Dzień zaczął się krawym świtem...
Słonce jak rubin na niebie..
już nie niebieskim, a zielonym...
Kilkuset żołnierzy armii republiki stało wpatrując się w trzy tysiące demonów
"nadszedł nasz czas , generale"-powiedział jeden z oficerów przy dowódcy
dowódca odpowiedział-"Michał! Mów mi Łukasz, nie generale! A poza tym to trzeba się zbierać zaraz ruszą" wskoczył na wierzchowca i krzyknął-"Żołnierze Republiki! Kiedyś nadejdzie dzień gdy ludzie padną,gdy ostatnia nadzieja umrze. Gdy świat pogrąży się w chaosie. gdy demony pożrą swiat i nic nie będzie w stanie ich powstrzymać. Lecz ten dzień jeszcze nie nadszedł! Nie pozwólmy im zdobyć Verbron. Udowodnijmy Krzyżowcom ,że nie tylko oni zwyciężają! Żołnierze do ataaaakuuuuu! Śmierć jest na wietrze"
I z tym okrzykiem rzucił się na demony a za noim jego ludzie. Bitwa był straszna. demony zabiły niemal wszystkich. ocalało tylko dwóch. Jakkolwiek prawie nikt nie przeżył, jednak demony też wybito do ostatniego. właśnie dwaj ocalali :Generał Łukasz Leonheart i jego adiutant Michał Mor'Gul szli zboczem ku Verbrong pokrwawieni i wyczerpani , gdy zobaczyli dwóch czarnych wędrowców...