Pozdrawiam wszystkich, życzę dużo zdrówka i zapraszam na kolejny rozdział! :)
PS. Nie wiem co jest nie tak, ale dodaję ten rozdział po raz czwarty i mam nadzieję, że tym razem będzie widoczny i załaduje się tak jak powinien.
Well, my heart's a runaway
Living by the campfire light
Yeah, my love's a stowaway
Slipping out into the night
But hey, I can feel it
I don't want to run this time
I can feel it now
Hey, I can feel it
Shining like the sun this time
I know now
I don't want to run away
I don't want to run away
Passenger - Runaway
Hermiona opadła ciężko na łóżko, jej wilgotne po kąpieli włosy rozlały się po poduszce.
Ściskając w ręku czarny kamyk, który od niego dostała, ciągle nie mogła uwierzyć w to, jak cudowny był to dzień. Do tej pory niepewna swoich uczuć, których do siebie nie dopuszczała, teraz zdała sobie sprawę, że naprawdę coś do niego czuje i że jest to silniejsze niż mogło się jej wydawać. Uśmiechnęła się na myśl, że on czuje to samo. Musiał. Cały dzień dawał jej to do zrozumienia swoim zachowaniem i mową ciała.
Znała go tyle lat. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie od ich ponownego spotkania, wykształciły się w niej takie silne emocje? Samą myśl o tym, że coś do siebie czują szybko wyparła rzeczywistość. Wiedziała, że między nimi do niczego nie dojdzie. Nie mogło. Skomplikowałoby to tylko, i tak już niełatwą relację między nimi. On też o tym wiedział, dlatego dzisiaj, choć nadarzało się ku temu wiele okazji, nie stało się nic ponad to trzymanie się za dłonie i ten pocałunek w dłoń. Kto inny na pewno wykorzystałby okazję, ale nie on. I była mu za to wdzięczna, bo wiedziała, że robił to ze względu na nią. Na nich.
Nigdy nie podejrzewałaby u niego takiej wrażliwości. Za tą maską obojętności i nieprzystępności, za którą chował się tyle lat, odkryła niesamowitego, inteligentnego i delikatnego mężczyznę.
Ponownie westchnęła, wspominając każdy moment tego dnia, dopóki nie zasnęła, ciągle mając w dłoni kamień z wyspy Skye. Amulet, który dostała od niego.
Kolejne dwa dni przed weekendem spędzili w dość spokojnej atmosferze. Severus otrzymał nowe propozycje współpracy, które analizował, a ona czytała swoje notatki i przygotowywała się mentalnie na poniedziałek - pierwszy dzień, który miała spędzić na uczelni.
Pomiędzy nimi pozornie nic się nie zmieniło. Rozmawiali swobodnie, zachowując się wobec siebie tak, jak zwykle, jednak Hermiona czuła, że to, co zaszło między nimi w Szkocji wywarło taki sam wpływ zarówno na niej jak i na nim.
- Powodzenia w poniedziałek - powiedział, żegnając się z nią w piątkowe popołudnie.
- Dziękuję. Nie wiem dlaczego, ale trochę się denerwuje.
- To normalne - wzruszył ramionami. - Wydaje mi się jednak, że nie masz czym. Na pewno wszystko będzie w porządku.
- Oby - odparła, uśmiechając się. - Muszę już iść. Zostaję dzisiaj na noc u Beth, a jutro urządza małe przyjęcie, bo niedawno miała urodziny. Swoją drogą, zapomniałam ci powiedzieć, że twój "ulubiony" sąsiad na nim będzie.
- Czyżby? - Severus uniósł brew.
- Oficjalnie nie są parą, ale uważam, że to tylko kwestia czasu. I to wszystko dzięki mnie.
- I ty nazywasz siebie jej najlepszą przyjaciółką - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Poznawać ją z kimś takim...
- Daj spokój - zaśmiała się. - On naprawdę nie jest taki zły. Musiałbyś go tylko lepiej poznać.
- A ty niby kiedy miałaś na to czas?
- No cóż, nie mówię, że znam go dobrze, ale kilka razy z nim rozmawiałam - odparła, ubierając płaszcz. - To chyba nietrudne, wpaść na siebie, gdy jestem tu codziennie, a on mieszka obok. Nie muszę ci chyba mówić, jak bardzo był zszokowany częstotliwością moich wizyt. Powiedziałam mu, że pracujesz zdalnie i potrzebowałeś pomocy, co w sumie jest prawdą.
- Rozumiem.
- Najważniejsze, że oni się jakoś dogadują. No cóż, uciekam, bo muszę się jeszcze przygotować. Szczerze mówiąc, wolałabym siedzieć w domu niż być na tej imprezie, ale co zrobić - westchnęła.
- Dlaczego?
- Słabo znam znajomych Beth, a ona pewnie będzie zajęta Mikiem i nawet nie będę miała z kim pogadać. Ale - machnęła ręką - nie będę cię tym zanudzać. Jakoś przeżyję. Do zobaczenia w poniedziałek po południu - dodała, uśmiechając się słabo.
- Do zobaczenia - powiedział tylko, otwierając przed nią drzwi. Gdy wyszła, zapadła nagle nieznośna cisza, która o dziwo nagle zaczęła mu przeszkadzać.
x x x
Piątkowy wieczór minął w przyjemnej atmosferze, bo Beth była zachwycona magicznymi słodyczami i piwem, nie wspominając już jak bardzo podobał jej się naszyjnik. Oglądały filmy, plotkowały i nie mogły się nagadać. Jednak tak, jak obawiała się Hermiona, impreza okazała się być dla niej kompletną nudą. Stojąc przy stoliku z przekąskami i patrząc jak Beth, już lekko wstawiona tańczy na środku pokoju, pomyślała, że jedynym miejscem, w którym chciałaby teraz być, była pracownia Severusa. Mogłaby usiąść przy swoim biurku, zatopić się w lekturze, momentami tylko odrywając się, żeby podglądnąć go, jak warzy jakiś eliksir.
- Nie bawisz się zbyt dobrze?
- Hm? - wyrwała się z zamyślenia i spojrzała w prawo skąd usłyszała głos. - Mike! Nie, jest całkiem fajnie - skłamała.
- Przecież widzę - odparł, a Hermiona stwierdziła ze zdziwieniem, że jest wyjątkowo spokojny jak na niego. - W sumie to ci się nie dziwię. Wyglądasz na osobę, która nie lubi udzielać się towarzysko.
- Po czym to wnosisz? - zapytała, patrząc na niego z ukosa. - To, że nie jestem w centrum uwagi, nie znaczy, że...
- Ok, ok. Przepraszam, nie chciałem cię urazić, ani nic z tych rzeczy - wszedł jej w słowo. - Ale gdybyś miała inny charakter, nie wytrzymałabyś z S tyle czasu - spojrzał na nią i widząc jej minę dodał - mieszkam obok niego, więc widzę. Przychodzisz rano, wychodzisz wieczorem. On nie jest przyjemnym typem, wiem coś o tym, bo nieraz odczułem jego humory na własnej skórze. Gdybyś była taka jak Beth - wskazał głową w jej kierunku - nigdy byś z nim nie wytrzymała. Ani on z tobą.
- Od kiedy to bawisz się w psychologa, Mike? - zapytała, czując, że ogarnia ją zdenerwowanie. - Praktycznie się nie znamy, co ci do mojej relacji z Severusem?
- Nic. Bazuję tylko na swoich obserwacjach. Myślę, że on jest skomplikowanym człowiekiem, a w tobie od początku wyczułem jakiś spokój i opanowanie. Może się mylę, ale uważam, że pasowalibyście do siebie.
- Wiesz, co, jeśli masz mi, ni stąd ni zowąd, prawić jakieś kazania, zupełnie niepotrzebne zresztą, to daruj sobie.
- Widzę, że to drażliwy temat.
- Nawet jeśli, to tobie nic do tego. Ledwo się znamy i nie czuję potrzeby wylewania przed tobą swoich żalów i smutków. A tak właściwie, to odkąd ty jesteś taki spokojny? Zawsze sprawiałeś wrażenie wariata, który pierwsze mówi, a później myśli - zapytała, mrużąc oczy.
- Po pierwsze, przepraszam. Nie miałem zamiaru cię wkurzyć. Polubiłem cię i mimo wszystko lubię S. Mówiłem tylko, co myślę, taki już jestem.
Hermiona zmierzyła go wzrokiem, uspokajając się nieco. - W porządku. Nie jestem zła. Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać, po prostu... Kocham Beth jak siostrę, ale najchętniej urwałabym się stąd czym prędzej - powiedziała, spoglądając na niego. - Miałeś rację. Rzeczywiście nie lubię imprezować.
Mike zaśmiał się, wracając na chwilę do beztroskiego sposobu bycia, który znała. Po chwili jednak znowu spochmurniał.
- A po drugie? - zapytała. - Co jeszcze chciałeś mi powiedzieć?
- Hipokryta ze mnie. Mówię o tobie i S, a sam nie wiem, co robić.
- Z czym?
- No więc... - rozejrzał się nerwowo po pokoju, sprawdzając, czy nikt ich nie słyszy - chciałem poprosić Beth, żeby została moją dziewczyną.
Hermiona zakrztusiła się sokiem, który właśnie piła.
- Dlaczego tak się tym denerwujesz? Przecież to nie małżeństwo.
- No tak, ale jeśli mam być szczery... - nachylił się bliżej i powiedział cicho - Hermiono, może i sprawiam wrażenie wesołka, któremu zależy tylko na imprezach i lekkim życiu, ale tak naprawdę to, to...
- To co?
- To chciałbym się ustatkować. Zacząć normalnie żyć. Mieć kogoś, z kim mógłbym założyć rodzinę.
- Powoli, powoli - zaśmiała się Hermiona. - Jeszcze nawet jej nie zapytałeś, czy chciałaby być twoją dziewczyną, a ty już planujesz ślub?
- Nie śmiej się ze mnie - spojrzał na nią, lekko urażony.
- Nie śmieje się - odparła. - Uważam, że masz wspaniałe marzenia, Mike. I myślisz, że nie obgadywałyśmy cię z Beth? Ona szaleje na twoim punkcie. Nawet teraz, ciągle na nas zerka, bo widzi, że rozmawiamy i to całkiem konspiracyjnie, co pewnie zaczęło wzbudzać jej podejrzenia.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Jestem dziewczyną i wiem co mówię.
- Więc myślisz, że powinienem ją zapytać?
- Oczywiście! Nie wiem nad czym się zastanawiasz.
- Ja... Chyba po prostu chciałem się przed kimś wygadać i żeby ktoś mi poradził.
- Jesteś pewny swoich uczuć? Nie zniosłabym, gdybyś ją zranił. Ona jest wyjątkowa i zasługuje na wszystko, co najlepsze.
- Oczywiście, że jestem. Po prostu nigdy wcześniej nie byłem w poważnym związku i boję się, że coś spieprzę. Ech, cholera...
- Dasz radę, Mike. Jeśli naprawdę ją kochasz, to wszystko będzie w porządku. Ja również nie jestem specjalistką od związków, bo byłam tylko w jednym i to bardzo krótko. Ale wydaje mi się, że jeśli się kogoś kocha, to wszystko inne traci na znaczeniu.
- Teraz już wiem, dlaczego S cię zaakceptował. Naprawdę jesteś niesamowita, Hermiono - uśmiechnął się do niej szeroko i złapał ją za ręce. - Dziękuję ci. Nawet nie wiesz jak mi pomogłaś.
- Kiedy ją zapytasz? - zaśmiała się.
- Dzisiaj, po imprezie - odparł, puszczając ją i spoglądając na Beth.
- Na pewno się zgodzi, ale i tak trzymam kciuki, żeby wszystko się udało.
- Chyba muszę do niej iść - powiedział. - Wpadnij kiedyś do mnie. Naprawdę chcę ci pokazać moje obrazy. Twoja opinia wiele dla mnie znaczy - dodał.
- Jak tylko będę miała czas to przyjdę, obiecuję.
- Super. Jeszcze raz ci dziękuję.
- Nie ma za co. Idź już do niej - powiedziała, popychając go lekko w ramię.
Hermiona spędziła na imprezie jeszcze trochę czasu, żeby nie sprawić Beth przykrości, ale gdy na zegarze wybiła dwudziesta druga i niektórzy goście zaczynali już wychodzić, ona również stwierdziła, że na nią pora. Pożegnała się i na koniec rzuciła w stronę Mike'a porozumiewawcze spojrzenie, uśmiechając się lekko.
Tak jak się spodziewała, na drugi dzień zadzwoniła do niej Beth, cała w skowronkach i opowiedziała jej, co się stało, gdy została sama z Mikiem.
- Nareszcie oficjalnie jesteśmy razem! Strasznie się cieszę! - powiedziała Beth. - To wszystko dzięki tobie! Nie wiem jak ci się odwdzięczę za to, że nas połączyłaś.
- Ja mu tylko o tobie powiedziałam - odparła Hermiona. - Na szczęście jego otwartość, która na początku wydała mi się nieco dziwna, doprowadziła do tego, że się spotkaliście.
- No tak, ale gdybyś mu o mnie nie wspomniała...
- Najważniejsze, że w końcu się dogadaliście. Nie musisz mi się odwdzięczać. No, chyba że w przyszłości zostanę matką chrzestną waszego dziecka, to będziemy kwita - zaśmiała się.
- Nie sięgam aż tak daleko w przyszłość, ale gdyby taka sytuacja miała zaistnieć, to masz to jak w banku!
Rozmawiały jeszcze przez chwilę, a gdy się rozłączyły, Hermiona odłożyła telefon i wyszła na zewnątrz. Było chłodno, ale słonecznie i wystawiła na chwilę twarz do słońca. Pomyślała o tym, jak bardzo zmieniło się jej życie przez te kilka miesięcy. Gdy wtedy, w czerwcu wpadła na Severusa przez myśl jej nawet nie przeszło, że tyle się wydarzy. Przede wszystkim nie miała pojęcia, że w tak krótkim czasie, tak bardzo się do siebie zbliżą.
Zrobiło jej się zimno, więc postanowiła wrócić do środka. Brakowało jej Krzywołapa. Bez niego dom wydawał się pusty. Nie była przyzwyczajona do samotności. W Hogwarcie była otoczona ludźmi, zarówno w dormitorium jak i pokoju wspólnym i o ile po zakończeniu nauki chwilowy odpoczynek od zgiełku jej nie przeszkadzał, to na dłuższą metę nie wyobrażała sobie takiego życia. Cieszyła się, że większość czasu spędzała poza domem, bo w tej ciszy chyba by zwariowała.
Zaparzyła sobie herbatę i biorąc z regału Dumę i Uprzedzenie - jedną z jej ulubionych książek, usadowiła się wygodnie w fotelu z zamiarem ponownego zatopienia się w historii panny Bennet i pana Darcy'ego. Po chwili jednak przyłapała się na tym, że nie może się skoncentrować na lekturze, a jej myśli błądzą gdzieś daleko. Przez chwilę zastanawiała się nad tym, jak będzie wyglądał jej pierwszy dzień na uczelni. Miała nadzieję, że ze względu na swoją przeszłość, nie będzie traktowana inaczej ani lepiej, ani że nikt nie będzie jej wypytywał o jej znajomość z Harrym i wszystko co się z tym wiąże. Nie miała zamiaru się nikomu zwierzać i szczerze mówiąc, nie miała nawet ochoty na nawiązywanie nowych kontaktów. Jej głównym celem była nauka i stanie się najlepszą w tym, co robi. W końcu lubiła wyzwania i chciała udowodnić sobie, że da radę. A także, do czego nie chciała się całkowicie przyznać, chciała dorównać w jakimś stopniu Severusowi i pokazać mu, że może stać się kompetentną, samodzielną mistrzynią eliksirów i zasłużyć sobie na to, że pewnego dnia mógłby zaproponować jej posadę asystentki, a nie tylko stażystki.
Cierpliwość - przypomniała sobie. Na wszystko przyjdzie czas. Póki co, musi skupić się na tym co tu i teraz.
Nawet się nie zorientowała, a był już piątek. Jej pierwszy tydzień w roli studentki minął bardzo dobrze i nad wyraz spokojnie. Czuła się nieco zmęczona, bo musiała dopasować się do nowej rutyny, ale nie narzekała.
Sama uczelnia wyglądem przypominała jej Hogwart. Budynek przypominał nieco zamek, zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. Długie korytarze, obszerne sale, wysokie okna. Jednak atmosfera była zdecydowanie inna: dojrzalsza i spokojniejsza.
Wykłady były ciekawe, jednak wielokrotnie przyłapała się na tym, że wiedziała o czym będzie mowa, gdy profesor tylko podał temat. O wielu z tych rzeczy dowiedziała się już w pracowni, a Severus poświęcił niejedną godzinę, żeby wytłumaczyć jej wszystkie podstawy i zacząć powoli wprowadzać ją do bardziej zaawansowanej wiedzy. Oczywiście nie zamierzała zwalniać tempa i nadal kontynuować pogłębianie wiedzy, zarówno na uczelni jak i poza nią.
Tak jak uzgodnili, popołudnia i piątki spędzała w pracowni. Zauważyła, że teraz, gdy odrobinę mniej czasu spędza w towarzystwie Severusa, zaczęła bardziej doceniać ten czas. Zawsze po zajęciach aportowała się na chwilę do domu, żeby się przebrać ze swoich uniwersyteckich szat i tak, gdy nadchodziło czwartkowe popołudnie, Hermiona zawsze była w dobrym nastroju, bo wiedziała, że będzie mogła się z nim spotkać. Brakowało jej ich wspólnych obiadów, bo teraz ona jadła na uczelni, jednak w piątki mieli okazję nadrobić zaległości.
Hermiona nie mogła przestać opowiadać o tym, co danego dnia się działo, czego się uczyła i jak minął jej dzień. Severus w końcu stwierdził, że do umowy dopisze paragraf, który zabroni jej gadania o tym, co się działo na uczelni. Wiedziała jednak, że tego nie zrobi i w piątek przy obiedzie znowu zasypała go informacjami.
- Ten tydzień był niesamowity. Mam nadzieję, że tak pozostanie - powiedziała.
- Mhm - mruknął.
- Będę ci jeszcze dzisiaj do czegoś potrzebna? - zapytała. Mam uwarzyć jakiś eliksir? - spojrzał na nią, ale zauważyła, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. - Severusie? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak - odparł, lekko zirytowany.
- Coś się stało?
- Próbuję się nad czymś zastanowić, ale nie mogę, bo ciągle gadasz.
- Przepraszam. Trzeba mnie było powstrzymać.
- Niejednokrotnie w ciągu tego tygodnia już próbowałem, ale mi się nie udało.
Hermiona zarumieniła się lekko i zrobiło się jej głupio. Nie zdawała sobie sprawy, że aż tyle gada.
- Przepraszam. To dlatego, że studia naprawdę mi się podobają, a to dopiero pierwszy tydzień, wszystko jest nowe i pewnie przez to... - westchnęła, dodając - postaram się już tak nie ekscytować.
Severus wstał od stołu i podszedł do stojącej na blacie butelki z winem, po czym dolał sobie.
- Oczywiście, że możesz mi opowiadać o tym, co się danego dnia wydarzyło - powiedział. - Tylko nie przez cały czas.
- W porządku - odparła i widząc, że trochę się rozluźnił, uśmiechnęła się lekko. - Wiem, że potrafię być nieznośna, postaram się nad tym zapanować.
- Jeszcze jak - mruknął.
- To był moment, w którym powinieneś zaprzeczyć - odparła, celując w niego palcem.
- Nie lubię kłamać.
W odpowiedzi zmrużyła oczy i posłała mu wściekłe spojrzenie.
- Zobaczysz. Nadejdzie kiedyś taki dzień, że zamilknę i nigdy już się do ciebie nie odezwę. Wtedy dopiero zatęsknisz za moim gadulstwem.
- Czekam z niecierpliwością na ten moment.
- Zmieniłam zdanie. Nie jesteś okropny. Jesteś przeokropny! - powiedziała i wstając od stołu, poszła do pracowni. Zatrzymała się tylko na chwilę w drzwiach, mówiąc:
- Skoro nie mam już dzisiaj nic do roboty, to pożyczam książkę i wracam do domu. Mam do napisania parę esejów. - Na jej słowa wzruszył tylko lekko ramionami, a ona widząc jego bezczelny uśmieszek, miała ochotę zmyć mu go z twarzy tu i teraz. Zamiast tego pokręciła tylko głową i poszła szukać odpowiednich książek.
x x x
Pół godziny później Severus zajrzał do pracowni i parsknął, gdy zobaczył, że Hermiona ciągle w niej jest. Przed nią rozpościerał się stos książek, a ona pisała coś szybko, jak gdyby nie chcąc, żeby umknęła jej jakaś myśl.
- Sądziłem, że cię tu już nie zastanę - powiedział, unosząc lekko brew. Popatrzyła na niego z udawaną, wiedział o tym, obrażoną miną.
- Znalazłam zbyt dużo książek i gdy już zaczęłam pisać, to nie chciałam się odrywać - burknęła i wróciła do pisania, ignorując go. Severus zmrużył oczy, nie wiedząc, czy czuje się zły, czy rozbawiony. W końcu stwierdził, że skoro już grają w tę grę, to niech jeszcze chwilę potrwa. Podszedł do jej biurka i stanął nad nią, zerkając na tytuł eseju.
- Właściwości i zastosowanie kamienia księżycowego - odczytał na głos. - Zbytnio was tam nie przemęczają.
Przestała pisać, wyprostowała się i zerknęła na niego. Zauważył, że pomimo jej udawanego opanowania, spięła się lekko.
- Będziesz tak nade mną wisiał? - zapytała. - Chciałabym to już skończyć.
- I iść do domu? - dodał złośliwie.
- Tak - odpowiedziała przez zaciśnięte zęby.
- Właściwie mógłbym powiedzieć, że to wielka szkoda.
- Słucham? - zapytała, kompletnie zbita z tropu.
- Szkoda, w rzeczy samej - powiedział, nie patrząc na nią i odwrócił się, podchodząc do swojego biurka.
- Co masz na myśli mówiąc szkoda? - zapytała, kompletnie zapominając o swoim eseju i o tym, że miała się na niego dalej dąsać. Teraz to on nie odezwał się ani słowem. Musiał uciec się do oklumencji, żeby przywołać na swoją twarz maskę bezdusznej obojętności, bo na widok jej miny, ledwo pohamował się od śmiechu.
- Severusie, powiedz mi!
Nic.
- Severusie! - powiedziała, wstając.
Ciągle brak reakcji.
- Zachowujesz się jak dziecko, wiesz o tym?
Odchrząknął tylko, zaczynając przeglądać papiery leżące na jego biurku.
- A więc nie masz zamiaru mi powiedzieć o co chodzi? - miała zamiar dodać, że w tej sytuacji, chyba rzeczywiście pójdzie do domu i nie będzie go o nic błagać, ale ciekawość wzięła górę. Miała przeczucie, że gdy wyjdzie ominie ją coś wyjątkowego. Postanowiła, że nie da mu tej satysfakcji. Wstał i podszedł do jednego z regałów, sprawdzając coś i ciągle ją ignorując. Hermiona doskonale wiedziała, że się z nią droczy. I zaryzykowała. Podeszła do niego wolno, czując jak serce łomocze jej w piersi. Nie była pewna, czy dobrze robi, ale pokaże mu, że i ona potrafi grać w tę grę.
- Severusie - powiedziała, robiąc maślane oczy i łapiąc go delikatnie za dłoń. - Naprawdę nie powiesz mi, dlaczego to taka szkoda, że miałabym iść do domu? - Odwrócił się w jej stronę, zerkając na ich splecione dłonie, a później na nią. Nawet jeśli był zaskoczony jej działaniem, to nie dał tego po sobie poznać. Jego oczy były bez wyrazu i wiedziała, że nic z nich teraz nie odczyta, bo używa oklumencji.
"Niemożliwa dziewczyna - pomyślał, patrząc jej w oczy. - Niemożliwa i odważna". Gdyby naciskała go jeszcze przez chwilę, to w końcu miał zamiar jej powiedzieć, ale teraz, gdy przybrała inną taktykę, najwyraźniej nie chcąc go nadal prosić i postanawiając wziąć go pod włos, on również stwierdził, że nie podda się bez walki. Jednym stanowczym ruchem przyciągnął ją do siebie i objął w talii. Westchnęła, a jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Przez chwilę miał obawy, czy nie przesadził. Ona jednak nie odsunęła się, przeciwnie, wsparła się dłońmi o jego klatkę piersiową i przygryzła lekko dolną wargę. Musiał zebrać wszystkie swoje siły, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Kto by pomyślał, że pod powłoką mola książkowego kryje się taka dziewczyna? Wydawało mu się, że straciła rezon i poddała się. Był w błędzie.
- Severusie - wyszeptała, spuszczając wzrok i patrząc na swoje dłonie. Palcem wskazującym prawej dłoni zaczęła rysować małe kółeczka na jego piersi, delektując się jednocześnie jego bliskością. Nie spodziewała się takiej reakcji z jego strony. Była pewna, że ją odtrąci, burcząc coś pod nosem. I choć była zdenerwowana jak cholera, starała się to ukryć jak mogła. Wiedziała, że to tylko gra, jednak nie mogła się oprzeć myśli, że kryje się za nią coś więcej. Podniosła wzrok i wzięła głęboki oddech, widząc jego spojrzenie. Jego oczy nabrały jakiejś mrocznej głębi. Wydawało się, że są jeszcze bardziej czarne niż zwykle. - Bardzo chciałabym, żebyś mi powiedział.
Severus uśmiechnął się w duchu. Ani razu nie powiedziała słowa ''proszę''. Zastanawiał się do jakiego momentu to będzie jeszcze grą, a od którego zacznie się coś innego. Trzymając ją ciągle blisko jedną ręką, drugą delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy. Zadrżała lekko, ale nie spuściła wzroku. Mógł się tego spodziewać. W końcu była gryfonką, a u nich odwaga zawsze górowała nad zdrowym rozsądkiem.
- Właściwie to, chciałem ci zaproponować, żebyś została dzisiaj... trochę dłużej niż zwykle - powiedział wolno, badając jej reakcję. - Jednak w tych okolicznościach - omiótł ją spojrzeniem, od jej dekoltu, aż po znowu zaskoczone, bursztynowe oczy.
- Dłużej?
- Mhm.
- Severusie, co ty masz na myśli? - zapytała, przekrzywiając figlarnie głowę. Niemożliwa dziewczyna.
Uśmiechnął się tajemniczo, obejmując ją znowu obiema rękami.
- Severusie, ty chyba nie...? - zapytała, a on zauważył, że zaczyna tracić już swoją pewność siebie.
- Nie, co?
- Severus! - powiedziała stanowczym tonem, wychodząc z jego objęć. - Masz mi w tej chwili powiedzieć, o co ci chodzi! Albo wyjdę i już nigdy nie wrócę.
- Czyżby?
- Tak! Proszę, powiedz mi - powiedziała zrezygnowanym tonem. Wiedziała, że tym razem przegrała tę bitwę.
Westchnął, kręcąc głową i wracając powoli do siebie. Jakaś cząstka w jego świadomości żałowała, że skończyło się tylko na przytulaniu, ale odgonił ją szybko od siebie.
- Nie można było tak od razu? - zapytał i widząc jej zdziwioną minę dodał - powiedzieć "proszę".
- Nie - odpowiedziała stanowczo i biorąc się pod boki, definitywnie zażądała odpowiedzi.
- Mam zamiar uwarzyć dzisiaj eliksir, który jest bardzo trudny i bardzo wyjątkowy. Wymaga odpowiednich warunków, takich jak pełnia księżyca oraz to, że musi być warzony przez całą noc - posłał jej rozbawione spojrzenie. - Chciałem ci zaproponować, żebyś została, bo to dla ciebie na pewno niepowtarzalna szansa, żeby zobaczyć jak powstaje ten eliksir. Wątpię, czy którykolwiek z twoich profesorów, których tak zachwalałaś, umiałby go uwarzyć. Oczywiście wszystko pod pewnymi warunkami, ale do tego dojdziemy, gdy uzyskam od ciebie odpowiedź na pytanie, czy chciałabyś zostać?
- Oczywiście! - powiedziała bez zastanowienia. - Skoczyłabym tylko na chwilę do domu, żeby się przebrać w coś wygodniejszego i ogarnęła lekko...
- A ty myślałaś, że o co mi chodzi? - zapytał, uśmiechając się bezczelnie. Dobrze wiedział, zważając na okoliczności w jakich się przed chwilą znajdowali, ale zobaczenie jej rumieńca było zawsze przyjemnym doświadczeniem.
- O nic - odparła szybko, uciekając wzrokiem.
Postanowił już dłużej jej nie męczyć. Zerknął na zegar.
- Jest jeszcze wcześnie, ale jeśli chcesz możesz naprawdę w końcu wrócić na chwilę do domu. Będę zaczynał o dziewiętnastej, ale chcę żebyś wróciła wcześniej. Muszę jeszcze zdążyć ci wszystko wytłumaczyć.
- Siedemnasta będzie w porządku?
Skinął głową. Hermiona wychodząc, zatrzymała się w drzwiach.
- Severusie?
- Co znowu?
- Właściwie to... - uśmiechnęła się, przygryzając dolną wargę. - Było miło - dodała szybko i z korytarza krzyknęła jeszcze "do zobaczenia".
Severus usłyszał trzask aportacji. "W rzeczy samej" - pomyślał. Przypomniał sobie jej dotyk, jej spojrzenie. Nie. Nie mógł się teraz rozpraszać. Poszedł na górę do łazienki, żeby wziąć prysznic. Czuł, że tego mu było teraz trzeba, żeby uspokoić myśli. Hermiona za niedługo wróci, a wtedy on musi być opanowany i gotowy do pracy. Przed nim ciężka noc, bo eliksir, który miał sporządzić wymagał stuprocentowego zaangażowania.
Hermiona wzięła głęboki oddech. Tym, co tak lubiła w ich relacji, była nieprzewidywalność. Jednak to, co dzisiaj pomiędzy zaszło, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Fizycznie nigdy nie byli jeszcze tak blisko siebie. Kiedyś wzdrygnęłaby się na samą myśl o tym, ale teraz... Teraz wcale jej to nie przeszkadzało. Przypomniała sobie jego spojrzenie. Jego czarne oczy w przytłumionym, miękkim świetle pracowni, wydawały się prawie czarne, jakby hipnotyzujące. I sama nie wiedziała skąd znalazła w sobie tyle odwagi, żeby odważyć się wobec niego na takie zachowanie.
Musiała przestać się teraz nad tym zastanawiać. Czas uciekał, a ona za niedługo miała wrócić. Pobiegła, żeby szybko się wykąpać i przebrać w coś wygodnego. Całą robotę i tak wykona Severus, ale to nie stało na przeszkodzie temu, że chciała się czuć komfortowo i wygodnie.
Ku swojemu zdziwieniu była gotowa przed czasem. Spojrzała w lustro: wyglądała tak zwyczajnie, jak to tylko możliwe. Włosy upięła w luźnego koka, na twarzy nie miała żadnego makijażu, a do ubrania wybrała czarne legginsy i długą, luźną bluzę. Czuła się podekscytowana tym, że będzie mogła obserwować Severusa przy pracy, i że w ogóle zdecydował się na zaproszenie jej. Postanowiła, że nie da mu ani jednego powodu do tego, żeby mógł pożałować tej decyzji.
Ponieważ miała jeszcze chwilę czasu, stwierdziła, że mogłaby przygotować coś na kształt kolacji. Problem w tym, że jej lodówka była raczej pusta, odkąd praktycznie nie mieszkała w domu. Wyskoczyła więc szybko do pobliskiego sklepu, żeby kupić kilka potrzebnych rzeczy. Gotowanie nie wchodziło w grę, bo miała zbyt mało czasu, ale stwierdziła, że kanapki będą w sam raz. Robiąc je przypomniała sobie o swoim niedokończonym eseju i tym, że czeka ją jeszcze nauka na przyszły tydzień. Na szczęście nie było to nic, z czym nie poradziłaby sobie w krótkim czasie, a poza tym, nie chciała sobie teraz psuć nastroju myśleniem o obowiązkach.
Pół godziny później zdejmowała już buty i płaszcz w przedpokoju Severusa.
- Już jestem! - zawołała, idąc prosto do kuchni, żeby odłożyć kanapki. Zdziwiła się tym, jak swobodnie się u niego czuła. Miała tylko nadzieję, że nie nazbyt swobodnie, i że nie nadużywa jego dobrej woli. Z drugiej strony, znała go na tyle, że wiedziała, że gdyby coś mu przeszkadzało, powiedziałby jej o tym. Poczuła, unoszący się w powietrzu zapach świeżo parzonej kawy i chociaż późnym popołudniem nie pijała jej już, wiedziała, że dzisiaj z pewnością nie skończy się na jednym kubku.
- Zrobiłam coś do jedzenia! - zawołała, odkładając pojemnik na blacie i z myślą, że musi poszukać Severusa, odwróciła się, tylko po to, żeby prawie podskoczyć, przestraszona.
- Chcesz, żebym dostała zawału? - zapytała z wyrzutem. Severus stał bowiem oparty o futrynę i popijał kawę. - Przestraszyłeś mnie.
- Zauważyłem - odparł, podchodząc i zerkając na to co przyniosła dodał - kanapki?
- Najlepsze w całym mieście - powiedziała, uśmiechając się.
- Nie omieszkam spróbować. Jednakże trochę później. Teraz przejdźmy do konkretów: masz ochotę na kawę? - zapytał, unosząc lekko swój kubek.
- Właściwie tak, dziękuję.
Nalał jej po czym oboje przenieśli się do salonu.
- Musimy ustalić pewne zasady, zanim zacznę pracę. Na początek jednak powinienem ci w ogóle powiedzieć co to za eliksir.
- No właśnie. Co to będzie?
- Eliksir jasnego umysłu.
- Kojarzę tę nazwę. Wydaje mi się, że czytałam o tym, w którejś z twoich książek. To chyba niezbyt popularny eliksir?
- Rzeczywiście rzadko się go sporządza, bo wymaga dużego doświadczenia, wprawy, odpowiednich warunków a przede wszystkim aparatury.
- Czy to znaczy, że będziesz używał kociołka Arduinny? - Hermiona ledwo mogła usiedzieć z przejęcia. Jeszcze nigdy nie widziała, żeby z niego korzystał.
- Tak. A jak sama kiedyś stwierdziłaś są unikatowe, więc i eliksirów w nich przyrządzanych nie znajdziesz w pierwszej lepszej aptece.
Hermiona pokiwała głową.
- Jak ten eliksir dokładnie działa?
- Sprawia, że dręczące cię problemy, nagle przestają być problemami. Jak sama nazwa wskazuje, powoduje jasność myśli. O ile w przypadku Veritaserum jesteś zmuszony wyznać prawdę komuś innemu, to tutaj przestajesz oszukiwać sam siebie.
- Interesujące.
- W rzeczy samej. A teraz przejdźmy do konkretów - mówiąc to, przybrał swój poważny ton, którego zwykle używał podczas zajęć. Hermiona wyprostowała się w fotelu i słuchała uważnie. - Będziesz w pracowni i będziesz mnie obserwować, ale pod żadnym pozorem masz mi nie przeszkadzać. Żadnych pytań, żadnych uwag - wyliczał. - O ile sam się do ciebie nie odezwę, albo cię o coś nie poproszę, gdy będę wiedział, że mogę rozproszyć na chwilę uwagę. Czy to jasne?
- Tak.
- Dobrze. A teraz - wstał z fotela - chodźmy spróbować tych najlepszych kanapek w całym Londynie.
Kilka godzin później Hermiona siedziała w wygodnym fotelu, ustawionym pod regałem i z bezpiecznej odległości przypatrywała się jego pracy. Po raz kolejny nie mogła się nadziwić temu, jak bardzo uzdolnionym Mistrzem Eliksirów jest Severus. Mimo tego, że warzył trudny i rzadki eliksir, znał przepis na pamięć i nie korzystał z żadnych notatek. Zauważyła, że używał wielu unikalnych składników, i że ciągle zmieniał moc palnika, regulując tym samym temperaturę płynu, znajdującego się w kociołku.
Ona sama, podkurczywszy nogi, trzymała na kolanach zeszyt, w którym zapisywała pytania, które przychodziły jej na myśl albo własne obserwacje i książkę, w której opisana była procedura tworzenia eliksiru, którą właśnie przeprowadzał Severus.
Po kilku godzinach, w pracowni zaczynało robić się ciepło. W końcu nie było okna, żeby móc wpuścić trochę świeżego powietrza, a ogień pod kociołkiem ciągle buzował. W pewnym momencie spostrzegła, że Severus wyczarował czarną gumkę do włosów i spiął włosy. Przez chwilę nie mogła się na niego napatrzeć, bo nigdy wcześniej nie widziała go ze związanymi włosami. Wyglądał zupełnie inaczej i o wiele młodziej.
Hermiona zauważyła, że o ile Severus nie wykazywał oznak zmęczenia, o tyle ona zaczynała powoli odpływać myślami gdzie indziej i lekko przysypiać. Musiała się pilnować, żeby nie zasnąć. Przypomniała sobie ich wcześniejszą potyczkę. Jak do tego doszło, że oboje ze sobą flirtowali? I na ile było to prawdziwe, a w jakim stopniu udawane? Wiedziała, że Severus jest dobrym aktorem. Gdyby nie to, nigdy by mu się nie udało tyle osiągnąć. Pomimo wszystko jednak odniosła wrażenie, że to, co się pomiędzy nimi dzieje, nie jest wcale takie nienormalne. Przede wszystkim poznali się lepiej. Ona w końcu uwierzyła w jego przemianę. Ciągle był skomplikowany, co do tego nie mogło być wątpliwości, ale każdy dzień, który z nim spędzała przybliżał ją do tego, żeby stwierdzić, że Severus był wyjątkowym mężczyzną. Nie ze względu na wygląd, chociaż czasami nie mogła sobie odmówić spojrzenia w jego ciemne oczy, nie wspominając już o tym, że potajemnie zawsze uwielbiała jego głos. Mogłaby słuchać go całymi dniami, nie wspominając o tym, że nawet najnudniejsza książka na świecie zyskałaby na wartości, gdyby tylko on czytał ją na głos.
Z tego co zauważyła, on chyba też doszedł do tego, że Hermiona nie była już tą samą dziewczyną, co wtedy, w Hogwarcie. Ona sama czuła, że się zmieniła. Wiedziała, że duża w tym jego zasługa, jednak nie przeszkadzało jej to. Severus na pewno jej imponował i jeśliby miała przejąć od niego jakieś cechy, to na pewno byłaby to siła charakteru. Spotkało go tyle zła, a mimo to potrafił sobie z tym jakoś poradzić, w dodatku sam.
Zdawała sobie sprawę, że jeszcze wielu rzeczy o nim nie wie. Mogli być w przyjacielskich stosunkach, ale to nie znaczyło, że miał się jej z czegokolwiek zwierzać. Znała granice i wiedziała, że na pewne tematy lepiej nie wchodzić, chyba, że on sam będzie chciał o czymś porozmawiać.
W każdym razie Hermiona po każdych przemyśleniach dotyczących Severusa dochodziła do jednego, pewnego wniosku: lubiła go i jego towarzystwo a ich słowne potyczki, albo niejednoznaczne sytuacje, które regularnie pomiędzy nimi zachodziły, zaczynała powoli traktować jako naturalny element ich przyjaźni. I bardzo starała się nie doszukiwać w tym niczego więcej.
- Mam nadzieję, że twoje myśli skupiają się tylko i wyłącznie na temacie eliksirów? - przez chwilę nie mogła zebrać myśli i nie wiedziała co się koło niej dzieje. Podniosła wzrok i zobaczyła, że Severus patrzy na nią z uniesioną brwią, czekając na jej odpowiedź.
- To już koniec? - zapytała, lekko zaspanym głosem.
- Koniec pierwszego etapu warzenia - odparł, ocierając pot z czoła. - Teraz eliksir musi się gotować dokładnie przez godzinę w tej samej temperaturze. Hermiona podeszła i zerknęła do kociołka na bladożółtą ciecz.
- Podziwiam cię, że umiesz coś takiego uwarzyć. Widziałam ile pracy w to włożyłeś. Od samego patrzenia robiło się słabo - zaśmiała się.
- Uwarzyć eliksir może prawie każdy. Jednak nie każdy się do tego nadaje. Porównaj sobie kilka takich samych eliksirów, które zostały sporządzone przez kilku różnych czarodziejów. Zapewniam cię, że każdy z nich będzie się różnił jakością. Żeby zostać mistrzem eliksirów, nie mówiąc o tym, żeby zostać bardzo dobrym mistrzem eliksirów potrzeba trzech rzeczy, o których ci kiedyś wspominałem. Pamiętasz jakich?
- Talentu, ciężkiej pracy i odrobiny uczucia?
- Tak.
Hermiona przygryzła dolną wargę i widząc jej minę, Severus od razu wiedział, że chce o coś zapytać. Nie pomylił się.
- Severusie?
- Tak?
- Myślisz, że będę kiedyś taka jak ty?
- Jak ja? Boże, miejmy nadzieję, że nie - odparł, uśmiechając się lekko.
- Mam na myśli eliksiry - zaśmiała się.
Przez chwilę wyglądał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Wiesz co widzę, gdy na ciebie patrzę?
- Nie. Co? - zapytała, zaintrygowana.
- Potencjał.
- Naprawdę?
- Tak - odparł. - Mnie nikt tego nie powiedział, gdy byłem w twoim wieku, a zobacz do czego doszedłem.
Spojrzała na niego i przez chwilę miała ochotę go przytulić. Opanowała się jednak szybko, bo wiedziała, że to byłoby nie na miejscu. Nie mogła sobie odmówić za to dumy, którą poczuła. Usłyszeć od niego takie słowa, to nie lada wyróżnienie. Postanowiła, że nie zawiedzie ani jego, ani siebie, i że ciężką pracą dowiedzie prawdziwości jego słów.
- Czuję ciążącą na sobie odpowiedzialność, ale postaram się podołać wyzwaniu. I dziękuję ci za te słowa.
- Póki co lepiej chodźmy napić się kawy - powiedział. - Chyba że masz już dość i chcesz wrócić do domu? - zapytał, widząc jak ziewa.
- Och, nie. Jest w porządku - machnęła ręką. - Kawa pomoże mi dotrwać do rana.
Znów przyjemny zapach rozniósł się po kuchni. Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Na zegarze wybiła pierwsza nad ranem.
- Nie wyglądasz na śpiącego - zauważyła Hermiona, podpierając twarz na dłoniach.
- Noc to moja pora dnia. Jestem przyzwyczajony do braku snu.
- No tak. Nie bez powodu wszyscy nazywali cię nietoperzem - powiedziała, uśmiechając się lekko.
- Nawet mi o tym nie przypominaj.
- Przepraszam - odparła, wcale nie mając skruszonej miny. Po chwili zapytała ostrożnie, nie mogąc powstrzymać ciekawości. - Dlaczego nie możesz spać?
Żałowała, że zapytała, bo wcale nie był zachwycony tym pytaniem.
- Jest kilka powodów, o których nie chcę teraz rozmawiać.
Już miała coś odpowiedzieć, gdy jej przerwał.
- Hermiono, mogę nie być śpiący, co nie oznacza, że nie jestem zmęczony - powiedział rozdrażnionym tonem, a ona dała za wygraną. Wstała i podeszła do okna. Była bezchmurna noc. Światło księżyca wpadało do kuchni, oblepiając się na podłodze, ścianach i meblach. Nie trzeba było nawet zapalać światła. Było jasno jak w dzień.
- Piękna noc - powiedziała, patrząc na pełnię. - Warto nie spać, tylko po to, żeby nie przegapić takiego widoku.
- Zgadzam się - odparł i coś w jego głosie sprawiło, że odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. Oparł się o wyspę, trzymając w dłoniach kubek. Jego włosy były nadal spięte, przez co mogła lepiej przyjrzeć się jego rysom twarzy. Perłowa poświata księżyca nadała jego skórze bladości; jego oczy znowu nabrały tej mrocznej głębi, której trochę się bała, a którą jednocześnie uwielbiała. Przez chwilę miała wrażenie, że powraca atmosfera sprzed zaledwie kilku godzin, gdy byli w pracowni. On chyba też to poczuł, jednak tym razem oboje nie zdecydowali się na kontynuowanie tego momentu.
- Już czas wracać. Zostało jeszcze piętnaście minut - powiedział cicho.
- Chodźmy więc - odparła, zerkając jeszcze raz przez okno.
Wydawało jej się, że słyszy jakiś głos. Był cichy i dochodził jakby z daleka. Później zaczął być coraz wyraźniejszy, aż w końcu wyraźnie usłyszała:
- Hermiono, obudź się.
- Hmm? - otwarła oczy i ku swojemu przerażeniu stwierdziła, że zasnęła na fotelu. Severus ciągle zajmował się eliksirem z tym że teraz rozlewał go już do buteleczek. - O mój Boże! Zasnęłam! Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Wierz mi lub nie, ale byłem tak pochłonięty eliksirem, że gdy zauważyłem, że śpisz, wszedłem już w ostatnią fazę warzenia, to znaczy mieszanie. Nie było już na co patrzeć, więc stwierdziłem, że bez sensu cię budzić.
- Głupio mi, że nie dotrwałam do rana.
- Od początku byłem pewny, że ci się nie uda - odparł, uśmiechając się słabo. Dopiero teraz zauważyła jak bardzo jest zmęczony, ledwo trzymał się na nogach.
- Pomóc ci w czymś? Musisz być wykończony.
- Nie. Wszystko już skończone - powiedział i machnął kilka razy różdżką. Eliksir zniknął, składniki znalazły się z powrotem na półkach, a kociołek wyglądał, jakby był nigdy nieużywany. - Muszę odpocząć - dodał. - Tak samo jak ty. Wracaj do domu i wyśpij się. Poza tym wydaje mi się, że masz jeszcze esej do dokończenia.
- Ach, tak, dobrze, że mi przypomniałeś - powiedziała, zabierając z biurka niedokończone wypracowanie.
- Możesz pożyczyć książki, jeśli chcesz.
- Dziękuję, przydadzą się.
Severus poczuł ulgę, gdy w końcu zamknął za sobą drzwi pracowni. Jedyne o czym teraz marzył to szybki prysznic i kilka godzin snu, żeby mógł znowu wrócić do siebie.
- Aportuję się stąd - powiedziała Hermiona, ziewając. - Nie chcę przez przypadek wpaść na Mike'a i wzbudzić jego podejrzenia, co do tego, dlaczego wychodzę od ciebie o świcie.
- W porządku.
- Dziękuję za możliwość obserwowania mistrza przy pracy - dodała. - Jestem wdzięczna, że mogłam zostać.
- Nie ma za co.
- Do zobaczenia. Książki oddam w poniedziałek.
- Wiem.
Posłała mu zmęczony uśmiech i aportowała się. Severus nie miał już na nic siły. Poszedł od razu na górę, wziął prysznic i zasnął, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki.
