x

To wcale nie było chore zachowanie. Trochę mnie poniosło i tyle… - tłumaczył Duo Maxwell, idąc coraz dalej źle oświetlonym korytarzem.

DUO! Znęcałeś się nad lalką!

Oj, Fei-Fei, marudzisz. W ten sposób może nie zabiję Releny, jak już ją znajdziemy, poza tym… Co to było? Coś jakby ktoś jęknął…

Obaj piloci zamilkli i zaczęli nasłuchiwać. Wufei powoli odbezpieczył broń, a Duo po chwili wahania zrobił to samo.

Albo kogoś odratujemy, albo przeszkodzimy w schadzce… - mruknął Chang i ruszył w kierunku, z którego dobiegały dziwne odgłosy.

Po kilku minutach stanął, jak wryty. Nie minęło dziesięć sekund i obok niego stał Duo Maxwell, również w stanie dość zszokowanym.

Zawsze wiedziałem, że nie jest hetero – rzekł w końcu długowłosy pilot.

Ale głośno jęczy…- mruknął Wufei podziwiając rękodzieło Treize. – Sądzisz, że powinniśmy ich zostawić?

Duo przez chwilę popatrzył na Heero, który postanowił zdobyć choćby trochę dominacji nad stosunkiem, zamienił się z Treize pozycjami i zaczął coraz szybciej ujeżdżać swojego kochanka. Wyraz błogiej ekstazy powoli wypływał na jego twarz.

Nie… - mruknął cicho Duo, poczym gwałtownie zmienił ton swojego głosu i zaczął krzyczeć, wymachując szalikiem. – DA-LEJ HEE-RO! HEE-RO! HEE-RO! HEE-RO! HEE-RO! HEE-RO! HEE-RO! HEE-RO!

Jesteś chory – mruknął Wufei, patrząc na podskakującego przyjaciela – i niesprawiedliwy. TREI-ZE! TREI-ZE! TREI-ZE! TREI-ZE! TREI-ZE! TREI-ZE! TREI-ZE! TREI-ZE! TREI-ZE!

Zechs zacisnął zęby w oczekiwaniu na ból spowodowany przez łamanie kości w jego lewej dłoni. Jednak w memencie, gdy Dorothy uniosła swe narzędzie zbrodni wszystkich doszedł głos skandujący imię pierwszego pilota.

Sama ulga słyszenia głosu swojego chłopaka była dla Zechsa tak cudowna, że nawet nie zastanowił się, dlaczego w środku wrogiej firmy skanduje on imię swojego przyjaciela. Myśl ta przyszła dopiero, kiedy doszedł go głos Wufei'a skandujący imię Treize.

Najwyraźniej jednak nie tylko jego dziwiła ta sytuacja, gdyż dziewczyny po cichym porozumieniu się wzrokiem postanowiły wyjść i sprawdzić, co się dzieje.

Hej, weźcie mnie ze sobą! Lena! – Krzyczał długowłosy blondyn, dopóki za jego siostrą i jej przyjaciółką nie zamknęły się drzwi.

Relena wyjrzała na korytarz, z którego dochodziły krzyki akurat w momencie, gdy Heero, jęcząc wyjątkowo głośno, osiągnął swój orgazm, wciąż ujeżdżając dochodzącego do tego wyjątkowego stanu Treize.

Heeeeeeeeero! – Jęknęła Relena, a gdy jedyną odpowiedzią jej ukochanego był półprzytomny uśmiech – zemdlała.

Zapłacicie za to! – Krzyknęła wściekła Dorothy, wymachując wciąż dzierżonym w swej dłoni kluczem.

Doprawdy? – Spytał z ciekawością Duo, celując w nią swoim pistoletem.

Klucz został gwałtownie odrzucony na ziemię, a jego dotychczasowa posiadaczka uśmiechnęła się niewinnie.

To wszystko jej wina! – Zapewniła wskazując nieprzytomną wspólniczkę.

Nieprawda. Obie założyły firmę. Będę zeznawał – wymruczał cicho, wyraźnie zmęczony Treize.

Zdrajca – warknęła Dorothy.

Niestety jej obelgi i groźby zostały zagłuszone przez przerażony głos człowieka, który najwyraźniej starał się brzmieć wyjątkowo odważnie.

DUO!

O, chyba Zechsik mnie woła – oznajmił wesołym głosem Maxwell, przeskakując nad parą kochanków i zmierzając do drzwi, zza których słychać było głos blond pilota. – Jeżeli mu coś zrobiłaś, to wypruję ci flaki – dodał do Dorothy wciąż z rozbrajającym uśmiechem.

v