Zastanawiam się, czy nie zacząć tłumaczyć jakiegoś dłuższego opowiadania. Wybrałam już jedno, mam nawet zgodę od autorki na tłumaczenie, ale jeszcze się waham. Póki co rozdział szósty na weekend :)

Keep smiling and keep shining

Knowing you can always count on me, for sure

That's what friends are for

In good times and bad times

I'll be on your side forever more

That's what friends are for

Dionne Warwick - That's what friends are for

Nazajutrz Hermiona znów siedziała w jego kuchni na swoim ulubionym miejscu, popijając zimny sok pomarańczowy.

- Musimy omówić szczegóły dotyczące naszej współpracy - powiedział. Zauważyła, że przybrał swój nauczycielski ton. Jedynym co go w tym momencie odróżniało od jego 'profesorskiej wersji' było to, że nie miał ubranych swoich czarnych szat z peleryną.

- Zapomnij o tym, jakie oceny miałaś w Hogwarcie. To jest teraz zupełnie nieistotne. Będziesz zaczynała wszystko od podstaw. Teorię oczywiście połączymy z praktyką, ale nie licz na to, że będziesz od razu ważyła jakiekolwiek skomplikowane eliksiry. W chwilach, gdy nie będziesz pomagała mi w pracowni, będziesz czytała. Regularnie będę ci pożyczał książki, których treść będziesz musiała przyswoić.

Hermiona pokiwała głową. Czuła się niezwykle podekscytowana. Wiedziała, że nie będzie lekko, ale miała świadomość tego, że stoi przed nią najlepszy nauczyciel jakiego kiedykolwiek będzie miała.

- Oczekuję od ciebie pełnego zaangażowania i posłuszeństwa. Nie będzie łatwo. Zapewne teraz nie możesz się doczekać tego, co będzie, ale uwierz mi, będziesz mnie przeklinać, nienawidzić i rozważać rezygnację na pewno nie jeden raz - uśmiechnął się złośliwie. - Chociaż znając twój upór, wytrzymasz to wszystko. Wiedz jedno, że jeśli zaufasz mi teraz, to nie pożałujesz tego w przyszłości.

- Ufam ci, Severusie - powiedziała, a jego uderzyło to, jak szczere było to wyznanie.

- To dobrze - odparł. - Jeszcze jedno. Kwestia tego, kiedy będziesz mogła przychodzić. Pracuję od poniedziałku do piątku, praktycznie przez cały dzień. Najlepszym wyjściem byłoby, żebyś była tutaj przez cały czas. Miałbym wtedy z ciebie jakiś pożytek i nauczyłabyś się więcej, jednak wiem, że pracujesz. Stąd moje pytanie: kiedy będziesz mogła przyjść rano, a kiedy po południu?

- Mogłabym się tak zamienić, żeby pracować tylko rano, albo tylko popołudniu. Nie wiem co by ci bardziej odpowiadało?

Przez chwilę nic nie mówił, tylko westchnął i przyglądał się jej, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Gdy w końcu przemówił, Hermiona musiała go poprosić, żeby powtórzył, bo wydało jej się, że nie wierzy własnym uszom.

- Dobrze zrozumiałaś. Proponuję ci płatny staż. Jeśli zrezygnujesz z dotychczasowej pracy, będziesz mogła poświęcić się tylko temu, na czym chcesz oprzeć resztę swojego życia. Poza tym, gdy zaczniesz studia jeszcze trudniej byłoby pogodzić czas, który będziesz musiała spędzić na uczelni, tutaj i w pracy. Chyba nie muszę pytać, czy się zgadzasz?

- Oczywiście, że się zgadzam! - zerwała się z krzesła i zaczęła chodzić po kuchni, nie mogąc usiedzieć na miejscu. - Nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam ci się odwdzięczyć - powiedziała. - Zrobiłeś dla mnie więcej niż ktokolwiek przez całe moje życie! No, oczywiście pomijając moich rodziców.

Uśmiechnęła się i popatrzyła na niego, starając się zawrzeć w swoim spojrzeniu wszystkie uczucia, jakie ją teraz ogarnęły. Była mu nieopisanie wdzięczna. Za wszystko. Za jego propozycję. Za jego przyjaźń. Za jego zaufanie. Podejrzewała, że ten staż jest próbą spłacenia długu, który według niego powstał z chwilą, gdy uratowała mu życie. Jednak ona nie patrzyła na to w ten sposób. Wiedziała, że nie robi tego z przymusu, litości ani łaski. Jego do niczego nie można by już zmusić.

- Severusie?

- Tak?

- Wiesz, że właśnie skazałeś się na moją prawie ciągłą obecność w twoim domu, a co za tym idzie, setki pytań o wszystko?

- Już czuję, że tego pożałuję.

- Och, nie mów tak. Będzie dobrze! - powiedziała z uśmiechem. Dawno nie czuła się tak dobrze. Poczuła, że jej życie w końcu nabrało jakiegoś sensu i że nie błądzi już jak we mgle, robiąc coś, czego tak naprawdę nie chce, tylko po to, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu.

- Zobaczymy - odparł i gestem nakazał jej, żeby poszła za nim. - Chodź, musimy podpisać umowę i określić zakres twoich obowiązków.

- Umowę? Chyba pakt z diabłem - mruknęła pod nosem.

- Słyszałem. - Rzucił jej, w jego mniemaniu groźne spojrzenie, które Hermiona kompletnie zignorowała. Udała tylko skruchę i poszła za nim. Okazało się, że prowadzi ją schodami na górę, czyli miała okazję, żeby znowu odkryć kolejną część jego domu. Nie była wcale zdziwiona tym, że okazała się być równie idealna, jak to, co zobaczyła do tej pory.

Otworzył przed nią drzwi i wpuścił ją do niezbyt dużego, ale za to przytulnego pokoju, w którym mieścił się jego gabinet. O ile reszta jego domu była jasna i przestronna, tak tutaj dominowały ciemne barwy. Podłoga wyłożona była ciemnymi, drewnianymi panelami. Zarówno wielkie, lśniące biurko, stojące po środku pokoju jak i regały, okalające ściany ze wszech stron były z litego, dębowego drewna. Zauważyła, że na małym stoliczku w kącie pokoju stała karafka, do połowy wypełniona whisky. Promienie słońca, chylącego się powoli ku zachodowi, wpadały przez okna, rozlewając się miękko na blacie biurka.

Hermiona westchnęła. Severus tylko przewrócił oczami, minął ją i usiadł za biurkiem. Wyciągnął z szuflady dwa egzemplarze umowy, którą na wszelki wypadek sporządził już wcześniej, odchylił się w fotelu i dał sobie chwilę na obserwowanie jej. Zdawała się w ogóle zapomnieć o jego obecności. Szła wzdłuż regału, jej długa, szara spódnica, poruszała się delikatnie wokół jej nóg. Rozchyliła lekko usta w wyrazie niemego zachwytu i podziwu i wodziła lekko palcem po grzbietach ksiąg.

Kiedyś nie zniósłby takiego czegoś. Odrzuciłby każdego, kto choć trochę chciałby się do niego zbliżyć. Jednak patrząc na nią w tym momencie zdał sobie sprawę, że ona nie jest intruzem. Że wcale nie przeszkadza mu jej towarzystwo. Przeszło mu przez myśl, czy jego dług wobec niej nie stał się przypadkiem wymówką do tego, żeby spędzać z nią więcej czasu. Ta myśl wydała mu się irracjonalna. Jednak, czy nie było w niej ziarna prawdy? Pomyślał o tym, że znowu stała się na swój sposób jego uczennicą i to przywróciło go do rzeczywistości. Przyrzekł sobie, że będzie się pilnował i nie zrobi niczego, czego mógłby później żałować. Odchrząknął, czym przywrócił ją do rzeczywistości.

- Doceniam twój zachwyt, jednak mamy pewne sprawy do załatwienia.

- Ach, tak, oczywiście - odparła, siadając w fotelu obok biurka. - To było silniejsze ode mnie.

- Wiem - powiedział i podał jej egzemplarz umowy. - Chcę, żebyś to przeczytała i powiedziała mi, czy zgadzasz się ze wszystkimi jej postanowieniami.

Zauważył, że przejrzała umowę tylko pobieżnie, co nie było do niej podobne.

- Coś nie tak? - zapytał.

- Nie. Zastanawiam się tylko, po co mam to czytać? Ufam ci i wiem, że w tej umowie nie ma niczego, co mogłoby mi w jakimkolwiek stopniu zaszkodzić - odparła, a w jej spojrzeniu Severus znowu dostrzegł to czyste zaufanie, którego przyrzekł sobie w duchu nigdy nie zawieść.

- Zerknij chociaż na drugą stronę. Chyba chcesz wiedzieć ile będziesz zarabiać?

Zrobiła jak powiedział, a on z rozbawieniem zobaczył jak ze zdumienia rozszerzają się jej oczy.

- Severusie, to zdecydowanie za dużo! Prawie o połowę więcej niż zarabiam teraz. Nie, nie mogę się na to zgodzić - kręcąc głową, przesunęła papiery w jego stronę.

- Nalegam - powiedział - jeszcze nigdy nie spotkałem tak kompetentnej sprzedawczyni, która umiałaby idealnie trafić w gust klienta. Jeśli zarabiasz mniej, od tego, co ja proponuję, to znaczy, że twój szef zupełnie cię nie docenia.

- Och, Severusie... - westchnęła. - Miło mi, że tak o mnie myślisz, ale ciągle nie jestem pewna, czy...

- Hermiono?

- Tak?

- Chcesz tego stażu, czy nie? - zapytał, w jego głosie pobrzmiewała ostrzegawcza nuta.

- Oczywiście, że tak!

- Podpisz to więc - rozkazał.

- Co?

- Podpisuj, nim się rozmyślę - powiedział, a ona widząc wyraz jego twarzy, wystraszyła się, że nie żartuje i naprawdę mógłby anulować swoją propozycję.

Bez słowa wzięła od niego pióro i złożyła swój podpis na dole strony. Później on zrobił to samo, a ich podpisy zajaśniały lekko.

- To już?

- Tak.

- Naprawdę mógłbyś się rozmyślić?

- Raczej nie, ale jakoś musiałem na ciebie wpłynąć. Inaczej przegadywalibyśmy się w nieskończoność.

- Udawałeś! - zawołała, a on widząc jej minę, nie mógł powstrzymać uśmiechu. - Oczywiście. Przynajmniej nagle przestałaś mieć wątpliwości. Zapewniam cię, że wszystko jest w porządku i nie musisz mieć żadnych wyrzutów, co do swojej pensji.

- Mówiłam ci już, że jesteś okropny?

- Tak. I dziękuję za komplement.

Schował obie umowy do szuflady, a ona nagle stwierdziła:

- Wygląda na to, że wróciliśmy do relacji uczennica - nauczyciel.

- W rzeczy samej.

Atmosfera nagle wyraźnie się zmieniła. Zrobiło się niezręcznie, a oboje poczuli się tak, jakby cofnęli się w czasie i znowu byli w lochach, w sali do eliksirów.

- Przeszkadza ci to? - zapytał.

- Nie... to znaczy, wiem, że jestem tu po to, żeby się uczyć, a przy okazji pomóc ci trochę, na tyle na ile będę umiała, ale...

- Pamiętasz, co ci powiedziałem wtedy w parku? Ja nie jestem już profesorem, a ty uczennicą. I tego się trzymajmy.

Hermiona poczuła, że nagle ogarnęło ją zdenerwowanie. Chciała zapytać na głos: "to kim w takim razie dla siebie jesteśmy?", ale się nie odważyła. Zamiast tego spojrzała na niego, ryzykując, że sam domyśli się, albo wyłapie tę myśl.

Severus poczuł, że to pytanie zawisło między nimi i zastanawiał się, dlaczego tak bardzo chce to wiedzieć. Gdyby jej nie zależało, po prostu przyjęłaby sprawy takimi, jakie są. Ona jednak ciągle zdawała się mieć jakieś wątpliwości.

- Jesteśmy wspólnikami - powiedział wolno, badając jej reakcję. - Jesteśmy... - nagle sam nie wiedział co powiedzieć i jak dokończyć to zdanie. Głos uwiązł mu w gardle. Był zły na siebie, że tak proste rzeczy potrafiły nagle wytrącić go z równowagi, i że dał się podejść tak banalnej sprawie.

- Przyjaciółmi - dodała za niego, stanowczo, nagle pewna siebie. Zobaczył, że się uśmiecha i stwierdził, że to, że sprawy nabrały takiego obrotu wcale mu nie przeszkadza.

- Przyjaciółmi - powtórzył i podali sobie ręce w krótkim, solidnym uścisku.

- Jeszcze raz ci za wszystko dziękuję. Jestem ci nieopisanie wdzięczna.

- Nie ma za co - odparł i pomyślał, że żadna spisana między nimi umowa, nie odda wartości tej, którą właśnie mentalnie zawarli.

X X X

Uzgodnili, że Hermiona ma zacząć staż w poniedziałek o dziewiątej rano. Od razu na to przystała, jednak miała obawy, czy uda jej się tak szybko rozwiązać umowę z obecnym pracodawcą. Tak więc przez resztę tygodnia załatwiała wszystkie sprawy związane z pracą i uporządkowaniem swojego życia prywatnego. Jej obawy, że będzie musiała pracować jeszcze przynajmniej do końca miesiąca, okazały się bezpodstawne, bo szef poszedł jej na rękę i jej ostatnim dniem roboczym miała być sobota.

Beth z jednej strony była z niej dumna, a z drugiej nie mogła przeżyć tego, że nie będą się już codziennie widywać. Jednakże, dla uczczenia ostatnich sukcesów Hermiony, postanowiły, że w weekend zrobią sobie babski wieczór, bo jak stwierdziła Beth "jak już zaczniesz ten staż, to czuję, że nie będziesz miała ani czasu ani ochoty na żadne takie wypady na miasto".

W sobotni wieczór Hermiona rozpuściła włosy, ubrała długą, kwiecistą sukienkę i poszła na umówione spotkanie z Beth. Większość miejsc w pubach i knajpach była oczywiście zajęta, jednak one miały swoją ulubioną restaurację, do której czasem chodziły i w której Hermiona zarezerwowała im wcześniej miejsce.

Najpierw zamówiły sobie coś do jedzenia, a później po drinku i zagłębiły się w rozmowie, co chwila tylko wybuchając śmiechem. Hermiona zdała sobie sprawę ile zdążyło się wydarzyć od ich ostatniej rozmowy, a o czym jeszcze nie zdążyła jej opowiedzieć.

- Promieniejesz, Hermiono - powiedziała Beth. - Naprawdę, dawno nie widziałam cię w tak dobrym humorze.

- To wszystko przez to, że w końcu wiem dokąd zmierzam. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie Severus.

- O ile się nie mylę, to będziecie teraz spędzać ze sobą prawie całe dnie.

- Właściwie to tak.

- Denerwujesz się tym?

- Raczej nie. Niesamowite, ale w ciągu tych dwóch miesięcy, odkąd się pierwszy raz spotkaliśmy nawiązała się pomiędzy nami nić porozumienia. To znaczy, nie miałam pojęcia, że on jest takim świetnym facetem.

Beth przyjrzała się jej i z szelmowskim uśmiechem na ustach zapytała:

- Czy ty przypadkiem nie zaczynasz czegoś do niego czuć?

Hermiona spojrzała z zaskoczeniem na przyjaciółkę.

- Oczywiście, że nie! - odparła. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Szanuję go, cenię jego intelekt, podziwiam jego zdolności i jestem mu wdzięczna, za to, że naprowadził mnie na właściwą ścieżkę. Nic poza tym.

- Może i tak, ale zauważyłam, że gdy pierwszy raz mi o nim mówiłaś, nie widziałam wtedy tego błysku w oku, który widzę teraz, gdy o nim opowiadasz.

- Och, daj spokój, Beth. Naprawdę nic się między nami nie dzieje.

- Skoro tak mówisz.

- Swoją drogą poznałam jego sąsiada. Nazywa się Mike, studiuje malarstwo i jest chyba najbardziej bezpośrednią i zakręconą osobą jaką kiedykolwiek spotkałam. A poza tym jest całkiem przystojny.

- Naprawdę?

- Mogłabym was zapoznać, jeślibyś chciała.

- Od kiedy to bawisz się w swatkę?

- Oj tam, zaraz w swatkę! Po prostu pomyślałam, że byście do siebie pasowali.

- Skąd wiesz, że kogoś nie ma?

- Nie wiem. Ale nie omieszkam go o to spytać, gdy spotkam go następnym razem.

Reszta wieczoru upłynęła im na rozmowie i było już po północy, gdy Hermiona wróciła do domu.

Leżąc w wannie zastanawiała się nad tym, co powiedziała jej Beth. Czy naprawdę mogłaby coś czuć do Severusa? Nie wydawało jej się to możliwym. Owszem musiała przyznać w duchu, że zmiany w jego wyglądzie i zachowaniu zdecydowanie działały na jego korzyść, ale nie czuje do niego niczego poza tym, o czym powiedziała Beth.

Nie chciała rozmyślać nad takimi rzeczami. Teraz, gdy relacja między nimi stawała się coraz bardziej klarowna, chciała skupić się tylko na tym, co jej zaoferował. Na możliwości nauki u boku najwybitniejszego Mistrza Eliksirów na świecie. Nie znała co prawda innych, ale wiedziała, że Severus już na zawsze pozostanie dla niej numerem jeden.

W niedzielny poranek, a dokładniej przedpołudnie, gdy w końcu zwlekła się z łóżka, czuła lekki ból głowy - efekt wypitych wczoraj drinków. Włożyła na siebie stary, naciągnięty dres i kilka godzin później, gdy zaczęła czuć się lepiej, przebrała się, zapakowała całą wyprawkę dla Krzywołapa, wsadziła go do transportera i aportowała się do rodziców, z którymi była umówiona. Im również chciała opowiedzieć o swoich planach, a poza tym musiała podrzucić im Krzywołapa. Wiedziała, że większość czasu będzie od jutra spędzać poza domem i nie będzie się nim mogła opiekować, dlatego, za niezbyt chętną zgodą rodziców, postanowiono, że jej kot zamieszka z nimi.

O ile wiadomość o tym, że Hermiona wybiera się na studia została przyjęta przez jej rodziców z entuzjazmem, o tyle na wieść, że codziennie przez kilka godzin będzie przebywała z zupełnie obcym dla nich mężczyzną, na dodatek w jego domu, byli lekko zaniepokojeni. Hermiona musiała im wszystko wytłumaczyć, począwszy od tego kim był Severus i co zrobił dla czarodziejskiego świata, aż po jego aktualne zajęcie. Jej rodzice bądź co bądź byli dentystami i nie mieli pojęcia ani nie rozumieli skomplikowanej sztuki ważenia eliksirów.

- On jest najuczciwszym, najbardziej porządnym człowiekiem jakiego znam. Mam do niego stuprocentowe zaufanie - powiedziała. - A poza tym jestem już dorosła. Umiem o siebie zadbać i wiem, że ten staż to szansa, której nie mogę przegapić. Lepszego nauczyciela nigdy nie będę miała - dodała i spojrzała na zatroskane twarze swoich rodziców. Wiedziała, że się o nią martwią i nie miała im tego za złe.

- Skoro tak uważasz, to chyba nie mamy innego wyjścia, jak ci zaufać. Oboje z tatą chcemy tylko, żebyś była szczęśliwa.

- Jestem szczęśliwa. Naprawdę. Dopiero teraz czuję, że robię coś, na czym mi zależy.

Widząc to, że Hermiona jest całkowicie zdecydowana, jej rodzice dali za wygraną. Znali swoją córkę na tyle, żeby wiedzieć, że niczego nie robi pochopnie ani dla kaprysu. Skoro taką drogę wybrała, to będą ją w tym wspierać i nie ma sensu się z nią spierać.

Wieczorem Hermiona pożegnała się z nimi i wróciła do domu. Czuła lekki niepokój niepewna pierwszego dnia, który będzie musiała przepracować z Severusem. Odsunęła jednak na bok wszystkie wątpliwości i wyobrażenia i postanowiła, że będzie po prostu sobą. A co ma być i tak będzie.

Gdy wstała rano, wzięła prysznic i stojąc chwilę później przed szafą uświadomiła sobie, że nie ma pojęcia w co się ubrać. I nie chodziło tu tylko o to, jak będzie wyglądać. Severus co prawda nic o tym nie wspomniał, ale wydało jej się, że do pracy przy eliksirach powinna mieć na sobie jakieś uniwersalne szaty, których oczywiście nie posiadała. Odkąd skończyła naukę w Hogwarcie nie miała potrzeby, żeby nosić takie ubrania. Postanowiła w końcu, że ubierze swoją długą szarą spódnicę i do tego białą koszulę. Włosy upięła w ciasny warkocz, z którego miała pewność, że nie ucieknie nawet jedno pasemko. Przeglądnąwszy się w lustrze stwierdziła, że efekt finalny ją zadowala.

Zadzwoniła do jego drzwi dokładnie o dziewiątej. Na szczęście nie spotkała już Mike'a i nic ją nie spowolniło.

- Dzień dobry. Cóż za punktualność - przywitał ją, otwierając drzwi.

- Dzień dobry. Tym razem nic mnie zatrzymało - odparła z lekkim uśmiechem i weszła do środka. Z ulgą stwierdziła, że Severus również jest ubrany w normalny sposób, tyle, że tym razem zamienił białą koszulę na czarną.

- Możesz mi dać na chwilę twoją różdżkę?

- Oczywiście - powiedziała, wyciągając ją z torebki i podając mu.

Przyłożył ją do zamka w drzwiach i wyszeptał zaklęcie. Błysnęło jasne światło, a on oddał jej różdżkę.

- Drzwi rozpoznają twoją magię. Gdy będziesz chciała wejść po prostu przyłóż różdżkę do zamka, a one automatycznie się otworzą.

- Rozumiem - powiedziała z zadowoleniem. - Dziękuję.

- Nie ma za co. Chodź, najwyższy czas, żebyś zaczęła swoją edukację - powiedział i poszedł w kierunku pracowni. Hermiona poczuła na plecach dreszcz ekscytacji i udała się za nim, ciesząc się, że ta chwila wreszcie nadeszła.

Przepuścił ją w drzwiach i gdy weszła, zamknął za nimi drzwi.

- W najbliższej przyszłości, jeśli nadarzy się okazja, żebyś mogła sporządzić jakiś eliksir, to będzie twoje stanowisko pracy - wskazał na pierwszy warsztat, na którym stały trzy kociołki. Twoją pierwszą lekturą będzie to - powiedział i podał jej grubą książkę.

- Esencja, wywar, antidotum, eliksir. Przewodnik dla początkujących - przeczytała na głos i popatrzyła na niego. Nie żartował mówiąc, że będzie zaczynała od zera.

- Chcę, żebyś przeczytała tę książkę. Dzięki niej przypomnisz sobie wszystkie zasady, jakimi musi kierować się każdy, kto chce być w przyszłości dobrym Mistrzem Eliksirów. Poza tym, zapoznaj się z zawartością regałów. Jeśli któryś z tytułów dodatkowo cię zainteresuje możesz oczywiście go przeczytać - powiedział i widząc jej minę dodał - eliksiry to sztuka. Sztuka dokładności, opanowania a przede wszystkim cierpliwości. Musisz się tego nauczyć.

Pokiwała tylko głową.

- Przygotowałem dla ciebie stanowisko - wskazał na małe biurko, stojące po przeciwnej stronie regału, równolegle do jego własnego. Nie zauważyła go wcześniej, gdy wchodziła.

- Mam swoje własne biurko? - podeszła i przejechała dłonią po woskowanym, drewnianym blacie. - Jest piękne, dziękuje!

- Nie ma za co - odparł. A teraz proponuję, żebyśmy przeszli do pracy. Mam sporo papierkowej roboty, którą muszę się zająć. Oczywiście pytaj, gdybyś czegoś potrzebowała albo nie rozumiała.

- Dobrze - odparła, wyciągając z torebki notatnik i długopis, które ze sobą przyniosła.

- I jeszcze jedno... - zawahał się na chwilę, po czym dodał - czuj się jak u siebie w domu. Nie musisz mnie pytać o pozwolenie za każdym razem, gdy będziesz chciała wyjść z pracowni.

- Dobrze, Severusie. Naprawdę dziękuję i doceniam, to co dla mnie robisz.

Skinął tylko głową i usiadł za biurkiem, po chwili będąc już całkowicie zaabsorbowanym pracą. Hermiona wiedziała ile to musiało go kosztować - pozwolić jej na swobodny dostęp do jego domu, który, zdawała sobie z tego sprawę, był jego samotnią i oazą, w której mógł się odciąć od świata. Mimo tej swobody, którą jej zaoferował postanowiła, że nie nadużyje jego zaufania i że absolutnie nie będzie się bez potrzeby włóczyć po jego domu.

Otwarła książkę i utonęła w niej już od pierwszej strony. Opisywała sposoby przyrządzania eliksirów, kolejność w jakiej powinno się dodawać poszczególne składniki, charakterystyki kociołków, możliwe integracje pomiędzy składnikami, zaklęcia i inkantacje i wiele innych rzeczy. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że praktycznie w każdym rozdziale i na każdej stronie na marginesach wypisane były przeróżne uwagi i sprostowania. Od razu poznała ten charakter pisma. Takie same notatki widziała w jego starym podręczniku do eliksirów. Teraz dziwiła się sobie, że wtedy, na szóstym roku nie rozpoznała jego pisma. W końcu nieraz czytała jego komentarze na własnych esejach. Musiała jednak przyznać, że od czasu, gdy był uczniem, jego charakter pisma zmienił się. Stał się staranniejszy i dojrzalszy. Notatki, które miała przed oczami musiał więc zrobić, gdy był jeszcze uczniem i dopiero zaczynał naukę. Korzystała zatem z tego samego podręcznika co on, gdy zaczynał swoją przygodę w eliksirami. Ogarnęło ją podekscytowanie i poczuła, że chciałaby to już wszystko umieć i testować swoją wiedzę w praktyce. Przypomniała sobie jednak jego słowa: "Musisz się nauczyć cierpliwości". Westchnęła tylko i zabrała się do nauki. Wiedziała, że ma przed sobą najlepsze możliwe źródło informacji. Musiała tylko zacząć powoli z niego czerpać.

Nie zorientowała się nawet, gdy poranek zamienił się w popołudnie. Z zamyślenia wyrwał ją jego głos.

- Hermiono, zrób sobie przerwę.

Spojrzała w górę. Nie usłyszała nawet kiedy do niej podszedł. Stał obok z założonymi rękoma, opierając się o regał. Na jego ustach błąkał się lekki uśmiech.

- Która godzina?

- Trzynasta.

Dopiero, gdy sobie to uświadomiła poczuła jak bardzo jest głodna i że wizyta w łazience również by jej nie zaszkodziła. Najwyraźniej doskonale wiedział o co chodzi, bo powiedział tylko:

- Chodź. Czas coś zjeść. Łazienka jest na przeciwko pracowni - powiedział i wychodząc dodał tylko - będę w kuchni.

Hermiona tylko pokiwała głową i podniosła się powoli z krzesła. Nie sądziła, że aż tak bardzo się zasiedziała. Lektura jednak wciągnęła ją na tyle, że zapomniała o całym świecie.

Po wizycie w łazience, która, swoją drogą, była kolejnym w jej mniemaniu arcydziełem architektury w jego domu, udała się do kuchni. Stanęła w progu jak wryta, nie wierząc własnym oczom. Severus gotował.

- Coś się stało? - zapytał rozbawionym głosem.

- Nie sądziłam, że kiedykolwiek ujrzę taki widok - powiedziała siadając na swoim miejscu przy wyspie i obserwując go. Jego ruchy były tak wyćwiczone przez ciągłe warzenie eliksirów, że nawet teraz, mieszając coś w garnku widziała, że każdy ruch jest precyzyjny i przemyślany.

- No cóż, mieszkam sam i nie mam skrzata domowego. Wnioski chyba nasuwają się same.

Hermiona musiała się oswoić z kolejną nowością. Będzie jadła z nim obiad, który on sam ugotował. Gdyby ktoś jej kiedykolwiek powiedział o czymś takim, na pewno by go wyśmiała.

- Pięknie pachnie. Co to będzie?

- Zobaczysz, jak będzie gotowe - odparł. - Jak ci się podobała lektura? Wnioskując po twoim poziomie zaangażowania chyba nie była taka zła?

- Jest wspaniała! Twoje notatki są jak zwykle bezcenne. Podziwiam cię, że sam na to wszystko wpadłeś. Ja bym pewnie ślepo trzymała się tekstu, bo uważałabym, że skoro tak jest napisane, to tak trzeba zrobić.

- Kolejna lekcja: Nie zawsze to, co dyktuje podręcznik jest jedynym słusznym sposobem na rozwiązanie problemu, albo jedynym idealnym wytłumaczeniem jakiejś kwestii.

- Zapamiętam to - powiedziała. - Swoją drogą, jeśli moja nauka ma przebiegać w takich przyjemnych warunkach, to nie mogę się doczekać, co będzie dalej.

- Och, to tylko początek. Żebyś się nie zraziła - odparł, uśmiechając się złośliwie. - Poza tym zawsze mogę na nowo stać się profesorem Snapem i zarazem twoim największym koszmarem. Chyba by pani tego nie chciała, panno Granger? - obrzucił ją lodowatym spojrzeniem, cedząc każde słowo. Nie spodziewała się tego i na jego widok serce zabiło jej mocniej. Jego oczy stały się nagle jeszcze czarniejsze niż zwykle i błyszczały złowrogo. Wiedziała, że tylko żartuje, jednak przez moment naprawdę uwierzyła w jego postawę. Wyglądał przerażająco i przeszło jej przez myśl, czy tak samo wyglądał, wtedy, gdy był śmierciożercą. Czy takie same oczy widać było wtedy spod jego maski? Jednak po chwili przypomniała sobie o tym wszystkim co dla niej robił, o jego śmiechu, wtedy, gdy odprowadzał ją po ich pierwszym spotkaniu i jej strach zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wiedziała, że to nie jest prawdziwy on. Że to tylko maska, którą musiał przybierać, żeby przeżyć.

- Wiem, że byś tego nie zrobił - powiedziała i roześmiała się.

- Skąd ta pewność? - odparł, wracając już do siebie.

- Po prostu wiem i już. Kobieca intuicja mi to podpowiada - i widząc, że wyciąga talerze z szafki zapytała - może ci w czymś pomóc?

- Nie trzeba. Wystarczy, że usiądziesz przy stole.

Zrobiła tak, jak powiedział, czując lekkie podekscytowanie na myśl, że zjedzą razem obiad. Chwilowe napięcie zniknęło, a ona patrzyła na niego, jak nakłada coś na talerze, po czym wyciągnął jeszcze z barku butelkę czerwonego wina, odkorkował ją i nalał im po kieliszku. W końcu postawił przed nią talerz.

- Makaron z awokado? Uwielbiam awokado i kocham makaron! Skąd wiedziałeś?

- Nie wiedziałem, ale cieszę się, że trafiłem w gust. Jestem ciekawy co ty przygotujesz następnym razem.

- Ja?

- Oczywiście - spojrzał na nią. - Myślisz, że tylko ja będę gotował?

- Przypominam ci, że mam bardzo dużo nauki. Nie chciałabym, żeby ktoś później miał do mnie pretensje, gdy będę warzyła eliksir, który nagle wybuchnie, bo czegoś się nie douczyłam z powodu tego, że musiałam ugotować obiad.

- Już o to nie musisz się martwić. Dopóki ja będę w pobliżu nic nie wybuchnie. A poza tym, gdy będziesz miała podejrzanie mało obowiązków w pracowni, będzie to znaczyło tyle, że twoim głównym zadaniem będzie przygotowanie obiadu. Bądź, co bądź, przy tym też trzeba zachować jakieś zasady i wiedzieć co i kiedy dodać, żeby dało się to później zjeść.

- Jesteś niemożliwy - odparła i widząc jego szelmowski uśmiech zaczęła się śmiać. Po chwili dołączył do niej i reszta posiłku przebiegła już w tej samej, rozluźnionej atmosferze.

Popołudnie minęło spokojnie. Hermiona była tak rozleniwiona po obiedzie, że z ledwością przewracała kartki, a Severus, który uporał się już z papierkową robotą, widząc jej brak jakiegokolwiek zaangażowania, kazał jej wracać do domu.

- Naprawdę mogę się jeszcze pouczyć.

- Nie ma mowy. Małymi krokami do przodu. Idź do domu, wyśpij się i wróć jutro o tej samej porze. Będę w pracowni - powiedział, odprowadzając ją do drzwi.

- W porządku. Severusie?

- Tak? - zapytał i westchnął, oczekując kolejnego pytania. Tymczasem ona chciała mu tylko podziękować.

- To był naprawdę udany dzień. Dziękuję.

- Nie ma za co. Nie musisz mi cały czas dziękować, Hermiono. Ja również miło spędziłem czas.

- Nie byłam męcząca?

- Nie. Nie byłaś - odparł, uśmiechając się lekko i kręcąc głową.

- Chwała Bogu - zaśmiała się. - Do jutra - powiedziała, wychodząc.

- Do jutra - odpowiedział i zamknął za nią drzwi.

Będąc z powrotem w domu, Hermiona pomyślała, że nie może doczekać się kolejnych dni, które spędzi razem z nim.

X X X

Gdy wyszła Severus wrócił jeszcze do pracowni, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Miał taki nawyk i robił to nawet, gdy nie warzył w dzień żadnych eliksirów. Od jutra będzie musiał wziąć się do roboty. Zdawał sobie sprawę z tego, że Hermiona go rozprasza i że prawdopodobnie będzie poświęcał na jej edukację więcej czasu niż pierwotnie zakładał, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mu to. Po dzisiejszym dniu uznał, że jej towarzystwo naprawdę mu odpowiada i z czasem przyzwyczai się do jej obecności. Być może był głupcem, że dopuścił ją tak blisko do siebie, ale stwierdził, że się tym nie przejmuje.

Spojrzał na jej biurko. Leżał na nim notatnik, którego zapomniała zabrać. Wziął go do rąk i zerknął na jej notatki. Uśmiechnął się pod nosem, bo zauważył, że obok jej własnych znajdowały się również jego uwagi, słowo w słowo przepisane z podręcznika. Odłożył zeszyt na miejsce i gasząc wszystkie światła wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Machnięciem różdżki posprzątał kuchnię, nalał sobie whisky i poszedł na górę. Poczuł nagłą ochotę na papierosa. Zauważył, że odkąd jego umysł zaprzątnięty był myślami o niej, palił i pił mniej. Zdawało mu się, że powinno być na odwrót, bo złapał się na tym, że czasami wyobraża sobie więcej niż powinien. Skarcił się w duchu za swoją głupotę i po raz kolejny obiecał sobie, że nie zrobi niczego głupiego. Dziewczyna zasługuje na kogoś lepszego. On będzie tylko okresem przejściowym w jej życiu, a później ich drogi się rozejdą. Każde pójdzie w swoją stronę.

Czasami jednak miał wrażenie, że nie jest jej obojętny. Widział, w jaki sposób go obserwuje i jak reaguje na jego widok. Zauważył, że jej oczy szczególnie rozszerzają się na jego widok, gdy ma na sobie koszule. Uważał to za zabawne, a przy tym stwierdził, że jest warte zapamiętania.

Parsknął sam do siebie i napił się. Z jednej strony obiecuje sobie, że będzie trzymał dystans, a z drugiej myśli o takich rzeczach.

Poszedł do sypialni, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i wyszedł na balkon. Wiało. Oparł się o balustradę i zaczął przyglądać się widokom, zaciągając się papierosem.

Nagle przypomniał sobie ten moment, gdy wrócił do swojego dawnego wcielenia. Przez chwilę miał wrażenie, że przesadził, w szczególności, gdy zobaczył jej minę. Wyraźnie dostrzegł jak skurczyła się w sobie. Był ciekawy o czym wtedy myślała. Poczuł ulgę, gdy nagle jej wyraz twarzy się zmienił, jakby sobie o czymś przypomniała. Jej śmiech rozładował to chwilowe napięcie, a później było już tylko lepiej.

Uświadomił sobie, że za nic nie chciałby wrócić do tamtych czasów. Nie chciał o tym nawet myśleć. Poczuł, że wiatr się wzmaga. Zbierało się na burze. Dopalił papierosa i skierował swoje kroki do łazienki, postanawiając, że gorąca kąpiel jest tym, czego mu teraz potrzeba.