Disclaimer: Ta historia powstała dzięki pomocy Dark Rokusho mojego przyjaciela i betatestera. Co jest moje jest moje . Co jest jego jest jego. A co ani moje ani niego to czyjeś inne. Oczywiście nie robimy tego dla pieniędzy a teraz prolog:
Abaddon i Anita przemierzali drogi poza
Verbron, gdy usłyszeli odgłosy walki. Kiedy dżwięki ucichły
zobaczyli 2 żołnierzy.
-Abaddon, zabijemy ich?-Zapytała z manią
w krwisto czerwonych oczach Anita.
-Nie, ogłuszymy, przesłuchamy
i zabijemy-odpowiedział Abaddon. jego mimiki twarzy nikt nigdy nie
widział, gdyż ciągle nosił maskę Mrocznego Paladyna.
A 2
nieszczęsnych żołnierzy zbliżało się i nagle...
Zapadła
ciemność w ich oczach...
Wojownicy ocknęli się skrępowani.
Gdy tylko jeden z nich się przebudził, Abaddon od razu zaczał go
przesłuchiwać.
-Kim jesteście?-Zapytł, podstawiając chudszemu
sztylet pod gardło.
-Zołnierzami Republiki-odpowiedział.
Abaddon
odszedł od nich i zaczął rozmawiać z Anitą.
-Przydać ię
mogą. Są z A.R.
-Czyli nici z krwi?-Zasmuciła się
Anita.
-Spokojnie, załatwię ci inne ofiary, kochana.
Nagle
większy wojownik wydostał się z lin i zamachnął sie mieczem na
Abadona. Jednak znim miecz uderzył go w ramię Abaddon skruszył go
jedną ręką i odkopnął wojownika na bok.
-Nie radzę ci tego
robić.-Powiedział wyciągająć zza płaszcza czarny stylet.-Tym
sztyletem związałem Ciebie z Sobą, a twojego przyjaciela z moją
kompanką. Jeżeli nam się coś stanie, wy poczujecie to ze
zdwojonym skutkiem. Nie macie innego wyboru, jak iść z nmi. Przyda
nam się dodatkowa pomoc.
Kiedy skończył, Anita rozwiązała
jego kompana i oddała im broń.
Osłupieni nic nie powiedzieli,
tylko jak grzeczne baranki ruszyli za parą Psychpatów, by
odnaleść swe przeznaczenie...
