Widzę, że czytacie, ale zastanawia mnie dlaczego nie ma żadnych komentarzy? :) Kolejny, czwarty rozdział, w którym tajemnice wychodzą na wierzch i podejmowane są ważne, życiowe decyzje. Jak zawsze, życzę miłej lektury!


In everyone's life, at some time, our inner fire goes out.

It is then burst into flame by an encounter with another human being.

We should all be thankful for those people who rekindle the inner spirit.

- Albert Schweitzer

Ciągle nie mogła uwierzyć w swoją śmiałość i to, że na pożegnanie powiedziała mu takie słowa, ale widok jego miny był bezcenny i teraz wręcz nie mogła powstrzymać się od śmiechu.

Mimo ich rozmowy ciągle miała obawy co do ich relacji, ale oboje postanowili zostawić przeszłość za sobą. Byli dorośli, on co prawda był dużo starszy od niej, ale Hermiona starała się o tym nie myśleć. Czarodzieje inaczej spoglądali na różnice wieku, a i starzeli się wolniej niż normalni ludzie. Ona była młoda, to fakt, ale on mając czterdzieści lat, nie klasyfikował się do osób starych. Powiedziałaby o nim, że jest młody, tylko ma większy bagaż doświadczeń, co działało tylko na jego korzyść.

Dzięki niemu otwarły się jej oczy. Dostrzegła to, o czym nie chciała nawet myśleć - że czas płynie tylko do przodu i nie da się go cofnąć (przynajmniej teoretycznie, ale nie chciała mieć już żadnych doświadczeń ze Zmieniaczem Czasu). Nie da sobie zmarnować życia, bo ktoś jej coś powiedział ani nie będzie brała na swoje barki czyichś problemów. Ani Ron ani Harry nigdy nie byli omnibusami. Będąc w szkole chlubiła się swoją wiedzą i tym, że jest najlepsza, dlaczego teraz miałaby z tego zrezygnować? Bo Ron być może jej tego zazdrościł i dlatego wytknął jej to po tylu latach, gdy tylko miał okazję? "Severus ma rację - pomyślała. Nie zrezygnuję z tego, co jest częścią mnie."

Była mu tak nieopisanie wdzięczna za te słowa, bo w końcu poczuła, że może ruszyć dalej. Takiego czegoś właśnie potrzebowała. "I kogoś takiego" - dodała w myślach. Uświadomiła sobie, że zaczyna go lubić i podobało jej się przebywanie w jego towarzystwie. Kto by pomyślał, że to w ogóle kiedykolwiek będzie możliwe?

Włączyła radio i słysząc znajome dźwięki Man! I Feel Like A Woman! Shani Twain zaczęła tańczyć, czując się lekko i beztrosko. Była ciekawa tego, co przyniesie jej przyszłość i czuła, że rozpiera ją szczęście, a jakiś niewidzialny ciężar, który przez tyle czasu nosiła na barkach nareszcie zniknął. Nie przerażała ją nawet wizja jutrzejszej rozmowy z Beth. Być może będzie to jakaś próba dla ich przyjaźni, ale Hermiona już się nie zmieni, a Beth może ją tylko zaakceptować lub nie.

Reszta wieczoru upłynęła Hermionie w atmosferze kompletnego relaksu. Zjadła dobrą kolację, obejrzała komedię romantyczną i wzięła gorącą kąpiel. Do łóżka położyła się, będąc w dobrym nastroju i porządkując sobie w głowie wydarzenia mijającego dnia, zasnęła z uśmiechem na ustach.

Jak zwykle w niedzielę spała do późna. Był to jedyny dzień, w którym mogła poleżeć trochę dłużej i zawsze korzystała z tego przywileju. Po śniadaniu postanowiła, że trochę posprząta, bo w tygodniu nigdy nie miała na to czasu i nim się obejrzała było już popołudnie.

Około szesnastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Hermiona odetchnęła głęboko i otworzyła. Po drugiej stronie stała oczywiście Beth, dumnie dzierżąc w jednej ręce wino, a w drugiej pudełko z czekoladkami.

- Pomyślałam, że nam się przydadzą - powiedziała, całując Hermionę w oba policzki.

- Jasne - zaśmiała się Hermiona. - Chodź do środka.

- Jak tu u ciebie czysto! Dobrze, że to ja przyszłam do ciebie, a nie na odwrót, bo nie chciałabyś widzieć jak wygląda moje mieszkanie.

- Na pewno nie jest tak tragicznie - powiedziała Hermiona i poszła do kuchni nalać im po lampce wina.

- Jest dopiero szesnasta. Już zaczynamy imprezę? - zapytała Beth.

- Wydaje mi się, że wino to niezbędny element naszej rozmowy.

- Chyba zaczynam się bać.

- Nie bój się. To, o czym ci powiem to nic strasznego.

Przeszły do salonu i usadowiły się wygodnie na kanapie. Hermiona zaczęła mówić. Mówiła to, co leżało jej na sercu od bardzo dawna. Wyznała Beth kim tak naprawdę jest, gdzie chodziła do szkoły, że w swoim świecie brała udział w wojnie i tak samo jak Severusowi wytłumaczyła jej, dlaczego zamiast zajmować się magią, zaczęła pracować w księgarni. Na twarzy Beth widziała szok, ale też i niedowierzanie.

- Więc mam rozumieć, że jesteś czarodziejką? Taką prawdziwą, nie jakimś tam magikiem w stylu Copperfielda? To jest w ogóle możliwe?

Hermiona poszła po swoją różdżkę i żeby jej udowodnić, że mówi prawdę powiedziała Lumos, zapalając światło.

Beth westchnęła z przejęcia, ale ciągle nie była do końca przekonana.

- Na pewno nie ma tam żadnego przycisku, który to włącza? - spytała. -Takie coś można pewnie kupić w byle jakim sklepie z zabawkami.

- Nie. To prawdziwa różdżka. Kupiłam ją, gdy miałam dwanaście lat. Jest zrobiona z winorośli, a w środku ma włókno ze smoczego serca.

- Ze smoczego serca? Kupiłaś ją? Gdzie? Może jeszcze mi powiesz, że w Londynie?

- Właściwie to tak.

Beth dosłownie opadła szczęka. Na jej widok Hermiona postanowiła, że jeszcze raz zademonstruje jej jakiś czar, żeby potwierdzić prawdziwość swoich słów. Machnięciem różdżki przywołała butelkę wina, którą zostawiła z kuchni.

- O mój Boże! Beth zerwała się na równe nogi. To naprawdę działa! Nie rozumiem tylko, dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz? Znamy się już tyle czasu, a ty tak naprawdę ukryłaś przede mną swoją tożsamość! - zawołała Beth. - Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Dlaczego przez cały czas mnie okłamywałaś?

- Beth, posłuchaj mnie. To wszystko działa, bo jestem prawdziwą czarodziejką i... - zająknęła się Hermiona - i żałuję, że dopiero teraz ci o tym mówię, ale... - poczuła, jak do jej oczu napływają łzy - ale bałam się, że mnie odrzucisz. Że nie będziesz chciała się przyjaźnić z kimś takim jak ja! - Teraz łzy płynęły już swobodnie. Z przerażeniem stwierdziła, że na twarzy Beth widzi tylko złość i rozgoryczenie. Przez chwilę wydało jej się, że spełnia się najmroczniejszy scenariusz i że Beth ją po prostu opuści, ale w jednej chwili jej twarz zmieniła wyraz.

- Oczywiście, że to dla mnie szok. Skąd mogłam wiedzieć, że coś takiego istnieje naprawdę, a nie tylko w bajkach? Przyzwyczajenie się do tej myśli zajmie mi trochę czasu, ale Hermiono, jak mogłaś pomyśleć, że mogłabym nie chcieć się z tobą przyjaźnić, bo ty umiesz czarować, a ja nie? Jesteś najwspanialszą osobą jaką znam i nic tego nie zmieni!

- Och, Beth! To znaczy, że nie jesteś na mnie zła?

- Trochę jestem, bo gdybym wiedziała wcześniej, to pewnie wykorzystałabym twoje możliwości do moich niecnych planów - zaśmiała się. - Nie płacz już, bo i ja zacznę!

Padły sobie w objęcia, a Hermiona pomyślała, że to chyba za dużo szczęścia jak na dwa dni.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie - powiedziała.

- I ja bez ciebie - odparła Beth.

- Skoro już nie muszę iść po wino, to może nam doleje?

- Myślę, że byłoby to wskazane.

Przez chwilę nic nie mówiły. Resztki napięcia rozładował Krzywołap, który wskoczył na kanapę i zaczął łasić się do Beth.

- On też jest magiczny? - zapytała.

- Właściwie to tak. Umie się komunikować z animagami.

- Z kim?

- To czarodzieje, którzy potrafią zamienić się w zwierzę.

Beth tylko pokręciła głową.

- Nie mów mi, że ty tak umiesz, bo jak to teraz zrobisz to zwariuję.

- Nie. Nigdy się tego nie nauczyłam - odparła Hermiona.

- Boże. Moja przyjaciółka jest czarodziejką! - powtórzyła Beth, najwyraźniej ciągle nie dowierzając. - Myślałam, że takie rzeczy jak magia są możliwe tylko w filmach.

- Tylko błagam cię, nikomu ani słowa! I tak nikt by ci pewnie nie uwierzył. Pomyśleliby, że jesteśmy wariatkami, ale mimo to nie chcę, żebyś komukolwiek o tym powiedziała - ostrzegła ją Hermiona.

- Obiecuję, że nie będę o tym rozpowiadać. Poza tym, gdyby się nad tym głębiej zastanowić to czuję się wyjątkowo mając taką przyjaciółkę. To będzie nasz sekret do końca życia! - powiedziała Beth, a Hermiona uśmiechnęła się do niej i poczuła, że zalewa ją fala prawdziwej siostrzanej miłości do Beth. To, co według niej mogło je poróżnić scementowało tylko ich przyjaźń. Postanowiły, że zamówią sobie pizzę i dla uczczenia nowej wiadomości wypiły kolejną lampkę wina, opróżniając tym samym całą butelkę.

- Wiesz o czym jeszcze miałaś mi opowiedzieć? A raczej o kim? - przypomniała jej nagle Beth.

- Ach tak. Pamiętam - westchnęła Hermiona. - Czuję, że na jednej butelce wina się nie skończy.

- Nie szkodzi. Najwyżej zamienimy się jutro zmianą i pójdziemy dopiero na popołudnie.

- Już widzę jak Amy i Katie ochoczo wstają w poniedziałek rano, żeby nas zastąpić.

- Później będziemy się tym martwić, a teraz nie zmieniaj tematu, tylko opowiadaj w końcu kim jest ten tajemniczy facet, bo aż mnie skręca z ciekawości!

Hermiona uświadomiła sobie, że ta historia jest tak długa, że nawet nie wie od czego zacząć, żeby Beth cokolwiek zrozumiała.

- Severus również jest czarodziejem. I to sto razy lepszym ode mnie.

- Znam dwójkę czarodziei! - krzyknęła Beth i zaczęła chodzić po pokoju. - Nie mogę usiedzieć na miejscu, taka jestem podekscytowana. Ale nie zwracaj na mnie uwagi tylko opowiadaj dalej!

- Odkąd zaczęłam się uczyć w Hogwarcie był moim nauczycielem. Uczył eliksirów, czyli czegoś podobnego do chemii w normalnej szkole. Przyjaźniłam się z chłopakiem, który odgrywał kluczową rolę w czarodziejskim świecie, a Severus, jak się później okazało, był podwójnym szpiegiem. Pracował zawsze dla strony dobra, ale udawał lojalność także wobec tych złych. Wszystko po to, żeby chronić Harry'ego, którego szczerze nienawidził, ale obiecał komuś, że będzie mu pomagał - Hermiona nie chciała zdradzać Beth wszystkich szczegółów, bo wiedziała, że i tak by nie zrozumiała, a poza tym była pewna, że Severus nie życzyłby sobie tego. - Do tej pory myślałam, że nie znosi także mnie, ale teraz widzę, że było inaczej. - Hermiona przerwała na chwilę. - Ostatnim razem, gdy go widziałam umierał. I to ja byłam osobą, która go uratowała. Wróciłam po niego na czas i zdążyłam wezwać pomoc.

Beth złapała się za głowę.

- Ale pokręcona historia - powiedziała.

- Dziwnie się czuję, opowiadając ci o tym. Pierwszy raz mówię o tym komuś spoza czarodziejskiego świata.

- Nie martw się. Nikomu o tym nie powiem. Nawet nie wiem, czy umiałabym to wszystko powtórzyć - uśmiechnęła się Beth. - A co do twojego znajomego. Wiesz, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy poczułam, że jest jakiś tajemniczy. Inny. Teraz już rozumiem, dlaczego byłaś taka zdenerwowana.

- Tak. W dodatku on nie wie, że to ja mu pomogłam.

- Nie powiedziałaś mu?

- Nie. Wolę pozostać anonimowa.

- Dlaczego? To źle uratować komuś życie?

- To skomplikowane. On jest skomplikowany. Wiesz, on zawsze był okropnym draniem, a teraz zmienił się nie do poznania. Jest dla mnie miły, zachowuje się jak dżentelmen i podnosi mnie na duchu. Na początku w to nie dowierzałam, ale teraz wydaje mi się, że on naprawdę się zmienił. I... O Boże, Beth, nawet nie masz pojęcia jaka to ulga, że mogę z kimś o tym pogadać. Myślałam, że głowa mi pęknie od nadmiaru myśli.

- Tobie pęknie? Ciekawe co ja mam powiedzieć? - zaśmiała się Beth. - Wiesz co, z tego co widziałam w księgarni, to nie wyglądał na kogoś, kto by cię nie lubił. Tak samo wtedy, gdy przyszedł, a ciebie nie było. Nie pomyślałaś, że kiedyś jego zachowanie mogło być tylko powierzchowną maską? A poza tym, wydaje mi się, że wasza relacja uczeń - nauczyciel już przestała obowiązywać.

- Zastanawiałam się nad tym. Może rzeczywiście za dużo o tym myślę? Wczoraj wyjaśniliśmy sobie trochę spraw.

- Tak na moje oko - powiedziała Beth. - Ktoś, kto tyle poświęcił dla innych nie może być złym człowiekiem.

Hermiona popatrzyła na przyjaciółkę. Beth miała rację. Jak mogła wcześniej tego nie dostrzec? Oczywiście, że nie ma tylko dobrych i tylko złych ludzi. Każdy nosi w sobie tę mieszankę dobra i zła. Severus mógł mieć kiepski start, ale później się opamiętał. Popełnił wiele błędów i o mało co nie zapłacił za nie życiem, a wydarzenia z Wrzeszczącej Chaty były dla niego zakończeniem pewnego rozdziału. W tym momencie postanowiła, że w pełni akceptuje to, kim teraz jest. Bez kwestionowania i zbędnego zastanawiania się nad tym.

- Dziękuję ci, Beth. Za to, że mnie wysłuchałaś, i że nadal tutaj jesteś.

- Nie dziękuj mi. Naprawdę nie ma za co. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nic tego nie zmieni. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.

- I ty na mnie. Zawsze.

Uścisnęły się, a Hermionie spadł kamień z serca. W głowie miała poukładane różne scenariusze odnośnie tego, jak mogła zareagować Beth, albo co mogłaby jej powiedzieć. Na szczęście ziścił się ten najlepszy.

Dostawca przywiózł ich pizzę, a one jeszcze długo siedziały i plotkowały. Głównym tematem oczywiście była magia i Beth ciągle prosiła, żeby Hermiona coś jej pokazała. W końcu przyszło jej do głowy, żeby wyczarować patronusa. To na pewno by się jej spodobało. Jednak, gdy wypowiedziała zaklęcie z jej różdżki nie wyskoczyła wydra, tak jak to zwykle miało miejsce. Jeśli idzie o ścisłość pojawił się tylko zniekształcony obłok. Hermiona zmarszczyła brwi i patrzyła przez chwilę z niedowierzaniem, dopóki nie zniknął. Beth zobaczyła jej minę i zapytała:

- Coś się stało? To było super!

- To miała być wydra. Moim patronusem zawsze była wydra. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby się nie pojawiła.

- To źle?

- Nie wiem. Może po prostu jestem zmęczona.

- To pewnie po tym winie - odparła Beth.

- Pewnie masz rację - zaśmiała się Hermiona, chociaż dobrze wiedziała, że to na pewno nie ma z tym nic wspólnego.

Było już późno, gdy Beth zdecydowała się wracać do domu, dlatego Hermiona zaproponowała jej, żeby została na noc, na co przyjaciółka z chęcią przystała.

Kolejny tydzień minął spokojnie. Nie miała żadnego kontaktu z Severusem i o dziwo zaczęło jej brakować ich wspólnych rozmów. Żałowała, że nie miała się z nim jak skontaktować i znowu musiała czekać na jego ruch.

Doszła do wniosku, że skoro postanowiła coś zmienić w swoim życiu, to nie może poprzestać tylko na myśleniu. Musi zacząć działać.

Po zdaniu owutemów, przed samym zakończeniem roku, profesor McGonagall zorganizowała spotkanie z absolwentami. Przedstawiła im wtedy możliwości dalszego kształcenia i rozdała prospekty uczelni wyższych dla czarodziei chcących studiować. Hermiona ciągle je miała i siedząc wieczorami w domu zastanawiała się, którą uczelnię wybrać. Choć kiedyś kusiłaby ją myśl, żeby wyrwać się z Anglii, teraz kompletnie nie miała na to ochoty, dlatego więc od razu zdecydowała się na Czarodziejski Uniwersytet w Oksfordzie, który oferował pełną gamę ciekawych kierunków ze wszystkich dziedzin magii. Były na nim przeróżne wydziały jak na przykład: medyczny, historyczny albo astronomiczno - wróżbiarski. Ona jednak nigdy nie planowała zostać magomedyczką albo historykiem a wróżbiarstwo było ostatnią rzeczą, której chciałaby poświęcać czas. Przypomniała sobie czas spędzony w Hogwarcie. Dzięki ciężkiej pracy i chęci pogłębiania wiedzy była świetna z każdego przedmiotu, obojętnie, czy był on obowiązkowy, czy ten, który sama sobie dodatkowo wybrała. Zawsze interesowały ją zaklęcia i czuła, że to mógłby być strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o kierunek studiów. Jednak było jeszcze coś, co nie dawało jej spokoju. Eliksiry. Severus powiedział jej, że zmuszał ją do jeszcze intensywniejszej pracy, bo widział w niej potencjał. Mimo tego, że był wtedy okropny i każda lekcja przebiegała w napięciu i oczekiwaniu na jego złośliwy komentarz, to Hermiona i tak lubiła te zajęcia. Zawsze uczyła się na nich czegoś nowego, a już wtedy musiała przyznać, że był naprawdę dobrym nauczycielem, a jego ogromna wiedza wzbudza jej szacunek do dzisiaj. Severus był naturalnym talentem jeśli chodzi o ważenie eliksirów. Przy pracy był zawsze opanowany, skrupulatny i perfekcyjny. Ona sama jednak nigdy nie czuła 'tego czegoś' do eliksirów. Jej ruchy były wypracowane, a wiedza wyuczona, ale wiedziała, że brakuje jej pasji. Dlaczego więc miałaby studiować coś na siłę? W odpowiedzi na to pytanie przed oczami stanęła jej scena, gdy Harry z pomocą starego podręcznika, który później okazał się należeć do Severusa, uwarzył Wywar Żywej Śmierci. Nawet teraz pamiętała, co wtedy czuła. Złość. Rozgoryczenie. Zazdrość. Obojętnie jakie motywy przyświecały Harry'emu, nie powinien oszukiwać i zbierać pochwał za czyjeś osiągnięcia. Zazdrość poczuła, gdy okazało się czyja to była książka i czyje notatki. Gdy Severus je robił mógł być w jej wieku, może trochę starszy. I już wtedy był geniuszem. Doszedł do tego wszystkiego sam. Postanowiła więc, że to, co jej nie przyszło z taką łatwością być może uda jej się wypracować ciężką pracą. A że była uparta postanowiła, że gdy nadejdzie okazja spróbuje swoich sił w tej dziedzinie.

"Zdaje się, że ten moment właśnie nadszedł" - pomyślała. Dodatkowo miała niejasne przeczucie, że na jej decyzję ma również wpływ sam Severus. Może podświadomie chciała mu zaimponować? Nie była do końca pewna swoich motywów, ale decyzję już podjęła. Będzie studiować eliksiry. Była ciekawa jaką minę będzie miał, gdy się o tym dowie. Sam jej powiedział, żeby przestała się bać. W końcu co złego może się stać? Zawsze może zrezygnować.

Jak postanowiła tak zrobiła i kilka dni później po spotkaniu z kierownikiem wydziału została bezproblemowo przyjęta na studia. Był pod wrażeniem jej osiągnięć, zarówno tych naukowych jak i wojennych, bo ciągle była uważana za najlepszą przyjaciółkę Harry'ego Pottera i za zasłużoną w wojnie z Voldemortem, a to otwierało jej większość drzwi, które dla innych pozostawały zamknięte.

Był początek sierpnia, a ona miała rozpocząć studia w październiku. Oksford jako miasto od razu ją zachwycił, a sama uczelnia, znajdująca się na jego obrzeżach, przypominała jej trochę Hogwart. Nie zamierzała się jednak przeprowadzać. Proponowano jej miejsce w akademiku, ona jednak nie zamierzała rezygnować z mieszkania we własnym domu. Poza tym nie wiedziała jeszcze jak pogodzi studia z pracą w księgarni. Musiała zarabiać, bo nie chciała prosić rodziców o pieniądze, nie wiedziała jednak jeszcze o jakich porach będzie miała zajęcia. Prawdopodobnie będzie mogła pracować tylko w weekendy, ale wtedy nie będzie ani dobrze zarabiać, ani mieć czasu na naukę. Póki co nie chciała się tym martwić, tylko cieszyć. Czuła ekscytację i to dobrze znane jej uczucie. Będzie znowu się uczyć. Coś, przed czym inni uciekają, ona uważa za błogosławieństwo. Reszta spraw jakoś się ułoży. Musi.

Beth była szczęśliwa, gdy się dowiedziała. Trochę się zmartwiła myślą, że Hermiona mogłaby przestać z nią pracować, ale obie doskonale zdawały sobie sprawę, że księgarnia nie będzie miejscem ich pracy na stałe. Póki co umówiły się na świętowanie sukcesu Hermiony. Rodzice również byli z niej dumni. Zadzwoniła do nich, gdy tylko została przyjęta. W głosie swojej mamy wyczuła nieopisaną ulgę. Jakby ich córka w końcu przekroczyła jakąś niewidzialną granicę, albo zerwała więzy, które ich zdaniem pętały ją od jakiegoś czasu.

Hermiona uświadomiła sobie, że rodzice, Beth i Severus są jedynymi osobami, z którymi chce się podzielić wiadomościami i zrobiło jej się przykro, bo przypomniała sobie jak wszystkim dzieliła się z Harrym i Ronem. Opanowała się jednak szybko. Miała zostawić przeszłość za sobą. Ludzie się zmieniają. Każdy dorasta i zaczyna prowadzić własne życie. Hermiona czas dziwnego zawieszenia w próżni ma już definitywnie za sobą. Czekała teraz tylko na to, kiedy Severus się do niej odezwie, żeby podzielić się z nim radosnymi wiadomościami.

W końcu znowu nadszedł weekend. Nie wiedzieć dlaczego Hermiona zawsze zwlekała ze wszystkim na sobotę. Tak było i tym razem. Na szczęście pogoda się zepsuła i od kilku dni nieustannie padał deszcz, więc nie było jej żal, że nie może wyjść do parku albo pobiegać.

Włączyła muzykę, przebrała się w swój stary podkoszulek i luźne szorty i postanowiła, że cały dzień poświęci na sprzątanie. Wiedziała, że może to zrobić za pomocą magii, ale i tak nie miała nic lepszego do roboty, więc zamiast się nudzić, wzięła się do roboty.

Zaczęła o poranku. Z krótką przerwą na obiad, do południa udało jej się posprzątać sypialnię i łazienkę na górze. Uporządkowała ubrania, które leżały porozrzucane na podłodze i fotelu, posegregowała kosmetyki i zrobiła porządek w szafkach. Po południu zabrała się za kuchnię, a gdy uporała się i z tym, poczuła, że zaczyna mieć dość. "Za dużo jak na jeden dzień" - pomyślała i opadła na kanapę. Popatrzyła na regał, który zajmował jedną ze ścian i doszła do wniosku, że dla relaksu może uporządkować książki i inaczej je poukładać. Gdy zdjęła je wszystkie, powstał taki stos, że ledwo było ją zza niego widać.

Kompletnie straciła poczucie czasu. Przypomniała sobie kilka tytułów, zaczęła czytać niektóre rozdziały. Z tego transu wyrwał ją dzwonek do drzwi. Zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się dzisiaj żadnych gości. Ściszyła muzykę, poszła otworzyć i sama już nie wiedziała, czy ku swojemu przerażeniu, czy zadowoleniu zobaczyła, że tym niespodziewanym gościem był nie kto inny jak Severus. Przez chwilę po prostu stała jak wryta i patrzyła na niego.

- Severus - stwierdziła w końcu.

- Przychodzę nie w porę?

- Nie, nie. Po prostu nie spodziewałam się dzisiaj nikogo i no cóż... - spojrzała po sobie, nerwowo wycierając dłonie o bluzkę - jakby to powiedzieć, jestem w proszku - uśmiechnęła się. - Wchodź, pogoda jest dzisiaj paskudna.

Znowu nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Zauważyła, że początki ich rozmów są trudne, ale później sytuacja jakoś się poprawiała. Miała nadzieję, że tak będzie i tym razem. Poszła od razu do kuchni, kątem oka zerkając na bałagan, który ciągle panował w salonie.

- Cieszę się, że wpadłeś.

- Tak? - zapytał, patrząc na porozrzucane po salonie książki.

- Tak. Mam ci coś do powiedzenia.

Uniósł brew.

- Zamieniam się w słuch.

- Najpierw się rozgość, a ja w tym czasie zrobię coś do picia. Chcesz kawy, herbaty? - trzymając w rękach kubki odwróciła się od szafki i zobaczyła, że Severus stoi z założonymi rękoma, wyraźnie rozbawiony. Hermiona westchnęła, uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.

- Wydaje mi się, że miałaś się nie denerwować.

- Też mi się tak wydaje.

- Daj mi te kubki - powiedział, biorąc je od niej. - Ja coś zrobię, a ty możesz w tym czasie podzielić się ze mną wiadomościami.

- Nie, nie powinieneś... Ty jesteś moim gościem, to ja muszę...

- Nalegam. Poza tym, to ja jestem tu bez zapowiedzi i wyraźnie ci przeszkadzam.

- Nie przeszkadzasz, to po pierwsze, a po drugie, daj mi chwilę. Skoczę tylko się przebrać. Herbaty trzymam w szafce za tobą - dodała.

Hermiona pobiegła na górę, a on zaczął się zastanawiać nad tym, czy dobrze zrobił, że przyszedł. Ogarnęły go wątpliwości, jednak nie mógł nic poradzić na to, że polubił jej towarzystwo. Okazała się być jedyną osobą od lat, która potrafiła naprawdę go rozbawić. Szczególnie swoim ciągłym zdenerwowaniem i tym, jak łatwo było ją zawstydzić. Przeżyła wojnę. Ktoś mógłby powiedzieć, że to ją zmieni. Że stanie się przez to niewzruszona, a ona tymczasem nie zatraciła w sobie tej dziecinnej niewinności.

Zaparzył im po kubku zielonej herbaty. W tym czasie Hermiona zeszła już z góry. Tym razem miała na sobie dżinsy i prosty, czarny podkoszulek.

- Dziękuje - powiedziała, biorąc od niego herbatę. - I przepraszam za ten bałagan.

- Zupełnie mi to nie przeszkadza. Poza tym jesteś u siebie, a przypominam, że to ja przyszedłem, nie uprzedzając cię wcześniej.

- Daj spokój - machnęła dłonią. - Możesz wpadać kiedy chcesz - powiedziała i odwracając wzrok poszła do salonu. - Rozgość się. Swoją drogą, nie będziesz miał nic przeciwko temu, jeśli dokończę walkę z tymi książkami? - zapytała, klękając między ich stosami rozstawionymi obok regału. - Myślałam, że przy tym odpocznę, ale wyszło inaczej - uśmiechnęła się.

Severus usiadł na fotelu i obserwował ją.

- Wiesz, że załatwiłabyś sprawę jednym machnięciem różdżki?

- Wiem, ale wtedy nie miałabym z tego takiej frajdy. A poza tym lubię sprzątać w tradycyjny sposób. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że żyję bardziej jak mugol, niż czarodziejka.

- To ci zdecydowanie nie służy - odparł, a ona spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Co masz na myśli?

- Wydaje mi się, że sama znasz odpowiedź na to pytanie.

- Zawsze musisz być taki tajemniczy?

Severus uśmiechnął się tylko i zbył to pytanie milczeniem.

- Miałaś mi o czymś powiedzieć - przypomniał.

- Ach, tak! - rozpromieniła się. - Jak mogłam o tym zapomnieć. Patrzysz właśnie na przyszłą studentkę Czarodziejskiego Uniwersytetu w Oksfordzie. Od października zaczynam studiować na wydziale alchemicznym, kierunek: eliksiry. Czteroletnie studia, po których uzyskam tytuł magistra.

Nie wiedziała jakiej reakcji się po nim spodziewać. Z jego wyrazu twarzy też nie udało się jej niczego odczytać.

- Severusie. Powiedz coś - poprosiła.

- Powiedz mi, Hermiono, jaki był twój ulubiony przedmiot w Hogwarcie?

Zaskoczył ją tym pytaniem. - Wydaje mi się, że zaklęcia i antyczne runy.

- A najmniej ulubiony?

- Opieka nad magicznymi zwierzętami. Hagrid nie był najlepszym nauczycielem i w sumie nigdy nie było wiadomo, czy wyjdziesz z tych zajęć w jednym kawałku. No i oczywiście wróżbiarstwo.

- Więc dlaczego wybrałaś eliksiry? Wydawało mi się, że swoim nastawieniem raczej zrażałem do tego przedmiotu, a nie zachęcałem.

Hermiona westchnęła i wstając z podłogi usiadła na fotelu naprzeciwko niego.

- Wydaje mi się, że to ty jesteś powodem, dla którego chcę się tego uczyć.

- Ja? - zapytał unosząc brwi.

- Wiesz, z jednej strony tłumaczę sobie, że eliksiry to coś, w czym nigdy nie byłam aż tak dobra, jak w innych przedmiotach. Skoro nie mam do tego wrodzonego talentu, to chcę nabyć tę umiejętność poprzez naukę.

- Ciągle nie rozumiem jaki to ma związek ze mną - zapytał, lekko zirytowany.

- Wiesz, że Harry znalazł twój podręcznik do eliksirów i korzystał z twoich notatek?

- Tak.

- Profesor Slughorn myślał, że Harry ma jakiś ukryty talent, podczas gdy tak naprawdę oszukiwał. A ja byłam zła i zazdrosna jednocześnie. Wiesz, że niezbyt dobrze znosiłam bycie gorszą, jeśli chodzi o poziom wiedzy.

Nic nie powiedział, a ona spojrzała na niego z lekkim zażenowaniem. Nie sądziła, że będzie musiała się aż tak tłumaczyć.

- Później uświadomiłam sobie, jakie te notatki są cenne i mądre, a co ważniejsze, gdy je pisałeś byłeś prawdopodobnie w moim wieku. I już wtedy byłeś geniuszem. Wiem, że udało mi się zdobyć 'wybitny' na sumach i owutemach, ale nie były one wynikiem talentu tylko nauki. Pomyślałam sobie, że chciałabym być w tym tak dobra jak ty. Imponowała mi twoja wiedza.

- Dość zawiły tok myślenia, ale skoro taki jest twój powód... - powiedział. - Pamiętaj tylko, że talent to jedynie cząstka, od której możesz zacząć. Żeby naprawdę coś osiągnąć potrzeba zaangażowania, ciężkiej pracy i wytrwałości.

- Wiem. Mimo to chcę spróbować. I nie żałuję, że wybrałam ten kierunek. Gdy się na coś uprę, to nie spocznę póki nie dopnę swego.

Severus doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Przez chwilę zobaczył w jej postawie siebie samego sprzed lat. Eliksiry stały się dla niego ucieczką przed rzeczywistością, czymś w czym był naprawdę dobry. Pamiętał, jak metodą prób i błędów dochodził w końcu do pożądanego rezultatu i jaką przyjemność mu to sprawiało.

- Severusie? - przerwała jego zamyślenie.

- Tak?

- Gdybym miała jakieś wątpliwości albo pytania w trakcie nauki to... to czy pomożesz mi? - zapytała niepewnie.

- Hermiona Granger prosi o pomoc w nauce? - zapytał.

- Po prostu myślałam, że dzięki tobie mogłabym się dowiedzieć czegoś nowego, poznać jakieś praktyczne wskazówki... - zaczęła się tłumaczyć. Ku jej zaskoczeniu, jego odpowiedź okazała się być pozytywna.

- Jeśli tylko będę w stanie, to ci pomogę.

- Naprawdę? - rozpromieniła się. - Cieszę się i dziękuję.

Usiadła wygodniej w fotelu, a on zobaczył, że w końcu napięcie zaczęło z niej schodzić. Wiedział, że na pewno obawiała się jego reakcji. Prawdopodobnie spodziewała się, że ją wyśmieje, albo skutecznie zniechęci. Kiedyś pewnie by tak zrobił, ale teraz nie widział w tym sensu.

Hermiona czuła nieopisaną ulgę. Zaakceptował jej decyzję, co było dla niej niezwykle ważne. Spojrzała na książki, ciągle leżące na podłodze.

- Chyba jednak poukładają się same - powiedziała, wskazując na podłogę i machnięciem ręki sprawiła, że wszystkie wylądowały na regale.

Severus zmarszczył brwi i zapytał:

- Kiedy nauczyłaś się obywać bez różdżki?

- Ćwiczę od jakiegoś czasu. Ale umiem tylko najprostsze zaklęcia, nic skomplikowanego - uśmiechnęła, widząc jego zaskoczenie.

- Magia bezróżdżkowa wymaga sporej koncentracji i wyczucia. I przede wszystkim czasu. Wielu czarodziei przez to rezygnuje.

- Zbyt dużo zachodu, a jednak przyjemność, gdy jakieś zaklęcie wreszcie się uda jest nie do opisania.

Pokiwał głową na znak, że się zgadza.

- Pewnie to głupie pytanie, ale ty pewnie opanowałeś tę sztukę do perfekcji?

- Dlaczego uważasz, że we wszystkim, co robię jestem perfekcyjny?

Hermiona poczuła, że się rumieni i zaklęła w duchu.

- Nie wiem. Zawsze sprawiałeś takie wrażenie. Poza tym jesteś dokładny, skrupulatny i cierpliwy. To cechy, dzięki którym można osiągnąć sukces - odparła, nagle zainteresowana stanem swoich paznokci.

Severus uśmiechnął się lekko.

- Odpowiadając na twoje pytanie, tak, umiem czarować wyłącznie gestem, bez różdżki.

- Ile zajęła ci nauka?

- Nie wiem dokładnie. Może kilka lat. Miałem dość dużo czasu i okazji, żeby dobrze wszystko przećwiczyć.

Hermiona spojrzała na niego i znowu uderzyło ją to, jak wielkim szacunkiem go darzy. Ten człowiek naprawdę wiedział o czym mówi, znał się na tylu rzeczach, o których ona prawdopodobnie nawet nigdy nie słyszała.

Przez chwilę siedzieli w ciszy. Hermiona niezbyt lubiła te momenty, bo wydawały się jej dziwnie krępujące i zawsze wtedy myślała nad tematami do rozmowy, jednak nie zawsze coś jej przychodziło do głowy. Wypiła łyk swojej herbaty i stwierdziła, że jest już zimna. Popatrzyła na Severusa. Wyglądał, jakby się intensywnie nad czymś zastanawiał, a ona była ciekawa nad czym tak myśli.

- Zaparzyć ci jeszcze herbaty?

Skinął głową, a ona wstała i idąc do kuchni zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie czym on się zajmuje.

- Severusie, jak właściwie wygląda twoja praca? - zapytała.

- A jak myślisz?

Hermiona, czekając, aż zagotuje się woda usiadła na blacie, tak jak to miała w zwyczaju i obserwowała go jak podszedł i oparł się o wyspę.

- Przecież wiem, że ważysz eliksiry. Pytanie brzmi gdzie, dla kogo?

- Mam pracownię w domu. Zawieram kontrakty z różnymi instytucjami lub osobami prywatnymi i realizuje od nich zamówienia.

- Brzmi ciekawie. Zastanawiam się, czy... - przygryzła dolną wargę jak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiała.

- Po prostu zadaj to pytanie - powiedział z tym swoim firmowym ironicznym uśmiechem na twarzy, który Hermiona tak dobrze pamiętała.

- Zastanawiam się, czy mogłabym ją kiedyś zobaczyć - powiedziała szybko i spojrzała na niego. Przez chwilę nic nie mówił, a ona podejrzewała, że szuka jakiejś wymówki, żeby jej odmówić. - Nie chcę być wścibska, jestem po prostu...

- Ciekawa? Wiem - powiedział, ale w jego głosie nie wyczuła złości. - Nie mam nic przeciwko temu, żebyś ją zobaczyła.

- Naprawdę? - ucieszyła się. - Czułabym się zaszczycona.

- Masz coś do pisania? I kawałek papieru?

- Tak, coś się znajdzie.

Hermiona wyciągnęła z szuflady to, o co prosił i zobaczyła, że coś notuje. Podał jej karteczkę, na której bez wątpienia zapisany był jego adres. Hermiona poczuła się wyróżniona. Wątpiła w to, czy w ogóle przyjmował jakichś gości. Jego zachowanie mogło się zmienić, ale wątpiła w to, że natura samotnika nagle go opuściła i stał się duszą towarzystwa. Pewne rzeczy po prostu się nie zmieniają.

- Jeśli będziesz nadal zainteresowana zwiedzaniem, to zapraszam w poniedziałek po południu.

Hermiona tylko pokiwała głową i podziękowała mu.

- Czas już na mnie - powiedział. - Nie będę ci zajmował więcej czasu.

- A herbata?

- Wypijemy ją innym razem.

Uśmiechnęła się tylko i odprowadzając go do drzwi, podziękowała mu za wizytę.

Skinął tylko głową i dodał:

- Do poniedziałku.

Odchodził już, gdy zawołała:

- Severusie!

Odwrócił się i spojrzał na nią.

- Będę o szesnastej.

- Będę czekał - odparł, a ona tylko uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.

Pomyślała, że naprawdę miło spędziła czas na rozmowie, której od jakiegoś czasu jej brakowało. Wiedziała, że z nim będzie mogła dyskutować na tematy, które naprawdę ją interesują. Była trochę zaskoczona, że mimo wszystko zgodził się i zaprosił ją do siebie. To, że ona zaprosiła go do swojego życia nie znaczyło jeszcze, że on zrobi to samo. A ona nie chciała go naciskać. Nie znała go aż tak dobrze, żeby znać jego naturę, ale wiedziała, że Severus Snape nie jest osobą, którą ktokolwiek mógłby do czegoś zmusić. Ledwo wyszedł, a ona już poczuła, że nie może doczekać się poniedziałkowego popołudnia.