głód, smród i ubóstwo!"

"Och, co ty wiesz o Afryce? Cale życie przesiedziałaś w Harlemie!"

"Nieprawda, byłam boginią pogody w Kenii..."

"Trzeba było tam zostać, nygasie! Przynajmniej byś nam teraz nie truła!"

W końcu Kate, spakowana, wyszła ze swojego domu.

"Możemy jechać." Oznajmiła.

"Hurra!" ucieszyli się X-men.

"Ach, i jeszcze jedno. Teraz nazywajcie mnie 'Death Shadow Fire Flame', to będzie mój nowy codename!" (hmm... ciekawe, czy zdążą to wypowiedzieć w czasie walki?)


"Opowiedz mi o sobie." Poprosiła Kitty, kiedy lecieli BB.

"Nie gadam z takimi brit-popówkami jak ty!" odrzekła Kate.

"Masz rację! Nie znoszę takich fałszywych różowych laleczek!" wykrzyknęła Rogue. "Kocham tylko heavy-metal, i dlatego nie mam kolegów w Instytucie."

"Ale Rogue, przecież my jesteśmy koleżankami!" chlipnęła Kitten.

"Ha, ha. Chyba żartujesz!" zaśmiała się Ruda. "Jesteś równie głupia, co Jean!"

"Rogue, co ci się stało? Nigdy się tak nie zachowywałaś! Nie byłyśmy przyjaciółkami, ale przecież czasem rozmawiałyśmy, i w ogóle..."

"Och, bujaj wroty!" powiedziała Kate. "Nie widzisz, że nikt cię nie lubi?"

"Ale... Ale..."

"Chcesz być ze mną w pokoju?" zapytała Rogue.

"A ja?" powiedziała płaczliwie Kitty.

"Ty możesz sobie zamieszkać z Jean!" powiedziała Kate.

"Charles, dlaczego nic nie robisz? Kitty na pewno czuje się okropnie! Powinieneś coś powiedzieć Rogue i tej nowej!" szepnęła Ororo.

"Nie odzywaj się, brudzie! To ich sprawa! Poza tym zgadzam się, Kitty to ohydna i fałszywa różowa laleczka!" (cooo?)

"Nie poznaję was!" wykrzyknęła Storm. "Co się z wami dzieje?"

"Och, wyluzuj, ciemniaku." Rzucił Charles, i powrócił do kierowania Black Birdem.


Kiedy dolecieli, Kate wpakowała się do pokoju Rogue. Kitty z płaczem wyprowadziła się do Jean.

"Co masz w tej torbie?" zainteresowała się Rogue.

"Och, to moje domowe studio piercingu i tatuażu."

"Super! Kolczyki są takie fajne! Uwielbiam je!" (tylko czemu nie masz ani jednego, Roguey?)

"O tak. Mam ich czterdzieści."

"Czterdzieści? Uau!"

"No. Po piętnaście w każdym uchu, trzy w nosie, po jednym w brwiach, w pępku, w ustach, w sutkach, i w... No wiesz."

"Tam też? Super!" (FUJ)

"No. Mam też dwadzieścia cztery tatuaże- piętnaście z imionami moich byłych chłopaków, na pupie mam wytatuowanego super smoka, na plecach anioła, a obok niego kwiatka, na kostce taką małą czaszeczkę, a tu..." tu odsłoniła rękaw z nadgarstka. Oczom Rogue ukazała się ogromna blizna, i tatuaż z napisem 'tu tnij' "mam takie coś. Poza tym mam jeszcze kilka w różnych miejscach ciała." (zapytam tak- a gdzie nie masz?)
"Uau! To takie cool! Kto ci je robił?"

"Sama." (te na plecach też?)

"Ja cię! Zrobisz mi też?"

"Jasne, ale tylko dlatego, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką."


Pół godziny później Rogue miała na ramieniu wytatuowane "Cody, Scott, Remy".

"No cóż, ja miałam piętnastu chłopaków, ale trzech to też niezły wynik" mruknęła Kate, chowając swój zestaw "Zrób to sam- tatuaż w pięć minut." (od kiedy ci trzej to "eks" Rogue?)

"Moi X-men, za dziesięć minut w Danger Room odbywa się wasza sesja treningowa. Macie się zjawić- wszyscy!" Usłyszały w swoich głowach.


"Doskonale, teraz przeliczę, czy jesteście wszyscy. Och, nie ma Kate! Gdzie ona się podziała? Rogue, nie wiesz może?"

"Byłyśmy razem w pokoju, powiedziała, że zaraz przyjdzie."

"Ach, tak. Ale jej nie ma!" powiedziała Storm. "To karygodne! Pierwszy trening, a ona już się spóźnia!"

"Nie marudź, czarnuchu!" przerwał jej Logan. "Dziewczyna musi się zaaklimatyzować!" (no nie, on też?) "Włazić do Danger Room, bubki!"


Po sesji X-men wyszli wykończeni. Jak zwykle nic im się nie udawało, a Scott złamał nogę.

"Jestem beznadziejnym przywódcą! Nic nie umiem!" chlipnął Cyclops, skacząc na jednej nodze.

"To prawda, Scott. Nie chciałam ci tego mówić, ale naprawdę jesteś do niczego." Potwierdziła Jean. "Poza tym, między nami koniec. Stwierdziłam, że jednak kocham Duncana."

"Och, Jean! Dlaczego mi to robisz?"

"Bo jest fałszywką!" oznajmiła Kate, która pojawiła się nie wiedzieć skąd.

"Ach, Kate! Dlaczego nie było cię na treningu? Przez twoją nieobecność nie udało nam się zaliczyć zadania!" krzyknął Scott. (no tak... bez niej faktycznie, jak miało się udać...? W końcu X-men mają za sobą tylko kilka lat treningu...)

"Nie rozkazuj mi, ty sztywniaku! Jesteś fałszywy, i wszystkimi się rządzisz! A ty Jean, jesteś próżna, masz brzydkie włosy, i też się rządzisz!" (brzydkie włosy? I to mówi laska z niebieskimi dredami?) "A ty, Kurt, jesteś kompletnym pajacem! Ty, Evan też! Nie lubię nikogo z was, oprócz Rogue! A w ogóle, to chyba sobie pójdę do Brotherhood!"

"Nie! Prosimy, nie odchodź!" krzyknęli chórem X-meni.

"A nich idzie!" stwierdziła Storm. "Panoszy się, obraża wszystkich, nie przychodzi na treningi..."

"Och, daj jej spokój, głupia kobieto!" rzekł Scott. "Dziękuję ci, że wytknęłaś mi moje błędy. Postaram się poprawić. Czy zechcesz dzielić ze mną przywództwo w X-men?"

"No dobra. Ale zrobimy pewne zmiany. Najważniejsze- musimy wymienić te głupie kostiumy. Poza tym musimy skopać tyłki Acolytes i Brotherhood, a potem senatorowi Kelly'emu. Ach, tak, no i musimy znaleźć dla mnie chłopaka."

"Yeeee!" wykrzyknęli rozentuzjazmowani X-men. "Bierzmy się do pracy!"

"Chwileczkę! Dlaczego rekrutka, która jest z nami od jednego dnia ma być przywódcą X-men? Poza tym co ci przeszkadzają nasze kostiumy? I po co burzyć pokój z Magneto?"

"Och, zamknij się, czarnuchu!" przerwał jej Logan. "To ona jest naszym szefem. Poza tym to super plan!"


Dwie godziny później wszystkie punkty planu zostały wypełnione- z wyjątkiem ostatniego. Nowe Kostiumy X-men były uszyte z długich, zwiewnych tkanin, były całe czarne, w stylu goth. (nie ma to jak wygoda i funkcjonalność, huh?)Acolytes pokonali w pięć minut- dzięki wspaniałym mocom Kate. Oszczędzili tylko Gambita, bo Rogue powiedziała, że go kocha. Następnie rozwalili Brotherhood- oprócz Mystique, bo ponownie Rogue oznajmiła, że ją kocha, i że chciałaby, żeby matka zamieszkała w Instytucie. (co ona ćpała?)

Senator Kelly to była pestka. Kate rozłożyła go małym palcem. Już nigdy nie będzie bruździł mutantom!

Problemem było jeszcze znalezienie chłopaka dla Kate. Nikt nie był dla niej wystarczająco dobry. (Ehe... po prostu chłopcy mają oczy) Ale i to wkrótce się rozwiązało. Okazało się, że Remy LeBau tak naprawdę nie kochał Rogue.

"Kocham tylko ciebie, Cherie!" szepnął do Kate. "Bądź moją dziewczyną!"

"No dobra." Zgodziła się łaskawie. "Ale tylko, jeśli zrobisz sobie kolczyk w nosie."

"Dla ciebie- wszystko!"

"Fajnie."

"Ale Remy! Mówiłeś, że mnie kochasz! Nazywałeś mnie swoją Cherie, i w ogóle!" krzyknęła Rogue.

"Żartowałem. A ty głupia smarkulo uwierzyłaś?"

"Ale Remy..."

"Och, Rogue, ty głupia jędzo! Mam dosyć twojego zrzędzenia! Jesteś taką fałszywką! Najpierw mówisz, że nie lubisz Gambita, a potem nagle zmieniasz zdanie! Jesteś równie fałszywa, co Kitty!" uniosła się Kate (no tak. Osoba, która odbija Remcia, a następnie wyzywa od najgorszych osobę, o której mówiła 'przyjaciółka' wcale nie jest 'fałszywką'. To Roguey jest. Aha.)

"Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami..." chlipnęła Rogue.

"Och, bujaj wroty!"

"Właśnie!" zgodził się gorliwie Gambit.

"Remy, kochanie, odchodzimy z tego Instytutu. Tu wszyscy są tacy nieszczerzy! Poza tym nikogo tu nie lubię."

"Och, jej! Nie zostawiaj nas samych!" wykrzyknął Scott. "Jak my sobie poradzimy bez takiego fantastycznego przywódcy, jak ty?" (no właśnie, jak?)

"A bujaj wroty!" prychnęła Kate. "Jesteś..." (taaa, wiemy, fałszywką) "takim sztywniakiem! I..." (no, powiedz mu!) "I fałszywką!" (Yeah!) "Nie lubię was! Remy, odchodzimy!"

"Tak, Cherie!"

I trzymając się za ręce ruszyli w stronę bramy Instytutu.

"Całe szczęście, że nie będziemy musieli jej znosić." Mruknęła Storm, patrząc, jak odchodzą.

Nagle... Och, to było takie straszne! Zza rogu wyskoczył senator Kelly przebrany za Rambo, z czerwoną opaską na głowie, dwoma paskami namalowanymi z sadzy pod oczami, i kałasznikowem w dłoniach.

"HUAGH!" wykrzyknął. "Ty nędzna mutantko! Przerwałaś moja kampanię wyborczą! Teraz zginiesz, a ja zostanę prezydentem USA!" Z tymi słowami wycelował całą serię z kałasza prosto w pierś Kate.

"Nieeeee!" krzyknął Gambit.

"Nieeeee!" krzyknęła Rogue.

"Nieeeee!" krzyknęli X-men.

"Ha, ha, ha!" krzyknął Kelly, i uciekł w krzaki.

"Ach, Kate! Tak bardzo się myliłam! Byłaś moją jedyną przyjaciółką!" Rogue zalała się łzami.

"Cherie, miłości moja! Nie zostawiaj mnie!"

"Faaa... szszszsz...fk..." wysapała jeszcze Kate, i skonała w ramionach Remy'ego...