Disclaimer: Nic, absolutnie nic nie jest moje. Tylko Mary. A i ona jest zlepkiem nie-moich postaci. To straszne. Chyba muszę zacząć pisać mój plan, jak opanować świat, i Marvela...

Mary-Sue i jej tragiczna przeszłość

Opis: Mary Sue zazwyczaj mają pogmatwane, i wybitnie wyciskające łzy z oczu historie, ale ten typ jest absolutnym mistrzem w tej dziedzinie. Historia, która jest mniej skomplikowana niż życiorys Wolverine'a, X23 i Jean razem wziętych to naprawdę wyczyn, a Mary tego gatunku rozkładają ich na łopatki z palcem w nosie, zarówno jeśli chodzi o historię, jak i o moce, co oczywiście jest wynikiem manipulacji genetycznych, i innych trudnych przeżyć z dzieciństwa. Uwaga ogólna: Mary zwykle dowiaduje się o swojej historii stopniowo, opowiadanie jest prowadzone gdzieś od środka. W poznaniu przeszłości pomagają jej wizje, konfrontacje, i takie tam. Enjoy.


Siedziała w małym pokoju. Była wściekła. Dlaczego ją tu zamknęli? Przecież ona chciała tylko rozwalić Instytut, i zabić wszystkich jego mieszkańców. Robiła to na rozkaz swojego ojca, Magneto. (Och, super. Kolejny członek i tak już zbyt licznej rodziny Leshnerr. Widać hobby Magnusa, oprócz próby wprowadzenia dominacji mutantów nad homo sapiens, jest też prowadzenie jakiejś farmy rozpłodowej, czy czegoś w tym stylu...)

Do pokoju wjechał mężczyzna na wózku. Ojciec opowiadał jej o nim. To Charles Xavier.

"Witaj". Powiedział mężczyzna. Odpowiedziała mu głuchym warknięciem. "Nazywam się Charles Xavier. Chcę ci pomóc." (A ona chce zabić ciebie i twoich podopiecznych. Nadal chętny do współpracy?)

"Nie potrzebuję twojej pomocy!" wrzasnęła dziewczyna (to fakt. Potrzebujesz pomocy psychoterapeuty), a z jej dłoni wysunęły się cztery lśniące szpony z adamantium. (No niee...)

"Uspokój się!" rozkazał telepatycznie Charles, i dziewczyna opadła na łóżko. "Jestem twoim przyjacielem!"

"Ja nie mam przyjaciół!"

"Pozwól mi pomóc." Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie. "Jak masz na imię?"

"Ja... Ja nie mam imienia. Mówią na mnie G08VPC00411/89." (notka odautorska: czytaj "Giezeroosiemfałpecezerozeroczteryjedenaściełamanenaosiemdziesiątdziewięć". Marvel wykazał na tyle dużo rozsądku, że nazwał swoje dziecko X23. Autorka ma nieco mniej litości dla czytelnika.)

Xavier uśmiechnął się smutno.

"Pozwól mi wysondować twój umysł."


W umyśle Xaviera pojawiła się wizja G08VPC00411/89 zanurzonej w dziwnej, zielonej substancji. Wyglądała, jakby spała. Nagle jej oczy otworzyły się, a z dłoni wysunęły się szpony. W oczach zapalił się czerwony blask, i pojemnik, w którym się znajdowała, rozpadł się momentalnie.

Następna wizja, to jak Magneto zamyka dziecko w pokoju treningowym. Dziewczynka musi walczyć ze strasznymi robotami, jednak machnięciem dłoni rozwala jednego, drugiego podpala machnięciem drugiej dłoni, a trzeciego rozbija na małe kawałeczki kichnięciem.

Następnie Xavier zobaczył w jej głowie wspomnienia z życia embrionalnego. Otóż dziewczynka była spokojnie w brzuchu matki. Nie była tam sama, obok niej żył jakby inny organizm. Została stamtąd brutalnie wyciągnięta. Po kilku dniach nieustającego bólu, wróciła do brzucha, ale jakby innego, gdzie nie było już żadnego innego dziecka. (BEZ KOMENTARZA.)


Xavier otrząsnął się, a dziewczynka wydała z siebie przerażający pisk. Do pokoju wpadł Logan.

"Co się dzieje? Charles, czy potrzebujesz pomocy?" Gdy G08VPC00411/89 zobaczyła Wolverine'a, z jej pleców wyłoniły się pokryte adamantium skrzydła, z dłoni wysunęła adamentowe szpony, jej oczy zaczęły płonąć.

"To ty! To wszystko twoja wina! To przez ciebie cierpiałam!" krzyknęła.

"Charles! Co się dzieje? O co chodzi?" zapytał zdezorientowany Logan. (nie on jeden jest zdezorientowany. Ja też nie mam pojęcia, co tu się dzieje...)

"Mam wrażenie, że ta dziewczynka jest w pewien sposób z tobą związana. Jakby była twoim klonem..." powiedział natchnionym głosem Xavier. (Klonem? Następnym? Ale jak w takim razie może być córką Magneto? No cóż, wierzę, że to jakaś niesłychana rewelacja.)

Logan spojrzał na G08VPC00411/89 z powątpiewaniem.

"Moim klonem? Czy ja wiem? Zobacz, ma zupełnie inny kształt ust, no i ten nos..."

"Logan! Dzwoń do Magneto! Musimy dowiedzieć się, co się stało tej biednej dziewczynce!" (Dzwoń do Magneto? To takie proste? Czemu nikt inny na to nie wpadł?)


Do pokoju wszedł Erik Leshnerr. (Ten sam, który niedawno zlecił naszej bohaterce rozwalić Instytut...)

"O co chodzi, Charlie?" (Charlie!Oo)

"Ojcze!" krzyknęła G08VPC00411/89, i przypadła mu do stóp.

"Eriku, kim jest dla ciebie ta dziewczyna?"

"To... To moja córka... W pewnym sensie. To bardzo skomplikowane!" (Nie wątpię... Ale słuchamy dalej.)

"Logan, weź dziewczynkę na górę, Erik i ja musimy poważnie porozmawiać."

Wolverine warknął lekko, ale usłuchał.

"A więc, Eriku. Opowiedz mi o niej."

"Charles, to... Ja nie mogę..."

"Eriku! Bo nie dostaniesz herbatki!" (Uuu! Szantaż! Wstyd!)

"No dobra, dobra. A więc, G08VPC00411/89 jest dzieckiem moim i Magdy, a także Mystique. Jest także klonem Wolverine'a i bliźniaczką Pietro." Zaczął. Xavier tymczasem nalewał herbatę. "Zaczęło się od tego, że chciałem stworzyć megabroń, która podbiłaby dla mnie cały świat..."

FLASHBACK

W pokoju stoi Magneto, wyglądający na jakieś trzydzieści lat. Obok siedzi Sabretooth, i bawi się kulą sierści. W tle dźwięki toccaty i fugi d-moll.

"Co będziemy robić dziś wieczorem, Eryczku?" pyta Sabre, śliniąc się.

"To, co zawsze, Victorze. Będziemy próbowali PODBIĆ ŚWIAT!"

Oddalenie. Z okien gotyckiego zamku widać cienie Erica i Victora. Rozlega się demoniczny śmiech: "Muahahahahahahaha!", a następnie melodia z pewnej znanej nam wszystkim kreskówki...

KONIEC FLASHBACKA

"Doszedłem do wniosku, że czynnikiem warunkującym nasze zwycięstwo będzie czynnik samogojący Wolverine'a. Dlatego właśnie Sabretooth, udając, że chce z nim walczyć, pobrał mu krew. Z niej wydestylowaliśmy część DNA odpowiedzialną za czynnik, i sklonowaliśmy go. Embrion umieściliśmy w ciele mojej żony, Magdy." Tu Eric otarł łezkę, na wspomnienie ukochanej.

"Myślałem, że Magda była matką tylko trójki twoich dzieci?"

"Ach, tak, w pewnym sensie tak. Zanim bowiem uciekła ode mnie, embrion G08VPC00411/89 został usunięty z jej ciała. Uciekła więc tylko z Pietro i Wandą." (robi się ciekawie, nie?)

"Ale przecież Magda nie wiedziała, że jest w ciąży, kiedy uciekała."

"Ależ oczywiście. G08VPC00411/89 została usunięta z jej macicy bez jej wiedzy."

"Uh... Jakim cudem?"

"Zrobiliśmy to, gdy spała." (GENIALNE!)

"Aha." Xavier pokiwał głową ze zrozumieniem. "I co dalej?"

"Dalej... Przeprowadzałem parę eksperymentów nad G08VPC00411/89. Wszczepiłem jej DNA niemal wszystkich znanych mi mutantów, tak, że teraz ma uśpione, lub też nie uśpione moce niemal wszystkich twoich podopiecznych."

FLASHBACK

"A włosy będzie miała jak Jean..." mruczał Sabretooth, wbijając strzykawkę w rachityczne ciałko dziecka.

"Idioto! Miałeś klonować moce, nie wygląd!" Magneto uniósł się gniewem.

"Ojejku, moja mała córcia musi być ładniutka!" oburzył się Sabre.

"To moja córcia... Tfu, córka!"

"Samolub!"

"Imbecyl!"

"Doktor Frankenstein!"

"No!" Magneto uśmiechnął się z dumą. "Dobra, teraz wstrzyknij jej ekstrakt Carol Denvers."

Oddalenie. Z okien gotyckiego zamku widać cienie Erica i Victora. Rozlega się demoniczny śmiech: "Muahahahahahahaha!", a następnie motyw przewodni z kreskówki o pewnych dwóch myszach...

KONIEC FLASHBACKA

"Ojej, to bardzo nieładnie, Ericu! Nie wolno bawić się cudzym DNA! Hej, moje geny też w niej są?"

"Twoich akurat nie udało mi się wszczepić. Są natomiast zarówno Jean Grey, jak i Rachel Grey, Emmy Frost, oraz gościnnie Elisabeth Braddock." (Przepraszam za brak komentarzy, ale siedzę z otwartymi ustami, bo mnie totalnie zatkało... Ehem... No dobra, ale skąd Emma i Betsy w Evo? No i jakim cudem Erik pobrał DNA od osoby żyjącej w innej rzeczywistości?) Xavier pokiwał głową.

"Co było potem?"

"Potem wszczepiłem embrion do macicy Mystique, która aktualnie była tuż po ciąży z Kurtem, i miała depresję spowodowaną utratą syna."

FLASHBACK

"No proszę, błagam, zgódź się!" Erik patrzył na niebieskoskórą kobietę oczami zbitego psiaczka.

"Zgłupiałeś? Mam jeszcze raz przechodzić przez bóle porodowe? Sobie ją wszczep, świrze!"

"Ale Raven! Zrób to dla... e... Dla... Dla dobra, e, no, dla dobra ogólnego!"

"Och, daj mi spokój, ty wariacie!"

"Bo powiem Irene, że sypiasz z mężczyznami!"

"ARGH! Ty... Ty..."

"No to jak? Umowa?"

"Nienawidzę cię!" warknęła Mystique, podając mu niechętnie dłoń.

KONIEC FLASHBACKA

"Po kilku miesiącach Mystique urodziła G08VPC00411/89. Irene nie zauważyła jej ciąży, bo, jak wiadomo, jest ślepa." Wyjaśnił Magnus, uprzedzając pytanie. (Faktycznie, rzecz nie do zauważenia przez niewidomego. A podobno Irenka widzi przyszłość...?) Xavier popił łyk herbaty. (Ble... Ja tu dostaję torsji na myśl o tych międzymacicznych podróżach, a on herbatkę sobie pije?)

"Ale skąd wzięło się w jej kościach adamantium?" zapytał Charles.

"Chwileczkę, to dopiero za chwilę." Uspokoił go Erik. "Zanim to się stało, G08VPC00411/89 mieszkała przez kilka pierwszych lat swojego życia razem ze mną w mojej tajnej, tajnistej bazie. Tam szkoliłem ją, Sabretootha, Gambita, Colossusa i Pyro." (A oni tu skąd? Z tego, co wiem, Erik zaczął ich szkolić dopiero w środku Evo! A dziecinka jest w wieku Pietro... Coś mi się tu nie zgadza. Nawet dużo.) "Szybko okazało się, że jest superhiperekstramegapotężna. W wieku trzech lat, na skutek mojej inżynierii genetycznej, wyglądała jak siedmiolatka. Wtedy uaktywniły się jej telepatyczne i telekinetyczne zdolności. Pół roku po tym, okazała się też kontrolować ogień. Ku rozpaczy Pyro, umiała go także tworzyć. Miała też superczułe zmysły, no i oczywiście, czynnik samoleczący. Zajmował się nią głównie Sabretooth, który został wyznaczony do trenowania jej ze względu na swoje doświadczenie bojowe, i hm, talent pedagogiczny."

FLASHBACK

"Eryczku, co ja mam z tą gówniarą zrobić? Znowu rozwaliła swój pokój!" Victor trzymał szarpiące się dziecko do góry nogami, za kostki. Dziewczynka próbowała celować w niego kulami ognia, ale nie wychodziło jej.

"Och, zrób co chcesz, ja mam gorsze rzeczy na głowie." Mruknął Erik, nie patrząc nawet na piszczącą i szamotającą się małą.

"Co się stało?"

"Moja druga córka, Wanda, jest superpotężna, i dlatego muszę zamknąć ją w psychiatryku."

"A G08VPC00411/89 nie zamkniesz? Przecież ona też jest superpotężna."

"No co ty, G08VPC00411/89 z założenia miała być superpotężna! Daj mi spokój, zajmij się dzieciakiem, rób co chcesz."

"Dobra, dobra." Creed uśmiechnął się paskudnie, i wyszedł, zacierając dłonie.

Oddalenie. Z okien tajnej, tajnistej bazy Magneto widać cień Sabretootha, i małej dziewczynki. Rozlega się demoniczny śmiech: "Muahahahahahahaha!", a następnie jedna z piosenek Britney.

KONIEC FLASHBACKA

"Niestety, parę lat później, ktoś dowiedział się o G08VPC00411/89. Gdy miała osiem lat, a wyglądała na jedenaście, i oprócz mocy, które już wymieniłem, miała tez czarne, skórzaste skrzydła, tworzyła małe, wybuchające kuleczki, no i wykonywała superdługie skoki, została porwana." Tu Magnus zwiesił głowę.

"Przez kogo?" zapytał Xavier. (Oj, ja coś czuję, że będzie to ktoś przez duże K!)

"Byli to agenci S.H.I.E.L.D., którzy też chcieli mieć superpotężną broń do zawładnięcia całym światem. Niestety, jako że są frajerami, wpadli tylko na pomysł sklonowania Wolverine'a, ale ich klon nie był taki gigapotężny jak G08VPC00411/89." (I dlatego dostał tylko trzy znaczki jako imię, a nie czternaście, jak nasza bohaterka.)

"Och! Czy..."

"Tak. To oni wszczepili mojej córce adamantium." (Hej, to Xavier jest tu telepatą!)

"To straszne!"

"Poza tym wszczepili jej chipy, które sprawiły, że zapomniała całą swoją przeszłość, i zaczęli szkolić ją na maszynę do zabijania." (Czy ja tego gdzieś nie słyszałam?)

"Biedne, biedne dziecko..." westchnął Charles, i pociągnął następnego łyka herbaty.

"Ale to jeszcze nie koniec." (Czemu to przeczuwałam?) "G08VPC00411/89 uciekła z tajnej bazy WeaponX. Jakimś cudem natrafiła na Mystique, która rozpoznała ją, i adoptowała razem z Irene."

"Czyli Irene i Mystique miały jeszcze jedno adoptowane dziecko, oprócz Rogue. To ciekawe." (Ciekawe jest, czemu Rogue o tym nie wie)

"Jednak taki stan rzeczy nie trwał długo. Dzięki nowoodkrytym mocom, chipy w głowie G08VPC00411/89 przestały działać, i zaczęła ona pamiętać swoje dzieciństwo. Wtedy zaczęła mnie nienawidzić, i chciała mnie zabić." (Następna szurnięta córka Magneto, pragnąca go zabić?) Xavier spojrzał na niego z przyganą w oczach, ale Magneto zrobił niewinną minę. "Nie patrz tak, ja jej nic nie zrobiłem! Nie wiem, czemu chciała mnie zabić!" powiedział.

"No dobrze. Ale teraz G08VPC00411/89 jest lojalna wobec ciebie. Jak zmieniłeś jej nastawienie?"

"Och, było to proste. Pomógł mi człowiek, zwany Mastermindem." (Again!)

FLASHBACK

Wenecja. Mastermind siedzi na ławeczce, i je banana. Nagle słychać metaliczny dźwięk. Mężczyzna odwraca się, i widzi Magneto, wiszącego w powietrzu.

"Nooo nie, znowu?" jęczy Mastermind.

"Nie próbuj używać na mnie swoich mocy. Jestem na nie odporny." Wykrzykuje Erik.

"Ja mam rączki tutaj!" mówi Master z niewinnym uśmiechem.

"No dobra. Więc mam problem z córką."

"Niemożliwe? Mojej blokady nie da się zniszczyć, chyba, że jest się superhipertelepatą, albo Phoenixem!"

"Phoenixem?" w głosie Erika słychać cień zainteresowania.

"E, nieważne..." mruczy Mastermind. "To co z tą córką?"

"No... To nie ta sama córka. To inna córka. I ona też chce mnie zabić."

"Leshnerr, ty stary zboczeńcu, co ty robiłeś swoim córkom, że cię tak nie lubią?" pyta figlarnie Mastermind. Pod hełmem widać, że Erik się czerwieni.

"No wiesz? Ja... Ja je tylko szkoliłem na superpotężną broń, albo zamykałem w psychiatryku!"

"Tak, tak, wszyscy tak mówią!" drażni się z nim Master.

"Och, przestań insynuować, i chodź tutaj!"

Mastermind wzdycha, i podaje dłoń Magneto. Ten zamiata płaszczem, a w tle pojawiają się dźwięki Toccaty i Fugi d-moll.

KONIEC FLASHBACKA

"I wtedy nasłałeś ją, aby zniszczyła Instytut?"

"Ależ skąd. Chciałbyś, żeby wszystko szło tak szybko, a to historia dużo bardziej skomplikowana, niż by ci się wydawało." (jeszcze bardziej skomplikowana? No nie...) "A więc, po tym, jak Mastermind usunął z jej pamięci pewne szczegóły na temat mnie, jej destruktywna nienawiść skupiła się na Victorze. Nie wiem dlaczego. W każdym razie, wyzwała go na pojedynek. Zanim jednak przystąpiła do walki, napromieniowała się w mojej kabinie, tej z Asteroidy M. To zwielokrotniło jej zdolności. Była gotowa do walki z Sabretoothem, ale ja, nie chcąc stracić tak silnego wojownika, wysłałem go, by walczył z Wolverine'm" (notka odautorska: patrz "The Cauldron". Tylko czemu kolejność odcinków mi się nie zgadza?) "G08VPC00411/89 zamknąłem zaś w piwnicy asteroidy, odpornej na działanie jej mocy. Kiedy twoi rekruci rozwalili moją Asteroidę- Charlie, nie uśmiechaj się tak! Ja ci jeszcze tego nie wybaczyłem!- G08VPC00411/89 została uznana za martwą. Jednak okazało się, że i ona, i Mystique przeżyły. Przez pewien czas trzymały się razem, ale wkrótce żądza zabicia Victora okazała się silniejsza, i dziewczyna wróciła do mojej tajnej, tajnistej bazy. Jednak ja wysłałem w międzyczasie Victora na tajną misję. Zatem dziewczyna postanowiła na niego poczekać."

"Ale Victor żyje, prawda? Przedwczoraj widziałem, jak goni Logana z siekierą w dłoni."

"Ano, żyje. Widzisz, G08VPC00411/89 podczas jednej z, hm, walk treningowych z Gambitem, uderzyła się w głowę, i zapomniała, że nienawidzi Sabretootha."

FLASHBACK

"AAARGH!" G08VPC00411/89 z wrzaskiem wyciąga szpony, i z impetem rzuca się na Gambita, który właśnie je jej ulubione płatki śniadaniowe CookieCrisps.

"O, żesz, Merde!" przeklina Remy, i odchyla się na krześle tak, że spada razem z nim na ziemię. Dziewczyna przelatuje przed jego nosem, nie raniąc go, a następnie uderza głową w żelazne ciało Colossusa.

"Auć!" mówi G08VPC00411/89.

"Da." Odpowiada Piotr. Gambit usiłuje wstać.

KONIEC FLASHBACKA

"Następnie G08VPC00411/89 przeszła pewne modyfikacje genetyczne wywołane przez Apocalypsa. Nikt nie wie o fakcie, że była tez piątym Horsemanem. No, ale Apocalypse to przeszłość. G08VPC00411/89 po kilku miesiącach treningu uznała, że musi odpłacić się swojemu ukochanemu ojcu, czyli MNIE." (Gorzej, gdyby miała odpłacać się matce. Bo którą by wybrała?)

"I wtedy...?"

"Tak, wtedy wysłałem ją, żeby rozwaliła Instytut."

"Ale czemu, Ericu, czemu?"

"Bo... Bo... Bo ty masz takich fajnych mutantów, a ja mam tylko takich... Phi..." Eric pociągnął nosem.

"Ależ mogę się z tobą podzielić! Kogo chcesz?"

"Serio? Jej, fajnie! Daj mi Jean Grey!"

"Oj, jej ci nie dam, ale mogę odstąpić Kurta." (Oj, Charles, chcesz go przekupić byle czym?)

"Fuj, tego śmierdziela? Wypchaj się!" (Yey, Eric!)

"Łaski bez" prychnął Charles. "Jesteś świadom, że teraz muszę zwerbować G08VPC00411/89?"

"Zawsze zabierałeś mi najlepsze zabawki!" Eric tupnął ze złością. "Następnym razem naślę na ciebie cały oddział Sentineli!" I uniósł się w powietrzu po to, by wylecieć z pomieszczenia. Charles spojrzał na otwarte drzwi. Stała w nich G08VPC00411/89. Płakała. Xavier domyślił się, że słyszała całą rozmowę.

"Czy zechcesz dołączyć do moich X-men?" zapytał. (no tak, Xavier przyjmuje groźną psychopatkę po przejściach do Instytutu... Mam wrażenie, że będzie ciekawie.)


WIELE LAT PÓŹNIEJ

"Ach, Scott... Nie mogę się otrząsnąć po tych strasznych wydarzeniach..." Jean Grey siedziała wtulona w swego ukochanego. Po jej policzkach spływały łzy.

"Tak, Jean. To było straszne dla nas wszystkich."

"Ach, Scott... Dlaczego, dlaczego tak musiało być?"

"Jean, to nie zależy od nas..."

"Ale Scott... Ten ból jest zbyt wielki!" (AHEM! Czy powiecie w końcu co się stało?)

"Tak, Jean. Nie mogę uwierzyć, że G08VPC00411/89 nie żyje..." (Dzięki, Scotty. I coś ci powiem- ja mogę w to uwierzyć.)

"Czy pamiętasz, jak przyszła do Instytutu? Była taka zagubiona. Nie miała nawet imienia. Poradziłam jej, żeby wybrała sobie przydomek, który opisywałby jej zdolności, i ułatwiał nam rozmowę z nią. W końcu ciężko było zwracać się do niej G08VPC00411/89 za każdym razem."

"Tak, pamiętam, Jean. Odtąd nazywaliśmy ją Flying Phoenix V Force Sniffing Deathstrike Flame Fury Marvel Queen." (Co zdecydowanie ułatwiło komunikację)

"Tak... Została moją najlepszą przyjaciółką. Była taka zdolna... A potem... Pamiętasz jeszcze, Scott?" (Co to jest, wieczór wspomnień, czy jakiś konkurs? A może reklama leków na sklerozę?)

"Tak, Jean. Pamiętam doskonale, kiedy, po naszej wycieczce w kosmos, zostałaś zaatakowana przez Phoenix. Nie umiałaś walczyć z tym potworem, i dlatego G08VPC00411/89, będąc potężną telepatką, uwolniła cię od niego, przyjmując jego moc do siebie. Istota Phoenix i ona tworzyły jeden, wielki organizm, ale to G08VPC00411/89 była dominującą jaźnią. Potrafiła zapanować nad Phoenixem."

"Tak, Scott. A potem..." Jean ukradkiem otarła łzy. "Potem umarła" (Co? Tak szybko koniec?) "...po raz pierwszy." (No tak, złudne nadzieje.) "To Magneto chciał zemsty. Rozerwał ją na pół, jako, że jej kości były z adamantium."

"To był straszny dzień dla X-men. Przez miesiąc byliśmy w żałobie."

"Ale po miesiącu..." przerwała mu Jean "...Stało się coś niesamowitego! G08VPC00411/89 zmartwychwstała!" (jej... czemu mam dejavu?)

"Tak. To istota Phoenix użyła swej mocy, by ją ożywić. Niestety, potrzebna była tak duża ilość energii, że Phoenix zniknął. Pozostała tylko G08VPC00411/89."

"Tak, pamiętam. Ale w tym wcieleniu pozbawiona była adamantium w kośćcu i skrzydłach. Jej ciało było natomiast superelastyczne."

"Tak. Ale to nie koniec. G08VPC00411/89 pragnęła zemsty na Magneto i Sabretooth'cie. Pamiętasz, dlaczego, kochanie?"

"Oczywiście. Magnusa nienawidziła za eksperymenty genetyczne, które na niej przeprowadził, a Sabretootha za to, że..." Jean przymknęła oczy. "Ach, nie mogę tego wypowiedzieć."

"Za to, że gdy była dzieckiem, krzywdził ją..." (Och żesz, fuj!)

"Zły dotyk szczypie przez całe życie." Powiedziała ze smutkiem Jean.

"O tym, jak Sabretooth ją krzywdził przypomniała sobie, gdy dotknęła jej Rogue. To zniszczyło barierę w jej umyśle."

"A o eksperymentach genetycznych przypomniała sobie za sprawą Phoenixa. Kiedy Phoenix był we mnie, też przypomniałam sobie parę ciekawych rzeczy..." Jean uśmiechnęła się figlarnie, ale uśmiech zszedł z jej ust niemal natychmiast. "Kiedy G08VPC00411/89 postanowiła walczyć z Magneto i Sabretoothem, skończyło się to tragicznie. Wanda, która była oddaną córką Magnusa..." (widać Wanda nie miała w sobie nigdy istoty Phoenix. Jej strata ;) ) "... zaatakowała siostrę, i zwyciężyła." (Zwyciężyła z osobą o takiej rozpiętości mocy? YEY, WANDZIA! "Ahhh! Paperclips!")

"Ale nie zabiła G08VPC00411/89, tylko wpędziła ją w stan śpiączki."

"To prawda. Opiekowałam się jej ciałem przez ponad pół roku. Ale na szczęście, G08VPC00411/89 obudziła się."

"Tak. Wtedy przeszła niezwykłą przemianę duchową, i wstąpiła do klasztoru." (mam dziwne wrażenie, że miało to jakiś mroczny związek z Męczydupą...)

"Owszem. Ale i tam nie dane jej było zaznać spokoju, gdyż Magneto zniszczył klasztor, zabijając wszystkich, którzy się w nim znajdowali. Wszystkich... Oprócz G08VPC00411/89." (No czemu mnie nie dziwi, że oprócz niej? Czemu?)

"Tak. Dzięki swojej mocy, zamiast umrzeć, zapadła w śpiączkę." (A nie mogła po prostu wylizać się z raz dzięki czynnikowi samoleczącemu?)

"Była w śpiączce następne pół roku." (To już druga śpiączka w jej życiu. A ja ani razu tego nie przeżyłam. Czy coś jest ze mną nie tak?)

"Potem zaś wyszła za Kurta." (Primo- ona jest zakonnicą! Przed chwilą to powiedzieliście! Secundo- jakby nie patrzeć, to jest jej brat!)

"Tak... Byli tacy szczęśliwi... Ale okazało się, że kiedy G08VPC00411/89 umarła pierwszy raz, stała się wampirem. Czuła, że nie może krzywdzić Kurta, i odeszła." (Taa, a Kurt niby lepszy? Syn diabła, ehe... Ale swoją drogą, wampir w świecie Evo to ciekawa sprawa.)

"Kurt bardzo ciężko to przeżył. Ale ożenił się z Rogue..." (LITOŚCI. Czemu do niektórych fanów nie dociera, że Kurt i Rogue są przybranym, bo przybranym, ale RODZEŃSTWEM?)

"G08VPC00411/89 wróciła do Bayville rok później. Okazało się, że znów miała adamantium w szkielecie, a jej ręka, którą wyrwał jej Juggernaut podczas walki, została zamieniona na cybernetyczną."

"Niestety, G08VPC00411/89 nie zapomniała o chęci zemsty na Sabretoothcie. Jednak kiedy zaatakowała go, Wolverine, który miał akurat kolejnego chipa w mózgu, i pracował nieświadomie dla HYDRA, zabił najpierw Northstara, a potem..." Scott urwał. Oczy Jean napełniły się łzami. "Wolverine zabił także ją..." skończył Scott. "Ten, z którego otrzymała życie, odebrał je jej. To tak, jakby Logan w pewnym sensie zabił samego siebie..." (W tym momencie wszyscy na raz wydajemy z siebie: "Awwww!" Czyż to nie głębokie, metaforyczne, piękne i wzruszające?)

"Och, Scott..." Jean zalała się łzami. "To było straszne! Nie mogę uwierzyć, że G08VPC00411/89 nie ma już z nami..." (Ja też nie! Czemu jeszcze nie zmartwychwstała?)

"Niestety, Jean. G08VPC00411/89 nie żyje..." powiedział trzęsącym się głosem Scott, i objął ukochaną. (AWWWW!)

KONIEC (chyba, że Mary nam ponownie zmartwychwstanie)