Oczywiście muszę tradycyjnie zaznaczyć, że większość postaci oraz świat, w którym się znajdują należy do J.K. Rowling (a niech się cieszy kobieta), a Kiteski i inne realne postacie należą tylko i wyłącznie do siebie. Pozostały chłam jest mój. Nie zarobiłam na tym nic poza chorą satysfakcją, komenatrzami, kilkoma obrażonymi na mnie osobami i paroma dodatkowymi nazwiskami na mojej liście nad łóżkiem...

Ostatnia część tych kronik, która opisuje najnudniejszy rok (nawet według bohaterów), ale za to z małą i szokującą niespodzianką :P

2002

Nie, tylko nie to! Nie dzisiaj! Nie! – jęczała Andrea, czym sprawiła, że jej mąż przyszedł do salonu ze swego gabinetu.

Coś się stało? – spytał raczej dziwnie patrząc na swą żonę, która ostatnio dziwnie się zachowywała, ale za to była w dziewiątym miesiącu ciąży i można jej było wiele wybaczyć.

Nawet to, że nie chodziła do pracy. Oboje dostali zwolnienie z pracy. Ona od maja do końca roku szkolnego, a on na dwa tygodnie w maju.

Obawiam się, że odeszły mi wody, a to głupie dziecko nie może się urodzić dziś! – zawyła Andy.

Eee… A niby czemu? – spytał zdenerwowany Snape, podbiegając do małżonki.

Bo dziś są urodziny Samanthy! Urodzi się w tym samym dniu!

Cukier – mruknął Snape, a potem wraz żoną aportował się w szpitalu.

Dziecko wydawało się złośliwe już od dnia swych narodzin. No, ale jakby na to nie patrzeć toż to Severus Gregory Snape junior.

Nie lubię, jak nazywa się dzieci tak, jak rodziców – skomentowała Valerie kilka tygodni później, gdy się spotkali.

A ja nie lubię rudych dzieci – odparła Andy, patrząc znacząco na brzuch Val, który znów robił się duży, jak na ósmy miesiąc przystało.

Sammie, która podczas ostatniej ciąży była wyjątkowo drażliwa, nie skomentowała. Kopiąca córeczka absorbowała ją całkowicie.

Ciekawe, czy one już się rodzą w glanach…- mruknęła Andrea, gdy Sammie syknęła z bólu.

Dnia dwudziestego piątego lipca poziom rudości znów podskoczył. Tym razem o ilość znaczącą. Na świat bowiem przyszli Pauline, Natalie i Owen Weasley. I teraz już po Valerie było to trochę widać, ale wciąż nie w sposób satysfakcjonujący.

Remus, Merlinie, przysięgam, to nasz ostatnie dziecko! – wrzeszczała Samantha, a Lyra Lupin nie spiesząc się przychodziła na świat.

Był sierpień i wiele osób zebrało się w kuchni na Grimmauld Place 12.

Wiecie co, to nudny rok. Nic się nie dzieje. Tylko się dzieci rodzą! – oświadczył Lupin, tuląc Lyrę. – Nawet Andrea kończy na nim swoje kroniki! Sensacją ostatnich tygodni jest to, że Juliet Treespew-Riddle została nie skazana, gdyż wszystko zwalono na karb zbrodni w afekcie!

No to my mamy niespodziankę – oznajmił Syriusz, który zebranie zwołał i wezwał na nie wszystkich swoich znajomych, a w szczególności wszystkich Weasley'ów.

No właśnie – przytaknęła Molly i stanęła obok niego.

Jaką? – mruknął Fred, świeżo upieczony mąż 1.

Pobieramy się.

Większości osób przy stole kopary opadły.

Mamo, a czy on nie jest dla ciebie, no ten… za młody? –zaryzykował Bill.

Jesteś ostatnią osobą, która powinna mi to mówić.

Ja jestem za, panie ojczym – powiedzieli chórkiem bliźniacy.

A będą z tego jakieś dzieci? – mruknął Freddie.

Za jakieś siedem miesięcy – oznajmił Syriusz.

I wszystko jasne – powiedział ze śmiechem Remus.

Organy zagrały i Ginny w białej sukni ruszyła do czekającego nań przed ołtarzem Dracona. Książka zadziałała w siedem miesięcy. Wtedy zaręczyny, potem jeszcze pięć miesięcy i ślub!

Życie płynęło powoli. Kinga z rodziną wróciła do stanów, Loaf przysłał kartkę z Zimbabwe i w ogóle fajnie było, ale Kronik to już koniec, bo życie ciągle się toczy, a historie o życiu zawsze trzeba gdzieś przerwać. I tym końcem nie jest śmierć, bo zawsze jest coś po śmierci, co można opisać. Nawet ilość i rodzaj kwiatów na grobie.…

The End 2

1 Ślub był potrójny – Fred – Padma, George – Parvati i Ron – Hermiona.

2 a przynajmniej tak Wam się wydaje... Buahahahaha... wyczekujcie tytułu „Kiteski – nowe pokolenie" :D Boicie się?