Minęło kilka dni od przybycia Józka do Wieży Tytanów. Wszyscy zachodzili w głowę jak mogli do tej pory funkcjonować bez niego? Naprawił Cyborgowi samochód, nauczył Robina nowych sztuk walki, dawał Starfire lekcje śpiewu w przerwach między rozmowami o kulturze jej rodzinnej planety, uczył Beast-boya jak poderwać dziewczyny i pomagał Raven kontrolować jej moc bez tak długich i częstych medytacji.
-Jóóóóóóóózeeeeek! –z głębokiego snu wyrwał go okrzyk Bb, który wtargnął mu do pokoju
-Taaak?- mruknął już całkowicie rozbudzony i jak zwykle czujny- czekaj! Nie mów- uśmiechnął się pod nosem. Jego Niezawodna Intuicja znowu dała o sobie znać- Gratuluję randki, ale zaraz- Intuicja niczym prawdziwa kobieta, nigdy nie dawała o sobie zapomnieć- zapomniałeś już o dziewczynie, z którą dawniej byłeś?
-Skąd ty to wiesz?- zdziwił się zielony posmutniawszy. Józef już otwierał usta by mu odpowiedzieć, ale do pokoju wpadła rozanielona Raven, ubrana, o dziwo, w krótką granatową sukienkę i buty na wysokim obcasie. Miała też wpiętą we włosy spinkę w kształcie kwiatka i lekki makijaż na twarzy.
-Józek...- zacięła się uparcie patrząc w podłogę podczas gdy Beast-boy przecierał oczy w olbrzymim zdumieniu. Biedny zielonoskóry nie mając pojęcia czy zaszkodziła mu zbyt duża ilość tofu na wczorajszą kolację, czy może w końcu zwariował chyłkiem wycofał się i po chwili zniknął z pola widzenia.
-Tak? - zachęcił ją z uśmiechem lustrując ją spojrzeniem, przed którym nic nie mogło się skryć. Zawstydzona dziewczyna czując na sobie jego wzrok miała wrażenie, że wwierca się on w jej duszę niczym wiertarka udarowa w ścianę.
-Czy miałbyś może ochotę wybrać się ze mną na przechadzkę?- wypaliła na jedynym oddechu
-Ależ z przyjemnością- odparł nieco roztargniony- daj mi kilka minut, dobrze?- Raven skinąwszy głową opuściła jego pokój. Chłopak rozejrzał się po swoim królestwie. W porównaniu z jego willami standard był tu nader skromny ,a jedzenie paskudne, w dodatku, o zgrozo! Musiał je sobie sam przyrządzać! Całkiem poważnie myślał o sprowadzeniu tu jednej ze swoich kucharek, po co miały się marnować w pustych domach? Ktoś kto by utrzymywał wieżę w czystości tez by się przydał...Super bohaterowie nie zniżali się do sprzątania. Krytycznym wzrokiem omiótł swój nowy apartament ,w którym wszystko z wyjątkiem opasłych, oprawionych w skórę woluminów o najróżniejszych barwach, było czarne. Czarne łóżko, czarna pościel, czarne meble, czarny sufit, czarne ściany, ba! Nawet łazienka i toaleta przylegające do jego pokoju były czarne. Przypomniawszy sobie o czekającej za drzwiami Raven przebrał się w odświętną pelerynę ,a spodnie z runami zmienił na zwykłe dżinsy jednakże nie rezygnując z wysadzanymi runami bransolet. Stając przed lustrem przygładził włosy i z przyzwyczajenia zamachał uszami. Po tym zabiegu opuścił swoje królestwo i łapiąc Raven pod rękę opuścił wieżę.
-...i tak pokonałam swojego ojca-z wypiekami na twarzy zakończyła mrożącą krew w żyłach opowieść granatowowłosa. Nie chciała zapewne by wziął ją za bezbronną dziewczynkę, którą trzeba ratować z opresji.
-Jesteś niesamowita- obdarzył ją uśmiechem, który normalny człowiek mógłby uzyskać jedynie przy pomocy żyletki. Ale Józek nie był normalny, miał nawet całkiem uzasadnione wątpliwości co do tego, że jest człowiekiem. Nagle jego Niezawodna choć czasem upierdliwa Intuicja znów się odezwała. Tym razem powiedziała mu tylko jedno, jedyne słowo, na które zareagował natychmiast, choć tyle razy obiecywał sobie zachowywać w takich momentach zimną krew.
-Uważaj- syknął tylko obrzucając swoją towarzyszkę troskliwym spojrzeniem. Ledwo przebrzmiały te słowa na drodze całkowicie z nikąd pojawił się osobnik łudząco podobny do Józka, z jedną zasadniczą różnicą. Ów osobnik łysiał.
-Nareszcie się spotykamy Józefie- powiedział głosem dla którego najtrafniejszym określeniem mógł być tylko gramofon zdecydowanie mający lata swojej świetności daleko za sobą.
-Zenek...-wychrypiał Józek Jego głos dla odmiany przypominał głos rozwścieczonego, starego koguta.
-O co tu chodzi?- spytała zdezorientowana Raven
-Milcz kobieto- Zenon podniósł do góry rękę i machając uszami rozprowadził gaz, który wniknął w dziewczynę zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek robić. Rae zemdlała.
-Zenek jak mogłeś!- wrzasnął rozgoryczony Tytan.
-A co ci mówi twoja Niezawodna Intuicja?- zakpił, a jego bliźniaczy brat wsłuchał się w głos swojej przewodniczki. Tym razem dowiedział się od niej ,że jest kompletnym kretynem, który uratuje swoją skórę jedynie uciekając.
-Teraz w końcu się zemszczę za te klocki Lego, które mi ukradłeś jak byliśmy dziećmi- warknął Zenon uśmiechając się paskudnie pokazując swoje niekompletne uzębienie.- Aligatos!- wrzasnął, a w kłębach różowo- zielono-żółtego dymu pojawił się mały aligatorek.
-Hahaha...myślisz ze taki malec mi zaszkodzi?- zadrwił pewny siebie Józef otwierając usta chcąc wypowiedzieć zaklęcie. Nie zdążył. Aligatorek skoczył mu na twarz. Józek zaczął kichać, prychać, kaszleć i stepować. Tak, stepować... Zawsze tak reagował na widok tych gadów.
-Wiesz...myślę że tak- Zenon podniósł Raven niczym worek kartofli i zniknął pozostawiając stepującego brata.
-Gdzie ja jestem- szepnęła Raven czując się jak przeciętny Smith cierpiący na syndrom Dnia Poprzedniego. Rozejrzała się nieprzytomnie i uznała, ze to musi być piekło. Ściany i sufit pomalowane były na jaskrawy róż przyozdobiony żarówiasto czerwonymi serduszkami. W dodatku całą jedną ścianę zajmował telewizor plazmowy nastawiony na Teletubisie. Skupiła się chcąc użyć swojej mocy, z przerażeniem odkryła, że coś blokuje jej przepływ.
-Wyłączcie to!- zaczęła wrzeszczeć jak opętana rzucając się tak jak tylko pozwalały jej więzy
Odpowiedział jej zimny śmiech. – Teraz wyśpiewasz mi wszystko łącznie ze słabościami twoich kumpli i kodem dostępu do Wieży- zmaterializował się przy niej Zenon
-Nigdy-syknęła- nie zrobię tego
-Zobaczymy- Zenek ze stoickim spokojem pogłośnił telewizor i wyszedł- Wrócę za kilka godzin- powiedział tak pogodnie jak mógł tylko powiedzieć ktoś cierpiący na zaburzenia psychiki.
Tymczasem u biednego Józka nadal nie chciały ustąpić objawy alergii ,a aligator zadomowił się na jego twarzy nie mając zamiaru go opuścić tym samym skutecznie uniemożliwiając poinformowanie o zdarzeniu Tytanów.
