i Notka od-autorska:
Pragnę wyjaśnić dlaczego piszę tego fanfika. Powód jest dość złożony, ale można go zamknąć w kilku zdaniach. Piszę właśnie taki fanfik, gdyż takie fanfiki pragnę czytać. Trochę poważne, czasem zabawne, smutne, rozczulające, romantyczne bez przesady, pouczające, przyjemne i naturalne. Tak, najważniejsza jest rzeczywistość. Bo czasem ciężko jest przebrnąć przez coś co odrzuca swoją nienaturalnością, wynikającą z nadmiernego fantazjowania autora. Skoro piszemy o ludziach to piszmy o ludziach z ich bolączkami, wadami i odchyleniami od przyjętej normy, a nie o papierowych amantach wykreowanych na potrzeby tanich romansów.
Autor nie pisze, żeby podporządkować się czytelnikom. Autor pisze dla siebie, gdyż tak naprawdę, każdy jego tekst mówi właśnie o nim.
Taka właśnie jestem. Jestem syntezą wszystkich postaci występujących w moich tekstach i tylko po przez pisarstwo pokazuję wszystko... choć w formie niejednolitej.
Wracając do zadanego na początku pytania: piszę dla siebie. Dziękuję. /i
May It Be
May it be an evening star
Shines down upon you
May it be when darkness falls
Your heart will be true though
you walk a lonely road
Oh! How far you are from home
Mornie utúlië (darkness has come)
Believe and you will find your way
Mornie alantië (darkness has fallen)
A promise lives within you now
May it be the shadow's call
Will fly away
May it be you journey on
To light the day
When the night is overcome
You may rise to find the sun
Mornie utúlië (darkness has come)
Believe and you will find your way
Mornie alantië (darkness has fallen)
A promise lives within you now
A promise lives within you now
"May it Be" by Enya
Severus leżał w łóżku i tępo wpatrywał się w ścianę. Bał się nawet spojrzeć w bok, bowiem tam znajdował się Syriusz Black, a to samo w sobie było dziwne. Lecz Snape nie potrafił zmusić się do jakiegokolwiek ruchu, starał się nie mrugać oczami, choć te zaczynały już go piec. W jego głowie panował istny mętlik, a jedna myśl kołatała się pragnąc być wyrażona. Jednak mistrz eliksirów nadzwyczaj skutecznie potrafił się kontrolować i ta niewygodna myśl była cały czas spychana na dalszy plan. Bardzo daleki plan. Jednak obecna sytuacja niekorzystnie wpływała na jego koncentrację i powstrzymywanie niechcianych myśli, a właściwie analizy zdarzeń, wymagało od Severusa o wiele więcej wysiłku niż zwykle. I w pewnym momencie nie miał już siły, przestał się powstrzymywać. Ku swojemu zdziwieniu to załamanie nastąpiło zaskakująco szybko.
Na Merlina! Co myśmy zrobili?
Najbardziej jednak nie potrafił zrozumieć, dlaczego zrobili to, co zrobili. Severus pamiętał tylko jak zaczęli się kłócić, a potem... Potem pamiętał tylko to, co nigdy nie powinno się zdarzyć, były tylko pocałunki, ręce i ciepło. I ani razu nie spojrzeli sobie w oczy.
Potrząsnął lekko głową odganiając niechciane obrazy, które teraz nie wywoływały w nim żadnych pozytywnych emocji. Miał ważniejsze sprawy na głowie. Musiał jakoś wyjaśnić to z Black'iem, ale nie wiedział jak. Nigdy nie potrafili ze sobą rozmawiać i jakoś wątpił żeby teraz się nauczyli, a wzajemna niechęć tylko pogłębiała taki stan. Jednak Snape wiedział, że dyskusja, nie kłótnia, jest konieczna. Takie sytuacje nie zdarzały mu się często. W sumie to nigdy nie zdarzyło mu się wylądować w łóżku ze swoim największym wrogiem. I to mężczyzną. I chyba to było najgorsze.
Przeczesał dłonią włosy starając się znaleźć jakieś rozwiązanie. Usilnie starał się nie spoglądać w stronę leżącego obok mężczyzny, bo sytuacja była wystarczająco dziwna i bez jego komentarzy. Syriusz zastanawiał się, co teraz zrobią, bo to, co zrobili nie ulegało wątpliwości. Zgniótł w rękach prześcieradło.
Nie zmienisz przeszłości, Syriuszu. Myśl!
Nagle uświadomił sobie kilka rzeczy. Fakt przespania się z Severusem Snape'm uderzył go w tym momencie z ogromną siłą, ale nie dlatego że był to właśnie Snape. Dlatego że było to surrealistyczne do granic możliwości i nie bardzo wiedział co z tym począć. Zrozumiał też, że to wydarzenie wiele zmieni, w końcu nie codziennie pieprzy się z wrogiem.
Pieprzy się?
Syriusz poczuł że lekko ciemnieją mu policzki. Tego "pieprzeniem" nazwać nie mógł. Nieważne kim dla siebie są, to była miłość, kochali się a nie "uprawiali seks". Tylko Syriusz nie bardzo wiedział dlaczego nazywał to co się stało miłością, bardzo fizyczną, ale miłością. Miłość w końcu opierała się na czymś więcej niż na fizyczności. A tego czegoś między nimi nigdy nie było i Syriusz był pewny, że nigdy nie będzie.
Postanowił, że musi natychmiast porozmawiać z Snape'm, mimo że każda ich rozmowa kończyła się kłótnią. Tyle że Syriusz nie bardzo miał ochotę na kłótnie. Prawdę mówiąc w ogóle jej nie miał.
-Chyba musimy pogadać.- Zaczął Syriusz niechętnie spoglądając na Severusa. Ten ciągle patrzył przed siebie skutecznie ignorując tą troszkę nieudolną próbę nawiązania konwersacji. Syriusz ze zdziwieniem zauważył że Snape wygląda inaczej, jakoś tak... spokojniej. Wygładziły mu się lekkie zmarszczki wokół oczu, brwi nie były ściągnięte a usta tak wyschnięte jak zwykle. Przez moment Black odniósł wrażenie że po raz pierwszy w życiu widzi prawdziwego Severusa Snape'a, człowieka z krwi i kości, a nie cień czy potwora z jakiegoś opuszczonego grobowca. Cóż, z wyglądu Snape zawsze kojarzył mu się bardziej z trupem niż człowiekiem. Teraz zdawał się jednak jak najbardziej ludzki, taki… zwyczajny. Wrażenie to rozwiało się jednak gdy Snape spojrzał na niego. Czarne oczy rzucały nieprzyjazne błyski, a półprzymknięte powieki pozwalały sądzić że Severus jest osobą nader nieprzyjemną. Mimo wszystko nie wyglądał tak groźnie jak zwykle, jakby jakaś część jego tradycyjnego, złowrogiego czaru zniknęła pod wpływem niedawnych wydarzeń. Syriusz uznał to za dobry znak i postanowił ponownie spróbować nawiązać rozmowę.
-Musimy porozmawiać.- Powiedział cicho lecz tonem nieznającym słowa sprzeciw.
-Wiem.- Odpowiedział z naciskiem Snape, cedząc każdą literę przez zaciśnięte usta. Spojrzał z ukosa na Syriusza i nie wiedział od czego zacząć, był pewien tego że powinni wyjaśnić tą krępującą obu sytuację. Tyle pytań krążyło mu w głowie, ale jedno z nich wybijało się ponad inne, jakby zajmując miejsce na piedestale, pokazując swoją ważność.
-Dlaczego…- To nie było pytanie. Severus wypowiedział to słowo czując, że gdyby tego nie zrobił to zżarłoby go od środka. Syriusz tylko na niego spojrzał i z westchnieniem upadł na poduszki. Przetarł ręką oczy jakby odganiając od siebie sen i krótko stwierdził:
-Nie wiem.
Syriusz przez chwilę miał wrażenie że Snape zaraz zacznie się z nim kłócić, wymagać jakiejś rozległej odpowiedzi i w końcu zrzuci winę na niego. Jednak Severus tylko zamrugał ze zdziwienia.
-Ja też nie wiem.
-To co zrobimy?- Snape znowu patrzył na ścianę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie miał pomysłu co mogą zrobić, żadna rozsądna myśl nie przychodziła mu do głowy, ani nierozsądna. Czuł pustkę, lecz nie taką która pozwala odnaleźć rozwiązanie, tylko tą co uniemożliwia jakiekolwiek działania.
Wzruszył ramionami.
Syriusz przymknął oczy, starał się oczyścić umysł z dziwacznych, nieokreślonych pomysłów. Chciał odcedzić to co nieważne od jedynego logicznego rozwiązania. Jedyne co brał naprawdę pod uwagę to oblivate. Tylko jakoś nie uśmiechało mu się rzucanie na siebie nawzajem zaklęć. Zresztą ten kto pierwszy rzuci miałby problem bo drugi nie wiedziałby o co chodzi. Mimo to postanowił zaprezentować swój pomysł, choć uważał do za troszkę niedorzeczny.
-Może oblivate? Nie pamiętalibyśmy o tym i nie byłoby sprawy.- Snape jednak pokręcił przecząco głową. I Syriusz niechętnie musiał przyznać mu rację. Choć zapewne z innych powodów. Teraz Syriusz żył i chciał z tego życia zapamiętać jak najwięcej, szczególnie ze względu na te lata spędzone w Azkabanie. Nie zamierzał tracić więcej.
-A ty masz jakiś pomysł?
Spojrzenie Severusa było pozbawione agresji ale wywołało nieprzyjemny dreszcz i Syriusz poczuł, że nagle zrobiło mu się bardzo zimno. Opatulił się szczelniej kołdrą, czekając na odpowiedź.
-Niestety nie mam żadnego. Zresztą czuję się jakoś dziwnie.- Powiedział to? Severus dziwił się sobie że pokazał swoje uczucia, choćby najprostsze, komukolwiek. Ale uzewnętrznianie się przed Syriuszem Black'iem było co najmniej nienormalne. Ale powiedział prawdę. Czuł się tak jakby z jego ciała wyparowała cała złość, frustracja, cały stres. Spojrzał na swoje dłonie, które przestały się trząść, mięśnie karku miał rozluźnione i czuł się tak… spokojnie. To było niesamowicie nowe doznanie, gdyż Severus Snape nigdy przedtem nie doświadczył czegoś takiego.
Nigdy przedtem?
Powróciło kilka wspomnień, lecz szybko odgonił je potrząsając lekko głową. Nie miał czasu na rozpamiętywanie przeszłości.
-Dziwnie?- Zapytał Syriusz.- Bo ja też tak jakoś… sam nie wiem.
-O co chodzi?- Severus spojrzał na niego. Sytuacja zaczęła przekraczać jego granice rozumowania, świat zdawał się zmieniać zasady, ale zapomniano zawiadomić mistrza eliksirów.
-Byłem zdenerwowany wiesz… to znaczy… eeee… - zaczął niezręcznie Syriusz, ale spojrzenie Snape'a przywołało go błyskawicznie do porządku- Czuję się spokojnie. Tak jakoś… odstresowałem się.- Severus zauważył, że policzki Black'a lekko poróżowiały i poczuł że sam też się czerwieni, choć miał wrażenie że znacznie mocniej.
Co się ze mną dzieje?
-Wiadomo przecież jak działa na ludzi seks, panie Black.- Powiedział nieco sarkastycznym tonem Snape i natychmiast się zaczerwienił, tym razem nadspodziewanie mocno. Miał tylko wrażenie że Syriusz tego nie zauważył. Jednak ten starał się ukryć swój rumieniec, co wybitnie się mu nie udawało. Kątem oka spojrzeli na siebie i natychmiast odwrócili głowy.
-No wiem.- Stwierdził po chwili wahania Syriusz- W takim razie co proponujesz?
-Ja?- Zdziwił się Severus- O co ci chodzi?
-Chyba nie sądzisz, że ja coś wymyślę?- powiedział sarkastycznie Black- zresztą i tak zawsze uważałeś mnie za niezdolnego do myślenia. Więc teraz czekam.- Nie starał się ukryć irytacji, choć w dużym stopniu była udawana. Jakoś nie potrafił się gniewać, nawet na kogoś takiego jak Severus Snape.
Severus milczał. Nawet jeśli wpadał na jakiś pomysł, to logika zaraz odrzucała go, umieszczając w szufladce z karteczką „niedorzeczne". Mimo to starał się coś wymyślić, odnaleźć satysfakcjonujące wyjście z sytuacji, no niekoniecznie satysfakcjonujące dla Black'a ale przynajmniej zadowalające jego samego. Nagle poczuł że wie co powinni zrobić, mimo że zdrowy rozsądek usilnie starał się usunąć ten pomysł z jego umysłu. Był pewien że nie mają innego wyjścia, a to i tak najlepsze co mogą dla siebie zrobić.
-Wiem- odezwał się Snape zwracając na siebie uwagę Syriusza.
-Co wiesz?- zapytał Black, wyrwany z zadumy.
-Wiem co zrobimy z naszym… eee… problemem.- Stwierdził Snape wpatrując się w niego intensywnie. Black poczuł się dziwnie niespokojnie pod wpływem tego spojrzenia i szybko odwrócił głowę.
-To mów wreszcie.- Stwierdził krótko Syriusz.
-Dobra… Po prostu zapomnimy o całej sprawie.- Syriusza zatkało, wpatrywał się w Severusa z wyrazem szoku na twarzy. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi, gdyż w takim wypadku Snape sugerował, że najlepszym wyjściem z sytuacji jest brak jakiegokolwiek działania, pomysł wynikający z braku pomysłów. Logika bez logiki.
-Coś mi się wydaje, że żartujesz. Przecież to nie jest żaden pomysł, no bo co niby to zmieni?- Odparł wreszcie Black, przerywając ciszę.
-Nie, nie żartuję. Jak dla mnie takie rozwiązanie ma więcej zalet niż wad. Po pierwsze unikniemy rzucania na siebie nawzajem zaklęć, a wątpię żebyśmy sobie zaufali nawzajem w tej kwestii-Syriusz niechętnie przytaknął- a poza tym chyba nie chcesz tracić kolejnego wspomnienia, prawda? No może niezbyt pożądanego wspomnienia, ale zawsze.
Syriusz zasępił się, czyżby to naprawdę było jedyne rozwiązanie? Tak naprawdę to chciałby o tym zapomnieć… chociaż… nie był pewny czy było to do końca negatywne wspomnienie, ale fakt że był to właśnie Snape powodował, że Syriusz czuł się bardzo dziwnie, niespokojnie i niepewnie. W końcu zupełnie nie znał tego człowieka. Nienawidzili się, ale jednocześnie nie mieli pojęcia o sobie nawzajem. I Syriusz wiedział, że to się nie zmieni.
-Dobra. Niech ci będzie.- Powiedział w końcu, nie bardzo wiedząc co począć dalej.
-W takim razie dobranoc panie Black- powiedział Severus głosem ociekającym sarkazmem. Szybko zebrał swoje rzeczy z podłogi, ubrał się w pośpiechu i nie oglądając się za siebie opuścił pokój.
Następnego dnia Syriusz zaczął się zastanawiać czy to wszystko nie było tylko dziwacznym snem, gdyż Severus zachowywał się do bólu normalnie. Jak zwykle był sarkastyczny i wredny dla wszystkich, a w stosunku do Harry'ego szczególnie, co jednak mieściło się w granicach jego zwyczajowej normy. Jednak Syriusz zauważył pewne zmiany, zapewne niewidoczne dla reszty. Twarz Snape'a ciągle miała bardziej ludzki wygląd niż poprzedniego dnia, pozostało w niej coś z tego niezwykłego spokoju, jaki emanował z całej postaci Severusa wczorajszej nocy. No i nie odzywał się do niego.
To chyba była jedyna widoczna dla wszystkich zmiana w zachowaniu mistrza eliksirów. Nie zamienili ani jednego słowa przy śniadaniu, na lunchu, przy obiedzie, ani gdy mijali się przechodząc przez liczne korytarze starego domu Black'ów. Teraz, późnym popołudniem, Severus siedział w salonie przeglądając pozostałe po ostatnim sprzątaniu książki, choć większość z nich zapewnie nie stanowiła dla niego interesującej lektury. Syriusz obserwując go odniósł wrażenie, że Snape chce swoim zachowaniem pokazać obojętność wobec rzeczywistości i niezwykłe opanowanie. Choć mogło to mieć jeszcze inny wymiar, bardziej zrozumiały dla Syriusza. Mógł bowiem udowadniać w ten sposób, że naprawdę zapomniał o ostatniej nocy. Mimo to Syriusz wiedział że tak łatwo o tym nie zapomną, nieważne jak bardzo będą się starali.
Cały dzień szukał dla siebie zajęcia, które pozwoliłoby jego myślom na pozostawienie świadomości w spokoju. Nie chciał bowiem wyciągać żadnych wniosków, myśleć o tym co się stało. Jedyne co mógł w związku z tym uczynić to zaangażowanie swojego umysłu w bieżące sprawy. Dlatego od samego rana zdążył przygotować eliksir dla Lupina, posprzątać w swoim pokoju i przeczytać połowę kolejnej mugolskiej książki. Tym razem zaczytywał się „Fałszerzami" Andre Gide'a. I po raz kolejny musiał zweryfikować swój pogląd na temat mugoli. Może i byli głupi ale co poniektóre jednostki posiadały nadzwyczajne talenty.
Teraz siedział w salonie i udawał, że nie czuje badawczego spojrzenia Black'a. Sam przez cały dzień starał się go unikać w każdy możliwy sposób, a jeśli nie było to możliwe, a często nie było, to przynajmniej postanowił go ignorować i w żadnym wypadku nie odzywać się do niego. Ale teraz czuł się jakby siedział na szpilkach, każdy mięsień miał napięty i usilnie starał się nie zwracać uwagi na Syriusza. Zdawał sobie sprawę że ciągle wpatruje się w to samo miejsce na stronie i mimo bezustannego odczytywania tego samego zdania nie miał pojęcia o czym czyta.
Tego już za wiele.
Zatrzasnął książkę i starając się nie robić nic zbyt szybko, żeby nie wydawało się że ucieka, wstał i skierował się w stronę schodów. Chciał nadać twarzy neutralny wygląd, ale to stale prześladujące go spojrzenie, sprawiło, że stracił wszystkie siły. Czuł się zmęczony, bardzo zmęczony unikaniem wzroku Black'a. Bo unikanie jego samego, bez wzbudzania podejrzeń, może i nie było najłatwiejsze, ale na pewno mniej męczące niż to. Dlatego teraz skierował się do pokoju, aby w spokoju poczytać książkę. I przestało go obchodzić, co sobie Black pomyśli, nawet jeśli uzna, że była to ucieczka, to naprawdę, było to teraz niewiele warte.
Poszedł sobie.
Syriusz nie mógł uwierzyć, że Snape tak po prostu wyszedł, narażając się na posądzenie o tchórzostwo. Zresztą dlaczego w ogóle go to obchodzi? Obserwował Severusa cały dzień, lecz sam nie był pewny motywacji. Chyba chciał sprawdzić jak on będzie się zachowywał po ostatniej nocy, ale czy tylko o to chodziło?
Usiadł w fotelu i skierował wzrok na ścianę, która swego czasu zakryta była starym gobelinem, lecz sprzątanie jakie przeprowadzono rok temu doprowadziło do jej ogołocenia. Taka gładka powierzchnia działała na niego w jakiś sposób kojąco, uspokajała. Zresztą musiał przyznać, że ma dzisiaj naprawdę dziwny nastrój, zupełnie nie jest zestresowany i ma trudności z zebraniem myśli. Syriusz ze zdziwieniem stwierdził, że taki stan mu odpowiada, że czuje się z tym naprawdę dobrze, cokolwiek by to nie znaczyło. Nie znał jednak przyczyn takiego samopoczucia i wolał się nad nimi nie zastanawiać, w obawie przed odnalezieniem właściwych wniosków, gdyż w podświadomości wiedział czym spowodowany był ten stan. A raczej dzięki czemu go osiągnął.
Dzięki czemu? A może raczej dzięki komu?
Podpowiedział zuchwały głosik w jego głowie i policzki Syriusza nieznacznie pociemniały. Oczywiście, był tego świadomy, ale nie mógł przyznać, że cokolwiek co miało związek z Severusem Snape'm mogło mieć na niego pozytywny wpływ. Zresztą w nocy nie było w nich ani krzty pożądania. Syriusz zastanowił się przez chwile. Czy to możliwe, aby dwoje nienawidzących się ludzi uprawiało seks nie mając w sobie ani trochę pożądania?
Westchnął i wiedział, że zna odpowiedź, choć większość ludzi uznałaby go przez to za idiotę.
Brzmiała ona bowiem: tak.
Severus pojawił się w kuchni dopiero trzy dni później na śniadaniu, ale Syriusz wiedział, że się nie głodował. W końcu musiało być jakieś wytłumaczenie dla znikającego z lodówki jedzenia. Molly zaczynała się martwić, lecz jemu było to na rękę. Po niespodziewanej ucieczce obawiał się konfrontacji z Severusem. W końcu byli sobie zupełnie obcy, nieważne co działo się w przeszłości i co dzieje się teraz. Mimo, że znał go od tak dawna, nie wiedział o nim absolutnie nic.
Tak więc siedział teraz przy kuchennym stole, obserwując Snape'a kątem oka. Ten jak zwykle jadł mało, w zasadzie jadł najmniej ze wszystkich. Cóż, to w końcu był jego wybór. Syriusz zauważył, że Severus ignoruje go zupełnie i uznał, że nie warto było się martwić czymś takim jak kolejnym z nim spotkaniem. W tym momencie wszystkie jego problemy się ulotniły i opanowała go chęć życia tak jak dawniej, radośnie i naturalnie. Po raz pierwszy od kilku dni uśmiechnął się. Odpowiedział mu uśmiech Harry'ego i uszczęśliwiona mina Molly.
Gdy siedział w pokoju wydawało mu się, że panuje nad całą sytuacją. Zresztą, zaczęło już się uspokajać, a życie wracało na stare, sprawdzone tory. Severus przeciągnął się i wrócił do czytania książki. Ostatnio pochłaniał je w zastraszającym tempie i obawiał się, że niedługo zabraknie mu lektur. Czytał teraz utwory Goethe'go i czasami zdawało mu się, że autor był naprawdę dziwnym człowiekiem, ale był też świadomy, że jego znajomość mugolskiej literatury była bardzo znikoma. W końcu jako czarodziej czystej krwi nigdy nie otrzymał wykształcenia w tym zakresie. Westchnął. Miał kłopoty z koncentracją, choć nie tak wielkie jak przed kilkunastoma dniami. Od dziwnej nocy spędzonej z Black'iem minęły już dwa tygodnie i w tym czasie prawie wcale nie rozmawiali. W zasadzie ich dyskusje ograniczały się do przywitania przy śniadaniu. Cóż, wątpił żeby Syriuszowi zależało na rozmowie z nim.
-Dyrektorze?- Zaczął Snape wielce zdziwiony jego obecnością, szczególnie o tej porze. Wiedział, że dzisiaj kilku członków Zakonu, w tym ta kuzynka Black'a, brało udział w jakiejśtam tajnej misji. Ale nie tłumaczyło to wizyty Dumbledore'a w siedzibie w samym środku nocy.
-Co się stało Albusie?- Zapytał krzyżując ręce na piersi.
-Obudź Syriusza, Severusie.- Zwykle radosne spojrzenie błękitnych oczu spoczęło na Snape'ie. Było jednak teraz mocno przygaszone. Severus wolał nie pytać, tylko udał się na piętro do pokoju Black'a. Przypadek sprawił, że znajdował się o tej porze w kuchni. Po prostu zachciało mu się pić, a o godzinie trzeciej nad ranem nie spodziewał się ujrzeć tam nikogo. Jednak ledwo wszedł od razu ujrzał Dumbledore'a, który musiał przed chwilą przybyć, gdyż płomienie w kominku ciągle jeszcze miały nienormalny kolor.
Wszedł powoli po schodach i skierował się w stronę drzwi. Zatrzymał się na chwilę zastanawiając się jak złe wiadomości przynosi im dyrektor, bo był pewien, że nie są dobre.
Zapukał, lecz po drugiej stronie panowała cisza. Ponowił pukanie, tym razem nieco głośniej, lecz znowu nie uzyskał odpowiedzi. Załomotał w drzwi z wściekłością i po chwili usłyszał jakieś niezrozumiałe dźwięki, jakby szuranie stóp po drewnianej podłodze i tak jak się spodziewał, moment później klamka poruszyła się i ujrzał zaspaną twarz Syriusza. Włosy miał w nieładzie, oczy na wpółprzymknięte a na piżamę narzucony miał czerwony szlafrok.
„Jak zwykle patriota" pomyślał z przekąsem Snape.
-Czego chcesz?- zapytał Black głosem pełnym irytacji.
-Dyrektor chce się z tobą widzieć- odpowiedział krótko Severus, odwrócił się i zamierzał powrócić do kuchni.
-Co?- stwierdził niezbyt przytomnie Syriusz.
-To co usłyszałeś. Czeka w kuchni.
Syriusz najwyraźniej niewiele rozumiejąc podążył za nim. Zeszli powoli po schodach, a gdy weszli dyrektor nalewał sobie herbaty.
-Usiądź Syriuszu- powiedział łagodnie, a gdy zauważył, że Snape kieruje się do wyjścia dodał- ty też usiądź Severusie.
Snape spoczął na krześle naprzeciwko Black'a i spojrzał wyczekująco na Dumbledore'a.
-Moi drodzy, jak wiecie dziś w nocy kilku członków Zakonu miało zebrać pewne bardzo ważne informacje dotyczące poczynań Voldemorta- Severus drgnął na dźwięk tego imienia. Oczy Albusa pociemniały i odwrócił wzrok, unikając spojrzenia Syriusza - jednak nie wszystko poszło tak jak powinno…- nie dokończył jednak gdyż przerwał mu nagły okrzyk Syriusza.
-Tonks! Co z nią Albusie!- Black wstał z krzesła wpatrując się w dyrektora. Był całkiem blady na twarzy a ręce zaczęły mu drgać. Severus przypatrywał się wszystkiemu z niemal stoickim spokojem, choć wiadomość ta wstrząsnęła nim, nie dał tego po sobie poznać.
-Została ranna Syriuszu. Jest w świętym Mungo.
-Czy to coś… poważnego?- zapytał nieśmiało Syriusz i zbladł jeszcze bardziej, tak że jego skóra przypominała teraz kolorem mleko.
-Nie wiadomo czy przeżuje noc.- stwierdził Dumbledore z wyraźnym smutkiem w głosie. Syriusz powoli osunął się na krzesło, trząsł się i wyglądał jakby zaraz miał zemdleć.
-Pojadę do niej- wykrztusił wreszcie, lecz dyrektor pokręcił głową.
-Lepiej będzie jeśli zostaniesz tutaj.
-Ale…
-To jest rozkaz Syriuszu.- Albus skierował się w stronę kominka. Severus nie wiedział co o tym myśleć, ale najbardziej nie mógł zrozumieć swojej roli w tym wszystkim. Po co miał tu być, dlaczego miał tego słuchać? Jakby w odpowiedzi na jego pytania, dyrektor powiedział- Severusie, mam do ciebie prośbę. Zapanuj nad sytuacją.- po czym wyszedł zostawiając załamanego Black'a i zszokowanego Severusa.
Jak on miał „zapanować nad sytuacją"? Odniósł wrażenie, że nie zrozumiał intencji dyrektora. Spojrzał na Black'a. który siedział na krześle w niezmienionej pozie. Jego twarz była bardzo blada, a spojrzenie ogniskowało się gdzieś na przeciwległej ścianie. Nagle Syriusz potrząsnął głową i spróbował wstać, jednak zachwiał się i w ostatniej chwili zdołał podeprzeć o stół.
-Co niby chciałeś zrobić?- zapytał niechętnie mistrz eliksirów, zwracając się w jego stronę.
-Musimy… trzeba obudzić resztę.-wykrztusił Syriusz i ponownie usiadł, składając dłonie na stole i starając się opanować ich drżenie.
-A co to da?
-Będą wiedzieli… zresztą TY pewnie nie rozumiesz co to znaczy gdy ci na kimś zależy- wycedził Black.
-I tym samym chcesz im zepsuć całą noc. Wystarczy, ze my nie będziemy wyspani.- Powiedział Snape po czym usiadł naprzeciw Black'a i wlepił wzrok w ścianę. Syriusz wyglądał jakby chciał zaprotestować, ale argument Snape'a był nie do odparcia.
-To co mam zrobić, co?- zapytał płaczliwym głosem i ukrył twarz w dłoniach. Severus nie wiedział, nie pamiętał kiedy ostatnio kogoś pocieszał, wydawało mu się, że nigdy tego nie robił.
„Tonks… błagam niech nic jej nie będzie" powtarzał bezgłośnie Syriusz. Nie miał pojęcia co zrobić, jak pomóc kuzynce. Miał jednocześnie świadomość, że każde jego działanie na nic się nie zda. Dobijało go to i doprowadzało do prawdziwego załamania. Nie dość, że mógł ją stracić to jeszcze nie miał możliwości dowiedzenia się czegokolwiek i pomocy. Siedział z twarzą ukrytą w dłoniach starając się powstrzymać łzy.
Usłyszał szuranie krzesła, lecz to co robił aktualnie Snape niewiele go obchodziło, w zasadzie mógłby on teraz nawet wyjść czy popełnić samobójstwo, a Syriusz i tak pewnie nic by nie zauważył. Z rozmyślań wyrwał go głośny trzask, którego źródło musiało znajdować się tuż przed nim. Odsunął dłonie i spojrzał na stół. Nie spodziewał się jednak ujrzeć przed sobą kubka. Pociągnął nosem i doleciał do niego silny zapach mięty.
-Co to jest?
-Miętowa herbata, a co myślałeś?- powiedział z ironią Snape i usiadł na krześle- no pij.
-Ee… na co mi miętowa herbata?- Zapytał Syriusz rozumiejąc coraz mniej.
-Działa uspokajająco.-Stwierdził krótko Severus i zaczął pić zawartość swojego kubka. Po całym pomieszczeniu roznosił się zapach mięty.
Minuty mijały bardzo powoli, a Severus naprawdę chciał już wyjść. Poza tym nie miał konkretnego celu, ale wyjście, rozumiane jako pozbycie się nieznośnej obecności Syriusza było bardziej niż pożądanie. Jednak wiedział, że nie powinien teraz opuszczać kuchni, wszakże Dumbledore wydał jednoznaczne polecenie. Miał się wszystkim zająć, mimo, że nie miał pojęcia jakim wszystkim, a tym bardziej jak. Z zamyślenia wyrwały go słowa Black'a
-Dłużej nie wytrzymam!- Spojrzał na niego ze zdziwieniem. Stał teraz opierając łonie o stół. Twarz była obrazem najwyższej determinacji. Lub głupoty jak zauważył Severus. Black po krótkiej chwili szybko ruszył w stronę kominka. Reakcja Severusa była natychmiastowa. Błyskawicznie wstał i zatrzymał Black'a chwytając go za nadgarstek prawej ręki. Odpowiedziało mu wściekłe spojrzenie.
-Puszczaj Snape!- Warknął w bardzo zwierzęcy sposób, nawet jak na animaga.
-Co zamierzałeś?- Odpowiedział chłodno Severus.
-Pójdę do niej. Przynajmniej się czegoś dowiem. No puszczaj!
-Nie.- Severus jak zwykle zachowywał spokój i rezerwę- Dumbledore powiedział, że nie masz wychodzić, więc nie wyjdziesz.
-Przestań! Ta niepewność mnie zabija!- Wrzask był rozpaczliwy. Niemal dostrzegł łzy w oczach Black'a. Przypomniał sobie każde oczekiwanie, każdy powrót… ciągłe towarzystwo dobijającej niepewności. Zawahał się.
-Dobra. Pójdę.- Stwierdził sucho odwracając wzrok. Puścił nadgarstek Black'a.
-Co?- Zaskoczenie widoczne w jego oczach aż dobijało.
-Pójdę i sprawdzę co z nią.- Severus podszedł szybkim krokiem do kominka i wsypał w płomienie szczyptę proszku Fiuu.- A ty- wskazał na Black'a- nie waż się stąd ruszać.- Zrobił jeden krok, wyszeptał adres i zniknął.
„Kiedy on wróci?" Syriusz czuł się gorzej z każdą chwilą. Drażniła go nieobecność Snape'a, choć nigdy się nie spodziewał, że kiedykolwiek tak powie. Sekundy zmieniały się w minuty, minuty w kwadranse, kwadranse w godziny, a Snape nadal nie wrócił ze szpitala. Syriusz spojrzał na wiszący w kuchni zegar. Była prawie piąta trzydzieści, czekał na Snape'a już dwie godziny. Ściskał w dłoniach pusty i zimny kubek, wciąż pachnący miętową herbatą. Żałował, że nie ma teraz przy nim kogoś, kto zaparzyłby mu kolejną. Albo pocieszył, powiedział, że wszystko będzie dobrze. Nikogo takiego jednak nie było, a Syriusz nie miał serca budzić kogokolwiek. Siedział wciąż przy stole oddając się ponurym rozmyślaniom, gdy usłyszał ciche pyknięcie. Momentalnie zwrócił się w stronę kominka i ujrzał Severusa Snape'a wyłaniającego się z płomieni. Czarna szata była nieco przyprószona popiołem, a twarz wyglądała nienaturalnie blado. Syriusz uniósł się lekko z krzesła wlepiając oczy w Snape'a. Palce zacisnął na kubku. Nie był w stanie wydać z siebie dźwięku. Spoglądał tylko z nadzieją. Bał się odpowiedzi na wiszące w powietrzu pytanie, ale musiał się dowiedzieć.
-Wyjdzie z tego- Szepnął Snape opadając ciężko na krzesło. Syriusz zrobił to samo wypuszczając głośno powietrze, był naprawdę szczęśliwy. Dopiero teraz poczuł jak bardzo jest zmęczony, postawił kubek na stole, po czym przetarł dłońmi oczy.
-Dziękuję.- Powiedział spokojnie, nawet nie spoglądając na Snape'a. Ten tylko pokręcił głową. Zdawało się, że jest nie mniej zmęczony niż Syriusz. Siedzieli w ciszy.
Był bardzo zmęczony, tak bardzo, że nie był nawet w stanie puścić jakiejś uszczypliwej uwagi na temat „dziękuję" Black'a. Nie był przyzwyczajony do biegania po szpitalach w środku nocy. Prawdę mówiąc nie pamiętał, kiedy ostatnio był w św. Mungo. Nie powiedział Black'owi nic na temat stanu zdrowia dziewczyny, nic ponad to co było najważniejsze. Jak zwykle. Nie powiedział też, i nie był pewny czy chce, o tym ile trudu kosztowało go dowiedzenie się czegokolwiek o poszkodowanej. W końcu nie był w żaden sposób z nią spokrewniony.
Dochodziła siódma. Usłyszał kroki na schodach i domyślił się, że Molly Weasley schodzi do kuchni zrobić śniadanie. Nie miał najmniejszej ochoty teraz z nią rozmawiać, ale brakowało mu sił na ucieczkę. Kobieta pojawiła się w drzwiach i zamarła.
-Co wy tu…- Nie dokończyła jednak pytania gdyż przerwał jej Black.
-Molly, zawołaj wszystkich proszę.- Powiedział to tak słabym głosem, że pani Weasley nie protestowała, tylko szybko pobiegła na górę. Po dłuższej chwili wróciła wraz ze wszystkimi rezydentami domu przy Grimmuald Place. Harry przecierał oczy, Ron wyglądał jakby niewiele do niego docierało, Hermiona starała się zapanować nad połami szlafroka, Ginny chwiała się na nogach ziewając co po chwila, tylko państwo Weasley zdawali się być przytomni, choć mocno zaniepokojeni.
-Co się stało Syriuszu?- Zapytał Artur z trudem powstrzymując ziewnięcie. Jego przytomność w pewnym stopniu była tylko złudzeniem.
-Ja… Tonks…- Black nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek i spojrzał niemal błagalnie na Severusa. Wyraźnie oczekiwał pomocy. Severus westchnął, zwracając na siebie uwagę, podniósł się z krzesła i przebiegł zmęczonym wzrokiem po zgromadzonych.
-Tonks brała tej nocy udział w bardzo niebezpiecznej akcji. Została ciężko ranna. Obecnie jej życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo- Powiedział to tonem wskazującym na całkowitą obojętność. Jego słowa rozbudziły wszystkich. Hermiona i Ginny zakryły usta dłońmi. Harry zbladł a Ron zatrząsł się lekko wybałuszając oczy. Państwo Weasley stali zszokowani.- I jeśli nikomu nie sprawi to problemu- dodał Severus głosem pełnym irytacji- to pragnąłbym wreszcie pójść spać. Dobranoc!- Szybkim krokiem wyszedł z kuchni zostawiając oniemiałych ludzi spoglądających to na drzwi, przez które wyszedł, to na wykończonego psychicznie Syriusza.
i Przepraszam, że tak długo trwało pisanie tej części. Uprzedzam, że każdemu rozdziałowi będzie towarzyszyła piosenka przewodnia. Początek tego odcinka pisałam pod wpływem przytoczonej piosenki. Muszę przyznać, że niektóre z przyszłych utworów mogą wydawać się dziwne i niekoniecznie odpowiadające treści. Tak więc lojalnie uprzedzam o tym, że każda piosenka to tylko i wyłącznie inspiracja, a nie koniecznie sugestia co do treści, choć często treść utworu będzie odpowiadała (w mniejszym lub większym stopniu) tematyce rozdziału.
Część dedykowana Marlenie G. która jest dla mnie wsparciem w trudnych szkolnych chwilach i zniosła moje miłosne zawodzenia na temat PANA S. XD Uwielbiam Cię mała :D /i
