Oczywiście muszę tradycyjnie zaznaczyć, że większość postaci oraz świat, w którym się znajdują należy do J.K. Rowling (a niech się cieszy kobieta), a Kiteski i inne realne postacie należą tylko i wyłącznie do siebie. Pozostały chłam jest mój. Nie zarobiłam na tym nic poza chorą satysfakcją, komentarzami, kilkoma obrażonymi na mnie osobami i paroma dodatkowymi nazwiskami na mojej liście nad łóżkiem...
Oto dalsze losy Kitesek.
Ta część to wstęp, spotkanie części bohaterów i odczytanie pewnego testamentu...
Sierpień roku panieńskiego 1996 był słoneczny i ciepły zarazem, co nie było niczym wyjątkowym, ale niektóre istoty irytowało. Zaskakujące może być, że w tym roku było tych osób więcej niż normalnie.
Był sobie dla przykładu pewien szesnastolatek, którego dobijała świadomość, że stracił ostatnią rodzinę, a pogoda w ogóle się tym nie przejmuje i z jego żalu sobie zwyczajnie jaja robi.
Była też pewna czarownica w wieku zbliżającym się do średniego (u mugoli u czarodziei, to trochę się przesuwało), która w takie dni, jak te klęła swoja czarne glany, czarny płaszcz, czarną koszulę i czarną spódnicę.
Była też kobieta w podobnym wieku, która teoretycznie kochała słońce i ciepło, ale wreszcie wróciła do ojczyzny i chciałaby zobaczyć naturalny stan Anglii, czyli jakiś deszczyk.
I był czarodziej, który miał dość słońca, bo mu w lochach za ciepło było, a na dwór nawet wyjść się nie odważył, bo bał się opalenia tym piekielnym słońcem i stracenia swojego niepowtarzalnego imidża.
No i oczywiście był czarodziej, którego oczy po pełni były trochę za bardzo wyczulone na światło i też go pogoda irytowała. Prawie tak, jak słowotok Nymfadory, która za wszelką cenę starała się go poderwać i od której musiał uciec aż na Pokątną.
Jednak oni wciąż byli w mniejszości, a większość cieszyła się promieniami słonecznymi, którymi tak hojnie obdarzała ich natura.
Panie profesorze? – zagadnął Harry. – Kto nas będzie w tym roku uczył OPCM?
Nie wiem, Harry. Dumbledore kogoś znalazł, ale nie chciał mi powiedzieć.
Czemu? – spytała zszokowana Hermiona.
Stwierdził, że to będzie miła niespodzianka. Szczerze mówiąc, zaczynam się bać.
Harry parsknął cicho śmiechem, a Hermiona, która uważała za niestosowne takie żarty, z trudem śmiech powstrzymała.
Jak tego ktosia poznacie, to zdacie mi szczegółowy raport w pierwszy weekend w Hogsmeade, choć może poznam go szybciej – powiedział Lupin.
Ja nie mogę chodzić do Hogsmeade – oznajmił Harry, na powrót smutny i wszyscy spojrzeli na niego dziwnie. – Zgoda mojego chrzestnego nie obowiązuje po jego... śmierci, a Dursley'owie mi nie dali.
Jestem pewna, że, jeśli poprosisz Dumbledore'a, to...
Nie będę go o nic prosił! – warknął dość głośno i stanowczo Harry.
Pewnie! Nie daj się! – krzyknęła jakaś kobieta tuż za nimi i wszyscy gwałtownie się odwrócili.
Zobaczyli czarownicę w wieku mniej, więcej Remusa. Ubraną po mugolsku, w niebieskie dżinsy i czarną koszulkę z zielonym napisem napisem „Slyth rules, Gryf dies". Włosy miała krótkie i dość ciemne, aczkolwiek wciąż blond, a oczy brązowe i, jak prawie zawsze, lekko podkrążone. Uśmiechała się do nich, chwaląc zdolności polskich dentystów magicznych.
Andy! – Lupin najwyraźniej był w stanie szoku.
Owszem – odparła zapytana z uśmiechem. – Mam do ciebie pytanko, bo jak zawsze jesteś przedstawicielem rasy myślącej, dlaczego ludzie się na mnie głupio patrzą?
Remus spojrzał na nią ze zdziwieniem i po chwili odparł bez wahania.
Może gdybyś założyła koszulkę z długimi rękawami lepiej byś wypadła.
Czemu? – spytała ta zszokowana.
Bo widać ci Mroczny Znak, a tak się składa, że jest wojna – oznajmił z anielską cierpliwością. – A ty jesteś w koszulce zespołu G.A.S. i z Mrocznym Znakiem.
Ale w kiciu odsiedziałam, co swoje i wyszłam za dobre sprawowanie, to chleb im w mordę. Teraz mam zamiar osiągnąć, to co nie osiągalne, zdobyć, to co nie zdobywalne, odkryć, to czego nie odkryłam, zasmakować tego, czego nie zasmakowałam, posiąść to, czego nie posiadłam i …
Znów będziesz podrywać Snape'a? – westchnął Remus, a Harry i Hermiona spojrzeli na niego, jak na wariata, a potem na wariatkę przed nim.
Owszem – padła odpowiedź. – Moja jedyna konkurencja siedzi obecnie w Azkabanie i nawet, jak wyjdzie, to będzie mieć zakaz powrotu do Wielkiej Brytanii.
Skąd wiesz?
Siedziałam z tą małpą w celi, to był istny koszmar! – oświadczyła Andrea i spojrzała na szesnastolatków, którzy patrzyli na nią z opadniętą szczęką, zamiast współczuć w nieszczęściu.
Co im? – rzuciła, ruszając wraz z pozostałą trójką w kierunku banku Gringotta.
Chyba są w szoku.
Aha.
Kim pani jest? – wyrzucił z siebie Harry.
Andrea Isabella Deer w mam nadzieję niedalekiej przyszłości Snape.
Przedstawiasz się tak od czwartej klasy Hogwartu – zauważył wilkołak.
Niedaleka to pojęcie względne!
I w tejże miłej atmosferze dotarli do wrót banku i każde poszło po swoje pieniądze albo i nie poszło (Lupin), bo nie miało po co. Harry i Hermiona uwinęli się szybko, ale okazało się, że muszą jeszcze poczekać na Rona i resztę rudego rodu, z którymi tu się umówili.
Na nieszczęście nadeszli oni w tym samym momencie, co Andrea ruszyli, więc wszyscy razem na zakupy, po drodze się trochę rozdzielając, bo nie wszyscy zmierzali w jedno miejsce, jak to dość często bywa.
Lupin? – zagadnęła w pewnym momencie Andrea. – A co tak dokładnie stało się kundlowi?
Wpadł za bramę śmierci – oznajmił Remus, ostrożnie zerkając w stronę Harry'ego.
Ale…- zaczęła Andrea, ale szybko jej przerwał.
Jeśli chcesz się czegoś dokładnie dowiedzieć, to wpadnij na Grimmlaud Place 12, w sobotę po piętnastej. Nie chcę rozmawiać o tym przy Harrym, ciężko to przeżył – dodał ciszej wilkołak, gdy zauważył, że Chłopiec – Który – Przeżył zajęty jest wystawą sklepu z markowym sklepem quidditcha.
Znała pani Syriusza? – spytał w tym momencie Harry, który jednak nie był tak zajęty, jak Lupin myślał, że jest.
Tak, kopio Jamesa. Aleśmy się nie lubili.
Czemu? – spytał Harry, według którego nie można było nie lubić jego ojca chrzestnego.
Bo to kretyn był – oznajmiła.
To po co chce się pani dowiadywać o jego śmierci? – prawie krzyknął Harry, który stracił resztki cierpliwości.
Żeby wiedzieć komu pomnik postawić za pozbycie się kolejnego Huncwotowatego. No co? Działa mi kundel na nerwy! Najpierw ucieka z Azkabanu, choć nikt tego jeszcze nie dokonał, a potem wpada za zasłonkę, czego teoretycznie nie da się zrobić będąc żywym! No i dręczył Severuska.
Ron parsknął niepohamowanym śmiechem i to bynajmniej nie na gadkę o zasłonce, a Harry dał spokój, bo z wariatami trzeba ostrożnie.
Remus, Harry, Hermiona i Ron ruszyli do księgarni, reszta Weasley'ów gdzie indziej, a Andrea do zoologicznego po sowę.
W księgarni było duszno i pachniało książkami, jednak Remus, jako że był świeżo po pełni wyczuwał znacznie więcej zapachów. I jeden z nich wydał mu się dziwnie znajomy. Zignorował to jednak i poszedł wraz ze swą byłą najlepszą uczennicą do działu z lekturami dodatkowymi.
W tym samym czasie do czytających pospiesznie listę książek Pottera i Weasley'a podszedł osobnik zdecydowanie blond i zdecydowanie niebieskooki. Był to zdecydowanie Malfoy.
No, no Potter, uczymy się czytać?
Umiem czytać Malfoy – oznajmił Harry.
Poważnie? – zaironizował Dracon, po czym uśmiechnął się szyderczo. – Ale w tym roku to ja będę najlepszy z OPCM.
Och, a to niby czemu? Wreszcie otworzyłeś podręcznik?- odgryzł się Ron, któremu o otwieraniu podręcznika musiała przypominać Hermiona.
Moja ciotka zostaje nauczycielką – oznajmił z dumą. – A ona jest…
Matką chrzestną Harry'ego – oznajmił Remus, któremu niespodzianka Dumbledore'a przestała się podobać, a znajomy zapach stał się zrozumiały.
Za to miny Harry'ego i Draco były wyjątkowo śmiechawe.
Draco – zawołała Narcyza. – Idziemy.
I po chwili nie było po nich śladu. (Po za śliną, która wyciekła młodemu Malfoy'owi, gdy zbyt długo trzymał otwartą paszczę z zaskoczenia).
Harry chciał o coś zapytać, ale mina Remusa świadczyła jednoznacznie, że nie chce o tym mówić i zapłaciwszy za książki, jak najszybciej przeciągnął ich po całej Pokątnej, po czym w tempie ekspresowym znaleźli się na Grimmauld Place 12.
Życie toczyło się zwykłym tokiem, aż nadeszła sobota, a tam czekała na nich kolejna szokująca niespodzianka.
Remusie wynikła poważna sprawa – oznajmiła Molly Weasley zaraz po spotkaniu Zakonu.
Co się stało? – spytał Lupin, który zaczynał mieć już dość tego dnia i nie tylko, ale pokornie poszedł do kuchni, a wraz z nim podreptała Święta Trójca Hogwartu, która nie porzucała żadnych okazji zdobycia informacji.
Pamiętasz, jak ktoś zażartował, że każdy z Zakonu powinien napisać testament? – zapytała Molly, siadając ciężko na ławie przy stole. – Powiedzmy, że Syriusz wziął to na poważnie.
Artur podał Remusowi zwój pergaminu.
Sądzimy, że ty go powinieneś przeczytać – Remus wziął głęboki wdech… i ktoś zapukał do drzwi, a wrzaski pani Black niosły się wokoło. – Ja otworzę.
Poszedł otworzyć Andrei, na którą nadeszła pora i kopara mu opadła, gdy wreszcie otworzył. Przed drzwiami stała owszem, Andy, ale przed nią stała nieco niższa kobieta z krótkimi włosami i jak zwykle ubrana na czarno.
Sammie…
Witaj, Remus.
Oj przestańcie się tak na siebie gapić – warknęła znudzona Andy. – To się nudne robi!
Remus szybko wprowadził dziewczyny i do jadalni, i w sprawę. Wszyscy usiedli cicho i patrzyli na Remusa, który ze ściśniętym gardłem rozwinął pergamin.
„Ja, Syriusz Andrew Black, nie do końca zdrowy na umyśle, ale na ciało nie narzeka, spisuję swój testament z nadzieją, że za szybko nie zostanie on odczytany. Ogólnie rzecz biorąc, chciałbym, aby wszystkim, którzy będą chcieli słuchać, przeczytał go Remmy, bo, jak go znam, to ma odpowiedni głos do ckliwych dokumentów. Grimmauld Place zapisuję Dumbledore'owi na Zakon Feniksa i niech Merlin mu sprzyja! Mój ukochany dworek w Restland zapisuję Harry'emu i nakazuję go wyremontować, bo mi się nie chciało. Mój motor tak, jak obiecałem zostawiam Billowi i niech poderwie na niego Valerie, to taka fajna laska."
Bill spojrzał zaskoczony na Remusa i pozostałych zebranych.
Kim jest Valerie? – spytał.
Kiteską – oznajmiła z dumą Andy.
A kim jest Kiteska?
Członkinią Kitesek – oznajmiła z dumą Andy.
A kim są Kiteski?
Grupą, składającą się z Kitesek – oznajmiła z dumą Andy.
Grrrrr...
To taka grupa, jak Huncwoci…- zaczęła tłumaczyć Sammie.
Lepsza – wtrąciła Andy.
Która z nimi konkurowała i w której było pięć o rok młodszych od nich dziewczyn. Między innymi była narzeczona Syriusza, Valerie, która podobno ma z nim dziecko, a teraz jest bogatą wdową bo jakimś Ali Babie.
Aha … Kontynuuj Remus.
„Resztkę moich pieniędzy przekazuję Molly, a żeby się przypadkiem nie obraziła, to niech wie, że to za znoszenie mojego towarzystwa i wzorową (choć czasem przesadną) opiekę nad Harrym. Książkę „Jak poderwać Ślizgona w siedem dni" wydanie pierwsze z 1672 roku, którą znalazłem w rodzinnej bibliotece, zostawiam oczywiście Andrei i niech jej szczęście sprzyja, wyjdzie za Nietoperza i urodzi mu batmany. Wszystkie moje płyty, jakie kiedykolwiek zebrałem zostawiam Sammie, bo tylko ona tu docenia porządną muzykę. I wszystko to, o czym zapomniałem zostawiam Samancie, Remusowi i Harry'emu, niech się jakoś podzielą.
Ale, żeby nie było tak miło, to mam jeszcze parę życzeń, które możecie uznać za ostatnią wolę. Primo – Ron powiedz na litość Merlina Hermionie, że Ci się podoba, bo na to już się patrzeć nie da."
Ron wtopił się kolorem we własne włosy.
„Secundo - Harry przestań się smęcić i jęczeć i marudzić, bo Voldemort i z nim walka, to nie cały świat i poderwij sobie jakąś zgrabną laskę albo jakiegoś faceta. Twój wybór."
Harry'emu szczęka opadła i uszkodziła stół.
„Tertio – Remus powiedz Sammie, że wciąż ją kochasz, a Sammie niech Ci powie to samo, bo jesteście żałosni, a nie melodramatyczni."
Remus wyjątkowo szybko przeszedł do następnego punktu, a Sammie wbiła wzrok w stopy.
„Po czwarte (moja znajomość obcych języków ma swoje ograniczenia) – Snape na litość wszystkich świętych i diabłów ożeń się z Deer i doceń jej wytrwałość"
Ten punkt mi się podoba szczygólnie – oznajmiła Deer.
„Po piąte i ostatnie – zróbcie mi tę przyjemność i zbierzcie się znów wszyscy do walki z Voldkiem. Wszyscy Huncwoci, Kiteski i przyjaciele, jacy jeszcze żyją i walczą po naszej stronie!
PS. I zatłuczcie ode mnie Petera.
Syriusz Black, 02 05 1995"
No to trzeba ściągnąć White, Hiboux, Red, Loafa, Penguin i Frog – oznajmiła Sammie.
A Houses? – spytała Andy.
Martwy – odparła Sammie.
A Severus? – spytała z uśmiechem Andy.
A jego też trza ściągnąć… albo my ściągniemy się do Hogwartu, tak będzie łatwiej – oznajmił Bill, który już się w sprawę zaangażował i spotkanie się skończyło.
