Nie wiem jak u was, u mnie za oknem szare chmury i deszcz. Pomyślałam, że wrzucę kolejny rozdział, który wydaje mi się, że wam się spodoba :) Od ostatniej aktualizacji pojawił się pierwszy komentarz. Evi, dziękuję! :))
I had the strangest feeling
Your world's not all it seems
So tired of misconceiving
What else this could've been
So open up my eyes
Tell me I'm alive
This is never gonna go our way
If I'm gonna have to guess what's on your mind
Mumford & Sons - Believe
Nareszcie nadszedł poniedziałek. Severus nie był do końca pewny, dlaczego czuł się tak nieswojo. Zaczęło się od tego, że nie spał zbyt dobrze i wstał o świcie. Nie żeby to było dla niego nowością. Odkąd sięgał pamięcią, miał problemy ze snem. Powodem tego były koszmary, które regularnie go nawiedzały. Ratował się czasami eliksirami, jednak wiedział, że na dłuższą metę nawet one nie mogą mu pomóc. Nosił w sobie zbyt dużo emocji, które za długo tłumił w sobie. Teraz już nie dadzą się tak łatwo odegnać.
Od rana pracował. To również nie szło mu dziś zbyt dobrze. Do tego stopnia, że zepsuł eliksir, bo wrzucił składniki w złej kolejności. W końcu zarzucił wszelkie próby zrobienia czegokolwiek i poszedł coś zjeść.
Po obiedzie wrócił do pracowni tylko po to, żeby uporządkować wszystkie składniki, które ku jego przerażeniu nie były ustawione dokładnie w kolejności alfabetycznej. Następnie ułożył tematycznie książki na regale i wyrównywał kociołki przez piętnaście minut.
Przestał dopiero, gdy wszystko wyglądało idealnie. Niemożliwe, że jej dzisiejsza wizyta spowodowała taki niepokój. Przez chwilę poczuł się głupio, ale z drugiej strony, jeśli ktoś w ogóle miał zauważyć, jak perfekcyjnie była zorganizowana jego pracownia, to tylko ona.
x x x
Hermiona nie mogła doczekać się poniedziałku, ale dopiero gdy nadszedł poczuła, jak bardzo jest nerwowa. Wstała godzinę przed planowanym czasem, co prawie nigdy się jej nie zdarzało. Ledwo przełknęła śniadanie i pobiegła do pracy.
Przez cały dzień była rozkojarzona i przyłapała się na tym, że myśli tylko o swojej wizycie u Severusa. Zastanawiała się, czy i on się denerwuje, ale doszła do wniosku, że na pewno nie, bo i czym?
Nie zamierzała zmarnować nawet minuty, gdy na zegarze wybiła czternasta, co oznaczało dla niej koniec pracy. Od razu aportowała się prosto do domu, zjadła coś na szybko i pobiegła do łazienki. Miała dokładnie godzinę, żeby się przygotować. Nałożyła lekki makijaż i upięła włosy, dbając o to, żeby ani jeden niesforny kosmyk nie umknął jej uwadze.
Założyła jedną ze swoich prostych, czarnych sukienek. Przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze stwierdziła, że wygląda perfekcyjnie: schludnie i elegancko. Zależało jej na takim efekcie, bo chciała wypaść jak najlepiej.
Około w pół do czwartej wyszła z domu i częściowo aportując się, częściowo idąc na piechotę dotarła na naprawdę ekskluzywne osiedle domów jednorodzinnych, oczywiście w typowej, angielskiej zabudowie szeregowej. Przez chwilę zastanawiała się, czy na pewno dobrze trafiła, jednak po kolejnym porównaniu podanego przez niego adresu z nazwą ulicy, na której się znajdowała, nie mogło być wątpliwości. Szła, kolejno odczytując numery domów, aż trafiła pod ten właściwy. Wzięła głęboki oddech i już miała zadzwonić do drzwi, zadowolona z siebie, że zdążyła na czas, gdy nagle drzwi sąsiedniego mieszkania otwarły się i wyszedł z nich chłopak, może tylko nieco starszy od niej. Gdy ją zauważył, zatrzymał się i przez chwilę po prostu się gapił. Hermiona poczuła się niezręcznie i już miała się odezwać, ale została uprzedzona.
- Hej! - zawołał. - Nie mów mi, że przyszłaś do niego. S nigdy nie przyjmuje gości!
Hermiona pokręciła głową, całkowicie zbita z tropu.
- Słucham?
- Ach, gdzie moje maniery? - powiedział i podbiegł do niej wyciągając rękę. - Jestem Mike, jego sąsiad, ale on mówi na mnie M, a ja na niego S. Jego imię jest stanowczo zbyt długie, nie sądzisz?
- Uważam, że jest w porządku - odparła. Mam na imię Hermiona - dodała, podając mu rękę.
- Miło mi cię poznać! - powiedział, potrząsając energicznie jej dłonią. - Ty też masz całkiem niespotykane imię, ale twojego nie będę zdrabniał. Podoba mi się - powiedział z uśmiechem.
- Cieszę się - odparła, lekko speszona. Nie należała do osób, którym z łatwością przychodzi nawiązywanie kontaktów i czuła się przytłoczona otwartością Mikea.
- Wiesz, mieszkam tu ponad dwa lata, pamiętam jak S się wprowadził. Od początku wydał mi się jakiś dziwny. Taki wycofany. I mam wrażenie, że nie za bardzo mnie lubi. Ale nauczyłem się już rozpoznawać jego humory i wiem, kiedy lepiej się nie odzywać. A wy długo się znacie?
- Skąd wiesz, że w ogóle się znamy? Może ja tylko dostarczam listy?
- Nie, nie wyglądasz na listonoszkę. Poza tym, wiem kto w tej dzielnicy roznosi listy i na pewno to nie jesteś ty.
- Od razu założyłeś, że jestem jego znajomą i że przyszłam w odwiedziny.
- A jest inaczej?
- Nie, ale...
- No właśnie. Od początku miałem pewność, że się znacie. Wierz mi, mam nosa do tych spraw.
- Do czego właściwie zmierza ta rozmowa? - zapytała Hermiona, czując, że jest coraz bardziej zirytowana. Czas uciekał, a ona była już przynajmniej dziesięć minut spóźniona.
- Przez chwilę miałaś minę zupełnie jak on, gdy chce mnie spławić. Musicie się znać bardzo długo.
- Słuchaj Mike, moglibyśmy pogadać kiedy indziej? Jestem już spóźniona, a bardzo tego nie lubię.
- Jasne, nie ma sprawy, trzeba było tak od razu! - odwrócił się i idąc już chodnikiem, pomachał i zawołał do niej - wpadnij kiedyś do mnie! Studiuje malarstwo, mogę ci pokazać moje obrazy!
Hermiona tylko uśmiechnęła się słabo i odmachała mu. Nie dziwiła się, że Severus go nie lubi. Jego sąsiad był jego totalnym przeciwieństwem. W końcu udało jej się zadzwonić do drzwi i ku jej zdziwieniu od razu się otwarły.
Hermionę ogarnęło kilka emocji naraz. Po pierwsze była zdziwiona, że tak szybko otwarł. Po drugie o mało co nie westchnęła na jego widok. Miał na sobie proste, czarne dżinsy i białą, lnianą koszulę z lekko podwiniętym rękawem i rozpiętym guzikiem pod szyją. Wyglądał elegancko, ale niezwykle na luzie. Hermiona szybko się opanowała i miała nadzieję, że nie było po niej niczego widać, oprócz irytacji, którą wciąż czuła.
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie, ale szczerze mówiąc to stoję pod twoimi drzwiami już od jakichś piętnastu minut. Twój sąsiad mnie napadł.
- Wiem. Słyszałem - powiedział i gestem zaprosił ją do środka.
- Co? - zapytała z udawanym wzburzeniem. - Wiedziałeś, że męczy mnie tam za drzwiami i nie uratowałeś mnie?
- To było całkiem zabawne. Poza tym, dlaczego ma zawsze męczyć tylko mnie?
- Jesteś okropny.
Uśmiechnął się pod nosem i ukłonił teatralnie.
- Zawsze do usług.
Hermiona zaśmiała się.
- Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś takiego. Ledwo mnie zobaczył, a już ze mną rozmawiał tak, jakbyśmy się znali od lat.
- Ze mną też tak zrobił, ale z tego co słyszałem, osiągnąłem sukces, bo dotarło do niego, że nie wszyscy są tacy jak on. Teraz na szczęście umie trzymać się na dystans.
- Masz piękne mieszkanie - stwierdziła, zmieniając temat. - Jestem dopiero w przedpokoju, a już nie mogę się napatrzeć.
Rzeczywiście było zachwycające. Jasne ściany, ciemne, drewniane podłogi i niepowtarzalny klimat, który dawał się od razu wyczuć.
- Dziękuję. Mimo tego, mam nadzieję, że nie będziemy tu stali cały dzień. Chodź, zapraszam do kuchni.
Zaprowadził ją, a jej zachwyt nad jego mieszkaniem tylko wzrastał. Usiadła przy wyspie, tak jak lubiła i często robiła u siebie w domu. Ponieważ kuchnia zawsze należała do jednego z jej ulubionych pomieszczeń, tutaj również jej wzrok przeskakiwał tylko z mebla na mebel, rejestrując każdy detal. Tym, co ją od razu uderzyło było to, jak przestronne i jasne było jego mieszkanie. W sumie nie powinna się dziwić. Ktoś, kto tyle lat mieszkał w zamkowych lochach, mógł mieć dość ciemności, ciasnoty i braku światła słonecznego.
- Czego się napijesz? - zapytał.
- Wiesz, właściwie to pomyślałam, że jeszcze nie wypiliśmy za naszą znajomość. Więc może wino?
Spojrzała na niego, niepewna, czy powinna coś takiego proponować i za późno przeszło jej przez myśl, co może sobie o niej pomyśleć.
- Przesadziłam? - poczuła, że zaczyna się czerwienić i pomyślała, że dobrym pomysłem byłoby wynalezienie czegoś, co uniemożliwiałoby pojawienie się tego nieznośnego rumieńca.
- Nie - odparł ku jej uldze. - Dlaczego? Właściwie to uważam, że masz rację - powiedział i wyciągnął z kredensu dwa kieliszki, a z szafki butelkę czerwonego wina. Nalał im i gdy wznieśli toast, Hermiona poczuła się tak, jakby dopiero teraz jakaś resztka niewidzialnej bariery, która była pomiędzy nimi znikła. Severus oparł się o blat i obserwował ją. Zauważyła, że często tak robi. Po prostu ją obserwuje i myśli. I stwierdziła, że nie jest to już dla niej krępujące. Przyjęła to, że po prostu taki jest. Jego spojrzenie nie było oceniające. On raczej badał ją wzrokiem.
- Jak ci idzie czytanie poezji? - zapytała, spacerując po kuchni.
- Powoli. Nie mam ostatnio zbyt dużo czasu na przyjemności - odparł.
- Aż tyle pracy?
- Zbyt dużo.
Spojrzała na niego sugestywnie, myśląc o tym, że, gdyby chciał, to ona nadal skłonna byłaby mu pomóc. W jego oczach zobaczyła, że doskonale zrozumiał o co jej chodzi i pamiętał jej propozycję z ich pierwszego spotkania.
- Chodź. Pokażę ci pracownię. Zdaje się, że już nie możesz się doczekać, żeby ją zobaczyć.
- Nieprawda. Jestem opanowana i zupełnie nieciekawa tego, co tam zastanę.
- Nigdy nie umiałaś kłamać - Uśmiechnął się lekko i zaprowadził ją korytarzem w głąb mieszkania. Po drodze minęli salon, ale Hermiona niestety nie miała czasu, żeby mu się przypatrywać. W końcu stanęli przed ciemnymi, drewnianymi drzwiami. Spojrzała na niego.
- Wyobrażam sobie, że ta pracownia musi dla ciebie wiele znaczyć. Mimo wszystko, naprawdę nie musisz mi jej pokazywać, jeśli nie chcesz.
- Hermiono, uwierz mi, że gdybym sobie tego nie życzył, nigdy bym ci jej nie pokazał, ani nawet cię tu nie zaprosił.
W to akurat mogła uwierzyć. Pokiwała tylko głową, czując się wyróżniona i ciesząc się z jego zaufania. Zaklęciem otworzył przed nią drzwi, a ona weszła i tym razem już otwarcie westchnęła. Jego pracownia była wspaniała. Było to duże pomieszczenie, bez wątpienia magicznie powiększone. Nie było w nim ani jednego okna, a mimo to nie było ciemno. Severus w międzyczasie zapalił światło. Była pod wrażeniem tego, jak zręcznie połączył mugolskie oświetlenie ze zwykłymi świecami.
Pośrodku pokoju znajdowały się trzy stanowiska do pracy. Na jednym z nich stały trzy kociołki, na drugim dwa, a na ostatnim tylko jeden. Prawie całą długość jednej ze ścian zajmował wielki, drewniany regał, w całości zastawiony książkami. Reszta ścian była dosłownie oblepiona półkami, na których znajdowały się przeróżne składniki do eliksirów. Były tam fiolki z różnobarwnymi płynami, pojemniki ze sproszkowanymi substancjami, słoiki z ziołami i inne rzeczy, które służyły do produkcji eliksirów. Obok regału dodatkowo stało niezbyt duże, dębowe biurko, a obok niego jakimś cudem Severus zmieścił jeszcze masywną, drewnianą witrynę.
- Mogę się rozejrzeć?
Skinął głową z rozbawieniem obserwując jaka jest zachwycona.
Nie byłaby sobą, gdyby nie podeszła najpierw do regału z książkami. Niektóre z nich były tak stare, że nie była pewna, czy gdyby nie wzięła ich do rąk, to nie rozpadłyby się na części. Przeczytała niektóre tytuły: Alchemia a Czarna Magia, Eliksiry w medycynie, Magiczne zioła - Jak je znaleźć, wyhodować i używać.
- Masz tu naprawdę imponującą kolekcję.
- Drugie tyle mam w gabinecie na górze. Pamiętasz, co ci mówiłem. Talent to jedno, ale ciężka praca i nauka to drugie.
Hermiona nawet nie mogła sobie wyobrazić tej kolekcji. Miała nadzieję, że kiedyś będzie mogła ją zobaczyć, ale póki co postanowiła skupić się na dalszym zwiedzaniu. Podeszła do kociołków. Pierwszym, co rzuciło się jej w oczy było to, jak równo są ustawione. Założyłaby się, że użył magii, żeby je tak idealnie wyrównać. Pierwsze trzy, stojące na solidnym, drewnianym warsztacie były raczej pospolite. Dwa z nich były cynowe, jeden miedziany. Kolejne dwa były o wiele ciekawsze. Jeden z litego złota, drugi ze srebra. Nie mogła tylko rozpoznać ostatniego, większego od reszty, który stał osobno.
- Z czego jest wykonany ten kociołek?
- Ze stopu srebra z platyną. Dodatkowo pokryty jest palladem.
- Zaraz, zaraz. Czy to nie jeden z tych sławnych kociołków, które wierzono, że są legendarnymi kociołkami Arduinny? Czytałam kiedyś o nich! Na świecie jest tylko kilka takich, są niezwykle rzadkie! Niektórzy są zdania, że to autentyczne, druidyczne kociołki, dlatego jest ich tak mało - ekscytowała się, oglądając jasny, srebrzyście połyskujący kociołek z każdej strony. Pomyślała, o tym, jak cenne i unikatowe eliksiry można uwarzyć w takowym uwarzyć. Nie dziwiła się, że Severus miał tyle pracy. Jeśli był posiadaczem takiego czegoś, prawdopodobnie zbierał zamówienia od czarodziei z całej Europy.
- Legenda głosi, że bogini księżyca Arduinna pobłogosławiła kiedyś kilka kociołków, w którym jacyś druidzi warzyli eliksiry. Stały się one srebrzysto - perłowe i tak wytrzymałe, że nie można ich było niczym zniszczyć.
- Znam tę legendę. Nie jestem tylko do końca pewny, czy w nią wierzę.
- Skąd go masz?
- Dostałem go kiedyś od Dumbledore'a. Nie wiem skąd go miał, w każdym razie jemu był niepotrzebny, a mnie wręcz przeciwnie.
- Jest wspaniały.
Hermiona z trudem oderwała wzrok od kociołka, a jej uwagę przykuła cała gama składników znajdujących się na półkach.
- Poukładałeś je alfabetycznie - stwierdziła, rozpoznając niektóre z nich. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc skórkę boomslanga i muchy siatkoskrzydłe. - Przypomniało mi się, jak na drugim roku ukradłam ci skórkę i muchy, żeby uwarzyć ten piekielny eliksir wielosokowy - zaśmiała się. - Teraz mogę się już do tego przyznać, ale nie chcę wiedzieć co by było, gdybyś dowiedział się wtedy.
- Myślisz, że nie wiedziałem, że to ty?
- Wiedziałeś? - zapytała z przerażeniem. - Wiedziałeś i nic z tym nie zrobiłeś?
- Muszę przyznać, że z niemałym zainteresowaniem obserwowałem jak tworzysz ten eliksir. I udało ci się. Całkiem spory sukces jak na uczennicę drugiego roku.
Hermiona zaczerwieniła się, będąc jednocześnie zażenowaną tym, że ją wtedy przyłapał i dumną z siebie. Usłyszeć od niego takie słowa, to nie byle co.
- Dziękuję.
- Szkoda tylko, że efekt po wypiciu był niezadowalający - dodał złośliwie.
- Nawet mi o tym nie przypominaj. Poza tym skąd wiesz jak wyglądałam? Nie widziałam cię ani razu przez cały mój pobyt w skrzydle szpitalnym.
- Myślisz, że kto przygotował dla ciebie eliksir, żeby odkręcić twoją głupotę? - zapytał. - Oczywiście, że ja. Poppy posłała po mnie, gdy tylko zasnęłaś, po tym jak podała ci eliksir słodkiego snu, żebyś w końcu się uspokoiła.
- Co za wstyd...
- Było minęło - stwierdził, a ona próbując odejść od tematu, zerknęła jeszcze do witryny, stojącej koło biurka. Zauważyła, że w niej również znajdują się jakieś składniki.
- Trzymam tam wyjątkowo cenne, rzadkie i drogie składniki - uprzedził jej pytanie.
Spojrzała na niego, jeszcze raz ogarnęła wzrokiem całą pracownię i po raz kolejny zapewniła go, że jest wspaniała i niezwykle się jej podoba.
- Dziękuję, że mi ją pokazałeś - powiedziała, mijając go w drzwiach. Pomyślała, że jej wizyta u niego prawdopodobnie dobiegła już końca. Ostatecznie widziała pracownię, czyli to, po co do niego przyszła. On jednak zaskoczył ją i zaprosił do dalszej rozmowy.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł. - Jeśli się nie mylę, to nie wypiliśmy jeszcze naszego wina.
Tak oto wrócili znowu do kuchni po swoje kieliszki i przenieśli się do salonu.
- Kolejny piękny pokój. Oficjalnie mogę to przyznać, że uwielbiam twój dom.
- Jesteś tu niecałe dwie godziny i już możesz to stwierdzić? - zapytał, siadając w fotelu.
- Tak. Ja to po prostu czuję - uśmiechnęła się i usiadła w drugim fotelu obok kominka, naprzeciwko niego. Zauważyła, że w rogu stoi piękne, czarne pianino.
- Grasz czasami na nim? - zapytała, biorąc łyk wina i wskazując na nie głową.
- Rzadziej niż bym chciał - odparł.
- Szkoda. Chciałabym cię kiedyś posłuchać.
Wyglądał na zaskoczonego jej wyznaniem.
- Lubisz muzykę klasyczną?
- Uwielbiam. Marzę o tym, żeby kiedyś w końcu wybrać się do opery albo filharmonii i posłuchać jakiegoś koncertu na żywo.
Severusa wcale nie zdziwiło to, że lubi taką muzykę i postanowił o tym nie zapomnieć.
- Jacy są twoi ulubieni kompozytorzy?
- Zdecydowanie niemieccy. Bach, Wagner, Beethoven, Strauss. Ale nie tylko.
- Strauss był Austriakiem.
- No tak.
- A Czajkowski?
- Geniusz - stwierdziła. - Muzyka do Dziadka do Orzechów jest urzekająco piękna. A jacy są twoi faworyci?
- Muszę przyznać, że ci sami co twoi. Dodałbym może tylko Chopina.
Hermiona pokiwała głową i wypiła kolejny łyk wina.
- Kiedyś nauczyłam się grać Dla Elizy Beethovena. Pamiętam, że rodzice byli ze mnie dumni - uśmiechnęła się do wspomnień. - Później ćwiczyłam jeszcze trochę grę na pianinie, ale przestałam, gdy dowiedziałam się, że jestem czarodziejką i będę się uczyć w Hogwarcie. Nie miałam już na to czasu - powiedziała z żalem.
- Zagraj teraz. Masz okazję - zasugerował jej, uśmiechając się lekko.
- Och, nie, nie kuś mnie. Poza tym nie jestem pewna, czy jeszcze pamiętam jak się gra.
- Tego się nie zapomina.
- Być może. Ale nie dzisiaj. Innym razem.
- Skąd wiesz, że będzie inny raz? - zapytał.
Spojrzała na niego, przez chwilę niepewna, czy znowu się przypadkiem nie wygłupiła. Zauważyła jednak, że tylko się z nią drażni.
- Ja to po prostu czuję - stwierdziła znowu, tym razem będąc już całkowicie pewną swoich słów. Naprawdę miała nadzieję, że będzie znowu mogła go odwiedzić. Czuła się w tym miejscu niesamowicie, a jego obecność i charyzma jaką emanował, dodatkowo sprawiała, że najchętniej by stąd nie wychodziła. Uświadomiła sobie, że to nie jest czas na takie rozważania. Musiała się bardziej pilnować, jeśli nie chciała, żeby znowu przypadkowo odczytał jej myśli.
x x x
Severus obserwował ją od momentu, gdy weszła do środka. Jego uwadze nie uszła zarówno jej reakcja na jego widok, jak i pierwsze wrażenie, jakie zrobiło na niej jego mieszkanie. O ile co do swojego wyglądu miał wiele wątpliwości, to jeśli chodzi o wystrój jego domu to jej reakcja była usprawiedliwiona.
Później było już tylko lepiej. Zauważył, że w końcu przestała być taka nerwowa w jego obecności, a to wino, które wspólnie wypili stało się symbolem ostatecznego przełamania lodów i w jego mniemaniu zarzewiem długoletniej znajomości.
Jeśli chodzi o pokazanie jej pracowni, to był wobec niej szczery - pomimo początkowych wątpliwości i obaw przed zbytnim spoufaleniem się, naprawdę chciał, żeby ją zobaczyła. Postanowił zostawić przeszłość za sobą. Ona zdecydowanie wzięła sobie do serca jego słowa, choćby dlatego, że w końcu zapisała się na studia. Nadal nie był przekonany, czy eliksiry to naprawdę najlepszy wybór dla niej, ale nie kwestionował jej decyzji. Wiedział, że tak czy inaczej sobie poradzi. Skoro ona mogła ruszyć do przodu ze swoim życiem, to i on mógł.
Z rozbawieniem obserwował jak ciągle się wszystkim zachwyca. I miał rację, że tylko ona może zobaczyć szczegóły, z jakimi urządzona była jego pracownia. Widział, że to, co umknęłoby uwadze innych, ona dostrzegła i doceniła.
Przez cały czas bił się z myślami, czy naprawdę zaproponować jej to, o czym myślał od ich ostatniego spotkania, gdy dowiedział się, że chce zostać Mistrzynią Eliksirów jak on. Bał się, że weźmie na siebie zbyt dużą odpowiedzialność, a poza tym zaburzy rytm swojej pracy i osłabi swoją niezależność. Jednak z przyczyn nie do końca sobie znanych czuł, że w jakimś stopniu zależy mu na niej, i że chciałby jej pomóc. Miał wobec niej zaciągnięty dług. Uratowała mu życie i nic już tego nie zmieni. To był, zdaje się, najsilniejszy powód, dla którego tak się zaangażował w tę znajomość.
W końcu, gdy oboje siedzieli w salonie, zdecydował się. Może i był głupcem i działał zbyt pochopnie, co kompletnie było mu obce, bo całe życie musiał wszystko planować z wyprzedzeniem i nie zwracać uwagi na swoje uczucia, tylko wykonywać rozkazy, ale tym razem postanowił zaryzykować i zrobić coś inaczej.
- Myślę, że możesz mieć rację - odparł na jej stwierdzenie, że czuje, że jeszcze kiedyś do niego przyjdzie. Popatrzyła na niego pytającym wzrokiem. Odłożył kieliszek, który ciągle trzymał w dłoni i już w pełni zdecydowany powiedział:
- Jak wiesz ostatnio mam naprawdę dużo pracy i od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy nie zatrudnić kogoś do pomocy. Jednak doszedłem do wniosku, że nieroztropnie byłoby wpuszczać tu kogoś obcego, mając pod ręką osobę, którą znam i z którą wiem, jak się obchodzić - tu uśmiechnął się złośliwie, ale gdy zobaczył jej minę, zdał sobie sprawę, że nie dotarła do niej jego złośliwość. Chyba przeczuwała, co chce jej zaproponować, bo zapytała:
- Severusie, co chcesz przez to powiedzieć?
- Doceniam to, że chcesz iść w moje ślady i studiować eliksiry. W tym momencie na pewno nie spełniasz żadnych wymogów, jakimi musiałby się cechować mój asystent, a uwierz mi, że przesiałbym ich przez naprawdę gęste sito. Jednak póki co, nie chciałbym ci proponować posady asystentki, ale staż. Na czas nieokreślony. Powiedzmy do momentu, w którym uznam, że mógłbym cię zatrudnić i nie bać się, że wysadzisz w powietrze moją pracownię, którą dzisiaj podziwiałaś. Co ty na to?
Wstała, wyraźnie oszołomiona. Nic nie powiedziała, nie zadała żadnego pytania, co w jej przypadku było rzeczą nadzwyczajną. Po prostu podeszła do okna i przez chwilę stała do niego tyłem, milcząc. Od początku wiedział, że jego propozycja wywoła szok i był przygotowany na podobną reakcję. Teraz czekał tylko na jej odpowiedź.
Po chwili odwróciła się i w końcu zadała pytanie:
- Jestem zaszczycona propozycją, ale powiedz mi, dlaczego to robisz?
Poczuł się dziwnie zirytowany jej pytaniem. W tym momencie stwierdził także, że jeśli naprawdę mają ruszyć dalej to ona musi się przyznać do tego, co tak skrzętnie przed nim ukrywała. Nie myśląc dłużej, spytał bez ogródek:
- Hermiono, powiedz mi, kiedy sobie uświadomiłaś, że jeszcze żyje?
Zobaczył jak krew odpływa jej z twarzy.
- O czym ty mówisz?
- To byłaś ty. Nikt nie chciał mi tego powiedzieć. Wszyscy, z niewiadomego dla mnie powodu trzymali twoją tożsamość w tajemnicy. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że to ty wezwałaś pomoc, wtedy we Wrzeszczącej Chacie?
- Skąd o tym wiesz?
- Sama się zdradziłaś. Wtedy, na naszym pierwszym spotkaniu. Możesz być całkiem niezłą oklumentką, ale nie zapominaj, że przez połowę mojego życia byłem szpiegiem. Od razu rozpoznałem to, że coś przede mną ukrywasz. I od razu domyśliłem się co.
- Nie mogę w to uwierzyć! Nie w taki sposób miałeś się dowiedzieć. W ogóle miałeś się nie dowiedzieć, że to byłam ja! - zawołała.
- Dlaczego? Dlaczego tak ci zależało, żebym nie wiedział?
- Bo bałam się, że mnie za to znienawidzisz! - krzyknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Nie sądziłam, że kiedykolwiek po tym wszystkim się jeszcze spotkamy. Nie widziałam powodu, dla którego miałbyś wiedzieć, że to ja. Wtedy wydawało mi się jeszcze, że mnie nie znosisz. Wszystko było takie świeże, byłam tam, gdy umierałeś, słyszałam jego i tego paskudnego węża. Myślisz, że nie śniło mi się to później po nocach? - przyłożyła dłoń do czoła i odwróciła się. Po chwili znowu na niego spojrzała, a jego uderzyło to, że próbowała się przed nim schować, za murem swoich niezbyt mocnych, oklumencyjnych osłon.
- Nie próbuj teraz tych swoich sztuczek - powiedział i podszedł do niej. Jej spojrzenie było twarde, pełne złości. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a on instynktownie wręcz, odczytał wszystkie jej emocje i myśli. Zniosła wszelkie bariery, a on przejął jej myśli dotyczące tamtej nocy i obawy, co będzie, gdy się dowie. Nie musiał się starać. Sama mu je dała.
Zdobył się na coś, co zdecydowanie było nie na miejscu, ale było tym, czego teraz potrzebowała. Czuł to, jak również to, że gdyby tego nie zrobił, prawdopodobnie nigdy by już jej nie zobaczył. Stłumił w sobie wszelkie emocje, samemu nie będąc pewnym co czuje. Złość, rozczarowanie, czy może smutek? Nie miał pojęcia, że to wszystko miało dla niej takie znaczenie, i że tak ją męczy.
Przybliżył się do niej i ujął jej twarz w obie dłonie.
- Spójrz na mnie. - Podniosła na niego wzrok, a z jej oczu, teraz już swobodnie, płynęły łzy. - Jestem ci wdzięczny za to, że mnie uratowałaś. Może wtedy chciałem umrzeć, tak, ale życie się zmieniło. Teraz jest inaczej. Jak mogłaś pomyśleć, że będę miał ci to za złe, albo że cię znienawidzę?
- Och, Severusie - przytuliła się do niego, szlochając lekko. - Przepraszam, że od razu ci nie powiedziałam.
- Czy nie wspominałem już o tym, że nie musisz mnie cały czas przepraszać? - spytał, próbując trochę rozładować atmosferę. Trwali tak przez moment. Jeden krótki, zbyt krótki, moment.
Odsunęła się od niego i zaśmiała się przez łzy. Wyczarował chusteczkę i podał jej.
- Wydaje mi się, że dopiero teraz pożegnaliśmy się z tym, co było, nie uważasz? - zapytał.
- Tak. Masz rację. Naprawdę żałuję, że trzymałam to w sekrecie. Powinnam była od razu ci powiedzieć. Nie wiem, co sobie myślałam. Byłam taka głupia...
- Miałaś swoje powody. Wtedy wszystko było inne. My byliśmy inni. Prawdopodobnie wtedy zareagowałbym inaczej niż dzisiaj. Ale teraz to już nie ma znaczenia.
- Czy twoja propozycja jest nadal aktualna?
- Jak najbardziej.
- Więc się zgadzam. To dla mnie zaszczyt, móc zostać twoją stażystką.
- Cieszę się.
Przyniósł z kuchni wino, napełnił zarówno jej, jak i swój kieliszek i oboje wznieśli toast, za owocną współpracę i definitywne zakończenie pewnego rozdziału w ich życiu.
O tym, co zaszło między nimi, nie wspominali już. Każde z nich zachowało to wspomnienie dla siebie. Ona miała w pamięci, to, jak cudownie było przytulić się do niego, a on przypomniał sobie jaką aurę wokół siebie roztoczyła. I jej zapach. Delikatną woń róż, której wiedział, że nie zapomni do końca życia.
