Oczywiście muszę tradycyjnie zaznaczyć, że większość postaci oraz świat, w którym się znajdują należy do J.K. Rowling (a niech się cieszy kobieta), a Kiteski i inne realne postacie należą tylko i wyłącznie do siebie. Pozostały chłam jest mój. Nie zarobiłam na tym nic poza chorą satysfakcją, komenatrzami, kilkoma obrażonymi na mnie osobami i paroma dodatkowymi nazwiskami na mojej liście nad łóżkiem...

Ta część, to rok 1998, który rozpoczyna się hucznym weseliskiem.

1998

Miło minął koniec roku i Święta Bożego Narodzenia. Jednak każdy już o tym zapomniał gdyż właśnie kończył się styczeń i zaczynał luty. Wszyscy myśleli już o zbliżającym się ślubie Sammie i Remusa. Miał on się odbyć czternastego lutego i to bynajmniej nie z powodu Walentynek, ale taki termin sobie wybrali spośród dwóch tygodni ferii zimowych. Chcieli bowiem, żeby Daria, Andrea, Casandra, Bazil, Kevin, Dumbledore, McGonagall, wielu innych zainteresowanych uczniów i nawet Severus mogli przybyć. Ślub miał być huczny, wesele także, a więc jak zwykle problemu dostarczały przygotowania.

Dlatego też Andrea i Daria już od piątego lutego (kiedy to rozpoczęły się ferie) biegały po cukierniach mugolskich i magicznych, starając się dobrać i zamówić, jak najwspanialsze i najsmaczniejsze smakołyki. Były więc strucle z jabłkami (które uwielbiała Andrea), czekoladowe ciastka z kremem, makowce, murzynki, serniki, szarlotki, ciasta z wiśniami, morelami, pomarańczami, bananami i budyniem. Lody cytrynowe, jabłkowe, pistacjowe, czekoladowe, orzechowe, truskawkowe, waniliowe, śmietankowe, agrestowe, poziomkowe, gruszkowe, winogronowe, bananowe, morelowe, brzoskwiniowe, pomarańczowe, druzgotkowe, karmelowe i oczywiście tyniusowe! Były torty lodowe, które tak samo, jak zwykłe lody rozpuszczały się po dwudziestu czterech godzinach. Były cukierki z miodu i krwiste lizaki, karaluchowe bloki, fasolki wszystkich smaków, czekoladowe żaby, ślimaki-gumiaki, kwachy, żelki ośmiorniczki, krówki, byczki, jaskółki i wężyki, derminiowe glutki, karmeli-precelki, słone paluszki, czekoladki z niespodziewanym nadzieniem. No i oczywiście tort weselny. Wielopiętrowy, z dużą ilością kremu i paskudnie tuczący. I w dodatku pyszny. A do popicia kremowe piwo, cola, soki z naprawdę różniastych owoców (m.in. z owoców kaktusa magicznego), cola, likier z aloesu, cola, shakie w siedmiu smakach i chery coce – oczywiście z napoi bezalkoholowych, bo tylko takimi zajmowały się te dwie dziewczyny. No i oczywiście trochę wypieków domowej roboty by Molly Weasley (aczkolwiek kobieta ta przyznaje otwarcie, że Syriusz dzielnie pomagał).

A propos Syriusza i Molly, to dokładnie w tym samym czasie (choć właściwie nie tym samym, bo zaczęli trochę wcześniej) zajmowali się kupnem i produkcją potraw bardziej pożywnych. Oczywiście Molly nie dopuściła do siebie nawet myśli, że ktoś obcy mógłby gotować na ślubie jej przyjaciół! Pichciła, więc sama jedynie z drobnymi pomocami, a potem na dane danie rzucało się zaklęcie „Repplat" 1 i w ten sposób powstawało tyle jedzenia, że mogło zaspokoić wszystkich gości. I tak powstały dyniowe paszteciki, pieczeń japońska, pieczeń z czerwonego kapturka, przysmak wilkołaczy2, szczurze ogonki w sosie grzybowym, żabie udka w occie, sałatka trytońska, sałatka gryfońska3, sałatka a la Molly, sałatka warzywna i owocowa. No i oczywiście kotlety z wilka4, skrzydełka świergotników w sosie z małży, huby w sosie trzcinowym i pieczone grzechotniki. Dodatkowo zapewnione były stosy gotowanych ziemniaków, smażonych frytek i pieczonego chleba.

Kolejna grupa – Charlie i Bill Weasley – zajmowała się alkoholem. Jak wiadomowo obaj chłopcy to ludzie światowi, więc i alkohol takiż był. Od polskiego bimbru, przez egipski likier z mrówek faraonek, po braziliską musternę5.

Oczywiście o urozmaicenie zabawy zadbali Fred i George, którzy i do jedzenia, i do napoi podorzucali swoje genialne wynalazki. Dodatkowo to oni, wraz z pomocą kilu znajomych dziewcząt, ozdabiali i salę balową (wynajętą w największym hotelu magicznym na potrzeby wesela), i wnętrze kościoła.

Anne i Kinga zrobiły sześćset sześćdziesiąt sześć małych kwiatków z papieru, którymi planowały obrzucić parę nowożeńców. Zrobiły też większe dekoracje, które potem bliźniacy i spółka umieścili w miejscach przebywania gości.

Ks. Michael Loaf oczywiście (tak jak w wypadku Bill-Valerie) udzielał ślubu i szykował właśnie jakieś adekwatne do pary kazanie.

A propos samej Valerie, która była w szóstym miesiącu ciąży, to ona również miała swój udział w przygotowaniach. Wraz z Alexis usiłowała znaleźć najpierw szatę, a potem – gdy zapasy magiczne się wyczerpały – suknię ślubną dla Samanthy. Nie było to jednak łatwe, gdyż panna młoda była bardzo wybredna. Przynajmniej według Val, która ciągle starała się ją przekonać, że falbanki i koronki, to nie jest zła rzecz.

Wybranie stroju dla Remusa (już całkowicie zdrowego) również nie było proste. Zwłaszcza, że pomagał Severus Snape. Lupin uznał bowiem, że jeżeli Snape zaangażuje się w przygotowania, to przyjdzie na ślub i wesele, aby ujrzeć efekty. Wilkołak zaś był z natury dobry dla zwierząt i chciał sprawić przyjemność druhnie swej żony (Andrei). Tylko jego drużba trochę marudził (Syriusz), ale Molly szybko go uciszyła. Po za tym kto, jak kto, ale Snape znał się na czarnych szatach.

Jak widać w przygotowania do ślubu wciągnęły całe otoczenie młodej pary. Mimo wszystko para, gdy już prawie wszystko było gotowe postanowiła w towarzystwie jedynie własnym udać się po obrączki 6. I tak też zrobili.

I tak oto czternastego lutego Syriusz Black poprowadził swą kuzynkę do ołtarza i oddał w ręce swego najlepszego przyjaciela, który szybko użytku z tego nie zrobił, bo ksiądz patrzył. Para powiedziała sakramentalne „tak" i niedługo później rozpoczęła się balanga.

I tym razem nawet Andrea raz wyciągnęła Severusa do tańca (potem trochę razem posiedzieli). Virginia Weasley mimo karcących spojrzeń wszystkich braci tańczyła wreszcie ze swym ukochanym (niedużo więcej niż Andrea ze swoim) i wszystkich poza tymi, którzy już wiedzieli (Deer) wprawiła w szok swym wyborem. Nawet ciotka Samantha Lupin patrzyła na swego siostrzeńca nieco dziwnie i pomyślała, że jak Andy już poderwie Smarkerusa, to będzie miała komu opchnąć „Jak poderwać Ślizgona w siedem dni".

Dnia dwunastego maja poziom rudości na świecie gwałtownie wzrósł. Valerie urodziła i dlatego, że nie chciała wiedzieć aż do samego końca, co nosi w brzuchu, to teraz zaskoczyła ją informacja o bliźniakach. Isabelle Shirley i Quentin Ralph. I oboje rude, jak marchewka.

Harry i jego przyjaciele doczekali bezpiecznie do OWTMów, jeśli nie liczyć załamania nerwowego Ginny, które odniosła na skutek uświadomienia sobie, że jej cudo odchodzi ze szkoły. W każdym razie Voldemort najwyraźniej postanowił w tym roku dać spokój Potterowi zająć się wybijaniem mugoli w całej Wielkiej Brytanii i okolicach 7.

Zakon odnosił ostatnio same wojenne sukcesy. Udało im się złapać Rudolfusa Lastrange'a, Crabbe'a, Goyle'a, Notta i najbliższego współpracownika Lucjusza Malfoy'a – MacNaira. Niestety samego Lucjusza wciąż nie udało się złapać.

Tak, czy siak Potter ukończył wreszcie szkołę i zapisał się na Uniwersytet Aurorski. Podobnie uczynił Ronald, choć żaden z nich nie znał jeszcze swoich wyników OWTMów. Ostateczne rozwiązanie miało więc nadejść dopiero na początku sierpnia.

Zaś rozwiązanie Samanthy, która między czasie zaszła w ciążę, miało nadejść nieco później. W styczniu.

Rozpoczął się wrzesień. Harry Potter oraz Ronald Weasley udali się na wymarzony Uniwerek (w świecie magii chodzi się na uniwerek już od września). Hermiona Granger zaś udała się z nimi, bo chwilowo nie miała ciekawszego pomysłu na życie, a podczas wojny dobry auror zawsze się przyda. Poszła jednak na specjalizację „pomoc rannym", w przeciwieństwie do Rona, który udał się na specjalizację „walka z wrogiem" i Harry'ego, który wybrał „walkę z Czarną Magią". Choć raczej w jego wypadku nie było dużo możliwości.

Tymczasem w Hogwarcie działy się rzeczy rodem z horroru. Wszyscy uczniowie z nadzieją patrzyli na stół nauczycielski, ale niestety, Snape wciąż przy nim siedział, uśmiechając się drwiąco. Klątwa nie zadziałała, a Dumbledore zaczął mieć poważnie podejrzenia, co do tego, kto ją do tej pory rzucał…

Tak, czy siak kolejny rocznik uczniów skazany został na profesora Snape'a. Ku jego złośliwej uciesze.

1„Zaklęcie działa mniej więcej tak: Przygotowuje się potrzebne do zrobienia danego dania produkty (dokładnie tyle ile trzeba), a potem wskazując to samo danie już wykonane rzuca się Repplat i skopmlikowany i szybkim ruchem ręki kieruje się różdżkę na produkty. I tak produkty znikają, a po jakimś czasie (od 20 minut do 1,5 godziny – zależy od rodzaju potrawy) pojawia się drugie takie samo danie w pełni gotowe." – „Zaklęcia gospodarskie poziom 4, Andelsa Deddicsa i Rose Eachcok"

2„Ta potrawa nie ma nic wspólnego z wilkołakami. Może jedynie tyle, że dodaje się do niej śladowe ilości tojadu. Nie jest trująca, a podana wyłącznie, jako miły prezent dla pana młodego" – dop. Syriusza.

3 „Jest ohydna" – dop. Severusa

4 „Właściwie to z meksykańskiego wilka młocińskiego, który jest gatunkiem magicznej wiewiórki i kotlety zeń kosztują majątek. Ale czego się nie robi dla przyjaciół" – dop. Syriusza.

5 „Magiczny alkohol. O konsystencji i temperaturze zupy grochowej, a smaku bez" – dop. Billa

6 „Na co Daria zapytała nas No to kiedy idziemy? " – Dop. Remusa.

7 Wreszcie rozum wygrał z jego wybujałym ego.