heh. Nigdy nie sprawdze co mam napisane, a co umieszczone. Szansa była napisana dość dawno, ale jakoś zapomniałam umieścić. Jeżeli macie problemy z rozszyfrowaniem poprzednich części zapraszam na moją stronkę domową (www.hybryda.art.prv.pl), tam wszystko jest ok. Część 4 możliwe, że się pojawi. Muszę tylko wymyślić nową przeszkodę na drodze mojej małej Simon. Roździał krutki, jak wszystko inne co piszę, ale naprawdę mam problem z budowaniem atmosfery na dłuższy dystans. No już nie nudzę i zapraszam do lektury.

PS przepraszam za ortografy. Taki los dysortografika. :)

"SZANSA"

Siedziałam na łóżku wtulona w koc. Mijał trzeci dzień jak Max się nie odzywał. Prawie całymi dniami płakałam. Nie sądziłam, że tak bardzo będzie mi go brakowało. Przypominam sobie jego wygląd, jego zimne, błękitne oczy, to lodowate spojrzenie... Koc którym byłam owinięta zaczął płonąć. Czemu się złoszczę. Dodrze, że moja współlokatorka poszła na seans. Całe pomieszczenie pochłonęły płomienie. Byłabym wolna gdyby nie ognioodporne ściany. Mam tego dosyć. Przyznam się, że pokochałam "mój gniew". Ale od kiedy odszedł jestem coraz bardziej nerwowa. Tak jak ON. Zaczęłam się unosić. Ja nie mam uczuć, utraciłam je dawne temu. "Dosyć" wykrzykuje to bez zastanowienia, a myśli dalej mnie męczą. Czuję jakby ON odszedł, przestał istnieć... Czyżbym była wyleczona? Zdrowa? Nie... inaczej bym znowu nie zniszczyła celi. Nie lubię krat, męczą mnie, denerwują, zasmucają ... tyle uczuć jednocześnie ... Nie jestem wariatką, nie jestem, nie ... jestem ... Ktoś idzie... Simon uspokój się, nic się nie stało. Chyba mi nie uwierzy. Jest gorzej niż ostatnio. Spaliłam całą celę... jak nie więcej. Mam nadzieję, że nie poniosę nieprzyjemnych konsekwencji. Usiadłam na spalonym łóżku. Do pokoju wszedł pan Lin, był nowy. Z wykształcenia był psychologiem, ale również zajmował się "problemem mutantów". Przerażał mnie. "Czego się boisz?" W mojej głowie rozbrzmiał cichy, przestraszony, dziewczęcy głosik.

- Kim jesteś! – nowa osoba utkwiła w mojej świadomości. Ile ich jest, ile? Na to pytanie chyba nikt mi nie odpowie. "Max kazał mi tobie przekazać, że wyjechał na wakacje siostrzyczko" Kim jest ten natręt i czego ode mnie chce i dlaczego ona mówi do mnie siostrzyczko . To jest zbyt skomplikowane jak dla mnie, czemu ja, czemu właśnie JA. "Nie lubisz mnie. Wolisz Maxa ode mnie, ale ja jestem przecież lepsza, spokojniejsza i ..."

- I jesteś samochwałą – dokończyłam

- Do kogo mówisz? – to był pan Lin.

- Do nikogo proszę pana. – skłamałam, ale nie mogłam mu powiedzieć, że w głowie mam kolejnego "gościa". Czuje że to się źle skończy i to szczególnie dla mnie.

- To dobrze, masz widzenie – powiedział – dziwaku – dodał szeptem.

Nie miałam ochoty czekać, aż ten ktoś przyjdzie, aż ktoś mi pomoże. Skupiłam się. Zaczęłam płonąć tak silną energią jak nigdy przedtem. To już nie był ogień, to była czysta energia zniszczenia. To była moja szansa na wydostanie się z tej klatki, którą zwykli ludzie nazywają „kliniką". Po chwili wszystko się paliło. Słyszałam jęki ginących. W następnej już unosiłam się, otoczona płomieniami. Pode mną były tylko już dogasające zgliszcza, nade mną przejrzyste niebo, rozjaśniane łuną ognia i wschodzącego słońca. „Jutro też jest dzień, jutro można zacząć wszystko od nowa". Ktoś kiedyś wypowiedział te słowa. Zaczęłam szybować coraz szybciej w przestrzeń kosmiczną. Byle dalej, byle szybciej. To zdanie opisuje moja sytuacje, lecz czy można tak zapomnieć o przeszłości. Nie. Bo każde zdarzenie odciska na nas swój ślad nie do zdarcia i nie ważne jak byśmy się starali przeszłość pozostanie. Ale ja i tak postaram się o nowe życie.