Boje sie. Max – bo tak nazwalam nawiedzajacy mnie glos – ostatnio sie uspokoil. Dzieki temu przeniesli mnie do "normalnego" pokoju. Moge porozmawiac z kims innym niz pani psycholog. Jestem normalna, chyba... . Jak ja tu trafilam? Bylam na zakupach. Dziewczyna z klasy, która tez tam byla, ujrzala mnie – nienawidzimy sie – zaczela sie ze mnie nasmiewac. Robila to co dzien, w szkole. Wyzywala mnie, a ja tam stalam i sluchalam tego. Bylo mi smutno, ale zlosc górowala nad moim zachowaniem. Nie spodziewalam sie tego. Upadlam na kolana, a ode mnie we wszystkie strony poplynela fala goronca topionca pasaz handlowy w cieplym swietle. Ktos zadzwonil po policje i zabrali mnie tutaj. Na szczescie nikomu nic sie nie stalo, nikomu oprócz mnie.
- Simon, wstan, mamy zaraz sesje. – glos kobiety, która dopiero co weszla do celi przerwal strumien moich mysli. Nazywala sie Natali Filips. Byla nowa, przyslali jom z Ameryki na próbe. Nie mialam ochoty na seans. Jestem normalna, jestem normalna, jestem normalna... Co ja mówie... Coraz mniej wierze w te slowa. Moze nie jestem normalna, moze jestem inna, na pewno nie zwariowalam. Rany, ja gadam do siebie. Moze jednak zwariowalam?
Czemu ja, czemu zawsze ja. Pani Filips udalo sie zmusic mnie do sesji. Po niej dalej nie moge pozbierac mysli. Wciaz zadawala jakies pokrecone pytania. Pytala o Maxa, interesowalo ja doslownie wszystko, jaki on jest. Nie powiedzialam wszystkiego, nie chcialam jej nic mówiæ.
"Dzieki". To by wlaœnie on.
- Po co wróciles?! – zapytalam sie gniewnie.
"Tesknilas, prawda?!"
- Dlaczego tak myslisz?! – bylam na niego wsciekla, ale mial racje. W glebi duszy cieszylam sie, ¿e wrócil. Brakowalo mi go, jego pogard, krzyków. Bez Maxa bylo cicho i ... nudno.
"Myslalem nad tym co mi powiedzialas..."
- Co? – powiedzialam zdziwiona.
"Masz racje. Powinnismy byc przyjaciólmi. Chcesz mnie zobaczyc?"
- Powoli. Ty mozesz mi sie pokazac, ale... niewazne, pokaz sie. – zdziwilam sie. Nie moglam sie tego spodziewac. Przeciez on nie istnieje, wiec jak moze mi sie pokazac. Mialam nadzieje, ze sie dowiem. Przede mna stanal chlopak w wieku ok. osiemnastu lat. Poczatkowo byl pólprzezroczysty, lecz w miare uplywu czasu stawal sie coraz bardziej materialny, a ja dostrzegalam coraz wiecej szczególów. Mial kruczoczarne wlosy i blekitne oczy. Ubrany byl w czarny plaszcz. Usmiechal sie lagodnie, lecz bez przekonania. Obserwowal wszystko dokladnie. Jego wzrok spotkal sie z moim. Oczy Maxa emanowaly zloscia, a moje wrecz przeciwnie.
- Zapytam ostatni raz! KIM TY JESTES ?!?!?!
- No tak naprawde to nie wiem, ale mozna mnie nazwac "zloscia", lub bratem.
- Ty klamco
- Ja naprawde nie klamie. Z tym "bratem" to taki maly zart, ale reszta to prawda, ale jesli mi nie wierzysz to... zegnaj... – spuscil glowe i zaczal znikac.
- Max, zaczekaj ! – smutno mi bylo, ze poszedl. Nawet nie zdazylam sie pozegnac. Kim on jest naprawde. W tym momencie mialam ochote sie komus wyplakac. Mozliwe, ze przed chwila stracilam nowego przyjaciela. Max ja nie mialam nic zlego na mysli. Nikt nie przyszedl, nikt.
