Dla umilenia czasu (mam nadzieję) wrzucam trzeci rozdział. Enjoy! :)
I've been waiting for you
To come around and tell me the truth
'Bout everything that you're going through
My girl you've got nothing to lose
George Ezra - Hold My Girl
Od ich spotkania w kawiarni minęły już dwa tygodnie. Severus był ostatnio zapracowany bardziej niż zwykle i większość dni spędzał w pracowni. Było to jedyne pomieszczenie, które całkowicie odmienił za pomocą magii. Oczywiście tak, żeby mugole niczego nie zauważyli. Nie było w nim okna, chociaż z ulicy było je widać, jednak roleta w nim była ciągle zasłonięta. Powiększył je także, żeby pomieścić wszystko, co było mu potrzebne. Wszystkie ściany, z wyjątkiem jednej, na której znajdował się regał z książkami dotyczącymi eliksirów, były pokryte półkami, które zastawione były przeróżnymi składnikami. Były tam tuziny flakoników z różnokolorowymi płynami, słoiki z zamarynowanymi substancjami i pojemniki z proszkami.
Severus nie narzekał na brak klientów. Realizował zamówienia dla Ministerstwa, dla aptek, dla prywatnych klientów. Nie brał jednak wszystkich zleceń. Każde skrupulatnie analizował i dopiero później decydował się, czy je przyjąć.
Był zadowolony z tego, że miał tyle pracy. To dało mu czas na to, żeby zostać w domu i zastanowić się, czy chce dalej kontynuować znajomość z Hermioną Granger. Usiadł przy biurku i zaczął przeglądać kontrakty i zlecenia. Po chwili zdał sobie sprawę, że czyta to samo zdanie już od kilku minut. Odłożył wszystko, machnięciem różdżki rozlał do fiolek ostatni eliksir, który dzisiaj uwarzył i wyszedł z pracowni.
Czuł się zmęczony. Od jakiegoś czasu zastanawiał się nad tym, czy nie zatrudnić asystenta do pomocy przy prostszych zleceniach. Uśmiechnął się do siebie, bo przypomniało mu się, że ona sama zaoferowała mu się do pomocy. Była zdolna i mądra, więc może mogłaby go czasami wyręczyć. Złapał się na tym, że znowu o niej myśli. Podszedł do stolika, na którym stała karafka z whisky i nalał sobie. Dziewczyna go zaintrygowała. Owszem, ich pierwsze spotkanie wywołało w nim negatywne odczucia. Samotność była jego towarzyszką od wielu lat i nawet teraz, gdy był wolnym człowiekiem, nie zrezygnował z jej towarzystwa. Samotność oznaczała niezależność. Bał się, że dziewczyna w jakiś sposób zmieni jego życie, które dopiero co poukładał sobie na nowo. W głębi duszy jednak czuł, że jego pierwsza reakcja na jej widok była spowodowana raczej zaskoczeniem i próbą obrony i nie znajdowała odzwierciedlenia w jego prawdziwym nastawieniu do niej. W końcu to nie ona była źródłem jego problemów i to nie ona była winna temu, co się kiedyś działo. Gdyby nie to, że była przyjaciółką Pottera, byłaby tylko biernym uczestnikiem wydarzeń.
Postanowił, że się nie wycofa. W dodatku obiecał jej, że znowu się spotkają i zamierzał dotrzymać słowa.
Nazajutrz wieczorem, wiedząc, że Hermiona za niedługo skończy pracę, poszedł do księgarni. Wszedł, ale nie zauważył tej charakterystycznej burzy loków. Zastał tylko tę drugą dziewczynę, chyba jej przyjaciółkę, która powoli zbierała się już do domu. Gdy tylko go zobaczyła powiedziała bez ogródek:
- Hermiony już nie ma. Musiała dzisiaj wcześniej wyjść.
- Będzie jutro? - zapytał.
- Tak. Od rana do czternastej - uśmiechnęła się. - Powiedzieć jej, że pan przyszedł?
- Nie ma takiej potrzeby.
Severus skinął głową w jej stronę i wyszedł. Był więcej niż pewny, że Hermiona jeszcze tego wieczoru dowie się, że był w księgarni.
X X X
Hermiona skończyła nakrywać do stołu, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otwarła je i wpadła prosto w objęcia swojej mamy. Odkąd odnalazła rodziców i sprowadziła ich z powrotem do Anglii, czuła nieopisaną ulgę. Martwiła się, że mimo wszelkich podjętych środków i tak mogłoby im się coś stać, a tego nigdy by sobie nie wybaczyła. Jednak byli tu, cali i zdrowi, a ona nie mogła być z tego powodu bardziej szczęśliwa.
Pomimo, że był piątek udało jej się wyjść wcześniej z pracy. Chciała dokupić kilka rzeczy i przygotować kolację. Zawsze cieszyła się z odwiedzin rodziców. Gwar wielkiego miasta dawał im się we znaki, wyprowadzili się więc i zamieszkali na przedmieściach Londynu, zostawiając jej w spadku rodzinny dom, w którym mieszkała z Krzywołapem. Rodzice nie komentowali jej wyborów, ale Hermiona ciągle odnosiła wrażenie, że martwią się o nią. Tego wieczoru nie miała jednak zamiaru poruszać drażliwych tematów. Chciała się po prostu nacieszyć ich towarzystwem i zjeść wspólną kolację.
Wszystko poszło zgodnie z jej planem. Chociaż Hermiona zawsze miała z rodzicami dobry kontakt i byli dla niej oparciem w każdym momencie jej życia, zauważyła, że odkąd zamieszkali osobno, ta więź nie osłabła, wręcz przeciwnie, była coraz silniejsza. Około dwudziestej pierwszej pożegnali się z nią i pojechali do domu. Hermiona właśnie szła do kuchni, żeby posprzątać, gdy nagle zadzwoniła jej komórka. Od razu domyśliła się, że to Beth. Machnęła ręką, przywołując do siebie telefon. Od jakiegoś czasu ćwiczyła magię bezróżdżkową i chociaż do profesjonalizmu sporo jej jeszcze brakowało, uznała, że efekty jej dotychczasowej pracy i tak są zadowalające. Odebrała i po drugiej stronie usłyszała podekscytowany głos swojej przyjaciółki.
- Hermiona?
- Tak, a kto inny miałby odebrać?
- No tak. Słuchaj. Mam dla ciebie wieści!
Doskonale znała ten ton. Wiedziała, że coś się stało i Beth wręcz pękała z niecierpliwości, żeby jej o tym opowiedzieć.
- Co się stało? Wykrztuś to w końcu z siebie - zaśmiała się Hermiona.
- Przyszedł dzisiaj do księgarni!
Hermiona poczuła, że serce zaczyna jej szybciej bić.
- Kto?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Ten twój znajomy oczywiście! Od razu go poznałam. Swoją drogą ciężko pomylić go z kimś innym.
Hermiona nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Więc jednak przyszedł, tak jak obiecał. Czy to znaczy, że zależy mu na jakiejś relacji między nimi? Po co? Przecież są dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. Jedno dziwne spotkanie tego nie zmieniło. Ale jednak przyszedł...
- Hej, Hermiono jesteś tam? - usłyszała rozbawiony głos Beth.
- Tak. Kiedy przyszedł?
- Wieczorem, mniej więcej przed zamknięciem. Na pewno był rozczarowany, że cię nie zastał.
- Co mu powiedziałaś?
- Że cię nie ma. Przecież nie przyszedł do mnie.
- A on co na to?
- Boże, Hermiono. Jesteś najinteligentniejszą osobą jaką znam, ale widzę, że nawet ty potrafisz zgłupieć. Było tak: wszedł, od razu mu powiedziałam, że cię nie ma, bo musiałaś wcześniej wyjść, a on na to, czy będziesz jutro. Powiedziałam, że tak i że kończysz o czternastej. Oczywiście nie chciał, żebym ci mówiła, że się pojawił, ale kto by się przejmował drobiazgami.
- No właśnie, kto? - zaśmiała się Hermiona. Cieszę się, że mi powiedziałaś.
- Hermiono, ciągle mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz.
Hermiona, która krążyła od salonu do kuchni, nie mogąc usiedzieć w miejscu nagle przystanęła. Nie spodziewała się, że Beth coś podejrzewa, ani tym bardziej, że wytknie jej to w takim momencie. Wzięła głęboki oddech i starając się brzmieć naturalnie zapytała:
- Ja? Dlaczego tak myślisz?
- Nie wiem. Po prostu czuję, że coś jest nie tak. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i od zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim, a teraz wydaje mi się, że nie chcesz mi o czymś powiedzieć. Ten facet też pojawił się tak nagle, a ty ciągle mnie zbywasz i nie chcesz mi nic o nim opowiedzieć. Przecież to normalne, że plotkujemy o facetach. Co się nagle zmieniło?
No właśnie. Dobre pytanie. Pytanie, które otrzeźwiło Hermionę. Zanim on tak nagle pojawił się w jej życiu, a nie minęło od tego zdarzenia dużo czasu, bo jakieś trzy tygodnie, wszystko było w porządku. Życie biegło swoim leniwym rytmem. A teraz coś zaczynało się zmieniać. Widziała sama po sobie, że stała się bardziej rozkojarzona, a sekrety, które trzymała przed Beth, zaczynały coraz bardziej jej ciążyć. Poczuła, że nadszedł w końcu moment, aby powiedzieć jej kim naprawdę jest. Obojętnie jak Beth to przyjmie. Kłamstwo w niczym jej już nie pomoże, a tylko pogorszy sprawę.
- Posłuchaj Beth, myślę, że będziemy musiały pogadać. To nie będzie łatwa rozmowa, ale...
- O Boże, jesteś na coś chora?!
- Nie. Wszystko ze mną w porządku.
- No to co...?
- Beth, to nie jest rozmowa na telefon. Umówmy się na niedzielę, ok? Wpadniesz do mnie i porozmawiamy. Nie martw się, wszystko jest w porządku.
- Ulżyło mi, bo mówisz takim grobowym tonem, jakby to było coś strasznego.
- To nic strasznego, przynajmniej dla mnie - powiedziała. - Dzięki, że zadzwoniłaś. Widzimy się jutro rano.
- Nie ma sprawy. Do jutra, Hermiono. Dobrej nocy - pożegnała się z nią Beth, już mniej entuzjastycznym tonem, niż na początku rozmowy.
- Dobranoc, Beth.
Gdy się rozłączyła, Hermiona była już w pełni zdecydowana. Jutro, gdy ma nadzieję zobaczy się z Severusem, musi z nim poważnie porozmawiać. Po jednym spotkaniu nie da się wyciągnąć rzeczowych wniosków, ale jeśli ich znajomość ma nadal trwać, to muszą ustalić warunki i wyjaśnić sobie wiele spraw.
Machnięciem różdżki uprzątnęła ze stołu, pogłaskała Krzywołapa, który kręcił się jej koło nóg i poszła na górę, żeby się wykąpać i położyć spać. Czuła, że jutro czeka ją nerwowy dzień.
Tak jak się spodziewała, poranek przyniósł jej tylko stres i to nieznośne uczucie oczekiwania na coś, co ma nadejść, a nie wiadomo, czego się za bardzo spodziewać. I choć pogoda była piękna, bo angielskie lato było w tym roku wyjątkowo ciepłe i bezdeszczowe, nie poprawiło jej to zbytnio humoru. Po porannej toalecie wróciła do sypialni, otwarła szafę i biorąc się pod boki zastanawiała się co ubrać. Zważając na pogodę, musiało to być coś lekkiego i zwiewnego. Jej wybór padł na jeden ze swoich ulubionych ciuchów - długą do kolana, lnianą sukienkę z krótkim rękawem, którą kupiła będąc w zeszłym roku na wakacjach we Francji. Ubrała się, upięła włosy w koński ogon i zeszła na dół do kuchni napić się kawy. Była ciekawa jaki obrót nabiorą dzisiaj sprawy i czy właściwie Severus znowu się pojawi. Zanim wyszła nakarmiła jeszcze Krzywołapa, ubrała klapki i wzięła swoją małą, skórzaną torebkę, w której zawsze miała portfel, telefon i oczywiście różdżkę. Z żalem stwierdziła, że nie używa jej już tak często, jak kiedyś.
Nie miała ochoty na spacer. Znała miejsce blisko księgarni, do którego mogła się bez obaw aportować i postanowiła, że tak właśnie zrobi. Wylądowała w zaułku jednej z uliczek. Wygładziła sukienkę, odetchnęła głęboko i skierowała swoje kroki do księgarni. Jak zwykle weszła od zaplecza. Drzwi były otwarte, co znaczyło, że Beth już była na miejscu. Zobaczyła, że przyjaciółka rozmawia z kimś przez telefon, gestykulując przy tym energicznie. Gdy zobaczyła Hermionę, uśmiechnęła się do niej i odrywając na chwilę telefon od ucha wyszeptała tylko:
- Dostawca.
Hermiona pokręciła głową i przewróciła oczami, po czym wskazała ręką, że idzie już otworzyć sklep.
Reszta dnia w pracy minęła szybko. Było całkiem sporo klientów i Hermiona chwilami zapominała, o tym co ją jeszcze dzisiaj czeka. Czasami zerkała nerwowo na drzwi, co nie uszło uwadze Beth.
- Jutro spodziewam się spowiedzi z twojej strony - powiedziała.
- Dostaniesz ją, obiecuję.
W końcu, pół godziny przed końcem zmiany zjawił się on. Hermiona ukradkiem westchnęła na jego widok. Zdecydowanie musiała zacząć się przyzwyczajać do tego, jak dobrze wygląda ubrany w coś innego niż swoje czarne szaty. Podeszła do niego i uśmiechając się lekko, zapytała:
- Dzień dobry, pomóc w czymś? - Jej głos brzmiał zupełnie naturalnie, przynajmniej w jej własnych uszach, jednak przyspieszony oddech i to, że ugniatała nerwowo, trzymane z tyłu ręce zdradzały co innego.
Spojrzał na nią, przybierając pozę Mistrza Eliksirów, którą tak dobrze znała i o mało co nie skurczyła się w sobie, jak uczennica, którą kiedyś była. Zamiast tego, wyprostowała się i wytrzymując jego spojrzenie czekała na odpowiedź.
- Podobno można tutaj trafić na prawdziwe perły, to prawda? - zapytał.
- To zależy od tego, jak dokładnie się szuka.
Zauważyła w jego oczach rozbawienie, ale stwierdziła, że nie chce dalej go prowokować. Obiecała sobie w końcu, że póki co, zachowa dystans.
- Więc oto zjawiasz się znowu.
- Jak widać - odparł.
- Chciałbyś kupić jakąś książkę? Chyba mi nie powiesz, że już przeczytałeś Władcę Pierścieni?
- Należę do ludzi, którym nie spieszy się podczas lektury. A takie książki należy czytać wolno i z szacunkiem. Ale jeśli coś polecisz, to czemu nie?
- Zgadzam się. A co do polecenia - Hermiona poprowadziła go do regału z używanymi książkami - większość ludzi tylko na nie patrzy, ale mało kto którąś kupi. Każdy woli nowości.
- Nie zgadzasz się z tym? - spojrzał na nią.
- Nie - pokręciła głową. - Uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę - mówiąc to patrzyła mu prosto w oczy. - A poza tym - zwróciła swój wzrok na regał, szukając jednego z tytułów - te książki noszą w sobie historię. A to nadaje im aury tajemniczości i sprawia, że są cenniejsze. - Założyła za ucho niesforny kosmyk, który wypiął się z jej kucyka i zdjęła z półki książkę, którą w końcu znalazła. Podała mu ją.
- Poeci angielscy. Wybór poezji - przeczytał tytuł, a Hermiona z zadowoleniem stwierdziła, że jest trochę zaskoczony.
- Moi ulubieni to William Blake i Edmund Spenser.
- For whatsoever from one place doth fall, is with the tide unto another brought, for there is nothing lost, that may be found, if sought - zacytował, a ona pomyślała o tym, dlaczego nie ceniła jego inteligencji, kiedy jeszcze była uczennicą. Teraz to ona była zaskoczona, co musiało być nadto widoczne, bo zauważyła, że na jego ustach błąka się lekki uśmiech. - Tak, zdecydowanie ją kupię. Dziękuję za polecenie.
- Nie ma za co. Cieszę się, że mogłam pomóc. Swoją drogą nie wiedziałam, że czytasz poezję.
- Skąd mogłaś wiedzieć?
- Racja. Chcesz się jeszcze rozejrzeć, czy nie? Ja i tak zaraz kończę i szczerze mówiąc marzę o tym, żeby już stąd wyjść.
- Znalazłem już to, co chciałem - powiedział wolno. - Poza tym, dobrze się składa, że już kończysz.
Hermiona zaczerwieniła się lekko. Mówił tak, że już sama nie wiedziała, czy miał na myśli książkę, czy ją.
- Nie udawaj, że nie wiesz, że kończę o czternastej. Wiem, że Beth ci powiedziała, gdy tu wczoraj byłeś.
- Nie wiem, o czym mówisz - odparł.
- Ja też nie! - zawołała Beth, oparta o ladę obserwująca całą scenę z uśmiechem na ustach.
Hermiona uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Severusie, pozwól, że ci przedstawię. Beth, moja przyjaciółka. Beth poznaj Severusa.
Hermiona zdziwiła się tym, jak bezproblemowo wymówiła jego imię. Przyzwyczajenie do nazywania go profesorem było tak silne, że to nagłe spoufalenie wydało jej się szalone. A jednak to się działo i było tak surrealistyczne, że nie dochodziło do niej, że właśnie powoli wprowadza go w swoje prywatne życie.
Severus skinął głową w jej kierunku, a Beth, jak to miała w zwyczaju, zaczęła gadać jak najęta.
- Miło mi. Swoją drogą, skąd wy bierzecie te wasze imiona? Gdy poznałam Hermionę myślałam, że to jakiś jej pseudonim, albo coś w tym stylu, ale nie prawdziwe imię. A teraz twoje! Skąd wy się urwaliście? - zaśmiała się.
Severus popatrzył kątem oka na Hermionę, a ona dała mu do zrozumienia, że Beth o niczym nie wie. Od razu pojął o co chodzi i nie wdając się w szczegóły wyraził chęć zapłacenia z książkę. Gdy już kupił, powiedział, że zaczeka na zewnątrz. Ona sama pożegnała się z Beth, umawiając się z nią na kolejny dzień. Zabrała torebkę i wyszła na zewnątrz. Severus stał oparty o ścianę i czekał na nią. Nie wiedziała za bardzo jak się zachować ani co powiedzieć. Jednak postanowiła wcześniej, że muszą wyjaśnić sobie kilka spraw i chyba właśnie nadarzyła się ku temu okazja.
- Może się gdzieś przejdziemy, żeby wykorzystać ten piękny dzień? Skoro już tu jesteśmy i... - nagle zdała sobie sprawę, że może rzeczywiście przyszedł tylko po książkę, a ona wyobraża sobie zbyt wiele. "Ale po co wypytywałby wtedy Beth, o której kończę i czekał na mnie?" - pomyślała i lekko spanikowana zaczęła wymyślać wymówki. - No chyba, że nie masz czasu. Albo nie chcesz. Albo...
- Hermiono, paplasz bez sensu - przerwał jej.
- Przepraszam. Ja po prostu...
- Wiem. Myślę, że musimy porozmawiać. Chodźmy. Hyde Park jest niedaleko. Szkoda zmarnować taki dzień.
Hermiona tylko pokiwała głową, zadowolona w duchu, że podjął taką decyzję i poszli razem. Czuła się zdezorientowana. Spojrzała na niego i znowu uderzyło ją to, jak bardzo się zmienił, zarówno fizycznie jak i mentalnie. Raz po raz zadawała sobie pytanie: czy to możliwe? Teraz, gdy szedł obok niej, nie czuła do niego tej instynktownej antypatii, jak wtedy, gdy była w szkole. Jej uczucia były raczej mieszanką ciekawości, onieśmielenia, a gdy przypomniała sobie przez co musiał przejść, także żalu. Zarumieniła się, gdy odwrócił wzrok i spojrzał na nią, przyłapując ją na gapieniu się.
- Napatrzyłaś się już? - zadrwił.
- Przepraszam.
- Nie musisz ciągle przepraszać, wiesz o tym?
- Severusie, mam do ciebie tyle pytań...
- To akurat w ogóle mnie nie dziwi.
Hermiona przygryzła dolną wargę i zamilkła. Do parku doszli nic nie mówiąc. Atmosfera była, co tu dużo mówić, napięta.
Odezwał się jako pierwszy.
- Nie byłem zbytnio zadowolony, po tym, gdy wpadliśmy na siebie przed Dziurawym Kotłem. Nie będę tego ukrywał. Wiesz o mnie więcej niż bym tego chciał, co przyznaję z rozgoryczeniem. I chcę, żebyś wiedziała, że o niektórych rzeczach absolutnie nie chcę rozmawiać.
Ich spojrzenia się spotkały, a ona zastanawiała się, czy miał na myśli Lily Evans, śmierć Dumbledore'a, czy może tę noc, gdy prawie umarł. No właśnie, jak mają o tym, nie rozmawiać, skoro ona musi mu w końcu wyznać, że to jej zawdzięcza życie. Ale z drugiej strony, czy to naprawdę miało aż takie znaczenie?
- Później uświadomiłem sobie jednak, że to, co się stało to nie twoja wina. Twój widok, po prostu... przywołał wspomnienia - kontynuował.
Na chwilę znowu zapadła między nimi cisza. Hermiona zastanawiała się nad tym co jej powiedział. Zdawała sobie sprawę ile takie wyznania muszą go kosztować i postanowiła, że musi się zrewanżować, mówiąc mu o swoich obawach.
- Byłam przerażona, gdy zobaczyłam cię wtedy przed Dziurawym Kotłem. Byłeś ostatnią osobą, którą spodziewałabym się spotkać. W końcu nie widziałam, cię od... od tamtej chwili. I kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Ale powiedz mi lepiej - postanowiła zmienić temat - co cię skłoniło do tego, żeby mnie zaprosić, wtedy w księgarni? Nie wierzę, że tak się przejąłeś moim losem, że musiałeś koniecznie się dowiedzieć dlaczego tam pracuje.
- Ciekawość. Naprawdę nie mogłem uwierzyć, że ty, osoba, która gdyby mogła, spałaby w bibliotece, nie poszła na studia i nie robi zawrotnej kariery.
- Nikt nie lubi przemądrzalskich...
- Hermiono, czy ty słyszysz co mówisz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że opinia Weasleya aż tak tobą wstrząsnęła, że postanowiłaś zniszczyć sobie życie i karierę?
Hermiona wbiła wzrok w ziemię. Severus poruszył właśnie drażliwy temat, którego unikała jak mogła. Nawet przed sobą nie chciała się przyznać do tego, że pojawiła się w niej blokada, której nie potrafiła sama zniszczyć.
- Powiem ci to, co chciałem ci powiedzieć ostatnim razem. Nie rezygnuj ze swojej pasji do nauki. To jest część ciebie i nie sprawia, że jesteś przemądrzała. Myślisz, że przez tyle lat naciskałem cię, bardziej niż innych, bo robiłem to na złość? Robiłem to, bo widziałem, że masz potencjał. Nie zmarnuj go.
Hermiona spojrzała na niego i starała się ze wszystkich sił pohamować cisnące się do jej oczu łzy. Jego słowa znaczyły dla niej więcej niż sama miała odwagę przyznać.
- Co się stało z wrednym profesorem Snapem? - zaśmiała się, szybkim ruchem ocierając oczy. - W życiu bym nie pomyślała, że usłyszę takie słowa od ciebie.
- Wiem. Ale chyba już zauważyłaś, że moje nastawienie do świata trochę się zmieniło. Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Zmieniło się na pewno jeśli chodzi o moją osobę. Przynajmniej z tego, co zauważyłam.
- Przyznasz chyba, że wydarzenia, które przeżywamy kształtują nas w jakiś sposób. Ja nie jestem taki, jaki byłem kilka lat temu, tym bardziej ty. Jesteś młoda, musisz jeszcze swoje wycierpieć.
- Ty już swoje przeszedłeś... - powiedziała bez zastanowienia i za późno ugryzła się w język. - Przepraszam, nie miałam na myśli...
- Masz rację. I nie przepraszaj ciągle - skrzywił się. - Chyba nie boisz się ze mną rozmawiać?
- Nie, nie boję się. Chociaż muszę przyznać, że to wszystko jest dla mnie takie dziwne i nowe, że nie wiem... - urwała, nie wiedząc do dalej powiedzieć. - Widzimy się dopiero drugi raz, pamiętam cię jako zupełnie inną osobę i musisz mi wybaczyć moje zdezorientowanie. A poza tym sprawiasz, że się denerwuję, może stąd to przepraszanie. I paplanie bez sensu...
Przystanął na chwilę i zapytał:
- Dlaczego sprawiam, że się denerwujesz?
- Nie wiem. Tak po prostu. Może z przyzwyczajenia? - uśmiechnęła się nerwowo.
- Hermiono, posłuchaj. Spotkaliśmy się i nie udawaj, że też nie byłaś ciekawa, bo mogłaś wtedy udać, że mnie nie widziałaś i wycofać się na zaplecze. Ty jednak zaczęłaś rozmowę - powiedział. - Proponuję, żebyśmy przestali żyć przeszłością. Ja nie jestem już profesorem, a ty uczennicą. Hogwart jest za nami.
"A co jest przed nami?" - pomyślała.
- Tego nikt nie wie - odparł z szelmowskim uśmiechem. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie czytaj w moich myślach Severusie, proszę. Wiem, że legilimencję masz opanowaną do perfekcji, ale chcę by moje myśli pozostały moimi prywatnymi.
- Nie myśl więc tak głośno.
- Jak to głośno? - zapytała ze zdziwieniem.
- Jesteś nerwowa, a nerwy sprawiają, że myśli stają się bardziej chaotyczne i uwypuklają się. Nie masz nad nimi takiej kontroli, jak wtedy, gdy jesteś opanowana. Przez to stają się bardziej podatne na przechwycenie. Poza tym jesteś gryfonką, wszystko jest dodatkowo wypisane na twojej twarzy.
Hermiona była na niego jednocześnie zła i zaintrygowana. Ogrom jego wiedzy ją przerażał, jak również to, że ciągle czytał z niej, jak z otwartej księgi.
- Tak bardzo jak to jest fascynujące i chciałabym się dowiedzieć o tym czegoś więcej, tak bardzo również proszę cię o to, żebyś postarał się nie czytać mnie cały czas. Znam się trochę na oklumencji, ale nie chce jej używać przy tobie.
- Postaram się. Czy to znaczy, że masz jakieś sekrety? - zapytał, przypominając sobie jej ostatnią oklumencyjną próbę.
- Każdy jakieś ma.
- Nie powinnaś ich mieć przed kimś, kogo nazywasz swoją przyjaciółką. - Spojrzała na niego i zobaczyła, że uniósł brew i patrzy na nią pytającym wzrokiem.
- Nie powiedziałam Beth, że jestem czarownicą ze strachu. Obawiałam się, że nie zrozumie i się ode mnie odwróci. A wtedy zostałabym całkiem sama.
- Za bardzo się boisz. Gdzie się podziała Hermiona Granger, która notorycznie łamała wszelkie możliwe reguły i zakazy? Wyrwij się z tego otępienia, póki nie jest za późno. Z doświadczenia wiem, że życie ze zbyt wieloma tajemnicami to pasmo cierpienia i udręki.
Z każdym jego słowem Hermiona czuła, że coś się w niej budzi. Ta część niej, którą świadomie uśpiła po tym, gdy jej ścieżki z Ronem i Harrym się rozeszły. Poczuła w sobie na nowo głód i pragnienie wiedzy. I wtedy przypomniały jej się słowa Hagrida: co ma być to będzie, a jak już będzie to trzeba się z tym zmierzyć. Dlaczego ma marnować swoje życie, bo ktoś powiedział jej coś przykrego? Postanowiła wyrwać się z tego marazmu, w którym tkwiła zdecydowanie zbyt długo.
- Severusie?
- Mhm?
- Dziękuję ci. Za wszystko. Było mi strasznie ciężko, ale uświadomiłeś mi, że jednak nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać.
Spojrzał na nią kątem oka i odwrócił wzrok, patrząc przed siebie, ona jednak zdołała odczytać z jego twarzy, że jest zadowolony.
- Umówiłam się z Beth na jutro. Powiem jej wszystko i mogę mieć tylko nadzieję, że zrozumie i się ode mnie nie odwróci. A co do twojej propozycji, myślę, że mogę na nią przystać - powiedziała.
Ich spojrzenia spotkały się. Hermiona poczuła się tak, jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Zalała ją fala spokoju jednocześnie pomieszana z poddenerwowaniem i czuła nadzieję, która aż rozpychała się w jej sercu. Ze wszystkich ludzi na świecie, to właśnie on sprawił, że postanowiła coś zmienić w swoim życiu, a ona w tym momencie była po prostu szczęśliwa.
- Spróbujmy zostawić przeszłość za sobą - dodała.
- Spróbujmy - zgodził się.
Hermiona rozejrzała się wokoło. Chłonęła piękno parku wszystkimi zmysłami i wystawiła na chwilę twarz do słońca.
- Pięknie tu - powiedziała. - Wiesz, że kiedyś w tym parku, na polecenie księcia Alberta powstał Pałac Kryształowy? Zbudowano go na Wielką Wystawę. Książe bardzo chciał, żeby to wydarzenie doszło do skutku, ponoć w przeciwieństwie do królowej Wiktorii. Ostatecznie jednak, gdy ta zobaczyła, jak bardzo mu na tym zależy, zrozumiała, że nie chce na siłę zmieniać męża, tylko uwierzyła w jego marzenie i zaczęła wspierać projekt całym sercem. Wystawa okazała się sukcesem. Wiesz, to naprawdę dużo daje: czyjeś wsparcie - znowu nic nie odpowiedział, ale wiedziała, że chociaż milczy, to docenia jej słowa. - Czytałam o tym kiedyś w jakiejś książce - dodała, nie wiedząc co ma dalej mówić.
- Jakżeby inaczej - odparł, uśmiechając się lekko.
Czas upłynął tak szybko, że nim się obejrzeli dzień zaczął powoli ustępować miejsca wieczorowi. Hermiona poczuła, że wrażenia z całego dnia zaczynają dawać się jej we znaki, a poza tym była diabelnie głodna. Pomyślała, że Severus też pewnie chciałby już odpocząć, a poza tym poświęcił prawie cały dzień tylko po to, żeby się z nią spotkać.
- Myślę, że już pora na mnie. Szczerze mówiąc, jestem wykończona. Muszę znaleźć jakieś miejsce do aportacji, bo limit na spacery został już na dzisiaj wyczerpany.
- Aż tak cię męczy moje towarzystwo? - zapytał, specjalnie się z nią drażniąc.
- Och, wiesz przecież, że nie - uśmiechnęła się. - Jestem od rana na nogach, a poza tym ta rozmowa kosztowała mnie trochę nerwów. - Widząc jego minę i to, że już szykował się do komentarza powiedziała: - postaram się już nie denerwować. Obiecuję.
- Trzymam cię za słowo.
- Jeszcze raz dziękuję za dzisiaj. Aha, no i życzę ci miłej lektury. Mam nadzieję, że któryś z wierszy przypadnie ci do gustu.
- Naprawdę nie masz mi za co dziękować.
Hermiona postanowiła, że nie ma sensu się z nim spierać, więc tylko się uśmiechnęła i widząc, że chwilowo na alejce nie ma nikogo, schowała się za pobliskie drzewo i dodała szybko:
- Wpadnij znowu kiedyś do księgarni. Jakaś perła prawdopodobnie zawsze będzie tam na ciebie czekać. No chyba, że wpadniesz do mnie, może też uda ci się coś znaleźć - widząc jego minę, roześmiała się na głos i dodała szybko - mieszkam sama, jakby co.
Pomachała mu i znikła.
X X X
Znikła, a jemu nadal brzmiał w uszach jej śmiech. Ciekawe, czy wydawało jej się, że tylko ona denerwuje się tym spotkaniem? Sam był niespokojny, chociaż nie dał tego po sobie poznać. W końcu miał za sobą lata praktyki.
Uświadomił sobie, że chyba właśnie oboje zaczęli coś na kształt nowego etapu w życiu. Zastanawiał się tylko, czy naprawdę można tak łatwo zapomnieć o przeszłości. Znów doświadczenie dyktowało mu odpowiedź. Z drugiej strony, co stoi na przeszkodzie, żeby chociaż spróbować?
Zdecydował, że też ma na dzisiaj dość spacerów. Podszedł do tego samego miejsca, w którym przed chwilą stała Hermiona i upewniając się, że nikt nie patrzy, aportował się prosto do domu.
Odłożył książkę, poszedł do salonu i nalał sobie whisky z karafki stojącej jak zwykle na stoliku kawowym. Opadł na kanapę i powrócił do swoich przemyśleń.
Hermiona Granger uratowała jego życie. Miał wobec niej dług. I choć sam nie dowierzał w to, że zdobył się na powiedzenie jej tego wszystkiego, czuł, że tak trzeba. Nie pozwoli, żeby jej talent się zmarnował.
Pomyślał o swojej pracowni. Jak na złość miał ostatnimi czasy coraz więcej pracy, a jego klienci nie chcieli zbyt długo czekać na zamówienie. Każdy eliksir traktował jako osobną sprawę i każdemu musiał poświęcić tyle samo uwagi, żeby wyszedł idealnie. A nie ważył wyłącznie eliksiru pieprzowego i innych, równie łatwych. Na swojej liście miał również antidota o skomplikowanym składzie, albo wywary, które musiały być przygotowywane w określonych warunkach i o określonych porach. Czasami musiał sporządzać odwary z ziół, które później służyły jako baza, albo dodatek do innych eliksirów. Na wszystko schodził czas, a on nie lubił robić wszystkiego naraz. Stąd nieraz już zastanawiał się nad tym, czy nie zatrudnić jakiegoś asystenta. Wątpił tylko w to, czy znajdzie kogoś, komu będzie mógł zaufać i kto spełni jego wygórowane oczekiwania. Tym bardziej zdziwił się, dlaczego nagle teraz zaczął rozważać kandydaturę Hermiony Granger na to stanowisko. Zdecydowanie nie miała wykształcenia kierunkowego ani doświadczenia w warzeniu eliksirów. Była gadatliwa, momentami nieznośna i zadawała mnóstwo pytań, jednak zdał sobie sprawę, że nie dało mu się to tak bardzo we znaki podczas ich ostatnich spotkań. Może było to spowodowane niepewnością ich relacji, a może po prostu chciała zrobić dobre wrażenie. A może już z tego wyrosła? Ale czyż czasami nie drażniła się z nim, a on z nią? Severus przyznał w duchu, że te ich krótkie i sporadyczne potyczki słowne wcale mu nie przeszkadzają. Nie chciał jednak polegać wyłącznie na jej inteligencji. Chociaż z drugiej strony wiedział, że uczy się pilnie i szybko... Dodatkowo sama powiedziała, że nie chce przez całe życie pracować w księgarni, a praca u niego mogłaby poszerzyć jej horyzont. Może w końcu zdecydowałaby, co chce dalej w życiu robić.
Severus pomyślał, że pozwoli temu pomysłowi jeszcze dojrzeć. Poczeka jak rozwinie się sytuacja. Miał nadzieję, że to, co jej dzisiaj powiedział zmotywuje ją do działania.
Z zadumy wyrwało go poczucie, że jest bardzo, ale to bardzo głodny. Skierował swoje kroki do kuchni i postanowił, że dzisiejszy wieczór spędzi wyłącznie na relaksie, być może w towarzystwie angielskich poetów, których dzieła tak bardzo polecała ma Hermiona.
