Wrzucam drugi rozdział, miłego czytania!
We're not who we used to be
We're not who we used to be
We're just two ghosts standing in the place of you and me
Trying to remember how it feels to have a heartbeat
Harry Styles - Two Ghosts
Był letni, sobotni wieczór. Severus dotarł na umówione miejsce kwadrans przed czasem. Wszedł do środka i rozejrzał się. Przy barze siedziało kilku klientów, ale poza nimi było prawie pusto. Kelnerka, która wyglądała na nie więcej niż osiemnaście lat wycierała szklanki i plotkowała z barmanem. Severus zajął miejsce w jednym z błyszczących, czerwonych boksów. Ze ścian spoglądały na niego plakaty ze zdjęciami Elvisa i Marylin Monroe. Knajpa była trochę kiczowata, ale przy tym nie pozbawiona uroku.
Kelnerka podeszła do niego i ze znudzonym wyrazem twarzy odebrała jego zamówienie: szklanka whisky. Severus siedział przodem do wejścia, tak, żeby widzieć kto wchodzi. Ależ był ciekaw, czy dziewczyna się zjawi! Mógł już nie być jej nauczycielem, a ona jego uczennicą, ale sprawy ciągle były całkiem świeże, bo dwa lata to nie jest dużo czasu, żeby uporządkować sobie życie po tak burzliwych wydarzeniach. W międzyczasie Marie, jak widniało na plakietce, którą miała przypiętą na koszuli, przyniosła mu jego whisky i odeszła, żeby znowu zacząć migdalić się do barmana.
Minęła szósta, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. "A więc jednak się zdecydowała - pomyślał i podniósł rękę na znak, że ją zauważył. Cholera. Dobrze, że zmieniła styl, bo wygląda zjawiskowo." Przez głowę przeszła mu myśl, że nie powinien patrzeć na nią w ten sposób, ale był mężczyzną i nie mógł nic na to poradzić.
Jej letnia, błękitna sukienka falowała wokół jej zgrabnych nóg, których urodę dodatkowo podkreślały delikatne, skórzane sandały na niskich obcasie. Jeśli nawet zauważyła, że się gapi, to nie dała tego po sobie poznać. Wstał, gdy podeszła do stolika i uśmiechnął się w duchu, widząc jej z początku zaskoczony wyraz twarzy, który zaraz zastąpiła uprzejmym uśmiechem. Zdawał sobie sprawę, że przez te wszystkie lata dał się poznać jako nieprzyjemny typ, a nie dżentelmen.
- Dobry wieczór, profesorze - przywitała go.
- Dobry wieczór, panno Granger - odpowiedział, przeciągając samogłoski jak to miał w zwyczaju.
Oboje usiedli i żeby uniknąć niepotrzebnych niedopowiedzeń, a zarazem jakoś zacząć rozmowę powiedział:
- Jeśli mógłbym coś zaproponować: nie musi pani się tak do mnie zwracać. Chyba zgodzi się pani ze mną, że czasy akademickie mamy już dawno za sobą i możemy porzucić zwracanie się do siebie na pan/pani, a tym bardziej nie musi mnie pani tytułować profesorem.
Przygryzła lekko dolną wargę i odpowiedziała:
- Myślę, że mogę się na to zgodzić, choć przyznam, że przyzwyczajenie się do tego zajmie mi trochę czasu.
Severus skinął głową, a ona dodała po prostu:
- Hermiona - i wyciągnęła dłoń w jego kierunku.
Musiał przyznać, że trochę go tym zaskoczyła, bo spodziewał się raczej, że będzie unikała jakiegokolwiek spoufalenia z nim, nawet jeśli oznaczałoby to tylko uścisk dłoni. Opanował się jednak szybko i uścisnął jej dłoń mówiąc:
- Severus.
W tym momencie podeszła do nich znudzona Marie, która, jak stwierdził musiała być dzisiaj przytłoczona ilością klientów, których musi obsłużyć. Hermiona zamówiła dla siebie lemoniadę.
- Dziwna ta knajpa - zauważyła, a on zmarszczył brwi. - Jak na Londyn, porę roku i dnia, to jest tu wyjątkowo pusto. Gdzie indziej o tej porze zazwyczaj są tłumy i nie ma gdzie usiąść.
- Może to nie aż tak dziwne?
Spojrzała na niego pytająco.
- Z taką obsługą - wskazał głową na rozchichotaną w tej chwili kelnerkę - nie dziwię się, że nikt nie chce tutaj przychodzić.
- Może i racja - roześmiała się.
Hermiona dostała swoje zamówienie, a Severus rozłożył się wygodnie w swoim boksie. Jedną rękę wyciągnął na oparciu, a w drugiej trzymał szklankę ze swoją whisky.
- Wydaje mi się, że miałaś mi opowiedzieć jak do tego doszło, że pracujesz w księgarni.
- Wiem, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, ale dlaczego tak cię to interesuje?
- Czy odpowiedź, że jestem zwyczajnie ciekawy cię usatysfakcjonuje?
- Chyba musi - wzruszyła ramionami i dodała - cóż, od czego by tu zacząć... - Zastanawiała się przez chwilę, a Severus zauważył, że gdy się denerwowała, nie wiedziała co zrobić z rękami. W końcu wzięła łyk lemoniady i trzymając w obu dłoniach szklankę zaczęła mówić.
- Po wojnie wróciłam do Hogwartu, żeby dokończyć edukację. Owutemy oczywiście zdałam, chyba nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
- Skąd ta ironia? - przerwał jej.
- Dopadło mnie prawdziwe życie - odpowiedziała po prostu.
- Wiem, że mam dopiero dwadzieścia jeden lat - zaczęła się tłumaczyć, widząc jego uniesione brwi i ten jego złośliwy uśmieszek, który tak dobrze pamiętała. - I że stosunkowo niewiele jeszcze w życiu widziałam i przeżyłam, ale tak to właśnie czuję. Gdy opuściłam Hogwart na dobre zdałam sobie sprawę, że choćbym jak się starała, to bycie 'panną wiem-to-wszystko' tylko uprzykrza mi życie. I tak zawsze będę o krok do tyłu.
Rozumiał, o co jej chodzi. Czarodzieje urodzeni w mugolskich rodzinach zawsze odstawali od reszty. Nie chodziło tu bynajmniej o umiejętności, tylko o wiedzę dotyczącą historii i zwyczajów czarodziejskiego świata. Zdał sobie sprawę, że jej pragnienie wiedzy i nieznośna postawa wszechwiedzącej kujonki wzięły się właśnie stąd. Była zdolna i inteligentna, bez dwóch zdań, ale głównie chodziło o to, że bała się odrzucenia. Chciał jej powiedzieć, że jej wiedza i inteligencja sprawiają, że jest tym kim jest, i żeby nie porzucała tej ścieżki tylko dlatego, że do tej pory wszyscy, włącznie z nim, szydzili z niej przez jej pęd do nauki i ciągłe przesiadywanie w bibliotece. Poza tym odniósł wrażenie, że wmówiła sobie coś, czego tak naprawdę nie ma. Zamiast tego odparł:
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale wiem co masz na myśli. Nie bądź jednak dla siebie zbyt surowa. Zresztą, od kiedy to przejmujesz się tym, co mówią inni? Swoją drogą, większość osób w twoim wieku nie przeżyła tyle co ty. Miałaś nieprzyjemność walczyć u boku Pottera na pierwszej linii frontu. I przeżyłaś, więc to całkiem spore osiągnięcie.
Na jej twarzy malował się wyraz zdumienia pomieszany jakby z ulgą. Severus wyczuł, że bije od niej jakiś dziwny blask. Wydało mu się, że czekała długi czas na to, żeby ktoś jej powiedział te słowa. Na pewno nie spodziewała się usłyszeć ich od niego.
- Nie tylko ty się zmieniłaś - powiedział i biorąc łyk, spojrzał na nią znad szklanki.
- Zauważyłam - spojrzała na niego podejrzliwie.
Severusowi chciało się śmiać widząc, że dziewczyna wyraźnie jest zdezorientowana jego postawą. Spodziewała się spotkania ze starym Snapem, a tymczasem siedzi naprzeciw zupełnie innej osoby.
Atmosfera między nimi wyraźnie się zmieniła, a napięcie powoli zanikało. Początkowa faza niepewności zaczęła znikać jak poranna mgła, a przed nimi wstawał zupełnie nowy dzień, niosący ze sobą jeszcze wiele niespodzianek.
- Czy chciałbyś coś jeszcze wiedzieć? - zapytała go nagle.
- Może w ramach rewanżu ty chciałabyś zapytać o coś mnie?
Przygryzła dolną wargę jak zawsze w chwilach, gdy się zastanawiała. Ten nawyk został z nią i pamiętał, że robiła tak od momentu, gdy pierwszy raz pojawiła się w lochach na jego zajęciach. Przez te wszystkie lata obserwował ją bacznie, bo rzadko zdarzał się ktoś, kto miał talent do warzenia eliksirów i podchodził do tego na poważnie.
- Nie wierzę, że brakuje ci pytań. Twoja dociekliwość zawsze była zdumiewająca.
Uśmiechnęła się na wzmiankę o tym.
- Oczywiście, że chce zapytać o wiele rzeczy, po prostu nie wiem od czego zacząć.
Severus rozłożył ręce, mówiąc:
- Ciągle tu jestem i mamy dużo czasu. Chyba, że resztę wieczoru masz już zaplanowaną i nie możesz zostać długo.
- Tak się składa, że nie - pokręciła głową. - Cały wieczór mam wolny.
- A więc pytaj.
- Co się z tobą działo po bitwie?
Severus spodziewał się, że zapyta go o coś podobnego. Czuł, że tym pytaniem wprowadziła ich na grząski grunt i szczerze mówiąc nie chciał jej o tym opowiadać. Wiedział jednak, że są rzeczy, które muszą zostać powiedziane. A to wspomnienie, jakkolwiek bolesne i wstydliwe nawet dla niego, dla niej również nie było niczym przyjemnym.
- Jak widzisz przeżyłem - zaczął, mówiąc cicho. - Sięgając pamięcią do tej feralnej nocy, której nie chcę pamiętać, to ktoś uświadomił sobie, że jeszcze żyje. Nie wiem, kto to był, ale wezwał pomoc. Wiem natomiast, że jeśli zrobiłby to chwilę później, to nie byłoby mnie teraz tutaj.
Pokiwała głową na znak, że go słucha. Spojrzał na nią i co wydało mu się dziwne, w tym momencie na jej twarzy nie było widać żadnych emocji. Poprzednio czytał z niej jak z otwartej księgi, a teraz... Teraz, zdał sobie sprawę, dziewczyna używa oklumencji. I nie musiał czytać w jej myślach, żeby uświadomić sobie, że to była ona. To Hermiona Granger była osobą, która go uratowała i której tożsamości strzegła McGonagall. Nagle poczuł się dziwnie, bo dotarło do niego, że zawdzięcza jej życie. I zdziwiło go to, dlaczego nie chciała przyznać, że to ona. Nie chciał się teraz nad tym zastanawiać. Na głębsze przemyślenia będzie miał czas później, a póki co postanowił, że nie zdradzi się z tym, że wie, a o czym ona na pewno nie miała zamiaru mu mówić.
- Jeśli nie chcesz o tym mówić, to nie musisz. Możemy porozmawiać o czymś innym - ocknął się na te słowa i kontynuował.
- Szczerze mówiąc to nie jest przyjemny temat, żeby teraz o nim rozmawiać.
Severus nigdy nie należał do ludzi, lubiących zwierzać się i opowiadać o swoich problemach. Wszystko trzymał zawsze dla siebie, prawdopodobnie przez fakt, że nie miał nikogo, komu mógłby się zwierzyć, ale też dlatego, że miał po prostu taki charakter. Teraz też nie czuł potrzeby, aby z nią o tym rozmawiać. Tym bardziej zważając na okoliczności.
Jego nastawienie mogło się zmienić, ale niektóre nawyki pozostaną z nim na zawsze. Widząc jej zmieszaną minę postanowił zmienić temat.
- Nie wiem, czy chcę wiedzieć, ale co słychać u Wybrańca i jego pupilka?
Spojrzała na niego spod byka i pokręciła głową z dezaprobatą, jednocześnie uśmiechając się pobłażliwie. Jej uśmiech jednak zniknął, gdy zaczęła o nich mówić.
- Nie mam już z nimi takiego kontaktu jak miałam. Na pewno nie z Ronem - odchrząknęła lekko, chwilę myśląc nad tym co powiedzieć dalej. - Chodziłam z nim na chwilę, krótko po tym, jak to wszystko się skończyło. Nie dogadaliśmy się jednak. Dość powiedzieć, że strasznie się pokłóciliśmy, a różnice między nami stały się nie do zniesienia. Doroślejąc dostrzegamy rzeczy, których nie widzieliśmy, albo ignorowaliśmy będąc dziećmi - na te słowa posłała mu dziwne spojrzenie, po czym dodała: - z Harrym też mam ograniczony kontakt. Ożenił się z Ginny, a ona trzyma stronę brata. Nie wiem, co jej nagadał, pewnie zrzucił całą winę za nasze rozstanie na mnie, ale mam to gdzieś. W każdym razie, nie jestem mile widziana. Po tym wszystkim chciałam odciąć się od nich i od tego wszystkiego. Dlatego wróciłam do rodzinnego domu. A że lubię książki i w księgarni potrzebowali sprzedawcy, więc się załapałam. I tak oto w końcu odpowiedziałam na twoje pytanie, dlaczego pracuje w księgarni, bo zauważyłam, że wcześniej nie całkiem do tego doszłam.
- Myślę, że dobrze się stało, mam na myśli ciebie i Weasleya - i pochylając się w jej stronę dodał - zmarnowałabyś się przy nim.
- Może nie byłoby, aż tak źle, ale... - zaczęła nie będąc pewną, czy powinna mu mówić o takich rzeczach, w końcu to ciągle był on - Snape. Najwyraźniej odmieniony, ale rozmawiała z nim dopiero pierwszy raz, więc ciężko było wyciągnąć jakieś wnioski.
- Jesteś inteligentna. Nie oszukuj sama siebie - wszedł jej w słowo i z zadowoleniem zobaczył, że się rumieni. - Ale co? Dokończ.
- Męczyłam się z nim. Bycie w szkole i rozmowy na wspólne tematy, którymi najczęściej był Harry i jego problemy to jedno, ale zostanie sam na sam to już co innego... - jej rumieniec tylko się pogłębił i znowu zobaczyła na jego twarzy ten irytujący uśmieszek, za który miała ochotę go walnąć. - Ach... - żachnęła się - nie ma co do tego wracać. Było minęło.
Przez chwilę siedzieli w ciszy. Severus dopiero teraz zauważył, że w knajpie świecą się już lampy, a za oknem zrobiło się ciemno. Musieli już rozmawiać dłużej niż mu się wydawało.
- Mogę być szczera? - pokiwał głową na znak, że jak najbardziej. - Ciągle nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. To znaczy, samo to, że na siebie wpadliśmy, a teraz siedzimy tutaj i rozmawiamy jak starzy znajomi. Gdzie się podziała twoja nienawiść do mnie?
Zaskoczyła go tym pytaniem.
- Nienawiść? - Severus zmarszczył brwi. - Nigdy nie żywiłem wobec ciebie tego uczucia.
- Cóż, z mojej perspektywy wyglądało to inaczej. Dzień, w którym nam nie naubliżałeś wydawał się być dla ciebie dniem straconym.
- Bycie podwójnym szpiegiem wymagało ode mnie pewnych zachowań. Dla ślizgonów, których większość rodziców zasilała szeregi śmierciożerców, byłem oddanym sługą Czarnego Pana. Powiedz mi, jakby to wyglądało, gdybym był miły dla jego największego wroga i jego przyjaciół?
- Teraz, gdy o tym mówisz... Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Naprawdę jesteś człowiekiem o wielu twarzach.
- Byłem. Teraz staram się już być tylko sobą - dając jej do zrozumienia, że jego nastawienie wobec niej nie jest udawane.
Hermiona podparła twarz na lewej dłoni i obserwowała go. Jej postawa nie wyrażała jednak znudzenia, a głębokie i szczere zainteresowanie rozmową.
- Czym się teraz zajmujesz?
- Tym, co umiem najlepiej. Eliksirami. Fakt, że moja reputacja dla niektórych pozostawia wiele do życzenia, nie przeszkadza temu, że wciąż pozostaje jednym z najlepszych Mistrzów Eliksirów na świecie, a uwierz mi, nie ma ich zbyt wielu. Tak się składa, że znam się na wielu rzeczach, o których inni nie mają pojęcia. A poza tym z czegoś trzeba żyć.
- Skromny jak zwykle - uśmiechnęła się do niego uroczo, celowo się z nim drażniąc. Przez chwilę wyglądała jakby biła się z myślami, a w końcu powiedziała:
- Daj mi znać, gdybyś kiedyś potrzebował asystentki. Lubię swoją pracę, ale raczej nie chciałabym całe życie pracować w księgarni - zaśmiała się.
- Chyba nie wiesz, o co prosisz - odparł.
- Masz na myśli, że nie przetrwałabym nawet tygodnia?
- Nawet dnia.
- Zawsze lubiłam wyzwania. Nie jestem więc pewna, czy chcesz mnie zniechęcić, czy wprost przeciwnie.
Severus uśmiechnął się lekko. Zostało z niej jeszcze trochę dawnej Hermiony, ale to jej inne, nowe (przynajmniej dla niego) oblicze zdecydowanie przypadło mu do gustu.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Z głośników ciągle leciały jakieś hity lat 50. i 60. Hermiona wyciągnęła z torebki komórkę i zdała sobie sprawę, która jest godzina.
- O rany, już prawie dochodzi jedenasta! - spojrzała na niego i znowu zobaczyła na jego twarzy ten złośliwy uśmiech. - Żyję po części w mugolskim i czarodziejskim świecie. Moja przyjaciółka nie jest czarodziejką. Muszę mieć telefon, żebym mogła mieć z nią kontakt. I nie wzbudzać podejrzeń - roześmiała się. - Było naprawdę miło, ale myślę, że powinnam już się zbierać.
Sięgnęła po portfel, żeby zapłacić za swoją lemoniadę, ale Severus gestem zabronił jej tego.
- Nawet o tym nie myśl - powiedział, kładąc pieniądze na stole.
Podziękowała mu i oboje wyszli na zewnątrz. Pogoda była naprawdę piękna. To była jedna z tych ciepłych, letnich nocy, kiedy chciałoby się tylko siedzieć i patrzeć w gwiazdy. Stali naprzeciwko siebie. Severus wsadził ręce do kieszeni i z rozbawieniem obserwował ją, jak przestępuje z nogi na nogę, nagle znowu zdenerwowana i niepewna. Teraz, gdy poznał zupełnie inną stronę Hermiony Granger musiał przyznać, że irytująca uczennica, którą kiedyś była znikła, a na jej miejscu pojawiła się inteligentna młoda kobieta.
- Przyjemny wieczór - stwierdził.
- Och tak, zdecydowanie.
- Powiedziałaś, że żyjesz po trochu w obu światach - powiedział, a ona spojrzała na niego. - Może więc zamiast aportować się, mógłbym cię odprowadzić do domu? Co ty na to?
Wyglądała na równocześnie zaskoczoną i zadowoloną z jego propozycji.
- Byłoby mi niezwykle miło. Dziękuję.
- Mam nadzieję, że nie mieszkasz na drugim końcu Londynu?
- Nie. Jakieś pół godziny drogi stąd.
- Prowadź zatem.
Znowu wytworzyła się między nimi cisza, ale nie była ona już tak niezręczna jak jeszcze kilka godzin temu. Nie mógł się powstrzymać i zerknął na nią kątem oka. Jakie jeszcze tajemnice skrywała ta dziewczyna? Jedną dzisiaj już odkrył, a może nawet dwie, bo nie zdawał sobie sprawy z tego, że ma do czynienia z oklumentką i to całkiem niezłą.
- Miałam dzisiaj nie przyjść - wyznała nagle, a on spojrzał teraz na nią już otwarcie. - Nie wiedziałam czego się spodziewać. To wszystko było - jest - takie dziwne, że do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Szczerze mówiąc przeszło mi przez myśl, że nigdy nie miałeś zamiaru się pojawić, i że mógłbyś mnie po prostu wystawić.
- Ja zawsze dotrzymuję słowa - odparł, nagle poważniejąc.
- Wiem, ale...
- Nie musisz się tłumaczyć.
- Teraz mi głupio, że tak myślałam. Powinnam wiedzieć, że nigdy byś tak nie zrobił.
- Żałujesz, że przyszłaś?
Pokręciła głową na znak, że nie.
- Było nieoczekiwanie miło i naprawdę cieszę się, że nie stchórzyłam. Na pewno teraz bym tego żałowała.
- Nieoczekiwanie? - zapytał takim tonem i posłał jej spojrzenie, na widok którego uczniowie zazwyczaj mdleli z przerażenia.
- Och błagam - parsknęła. - Jako profesor byłeś dupkiem i bezdusznym draniem, więc mogłam się spodziewać różnych rzeczy.
Powiedziała to tak swobodnie, że dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co mu właściwie wyznała. Zakryła usta dłonią i popatrzyła na niego z przerażeniem w oczach. Jej szczerość i późniejsza reakcja były tak naturalne i niewymuszone, że poczuł jak bardzo przez te wszystkie lata brakowało mu czegoś takiego. I kogoś, kto nie bał się powiedzieć prosto w twarz tego, co myśli. Nawet jeśli zrobił to nieświadomie. Już zaczynała go przepraszać, gdy on machnął tylko ręką, żeby przestała i roześmiał się głębokim, niepohamowanym śmiechem. Na ten widok stanęła jak wryta. Zapomniał o tym, że prawdopodobnie była jedną z bardzo niewielu osób, która kiedykolwiek widziała go jak się śmiał. Po chwili dołączyła do niego, a przechodnie patrzyli na nich jak na wariatów.
- Żałuję, że nie zrobiłem ci zdjęcia - powiedział, gdy wreszcie przestał się śmiać. - Widok twojej miny był bezcenny.
- Naprawdę przepraszam. Wyrwało mi się.
- Nie masz za co przepraszać. Powiedziałaś prawdę. Wiem, że nie byłem duszą towarzystwa ani najmilszym z ludzi.
- O, to mało powiedziane - dodała.
- Nie przeciągaj struny - powiedział, pozornie ostrzegawczym tonem.
W międzyczasie doszli już pod jej dom.
- Tutaj mieszkam - wskazała na białe drzwi niedużego domu. - Cóż... dziękuję za dzisiaj.
- To ja dziękuję - po chwili wahania powiedział coś, czego nigdy w życiu nie spodziewał się wyznać. - Cieszę się, że było nam dane znowu się spotkać.
Ku swojemu zadowoleniu zauważył, że na jej twarzy znowu pojawił się rumieniec.
- Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się to powtórzyć - powiedziała nieśmiało.
Patrząc jej prosto w oczy, niskim głosem odparł:
- Z pewnością.
Jej reakcja znowu nie zawiodła. Tym razem była już tak otwarcie zakłopotana, że stwierdził, iż drażnienie jej sprawia mu nie lada frajdę. Otwarła drzwi i wchodząc zdołała tylko powiedzieć 'dobranoc'.
- Dobranoc, Hermiono.
Posłała mu ostatni uśmiech, po czym zamknęła za sobą drzwi, a jemu w drodze powrotnej znowu zachciało się śmiać, bo uświadomił sobie, że przez cały wieczór ani raz nie wypowiedziała jego imienia.
x x x
Hermiona zamknęła za sobą drzwi, po czym oparła się o nie plecami i zakryła twarz dłońmi.
- O mój Boże, o mój Boże - zaczęła mówić sama do siebie. Wzięła głęboki oddech, zdjęła buty, rzuciła torebkę na ziemię i pierwsze co zrobiła, to skierowała swoje kroki do kuchni, gdzie nalała sobie lampkę wina, którą od razu wypiła.
"To nie może być Snape" - pomyślała. Gdy na niego wpadła w zeszłym tygodniu serce podeszło jej do gardła i miała wrażenie, że nawet zapomniała jak się nazywa. Nie był dla niej miły. Był taki, jakim go zapamiętała. Gburowatym draniem. Jedyną zmianą, którą wtedy zauważyła było to, jak dobrze wyglądał. Nie był już taki blady ani chudy jak zwykle, a jego włosy, legendarnie już prawie tłuste, tym razem wyglądały na naprawdę zadbane.
Leniwym krokiem do kuchni wszedł Krzywołap. Hermiona podrapała go za uchem, nalała mu do miski świeżej wody, po czym nalała sobie kolejną lampkę wina i poszła na górę do łazienki, żeby wziąć kąpiel. Napuściła do wanny gorącej wody, do której dodała swojego ulubionego olejku różanego, który zabarwił wodę na różowo i wytworzył lekką pianę. Zostawiła włączone tylko jedno małe światło, a poza nim zapaliła świeczki, dzięki którym w łazience zapanowała miła, relaksująca atmosfera. Łazienka była jej ulubionym miejscem w domu, zaraz po kuchni, bo tutaj mogła odpocząć i się zrelaksować. Często lubiła myśleć w gorącej kąpieli, albo czytać swoje ulubione książki.
Zdjęła sukienkę i bieliznę i powoli zanurzyła się w wodzie. Popijając wino, jej myśli zaczęły wędrówkę od wydarzeń z zeszłego tygodnia, aż po dzisiejszy wieczór.
Chciałaby mieć teraz kogoś z kim mogłaby porozmawiać o tym, co się działo, ale wiedziała, że z tym problemem jest sama. Beth przecież nie wie, kim tak naprawdę jest Snape, a do głowy nie przyszedł jej nikt inny z kim mogłaby o nim pogadać. Będzie musiała zdać się na swój osąd, nie ma innego wyjścia.
"Na czym to stanęłam? Ach tak - przypomniała sobie - jego wygląd." Przede wszystkim musiała przyznać, że bez jego klasycznych, czarnych szat wyglądał świetnie, a mugolskie ubrania naprawdę mu pasowały. Gdy odprowadzał ją do domu, nie omieszkała zerknąć na jego sylwetkę. Uśmiechając się na to wspomnienie, Hermiona nie mogła uwierzyć, że kątem oka zerkała na tyłek profesora Snapea, tak dobrze wyglądający w jego klasycznych, niebieskich dżinsach. Nie mogła pozostać mu dłużna, bo zauważyła jak zaświeciły mu się oczy na jej widok, gdy weszła do knajpy. Jeśli chodzi o całokształt jego urody to nie był klasycznie przystojny, co to, to nie. Ale mało to razy było tak, że mężczyzna mógł nie zachwycać wyglądem, ale za to uwodził kobietę swoją charyzmą i inteligencją? Jemu na pewno nie można było tego odmówić. Jak się okazało, umiał prawić komplementy i było jej trochę wstyd, że momentami się czerwieniła, ale nie mogła nic na to poradzić. Nie było sensu używać przy nim oklumencji, bo na pewno by się na tym poznał. Jej umiejętności nie dorównywały jego. Dawał grzebać w swoim umyśle Voldemortowi i oszukał nawet jego, więc w tym zakresie jest niekwestionowanym mistrzem. Tylko ten jeden, jedyny raz musiała się wyłączyć. Wtedy, gdy weszli na temat jego śmierci. "Boże, mam nadzieję, że mimo wszystko się nie zorientował i niczego nie domyślił, bo jeśli tak, to mam przerąbane." Wzięła łyk wina, odłożyła kieliszek i zanurzyła się na chwilę w wodzie. Poczuła, że woda zaczyna stygnąć więc rzuciła na nią zaklęcie, tak żeby nie musiała ciągle dolewać ciepłej.
Nie chciała, żeby wiedział, że to ona go uratowała. Był zbyt dumny i przyzwyczajony do radzenia sobie samemu, żeby zaakceptować jakąkolwiek pomoc, nawet jeśli miałoby to być ratowanie jego życia. Nie mówiąc o tym, że miałaby ona pochodzić od jego irytującej uczennicy, której nigdy nie lubił, i która widziała go w takim stanie. I dodatkowo znała motywy, które nim kierowały. Harry opowiedział o tym, co widział w jego wspomnieniach. Od młodości kochał tylko jedną kobietę i była ona matką Harry'ego. Popełnił wiele błędów, za które płacił przez całe życie, o mało co nie umierając. Hermiona nawet nie mogła sobie wyobrazić przez co musiał przejść i ile czasu zajęło mu, żeby wrócić do siebie i ułożyć sobie życie na nowo.
Wielokrotnie w ciągu tego wieczoru musiała sobie przypominać z kim ma do czynienia i ciągle jakoś nie mogła zaakceptować tego, że mógł przejść taką przemianę. Rozmawiała z nim o takich rzeczach, o których nawet w najśmielszych wyobrażeniach, nie pomyślałaby, że mogłaby. To, że jest dobrym aktorem jest pewne. Gdyby nim nie był, nie przetrwałby tylu lat jako podwójny szpieg. A może on wcale się nie zmienił? Może zawsze był taki jak dzisiaj, a wcześniej tylko udawał? Postanowiła, że jeśli znowu się spotkają, będzie trzymać dystans, żeby go wybadać. Sama też musi trzymać nerwy na wodzy, a przede wszystkim postanowiła, że nie pozwoli sobie na to, żeby ulec jego urokowi. Po tym jednym wieczorze zauważyła, że Snape naprawdę potrafi trafić w czuły punkt, a jego dodatkową przewagą nad nią był jego wiek. Mógł być zakochany tylko w jednej kobiecie, ale to było dawno temu, a i od wojny minęło już trochę czasu. Nikt mu przecież nie zabraniał nawiązywania nowych znajomości. Z pewnością był bardziej doświadczony od niej, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. I to w każdym aspekcie.
Hermiona poczuła, że znowu zaczyna się czerwienić i karcąc się za swoją głupotę i to, że zachowuje się jakby pierwszy raz widziała mężczyznę na oczy, wybuchła histerycznym śmiechem. Jak mogła o nim myśleć w takich kategoriach?
Gdy już się uspokoiła, pomyślała, że Severus Snape stał się dla niej zagadką. Prawdziwą enigmą, którą chciałaby rozszyfrować. I w głębi duszy czuła, że chciałaby ponownie go spotkać. Sama jednak nie zrobi pierwszego kroku. Po pierwsze nie miała pojęcia jak mogłaby się z nim skontaktować, a po drugie, jeśli będzie mu zależało, to on będzie zabiegał o kolejne spotkanie. Wiedział, gdzie pracuje, a teraz nawet gdzie mieszka.
Ile uczuć może wzbudzić w kobiecie jeden mężczyzna? Tym bardziej tak skomplikowany jak on. Hermiona stwierdziła, że naprawdę dużo i aż bała się, co będzie dalej. Jednego była pewna - jej były profesor na pewno namiesza w jej życiu.
