Oczywiście muszę tradycyjnie zaznaczyć, że większość postaci oraz świat, w którym się znajdują należy do J.K. Rowling (a niech się cieszy kobieta), a Kiteski i inne realne postacie należą tylko i wyłącznie do siebie. Pozostały chłam jest mój. Nie zarobiłam na tym nic poza chorą satysfakcją, komentarzami, kilkoma obrażonymi na mnie osobami i paroma dodatkowymi nazwiskami na mojej liście nad łóżkiem...
Ta część jest o balu i jak to się stało, że był taki, a nie inny i o tym, jak to było zanim on był... czyli spraw damsko-męskich ciąg dalszy.
Nadszedł grudzień i na korytarzach pojawiły się plakaty ogłaszające, że dwunastego grudnia odbędzie się bal dla siódmo - i szóstoklasistów. Impreza ta została zorganizowana z okazji 1456 rocznicy 18 urodzin Merlina.
Jednak nie to w tej chwili liczyło się dla Andrei, Jamesa, Severusa, Alexis, Petera i Lazarusa. Teraz najważniejszy był dla nich zakład. Otóż, w tajemnicy przed innymi uczniami szkoły (no i nauczycielami i woźnym) założyli się o to, kto odważy się wejść do gabinetu Filcha i coś z niego ukraść. Plan polegał na tym, że idą wszyscy w nocy, chowają się w komórce na miotły i po kolei idą i każdy musi coś mu gwizdnąć i wrócić do reszty. Komórka była spora i do zadania wspaniale się nadawała. Niestety biedny James nie mógł posłużyć się peleryną - niewidką, bo jedyną magiczną pomocą, jaka była dozwolona, była różdżka. Oczywiście duma zawodników i niechęć do kupowania pięciu skrzynek piwa kremowego ( po jednej dla każdego z pozostałych) zmusiły ich do podjęcia wyzwania.
I tak oto pięcioro uczniów stało w komórce na przeciwko gabinetu woźnego. Wychodziło na to, że Severus Snape stchórzył, bo nie przyszedł. I jakoś nikt się nie zastanowił nad tym, że to właściwie on zaczął w ogóle gadkę o tym zakładzie…
Pierwszy wyszedł James i już po chwili wrócił ze zdjęciem Pani Norris w złotej ramce.
Następny ruszył pewny siebie Lazarus. Kilka sekund później zza drzwi gabinetu dał się słyszeć huk, jakby się ktoś przewrócił. Jednak wszystko się udało (wręcz za łatwo) i Malfoy wrócił z teczką, którą Filch założył mu w drugiej klasie.
Potem przyszedł czas na Petera. Podszedł do tego nerwowo, ale i tak poszło mu lepiej niż poprzednikowi. Wrócił szybko, mocno ściskając kubek z napisem ARGUSIK.
Andrea podeszła szybko do drzwi i szybko znalazła się w królestwie Filcha. Jeszcze szybciej stamtąd wyszła po drodze zaczytując się w dokumentach Maglody. Jej zbrodnie za bardzo Deer nie interesowały, ale na początku każdej kartoteki było trochę informacji o danej osobie i to Andreę zainteresowało wręcz niepomiernie.
Alexis poszła ostatnia i prawie się nie napotykając trudności wróciła wraz z różowym pamiętnikiem. Dziwnym trafem nikt go do tej pory nie zauważył, ale mogło to być spowodowane tym, że był ukryty, ale Alexis wykryła go swym wrodzonym umiłowaniem do różu majtkowego.
W momencie, gdy wszyscy wychodzili z ukrycia z uśmiechami na twarzy, marząc już o tym piwie, które wygrali od Snape'a, wpadli na przegranego. I na Filcha, którego przegrany przyprowadził.
Po chwili już wisieli w lochu numer cztery, przywieszeni na łańcuchach do sufitu, a Snape prawdopodobnie tryumfował w zaciszu swojego dormitorium. Po tym, jak wszyscy zdążyli nakląć na Snape'a i trochę się uspokoić rozpoczęła się konwersacja.
To trochę dziwne - stwierdził James.
Co? - zainteresowała się Alexis.
Czemu Snape wybrał akurat nas, żeby się z nami założyć. Planował to od początku, ale czemu nie wciągnął Syriusza. On też dałby się złapać!
I czemu wciągnął mnie! - zajęczał Lazarus. - Co ja mu takiego zrobiłem?
Może jest zazdrosny, że już ponad dwa tygodnie chodzisz z Andreą - zachichotała Alexis, a Deer udawała obrażoną.
Odwal się - warknęła.
Była bardzo czuła na punkcie swojego pierwszego chłopaka, z którym jakimś cudem się dogadywała. Najważniejsze było to, że pierwszy pocałunek miała wreszcie za sobą. I nie tylko pocałunek.
Co nie sprawiło bynajmniej, że wyrzekła się Snape'a. Po prostu trochę przystopowała i usiłowała wziąć go na zazdrość. Zresztą nie zamierzała żyć w celibacie aż Snape się zdecyduje.
Severus musiał mieć jakiś cel w tym, żeby nas złapać. Będą pertryktacje! - odparła dumna z siebie Deer.
Co będzie? - spytał Peter.
Pertraktacje - przetłumaczyła Alexis.
No mówię przecież - warknęła Andy.
W tym momencie, jakby na telepatyczne wezwanie, otworzyły się drzwi i wkroczył Severus Snape. Z pochodnią i w czarnej pelerynie robił cudowne wrażenie.
Witam - rzekł z diabelskim uśmieszkiem.
Witaj - odparła Andy i tylko Andy.
Wisicie tu od trzech godzin - oznajmił. - Dostałem pozwolenie wypuszczenia was, ale... jak zapewne się domyślacie... nie za darmo. Mam dla was warunki, jak je spełnicie, to was wypuszczę.
Dupek - warknął James, ale bardzo cicho, bo nie miał ochoty wisieć w lochu aż Filch się nad nim zlituje. Wolał wyjść jeszcze w tym milenium.
Po pierwsze: Andrea, Alexis, James i Peter będą się BARDZO starali, żeby ani Huncwoci, ani Kiteski nie wykręcili mi ŻADNEGO "dowcipu" na balu, tudzież przed nim. Zgadzacie się?
Tak - przyszła cicha i jakaś niemrawa odpowiedź.
Po drugie: ja wam wybieram pary.
CO! - zakrzyknęli wszyscy zgodnie z wręcz niebotycznym oburzeniem.
Zgadzacie się?
A po co? - zainteresował się James. - Huncwoci i Kiteski nas wyciągną!
Taa... zwłaszcza, że żadne z nich nie wie, gdzie jesteście, a mapę huncwotów masz przy sobie. No i Lupin jest eee... niedysponowany - groźne błyski zalśniły w oczach Severusa.
Mogę się zmienić w rysia! - ostrzegła White.
Nie możesz, kajdany nie pozwalają na jakąkolwiek magię zakutego - oznajmił Snape z rosnącym zadowoleniem. - Powtarzam pytanie: zgadzacie się?
Tak - odpowiedź tym razem była bardzo niemrawa.
Punkt trzeci - oznajmił, zerkając na kartkę. - Żadne z was nie będzie się nabijać i wykręcać wrednych numerów mojej dziewczynie - podkreślając to sformułowanie spojrzał z uśmieszkiem na Deer.- Zgadzacie się?
Nie! - wrzask Andy przebił się przez kolejną wyjęczaną zgodę.
Więc chcesz tu wisieć? - Snape uniósł brew.
Nie chcę, ale zanim się zgodzę musisz coś przeczytać, co znalazłam w jej kartotece u Filcha. Proszę!
No dobra, gdzie to jest? - rzucił.
U mnie w kieszeni, bo mu ukradłam - odparła z dumą.
Severus już ruszył krok do przodu, ale się powstrzymał.
Accio to coś o czym mówiła Andrea Deer - polecił, machając różdżką, a Andy cicho jęknęła z zawodu, bo papier, który poleciał do dłoni Severusa, miała w tylniej kieszeni dżinsów.
Severus spojrzał na kartkę.
No i? Zwykły wstęp do kartoteki, dane osobowe...
Spójrz na zawody rodziców - poradziła Kiteska.
Matka pracownik ministerstwa magii, ojciec mugolski policjant... - przeczytał Snape i głos mu się załamał. - Ona jest... jest...
SZLAMĄ! - wrzasnął wstrząśnięty Lazarus. - SZLAMA W SLYTHERINIE! A ty z nią spałeś - dodał z naganą i pokręcił głową.
Severus leciutko się zarumienił i zmieszał informacją, ale szybko doszedł do siebie.
Ostatni warunek jest nie ważny, bo ja już nie mam dziewczyny - rzucił. - Punkt czwarty... właściwie miały być tylko trzy, ale zaraz dodam - powiedział po czym przez kilka minut pisał na kartce, potem zamruczał coś, machając różdżką i powrócił uwagą do wisielcy.
No dobrze... - Alexis chrząknęła. - Czego?
A jak pary, które nam wybierzesz się nie zgodzą z nami iść? - spytała cicho.
Nie martw się o to. Już ja zadbam, żeby chciały - posłał kolejny, mrożący krew w żyłach uśmiech. - A teraz punkt czwarty, tyczący się tylko Malfoy'a: w tempie natychmiastowym masz zerwać z Deer.
Ja... ale... no trudno... zrywam z tobą Andy - bąknął Lazarus, któremu specjalnie nie zależało.
Okey - odparła Deer, której właściwie też nie. No i była ciekawa, czemu Severek tak postąpił.
Punkt piąty i ostatni, i tyczący się tylko Deer: Nie będziesz: piszczeć, uśmiechać się głupio, robić maślanych oczu, mdleć, wariować, gadać za dużo i zbyt szybko, pić za dużo alkoholu, tańczyć na stołach, rozbierać się, podrywać huncwotów, podrywać kogokolwiek z Gryffindoru, Slytherinu, Huffelpuffu, Raveclavu, czy innych oprócz swojego partnera na balu i to oczywiście też z umiarem, oraz nie będziesz, jeśli partner odmówi pójścia z tobą na bal: płakać, mdleć, piszczeć, podrywać kogokolwiek z tej szkoły lub spoza niej, wypłakiwać się na ramieniu kogokolwiek z tej szkoły lub spoza niej, wieszać się, topić, skakać z wieży, głodować, pić alkoholu, i ogólnie rzecz biorąc targać się na swoje życie lub zdrowie, tudzież na życie lub zdrowie nowej partnerki swojego byłego partnera oraz jego życie i zdrowie - zwinął pergamin, wziąwszy głęboki oddech po takiej przemowie. - Tego wszystkiego nie będziesz robić, bo idziesz ze mną na bal. Zgadzasz się?
To było pytanie retoryczne? - upewniła się Deer. - Oczywiście, że się zgadzam!
Dobrze - zamruczał coś pod nosem, machając różdżką. - To zaklęcie uwolni was za jakieś dziesięć minut. I od razu mówię, że na te przysięgi i punkty był rzucony urok. Tak, żebyście nie zapomnieli o tym jak ważne jest ludzkie słowo.
Jakiś czas później w schowku na miotły, na który rzucono silne zaklęcie wyciszające.
- ZAPROSIŁ MNIE NA BAL! HEHEHEHEHEHEHE...
Był piękny, zimowy dzień na cztery dni przed balem, na dworze padał śnieg, a w pokoju wspólnym Gryfonów nie, jak to zwykle bywa. W tym właśnie przybytku siedziały Kiteski i Huncwoci, grając w szachy, czytając, pijąc piwo kremowe (Andy oczywiście "nie za dużo"), jedząc żaby (czekoladowe nie Kingę), kłócąc się, rozmawiając i planując kreacje na bal. Jak zwykle nie przejmowali się podziałem na domy, jak chcieli pójść do innego to po prostu szli i pukali z nadzieją, że ktoś im otworzy. Przeważnie otwierał, taką już miało zaletę to, że Kiteski były w różnych domach. Teraz zaś cieszyli się samotnością, bo wszyscy wybyli do Hogsmeade po kreacje, kosmetyki, łajnobomby, czy inne potrzebne rzeczy na bal. Huncwoci i Kiteski znali tyle przejść do wioski, że uznawali za osobistą obrazę chodzenie tam wtedy kiedy było wolno. Szczególnie, że było zimno. Jak dla niektórych zbyt zimno, co Huncwoci skomentowali mniej więcej "Jak Ci zimno na dworze, to jak ty wytrzymasz ze Snapem w lochach" "hehehehe" "Będzie cię musiał ogrzewać" "hehehehe" I tak jeszcze dość długo. Była prowadzona również rozmowa o parach, którą jakoś wykrętnie usiłowali przerwać ci, którzy jakoś nie chcieli się chwalić przed przyjaciółmi, że pary wybiera im wredny Ślizgon 1.
Ja idę z Val - oświadczył całkowicie zbytecznie Syriusz.
A ja z Sammie - oświadczył całkowicie zbytecznie Remus.
A ja z Loafem - oświadczyła Daria i to wybiło wszystkich trochę z rytmu.
No... eee... fajnie - zauważyła Red. - A wiecie z kim idzie Kinga?
Nie - odparli zgodnie z prawdą.
Dyrcio zarządził, że nauczyciele muszą mieć pary... ZAPROSIŁ JĄ ZARREMBA! - wszyscy zaczęli się śmiać i na chwilę zapomnieli o rozmowie. Niestety tylko na chwilę .
A ty z kim idziesz? - zapytał Syriusz Jamesa.
Ja... eee...- najwyraźniej szczęście mu sprzyjało, bo rozmowa ponownie została przerwana.
Do pokoju ktoś zapukał. Było to o tyle dziwne, że wszyscy korzystający z tej metody byli wewnątrz. Sammie dla pewności wszystkich przeliczyła po czym poszła otworzyć dziurę pod portretem dla nowych gości. Po chwili z miną świadczącą o wielkim obrzydzeniu wprowadziła do pokoju wspólnego Snape'a, Malfoy'a i Penguin, którzy od razy rozsiedli się w fotelach i z obrzydzeniem powiedli wzrokiem po czerwono-złotych dekoracjach.
Twierdzą, że mają jakąś sprawę do nas - rzekła ze zdziwieniem Black.
Nie wszystkich - sprostował Snape, a ci, do których sprawę miał spojrzeli na niego przerażeni.
Tak... - zaczął Snape - Zgodnie z umową wybrałem wam partnerów, choć wybór nie był łatwy. Przyprowadziłem Lazarusa i Anne, żeby od razu wszyscy zainteresowani byli z nami. - Spojrzał na zegarek.- I zaraz powinni być.
W tym momencie z kobiecego dormitorium przyszła Lily Evans w stanie wskazującym na kipiącą wściekłość.
No, możemy zaczynać. Para numer jeden: Peter Pettigrew i Alexis White.
Co! - wrzasnął Glizdogon, a White tylko się uśmiechnęła.
Para numer dwa: James Potter i... Lily Evans.
CO! Chyba ci całkiem odbiło Snape! Przecież to kujonka i wygląda, jak... jak jakaś stara szczotka Filcha! Snape do cholery!
Zamknij ryj cynglarzu! - warknęła Lily, stojąca przy kominku.
Para numer trzy: - uśmiech na twarzy Ślizgona robił się coraz szerszy - Lazarus Malfoy i Anne Penguin.
CO! To ja już wolę Andy - jęknął Malfoy.
Milcz! Para numer cztery nie uległa zmianie - spojrzał na Andy. - I prawdopodobnie nie ulegnie. Do zobaczenia na balu - po czym wyszedł, a gapiący się na siebie z odrazą Anne i Lazarus podążyli za nim.
O co chodzi? - spytał Syriusz.
Różnymi sposobami, w które nie będę się zagłębiać zmusił nas do zgody na różne warunki - odpowiedział dyplomatycznie Peter.
A z kim ty idziesz? - spytała Sammie, patrząc z ciekawością na Andy, która uśmiechała się, jak ludzie, którym odbiera się prawo do posiadania klamek.
Z Severusem Gregorym Snapem - odparła zapytana.
A Lazarus i ty? - spytała zszokowana Hiboux.
Sever kazał mu zerwać ze mną - odparła rozmarzona Kiteska.
A Snape i Nercks? - spytał Black w stanie szoku.
Przedstawiłam mu jej dane osobowe, co przekonało go do zerwania z nią!
Na życie łóżkowe Dumbledore'a, co tam było takiego napisane? - krzyknął zdziwiony Syriusz.
Że jest szlamą! Hehehe... Nie obrażaj się Lily - rzuciła do Gryfonki. - Ja nie lubię szlam tylko w Slytherinie, bo tam zwyczajnie nie pasują, a jej ojciec był mugolem! Severusa biedaczka to dobiło!
1„Żeby nie zapeszyć" Dop. Andy
