Disclaimer: Ta historia powstała dzięki pomocy Dark Rokusho mojego przyjaciela i beta testera. Co jest moje jest moje . Co jest jego jest jego. A co ani moje ani niego to czyjeś inne. Oczywiście nie robimy tego dla pieniędzy a teraz rozdział:

-Znowu się spotykamy Anita.-Zaśmiała się Rivia.
-Tym razem... NIE DAM CI PRZEŻYĆ!- z tymi słowami na ustach Anita rzuciła się na Rivię.
W komnacie rozległ się szkęk Ciężkich Mieczy sióstr. Gdy siostry próbowały się pozabijać,
Abaddon zauważył leżącego na ziemi Łukasza i Michała. Ich jedyna szansą był Miecz Władcy
nekromancji, ale bez uprzedniego przygotowania się Abaddon mógł zginąć...
-NIECH WAS PŁONĄCY LEGION POCHŁONIE SŁUDZY CIENIA!-Ryknął Abaddon chwytając miecz. Przez
jego ciało przeszła wiązka energii, dodając mu sił.
-E NOMINE PATRIS ET FILLI ET SPIRITUS SANCTI! METEO MORTUS TOTUM!-Wypowiedział Abaddon i
nagle wszystkie szkielety rozpadły się. Rivia zauważywszy, że jej wojsko się rozpadło,
rzuciła krótkie zaklęcie i znikła. Jej ostatnie słowa brzmiały:
-Jeszcze się zobaczymy...
Anita zamachnęła się na Rivię, ale przecięła tylko chmurkę pozostałą po jej teleportacji.
Wychodząc z grobowca grupa rozbiła obóz by dać odpocząć Krzyżowcom.Jednak jedynie Mor'gul
spał. Abaddon i Anita stanęli na straży obozu, bo ich ciała nie potrzebują snu, A Łukasz
siedział przy ognisku i rozmyślał o tym co się stało w grobowcu. Nagle ogarnęła go chęć
sięnięcia po swa broń. jednak kiedy jej dotknął, jego rekę przeszył nieopisany ból. Ból
nie spowodowany przez Abaddona, lecz czystą energię - energię jego Gunblade'a i w tej
samej chwili znowu rozległ sie w jego głowie TEN głos:
-Zostaw mnie...Morderco...