SPIS ROZDZIAŁÓW
1.Ostatni Dzień u Dursleyów
2.Bitwa Czarodziejów
3.Brygada Interwencyjna
4.Ostatnie Przymierze
5.Dolina Godryka
6.Plany Lorda Voldemorta
7.Podwójny Zdrajca
8.Pochodnia Zielonych Płomienie
9.Rozpad Zakonu Feniksa
10. Armaty z Chudley
11.Dom Lupina
12.Terry Brigdes
13.Atak na Hogwart
14.Cień Dumbledore'a
15.Litlle Hangelton
16. Rozterki Glizdoogna
17.Proces Śmierciożerców
18.Różdżka i Miecz
19.Poselstwo Gobelinów
20.Wstępne Testy Aurorów
21.Zauważalne i Niezauważalne
22.Nowy Dyrektor Hogwartu
23.Chaos w Ministerstwie Magii
24.Opowieść Firenzo
25. Wojna i Trwoga
26.Sekret Fleur Delcour
27.Narada
28.Ostatnia Armia Czarodziejów
29.Pył i Kurz
30.Pojedynek
31.Koniec Ciemności
32.Liczne Rozstania
33.Epilog
Rozdział 1
Ostatni Dzień u Dursleyów
Dom państwa Dursleyów przy Privet Drive numer 4 nie różnił się niczym od innych , poza faktem że mieszkał tam czarodziej –Harry Potter . Wrócił do ich domu wcześniej niż to zwykle bywało , a państwo Dursleyowie nie rozumieli dlaczego Harry jest spokojny wyciszony i nie szuka okazji aby się kłócić . Państwo Dursleyowie nie wiedzieli że w takim stanie jest cały świat czarodziejów , czarodziejów nie bez powodu na początku lata poległ jeden z największych czarodziejów jaki chodził po ziemi Albus Dumbledore . Zginął z ręki sługi Lorda Voldemorta , Czarnego Pana .
-Wiesz co Petunio - rzekł wuj Vernon – Nie podoba mi się to jego zachowanie , jakby na coś się szykował , na pewno cos kombinuje . Nie miałaś żadnych listów od tych świrów ?
-Nie-odpowiedziała ciotka Petunia spokojnie spoglądając na wuja – Od wizyty Albusa Dumbleodre nie miałam do czynienia z żadnym z nich .
-To bardzo dobrze-rzekł Vernon – Może i oni zdali sobie sprawe że ten chłopak jest nic nie wart –rzekł wuj Vernon – Może wreszcie w czymś się zgodzimy z tymi czubkami .
-Od tygodnia opuszcza pokój tylko na posiłki – mruknęła ciotka Petunia zerkając przez okno – Nie szuka okazji żeby zwiać .
-Coś kombinuje-rzekł wuj Vernon – Tyle ze tym razem robi to bardzo cicho
-Wiesz co Vernon czasami jesteś naprawdę śmieszny – powiedziała chłodno ciotka Petunia - Zawsze uważasz że jak jest cichy to cos kombinuje . Nie że go będę bronić ale ty naprawdę za bardzo szukasz podstępów i nienormalności w jego osobie .
-A twierdzisz że ten chłopak jest normalny –spytał wuj Vernon – Sprowadza tu jakiegoś starego pryka który rządzi się w moim domu . I ten wielki facet . I te ciągle latające sowy i inne tałatajstwo . Szału można dostać . Petunio wiesz o tym dobrze . On ma już osiemnaście lat wiec nawet ludzi jego pokroju cos robią w tym wieku . On skończył ta cholerną szkołę ?
-Nie mam pojęcia-odparła ciotka Petunia
-A z resztą nawet jakby skończył jakąś szkołę to na pewno by się tym chwalił cóż to byłoby wreszcie jakieś osiągniecie w tym jego anormalnym życiu pełnym jakiś tam czarów i różdżek . Ten chłopak powinien wreszcie się wynieść i dać nam spokój .
-Wiesz Vernon że nie możemy tego zrobić-powiedziała ciotka Petunia – Mamy zakaz wyrzucania go z domu chyba że sam zechce go opuścić .
-Mam gdzieś co mówił ten tary wariat -krzyknął wuj Vernon – Ty też zamierzasz dołączyć do klubu zwariowanych gości machających różdżkami na prawo i lewo ! Proszę bardzo ! Ale bezecnie ! Ręki nie przyłożę ! A on ma się stąd wynieść , jasne ! Jest dorosły więc niech się wynosi i to zaraz bo sam go wywalę i będzie spokój
-Vernon….
-Ani słowa Petunio ! –ryknął wuj – Jeszcze kilka zdań o tym że on jest normalny i nie należy go wyrzucać to naprawdę tego pożałujesz Petunio .
-Vernon ! –krzyknęła ciotka Petunia – Uspokój się !
-Nie mogę być spokojny z nim pod moim dachem . Co roku coraz gorzej i coraz wiecej tych chorych dziwactw . Dosyć , dosyć mówie . On wyleci stąd jeszcze dziś wieczorem i moja w tym głowa . Nie dam się wiecej zastraszyć temu małemu dziwakowi . dziwakowi nie . Różdżka mnie nie przestraszy . Sam uczyłem Dudleya jak się bronić więc wiem w czym rzecz , a ten chuderlak mi naprawdę nie podskoczy , jestem pewien .
-Czyżby-zapytała Petunia ironicznie
-Tak !
-No to idz z nim pogadaj Vernon !
-Dobrze !
-Teraz
-Tak teraz !
-No to idz wreszcie…..
Harry słyszał całą kłótnię w swoim pokoju . Propozycja opuszczenia domu Dursleyów była bardzo kusząca , i to upraszczało jego plan . Miał zamiar poznać swoją historię od samego początku aby móc zrozumieć istotę działań Voldemorta zmusić go do walnego starcia . Wiedział że z tej ścieżki nie ma powrotu . Czuł że to stanie się naprawdę niedługo ..
W momencie gdy Harry zajmował się swoimi czarnym myślami przez otwarte okno wleciała sowa i z impetem uderzyła w podłogę .
Harry zerwał się na nogi i podszedł do ptaka . Był ledwo żywy i niósł ze sobą malutki liścik .
Harry !
Odbierzemy cię dziś w nocy . Nie odpisuj na tę sowę . To bardzo ważne . Szczegóły później . Bądź gotów w każdej chwili .
Przyjaciel
Harry czytał ten list dwa razy . Co to za przyjaciel ? To nie jakiś podstęp Voldemorta ? Jedno było pewne tej nocy spotka czarodzieja dobrego lub złego . Musi zachować stałą czujność jak zwykł powtarzać Moody . I tak zamierzał zrobić . I w chwile potem do pokoju wpadła kolejna sowa w równie opłakanym stanie . Niosła list z godłem Hogwartu .
Szanowny panie Potter
Muszę poinformować pana iż przybycie do Hogwartu w tym roku nie jest obowiązkowe i zależy od decyzji pana i pana opiekunów . W związku z sytuacją w świecie czarodziejów musimy podając kroki w celu zabezpieczenia naszych studentów i utworzyliśmy specjalną ewidencję zawierjacą znaki szczególne opis każdego was . Jeśli opis nawet w detalu nie zgadza się nie zostanie pan wpuszczony do Hogwartu . W tym roku nie ma nowych podręczników szkolnych .
Z poważaniem
z-ca dyrektora Minerva Mcgonagall
Harry spodziewał się że Hogwart w tym roku będzie tylko dla tych którzy podejmą ryzyko przebywania w nim ale zdziwiło go że profesor Mcgonagall dalej jest zastępcą dyrektora a nie dyrektorem . Pisze tak z szacunku dla Dumbleodre , tak sądził Harry ale może są i inne powody .
Oczekiwanie przedłużało się niemiłosiernie . Była już trzecia w nocy a „przyjaciel" dalej nie przybył . Powoli zaczynał się przejaśniać i dzień był coraz bliżej . Nic . Cisza , Godzina czwarta . Harry usłyszał hałas w holu . Wyciągną różdżkę i zbiegł na dół .
-Kto idzie – zapytał Harry w ciemność
-Przyjaciel –padła odpowiedz
-Kim jesteś –powtórzył Harry
Cisza .
-Expalliarmus ! –ryknął Harry
Postać na samym dole schodów została odrzucona do tyłu .
Harry zapalił różdżkę i przyjrzał się tej postaci i z ust wyrwał mu się zduszony okrzyk
-Profesor Lupin !
-A kto inny – rzekł Lupin zbierając się z ziemi – Co ty przyjaciół nie poznajesz , Harry . Przyjaciel to ja .
-Dlaczego o tej porze –spytał Harry
-Misja dla Zakonu –wysapał Lupin
-Cos ważnego – zapytał Harry
-Tak , zbieraj się szybko Harry nie mamy czasu . Powołaliśmy wszystkich członków Zakonu nawet tych najmłodszych mamy poważne zadanie do wykonania .
-Jakie-zapytał Harry
-Ni czas na to , ruszaj się po swoje rzeczy….
-CO TU SIĘ DZIEJE U DIABŁA !
Wuj Vernon wszedł do holu .
-CO PAN TU ROBI ! TO MÓJ DOM ! ZŁODZIEJ !
-Silenco ! –mruknął Lupin
Wuj Vernon zaczął bezgłośnie poruszać ustami . Wyglądało to dosyć komicznie .
A teraz idź po swoje rzeczy Harry –rzucił Lupin
Harry po chwili był z powrotem ze swoim kufrem i klatką Hedwigi .
-Wspaniale -rzekł Lupin – Tonks !
W drzwiach frontowych pojawiła się Tonks .
-Co jest Remusie –spytała
-Aportuj stąd rzeczy Harryego –rzekł Lupin szybko
-Jasne- mruknęła Tonks – Kaszka z mleczkiem Remusie !
I chwile potem Tonks i rzeczy Harryego rozpłynęły się w powietrzu .
-Dobra – mruknął Lupin – Czas też na nas . Ach cicho Dursley ! PETRIFICUS TOTALUS !
Wuj Vernon poleciał na ziemię i znieruchomiał .
-Wiesz teraz restrykcje w sprawie używania czarów o obecności mugol nic nie znaczą – powiedział spokojnie – Nie że lubię robić tego mugolom ale twój wuj dział mi na nerwy .
Chwilę później pojawiła się ciotka Petunia .
-Dobry Wieczór – rzekł Lupin z uśmiechem – Przepraszam za Vernon , ale był zbyt agresywny .
-Przyszedłeś po Harryego –zapytała ciotka Petunia
-Tak Petunio i prawdopodobnie Harry jest tu kilka ostatnich minut , czy masz może ochotę się pożegnać –zapytał Lupin
-Chyba….tak…-wyjąkała ciotka Petunia – Żegnaj…to znaczy Do Zobaczenia … kiedyś…Harry…
Słowa te mówiła bardzo powoli , można było zauważyć z jaka niechęcią je wypowiada .
-No to co Harry – zwrócił się do niego Lupin – Spadanko . Mamy mało czasu . To co aportujemy się .
-Pewnie-rzekł Harry
-Więc co na trzy –zaproponował Lupin
-Jasne
-Na ulicę Pokątną
-Dobrze , ale po co
-Mniejsza o to , powiem ci potem – mruknął Lupin
Pyk ! Lupin zniknął . Pyk Zniknął Harry .
Po chwili zmaterializowali się na ulicy Pokątnej . Było jeszcze bardzo późno , ale ulica był pełna czarodziejów . Zauważył że w ich stronę zmierza jakiś czarodziej z wyciągnięta różdżką . To był Szaloonoki Moody .
-Wreszcie jesteście –powiedział – Co wy piliście jakąś kawkę czy co ?
-Małe problemy …..Vernon Dursley znaczy się ….-mruknął Lupin
-Dobra-rzekł Moody-Potter wie o co chodzi ?
-Nie
-Czy możesz czegoś ni zepsuć Remusie- rzekł rozgniewany Moody – To poważna sprawa . Masz teraz trzydzieści sekund aby mu to wyjaśnić .
-Dobrze , dobrze –powiedział Lupin – Słuchaj Harry powodem dla którego cię tu sprowadziłem jest ten budynek –wskazał palcem na okazały gmach wokół którego kłębili się czarodzieje – To tak zwana Brygada Interwencyjna , oddziały szybkiego reagowania Ministerstwa Magii , coś mocniejszego niż aurorzy , wkraczają do akcji podczas największego zagrożenia . Lecz teraz zagrożenie przyszło do nich . Tej nocy wtargnęło tam kilkunastu Śmierciozerców i jak mówią sam Voldemort . Doszło tam do walki i trwa ona nadal . Wszyscy wiedzą ze jesteś jedyną osobą która może go zgładzić , i dlatego tu jesteś . Jeśli tam jest musimy wykorzystać tę sytuację , jeżeli go tam nie ma zostaniesz zabrany z tego miejsca . Wejdziesz tam Harry ?
Harry słuchał spokojnie każdego słowa Lupina . Nie spodziewał się tego aż tak szybko . Myślał że pojedynek Voldemortem to kwestia kilku miesięcy lub lat , a tu nagle tej samej nocy ma stanąć z nim oko w oko . Ta myśl go przeraziła , napełniała trwogą . Jednak…
-Dobrze-rzekł Harry – Kto jeszcze tam jest ?
-Aurorzy , członkowie Brygady Interwencyjnej , jest tam minister magii Rufus Scmiourge , Scmiourge wielu członków Zakonu Feniksa .
-Kto-zapytał Harry naciskając Lupina
-Moody…..Dawlish….Shackelbot…..Artur Weaseley…..ja….no i ...nie miałem na to wpływu Harry , nic o tym nie wiedziałem ...ale...w środku ...chyba to moja wina…..jest Ron , Hermiona i Ginny .
-CO? -krzyknął Harry
-Nic nie mogłem na to poradzić , weszli tam sami –rzekł Lupin – Zakon ich o to nie prosił , ale…
-Chodźmy tam-powiedział Harry –Voldemort jest tam albo go nie ma . Nie ważne . Trzeba stamtąd wyciągnąć Rona , Hermionę i Ginny .
-Musimy poczekać –rzekł Lupin
-Dlaczego ? Przecież oni tam SA praktycznie sami…!-zdziwił się Harry
-Musimy dostać zezwolenie , Dowódcy Brygady Interwencyjnej pana Baltazara Greysona –rzekł Lupin –Tonks już nam to załatwia , ma pewne znajomości w Brygadzie Interwencyjnej . To zajmie parę minut , wytrzymaj .
-Tylko parę minut- upewnił się Harry
-Tak tylko pare minut –potwierdził Lupin
-Coś oprócz tego wydarzyło się w świecie czarodziejów –zapytał Harry
Lupin spojrzał na niego .
-Wiele rzeczy –powiedział – Wiele przerażających i pogłębiających naszą tragiczną sytuację . Ginie wielu wielkich czarodziei i czarodziejek . Wizengamot nie ma już praktycznie władzy prawnej , tak samo Wydział Przestrzegania Prawa jest instytucją martwą . Panuje naprawdę ogólny chaos i brak jakiejkolwiek organizacji . Minister Magii robi co może , ale i to tak mało . Zakon tez robi co może , ale jest nas coraz mniej . Śmierciozercy zyskali nad nami przewagę jakiej nigdy nie mieli . Na szczęście mamy nową bezpieczną kryjówkę mugol dala od mugol l zabudowań . Ale o ty też nie teraz . Teraz najważniejsza jest ta misja . Przygotuj się że może tam być naprawdę ostro i niebezpiecznie , wiesz jacy oni są . Dlatego proszę cię nie rób niczego co mogłoby cię kosztować życie lub zdrowie , bo oni nie są tego naprawdę warci Harry .
Harry spojrzał się na jaśniejące niebo .
-Idzie Tonks –zakomunikował Lupin
Tonks podeszłą do nich powoli /
-Greyson dał nam wolną drogę –rzekła Tonks –Mamy wejść głownym wejściem , a pomoże nam Terry Brigdes , jeden z jego najlepszych ludzi .
-Musi to być on –zapytał Lupin – To nam strasznie komplikuje sprawę …
-Już to z nim uzgodniłam Remusie –powiedziała Tonks
-Dobra , idziemy –powiedział Lupin do Harryego
Harry wstał i ruszył za nim .
Przebili się przez tłum czarodziei , w połowie drogi do budynku stał wysoki chłopak w szacie koloru karmazynowego różdżka w dłoni
-Jestem Tery Brigdes – przedstawił się – Możemy wejść do środka
-Jasne-rzekł Lupin mierząc chłopaka wzrokiem – Tylko bez żadnych numerów w środku to nie żadne testy ….
-Wiem , wiem –rzucił Brigdes –Będę się starał nic ni nabroić .
-To wy się znacie-zapytał Harry
-Tak –rzekł Lupin – On niedawno dołączył do Zakonu , ale więcej on sam ci powie ale wejdźmy wreszcie do środka !.
Wyciągnął różdżkę i ruszył przed siebie . To samo zrobili Tonks i Brigdes .Harry wyciągnął różdżkę i ruszył za nimi .
Rozdział 2
Bitwa Czarodziejów
Harry wskoczył za nimi do środka . Hol wejściowy był całkowicie zdemolowany a po środku leżało martwe ciało strażnika . Lupin sprawdził czy żyje i pokręcił głową .Tonks przeszła nie patrząc na ciało , a Terry Brigdes mruknął :
-Martin Evans … poczciwy strażnik ….niech to szlag …..
Lupin pchnął delikatnie Olbrzymie wrota na drugim końcu holu . Weszli do pomieszczenia w którym w różne strony rozchodziły się schody .
-Gdzie jest otoczony minister magii i reszta –zapytał Lupin Terryego
-Wielka Sala Przesłuchań , trzecie piętro –powiedział – Lewe schody będą odpowiednie …
I urwał . Nagle rozległ się krzyk . po paru sekundach z samego szczytu lewych schodów spadł człowiek .Tonks wydała z siebie zduszony okrzyk . Mężczyzna miał na sobie czarny płaszcz .
-To na pewno tam-powiedział Lupin – A to jeden z naszych wrogów . Ktoś naprawdę ładnie go załatwił .
-Wygląda na robotę Moodyego –rzekł Harry
-Zdecydowanie –rzekł Terry – A teraz chodźmy
Ruszyli lewymi schodami w góre . Co chwila słychać było huki i krzyki , i stawały się one coraz wyraźniejsze . Czasami można było dostrzec błyski
-Ostro –mruknął Terry do siebie
Powoli ruszyli dalej .
-MINISTERSTWO MAGII NA SCHODACH !-rozległ się krzyk z góry
I na schodach pojawiło się dwóch ludzi w czarnych szatach .
-Padnij-ryknąl Lupin
Z góry poleciały dwa zielone płomienie .
Terry rzucił się do przodu i wypalił Petrificus Totalus w stronę jednego z nich . Drugi odwrócił się aby spojrzeć co się stało i nagle z zniercuhcomiał .
-Mam cię –padł okrzyk z góry
Harry podniósł wzrok i ujrzał Hermionę Granger
-Całe szczęście - .rzekł Lupin – Gdzie Ron i Ginny !
-W Sali Przesłuchań –odkrzyknęła Hermiona – Maja poważne kłopoty . Szybko .
I zniknęła .Harry ominął Lupina i Tonks i rzucił się do góry a Terry pobiegł zaraz za nim .
Biegł z a Hermiona jakieś dwadzieścia metrów i usłyszał jak krzyczy „Stój!"
Harry zatrzymał się .
-Teraz idź bardzo powoli –powiedziała ostrzegającym głosem - Jesteśmy blisko
Harry ruszył powoli miejsca , Hermiona ruszyła w momencie gdy się zniż zrównał .
-Drugie drzwi na prawo –powiedziała
Dołączył do nich Terry i Lupin .
-Macie jakiś plan –zapytała Hermiona – Minister reszta są otoczeni i są gdzieś pośrodku Sali .
-Zrobimy to wstydu Brygady Interwencyjnej –rzekł Terry – Mamy tak zwane Zaklęcia Zaporowe , powstrzymają Śmierciożeców na jakiś krótki czas .
-A co z nami –zapytał Lupin
-Ja wale Zaklęcia Zaporowe a wy przebijacie się w stronę okrążonych , każcie im się rozproszyć –rzekł Terry –Walcie we wszystko co nadejdzie z przeciwnej strony , jeśli macie pewność walacie jeśli je nie macie to już zależy od waszego wyczucia . Nie ma innego sposobu , stosujcie często Zaklęcia Tarczy , naprawdę wam pomogą . Nigdy nie brałem udziału w takiej akcji odbijania zakładników , ale powinniśmy sobie poradzić .
-Dobrze- powiedziała Tonks – A co jak to nie zadziała
-Róbcie co uważacie a słuszne –powiedział Terry – Tak nasz uczyli . Walcie we wszystko co się rusza jeśli nic nie widzicie . Uciekajcie do wyjścia . Bohaterstwo tu rzadko pomaga , sam bym tam wszedł po swojemu ale wtedy na pewno mnie załatwią . Jest ich wielu , wiec musicie być szybcy i zdecydowani . Przperszam ze cytuje wam fragmenty Podręcznika , ale takie znam zasady .
-Zasady są p oto żeby je łamać –powiedziała la Tonks – Mniejsza oto jak , ważme aby wszyscy zwiali .
-Tak- potwierdził Terry
-Co wy tu w ogóle robicie –zapytał Harry Hermionę
-Ktoś powiedział ze Zakon jest w potrzebie , wiec uznaliśmy że każda różdżka będzie przydatna w walce –powiedziała Hermiona – Uważasz to z głupotę , i masz rację .
Harry był wdzięczny za to ze nie musiał jej krytykować w takim momencie ale na pewno to nie ona podjęła sama taka decyzję .
-Nie ma sprawy-rzekł Harry w końcu - Teraz trzeba odbić Ron i Ginny tylko to się liczy
8
