Oczywiście muszę tradycyjnie zaznaczyć, że większość postaci oraz świat, w którym się znajdują należy do J.K. Rowling (a niech się cieszy kobieta), a Kiteski i inne realne postacie należą tylko i wyłącznie do siebie. Pozostały chłam jest mój. Nie zarobiłam na tym nic poza chorą satysfakcją, komenatrzami, kilkoma obrażonymi na mnie osobami i paroma dodatkowymi nazwiskami na mojej liście nad łóżkiem...

Wiem, że niektórych (większość) bardzo irytują przypisy, bo przez ciągłe zaglądanie do nich gubią się w tym, gdzie czytali itd. Itp. , ale niestety są na tym świecie osoby, które uważają, że esencję tego ficu stanowią przypisy, więc... wybaczcie i bądźcie dobrej myśli, bo dalej jest ich nieco mniej :)

Ta część opowiada o wykonywaniu ryzykownego planu, na który Kiteski wpadły w ostatniej części...

Był drugi grudnia i za oknem lało. Na szczęście okno było małe, bo to lochy były. Bo tak się składa, że Deer siedziała w swoim dormitorium i narzekając na brak ogrzewania, otwierała prezenty. Właśnie się zastanawiała, czy jedzenie cukierków od Sam jest dobrym pomysłem, gdy na jej łóżku wylądowała sowa. Chwała Salazarowi, nie Daria, a Flakopruj. Puchacz Blackie.

„Zrobiłyśmy Ricie zdjęcia, jak się zmienia. Jest zła, ale szantaż działa. Zgodnie z książkami, jakie przeczytałyśmy i tym, co mówi Skeeter. Najpierw trzeba się dowiedzieć, jakim się jest zwierzęciem. Mam nadzieję, że zrobiłaś ten eliksir. Będziemy sprawdzać, jakim jesteśmy zwierzęciem przez cały grudzień, więc dobrze, że wszystkie zostałyśmy na święta. Potem przez drugi semestr będziemy ćwiczyć pierwszą fazę, którą możemy zrobić same. Chodzi o wyostrzenie u siebie tych zwierzęcych cech. W wakacje zbieramy się u mnie w dworku (potem podam szczegóły) i ćwiczymy dalej (chociaż przez miesiąc) drugą fazę (Rita przyjedzie i nam pomoże), czyli ćwiczenie by nasza psychika (jaźń, dusza itd. itp.) mogły się, gdy zechcemy zmieniać w zwierzęce. Potem w szkole będziemy się spotykać i już same ćwiczyć. Trzecia faza, to już coraz dokładniejsze zmienianie się w zwierzę. Jak dobrze pójdzie w trzeciej klasie będziemy animagami, bo gdy nas uczy już w pełni ukształtowany animag, to idzie duuużo szybciej. Oczywiście, jeśli ktoś nie będzie chciał się zmieniać w zwierzę, które mu wyjdzie, to trudno.
PS. Weź eliksir i przyjdź do mojego dormitorium. Hasło do portretu kruka brzmi >Kot Filemon obciął sobie ogon
PPS. Cukierki nie są zatrute.

Samantha"

Andrea ubrała się i chowając prezenty przed ciekawskim spojrzeniem Maglody, wyruszyła na spotkanie. Oczywiście z eliksirem. I zżerając cukierka.
Po kilku minutach siedziała już w dormitorium Black, wraz z Valerie, Alexis i po chwili doszła do nich Daria. Samanthy wciąż nie było. Przyszła po kwadransie z atlasem zwierząt.
-No nareszcie! – wyraziła swe zdanie Valerie.
-Mi też miło was widzieć – odparła Sam. – Musiałam się pozbyć Huncwotów, którzy zaczynają węszyć. Na szczęście tu nie mogą wejść, bo to żeńskie dormitorium.
-A nie kostnica? – mruknęła Hiboux do Deer, która zakrztusiła się cukierkiem.
-Masz eliksir? – warknęła Black.
-Mam. Kto zaczyna? – spytała.
-Może alfabetycznie? – zasugerowała profilaktycznie White.
-Ok. – mruknęła Black. – A następna osoba jej czyta zwierzaki. Jak długo działa ten eliksir?
-Aż rzucisz przeciwzaklęcie – odparła Andy, biorąc atlas zwierząt, a Sammie wypiła łyk eliksiru. – Dziś szukamy przez dwie godziny, a potem może po obiedzie.
W głowie Samanthy zaczęło coś szumić, wzrok jej się rozmazał i wyglądała na „lekko" naćpaną. Znaczy gotową do medytacji nad zwierzęciem.
-No dobra, jak poczujesz, że to - to, to mów – rzekła Andy i się zaczęło. – Na razie tylko te główne, potem się pobawimy w poszczególne zwierzaczki. Aligator, Antylopa...
Godzinę i dwadzieścia siedem minut później Sowa zasnęła, a Alexis po raz dziewiętnasty rozdała karty między sobą, a Val. Deer wychlała trzecię puszkę coli, bo już jej w gardle zasychało i zaczęła czytać K. Coraz bardziej się obawiała, że może chodzić o jakies nieznane zwierzę, które teraz omijała.
-Kangur, Kapucynka, Kaszalot, Kawka, Kiwi, Koń, Koza, Komar, Krowa, Królik, Kruk...
-MAM!
-Kruk?
-AHA!
-Bogu niech będą dzięki! – Alexis przyznała się do jedenastu lat chrześcijaństwa.
-Rehajos! – Andy rzuciła przeciwzaklęcie i padła błagając o colę.
-Jestem krukiem! Robimy przerwę?
-Yeah – jęknęła Deer. – Chodźmy na obiad. Jutro złapiemy następną osobę.
-Czyli ciebie – zauważyła mściwie Hiboux, która miała jej czytać.
()

Następnego dnia spotkały się o podobnej porze, ale żeby nie budzić podejrzeń tym razem w dormitorium Hiboux. Korzystały z dobroci dyrektora, który zarządził, że przerwa świąteczna trwa cały grudzień. (co miało też fatalne skutki biorąc pod uwagę, że w Nowy Rok trzeba było iść na lekcje)
-Jutro możemy iść do mnie – powiedziała Deer. – Nikogo nie będzie.
-My się ciebie nie boimy wprowadzać do nas! – zauważyła z wyrzutem Val, kładąc się na łóżku Darii.
-NIE PODNOŚ PODUSZKI!- zawyło ptaszysko.
-Slytherin, to porządny dom...
-Jasne – mruknęła Sam.
-...ale stanowczy w swoich zasadach. Które należy łamać – skończyła Deer i sadowiąc się na czyimś łóżku łyknęła zdrowo eliksiru.
-Lecimy tak, jak wczoraj. Tylko te znane Daria! – zaznaczyła Black.
-OK. Aligator, Antylopa...

Minęły dwie godziny, a wyniku nie było. Strach zaczynał po woli dręczyć wszystkich, a Daria musiała sobie zrobić przerwę, bo jej powoli gardło wysiadało.
Minęła kolejna godzina i nic.
Valerie znudziło się grać w karty. Hiboux zgłodniała. Alexis usnęła, a Samantha zaczęła się martwić.
-Tapir, Tukan...
-Ominęłaś tchórzofretkę – zauważyła Samantha.
-Bo była fretka! – broniła się Hiboux.
-To nie to samo. Czytaj, bo jak pominiesz coś ważnego, to trzeba będzie czytać wszystkie- zagroziła Black.
-Ok. Niech ci będzie! TCHÓRZOFRETKA!
-MAM!
-Jaja se robisz? – spytała Hiboux, Deer.
-Tchórzofretki nie znoszą jaj – zauważyła obudzona Alexis.
-A czym się różni tchórzofretka od fretki! – spytała oburzona Daria.
-Sprawdź w atlasie – poradziła Red, po czym odczarowała Andreę.
-Tchórzofretka – zwierzę futerkowe, będące skrzyżowaniem tchórza i fretki, charakteryzujące się szarymi lub żółtopomarańczowymi włosami puchowymi i czarną lub brązową sierścią – przeczytała Daria.
-Cool – zauważyła Deer. – A ja już się bałam, że będzie jeleń.
-Albo łania – zauważyła Sam.

Gdy już wszystkie zebrały się w dormitorium Andrei (ku zgrozie napotkanego po drodze pierwszaka z tegoż domu, Lazarusa Malfoy'a) Samantha bardzo uważnie przyjrzała się liście wiszącej nad jej łóżkiem.
-Mogłaś trochę to skuteczniej zamazać. Jakimś zaklęciem – zwróciła uwagę, wskazując zamazane miejsce pierwsze, na którym choć z trudem, wciąż można było odczytać nazwisko Blackówny.
-Nie dało rady, za mocno napisane.
-Aha – mruknęła Sammie, patrząc, że wciąż jest na liście, ale dopiero na miejscu siedemdziesiątym drugim, co ją trochę uspokoiło.
-Pierwsze od dwóch miesięcy bezkonkurencyjnie należy do Maglody, głupiej zołzy – gdy tylko Deer wypowiedziała te słowa, drzwi z hukiem się otworzyły.
Chwała wynalazcy coli nie stała w nich Maglody. Widok był dużo przyjemniejszy. Przynajmniej dla Deer.
-Słucham? – spytała.
-To u was można facetom wchodzić? – spytała z nutką zazdrości Val.
-Można- odpowiedział lodowato Severus Snape. – Ale nie można wchodzić ludziom z innego domu.
-Andrea nas wpuściła – powiedziała Hiboux, a oskarżycielskie spojrzenie czarnych (pięknych) oczu wbiło Deerównę w ziemię.
-Domyśliłem się. A teraz grzecznie was wyprosi.
-Nie – padła stanowcza odpowiedź ze strony Deer. – spotykamy się po kolei w dormitorium każdej z nas i tylko tu jeszcze nie byłyśmy. Wszystkie moje współlokatorki wyjechały, więc nikomu nie przeszkadzamy.
-Ale... podałaś im hasło!
-Nie podałam. Wpuściłam ich, ale nie słyszały hasła- oznajmiła Andrea, a dziewczyny zaczęły się zastanawiać, bo rzeczywiście tak małpa zrobiła.
-Nie możesz ich tu wpuszczać! – cierpliwość Severusa była na wyczerpaniu.
-Bujaj się – warknęła Andy. – To ważna sprawa!
-Nic nie jest ważniejsze od honoru Slytherinu. Wyrzuć je – powiedział odwracając się by wyjść.
-Chcemy utrzeć nosa huncwotom – powiedziała cicho Andy.
Zatrzymał się. Po chwili odwrócił się i spojrzał na nią z uniesioną brwią.
-Ale nie możemy powiedzieć, w czym rzecz.
-Ale wy się z nimi przyjaźnicie.
-Nie przesadzajmy. Kolegujemy. A teraz Val doszła do wniosku, że są szowinistami i my dziewczyny chcemy im pokazać, że jesteśmy lepsze. Założyłyśmy własną paczkę i będziemy udowadniać, że jesteśmy lepsze. Możemy zostać?
-Ale nigdy nie podawaj im hasła!
-Nigdy.
-I ma je widzieć, jak najmniej osób!
-Malusieńko.
-I NIGDY nie sprowadzisz tu Huncwotów!
-Obiecuję.
Wyszedł powiewając czarną szatą. Wbrew ogólnemu przekonaniu on nie powiewa nią, jak żuk, czy nietoperz. No może bardziej nietoperz. On to robi... jak batman! Ech... Nieważne.
-To był Smarkerus? – spytała Samantha.
-Nie nazywaj go tak! On nie jest taki zły. Jest słodziutki! – oznajmiła Deer, a reszta porozumiewawczo się porozumiała i dała spokój.
Valerie Red ze swej inteligencji była znana. Może nie tak, jak z urody, ale też. Zastanowiwszy się, więc chwilę i odczekawszy aż oczy Hiboux miały bardziej tępy wyraz niż normalnie otworzyła atlas zwierząt na „S".
-Salamandra, Skowronek, Słowik blablabla
-Co robisz? – zainteresowała się Black.
-Szukam... o jest – sowa.
-MAM! – wykrzyknęła Sowa i wszystkie zaczęły rechotać wcześniej odczarowawszy Darię.

Alexis White, która miała czytać Val zaczęła od wiewiórki i ku ogromnemu zaskoczeniu większości - nie miała racji. Lis również nie odniósł pożądanego skutku, więc zaczęła czytać po kolei.
-Aligator, Antylopa...

Godzinę i dwadzieścia minut później Alexis zaschło w gardle, Andy dała jej pić, po czym powróciła do rozgrywanej partii szachów z Samanthą. Hiboux zjadała cukierki z lubością leżąc na swojej tajemniczej poduszce.
-Kangur, Kapucynka, Kaszalot, Kawka, Kiwi, Koń...
-MAM!
-Koń? – niedowierzała Alexis.
-Owszem – odparła Red, po czym ją odczarowano.
-Ale idę o zakład, że będzie rudy – mruknęła White.
-Lubię konie – doszła do wniosku Red i roześmiała się, jak wariatka.
-Dobrze, że mamy jakieś duże zwierzę. Jak na razie nad Huncwotami miałyśmy tylko tą przewagę, że mamy ptaki. Łatwiej się przemieszczają i w ogóle są użyteczne.
-Nie da się ukryć – zapewniła Valerie.
-Może Alex będzie czymś dużym – zastanowiła się Daria.
-Ona już jest duża – zauważyła bezlitośnie Red i zarobiła w łeb.
Samantha uważnie przyjrzała się White.
-Jak na mój gust, to będziesz...
-Płetwalem Błękitnym! – zawyła Andrea i oberwała, jakąś książką.

Aligator, Antylopa...- zaczęła znudzona od samego początku Samantha.

Dwie godziny i siedemnaście minut później.
-Ryba, Ryś...
-MAM!
-Żartujesz? – spytała niedowierzając Andy.
-NIE, TO RYŚ!
-Ok. – skomentowała Samantha.
-Trochę mniejsze od płetwala – zauważyła Hiboux.

Minął grudzień, minęły Święta, minął styczeń i luty był w rozkwicie 1, gdy nadszedł dzień czternasty lutego, który pobił swą ważnością nawet wcześniejsze urodziny Alexis White. Tegoż właśnie dnia Valerie Red obudziła się wcześnie, bo jakby nie patrzył (od tyłu czy od przodu) to było jej święto.
Zanim zdążyła obudzić White i się ubrać w pokoju leżało około pięćdziesięciu Walentynek.
Dziewczyny jednak się nie przejmowały zeszły do Wielkiej Sali na śniadanie i zaczęły konsumować. Śniadanie było fatalne i całkowicie obleśne, ale o tym się nie dowiedziały, bo obie były na diecie. A sok dyniowy zawsze jest dobry.
Później Alex udała się do Andrei, która podobnie, jak Samantha Walentynek nie obchodziła 2. Poszły, więc do biblioteki, żeby odrobić wypracowania zadane przez Sadystycznych Potworów. Zwanych potocznie nauczycielami.
Niestety Deer szybko się znudziła, pracę odwaliła i poszła poszukać czegoś ciekawego do poczytania. Jej pech do spotykania różnych osób w bibliotece właśnie dał o sobie znać.
-Nie wierzysz mi złotko? – zapytał Antoine Deer, dziewczynę, która stała obok niego w mało używanym dziale mugolskiej fantastyki 3.
-Naprawdę potrafisz się zmienić w węża? – spytała z niedowierzaniem krukonka znana jako Frygilda Nercks 4.
-Owszem, kochanie – zapewnił Deer i zmienił się w ślicznego, ciemnozielonego węża.
-Ciekawe... – powiedziała roześmiana Frygilda.
-Ciekawe, co mama powie na nielegalnego animaga – powiedziała Andrea ze słodkim uśmiechem, patrząc na brata, który w swej normalnej postaci patrzył na nią przerażony.
-B-będzie dumna?
-Wątpię. Zważywszy na to, że jej nie powiedziałeś – oznajmiła bezlitośnie Andy.
-Ale jej nie powiesz? – zapytał przerażony Antoine.
-Ale wredna siostra – skomentowała z obrzydzeniem Nercks i odeszła wolnym krokiem.
-Już ty nic nie mów o wrednych siostrach, Nercks – warknęła Andy.
-Phi – skomentowała Frygilda.
-Przez ciebie ona sobie poszła – braciszek był coraz bardziej zły.
-Trudno. Ale mam pomysł, co masz zrobić, żebym nie powiedziała mamie.
-Co?
-Chodź.
Kilka minut później Antoine został przedstawiony Kiteskom, jako ten, który wraz z Ritą będzie je szkolił. Szybciej pójdzie.
-A na ciebie mama zła nie będzie? – spytał Antoine, wchodząc wraz z siostrą do pokoju wspólnego Slytherinu.
-Ja ją poinformowałam o swoich zamiarach, a ty – nie.
-Fuck! – skomentował.
-Dobrze powiedziane.
-Antoine? – rozległ się słodki głos Maglody.
-Tak?
-Mógłbyś mi wytłumaczyć transmutację? – spytała z maślanym wzrokiem wbitym w biednego Deera.
-Nie – padła bezlitosna odpowiedź jego siostry.
-Widzisz Magli trzeba się słuchać siostry – rzekł ze wstrętem Antoine.

Dzień ten pełen tak miłych niespodzianek zakończył się dla Alexis przybyciem do dormitorium. Na jej nieszczęście Val nie przybyła tam wcześniej.
W momencie otworzenia drzwi Alex została zasypana górą Walentynek. Do poniedziałku ją odkopali. (Była sobota).

1 W lutym nic nie kwitnie.
2 „Nikogo nie zainteresowało, dlaczego w takim razie od tamtego roku Severus w każde walentynki dostaje kartkę." Dop. Samanthy
3 „Tyle lat ma frajer siostrę i nie wie, gdzie można na nią wpaść. Idiota."- dop. Andrei
4 Starsza siostra małpy.