Oczywiście muszę tradycyjnie zaznaczyć, że większość postaci oraz świat, w którym się znajdują należy do J.K. Rowling (a niech się cieszy kobieta), a Kiteski i inne realne postacie należą tylko i wyłącznie do siebie. Pozostały chłam jest mój. Nie zarobiłam na tym nic poza chorą satysfakcją, komenatrzami, kilkoma obrażonymi na mnie osobami i paroma dodatkowymi nazwiskami na mojej liście nad łóżkiem...

Muszę przeprosić wszystkich, których przypis czwarty uraża w jakikolwiek sposób. Musicie zrozumieć, że napisałam go na niedługo po tym, jak przeczytałam piąty tom, no i... powiedzmy, że i tak go ocenzurowałam... Ale teraz wszelaka złość mi przeszła, więc... Zresztą to prawda! ON WCALE NIE MA SZARYCH GACI!

Ta część opowiada o końcu roku, wakacjach i paru niespodziankach dotyczących letników. Po za tym jej początek średnio się zgrywa z końcem, ale to już końcówka tego roku, więc nie opłacało się tego dzielić. Przeraziłam się, że mi wyszło pięć części..., ale co tam jeszcze dziewiętnaście lat przed nami!

Dziewczyny zbierały się raz w tygodniu, co zaczęło budzić ciekawość huncwotów, ale do babskich dormitoriów wejść nie mogli, a do Slytherinu się brzydzili. Tak, więc do czerwca nasze kochane niewiasty wyostrzyły sobie zmysły zwierzaczków, w które chciały się zmieniać. Niestety razem z tym wyćwiczyło im się też trochę wad.
Hiboux nieźle widziała w ciemności (aczkolwiek wciąż nie mogła dostrzec glinianych przedmiotów, co było dosyć ciekawym zjawiskiem i raczej niewytłumaczalnym), ale w dzień była śpiąca, a nocą spać nie mogła. Spała, więc po lekcjach, a prace domowe odrabiała po nocach. Było to dosyć frustrujące, bo nie każdy lubi, gdy o trzeciej w nocy przybiega do niego rozhisteryzowana Daria, pytając, co było z transmutacji. Niestety Deer złamała daną obietnicę i podała dziewczynom hasło, więc i ona była na to narażona. Szczególnie odkąd Samantha brutalnie Sówcię wykopała.
A propos Samanthy, to ona również wykształciła w sobie krucze cechy. Teraz już w ogóle nie ubierała się w innych kolorach niż czarny. Po za tym mięśnie jej rąk stały się znacznie silniejsze od nóg (co ludziom narażonym na glanowe kopniaki nawet się spodobało)(dopóki nie kupiła kastetu). Jednak i kruki miały wady. Sammie wciąż musiała się pilnować, żeby podświadomie nie udać się na cmentarz w Hogsmeade i nie siedzieć w ulewę na jakimś starym nagrobku.
Valerie Red zaś dużo szybciej biegała i upierała się przy noszeniu rozpuszczonych włosów (których nie chciała ścinać), ewentualnie związanych w koński ogon. Jedyną wadą jej było to, że... właściwie, to Val nie dopatrzyła się żadnych skutków ubocznych. Może dlatego, że od urodzenia lubiła sex, jak koń owies.
Jej najlepsza przyjaciółka, współlokatorka itd. itp., czyli Alexis White nauczyła się bardzo cicho chodzić i co nieco widzieć w ciemności. Val twierdziła, że w jej sypialni takie cechy są niepożądane. Zadowalała jednak swą mściwą naturę tym, że Alex ostatnio bardzo polubiła surowe (krwiste) mięsko. Dziwiło to trochę skrzaty, ale one wiele już zniosły (nawet jajka), więc dały święty spokój. No, a dziewczyny uspokajały blondynę, że te cechy tylko w pierwszej fazie są tak wyraźne. Potem trochę się kamuflują.
Deer miała małe problemy ze swoją formą animagiczną. Bardzo małe. No, ale zalety też duże nie były. Jej włosy trochę ściemniały i zrobiły się bardziej lśniące. No i gdy ktoś zrobił bardzo gwałtowny ruch w jej stronę kuliła się i przybierała postawę obronną. Właściwie, jak się koleguje z huncwotami, to się to nawet przydaje, a jak jeszcze do tego dochodzi Sammie, to nawet bardzo się przydaje. Poważną wadą było to, że gdy robiła się śpiąca, chciała się schować pod ziemię i zasnąć w norce. Chwała litościwemu Merlinowi lochy w pełni zaspokajały tą potrzebę.
Jednak szkoła, jak to szkoła (Hogwart w niczym się tu nie różni od zwykłych mugolskich gimnazjów na Tarnowieckiej... i nie tylko) nie zwracała uwagi na tak ważne wydarzenia i jak na złość zrobiła coroczne testy, które biedne Kiteski musiały napisać.
Transmutacja poszła im nawet nieźle. Zważywszy doświadczenia w tej dziedzinie. Zaklęcia też, jakoś przeszły. Obrona Przed Czarną Magią poszła rewelacyjnie. Zwłaszcza Deerównie, która ubóstwiała szczególnie dwa ostatnie człony nazwy przedmiotu. Eliksiry poszły kiepsko, Hiboux ledwo przeszła, zupełnie, jak Deer. Obie się tym nie przejmowały i każda miała swój powód 1. Astrologia, Zielarstwo, Latanie i inne pierdoły zdały całkiem dobrze. Oczywiście Samantha była we wszystkim z nich najlepsza. Przy podsumowaniu okazało się, że ma najlepszy wynik wśród pierwszych klas i siódmy w szkole 2.
I tak oto niepostrzeżenie nadeszły wakacje, a Kiteski udały się do domów na odpoczynek, by po miesiącu spotkać się ponownie i rozpocząć kolejną fazę szkolenia. Wraz z Ritą i, jak nieustannie przypominały Alexis i Val, Antoinem.

Wakacje minęły im nawet miło. Szczególnie ta część nie wspólna. Część wspólna pełna była konfliktów. Możliwe, że było to spowodowane uaktywniającymi się cechami zwierzęcymi i tym, że psychika Kitesek, co jakiś czas przypominała zwierzęcą. Alexis usiłowała zagryźć Sowę, ale na szczęście jej się nie udało. Zaś sama Sowa wraz z Samanthą miały ochotę schrupać ich nauczycielkę, ale się nie dało, bo Antoine bronił jej jak oka w głowie. Albo, jak dziewczyny w łóżku, kwestia punktu widzenia.
Pewnego słonecznego dnia, gdy deszcz lał, jak z cebra do dziewcząt, a dokładniej rzecz biorąc do Samanthy doszła wiadomość szokująca. Od tej wieści wszystkim Kiteskom stanęły... włosy na karku, oczywiście.
-O mój Ty Boże Jedyny, Matko Święta i Merlinie! – zawołała White, która nie mogła się powstrzymać i przez ramię Sammie przeczytała wraz z nią list.
-Słucham, moje dziecko – przyszła na zawołanie Andrea.
-Wiecie jest już trzeci tydzień sierpnia, a wszystkie przyjechałyśmy wcześniej... Kończymy ćwiczenia – oznajmiła Black.
-A to czemu? – spytała Val, która również pojawiła się w kuchni dworku panny Black.
-Mój kuzyn przyjeżdża i błaga, żebyśmy go tu przyjęły do początku roku szkolnego. Znów się pokłócił z matką.
Zgodne jęknięcie Hiboux i Deer zdecydowanie poświadczyło, co o tym sądzą.
-Musimy go przyjąć. Matka pozwoliła mu tu wyjechać „Bo tu nie będzie sam i nie zdziczeje z jakimiś szlamami, czy zdrajcami krwi"
-Wypraszam sobie – zauważyły Alexis i Val.
-Obawiam się, że powiedział tylko o mnie i Deerach – zauważyła Blackie.
-No ładnie, tak się moim nazwiskiem posługiwać – rzekła Andy, ale dała spokój.
-Zaraz, to my możemy już jechać? – spytała Rita.
-Owszem, ale ty nam jeszcze trochę pomożesz w szkole, Riciu – oznajmiła bezlitośnie Red.
-A ja? – spytał Deer.
-A ty idź sobie, gdzie chcesz i pozdrów wujka Toma – oznajmiła Andrea.
-Skąd... Jak... – zaciął się jej brat. – Zresztą nie chcę wiedzieć. Pozdrowię wujka Toma.
I tak miły okres ćwiczenia animagii i innych przyjemnych zajęć zakończył się. Dziewczyny filozoficznie (w)zdechły sobie i Alexis zabrała się za obiad, bo dziś była jej kolej. Nie miały tam, bowiem skrzata, a jeść coś trzeba było. Tak, więc White wsiadła na miotłę i poleciała do miasteczka po żarcie na wynos.

()

Dworek, w którym dziewczęta spędzały wakacje był, jak kwadrat z wpisanym weń kołem, czyli znajdującym się po środku placem. Na tymże właśnie placu twarzą w stronę bramy wejściowej leżały Valerie, Daria i Alexis, smażąc swoje ciałka na sierpniowym słońcu. White właśnie próbowała obudzić Hiboux, której słońce za bardzo nie odpowiadało 3, gdy brama się otworzyła i przekroczył ją trzynastoletni chłopak z długimi włosami i ciężkim plecakiem.
Po chwili był już przy dziewczynach.
-Cześć, Syriusz – powiedziała z uśmiechem Red, nie otwierając oczu (podobnie, jak pozostałe)
-Nie jestem Syriusz – padła chłodna odpowiedź, a Hiboux z wrażenia zwaliła się z leżaczka.
Trzy pary zszokowanych spojrzeń wbiło się w chłopaka z czarnymi, tłustymi włosami, ubranego, jak zwykle na czarno. Przybył Severus Gregory Snape.
Patrzyły na niego nie wiedząc, co powiedzieć, ale zostały pozbawione tego kłopotu przez Sammie, która wybiegła do nich coś krzycząc i goniącą za nią Andreę.
-Mam złą wiadomość! – zawyła Samantha, a potem spojrzała na przybysza. – Cholera, jesteś szybszy od sowy, którą wysłała nam twoja matka.
-Trudno – warknął.
-O co chodzi! – zdenerwowała się Hiboux.
-Jego matka, moja matka i jej matka i matka Blacka doszły do wniosku, że potrzebny nam ktoś spokojny, żebyśmy się nie pozabijali, zważywszy teraz, gdy Antoine odjechał.
-Nie odjechał – skomentował chłopak, który pojawił się z głośnym dźwiękiem aportacji. – Został brutalnie zmuszony przez swoją rodzicielkę do powrotu. Ale i tak nie kontynuujemy?
-Nie – warknęła Samantha znacząco spoglądając na Severusa.
-Ale, po co cię mama przysłała? – spytała Andy.
-Doszła do wniosku, że nie zostawi cię z mugolakami, dwoma Blackami i Snapem samej. A w szczególności uczepiła się tego Snape'a.
-Czemu mnie?
-Bo jesteś gupi – doszedł do wniosku Syriusz, a jego przybycie tak ucieszyło (z niewiadomych powodów) Rudą, że dała spokój Snape'owi.
-Ale to ma swoją dobrą stronę – skomentowała Andrea. – Braciszku robisz za mnie obiad.
Wszyscy poszli powoli do zamku, a Snape kroczył za wszystkimi niczym zły duch.
-Dlaczego akurat mnie się czepiała? – spytał sam siebie, a zrobił przy tym tak żałosną minę, że Antoine się zlitował.
-Bo Andy się w tobie buja. Nic poważnego, ale weź to wytłumacz mamie.
- - czyli szok Severusa.

Reszta wakacji minęła nawet miło i wbrew obawom, którejkolwiek z matek – bezpiecznie. Może było to spowodowane tym, ze wszystkie Kiteski dbały by Severus i Syriusz nie spotykali się częściej niż to konieczne. Nawet dostali pokoje w innych częściach dworku. A że Severus unikał Andy, jak ognia, to i jej matka mogła być spokojna. I tak wakacje się skończyły i nadszedł nowy rok szkolny 4.

1 Znaczy się Hiboux nie należy do osób, które przejmowałyby się takimi głupotami, a Andrea wiedziała, kogo w przyszłym roku poprosi o korepetycje.
2 „No, co? Pierwsza klasa dopiero, a ja miałam dużo zajęć w tym roku, oj dużo!" –dop. Samanthy
3 „Wolała samoopalającą maść dr. Fuczi-czuczi" – dop. Samanthy „Fuczi – kruczi!" – dop. Hiboux „Fuczi – kuczi, Fuczi- sruczi... co za różnica!" – dop. Andy
4 Pragnęłabym zauważyć, że mi opisanie jednych wakacji i jednego roku zajmuje niecałe dwadzieścia stron, a nie 943 (samego tekstu książki nie licząc spisu treści i stron tytułowych), jak to się zdarzyło pewnej pani, która się nie zna na Harrym Potterze. No dobra, na nim się zna. Jednakże o Severusie Snape'ie, to ona g... wie, moi drodzy. ON WCALE NIE MA SZARYCH GACI! Zaznaczam również, że pan Polkowski ma podobną wiedzę, jak ona (tylko mniejszą), bo jak go ktoś nazwie SMARKERUSEM! (Snivellus brzmi ładniej)
Wszyscy są okropni! Myślą, że jak ten ich cały Black był przeciwko Sevikowi, to już trzeba z biednego (kochanego, pięknego, seksownego, pociągającego, inteligentnego, nadzianego, dumnego, sarkastycznego, ironicznego, chamskiego, cudownego, słodziutkiego...) robić debila! – I tyle Wam powiem, bo co Wy ka wiecie o Severusie Snape'ie?