Biuro JAG

12:00

Harm siedział w swoim biurze przeglądając akta sprawy, którą powierzono mu i Mac, kiedy ta zajrzała przez szparę w drzwiach.

- Hej- rozpoczęła z uśmiechem- nie przeszkadzam ?

- Wcale. Wejdź

- Zacząłeś czytać akta Rodriqueza ?

Podniósł głowę pokazując akta w ręku

- Właśnie to robię.

- Dobrze. Mam moją kopię i możemy obejrzeć to razem

- Świetnie. Usiądź

- Dziękuję

Mac usiadła naprzeciw niego i od razu przeszła do tematu

- Wiec, wierzysz jego zapewnieniom, że był trzeźwy. Bo, po sposobie jego zachowania, które opisali inni oficerowie w bazie, wydaje się, że nie. A wiem o czym mówię i ...

- Czekaj, czekaj. Gdzie przeczytałaś, że powiedział, że był trzeźwy ?

Harm gorączkowo przerzucał kartki akt próbując znaleźć to, o czym mówiła Mac, lekko zagubiony i rozdrażniony, że tak ważny szczegół mógł mu umknąć. Mac się roześmiała

- Jesteś pewny, że wszystko w porządku z Twoim wzrokiem ?

- Ha, ha, bardzo śmieszne. Możesz mi powiedzieć mniej więcej, na której to jest stronie ?

- Na pierwszej

Widząc, że nadal szuka oczami tego kawałka, roześmiała się znowu i podniosła prawą rękę do akt Harma, żeby pokazać mu odpowiedni akapit.

Prawą rękę, która wyglądała jakby inaczej. Prawą rękę, na której był pierścionek.

Zanim Mac zdała sobie sprawę z konsekwencji swojego gestu, wzrok Harma się zmienił. Już zupełnie nie był zajęty tym słynnym oświadczeniem. A ona też wskazała cokolwiek, żeby mieć kilka sekund na powrót do rzeczywistości. Chciała odłożyć na później rozmowę, która definitywnie musiała się odbyć. Szybko zabrała rękę, ale Harm na to nie pozwolił. Złapał ją na dłoń i rzucił pytające spojrzenie

Opowiedziała prosto i szybko, unikając jego wzroku :

- On poprosił...

Harm, ciągle pod wrażeniem tego, co odkrył i zahipnotyzowany pierścionkiem, z początku nie zdał sobie sprawy z tego, co ona zamierzała powiedzieć.

- Co... ? Kto poprosił o co ?

- Clay. Porosił mnie, żebym za niego wyszła.

Uśmiechnęła się lekko, jakby to, co powiedziała, było najnormalniejszą rzeczą pod słońcem. To był rzadki moment, w którym Harm nie wiedział, co powiedzieć. Udało mu się jednak poukładać myśli na tyle, że z wolna zapytał :

- A Ty co odpowiedziałaś ?

Rzuciła okiem na pierścionek, zanim spojrzała na niego znowu, jakby chciała równocześnie powiedzieć « A jak Ci się wydaje ? » i « Przepraszam »
- A, tak, oczywiście. Przepraszam, głupie pytanie.

Tak, jakby gwałtownie obudził się ze snu, puścił jej rękę i odzyskał opanowanie. Rzucił jej uśmiech, który prawie wyglądał jak szczery

- Cóż, gratulacje Mac. Cieszę się z Tobą. Wiesz co ? Musimy zorganizować Wasze przyjęcie zaręczynowe. Fajnie będzie, rozerwiemy się wszyscy.

Harm wydawał się podekscytowany.

- Nie Harm. Clay i ja chcemy, żeby wszytko było spokojnie, my...

- Rozumiem, rozumiem. To fakt, że Twoje poprzednie przyjęcie zaręczynowe nie poszło dokładnie w przewidzianym kierunku... - Ups, przepraszam, to nie to, co chciałem powiedzieć.

- Nie szkodzi, Harm.

Nagle zapadła krępująca cisza. Mac patrzyła w podłogę, Harm oglądał ścianę i oboje chcieli uniknąć wzorku tego drugiego. W desperacji Harm zapytał :

- Ehm, nie masz ochoty na kawę ?

Podniosła głowę

- Tak, kawa to świetny pomysł.

- Dobrze, pójdę coś znaleźć

I wyszedł z biura najszybciej, jak to było możliwe. Mac wróciła na krzesło z aktami i głęboko odetchnęła.

Mieszkanie Mac

Tego samego dnia

18:00

Gdy tylko zamknęła drzwi swojego mieszkania, Mac oparła się o nie i zamknęła oczy. Po kilku minutach odetchnęła głęboko i skierowała się w stronę kanapy. Po drodze upuściła na podłogę teczkę i marynarkę, a potem zrzuciła buty.

Ciężko opadła na kanapę kontemplując szeroko otwartymi oczami sufit. Ciągle miała w głowie swoją rozmowę z Harmem. Nie zakładała, że on dowie się o tym dzisiaj i zdecydowanie nie w taki sposób. Ale teraz, kiedy to juz się stało, jakaś część jej odczuwała ulgę. Kiedy wrócił z kawą, krępująca cisza powróciła i po kilkuminutowej rozmowie o sprawie, uciekła do swojego biura pod pretekstem telefonicznej konferencji z klientem.

Cały czas źle się z tym czuła- z nierozwiązanymi uczuciami między nią a Harmem. Minął już prawie rok od chwili, kiedy zaakceptowała, że nic między nimi nie ma, nic oprócz przyjaźni. Ale jednak...

Znów zamknęła oczy i pomyślała o Clayu. Clayu, który nie bał się okazywać swoich uczuć. Clayu, który naciskał i który ostatecznie ja zdobył. Clayu, który niedługo zostanie jej mężem. Kochała go. Tego była pewna. Była z nim szczęśliwa i, to fakt, musiała zaakceptować, że ich małżeństwo nie będzie może standardowe biorąc pod uwagę zawód jej przyszłego męża. Ale przecież to nie oznacza, że się nie uda. Wiedziała także doskonale, że niezależnie od tego, co zrobi, jakaś cześć jej serca zawsze będzie należała do Harmona Rabba. Ale podjęła dobrą decyzję. Będzie żoną, matką i kochanką dla Claya. Dla Harma pozostanie przyjacielem, najlepszym przyjacielem.

Znów odetchnęła głęboko i zaczęła wstawać, kiedy zatrzymał ją dzwoniący telefon. Wzięła do ręki słuchawkę i odebrała :

- Mackenzie

- Dobry wieczór Saro

- Clay ?

- Nie Saro, to nie Twój chłopak

- Kim jesteś ?

- Kimś, kto Ci dobrze życzy, nie denerwuj się

- Rozłączam się. Kim jesteś ?

- Jesteś bardzo niecierpliwa Saro. U nas, kobietom nie wolno rozmawiać w ten sposób z mężczyznami.

- U was ?

- Tak, u nas. I u Ciebie też, Saro. Mój brat powiedział mi, że Twoja babka była Iranką

- Twój brat ?

Mac poczuła, jak uginają się jej kolana i była szczęśliwa, że jeszcze siedziała. Zaczynała rozumieć kto był na drugim końcu linii.

- Czego chcesz ?

- Czego chce Saro ? Ależ to bardzo proste... chcę, żebyś zapłaciła za śmierć mojego brata. Chcę Twojego życia w zamian za jego.

- Jesteś głupcem ! Sadik zasługiwał na śmierć ! To był potwór !

- Zamilknij kobieto !

- Nie możesz mi rozkazywać i ja się ciebie nie boję ! Wykrzyknęła Mac łamiącym się głosem

- Na pewno ? Wiec... do zobaczenia wkrótce... Saro

I połączenie zostało przerwane.

Przed chwilę Mac była w szoku i zatrzęsła się z zimna. Nie mogła tu zostać. Nie mogła zostać sama. Założyła z powrotem buty, złapała kluczyki do samochodu i wykorzystała resztę odwagi, która jej pozostała, na zbiegnięcie po schodach i wskoczenie do samochodu. Zapaliła i przedarła się przez gąszcz ulic w kierunku Union Station, jedynego miejsca, w którym miała pewność znaleźć trochę wsparcia podczas nieobecności Claya, który był gdzieś za granicą.

Mieszkanie Harma
18:30

Harm siedział na łóżku i próbował z marnym skutkiem skoncentrować się na sprawie Rodrigueza. Ale niestety, jak podczas całego tego popołudnia, jego wysiłki były daremne.

Nie mógł przestać powtarzać sobie nowiny, którą zakomunikowała mu Mac, żeby zrozumieć, jak do tego doszło. Oczywiście, jej zdanie na temat ich wspólnej przyszłości w Paragwaju było jasne. Oczywiście wiedział, że spotyka się z Clayem. Ale, gdzieś w głębi serca, ciągle pozostawała nadzieja. Zawsze wierzył, że Mac będzie tą kobietą, z którą on skończy życie i nie myślał, że jej związek z Clayem jest tak zaawansowany. Przede wszystkim, Clay nie pasował zupełnie do wizji rodziny Mac. Ale mimo wszystko, co on właściwie wiedział ? Z dnia na dzień rozumiał coraz mniej.
Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Rzucił akta, które miał w ręku, na łóżko i poszedł otworzyć. Zamurowało go z wrażenia, kiedy znalazł po drugiej stronie Mac z przerażonym spojrzeniem. Nagle wydała mu się taka mała i krucha.

- Mac wszystko w porządku ?

Obejrzała się wokół, jakby chciała potwierdzić, że nikt jej nie śledził i zapytała :

- Mogę wejść ?

Zdziwiony jej zachowaniem Harm wpuścił ją i zamknął drzwi. Zapytał ponownie:

- Mac wszystko w porządku ?

Mac, która bez zaproszenia usiadła na wysokim taborecie przy blacie, w końcu odwróciła się w jego stronę

- Ktoś do mnie zadzwonił...

- Clay ? z trudem zapytał Harm

- Nie, nie...nikt znajomy. To...myślę, że to był brat Sadika... Groził mi

- Jak to ? Zapytał Harm zbliżając się do niej

- Chce mojego życia, żeby pomścić swojego brata...

Po tym Mac zaczęła trząść się od stóp do głów nie mogąc nic z tym zrobić. Harm wyciągnął ręce, żeby przyciągnąć ją do siebie, a ona zsunęła się z taboretu, żeby schronić się w jego ramionach. Natychmiast ją przytulił.

- Ciiii, jesteś tu bezpieczna, Saro. Wszystko będzie dobrze. Dałaś znać Clayowi ?

- Nie. Odpowiedziała nadal z głowa opartą o niego. Jest w terenie. Miejsce tajne.

- Musimy powiadomić Kershawa. On wprowadzi w to jego ludzi.

Mac pokiwała głową na znak zgody zanim wybuchła płaczem

- Przepraszam Harm. Myślałam, że to juz się skończyło. Że w końcu udało mi się zapomnieć o Sadiku. I proszę, znów zaczyna mnie tropić

- Ciii, jestem tu- Powtórzył Harm przytulając ją mocniej.

- Żałuję, że Cię wciągam w tą historie.

- Przestań Mac. Nie przejmuj się tym. Od tego są przyjaciele- Stwierdzając to oparł brodę na czubku głowy Mac.

- Przyjaciel...tak...- wymruczała Mac odsuwając się od ciała Harma i wreszcie patrząc mu w oczy.

Przez chwilę zagubili się w swoich spojrzeniach, myśląc co robić albo co powiedzieć, szukając odpowiedzi na pytania i na wątpliwości, które nimi targały. Mac pierwsza przerwała tą nić i odsunęła się na kilka kroków, nagle zdając sobie sprawę z niedawnej bliskości. Nonszalancko przesunęła ręka po włosach i otarła kilka łez, które zostały na jej policzkach.

- Ja...muszę iść.

- Nie ma mowy. Nigdzie nie pójdziesz Mac. A już na pewno nie beze mnie

- Harm...

- Usiądź !- powiedział- i odpręż się. Zadzwonię do Kershawa. Potem zdecydujemy. Może okazać się, że najlepiej będzie, jeśli spędzisz noc tutaj.

- Może zareagowałam zbyt szybko, Harm. On chciał mnie tylko przestraszyć

- I mu się udało, prawda ? Pozwolę ci odejść kiedy będę pewny, że wszystko jest OK.

Mac nie naciskała i posłusznie wypełniła polecenia Harma, co go zdziwiło. Fakt, że nie kłóciła się z nim dalej, spowodował, że zdał sobie sprawę, że musiała być naprawdę przerażona. Mac, ze swojej strony, nie miała absolutnie ochoty zostać sama. Kątem oka obserwowała, jak rozmawia z Kershawem. Pozwoliła swojemu spojrzeniu biec powoli wzdłuż jego ciała i zatrzymała się w końcu na twarzy, gdzie zobaczyła zmarszczkę. Tą sama, która pojawiała się zawsze, gdy się o kogoś martwił. W końcu się rozłączył i usiadł obok niej.
- I ?- zapytała prawie nieśmiało

- Chce cię umieścić w bezpiecznym hotelu. W kryjówce CIA. Uważa, że to najlepsze wyjście, podczas czekania na przeszukanie Twojego mieszkania, i że trzymanie Cię tutaj jest zbyt niebezpieczne.

- Dobrze.- Odpowiedziała biorąc twarz w dłonie.

- Wszytko będzie dobrze, Mac- Powiedział Harm, głaszcząc ją po plecach.

- Tak...wiem. A poza tym, czy mam inne wyjście ?

Harm spojrzał na nią zaciskając usta i dodał :

- Powinniśmy także spróbować zawiadomić Webba. Chociażby po to, żeby sam był ostrożny. Powiedział, że zabierze się też za osoby, które są ci bliskie.

- A ty ?

- Ja ? Ja nic nie ryzykuje. Co chciałabyś, żebym zrobił ?

- Cóż...też jesteśmy oboje blisko. Nie ?

- Kershaw nie mówił tutaj o takiej bliskości – odpowiedział Harm gwałtownie wstając i powiększając znacznie dystans między nimi.

Mac spojrzała zawstydzona a Harm kontynuował.

- Zawiozę Cię do Ciebie, żebyś mogła zabrać kilka rzeczy. Kershaw przyśle nam eskortę. Potem odwiozę Cię do hotelu.

Mac zgodziła się cicho i czekali, nie wymieniając nawet słowa, do przyjazdu ludzi z CIA.

Hôtel Travelodge
20:00

Mac i Harm czekali w hallu hotelu aż Kersaw, który pojawił się osobiście, skończy wypełniać formalności. Powiedział im już, że dzięki systemowi podsłuchu, który zainstalowali u Mac, za radą Webba ( co do tego- ona miała się zastanowić później co o tym myśli, ale teraz była za bardzo zmęczona, żeby skarżyć się Kershawowi ),maja już ślad i idą za nim. Z odrobiną szczęścia złapią brata Sadika za rękę przed porankiem.

- Na wszelki wypadek zostawiamy człowieka przed drzwiami. Ekipa będzie także patrolować okolice hotelu

- Dziękujemy

- Pokój 302. Jesteś naszym gościem- powiedział wręczając klucze

Ale Harm był szybszy i wziął je

- Dziękuję. Odprowadzę ją na górę.

- To nie jest konieczne Harm

- Nalegam, dla mojego spokoju duszy.

Mac westchnęła, a Kershaw zostawił ich, aby kontynuowali swoją dyskusję kierując się do wind.

Pokój 302

Harm otworzył drzwi, i po upewnieniu się, że człowiek z CIA zajął swoje miejsce w korytarzu, zamknął je. Mac położyła swoja torbę przy łóżku i rzuciła się na nie z ulgą.

- Kiedy wszystko się uspokoi ?- zapytała zmęczonym głosem

- Zdecydowanie nie licz na to poślubiając szpiega, Mac.

W momencie, kiedy te słowa wyszły z ust Harma, już ich pożałował. Mac odwróciła do niego głowę. Pokiwała nią, złapała torbę i zniknęła w łazience.

- Idę wsiąść prysznic- powiedziała spoglądając na niego

I zamknęła za sobą drzwi, zostawiając zmieszanego Harma na środku pokoju. Zbeształ siebie za tą szczeniacką reakcje i kiedy usłyszał szum wody pod prysznicem, zaczął przechadzać się po pokoju, żeby rozerwać się wyobrażaniem sobie wody spadającej kaskadowo po idealnych krzywiznach Sary MacKenzie. Od obfitych piersi aż do płaskiego brzucha i wciętej talii, żeby ostatecznie ześliznąć się po rzeźbionych nogach.

Choć nie najbardziej luksusowy, pokój był całkiem przytulny z wielkim łóżkiem, małym salonikiem z kanapą, stoliczkiem, telewizorem i szafą. Podszedł do okna, żeby upewnić się, że wszystko wokół jest w porządku i tam czekał, aż Mac skończy prysznic. Zdecydował już, że spędzi tu noc. Powrót do siebie wydawał mu się niemożliwy. Nie zasnąłby wiedząc, że ona jest w niebezpieczeństwie, nawet jeśli widać było, że dobrze zajęło się nią CIA za radą jej narzeczonego. Ta ostatnia myśl miała gorzki smak i rozgoryczony rzucił klucze do pokoju, które cały czas trzymał, na pobliskie krzesło.

Dzwonek telefonu przerwał te ponure rozmyślania. Podszedł do nocnego stolika, żeby odebrać. Pewnie nowiny od Kershawa- pomyślał. Podniósł słuchawkę w momencie kiedy Mac wyszła z łazienki, z wilgotnymi włosami, w jednej z tych jej niesamowitych koszul nocnych, które natychmiast robiły na nim wrażenie: satyna o kolorze kości słoniowej, dwa ramiączka na karku, dekolt odsłaniający akurat tyle ciała, aby pozwolić Harmowi wyobrazić sobie resztę. Długie nogi Mac widoczne były w całej okazałości, bo ciuszek sięgał przed kolano. Bez zwrócenia uwagi na spojrzenie Harma spoczywające na niej, wzięła gazetę i usiadła na kanapie. Z trudem z powrotem zaczął spokojnie oddychać i odzyskał opanowanie, podczas gdy na drugim końcu linii ktoś mocno chciał zwrócić na siebie uwagę. Halo ? halo? wydobywało się z słuchawki.

- Halo?- zdołał wreszcie odpowiedzieć Harm, z oczami ciągle spoczywającymi na Mac.

- Rabb?

- Nie rozłączaj się... Mac, to do Ciebie. Twój narzeczony.

Mac podniosła się, żeby odebrać telefon. Ciągle jeszcze była zła za jego poprzednią uwagę ale posłała mu jeden z jej najpiękniejszych uśmiechów, zanim zawołała:

- Clay!

Czując się niezręcznie jako podsłuchujący rozmowę, Harm wycofał się do łazienki, ale i tak mógł przez drzwi usłyszeć urywki rozmowy obojga narzeczonych, a już na pewno odpowiedzi Mac.

- Tak...dziś wieczorem, kiedy wróciłam z JAG. Był przerażający...przestraszyłam się go, nie wiedziałam co robić...

- (...)

- Ciebie nie było, do kogo miałam iść?

- (...)

- Przywiózł mnie tu. Był z nami Kershaw.

- (...)

- Nie zaczynaj Clay. Gdybyś tu był ze mną...

-(...)

- Wiem, przepraszam. Jestem zmęczona

- (...)

- Obiecuję. Ja też. Bądź ostrożny

Mac odłożyła słuchawkę i usiadła na łóżku. To nie pierwszy raz Clay pokazywał swoją zazdrość o Harma, ale co chciał, żeby zrobiła? Harm był jej przyjacielem, potrzebowała go i on tu był dla niej. Zaczęła rozścielać łóżko, żeby się położyć i nagle zorientowała się, że Harm nadal nie wyszedł z łazienki.

- Harm- zawołała

Drzwi ponownie się otworzyły przed nią i Mac nie udało się uchwycić prawdziwej natury uczuć, który rozgrywały się na jego twarzy.

- Droga wolna?- zapytał

- Nie musisz się ukrywać !

- Pomyślałem, że chciałaś mieć trochę prywatności

Mac przewróciła oczami a Harm kontynuował

- Jak mu idzie?

- Dobrze. Martwi się

- To chyba normalne ? Kiedy kobieta, którą się kocha jest w niebezpieczeństwie...

- Sądzę, że tak. Położę się. Dziękuje za wszystko, Harm. Możesz wrócić do siebie.

- Myślałem raczej o pójściu na kanapę.

- Harm...już niczym nie ryzykuję. I szczerze mówiąc, widziałeś jej rozmiary ? Sądzisz, że będzie Ci wygodnie?

- Będzie dobrze.

Mac wzruszyła ramionami w geście rezygnacji i wsunęła się pod kołdrę. Zwinęła się w kłębek na brzegu i patrzył na Harma, który rozbierał się w rogu pokoju. Pokój rozjaśniało tylko światło, które pozostało zapalone w łazience i ono nadawało mu szczególny nastrój. W T- shircie i bokserkach, czując na sobie spojrzenie Mac, Harm odwrócił się

- Przepraszam- powiedział- nie przewidziałem uroczystej piżamy.

- Czy ja coś mówiłam?

- Nie, ale... zrobiłaś wielki oczy- żartował kierując na nią wzrok.

- Harm, nie przewidziałam, że spędzisz tu noc!

- Nie żebym się skarżył na to, co widzę.

- Harm! Przestań ! Zawołała, śmiejąc się, Mac.

Harm oddał uśmiech. Udało mu się wywołać jej pierwszy śmiech tego wieczoru i był z tego zadowolony.

- I jeśli chcesz wiedzieć, nie kupiłam tego dla Ciebie!. Dorzuciła Mac z triumfalnym uśmiechem.

Ale jej uśmiech zgasł bardzo szybko, kiedy Harm stracił swój myśląc o niewypowiedzianym powodzie zakupu tego stroju.

- Oczywiście...Ok, już przestaje. Dobranoc Mac- powiedział idąc zgasić światło.

- Dobranoc- odpowiedziała, odwracając się do niego plecami.

Słyszała jeszcze przez kilka chwil, jak obracał się i wiercił, żeby ułożyć się wygodnie, zanim, bardzo szybko, ogarnął ją sen. Natomiast Harm nie spał jeszcze przez chwilę rozmyślając o tych urywkach rozmowy, które usłyszał. Dziwne było myśleć o Mac i Webie, jako parze...byli tak...różni. „a może jednak nie tak bardzo, jak mi się wydaje". A potem pozwolił swoim myślom błądzić wokół pięknej Marine w negliżu, wyciągniętej kilka metrów od niego i ciężko westchnął myśląc: „Ale marnotrawstwo". Skupiony na postaci Mac rysującej się w ciemności, w końcu pogrążył się w niespokojnym śnie znaczonym regularnym oddechem.

Pokój 302

W nocy...

Głośny hałas poprzedził rozlegające się przekleństwo. Mac poderwała się natychmiast i wyciągnęła rękę po broń, która leżała na nocnym stoliku. Stan „Devil Dog Marine" w stanie zagrożenia.

- Kto tu jest?- zapytała jeszcze lekko zaspana

- Nie się nie stało, Mac. Przepraszam. Spadłem z kanapy- wymamrotał Harm podnosząc się i pocierając krzyż.

- Wszystko w porządku- zapytał głos z korytarza?

- Tak, tak...uderzyłem się tylko- odpowiedział Harm człowiekowi z CIA.

Mac zapaliła światło i oparła się o zagłówek. Założyła ręce i obserwowała, jak Harm próbuje ponownie ułożyć się na jego „łóżku" z lekko szyderczym uśmiechem.

- A nie mówiłam- zaczęła Mac

- Bez komentarza proszę , Mac. Po prostu za mocno się poruszyłem.

- Powinieneś był wrócić do siebie, spałbyś lepiej. Przypominam Ci, że musimy przesłuchać świadka w sprawie Perkinsa z samego rana. A poza tym i tak musisz wrócić do siebie, żeby się przebrać wiec...

- Nic z tego Mac. Wziąłem z Ciebie dobry przykład. Mam torbę w samochodzie.

Po tym oświadczeniu Mac zaniemówiła. Położyła się z powrotem i rzuciła:

- Jak chcesz Harm. Ale lepiej być zrobił dołączając do mnie. Jest tu dość miejsca dla dwojga i wołałabym nie musieć odwozić Cię do szpitala, jak złamiesz kręgosłup...

Harm rozważał przez chwilę za i przeciw tej sytuacji: z jednej strony bardzo mała i bardzo twarda kanapa. Z drugiej- wygodne łóżko dzielone z piękną Marine skąpo ubraną. Cóż za dylemat. Zdecydował więc położyć się obok niej. Złapał poduszkę z kanapy i ułożył się na łóżku uważając, żeby trzymać się prawej strony. Zdecydowanie nie chciał dotknąć jej ciała, bo nie wiedział do czego jest zdolny, zwłaszcza z nią w tym stroju. Kiedy w końcu ułożył się odpowiednio, powiedział:

- Dobranoc Mac

- Dobranoc Harm.

I zgasiła światło. Harm prze chwile wnikliwie oglądał sufit próbując zapomnieć o cieple, jakie emanowało od jej ciała tak blisko i faktu, że już bardzo długo nie dzielił łóżka z kobietą. Ostatni raz to było w Paragwaju, z Mac... I ona wolała o tym zapomnieć. W końcu odwrócił się do okna, zewnętrzne światła działały na niego jak najlepsza tabletka nasenna.

Pokój 302

Nazajutrz rano...

Harm obudził się czując na sobie delikatne ciepło. Otworzył jedno oko, potem drugie pytając siebie gdzie właściwie jest. Przypomniał sobie wydarzenie poprzedniego wieczoru, poczynając od wiadomości o zaręczynach Mac aż do jej zaproszenia do „platonicznego" dzielenia z nią łóżka. I zdał sobie sprawę, że to ciepło które czuje to nikt inny, jak Mac, ułożona wygodnie na jego klatce piersiowej. Lekko podniósł głowę, żeby się jej przyjrzeć, ale nie dostrzegł niczego poza masą rozczochranych włosów. Uśmiechnął się na ten widok i nie odważył się mocno oddychać, żeby nie zakłócać jej snu. Było mu bardzo dobrze i mógł szybko przyzwyczaić do odczuwanie tego codziennie. Ale, niestety dla niego, kolejny raz nie zgrali się w czasie. Mac znowu była związana z innym mężczyzną. Tok jego myślenia nagle przerwała Mac, która wygodnie się na nim ułożyła. Harm wstrzymał oddech, kiedy Mac położyła swoją nogę na jego i zamarł, kiedy jej ręka, która nie wiadomo w jaki sposób znalazła się pod jego koszulką, zaczęła delikatnie głaskać jego tors. Harm z trudem przełknął, próbując kontrolować pewną część swojego ciała, kiedy Mac kontynuowała swoją napaść. Koniecznie musiał ją powstrzymać, bo nie miał żadnych wątpliwości, ku swej wielkiej rozpaczy, że bierze go za kogoś innego.

- Mac ?- z trudem wyszeptał Harm

- Hmmmm ? -Odpowiedziała ciągle jeszcze na wpół śpiąc
- Mac ? – powtórzył trochę głośniej

W tej chwili leżała właściwie całkowicie przytulona do niego, a jej ręce niebezpiecznie wędrowały w stronę jego brzucha, odkrywając inne zakątki.

- Mac, mimo całej przyjemności, jaką sprawiasz mi w tej pozycji, myślę, że lepiej byłoby, gdybyś przestała albo wkrótce zupełnie odlecę.

- Ohhh Harm…Harm ?…Harm ! zawołała przerażona Mac

Natychmiast zdała sobie sprawę, że tors i brzuch, który głaskała nie należą do Claya, i ciało mężczyzny, które towarzyszyło jej, prawie nagiej, przez cała noc zdecydowanie nie było jej narzeczonym. Mac wyskoczyła z łóżka jak oparzona i niczym złapane na gorącym uczynku dziecko, przysunęła się do przeciwległej ściany pokoju zaciskając ręce na sobą, jakby szukając ochrony.
Miedzy obojgiem adwokatów zapadła ciężka cisza. Mac szukała jakiegoś wytłumaczenia a Harm próbował odzyskać kontrolę nad swoim ciałem i myślami. W końcu Mac odezwała się pierwsza.
- Harm, ja...ja... przepraszam.

- Nic się nie stało. Właściwie to nawet zrozumiałe. Brakuje Ci Twojego narzeczonego, spałaś i...

- I się zagubiłam...myślałam, że jestem z Clay'em.

- Dokładnie!

- Zdecydowanie!

- Żadnych dwuznaczności.

- Zgadzamy się w tej kwestii? Koniec nieporozumienia ?

- Koniec.

- Zgoda. Ty zaczynasz od łazienki czy ja ?

- Idę- odpowiedziała Mac zamykając za sobą drzwi.

Mac zniknęła, a Harm opadł z powrotem na poduszkę z długim westchnieniem i wreszcie pozwolił sobie na rozluźnienie.

Jedno było pewne: od teraz już zawsze budząc się każdego ranka będzie miał w głowie obraz Sary Mackenzie przytulonej do niego i wszystkich tych uczuć, które wywołała z głębi niego.

Kilka minut później, Mac pojawiła się w pokoju już w mundurze. Harma już nie było, ale zostawił kartkę z informacją, że zszedł wziąć torbę. Wykorzystała ten czas na pozbieranie swoich rzeczy, kiedy zadzwonił telefon.

Harm wrócił akurat wtedy, gdy się rozłączyła.

- Kto to był? – zapytał kładąc torbę na łóżku,

- Kewrshaw. To już koniec. Dzięki podsłuchowi u mnie, namierzyli go.

- Możesz za to podziękować Webowi. Jestem pewien, że już wiesz jak to zrobić- stwierdził na wpół smutno, na wpół sarkastycznie.

Mac zaczerwieniała się słysząc Harma, ale wolała nie odpowiadać a Harm kontynuował

- Pójdę się przebrać. Potem możemy przesłuchać tego świadka w sprawie Perkinsa. Możemy zatrzymać się po drodze na śniadanie.

- Ok., przejrzę moje notatki.
Harm skinął głową zanim wszedł do łazienki. Mac wzięła teczkę i po wysypaniu zawartości na łóżko, zmuszona była przyznać, że akt, o których wspomniała, nie ma.

- Kurcze! Byłam pewna, że je wzięłam przed wyjściem... cholera!
Mac przypominała sobie, gdzie zostawiła te przeklęte akta i wcale nie uradowało ją, że będzie musiała wytłumaczyć Harmowi gdzie należy ich szukać.

Kiedy wyszedł z łazienki, natychmiast zauważył zmieszanie Mac.

- Jakiś problem?

- Cóż...akta Perkinsa. Nie ma ich. Zapomniałam.

- Nie się nie stało, jest jeszcze wcześnie. Wstąpimy po nie do Ciebie.

- Nie ma ich u mnie

- Dobrze, rozumiem. Wstąpimy więc do Webba

- Tam ich tez nie ma

- W biurze?

- Nie

Harm spojrzał prawie z niepokojem na minę, którą przybrała

- Gdzie, u diabła, je zostawiłaś, Marine?

- W domu- odpowiedziała prawie niesłyszalnym głosem

- W domu? - powtórzył Harm
- Tak, w domu, który kupiliśmy z Clay'em- powiedziała szybko spuszczając głowę.

Harm zamarł nie pozwalając sobie zapytać czy dobrze zrozumiał to, co właśnie powiedziała. Kiedy znów podniosła na niego wzrok, zrozumiał, że słyszał idealnie.

- Przepraszam. Nie chciałam, żebyś się tak dowiedział.

- Wydaje się, ze dowiaduje się wszystkiego o Tobie przez przypadek. A myślałem, że jestem Twoim przyjacielem.

- Ależ jesteś, Harm!

- Wiec dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Mam dość, Mac! Zaręczyny, dom. To są rzeczy, o których mówi się przyjaciołom! To są rzeczy, z których się cieszy, a nie próbuje ukryć jak wstydliwą chorobę! - stracił panowanie na sobą

- Ja...ja przepraszam. Ale jeśli ich potrzebujemy, to akta są właśnie tam. Musimy jechać, żeby się nie spóźnić.

- Czekam na Ciebie w samochodzie. Mam tylko nadzieję, że powiesz mi o narodzinach swojego pierwszego dziecka zanim dorośnie- rzucił ironicznie zraniony Harm znikając w korytarzu.

Mac została przez chwile w pokoju myśląc o rozmowie, którą odbyli. Miał rację. Był jej przyjacielem i nie była wobec niego w porządku. Ale wszystko stawało się bardziej skomplikowane z Harmem, kiedy dotyczyło ich życia prywatnego, albo raczej, kiedy dotyczyło zakochania. Ciężko podniosła się z łóżka, złapała torbę i wyszła, żeby dołączyć do niego w samochodzie.

Kiedy Mac wsiadła do samochodu przez chwilę trwali cicho w bezruchu. W końcu Harm odwrócił się do Mac z miną kogoś, kto na coś czeka i się niecierpliwi. Mac także na niego spojrzała zdezorientowana.

- Co? Czemu nie ruszasz Harm ?
- Chętnie bym to zrobił, ale wygodniej by było, gdybyś powiedziała do której dzielnicy jedziemy, żeby nie robić kilometrów po nic.

- Oh, głupia jestem. Do Aleksandrii.

Harm rzucił jej niedowierzające spojrzenie

- Aleksandria ? Ciche przedmieście ?

- Tak. Clay i ja postanowiliśmy tam zamieszkać, jest bardziej...

- Wymarłe? – dokończył sarkastycznie Harm

- Spokojne.

Nie da się sprowokować. To wykluczone.

Patrzył na nią jeszcze chwilę, aż w końcu przekręcił kluczyk. Samochód zapalił i ruszyli z stronę wspomnianej dzielnicy. Minęła jeszcze chwila ciszy, aż Harm wrócił do rozmowy

- To śmieszne. Nie wyobrażam sobie Webba w wielkim rodzinnym domu w uroczej, spokojnej dzielnicy. Raczej myślałem, że zamieszka w przestronnym mieszkaniu w ekskluzywnej dzielnicy, i...

- To ja zaproponowałam dzielnicę Clay'owi- ucięła majątkowe sugestie Harma.

- I on się zgodził?

- Tak. On mnie kocha.

Harmowi przez chwilę zabrakło powietrza, jakby dostał pięścią w brzuch. Zaraz jak to powiedziała, Mac pożałowała tego zdania, a już na pewno tonu z jakim go wypowiedziała. „Nie musiałam"- pomyślała. Ale to była prawda i nie było żadnego powodu, żeby tego nie powiedzieć. Jej narzeczony ją kochał, nie musiała się o tym zapewniać i nie było w tym nic złego.

Harm otrząsnął się i zaczął udawać przyjaciela.

- Tym lepiej. Chciałem powiedzieć, że masz prawo żyć, tak jak chcesz. To dobrze.

- Tak. Zresztą zobaczysz, że jest śliczny!

- Nie wątpię, jeśli Ty go wybierałaś...

- Ja- wyszeptała. Ale Clay był ze mną.

- Tak, oczywiście.

- Oprowadzę Cię, jeśli chcesz.

- Nie, innym razem. Mamy mało czasu.

- To fakt...

Harm wcale nie miał ochoty oglądać tego domu. Wcale. W tej chwili oglądanie szczęścia Mac, którego to nie on był przyczyną wydało mu się nie do zniesienia. Na pewno nadejdzie dzień, w którym wejdzie do tego domu...

Znów zapadła cisza, i każde szukało pomysłu na rozpoczęcie rozmowy. Zanim go znaleźli, wjechali w dzielnicę.

- Blackbird Street, na prawo

Jechał według instrukcji aż przed dom.

- To ten. Z zielonym dachem.

- Mac, tu są cztery domy z zielonym dachem... To ten bez kwiatków na klombie?

- E, tak, tak... to ten.

Spojrzała na pusty i przygnębiający klomb.

- To dlatego, że jeszcze się nie przeprowadziliśmy
- Zamierzasz mi powiedzieć, że pułkownik Sara Mackenzie z Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych zamierza zająć się ogrodnictwem.

Wyczuła jego skandalizujący ton

- Tak, dlaczego nie. Uważasz, że nie dam sobie rady, Komandorze?

W jej oczach zobaczył wyraz niepowodzenia. Uwielbiał go.

- Nie, nie, absolutnie, proszę pani.
Wybuchnęła śmiechem. W tej chwili wszystko było tak, jak przed tymi dwoma dniami, kiedy powiedziała, że wychodzi za mąż. Ale Harm wrócił na ziemię, kiedy dodała:
- I właściwie, dobrze byłoby coś zmienić. W końcu zaczynam nowe życie. A sadzenie kwiatków będzie pierwszym etapem !
Powiedziała to żartobliwie w dobrym humorze, ale to przypomniało Harmowi, że wychodzi za mąż za mężczyznę... za mężczyznę, którym nie był on. Mężczyznę, którym na dodatek był Webb !
Ale Mac nie zauważyła zmiany w spojrzeniu Harma i wysiadła z samochodu, żeby pójść poszukać akt.

N° 310 Blackbird Street
Kilka minut później…

Siedząc w samochodzie, Harm zaczął się już powoli niecierpliwić co Mac mogła tam robić tyle czasu. W końcu zdecydował się sam pójść sprawdzić, co ona knuje.. Wysiadł i ostrożnie otworzył drzwi

- Mac ? – zawołał

Nie otrzymawszy odpowiedzi, zaczął zwiedzać dom. Chodząc od pokoju do pokoju stwierdzał, że nie ma tu jeszcze żadnych mebli. Choć nie miał ku temu żadnego powodu, ucieszyło go to, bo kołatała mu w głowie myśl, że jeśli nie ma mebli, to nic jeszcze nie jest przesądzone.

Mac nie było ani w kuchni, ani w jadalni, także nie w salonie. Musiał w końcu wejść na piętro, gdzie znajdowały się inne pokoje...Jeśli na świecie było jakieś miejsce, w którym nie chciał się znaleźć, to na pewno była to sypialnia przyszłych państwa Webbów.

Rzucił okiem na pierwszy pokój na prawo : to na pewno nie ten, był za mały i cały w róże. „Mam nadzieję, że następną rzeczą, którą usłyszę będzie wiadomość, że oczekuje narodzin dziecka- córki"- pomyślał ironicznie kontynuując wycieczkę.

W końcu znalazł się na środku dużego pokoju, dwie ściany były w kolorze leśnej zieleni, a pozostałe dwie białe i farba była świeża. Mac stała przy oknie, spoglądając przez nie zamyślona. Nie zdawała sobie sprawy, że Harm stał w drzwiach, kiedy znów zawołał :

- Mac... ?

Jakby się nagle obudziła, odwróciła się do niego.

- Harm, przepraszam. Zamyśliłam się i zapomniałam, że czekasz...
- Zauważyłem

Zaczerwieniła się lekko, a on nonszalancko włożył rękę do kieszeni i uśmiechnął się

- Ładny dom, miałaś rację- przyznał

- Dziękuję. Nie skończyliśmy jeszcze remontu.

- Widziałem. Piękne róże w pokoju gościnnym

Roześmiała się razem z nim

- Tak, bardzo.

- Dziwne...Myślałem, biorąc pod uwagę sytuację Webba, że zlecicie komuś wszystkie prace. Ciężko mi sobie wyobrazić Webba z pędzlem w ręku

Mac rzuciła mu mroczne spojrzenie

- Zamierzamy coś razem wybudować. To dobry pomysł na początek.

Słysząc uwagę Mac, Harm spiął się. Powiedziała mu to, czego zdecydowanie nie chciał usłyszeć. Słuchanie o przyszłości z Webbem było ostatnią rzeczą, o której chciał słuchać. Zapadła krępująca cisza i w końcu Harm zażartował, żeby ją przerwać :

- Wiesz Mac, ja uwielbiam majsterkowanie !
Mac skrzyżowała ręce na piersi i rzuciła mu badawcze spojrzenie. Harm kontynuował już bardziej z wahaniem :

- Ehhm, chciałem powiedzieć, że mógłbym pomóc.

Harm patrzył na nią zagubiony myśląc, o tym co powiedział, czy nie zdradził się słowem. Mac, mając wątpliwości, przerwała to spojrzenie i zabrała się za zbieranie dokumentów, po które przyjechali, a które nadal leżały na podłodze. Miała nadzieję, że to przerwie tą specyficzną atmosferę, która zapanowała w pomieszczeniu.

Harm, zauważając, że jego partnerka nie dała się całkowicie nabrać, skorzystał z okazji, aby zadać jej pytanie, które cisnęło mu się na usta.

- Mac ? Wszystko w porządku ? Byłaś bardzo zamyślona, kiedy wszedłem.

- Tak...

- I... ?- naciskał Harm

- I co ?- odpowiedziała nie chcąc odkrywać swoich najgłębszych myśli

- O czym myślałaś ? O sprawie ?- zapytał niewinnie

Ich spojrzenia znów się spotkały i zdecydowała, że może najlepiej będzie, jeśli powie swojemu najlepszemu przyjacielowi prawdę

- O niczym...myślałam tylko, o życiu które mam tu toczyć...Z Clay'em

- Rozumiem

Wzięła głęboki oddech i kontynuowała :

- Nie wiem...tylko, że
- Że nie jesteś pewna, czy naprawdę tego chcesz ?

Szybko dorzuciła :

- Nie, to nie to. Tylko...to będzie dla nas duża zmiana

- Dla nas ?

Zawahała się chwilę, zanim odpowiedziała, lekko speszona :

- Nas trojga ?
Oboje wpatrywali się w siebie przez chwilę i Harm poczuł, jak otwiera się między nimi przepaść :

- Dom w spokojnej dzielnicy, mąż, pies, urokliwi sąsiedzi...Wymarzone życie większości amerykanów- na pewno tego chcesz ?

- Tak

- Z Webbem ?

- ...

Harm nic już nie dodał, i zwyczajnie, pewny siebie, pokonał dzielące ich kilka kroków. Bez wahania podszedł do niej i ją objął. Zdziwiona Mac, nie poruszyła się nawet i nie powstrzymała się przed zamknięciem oczu, kiedy poczuła delikatny dotyk jego ust na swoich. Harm odsunął swoją twarz od niej i brak jego ciepła spowodował, że otworzyła oczy. Widząc w jej oczach zgodę, ponownie zaczął ją całować.

Tym razem, Mac objęła go za szyję i pocałunek zaczął żyć własnym życiem. Wspierali się na sobie wzajemnie, Harm nie chcąc przestać, a ona właściwie nie wiedząc czego chce.
Zaczęli mieć kłopoty z utrzymaniem równowagi, kiedy Harm pogłębił pocałunek. Mac pozwoliła całkowicie prowadzić się swojemu partnerowi i nagle znalazła oparcie na ścianie. Puścił jej usta, żeby przesunąć się do szyi, a ona przechyliła głowę w bok, ułatwiając mu dostęp. Gdzieś w głębi siebie czuła glos sumienia mówiący, że tak nie wolno, ale narazie go odrzuciła, zatapiając się w uczuciach, które wzbudził w niej Harm. Zachęcony rękami Mac, które gładziły jego plecy, odważył się przenieść swej usta na jej ucho i zaczął ssać jego płatek. Z ust Mac wydobył się jęk i Harm zdusił go ponownie całując ją w usta. Gładziła go rękami pod marynarką i nie trzeba było nic więcej, żeby Harm zaczął robić to samo pod jej spódnicą. Czując jego palce na udzie Mac oprzytomniała i zorientowała się, że nadal znajduje się w pokoju, w którym na mieszkać z innym mężczyzną. Z mężczyzną, którego właśnie zaczęła zdradzać.
- Harm...- powiedziała łapiąc oddech
Ale Harm nie słysząc cierpienia w jej głosie, kontynuował

- Harm...Przestań !- poprosiła, kładąc rękę na tej jego, która wciąż błądziła coraz wyżej pod jej spódnicą

Harm spojrzał na nią zdziwiony

- Wydawało mi się, że właśnie tego chcesz, Saro ?

- Harm...nie...nie tutaj.

Harm natychmiast przestał i oderwał się od niej gwałtownie. Próbując zapanować na własnym ciałem, przyglądał się jej przez chwilę, próbując zrozumieć, co chciała mu powiedzieć. Widząc milion uczuć na twarzy Mac, zdecydował się na zaryzykowanie- wszystko albo nic. Przysunął się i kładąc rękę na jej twarzy, wyszeptał jej do ucha

- Dziś wieczorem, u mnie o 20. Będę czekał.

Przerwał ich spojrzenie i zaczął odchodzić. Zabrał czapkę, która wisiała na klamce i rzucił wychodząc :

- Czekam na Ciebie w samochodzie. Jesteśmy już spóźnieni.

Zostawił ją, całkowicie ogłuszoną i dopiero trzaśniecie drzwi sprowadziło ją na ziemie. Oparła się o ścianę i chowając głowę w dłonie, zaczęła analizować to, co się stało i przede wszystkim to, co mogło się stać.

Wychodząc z domu Harm natknął się na sąsiada :

- Hej !

Harm odwrócił się w stronę głosu, który pasował do stereotypu idealnego sąsiada : koło pięćdziesiątki, lekko brzuchaty z sympatycznym uśmiechem. Harm machnął do niego ręką i uśmiechnął się idąc do samochodu. Ale sąsiad nie dał za wygraną i koniecznie chciał się poznać :

- Dzień dobry. Chciałem tylko powiedzieć, że pozwoliłem sobie lekko przyciąć żywopłot po Pana stronie.

- Dziękuję- wymamrotał Harm

Sąsiad, wyraźnie chciał kontynuować rozmowę, dodał:

- Kilka dnie temu spotkałem pańską czarującą żonę

- To nie moja żona, to moja współpracowniczka

- Oh, przepraszam. Wiec proszę jej przekazać...

- Co ?- zapytał Harm nie zwracając uwagi, na to, co mówił ten człowiek

- O żywopłocie

- Ach tak. Żywopłot. Wybaczy Pan...

I zostawił go na środku alejki idąc do samochodu, żeby poczekać na Mac.

Biblioteka JAG

Tego samego dnia, trochę później...

Przesłuchanie świadka, które przeprowadzali z Harmem było krótkie i przed lunchem wróciła do biura. W żadnym momencie, Harm nie zrobił żadnej aluzji do tego, co stało się w domu Mac i Mac zastanawiała się, o co chodzi. Najbardziej bezpośredni, jakim zdarzyło się mu być wobec niej i chwilę później, przyjaciel, jakim go zawsze znała. Zastanawiała się czy wyczuł jej wahanie i wątpliwości co do przyszłości z Clay'em. Jeszcze wczoraj wszystko wydawało się jasne, a jeden telefon i kilka godzin w towarzystwie Harma później sprawiły, że znów poczuła się jak w tańcu, który świetnie znała i który kontynuowali od ponad 8 lat... I nic nie można było z tym zrobić. Nawet nie próbowała się skoncentrować , nie przestając patrzeć na zegarek w sali, który nieubłaganie zbliżał się do tej nieszczęsnej godziny spotkania, które wyznaczył Harm. Wiedziała co powinna zrobić- nie pójść! Była zaręczona z mężczyzną, który nie zasługiwał na to, żeby go zdradzać. Ale czy wiedziała co zrobi ? « Oczywiście ! » uśmiechnęła się do siebie. « Oczywiście, że wiesz czego chcesz. Tylko czekasz, żeby pójść i skończyć to, co zaczęliście rano ». Ale co w tym wszystkim robi Clay ? Nie, nie mogła mu tego zrobić. Jej szansa na bycie z Harmem zniknęła dawno temu i nic nie mogło tego zmienić. Nie można było wstawiać na szwank jej przyszłości z Clay'em za kilka godzin skradzionego szczęścia w ramionach Harma. Odetchnęła głęboko, zamykając głośno ciężki prawniczy tom, który zdawała się studiować.

- Jakiś problem, Mac ?- zapytał Sturges podnosząc nos znad akt, które czytał

- Nie... Dlaczego ?

- Wydajesz się...zaabsorbowana...Chcesz o czymś porozmawiać ?

- Raczej nie.

- Niech zgadnę- nalegał, krzyżując ręce na piersi i opierając się wygodnie na krześle- Chodzi o Harma ?- zapytał uśmiechając się ironicznie.

- Przestań Sturges ! – ucięła Mac

- Co przestać ? – zapytał niewinnie

- Zmuszać mnie do mówienia...doskonale wiesz, że zawsze udaje Ci się zmusić mnie do powiedzenia czegoś, czego nie powinnam... – prosiła Mac, przypominając sobie rozmowę, którą odbyli 2 lata temu.

- Jak chcesz. Myślałem, że wszystko się miedzy Wami ułożyło. Tylko tyle.
- Ależ tak, wszystko jest w porządku. Przynajmniej tak myślę. Tylko, że... nie wiem...już nie wiem. Wszystko układało się w moim życiu dobrze do wczoraj. Wiedziałam dokładnie, gdzie zmierzam.. i kolejny raz Harm zakwestionował moje decyzje.

- Wiesz co, Mac. Zawsze mi się wydawało, że Wam brakuje porządnej rozmowy. W cztery oczy...
- Już próbowaliśmy, Sturges- przerwała mu Mac.
- Mówisz o TEJ rozmowie na promie czy fiasku w Paragwaju ?

Mac spojrzała na niego zastanawiając się, ile on na prawdę wie. Ale on przerwał podejrzenia

- Wiesz, Mac. Harm, jest moim najlepszym przyjacielem. Wiem więcej niż Ci się wydaje. I szczerze mówiąc, po tym co wyznałaś mi w swoim biurze, z początku nie mogłem uwierzyć, kiedy opowiedział mi o Waszej rozmowie przy taksówce.

- Jeśli chcesz wiedzieć wszystko, ja sama nie bardzo mogę w to uwierzyć- zapewniła nieśmiale Mac.

- Więc co ? Nagle go już nie kochasz ?

- Słuchaj, Sturges. Harm ignorował mnie przez lata i nagle wyskakuje z czymś takim, żeby mnie ocalić i rzuca mi swoje uczucia prosto w twarz ! Myślisz, że byłam wtedy w stanie, żeby je przyjąć po tym co właśnie przeszłam ? I tak właściwe, to on nic nie powiedział. Mogłam tylko przypuszczać...

- Dlaczego nie zaproponowałaś, żebyście wrócili do tej rozmowy po powrocie zamiast powiedzieć coś tak nieodwracalnego ?

Mac przerwała na chwilę, zanim odpowiedziała, przypominając sobie, że w pokoju hotelowym to Harm zaproponował przeniesienie tej rozmowy na później...
- On mi nie zaprzeczył, Sturges. Po tym odwrócił się i zniknął z mojego życia, z naszego życia, na ponad 5 miesięcy...jakby to wszystko, co przeżył, nie miało już żadnego znaczenia. Więc szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy dokonałam złego wyboru...i na dodatek myślę, że wycofał się znowu.
- Mac, szczerze mówiąc, Webb..

- Clay jest niesamowitym facetem. Kocha mnie i nie boi się, że o tym wiem. Chce zbudować swoje życie za mną
Sturges westchnął rozczarowany

- Kogo chcesz o tym przekonać, Mac ? Mnie czy siebie ?

Mac nie odpowiedziała a Sturges podniósł się zbierając dokumenty

- Mogę Ci zadać ostatnie pytanie ?

- Dawaj...w tej chwili...

- Nadal go kochasz ?

- Tak- odpowiedziała Mac właściwie bez żadnego wahania.

- Więc się w końcu dogadajcie, zanim być może popełnisz największy błąd swojego życia!
Mówiąc to , Sturges wyszedł z biblioteki, zastawiając Mac myśląca nad rozmowa, którą właśnie odbyli. Po chwili zdecydowała, że Sturges ma rację i zebrała swoje dokumenty, żeby wyjść. Ten wieczór miał być momentem prawdy.

Trzask drzwi rozległ się w pustym pokoju i wtedy Harm pozwolił sobie na swobodny oddech. Szukał właśnie książki, której potrzebował do napisania swojej mowy końcowej i znalazł o wiele więcej niż się spodziewał.. Jego przyjaciele nie słyszeli, jak wchodził i nie odważył się pokazać, kiedy Sturges rozpoczął rozmowę z Mac. Został za dużym regałem i wysłuchał całej deklaracji Mac. Nie tylko wiedział teraz, co ma mu za złe, ale na dodatek zyskał pewność, że go kocha. Miał wszystkie atuty po swojej stronie. Żeby tylko nie zepsuł wszystkiego tego wieczoru, jeśli tylko Mac do niego przyjdzie.

Mieszkanie Harma

Tego samego wieczoru

19 :59

Harm kończył przygotowania. Chciał, żeby wszytko było idealnie, jeśli Mac uszczęśliwi go swoim przyjściem. Stół był przygotowany, świece zapalone i to nadawało pokojowi intymna atmosferę. W tle było słychać łagodną muzykę, a jedzenie kończyło się gotować. Nie wiedział, na co liczył tego wieczoru, ale wiedział na pewno, że to będzie jego ostatnia szansa. Mac pokazywała swoje szczęście całemu światu, ale jego nie zdołała oszukać. Często miał wątpliwości co do jej związku z Webbem, ale tego poranka, kiedy poczuł, jak drży w jego ramionach, wiedział...

Wiedział, że ma nadal cień szansy, żeby zmieniła zdania.

Takie zachowanie nie było w jego stylu, ale nie miał wyjścia. Denerwował się i nie mógł przestać patrzeć na zegarek, modląc się o tą ostatnią szansę na szczęście. Mattie wiedziała, że kogoś się spodziewa i nikt nie będzie im przeszkadzał, jeśli...

Z drugiej strony drzwi, Mac już od dobrych 5 minut przestępowała z nogi na nogę. Kilkakrotnie przechodziła kilka kroków do windy, żeby odejść, to znów wracała zdecydowana pod drzwi. Jej rozmowa ze Sturgesem zniszczyła ostatnie wahania jej ducha, co do przyjścia tego wieczoru do Harma. Gdzieś w głębi siebie wiedziała dlaczego tu jest. Była tu, żeby się dowiedzieć. Dowiedzieć się, czego chce. Musiała się zdecydować, żeby móc iść naprzód. Czy to było takie proste ? W tej chwili była rozdarta miedzy swoje pożądanie do Harma i swoje uczucia do Clay'a. A może raczej powinna powiedzieć, swoją miłość do Harma i swoje przywiązanie do Clay'a ? Już nie nic wiedziała i liczyła na to, że tego wieczoru uzyska odpowiedz.
W końcu zapukała do drzwi, które prawie natychmiast zostały otwarte przez Harma

- Przyszłaś- wyszeptał, dosłownie zachłystując się jej widokiem.

Widząc sprane jeansy i lekko rozpiętą czarną koszulę, Mac z trudem odetchnęła. Czuła, że roztapia się jak śnieg pod wpływem słońca pod jego gorącym spojrzeniem i zdała sobie boleśnie sprawę, że w tej chwili, może od niej zażądać wszystkiego. W końcu przesunął się, żeby ją wpuścić i Mac, nadal czując się nieswojo, przeszła przez pokój, zdejmują po drodze marynarkę.

- Byłeś pewny, że przyjdę ?- zapytała wskazują na nakryty stół i świece.
- Nie. To tylko na wszelki wypadek- odpowiedział idąc do kuchni- Rozgość się.

Mac rzuciła mu pytające spojrzenie i poszła za nim do kuchni. Usiadła na wysokim taborecie przy barze i zaczęła się nerwowo bawić serwetką, która tam znalazła.

- Napijesz się czegoś- Zapytał Harm patrząc na nią.

Mac zaprzeczyła ruchem głowy i znów skoncentrowała się na kawałku materiału. Na usta cisnęło się jej pytanie, ale nie była pewna czy chce je zadać. Choć może to pozwoli się jej w końcu dowiedzieć...Poza tym, właściwie nie wiedziała, czego Harm oczekuje od tego wieczoru, biorąc pod uwagę specyficzny sposób, w który ją zaprosił. Chciał z nią porozmawiać ? Czy może chciał zwyczajnie spędzić trochę czasu ze swoim najlepszym przyjacielem ? Czy zamierzał wreszcie wyznać swoje uczucia ? A może chciał tylko... ? Na ta ostatnią myśl, uczucie ciepła ogarnęło całe jej ciało i Mac poczuła, że mimowolnie się czerwieni.

- Wszytko Ok ?- zaniepokoił się Harm wyjmując jedzenie z piekarnika, zauważając zmiany, które się w niej dokonują

Mac uśmiechnęła się lekko i zostawiła serwetkę, która się bawiła. Jak mógł o to pytać ? Czy wszytko OK ? „Jestem 36- letnią kobietą, adwokatem, żołnierzem, mam fantastycznych przyjaciół, niedługo poślubię wspaniałego faceta...I może zaraz popełnię największy błąd mojego życia bo...jestem u 40- letniego faceta, bardziej niż pociągającego, adwokata i żołnierza, jak ja, swego czasu pilota, wolnego...od którego w tej chwili nie oczekuję niczego, poza jedna rzeczą...i teraz już to wiem...żeby zabrał mnie na drugi koniec pokoju, tylko kilka kroków, żeby w końcu poczuć, jak dobrze być przez niego kochaną...nawet jeśli to będzie tylko kilka godzin... Wiec jak on może o to pytać ? »
W końcu podniosła oczy zapytała głosem pozbawionym emocji :

- Dlaczego chciałeś, żebym przyszła ?

Harm na moment odwrócił wzrok. Czekał, kiedy zada mu to pytanie. Wiedział, co powinien odpowiedzieć. Ale kolejny raz użył swojej stałej kwestii :

- Myślę, że wiesz dlaczego.
Serce Mac znów ścisnęło się boleśnie. Ciągle nie mógł jej tego powiedzieć. Otarła pojawiające się łzy, podniosła się szybko i skierowała do drzwi, nawet nie usiłując wziąć po drodze marynarki.

- Nie powinnam była przychodzić...Pomyliłam się.

Już miała dłoń na klamce, kiedy Harm złapał ją za ramię

- Nie, Saro ! Zostań. Proszę.

Przez chwilę unikali swojego wzroku. Mac prawie wybuchnęła płaczem, ale udało się jej opanować. Harm spojrzał na nią i zwolnił uścisk jaj ramienia. Przesunął rękę na rękę Mac i pogłaskał ją delikatnie

- Proszę- wyszeptał znowu.

- Potrzebuję lepszego powodu, Harm- odpowiedziała zmęczonym głosem Mac

Przyciągnął ją za rękę do siebie i kiedy poczuł, jak jej ciało styka się z jego, wziął jej twarz w dłonie i pocałował ją lekko.
- To jest powód- wyszeptał jej do ucha.
Mac wstrzymała oddech, koncentrując się całkowicie na czułości, którą włożył w ten gest. Wiedziała, że oczekuje od niego więcej. Chciała, żeby wypowiedział te 2 słowa, które ją uwolnią. Ale kiedy Harm ponownie ją objął, resztki jej przytomności umysłu ulotniły się natychmiast.
Bardzo szybko pocałunek stał się bardziej zmysłowy. Także bardziej wymagający. Harm puścił jej głowę i jego ręce przesuwały się po ciele Mac, żeby w końcu zatrzymać się w talii. Lekkim ruchem przyciągnął ja mocniej do siebie, żeby głaskać wgłębienie jej pleców. Mac zamruczała czując jak bardzo Harm jej pożąda i pozwoliła swojej ręce przesuwać się bezwładnie pod jego koszulą, głaszcząc jego plecy. Harm zareagował natychmiast na ten gest i pogłębił pocałunek przyciskając ją do drzwi. Zajął się guzikami małego topu, który miała na sobie. Chciał wreszcie odkryć to, co zaprzątało jego ciekawość i czego wcześniej nie mógł zobaczyć na plaży w Sydney. Przerwał pocałunek, żeby odetchnąć, ale także pomyśleć o tym, co właśnie miało się stać. Pozbawił Mac topu, który ukrywał przedmiot jego pożądania. Mac nie zrobiła nic, żeby mu pomóc i tylko kontynuowała całowanie jego szyi i torsu, bo już skończyła rozpinanie jego koszuli. Uśmiechnęła się delikatnie przypominając sobie uwagę Kate, która wtedy wcale nie wydawała się jej zabawna.

- Myślę, że jesteś szybszy od Marine, pilocie? - wyszeptała mu Mac prosto do ucha

Harm przestał się na chwile ruszać i spojrzał jej głęboko w oczy.

- To nie jest miłe, Marine- roześmiał się

Mac oddała mu uśmiech i zamknęła oczy czując, jak jej top zsuwa się z ramion, kiedy Harm rozpiął go do końca. Czekała na pierwszy dotyk jego palców na jej skórze i nie mogła opanować drżenia, kiedy to się stało. Czubkami palców głaskał jej dekolt uwypuklony przez biustonosz, jakby nie ważył się odpakować prezentu, który dostał. Ten prosty gest przeniósł Mac do innego świata i kiedy jego usta zastąpiły palce, wypowiedziała jego imię. Złapała za rękawy jego koszuli, którą ciągle miał na sobie i chciała ją zdjąć, ale jego ręce, które opierały się na jej biodrach stanęły jej na drodze. Harm nadal delikatnie całował jej skórę wokół materiału, tym razem przy ramiączkach. Nagle pocałował jej szyję i Mac, mrucząc znów jego imię, przesunęła ręce na jego pośladki i przycisnęła go mocniej do siebie. Mimo dzielących ich nadal ubrań, Harm poczuł jakby przebiegło przez niego wyładowanie elektryczne przyciskając go mocno do Mac. Ona tez to poczuła i w końcu ich spojrzenia się spotkały. Można było w nich wyczytać pożądanie i pasję, która zaczynała ich przytłaczać. Mac chciała ponownie wziąć twarz Harm w swoje dłonie, ale on potrzasnął głowa przecząco. Nagle zdał sobie sprawę z kim jest i gdzie jest. Nie mógł pozwolić, żeby to się tak stało. Jeśli to miał być ten jedyny raz z Mac, to musi być idealny. Nie chciał kochać się z nią w taki sposób, przy jakiś drzwiach w mieszkaniu. I to, co zamierzał zrobić, to natychmiast zmienić miejsce. Mac patrzyła na niego zakłopotana ale przede wszystkim przerażona, czy przypadkiem nie zmienił zdania. Przesłał jej zachęcający uśmiech i czule, nic nie mówiąc, przełożył ręce pod jej kolanami. W chwili, gdy zarzuciła mu ramiona na szyję, pocałował ją lekko i pokonał te kilka kroków dzielące ich od jego sypialni...

Mieszkanie Harma

Następnego dnia rano

Mac nie spała już od kilku chwil i czekała teraz, żeby początek dnia nie przeniósł jej do rzeczywistości. Chciała jeszcze przez kilka chwil cieszyć się ciepłem ciała, które leżało obok niej, zanim będzie musiała zmierzyć się z konsekwencjami swojego czynu. Przez moment kusiło ją, żeby opuścić mieszkanie Harma, zanim on się obudzi, ale unikanie go nie było żadnym wyjściem. Myślała, że po tym wieczorze i po tej nocy będzie już znała odpowiedzi na wszystkie swoje pytania, ale przeciwnie- czuła się jeszcze bardziej zagubiona niż wczoraj wieczorem.

Harm nic nie mówił. Czy ta noc była dla niego równie ważna, jak dla niej czy tylko chciał zaspokoić swoje pożądanie i teraz chciał tylko zająć się czymś innym ? Teraz, kiedy prawda o tym, co zrobiła stanęła przez nią w pełnym świetle wschodzącego słońca, nie mogła już powstrzymać łez. Zdradziła mężczyznę, którego kochała i który chciał ją poślubić. Ale jaka żoną będzie jeśli nie potrafi oprzeć się pierwszemu uśmiechowi Harma ? Czy była warta Clay'a ? Jej życie naprawdę było totalnie pokręcone. Czemu niektóre rzeczy nie mogą być proste ?
Poczuła, że Harm poruszył się lekko obok niej i zacieśnił uścisk. Jego ręka gładziła jej brzuch, a jego oddech pogłębiał się. Wiedziała, że się budzi i starała się jak najmocniej kontrolować swoje łzy i swój oddech. Ręka Harma gładziła teraz jej pierś i miała ochotę poddać się emocjom, które się w niej rodziły. Chciała tego, ale nie mogła. Nie wolno jej było.

- Dzień dobry- wyszeptał jej Harm do ucha

Za wszelką ceną Mac chciała odsunąć się od niego. Poczuł jej opór i rozluźnił objęcie.
- Dobrze spałaś ?- zapytał

- Hmmm, dzień dobry.

Między kochankami zapadła cisza, jakby oddzielała ich wielka przepaść. Mac zamknęła ją kładąc rękę na tej jego, która cały czas leżała nieruchomo na jej piersi i zdjęła ją.

- Muszę juz iść- powiedziała wstając, nie patrząc na niego i zawijając się w prześcieradło, żeby ukryć swoją nagość.

- Saro, proszę cię, porozmawiaj ze mną- błagał Harm- powiedź mi co jest nie tak.

Z ust Mac wydobył się krótki śmiech i odwróciła się do niego. Harm nagle musiał spojrzeć w twarz, po której spływały łzy i to bardzo go poruszyło.

- Saro, ja...

- Nie Harm. Nie zaczynaj czuć się winny. Nie masz żadnego powodu. To tylko ja jestem winna.

- Wydawało mi się, że do tego co się stało potrzeba dwojga...

- Tak, ale to nie Ty będziesz się żenił...

Harm, nie wiedząc co odpowiedzieć, nagle zaczął interesować się materacem. Rozumiał, jak musiała się czuć i szczerze mówiąc, myślał, że po takiej nocy, nie będzie miała już żadnych wątpliwości i zostawi Clay'a. Niezależnie od tego, że ten ostatni był jego przyjacielem, miał nadzieję, że wybierze jego. Ale reakcja Mac obudziła jego wątpliwości. W końcu podniósł głowę i napotkał jej smutne spojrzenie. Ich oczy spotkały się nagle. Harm chciał sprawić, żeby zrozumiała to, czego z jakiegoś powodu nie potrafił ubrać w słowa. Mac westchnąwszy przerwała spojrzenie i nagle w ciszy zaczęła przyglądać się pustym opakowaniom po prezerwatywach, które stanowiły dowód namiętnej nocy, którą dzielili.
- Najgorsze- kontynuowała- jest to, że Sadik miał rację.

Harm rzucił jej pytające spojrzenie, a ona mówiła dalej, ze łzami płynącymi po twarzy :

- Nie jestem nikim innym, tylko dziwką.

- Saro- zaprzeczył Harm.

- Nie. Miał rację- powiedziała podnosząc rękę, żeby mu przerwać- kim jestem, jeśli zdradzam mężczyznę, który mnie kocha ? Kim jestem, jeśli wskakuję do łóżka innego, kiedy tylko on się odwróci ?

Mac wstrząsana płaczem usiadła przy łóżku, twarzą do Harma, który siedział cicho nie wiedząc jak zareagować.

- Kim jestem, jeśli przybiegam na Twoje kiwnięcie palcem ?
Harm położył delikatnie rękę na jej ramieniu, żeby ją uspokoić, ale szloch Mac wzmógł się i już nie wytrzymała

- Nienawidzę Cię, Harm. Nie kocham Cię !- krzyczała

Zaczęła walić pięściami w jego pierś nadal płacząc.

- Nie kocham Cię...nie kocham Cię.

Harm ze złamanym sercem wziął ją w ramiona, żeby ją przytulić, ale szybko ich usta znów się spotkały i pożądanie ogarnęło ich na nowo, choć Mac nadal powtarzała, jakby miała przekonać sama siebie :

- Nie kocham Cię...nie kocham Cię...