Autor: Andrea Isabella Deer-Snape

Tytuł: Laleczki Voodoo

Rating: Hmmm... R, czy jak to tam teraz jest :)

Ostrzeżenia: Slash. Nieco kretyński pomysł. Sex, ale niedokładnie opisany.

Pary: Nienawidzę pary 2x1, czy 1x2. To znaczy nie to, że nienawidzę, ale ile można! No, więc wbrew groźbom, prośbom i innym postanowiłam ją rozdzielić.

Zaczyna się 1xR, 2x6, 3x4 (nie miałam sumienia rozdzielać również ich :)), oraz 5 + S. A kończy się inaczej :P

Laleczki Voodoo

Sprawy z kobietami nigdy nie są proste. Jest to płeć zmienna, dziwna, słaba i ogólnie rzecz biorąc odmienna. Ludzie, którzy o tym wiedzą mają jeszcze większe problemy z jej zrozumieniem. Chwilami jednak odczuwają dziwną chęć przebywania przy tej płci i dlatego muszą zmuszać się do działań całkowicie irracjonalnych i zwyczajnie głupich.

... i dlatego teraz muszę jej kupić prezent – zakończył ze złością Wufei Chang, mijając kolejną wystawę sklepową i opowiadając swojemu przyjacielowi, jak to trudne bywa życie w towarzystwie tych przedziwnych istot zwanych kobietami.

A więc jednak sprawiedliwość zatriumfowała! Strzała Amora strzeliła nieosiągalnego dotąd dla wszystkich chętnych Wufei'a, prosto w jego...

DUO! Zamknij się i powiedz mi, co ja mam jej kupić!

Czarnowłosy chłopak minął kolejną wystawę ze wstrętem, patrząc na ubrania w wyjątkowo cukierkowych kolorach. Jego wstrząs estetyczny sprawił, że dopiero po chwili zwrócił uwagę na brak głupkowatych chichotów i docinków Maxwella. Okazało się, że jego długowłosy towarzysz został na skutek szoku wmurowany w ziemię, a jego zdolności ruchowe ograniczyły się do mrugania ze zdziwieniem.

Wufei tylko pytająco uniósł brew.

Chcesz, żebym ci pomógł kupić jej prezent! – Wykrzyknął Duo.

Owszem... Co w tym złego?

No wiesz... nie wiedziałem, że aż tak mi ufasz w sprawach twego życia miłosnego... – Powiedział Maxwell świetnie naśladując głos czteroletniego chłopca z reklamy płatków śniadaniowych i wczepiając się w rękaw przyjaciela.

Heero by mi nie pomógł, Quatre, jak zwykle by się nie mógł zdecydować, a Trowa wybrałby coś strasznie cukierkowatego, bo to działa w wypadku Quatre – odparł Chang z rozbrajającą szczerością.

Ale ja nigdy nie kupowałem dziewczynie prezentu... – Zastanowił się Maxwell, ruszając w dalszy spacer ze swym przyjacielem.

A Hilde? Musiałeś jej coś kupować!

To zupełnie, co innego! – Obruszył się Duo. – Z nią, to jak kupowanie prezentu tobie, Heero, czy parze różowych kochanków. To mój KUMPEL, nie dziewczyna!

Wufei westchnął w poczuciu beznadziejności. Zmusił się do robienia takich upokarzających rzeczy! Planował kupić jej prezent, dać kwiaty, a potem zabrać do kina albo może na kolację. Większość osób w prewencji się z kimś umawiała, więc był pewien, że nie może to być aż takie trudne.

A tu niespodzianka.

I jeszcze taki zawód ze strony Maxwella. Chang był pewien, że jeżeli ktoś będzie wiedział, co należy kupić kobiecie, to będzie to właśnie Duo Maxwell. Niestety, pozory mylą. Po tylu zaliczonych kobietach warkoczykowaty kretyn wciąż nie miał o takich sprawach pojęcia. No cóż, Wufei teoretycznie miał żonę, a mimo to kupienie głupiego urodzinowego prezentu dla Sally Po wydawało się zadaniem ponad jego możliwości. A myślał, że sprawienie by odczepił się od niej ten blondas z księgowości było trudne...

Wiem! Wiem, wiem, wiem, wiem! Jestem genialny, a ty masz jeszcze jakieś szanse na miłosne szczęście, choć jak cię znam, to raczej niewielkie...

Maxwell... – Ostrzegawczy ton nie podziałał. Tak dla odmiany.

Wiem, Fei-Fei, wiem! – Duo z okrzykiem zwycięstwa wskazał witrynę mijanego sklepu.

Raczysz żartować...

Wystawa była... słodka. Nie da się tego inaczej określić. Metaforyczny lukier aż wyciekał na zewnątrz, powodując reakcję obronną gustu estetycznego Wufei'a.

Sztuczny, padający śnieg, czerwononose renifery i wesoły Święty Mikołaj nadawały świąteczny klimat, a za nimi tłoczyły się zabawki, zabawki, zabawki...

Heero kupił Relenie misia i są szczęśliwie zakochani – argumentował Duo, lecz napotkawszy powątpiewający wzrok przyjaciela dodał - a przynajmniej w miarę się dogadują jako para...

Chang tylko parsknął krótkim, niedowierzającym śmieszkiem.

Relena uznała, że misio był sło-dziu-tki – dodał Maxwell ponownie używając dziecinnego głosu w ostatnim wyrazie.

I właśnie, dlatego panna Peacecraft nigdy nie wzbudzała mojego zainteresowania. Wierzę, że Sally Po jest „nieco" rozsądniejsza. I NIE KUPIĘ jej misia.

Zobaczymy... – Rzekł złowieszczo Duo, wyciągając telefon komórkowy.

Wufei patrzył na niego z zaskoczeniem, zastanawiając się, co tym razem strzeliło mu do głowy. Gdy usłyszał, że jego przyjaciel wita się z Sally zastygł z przerażenia i niedowierzania, że Duo może chcieć aż tak go skompromitować...

Sally, słońce, muszę cię spytać o radę. Mój kumpel uważa, że kupowanie kobiecie misia jest głupie a ja, że słodkie i urocze, założyliśmy się i potrzebujemy kobiecego rozstrzygnięcia sprawy...

I ja mam ci pomóc? – Spytała ze śmiechem Po. – Cóż... Miś z pewnością nie jest prezentem praktycznym, ale szczerze mówiąc, gdyby chodziło o mnie, to chciałabym dostać taką uroczą, niepraktyczną rzecz od jakiegoś równie uroczego faceta... albo właściwie, to od jakiegokolwiek faceta... – Zastanowiła się Sally i słychać było, że uśmiecha się przez całą tą zwariowaną konwersację.

OK., dzięki!

Maxwell rozłączył się i spojrzał na swojego towarzysza.

Nie ma opcji, stary, kupujesz jej misia.