WesołyAlien – dzięki za łachę, o wielka...

Herszel – No przecież piszę! Rozmowa Kevin – Josh była pisana na szybko, może faktycznie zagmatwałam...?

Varedna – Laurie i... nie Kevin ;) A przynajmniej jeszcze nie. Poza tym, jak mówiłam, Cessily rulez! Josha też nie znoszę... Karma jeszcze będzie, spokojnie :)

Disclaimer: No, nareszcie, ktoś mój. Natasza. Ale jej rola będzie epizodyczna. Reszta jest Marvela, choć mam nadzieję, że kiedyś się ze mną podzielą.


Wszyscy New Mutants siedzieli w gabinecie Danielle i rzucali na siebie niezbyt przyjazne spojrzenia. Mirage odchrząknęła.

"Wiem, ze ostatnio nie układało się między wami najlepiej. Przykro mi, że nie macie do mnie wystarczająco dużo zaufania, żeby porozmawiać o swoich problemach z własnej woli, ale skoro nastała chwila, kiedy jest to niezbędne, musimy pogadać, jako skład." Danielle spojrzała na swoich podopiecznych. Laurie, w skandalicznie krótkiej bluzce i opiętych spodniach patrzyła gdzieś za okno. Elixir wbił się w fotel, i wyglądał, jakby chciał się zapaść pod ziemię. Noriko siedziała oparta o ramię Jay'a tak, by nie widzieć Davida, Prodigy zaś wpatrywał się z uporem w podłogę. "Niektóre wydarzenia były bardzo bolesne, i nie chcę rozdrapywać ran, ale w obecnej sytuacji jest to konieczne, jeżeli chcemy, żeby New Mutants nadal istniało. Josh." Blondyn wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia. "Laurie." Dziewczyna złożyła ręce na piersi. "Nie mam zamiaru ingerować w wasze sprawy uczuciowe, ale wszyscy wiemy, jak jest. Zatem pytam was: czy zgodzicie się porozmawiać?"

"Nie ma o czym rozmawiać!" warknęła Laurie.

"Owszem, jest. Twoja zmiana ma duży wpływ na skład."

"Tak? Teraz to ja jestem ta zła, i niszczę skład?"

"Nikt nie mówi, że jesteś zła. Uważam, że jesteś raczej zagubiona..."

"I co jeszcze! Zagubiona to byłam, kiedy siedziałam jak sierota, i bałam się do kogoś podejść przez swoją moc!"

"Tak, wtedy też. Ale potem znalazłaś przyjaciół, zaczęłaś integrować się z grupą... Czy chcesz to wszystko stracić?"

"Nie potrzebuję ich! I nie wrócę to tej zakompleksionej..."

"Nikt ci nie każe" Dani weszła jej w słowo. "Prosimy jednak, żebyś wróciła do tej miłej, uczynnej, sympatycznej Laurie."

"Którą wszyscy lubiliśmy..." dodała cicho Sofia.

"Tak, bo mogłaś ze mną zrobić, co chciałaś?"

"Nie, bo byłaś moją przyjaciółką..."

"Popychadłem!"

"Na litość boską!" wykrzyknęła Nori. "Przestań się użalać! Akurat ty, ty, którą lubił cały skład! Gdybym to była ja, ok., mogłabym powiedzieć, że trzymaliście się ze mną, bo było wam mnie żal, bo wy byliście bandą dobrych dzieci, a ja ćpunką! Ale ty, Laurie, zachowujesz się jak rozwydrzony bachor, któremu ktoś zabrał zabawkę!"

"No dalej, Nori! Powiedz, że jestem głupia, i że nie mam powodów..."

"Ona tego nie powiedziała!" wtrącił Jay. "Masz powody, żeby czuć się zraniona, ale nie żeby pomiatać wszystkimi, i używać innych jako marionetek do wzbudzania zazdrości w Joshu!"

"On też użył mnie jako zabawki! Żeby jego cholerna Rahne była zazdrosna!" Wallflower zachowywała się, jakby Josha nie było w pokoju.

"Masz rację. Zachowałem się jak skończony dupek." Powiedział Foley, wstając. "I wy wszyscy macie rację, odrzucając mnie. Nie pasuję do was."

"Och, słodko. Następny nawrócony grzesznik." Noriko przewróciła oczami.

"Nie przynależę do New Mutants."

"No to mamy problem, ponieważ jesteś w New Mutants, i będziesz."

"Ale... Przecież Jay mógł zmienić drużynę..."

"Jay został przydzielony do Hellions bez jego zgody i woli. I było to na początku pierwszego semestru. Poza tym, nie mówimy o Jay'u, tylko o ratowaniu naszej drużyny."

"Danielle, tu nie ma co ratować." Odezwał się David, "Laurie i Josh nie chcą słyszeć o pogodzeniu się, Sophia wybrała towarzystwo Hellions..."

"A ty nas olewasz przez jakąś idiotyczną wizję!" przerwała mu Surge.

"Ja..." zawahał się Prodigy.

"David? Rozmawialiśmy przecież o twojej wizji. To nie była przepowiednia, tylko odzwierciedlenie twoich lęków. Żaden z wygenerowanych przeze mnie obrazów nigdy się nie urzeczywistnił."

"A ja nie zostanę twoją żoną!" dorzuciła Japonka. David posłał niezadowolone spojrzenie Joshowi.

"No co? Pytała czemu jej unikasz!" bronił się Elixir.

"Więc, David? Zapomnimy o tym?"

"Postaram się..."

"Sophia? O co chodziło Davidowi, kiedy powiedział, że wolisz towarzystwo Hellions?"

"To nie tak... Julian i ja byliśmy dobrymi znajomymi, i..."

"Taa, udawałaś, że go nie znosisz!" prychnęła Laurie.

"Nieprawda! Bywał irytujący, ale..."

"...ale ci się podobał."

"Laurie! Przestań!"

"Co, może kłamię? 'Ach, Julian pociągnął mnie dziś za włosy, ciekawe, czy mnie kocha'" pisnęła robiąc głupie miny.

"Przestań ją tak traktować!" David uderzył dłonią w stół. "To nie jej wina, że ci odbiło, i zachowujesz się jak męczennica!"

"Nie, nie jej." Blondynka uśmiechnęła się krzywo.

"Ona ma rac – "

"Josh, nie zaczynaj!" ostrzegła go skośnooka. "A ty się w końcu uspokój! Słyszeliśmy już sto razy, że Josh jest niedobry. A teraz może bądź łaskawa, i zrób coś, żeby się z nim pogodzić?"

"A może nie mam ochoty?"

"A może mnie to nie obchodzi?"

"A może nie wtrącaj się w moje sprawy?"

"A może to sprawa całego składu?"

"No jasne, teraz wy się jeszcze pokłóćcie. Tego nam brakuje!" Jay podniósł oczy ku górze.

"Laurie, Josh, a co powiecie na zawieszenie broni?" zaproponowała Danielle.

"Nie ma mowy! Nie chcę być w jednym składzie z nim!"

"No cóż, ale jesteś. W X-men też nie wszyscy się lubią, ale są składem, i ze sobą współpracują. Wy byliście świadomi swojego wyboru drużyny, a teraz, kiedy pojawiają się przeszkody, rezygnujecie? Z przyjaźni, która was łączy? Z dobrej, zgranej paczki?"

"Przyjaźni, tak?"

"Nie każę wam zapomnieć o wszystkim! Proszę tylko, żebyście postarali się przeżyć obecność drugiej osoby w zespole!"

"No dalej, Laurie!" mruknął Jay.

"Niech będzie. Ale nie masz się do mnie odzywać, jeśli nie będzie to konieczne!" syknęła blondynka.

"Tylko nie mów: 'dobrze Laurie, jestem śmieciem'" prychnęła Noriko.

"Dobrze, New Mutants. Mam nadzieję, że jest to jakiś początek. Jutro, o tej samej porze, widzimy się w Danger Room."

Młodzi mutanci opuścili gabinet, i rozeszli się w swoje strony. Danielle opadła na fotel, i zaczęła masować skronie.

"Mam nadzieję..." powtórzyła.


"Hej, Lorna."

"Alex." Powiedziała zielonowłosa, spuszczając wzrok.

"Chciałem... Wczoraj..."

"Nie wracajmy do tego." Ucięła Polaris.

"Ale... chcę, żebyś wiedziała..."

"Nie, Alex. Ja nie chcę wiedzieć. Zrozum, teraz jestem z Bobby'm"

"Ale my..."

"Nie. Nie 'my'."

"Ale mi zależy, naprawdę zależy, żeby odbudować to, co zniszczyłem!"

"Za późno, Alex. Za późno."

"Lorna, wszędzie cię szukam! Alex? Znów ją męczysz o ten cholerny kosmos?" Bobby złapał dziewczynę w pasie, i przyciągnął do siebie, dając do zrozumienia, że Havok nie ma się za bardzo spoufalać.

"W porządku, Bobby. Już skończyliśmy." Powiedziała Polaris.

"To dobrze, bo chciałem wyskoczyć do kina. Mam bilety na ten horror, który ostatnio reklamowali."

"Ona nie lubi horrorów!" wtrącił się Alex.

"Nieprawda, lubię!"

"Nigdy nie lubiłaś..."

"Nigdy nie pytałeś, czy lubię!"

"Stary, znajdź sobie inne hobby. Zacznij zbierać znaczki, albo coś w tym stylu!" parsknął Iceman. "Chodź, kochanie." Dodał, ciągnąc Lornę za sobą.


Wysoka, jasnowłosa kobieta stanęła przed drzwiami z dużym napisem "X-factor". Po chwili wahania zapukała.

"Proszę!" odpowiedział jej kobiecy głos. Blondynka nacisnęła klamkę.

"Dzień dobry. Nazywam się Natasza Iwanowa." Przedstawiła się.

"Proszę, proszę. Jamie'go... Znaczy, szefa, nie ma, ale jeżeli nie ma pani nic przeciwko, może pani porozmawiać ze mną." Ruda dziewczyna siedząca za biurkiem wskazała Nataszy krzesło. "Proszę usiąść."

"Dziękuję." Kobieta skorzystała.

"Rahne Sinsclair." Przedstawiła się ruda. "Co panią tu przywiodło?" zapytała, wyciągając z szuflady notes i długopis."

"A więc, wczoraj w moim mieszkaniu znalazłam to." Kobieta wyciągnęła z torebki pistolet owinięty w foliowy worek. "Nie wiem, skąd to się tam wzięło. Nie posiadam broni, nie wiem też, kto, i w jaki sposób, mógłby to podrzucić do mojego domu." Rahne wzięła ostrożnie pistolet, nie wyjmując go z woreczka.

"Czy mieszka pani sama?" zapytała.

"Tak."

"Gdzie?"

"Parę przecznic stąd..."

"Miasto mutantów?"

"Tak."

"Pani moc?"

Natasza wyciągnęła dłoń, na której pojawił się mały hologram jej ciała.

"Hmm... Jak to działa?" zapytała Rahne.

"Potrafię w ograniczonym zasięgu tworzyć swoje fantomy które mogę wykorzystać do przekazania jakiejś wiadomości."

"Jakiego szamponu używasz?" zapytał hologram, i znikł.

"Uhh, herbal esences." Mruknęła Rahne. "Czy dotykała pani broni gołymi rękami?"

"Nie. Założyłam gumowe rękawiczki."

"Rozumiem. Czy znalazła pani coś jeszcze?"

"Nic."

"Żadnych włosów, śladów butów?"

"Nic z tych rzeczy."

"Dobrze. Zbadamy pistolet pod kątem obecności odcisków palców, następnie dowiemy się, czy ostatnio ktoś nie użył go przeciwko komukolwiek. Proszę podać mi swój numer telefonu, i w razie czego kontaktować się z nami."

"Dziękuję." Kobieta wyciągnęła z torebki wizytówkę.

"Cała przyjemność po mojej stronie." Odparła Rahne.

"Da swiedania."

"Em, do widzenia."


Noriko jak co wieczór pracowała w kafejce Luny. Ubrana w faruch kelnerki, z notesem w dłoni, zbierała zamówienia od klientów, wśród których nierzadko znajdowali się uczniowie, lub członkowie grona pedagogicznego Instytutu.

"Oho." Powiedziała pod nosem, widząc jednego z nauczycieli, siedzącego samotnie przy stoliku pod ścianą.

"Dobry wieczór, panie Summers. Co podać?"

"Dużego Heinekena." Havok nie spojrzał nawet na kelnerkę, zapewne nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że to jego uczennica.

"Coś jeszcze?"

"Na razie nie." Głos Alexa brzmiał dosyć grobowo.

"Zaraz przyniosę." Nori podeszła do kolejnego stolika.

"Co dla państwa?"

"Ja poproszę cafe latte – "

"Waniliową, czekoladową, karmelową, amaretto, czy cynamonową?"

"Umm, amaretto."

"Coś poza tym?"

"Dla mnie wszystko."

"A ja proszę frappe."

"To wszystko?"

"Tak." Następny stolik.

"Co dla... Josh?"

"Hej. Przyniesiesz mi kufel piwa?"

"Sorry, stary, ale nie mogę ci sprzedać."

"Oj, Nori..."

"No nie mogę! Chcesz, żeby mnie wylali?"

"Niech ci będzie. Może być cola."

"Ok. Słuchaj, nie gryź się tak. Przejdzie im."

"Ta, na pewno..."

"Zobaczysz. Sorry, ale muszę wracać do roboty."

"Jasne, nie ma sprawy."

Alex nostalgicznie wpatrywał się w kufel złocistego napoju. Boże, jaki on był głupi... Zakochał się w kobiecie, o której nic nie wiedział, i zniszczył tym samym swój związek z Lorną. Zachował się jak kompletny dureń. I co? Teraz był zupełnie sam, patrzył, jak Lorna obściskuje się z tym palantem, Bobby'm. A Annie? Bóg jeden wie, gdzie jest. Havok wziął dużego łyka piwa. Idiota, po prostu idiota...

Josh pociągnął z namysłem łyka coli. Niech to szlag trafi, przez jego głupi romans z Rahne cierpi teraz cała grupa! Gdyby jeszcze nie mieszał w to biednej Laurie... Ale tak – mieli powód, żeby go nie znosić. Zachował się jak skończony palant, i był tego świadom. I nie miał żadnego pomysłu, jak wszystko odkręcić. Idiota, po prostu idiota...