No i tak, rozdział planowałam dodać w weekend, ale po tak cudownych komentarzach i widząc, jak bardzo lubicie moje opowiadania, wrzucam go już dziś. (Chociaż piątkowy wieczór to już przecież weekend, więc w sumie jest ok :))
Kochane, jesteście niesamowite. Dziękuje jeszcze raz za każde miłe słowo, czytałam wasze komentarze zarówno pod tym jak i pod drugim opowiadaniem z uśmiechem na ustach!
Evi, pytałaś o mikołajkowy prezent: to oczywiście moje nowe opowiadania To, co pomiędzy nami. Zerknij na mój profil i nadrabiaj zaległości, jeśli jeszcze nie przeczytałaś! :)
Co do tego rozdziału, to jest on typowo świąteczny, ale ja jeszcze nie życzę wam wesołych świąt, bo w przyszłym tygodniu jeszcze się coś tutaj pojawi :)
I uwaga, uwaga! Premiera kolejnego rozdziału Nowego Początku już 31. grudnia!
A teraz All I Want For Christmas Is You i Last Christmas w głośnikach i zapraszam do czytania!
I don't want a lot for Christmas
There is just one thing I need
I don't care about the presents
Underneath the Christmas tree
I just want you for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you
Mariah Carey - All I Want For Christmas Is You
Boże Narodzenie zbliżało się wielkimi krokami. Hermiona siedziała na ostatnim, przedświątecznym wykładzie i złapała się na tym, że myślami była zupełnie gdzie indziej, nie zwracając uwagi na to, co się wokół niej działo. Od dłuższego czasu zastanawiała się, co mogłaby kupić Severusowi na prezent. Oczywiście nie zamierzali spędzić razem świąt, a na każdą wzmiankę o świątecznej atmosferze, ubieraniu choinki i tym podobnych rzeczach od razu zmieniał temat, twierdząc, że to najgorszy czas w całym roku. Hermiona nie zamierzała jednak zostawić go samego i postanowiła, że odwiedzi go w drugi dzień Bożego Narodzenia. Sama nie miała jakichś nadzwyczajnych planów. Wigilię miała zamiar zjeść z rodzicami, tak jak to miało miejsce od lat.
Szczęśliwie się składało, że Severus miał kilka spraw do załatwienia poza Londynem. Twierdził, że chodzi o spotkania z nowymi klientami, i że zajmie mu to na pewno kilka dni, tym samym dając jej tymczasowe urlop. Był wtorek, a że mieli spotkać się dopiero w piątek, oznaczało to dla Hermiony tylko tyle, że miała prawie cały tydzień wolny. W dodatku na uczelnię miała wrócić dopiero po nowym roku, szykowało się więc sporo dni, w których nareszcie będzie mogła trochę odetchnąć.
Po południu postanowiła wpaść do księgarni i odwiedzić Beth. Przy okazji wpadł jej do głowy pewien pomysł na prezent dla Severusa, o którym dziwiła się, że nie pomyślała w pierwszej kolejności. W końcu dawno nie kupił sobie żadnej nowej książki, więc może najwyższa pora to zmienić? Poza tym będzie musiała znaleźć coś również dla swojego taty. Ustaliła się już pomiędzy nimi tradycja, że co roku w święta obdarowywali się książkami, z kolei z mamą raczej ubraniami lub kosmetykami.
Odetchnąwszy z ulgą, po zajęciach Hermiona aportowała się do Londynu i decydując się na spacer, szła wolno, ciesząc się świąteczno - zimową atmosferą. Ulice i wystawy były przystrojone kolorowymi światełkami a na każdym rogu znajdowały się migające różnobarwnie choinki. Co roku obiecywała sobie, że nie da porwać się świątecznemu szaleństwu i co roku jej to nie wychodziło. Szczególnie teraz, gdy miała wolne i więcej czasu, żeby o tym myśleć.
Wchodząc do księgarni usłyszała znajomy dźwięk dzwonka przy drzwiach i uśmiechnęła się, przyglądając się z sentymentem miejscu, w którym kiedyś pracowała. Między regałami kręciło się kilku klientów. Beth układała książki i słysząc, że ktoś wchodzi spojrzała w stronę drzwi.
- Dzień... - zaczęła mówić, ale gdy zobaczyła, kto wszedł, jej twarz od razu rozjaśnił promienny uśmiech. - Hermiona! Co za niespodzianka, co ty tutaj robisz? Myślałam, że będziesz u niego! - zawołała, przytulając się.
- Właściwie to przyszłam, żeby ci zrobić niespodziankę i rozejrzeć się za jakimiś prezentami. Severus wyjechał w interesach, jeśli można to tak ująć - powiedziała, uśmiechając się. - Z tego powodu mam trochę wolnego. Poza tym skończyłam już zajęcia i wracam dopiero po nowym roku. Wolność - dodała, rozkładając ręce.
- Szczęściara - westchnęła Beth. - A ja tu muszę gnić codziennie do wieczora. Nawet nie wiesz jacy ludzi zrobili się upierdliwi przed świętami - wyszeptała. - Ciągle przychodzą, wybrzydzają, zamawiają. Oszaleć można. Ale wyprosiłam dzień urlopu na piątek. Też muszę iść po jakieś prezenty dla rodziców i Mike'a. Szkoda tylko, że nie mam pojęcia co mam kupić... Ech, no nic... Wracam do pracy, a ty rozejrzyj się spokojnie. Mieliśmy ostatnio dostawę waszych ulubionych, używanych książek - powiedziała, puszczając Hermionie oczko. - Może coś wybierzesz.
Hermiona tylko pokiwała głową i uśmiechnęła się, nie zdążając nawet odpowiedzieć, bo Beth już była w drugiej części księgarni.
Kilkanaście minut później Hermiona ciągle stała przed regałem i przeglądała książki. Mimo tego, że było ich mnóstwo, żadna z nich nie wydawała się jej być odpowiednia na tyle, żeby mogła ją kupić Severusowi na prezent. Poddała się wreszcie i postanowiła poszukać gdzie indziej, albo wymyślić coś innego niż książka. Szła właśnie w kierunku Beth, żeby się pożegnać, gdy do księgarni wszedł, uśmiechnięty od ucha do ucha, zaczerwieniony od zimna Mike.
- Cześć dziewczyny! - zawołał z daleka. - Spodziewałem się spotkać tylko moja ukochaną, a tu proszę, jeszcze jedna piękna, znajoma twarz!
Beth od razu podbiegła do niego i nie zwracając uwagę na pełne dezaprobaty spojrzenia klientów, rzuciła mu się na szyję i pocałowała go. Hermiona uśmiechnęła się, widząc jak bardzo są szczęśliwi. Jej zadowolenie było spotęgowane również tym, że to dzięki niej się poznali.
- Cześć Mike - przywitała się. - Dawno na siebie nie wpadliśmy.
- Rzeczywiście! Tym lepiej, że stało się to właśnie dzisiaj. Mam nadzieję, że masz czas?
- Właściwie tak. Nie mam konkretnych planów oprócz kupienia prezentu dla Severusa.
- Ouu, ciężka sprawa - skrzywił się Mike. - Ja nie miałbym pojęcia co dać komuś takiemu jak on. Szczególnie w święta. On raczej nie należy do ludzi, którzy śpiewają kolędy, ubierają sweter z reniferem i przystrajają choinkę.
- Zdecydowanie nie - zaśmiała się Hermiona, wyobrażając go sobie w jednym z tych, często okropnie brzydkich świątecznych swetrów. - Ale wiesz co, być może to nie byłby zły pomysł...
- Z czym?
- Z tym swetrem. Mogłabym zaryzykować i dać mu taki.
Mike aż klasnął w dłonie z uciechy. - Teraz jest ich wszędzie na pęczki! Nie miałabyś problemu, żeby coś wybrać, a tak się składa, że i ja nie mam planów na popołudnie.
- No nie! Wy będziecie sobie spacerować po sklepach, a ja to co?
- Przepraszam, kochanie, ale sama widzisz, że to jest sytuacja nadzwyczajna i ktoś musi jej pomóc - powiedział Mike. - Przyjdę po ciebie jak skończysz zmianę i pójdziemy do kina. Co ty na to?
- No dobrze - zgodziła się Beth, rozchmurzając się lekko. - Ale chcę zobaczyć ten sweter!
- O ile go w ogóle kupimy, ale jeśli tak, to na pewno ci go pokażę - powiedziała Hermiona.
- No to co? Wyruszamy na poszukiwania? - zapytał Mike.
- Daj mi jeszcze chwilę. Skoro już tu jestem, to poszukam jakiejś książki dla mojego taty, żebym chociaż jeden prezent miała już z głowy.
I tak za niedługo, żegnając się z Beth, wyszli z księgarni. Hermiona zdecydowała się na niedawno wydany kryminał jednego ze szwedzkich autorów, którego bardzo lubił jej tata. Mike cały czas opowiadał o tym jak mu minął dzień, co słychać u niego na uczelni i nad czym aktualnie pracuje. Hermiona miała lekki kłopot z opowiedzeniem mu czym właściwie ona się zajmuje i co robi u Severusa, bo Mike przecież nie wiedział, że są czarodziejami. Niesamowicie kusiło ją, żeby mu o tym powiedzieć, ale nie wiedziała, czy może mu zaufać na tyle, żeby nikomu nie wypaplał. Swoją drogą wątpiła w to, czy ktokolwiek by mu uwierzył w takie rewelacje, mimo to miała pewne opory.
Szli jedną z wielu bocznych uliczek, które Hermiona tak uwielbiała w Londynie. Były przytulne, urocze i mieściły się przy nich często małe sklepiki z unikatowymi rzeczami, ciekawymi ubraniami lub antykwariaty, w których czasami można było niczego nie kupić, ale warto było tylko wejść, żeby poczuć wyjątkową atmosferę.
Jednym uchem słuchając wywodu Mike'a na temat jego ostatniego obrazu, Hermiona rozglądała się po wystawach. W pewnym momencie jej wzrok przykuła jedna z nich. Znajdowały się na niej różnego rodzaju artykuły papiernicze, a przede wszystkim przepiękne notesy i notatniki.
- Mike, zaczekaj - powiedziała. - Wejdźmy tutaj na chwilę. Myślę, że mogłabym tutaj coś kupić.
Wnętrze sklepu od razu ją zachwyciło. Wszędzie dominowały ciemne barwy: brąz i butelkowa zieleń, a przytłumione światło nadawało aury tajemniczości. Hermionie zawsze mocniej biło serce w takich miejscach - naturalna cecha mola książkowego. Tym, co było najważniejsze był jednak asortyment, a dokładniej, przeróżne notesy, notatniki i dzienniki. Nagle uświadomiła sobie, że Severus przecież ciągle coś notował i zapisywał, a na jego biurku oprócz papierów i książek znajdowały się różne dzienniki i notesy. Dlaczego nie wpadła na to wcześniej? W końcu nie chciała kupować czegoś bardzo efektownego, bo dobrze wiedziała, że nie lubi świąt ani obdarowywania się prezentami, a poza tym chciała mu zrobić niespodziankę, więc z pewnością on nie będzie miał dla niej niczego. Jej właściwie też nie zależało na żadnych upominkach. Doskonale wiedziała, że szukała tylko pretekstu, żeby się z nim spotkać, a poza tym stwierdziła, że nie pozwoli mu być samemu w święta, czy tego chce, czy nie.
W końcu, po długim namyśle wybrała piękny notes w twardej oprawie. Łączył on w sobie niezwykłą kolorystykę: połączenie zieleni i złota, w wyjątkowym odcieniu, przywołującym na myśl stare, oprawiane w skórę i introligatorsko zdobione tomiki poezji.
- Biorę ten - powiedziała z zadowoleniem. - Myślę, że mu się spodoba.
- Jest świetny - stwierdził Mike, który również wybrał dla siebie kilka rzeczy: szkicownik i komplet ołówków do rysowania.
Zapłacili i wyszli na zewnątrz. Ulica była biała od śniegu, który nieprzerwanie padał. Hermiona poczuła nagle ochotę na to, żeby zaszyć się w ciepłym domu, usiąść na fotelu, przykryć kocem i czytać, zapominając o całym świecie. Mike jednak wyrwał ją z tych marzeń.
- Ciągle nie mamy swetrów!
- Swetrów? - spytała. - Sądziłam, że mieliśmy kupić tylko jeden?
- Naprawdę myślisz, że widząc je wszystkie, dałabyś radę kupić tylko jeden? Oczywiście, że my również wybierzemy jakieś dla siebie! - Widząc, że chciała zaprotestować dodał: - później zaprosiłbym cię na kubek gorącej czekolady do jakiejś przytulnej kawiarni, ale ponieważ pomimo moich licznych zaproszeń, ciągle u mnie nie byłaś, najwyższy czas to zmienić. I żadnych wymówek!
- W porządku. Zgadzam się - zgodziła się z uśmiechem.
Chwilę później przebierali już w stosach przeróżnych ciuchów ze świątecznymi wzorami.
- Założę się, że gdyby zobaczył cię w tym, opadła by mu szczęka - powiedział Mike, pokazując jej swetrową sukienkę z długim rękawem. Była krótka na tyle, że Hermiona nie była pewna, czy sięgałaby jej do połowy ud, dodatkowo z szerokim dekoltem, nie mówiąc już o tym, że była w ciemnoczerwonym kolorze, który od razu przypomniał jej barwy Gryffindoru.
- Nie dobijaj mnie, proszę - powiedziała, kręcąc z dezaprobatą głową. - Nigdy bym czegoś takiego nie ubrała. - Mike tylko roześmiał się widząc jej minę.
- Chyba zaczynam lubić się z tobą drażnić.
- Nie jesteś jedyny. Severus też zdaje się to lubić.
- Wcale się nie dziwię, jesteś zabawna, gdy się złościsz.
- Zabawna?
- Tak. Robisz wściekłą minę, ale w rzeczywistości wiadomo, że jesteś zupełnie niegroźna.
- Dziękuję, że mi to uświadomiłeś - parsknęła. - A teraz chodźmy wreszcie wybrać coś konkretnego.
Koniec końców Mike wybrał dla siebie prawdopodobnie najbrzydszy sweter, jaki był na dziale męskim: wielokolorowy z reniferem, bałwanem i płatkami śniegu. Hermiona widząc go w nim, gdy wyszedł z przymierzalni dostała ataku śmiechu, bo nie dość, że był brzydki to jeszcze za duży. Mike widząc jej reakcję, od razu stwierdził, że musi go kupić. Ona sama dla siebie wybrała całkiem nieźle skrojony ciemnozielony sweterek z kolorową choinką, a dla Severusa ciemnogranatowy w białe i czerwone wzory z choinkami i bałwanami. Miał być zabawny, ale właściwie okazał się być całkiem ładny. Oczywiście nie skończyło się tylko na tym, bo kupiła jeszcze parę nowych jeansów i czarną, ołówkową spódnicę.
- Nawet nie wiesz jaką czuję ulgę, że jesteśmy już po zakupach - powiedziała Hermiona, gdy przeciskali się przez tłum klientów, żeby wyjść ze sklepu.
- Ja też. Te przedświąteczne tłumy to prawdziwa katastrofa. Należy nam się odpoczynek - Mike zerknął na zegarek. - Mam jeszcze sporo czasu zanim Beth skończy pracę i tym razem ci nie odpuszczę. Wpadasz do mnie na kubek gorącego kakao.
- Zaproszenie przyjmuję z przyjemnością - odparła Hermiona.
Dziwnie się czuła, będąc obok mieszkania Severusa, ale wiedząc, że nie idzie do niego tylko do Mike'a. W zasadzie cieszyła się, że w końcu go odwiedzi, bo była szczerze ciekawa tego jak maluje i chciała zobaczyć jego dzieła.
Jego mieszkanie miało podobny rozkład jak to należące do Severusa, jednak od razu dało się wyczuć zupełnie inną energię. Tutaj panował raczej chaos i nieład, który trudno było nazwać artystycznym. Mike okazał się być po prostu bałaganiarzem.
- Przepraszam za ten syf. Nie miałem czasu posprzątać - powiedział, niedbale odwieszając kurtkę na wieszak.
- W porządku, nic się nie dzieje - odparła Hermiona, zdejmując płaszcz i myśląc, że mogłaby to posprzątać jednym machnięciem różdżki.
- Rozgość się, a ja zrobię coś do picia.
- Miało być kakao - zauważyła Hermiona.
- Już się robi szefowo!
Stwierdzając, że Mike na pewno nie będzie miał nic przeciwko, Hermiona zaczęła spacerować po mieszkaniu. Mimo oczywistego nieporządku miało w sobie pewien urok. Na ścianach w korytarzu wisiały oprawione rysunki i fotografie. Zerknęła ciekawie na jedną z nich. Przedstawiała małego chłopca, całego umazanego farbą. Obok niego, z miną wyrażającą prawie że obrzydzenie, stała trochę starsza dziewczynka.
- Jesteś głodna? - usłyszała głos Mike'a. - W lodówce mam raczej pustki, ale możemy coś zamówić, jeśli chcesz - dodał, wychylając się z kuchni.
- Nie, dziękuję. Kakao będzie w sam raz - odparła Hermiona.
- To ja z moją siostrą - powiedział, wskazując głową na zdjęcie. - Miałem pięć lat, a ona siedem. Nigdy nie lubiła sztuki - zaśmiał się. - To ja zawsze byłem artystą w rodzinie, ona ma całkowicie ścisły umysł. Teraz pisze doktorat z fizyki teoretycznej, ale na jaki temat nie wiem. Nawet gdybym wiedział, to i tak pewnie nie umiałbym powtórzyć - dodał, wracając do kuchni.
- Przypuszczam, że to miło mieć rodzeństwo - powiedziała Hermiona. - Ja jestem jedynaczką i czasami żałuje, że nie mam siostry albo brata, którym mogłabym się zwierzyć.
- Zwierzyć? - parsknął Mike, przynosząc jej kubek z parującym kakao. - Między mną a moją siostrą nigdy nie było głębszych więzi. Chyba za dużo nas dzieli, albo po prostu nie staraliśmy się lepiej zrozumieć. No, ale to nie zmienia faktu, że jesteśmy rodziną i kocham ją mimo wszystko.
Hermiona pokiwała głową i napiła się.
- To jest najlepsze kakao jakie kiedykolwiek piłam! - stwierdziła.
- Jestem marnym kucharzem, ale coś czasami mi się uda - zaśmiał się Mike. - Chodźmy do pracowni, zobaczysz moje wątpliwej wartości dzieła.
- Och, na pewno są wspaniałe - powiedziała Hermiona, podążając za nim. Gdy weszła do środka wiedziała od razu, że się nie pomyliła. Pokój był zdecydowanie mniejszy niż pracownia Severusa, bo oczywiście nie był magicznie powiększony, jednak Hermiona miała pewność, że zastosowany został tutaj inny rodzaj magii: pasja.
Wszędzie stały różnego rodzaju i wielkości sztalugi. Na dużym warsztacie, jak i na półkach ściennych poustawiane były słoiki z pędzlami, farby i inne akcesoria malarskie. No i oczywiście obrazy. Niedokończone dzieła na sztalugach, te zawieszone już na ścianach i te poukładane pod nimi.
- Nie wiem co powiedzieć - stwierdziła, ostrożnie stąpając między sztalugami. Jego obrazy przedstawiały martwą naturę, pejzaże, portrety. Niektóre były bardziej kolorowe, inne mniej. Zdecydowanie było widać, że Mike ma talent. - Są przepiękne.
- Naprawdę ci się podobają?
- Tak. Żałuję, że dopiero teraz je widzę! O rany! - jej wzrok przykuł jeden z portretów. - Czy to...
- Beth. Tak - wtrącił Mike. - Na początku nie chciała się zgodzić, żeby mi zapozować, ale ostatecznie ją namówiłem.
- Piękny portret. Naprawdę, masz wielki talent.
- Dziękuję - powiedział i zerknął na nią. - Hej, a może ty też byś mi zapozowała?
- Ja? - spytała ze zdziwieniem Hermiona. - Myślisz, że bym mogła?
- Oczywiście. Już nawet widzę, jakby to mogło wyglądać - odparł Mike, mierząc ją wzrokiem od góry do dołu i mrucząc coś do siebie. - W przyszłym tygodniu u mnie jesteś, nie odpuszczę ci! Powiem Beth, na pewno się ucieszy - zadecydował, nie dając jej nawet czasu na zaprotestowanie.
- No dobrze - uśmiechnęła się. - Myślę, że marna ze mnie modelka, ale skoro chcesz spróbować, to czemu nie. - Kiedy właściwie pomyślałeś, że malowanie to może być 'to'?
- Jak widziałaś, maluję od dziecka, ale na poważnie zacząłem o tym myśleć, gdy zbliżał się czas podjęcia decyzji, co studiować. Nie interesowało mnie tak naprawdę nic innego. Rodzice chcieli żebym został lekarzem, jak mama albo ekonomistą, jak mój ojciec. Jest dyrektorem naprawdę dużej firmy i zarabia mnóstwo kasy, zresztą podobnie jak mama. Ja jednak wiedziałem, że nie chcę takiego życia i wolę robić to, co kocham, a nie to, czego inni dla mnie chcą. Gdy w końcu to zrozumieli poszli mi na rękę na tyle, że wynajęli mi ten dom i opłacili studia. To strasznie dużo i wiem ile mam szczęścia. Gdyby nie oni mieszkałbym pewnie na jakimś strychu i ledwo wiązał koniec z końcem. Mam tylko nadzieję, że nie brzmię jak jakiś snob. Naprawdę nie dbam o pieniądze i nie obnoszę się nimi. To, że je mam ułatwia życie, ale nie jest dla mnie najważniejsze.
- Mogę ci coś powiedzieć? - spytała.
- Pewnie.
- Gdy cię poznałam, pomyślałam, że jesteś stuknięty - zaśmiała się. - Nigdy nie poznałam kogoś tak bezpośredniego i stwierdziłam, że wcale nie dziwię się Severusowi, że cię nie lubi. Teraz wiem, jak mylne może być pierwsze wrażenie i głupio mi, że na początku tak o tobie myślałam.
- Daj spokój! Wiem, że czasem jestem nie do zniesienia, ale taki już jestem. Nawet Beth nie może czasami ze mną wytrzymać, a sama wiesz, że ona też nie należy do najpoważniejszych z ludzi.
- O tak - odparła Hermiona. - Wiem o tym aż za dobrze. Wracając do tematu, uważam, że jesteś naprawdę świetnym facetem i naprawdę się cieszę, że ty i Beth jesteście razem. Nie mogła trafić lepiej.
- Daj spokój, bo się zaczerwienię. Dawno nie usłyszałem tylu komplementów w ciągu jednego dnia. Chodź, posiedzimy na chwilę w salonie i będę musiał się zbierać po Beth.
- Mówię tylko prawdę - powiedziała, wychodząc z pracowni. Przez to wszystko zapomniała, że miała wypić kakao, które już wystygło. Wyszeptała po cichu zaklęcie, po czym z jej kubka znowu zaczęło parować.
- Napijesz się czegoś jeszcze? Wypiłaś w ogóle to kakao? - zapytał, zaglądając do jej kubka. - Może ci je podgrzać?
- Nie trzeba - uśmiechnęła się Hermiona. - Jest całkiem gorące.
- Dziwne - mruknął Mike. - Moje już całkiem wystygło.
Hermiona parsknęła w duchu i nagle naszła ją ochota, żeby mu powiedzieć, jak to się stało, ale znowu ugryzła się w język. Zanim cokolwiek mu wyzna, postanowiła, że pierwsze porozmawia o tym z Beth.
- Jak właściwie wam się układa z Beth? - spytała, żeby zmienić temat.
- Świetnie. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ona. Nie chodzimy ze sobą zbyt długo, bo tylko kilka miesięcy, ale czuję, jakbyś się znali parę lat. Ostatnio poznałem jej rodziców, wiesz?
- Naprawdę? Są super, nie sądzisz? Beth zaprosiła mnie do nich kiedyś na obiad.
- Tak, wydaje mi się, że nawet mnie polubili.
- Na pewno. Jak mogliby nie?
- Moi rodzice chyba też ją w jakiś sposób zaakceptowali. Myślę, że z ulgą przyjęli, że w końcu mam dziewczynę i przestałem ciągle imprezować.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, co wydało jej się trochę dziwne, zważywszy na to, że Mike zawsze miał coś do powiedzenia.
- Hermiono?
- Mhm? - mruknęła, pijąc kakao.
- Mogę ci coś pokazać?
- Pewnie, co?
Mike wyszedł i nie było go przez chwilę. Usłyszała tylko, że idzie na górę. Gdy wrócił, trzymał w dłoni małe pudełeczko. Hermiona zmarszczyła brwi i wskazując palcem zapytała:
- Czy to jest to, o czym myślę?
- Zobacz i powiedz, czy ci się podoba - powiedział tylko, siadając obok niej.
Hermiona delikatnie otworzyła pudełeczko i westchnęła z zachwytu. W środku znajdował się pierścionek, który mógł być tylko i wyłącznie zaręczynowy.
- Jest przepiękny! O mój Boże, jestem taka szczęśliwa - zawołała, obejmując go. - Gratulacje! Kiedy masz zamiar ją zapytać?
- To znaczy, że uważasz, że to dobry pomysł?
- Wiesz, nie wydaje mi się, żebym była najlepszym doradcą w tych sprawach, ale jeśli naprawdę ją kochasz i uważasz, że to ta jedyna, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie do waszego szczęścia?
- Kocham ją na zabój. Naprawdę miałem na myśli to, o czym mówiłem ci wtedy na jej urodzinach. Chcę założyć rodzinę i chcę to zrobić z nią. Jestem tego pewny. Myślałem o tym, żeby zrobić to w święta
- A więc wspieram twoją decyzję całym sercem. I jestem więcej niż pewna, że ona powie tak.
- Mam nadzieję. Bo jeśli nie...
- Nie ma żadnego 'nie' - powiedziała stanowczo Hermiona. - Znam ją dłużej niż ty i wiem co mówię. O rany, ale wspaniałe wieści! Nie mogę się doczekać, aż powiem Severusowi.
- Pewnie spłynie to po nim jak po kaczce - zaśmiał się Mike.
- Już ja dopilnuję, żeby tak nie było - odparła Hermiona. - On teraz tylko wygląda na takiego drania, a w rzeczywistości jest o wiele wrażliwszy, niż sam chciałby przyznać. I naprawdę nie uważam, że on tak do końca cię nie lubi. Myślę, że bardziej sobie to wmówił. Poza tym ja cię lubię i nie dam powiedzieć o tobie złego słowa.
- Dziękuję Hermiono. Nawet nie wiesz, jak poznanie ciebie zmieniło moje życie. Masz w sobie coś magicznego i chyba jakiś dar zmieniania ludzkich losów. Odkąd razem pracujecie on też się zmienił. Wpadłem na niego parę razy i uwierz mi albo nie, ale udało nam się zamienić parę słów i ani razu nie był dla mnie opryskliwy, taki jak zwykle. Masz na niego dobry wpływ - zaśmiał się.
- Naprawdę? - odparła, czerwieniąc się lekko.
- Widzę, że ci na nim zależy - stwierdził. - Beth opowiadała mi o waszym ostatnim wyjściu do opery i zrelacjonowała mi ze szczegółami jak wspaniale wyglądaliście i jak on na ciebie patrzył - westchnął Mike z uśmiechem. - Sam nie omieszkałem ostatnio zapytać go o ciebie. Pomimo jego zdawkowej odpowiedzi, wyczułem, że ty również nie jesteś mu obojętna. Wiem co mówię. Bądź co bądź, jestem artystą i moja nieprzeciętna wrażliwość pozwala mi dostrzegać niuanse, które umknęłyby innym ludziom.
- Obawiam się, że to, co jest między mną a nim jest trochę bardziej skomplikowane niż by się mogło wydawać - westchnęła Hermiona, o dziwo nie czując już potrzeby, żeby wypierać się, że rzeczywiście czuje coś do Severusa. Czuła, że może zaufać Mikeowi w tej kwestii.
- Być może. Ale nie rezygnuj i daj sobie i jemu czas - powiedział. - Myślę, że może to wam wyjść na dobre. I nie przejmuj się tym, co was dzieli. Raczej pomyśl o tym, co was łączy. On może być od ciebie starszy, ale szczerze mówiąc gdy z tobą rozmawiam, czasami wydaje mi się jakbyś miała przynajmniej trzydziestkę na karku - zaśmiał się. - Na początku dziwiłem się, że umiecie się dogadać. Teraz już przestałem.
Hermiona spojrzała na niego. Niesamowite, że człowiek, którego ledwo znała, i z którym nie spędzała wiele czasu, mógł tak dobrze ją rozumieć. Była pewna, że Beth nie omieszkała opowiedzieć mu pewnych faktów dotyczących jej relacji z Severusem, ale Hermiona nie miała jej tego za złe. W końcu była jedyną osobą, której mogła tak naprawdę się zwierzyć, a sama miała czasami taki mętlik w głowie, że cieszyła się, że ma kogoś, kto pomoże jej podjąć właściwą decyzję. Mike również okazał się być wyrozumiałym i dobrym kumplem, a dodatkowo mogła poznać jego osąd z męskiego punktu widzenia.
- Dziękuję Mike. Nie sądziłam, że tracąc tylu przyjaciół, których kiedyś traktowałam jak rodzinę, będzie mi dane zyskać nowych.
- Tylko mi się tu nie rozklejaj! - zawołał Mike, robiąc przerażoną minę. - Musisz wiedzieć, że jestem okropną beksą i jeśli nie chcesz, żebyśmy oboje siedzieli i zalewali się łzami, to przestać w tej chwili!
- Ok, ok, nie będę ryczeć. Ostatnimi czasy za często mi się to zdarza. Severus chyba też ma już tego dość.
- A więc wiesz co masz robić. Pierś do przodu, głowa wysoko i idź po swoje, dziewczyno.
- Tak. Masz rację. Wszyscy mi to powtarzają: uwierz w siebie, bądź dumna z tego, kim jesteś.
- Więc weź to sobie do serca.
- Wezmę. Ale o ile nauka z książek nie sprawia mi problemu, to czuje, że na to będę potrzebowała więcej czasu.
- Nie szkodzi. Liczy się to, że próbujesz, a nie jak szybko zobaczysz rezultaty. No, a teraz obawiam się, że musimy znów wyjść na zimne, zaśnieżone londyńskie ulice - powiedział, klepiąc ją po ramieniu. - Beth mnie zabije jeśli się spóźnię.
- Istnieje taka możliwość - odparła Hermiona z uśmiechem, oddając mu pudełeczko z pierścionkiem, które ciągle trzymała w rękach. - Jest naprawdę cudowny - dodała.
- Dziękuję. Trzymaj za mnie kciuki w te święta. Żebym nie spanikował, gdy przyjdzie co do czego.
- Na pewno będę o was myśleć. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Gdy wyszli na zewnątrz paliły się już latarnie. W ich świetle widać było wirujące płatki śniegu. Hermiona zerknęła w stronę mieszkania Severusa i zastanawiała się co może w tej chwili robić. Nie widziała się z nim ledwie parę dni, a już czuła, że brakuje jej jego obecności.
Złapała Mike'a pod rękę i idąc spacerem, za niedługo znaleźli się pod księgarnią. Na ich widok Beth zawołała:
- Nie za dobrze wam?! Myślałam, że już zapomniałeś, że masz po mnie przyjść.
- Jak coś takiego mogło ci nawet przejść przez myśl? - oburzył się Mike, całując ją na przywitanie. - Odbywaliśmy z Hermioną poważną rozmowę i trochę nam zeszło. Nie martw się, opowiem ci później wszystko - dodał, zniżając ton.
- Ciągle tu jestem - powiedziała Hermiona, rozkładając ręce. - Ale nie krępuj się Mike. Przepływ informacji między naszą trójką jest wyjątkowo płynny i systematyczny. Przyzwyczaiłam się już do tego.
Zaczęli się śmiać.
- Lepiej mi pokaż co mu kupiłaś na prezent - powiedziała Beth, zaglądając do torby, którą trzymała Hermiona. Po oględzinach stwierdziła, że notes i sweter to całkiem niezły wybór.
- Nie chcesz wiedzieć jaki dla siebie wybrał Mike.
- Coś ty znowu wymyślił? - Beth spojrzała na niego, mrużąc oczy.
- Kupiłem najpiękniejszy sweter świąteczny - powiedział, wyraźnie zadowolony z siebie. Hermiona parsknęła.
- Kochani, czas już na mnie. Bawcie się dobrze i mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze przed świętami? Może wpadniecie do mnie w piątek, po południu? Wigilia przecież dopiero w sobotę.
- Masz to jak w banku - odparła Beth. - W końcu musimy się obdarować prezentami, no nie?
x x x
Hermiona była w wyjątkowo dobrym humorze, gdy w piątkowy poranek raźnym krokiem szła do Severusa. Przez te kilka wolnych dni wypoczęła, wyspała się, a także miała już skompletowane wszystkie prezenty. Poza tym nazajutrz miała być wigilia. Nie mogła się już doczekać spotkania z rodzicami i tego, że będzie mogła się najeść pyszności bez wyrzutów sumienia. Święta rządziły się w końcu swoimi prawami dietetycznymi. Jej mama narzekała, że spotkają się dopiero jutro, ale Hermiona wiedziała, że piątek musi przeznaczyć dla przyjaciół. Obiecała za to, że w sobotę od samego rana będzie tylko i wyłącznie do dyspozycji rodziców, co wiązało się z pomocą w kuchni, sprzątaniem, ubieraniem choinki i wszystkimi innymi sprawami, które trzeba było załatwić, żeby święta były idealne.
Wiedziała, że wigilię i Boże Narodzenie na pewno spędzi z rodzicami, ale zaplanowała sobie także, że w drugi dzień świąt wpadnie do Severusa z niezapowiedzianą wizytą i miała zamiar trzymać się tego planu. Może jemu nie przeszkadzała samotność, ale ona nie mogła znieść myśli, że mogłaby go nie odwiedzić. Prezent zdecydowała się dać mu jednak już dzisiaj. Nie wiedziała jakiej spodziewać się reakcji, ale była w tak dobrym nastroju, że postanowiła nie myśleć za dużo. Święta to święta - czas radości, śpiewania kolęd i obdarowywania się prezentami.
- Uff, co za pogoda - westchnęła, zdejmując delikatnie płaszcz i oblepione śniegiem buty w przedpokoju. Machnęła różdżką, pozbywając się brudu i zgadując, że Severus z pewnością będzie w pracowni od razu tam poszła i nie pomyliła się.
- Nie mów mi, że pracujesz dzień przed świętami - powiedziała, przekrzywiając lekko głowę i patrząc na niego z politowaniem.
- Jeszcze nie ma świąt. Poza tym ja ich nie obchodzę, więc co to za różnica?
- Jesteś jak Grinch, Severusie - powiedziała a widząc jego minę dodała - na szczęście ja obchodzę i jestem w wyjątkowo dobrym nastroju.
- Właśnie widzę - mruknął.
- Jak ci minęły ostatnie dni? - zapytała siadając przy swoim biurku i obracając się w jego stronę. - Gdzie ty właściwie byłeś?
- Dziwię się, że dopiero teraz o to pytasz. Zazwyczaj nie masz problemu z dociekliwością.
- Sama się sobie dziwię, że nie zainteresowało mnie to wcześniej - odparła, puszczając złośliwość mimo uszu. - A więc?
- Dwa dni byłem we Francji i jeden w Irlandii.
- Słucham? - wyprostowała się gwałtownie, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. - Mówiąc poza Londynem myślałam, że będziesz nadal w Anglii! Gdybym wiedziała to...
- To co? - zapytał unosząc brew.
- Jako twoja stażystka powinnam poznawać również inne aspekty twojej pracy, takie jak spotkania z klientami - powiedziała. - Mogłam jechać z tobą.
- I mam uwierzyć, że chodziłoby ci tylko i wyłącznie o pogłębianie wiedzy, i że myślałabyś tylko o pracy?
- Oczywiście - odparła, starając się brzmieć poważnie.
- Powiedziałem ci już kiedyś, że nie umiesz kłamać.
- A co stoi na przeszkodzie temu, żeby w wolnej chwili trochę pozwiedzać?
- Wydaje mi się, że Paryż o tej porze roku nie przypadł by ci do gustu - odparł, ewidentnie się z nią drażniąc.
- Paryż? - jęknęła. - Byłeś w Paryżu? - pokiwał tylko głową, uśmiechając się lekko na widok jej miny. - No trudno. Nie powiem już nic więcej na ten temat - odparła, udając oburzenie. - Czy chociaż wszystkie spotkania poszły po twojej myśli?
- W najbliższych tygodniach będziemy mieć sporo pracy.
- Czyli tak - westchnęła. - Cóż, dobrze, że na uczelnię wracam dopiero po nowym roku i w tym tygodniu miałam tyle wolnego. Przynajmniej nareszcie się wyspałam i nadrobiłam czas z przyjaciółmi, bo z tego co widzę, to taki czas długo się nie powtórzy. Aha i wyobraź sobie, że byłam w końcu u Mike'a.
- Czyżby? - zapytał.
- Widziałam jego obrazy. Są naprawdę piękne. W przyszłym tygodniu sama zostanę jego modelką. Dałam się namówić na portret - powiedziała, obserwując z lekkim rozbawieniem, którego oczywiście nie dała po sobie poznać, jak jego oczy niebezpiecznie się zwężają. - Osobiście uważam, że marna ze mnie modelka, ale głupio byłoby chociaż nie spróbować.
Nie skomentował, co wydało jej się dziwne, bo czekała na jakąś złośliwą uwagę na temat Mike'a.
- Powiedzieć ci coś jeszcze?
- Wolałbym nie, ale i tak wiem, że mi nie odpuścisz.
- Mike planuje oświadczyć się Beth w święta - słysząc to, Severus tylko przewrócił oczami. Poza tym na jego twarzy brakowało jakichkolwiek emocji.
- Wydaje mi się, że powinniśmy raczej dyskutować teraz o poziomie twojej wiedzy i sprawdzić czego się nauczyłaś przez te kilka miesięcy. Naprawdę muszę się zastanowić jak dalej poprowadzić twoje szkolenie.
- Severusie, czy stan mojej wiedzy kiedykolwiek cię zawiódł? - zapytała, patrząc mu prosto w oczy. - Wszystkie podstawy przerobiłam już chyba ze trzy razy.
- Dlatego właśnie muszę się zastanowić, jeśli nie chcesz pozostać na tym poziomie.
- Oczywiście, że nie! To co dzisiaj robimy?
- Nic.
- Nic? Nie mogłeś mi tego od razu powiedzieć, tylko musieliśmy się najpierw przegadywać?
- Widzę, że jesteś w stanie wykluczającym jakiekolwiek logiczne myślenie i możliwość skupienia się na pracy. Oczywiście mógłbym wywrzeć na tobie taką presję, że zapomniałabyś o wszystkich głupotach, ale nie zrobię tego.
- Och, dziękuję ci bardzo - parsknęła.
- I tylko tyle?
- A co jeszcze chciałbyś usłyszeć? Że jesteś niemożliwie okropny?
- Cała ta rozmowa nie miałaby sensu, gdybyś tego nie dodała.
Hermiona wzięła głęboki oddech. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. O ile oboje byli genialni, czasami zdarzały im się momenty beznadziejnej głupoty, jak ten właśnie. To wszystko wina świąt i tego, że wypadła z codziennej rutyny. Nie może być innego wytłumaczenia.
- Naprawdę cię nie poznaję, Severusie. Czasami zastanawiam się, czy ktoś się pod ciebie nie podszywa.
- Zapewniam cię, że nie - odparł. - No cóż - dodał - jestem pewien, że póki co wywiązałem się ze wszystkich zawodowych zobowiązań. Jak widzisz wszystkie kociołki są puste i pozostaną takimi, aż do nowego roku.
- To znaczy, że bierzesz urlop? - zapytała, uśmiechając się.
- To znaczy, że bierzemy urlop. Ty również masz wolne.
O dziwo Hermiona wcale nie czuła szczęścia z tego powodu. O ile cieszyła się z uczelnianych ferii, o tyle miała nadzieję, że dzięki temu będzie mogła spędzić więcej czasu z nim.
Severus zobaczył jak przygryzła lekko wargę, a sądząc po jej minie wcale nie była zadowolona. Jeśli miałby być zupełnie szczery, to jemu też nie uśmiechało się nicnierobienie, a przede wszystkim przyzwyczaił się do jej ciągłego gadania i obecności. Zastanawiał się przez chwilę jak ugryźć ten problem. Powiedzieć jej wprost, że może do niego przyjść, czy raczej ukryć to pod pretekstem zajęć teoretycznych? Zdecydował się na to pierwsze. Nie miał ochoty na kombinowanie.
- To, że nie będę pracować, nie oznacza, że nie będziesz mogła mnie odwiedzić - powiedział, obserwując jak nagle się rozchmurzyła.
- Naprawdę?
- Prawdopodobnie pożałuję tego później, ale tak - odparł, udając, że wcale mu nie zależy.
- Oj tam. Wcale nie.
- Okaże się. Masz ochotę na kawę? Chyba że masz jakieś inne plany, które chciałabyś załatwić. W takim razie nie będę cię dłużej zatrzymywał.
- Właściwie to chętnie się napije. I nie, nie mam żadnych planów. Dopiero po południu mam się spotkać z Mikiem i Beth, a wieczorem wracam na święta do rodziców.
Przeszli do kuchni, a Hermiona czekała na właściwy moment, żeby w końcu dać mu prezent. Nie było to nic wielkiego, ale denerwowała się samym faktem.
- Severusie?
- Mhm? - mruknął, zerkając na nią.
- Mam dla ciebie prezent - oświadczyła i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć wstała i pobiegła do przedpokoju, gdzie zostawiła go na wcześniej na komodzie.
Spodziewał się takiej sytuacji i na szczęście był przygotowany. Z góry założył, że Hermiona nie zrezygnuje z prezentów, bo wiedział, jak lubi te święta. Nie był pewny, czy sam wyszedłby z inicjatywą i dał jej coś jako pierwszy. Nie chciał, żeby czuła się niezręcznie. Bądź co bądź, to były ich pierwsze święta, które w jakiś sposób spędzali razem. Nie mieli okazji, żeby mogła ustalić się między nimi jakakolwiek tradycja, nie wspominając o tym, że pomimo wszystkiego, każde z nich wydawało się mieć jakieś dziwne, nieuzasadnione niczym obawy. Pomyślał, że skoro jednak ona dała mu coś jako pierwsza, to nic nie stoi na przeszkodzie temu, żeby mógł się zrewanżować. Tym bardziej, że miał dla niej coś, co był pewny, że przypadnie jej do gustu.
Dziwnie się czuł, kupując to w Paryżu, bo nie wiedział, czy rzeczywiście będzie miał co z tym zrobić. Rozsądek podpowiadał mu, że prędzej czy później nadarzy się okazja, żeby jej to sprezentować. Właściwie był zadowolony, że nadeszła tak rychło.
Z rozbawieniem obserwował jak stanęła przed nim, podając mu kolorową torebkę. Była wyraźnie spięta. Nie wiedział, czy samym faktem, że coś mu daje, czy oczekiwaniem na jego reakcję.
- Wesołych świąt, Severusie.
Uśmiechnęła się, a on po raz kolejny nie mógł się nadziwić temu, jak szerokim arsenałem uśmiechów dysponowała.
- Chcesz, żebym otworzył już teraz? - zapytał.
- Tak. Chcę wiedzieć, czy ci się podoba.
Powoli zajrzał do środka i chociaż bardzo starał się zachować powagę, parsknął śmiechem.
- Żartujesz sobie ze mnie? - spytał, wyciągając sweter i przyglądając mu się krytycznie. - Ja mam to włożyć?
- Och, okropne świąteczne swetry to już tradycja. Każdy musi mieć własny - oświadczyła. - Twój nie jest najgorszy, powiedziałabym, że jest nawet całkiem ładny. W końcu sama go wybierałam - zaśmiała się.
- Dziękuję, Hermiono. Wiesz, że nie musiałaś niczego dla mnie kupować.
- Nie musiałam, ale chciałam. Poza tym to nie wszystko - odparła, wskazując głową na torebkę.
Jeszcze raz zajrzał do środka i tym razem wyciągnął nieduży notes w twardej oprawie. Był w jasnozielonym, lekko przytłumionym, jakby postarzanym kolorze. Rogi oprawy były zdobione na złoto i utrzymane w tym samym stylu.
Przez chwilę trzymał go w dłoniach, nie wiedząc co powiedzieć. Ktoś powiedziałby, że to tylko zwykły notes, ale w momencie, gdy go zobaczył, stał się dla niego czymś o wiele cenniejszym, bo dostał go od niej. Poza tym doceniał jej wysiłek. Zdawał sobie sprawę, że nie jest człowiekiem, któremu łatwo jest coś kupić.
- Podoba ci się? Jeśli nie to pewnie mogłabym go wymienić na inny...
- Absolutnie, to nie będzie koniecznie. Myślę, że jest naprawdę... wyjątkowy - tym razem to on popatrzył na nią, starając się zawrzeć w swoim spojrzeniu całą wdzięczność, którą teraz czuł. Wiedział, że zrozumiała go w lot. - Dziękuję.
- Nie ma za co - odparła. - Najważniejsze, że ci się podoba.
- Dobrze, że i ja mam coś dla ciebie - oznajmił nagle, odkładając notes na blat i wychodząc z kuchni.
- Dla mnie? - zdziwiła się. - Ale Severusie, nie musisz...
- Ale chcę - powiedział stanowczo, ucinając jej wypowiedź w pół zdania, po czym poszedł na górę do gabinetu, gdzie w jednej z szuflad jego biurka leżał delikatny naszyjnik na cienkim, srebrnym łańcuszku z niedużym, okrągłym kamieniem księżycowym.
Zobaczył go na wystawie jednego z paryskich jubilerów i od razu pomyślał, że idealnie pasowałby do Hermiony. Tak samo jak ten kamień, przypominający swoją poświatą blask księżyca, ona również miała w sobie jakieś światło, którym promieniała, gdziekolwiek by się nie pojawiła.
Nie pozwalając, żeby ogarnęły go wątpliwości, zabrał to, po co przyszedł i zszedł na dół. Hermiona stała w kuchni, oparta o blat, a gdy tylko go zobaczyła, zaczęła od razu protestować.
- To, że ja ci coś dałam nie znaczy, że ty też musisz.
- Powiedziałem już, że chcę a nie muszę. Wesołych świąt, Hermiono - powiedział, dając jej pudełeczko, w którym schowany był naszyjnik.
Westchnęła i zakryła usta dłonią, gdy tylko zobaczyła, co jest w środku. Przez chwilę nie mogła wydusić z siebie słowa, a on po prostu stał i przyglądał się jej. Gdy w końcu uniosła na niego wzrok, w jej oczach znowu pojawiły się te znajome kryształki - łzy.
- To jest... to jest... - zaczęła się jąkać. - Jest przepiękny, Severusie, ale nie mogę tego przyjąć. Musiał kosztować fortunę. Ja naprawdę...
- Tu nie chodzi o pieniądze - przerwał jej. - To prezent i nie przyjmuję żadnej odmowy.
- Jest piękny - szepnęła, chyba bardziej do siebie niż do niego.
Zbliżył się do niej i wyciągnął naszyjnik z pudełeczka.
- Sprawdźmy jak się będzie prezentował. Mogę? - zapytał, a ona bez słowa odwróciła się, odgarniając włosy na jedną stronę. Znów poczuł zapach jej perfum, podobny do tego, który miała na sobie wtedy, w operze. Ostrożnie założył jej łańcuszek, delektując się przy okazji widokiem jej szyi i starając się nie wyobrażać sobie w tym momencie zbyt wiele, delikatnie go zapiął.
Zerknęła w dół, dotykając dłonią zawieszki.
- Jest wspaniały, Severusie - powiedziała, nie patrząc na niego. - Zawsze chciałam mieć coś tak wyjątkowego. Chcę, żebyś wiedział, że jestem strasznie sentymentalna i ten naszyjnik już na zawsze będzie miał dla mnie wielką wartość - dopiero teraz odwróciła się i na niego popatrzyła, a on pomyślał, że nie obchodzą go żadne pieniądze. Że wszystkie kosztowności świata są niczym w porównaniu z tym jak pięknie wyglądała i jak cudowną była osobą. I że mógłby pozbyć się wszystkiego co ma, byle tylko móc zatrzymać ją przy sobie. Oczywiście nie wyznał jej nic z tego, o czym myślał. Zamiast tego powiedział tylko:
- A zatem cieszę się, że jesteś zadowolona.
- Oczywiście, że jestem. Jak mogłabym nie być? Och, dziękuję! - powiedziała, rzucając mu się nagle na szyję, po czym pobiegła do przedpokoju, żeby zobaczyć się w lustrze.
Severus usiadł przy stole, dopijając wcześniej zaparzoną kawę. Nie spodziewał się, że będzie aż taka zachwycona. Gdyby wiedział, że taka będzie jej reakcja, nie zastanawiałby się dwa razy.
- Kiedy go kupiłeś? - zapytała, wracając do kuchni, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Kilka dni temu, będąc w Paryżu.
- Jest z Paryża? - zawołała, a jej oczy rozbłysły jeszcze bardziej.
- Wydaje mi się, że jeszcze chwila a będę musiał podać ci eliksir uspokajający.
- Nic na to nie poradzę, że tak mi się podoba.
Severus westchnął.
- Cieszę się, że dałam ci ten prezent - oznajmiła. - Chociaż muszę przyznać, że z twoim podejściem do świąt, nie byłam do końca pewna, czy to dobry pomysł. Teraz jednak widzę, że tak. Ty też chyba musiałeś coś przeczuwać, skoro kupiłeś mi ten naszyjnik.
- Oczywiście. Kierując się tą samą myślą co ty. Z tym, że ja od początku byłem pewny, że z twoim podejściem do świąt, kupienie dla ciebie prezentu to na pewno dobry pomysł.
- To znaczy, że dałbyś mi go, nawet gdybym ja niczego ci nie dała?
- Tak - odparł szczerze. Chociaż wcześniej miał co do tego wątpliwości, teraz nie wahał się już ani chwili.
- Ustalmy w takim razie, że w przyszłym roku również coś sobie podarujemy. Bez zastanawiania się, czy i kto pierwszy ma coś dać, w porządku?
- W porządku - odparł.
Hermiona podeszła do okna i ciągle obserwowała jak kamień mieni się w świetle słońca.
- Co będziesz robił w te święta? - spytała.
- Nic szczególnego - odparł. - Wolałbym spędzić je w domu, jednak w niedzielę zostałem zaproszony na obiad do Malfoyów.
- Do Malfoyów? - zdziwiła się, odwracając gwałtownie głowę w jego stronę.
- Tak. Dlaczego jesteś taka zdziwiona?
- Po prostu nie sądziłam, że utrzymujesz z nimi kontakt.
- Hermiono, wiem, że masz związane z nimi tylko złe wspomnienia, ale ja znam ich o wiele dłużej niż ty, nie wspominając o tym, że jestem ojcem chrzestnym Dracona.
- Jesteś jego ojcem chrzestnym? Naprawdę?
- Tak. Lucjusz poprosił mnie o to, gdy Draco się urodził.
Gdy nie skomentowała, ewidentnie przetwarzając wszystkie informacje, które właśnie usłyszała, dodał:
- Lucjusz i Narcyza nie są nieskazitelni, ale o ile na początku rzeczywiście byli fanatycznie zapatrzeni w Czarnego Pana, pod koniec zostali przez niego tak sterroryzowani i bali się o życie swoje i Dracona, że naprawdę dało im to do myślenia. Nie próbuję ich bronić, bo sam przeszedłem przez nich piekło, ale to są jedyni ludzie, których znam od tak długiego czasu, i z którymi dzielę kawał historii. Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że po wojnie trochę się zmienili.
- Czyli nie są już aroganckimi snobami?
- Nie, to się akurat nie zmieniło - uśmiechnął się lekko. - Miałem raczej na myśli to, że uważniej dobierają sobie przyjaciół i przestali mieć taką obsesję na punkcie czystej krwi.
- Może i tak, ale nie wiń mnie za to, że i tak pozostanę względem nich uprzedzona. Ogólne wrażenie jeśli chodzi o ich podejście do mojej osoby nie jest zachęcające.
- Wiem o tym.
- W dodatku po torturach Bellatrix pozostała mi blizna, której nie mogę się pozbyć...
- Jaka blizna? - zapytał, zrywając się z krzesła i podchodząc do niej. Przez chwilę wydawała się być zaskoczona jego gwałtowną reakcją.
- Wycięła mi sztyletem na skórze słowo.
- Jakie słowo?
- Szlama - odparła ze spokojem, patrząc mu prosto w oczy. Uderzyło go to, z jakim opanowaniem to powiedziała. - Nie patrz tak na mnie, Severusie. To słowo nie sprawia mi już przykrości, tak jak kiedyś. Nie chodzi o to, że do niego przywykłam. Nadal uważam je za wulgarne i niegodne, jednak nie uważam, że ono w jakikolwiek sposób określa to kim jestem.
- Chce zobaczyć tę bliznę - oświadczył.
- Po co?
- Po prostu mi ją pokaż.
Podwinęła rękaw na lewej ręce i jego oczom ukazało się jasne, zabliźnione już, ale ciągle widoczne słowo 'szlama'. Litery były cienkie, ewidentnie wycięte ostrzem ostrego noża.
Severus poczuł nagły przypływ gniewu. Bellatrix była niezrównoważoną wariatką. Doskonale pamiętał ile uciechy sprawiało jej znęcanie się nad mugolami i mugolakami i jaką przyjemność z tego czerpała. Hermiona nigdy nie powinna była doświadczyć takich tortur.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?
- No cóż. Zauważyłam, że temat blizn z przeszłości jest raczej drażliwy - odparła, a on skrzywił się lekko. - Poza tym przyzwyczaiłam się już do niej na tyle, że czasami zapominam, że ją mam. Po tym jak kilka razy próbowałam ją bezskutecznie usunąć, po prostu dałam za wygraną. Maskowałam ją zaklęciem, żeby nikt jej nie zobaczył. Nawet moi rodzice nie wiedzą o jej istnieniu.
- Przykro mi, Hermiono - powiedział.
- To nie twoja wina, Severusie. Nawet cię tam nie było.
- Mógłbym spróbować ją usunąć. Oczywiście jeśli zechcesz.
Pokiwała głową na znak, że się zgadza.
- Bardzo bym tego chciała. Nie chce na ciele niczego, co kojarzyłoby mi się z tamtym wydarzeniem.
Severus bez słowa poszedł po swoją różdżkę, a gdy wrócił przyłożył ją do jej blizny i wyszeptał zaklęcie diagnozujące. Na szczęście była to normalna rana, nie obłożona żadną klątwą. Najwyraźniej ostrze noża również musiało być niczym nie zatrute. To, że Hermiona nie mogła sobie poradzić z jej usunięciem było najwyraźniej spowodowane brakiem doświadczenia i wprawy w zaklęciach medycznych. On sam niestety nie miał z nimi najmniejszego problemu, chociaż musiał przyznać, że sam nosił na ciele blizny, których nawet on nie umiał się pozbyć.
Kilka zaklęć później na jej przedramieniu, oprócz lekkiego zaczerwienienia nie został nawet ślad po przykrym wspomnieniu.
- Znikła - westchnęła, przejeżdżając palcami po skórze. - Nawet nie wiesz jaką czuję ulgę, że nie będę musiała dłużej tego ukrywać i na to patrzeć.
- Uwierz mi, że wiem.
Spojrzała na niego przenikliwym wzrokiem.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Możesz - odparł, wiedząc, że na pewno zapyta go o coś, o czym nie będzie chciał mówić. Poczuł jednak, że nie może ciągle ukrywać przed nią swojej przeszłości i uczuć. Unikanie tematu nie sprawi, że problem zniknie.
- Co się stało z twoim Znakiem? Po jego śmierci?
- Miałem nadzieje, że całkowicie zniknie. Tak się jednak nie stało.
- To dlatego nigdy go u ciebie nie widziałam. Maskujesz go tak samo, jak ranę na szyi?
- Tak.
- Mogę go zobaczyć?
- Po co? Nie chcę, żebyś zaczęła się nade mną użalać.
- Kto powiedział, że będę się użalać? - spytała z zaskoczeniem w głosie. - Myślisz, że zacznę lamentować i zaleję się łzami?
- Stawiałbym bardziej na to drugie - powiedział, unosząc lekko kącik ust.
- Tak, wiem, że czasami ponoszą mnie emocje, ale nie tym razem. Obiecuję.
Po chwili zastanowienia zdjął czar. Na jego przedramieniu pojawiło się to, co zostało po Mrocznym Znaku - symbolu jego głupoty, bólu i wszystkiego, co najgorsze. Nie patrzył na niego, zamiast tego przeniósł wzrok na Hermionę. Jej spojrzenie było badawcze i była wyraźnie zaciekawiona. Rzeczywiście w jej postawie nie było niczego, co zdradzałoby jakiekolwiek oznaki krytyki, współczucia, czy żalu. Prawdopodobnie jej reakcja byłaby inna, gdyby zobaczyła jego ranę na szyi.
- Sądziłam, że był czarny, a tego prawie nie widać - powiedziała. - Wygląda bardziej jak blizna.
- Jak pewnie wiesz Mroczny Znak wypalało się na skórze, a dopiero później nakładało na niego zaklęcia. Wraz z jego śmiercią, stracił zupełnie kolor, ale kształt niestety pozostał.
- A więc teraz to tylko bezużyteczna blizna?
- Tak.
- Nie da się tego niczym usunąć?
- Próbowałem wieloma różnymi sposobami, ale żaden nie poskutkował.
Myślała o czymś przez chwilę, po czym oznajmiła poważnym tonem:
- Nie musisz tego przede mną ukrywać. Dla mnie nie robi to żadnej różnicy, czy masz to na ręce, czy nie. To niczego nie zmienia.
Przez chwilę tylko na nią patrzył. Uśmiechnęła się do niego, uśmiechem pełnym ciepła i akceptacji.
- Naprawdę pasuje ci ten naszyjnik - stwierdził, sięgając ręką i obracając lekko w palcach kamień księżycowy, spoczywający na jej dekolcie. - Chodź - powiedział, cofając rękę. - Dam ci maść, którą przez kilka dni będziesz smarowała miejsce po bliźnie.
Poszli na górę, do magazynu. Hermiona oczywiście łowiła wzrokiem każdy szczegół, bo na piętrze była tylko raz.
- Gdybym do ciebie wpadła w przyszłym tygodniu - zaczęła mówić, z pewnym wahaniem - to czy mogłabym obejrzeć kolekcję twoich książek? - spytała w końcu, gdy przechodzili obok gabinetu.
- Nie widzę przeszkód.
- Naprawdę? - ucieszyła się. - To świetnie.
Magazyn okazał się być średniej wielkości pomieszczeniem, w którym znajdowały się zarówno prywatne zapasy Severusa, jak i eliksiry, które później sprzedawał klientom.
- Nie wiedziałam, że tworzysz także maści.
- Jeszcze sporo rzeczy nie wiesz, Hermiono. Dlatego właśnie powiedziałem, że muszę się zastanowić nad dalszym przebiegiem twojej edukacji.
- To znaczy, że nie będę się uczyła tylko o eliksirach?
- O tym przede wszystkim, ale nie zaszkodzi, jeśli będziesz znała się również na innych rzeczach. Dobry rzemieślnik zna każdy aspekt swojej pracy.
Hermiona aż pokraśniała na myśl, że będzie uczyła się czegoś nowego.
- Ten dzień chyba nie mógłby być lepszy - powiedziała.
- Jesteś chyba jedyną znaną mi osobą, która tak bardzo cieszy się z faktu, że będzie mogła się uczyć - stwierdził, podchodząc do jednego z regałów i zdejmując z niego mały słoiczek. - Smaruj tym rękę raz dziennie na noc, przez dwa, trzy dni - dodał, wręczając jej maść.
- Dziękuję za wszystko, Severusie.
- Nie ma za co.
- Jest za co.
- Wiesz, że nie będę się z tobą przegadywał - odparł, zamykając za nimi drzwi.
- Wiem - zaśmiała się. - Chętnie bym jeszcze została, ale po pierwsze nie chcę cię już męczyć, a po drugie to muszę jeszcze spotkać się z Mikiem i Beth - powiedziała, schodząc na dół.
- Nie brzmisz na szczęśliwą z tego powodu.
- Nie o to chodzi, ale muszę przyznać, że we dwójkę są czasami nie do zniesienia - uśmiechnęła się słabo.
Gdy już się ubrała i miała wychodzić, zapytała jeszcze:
- Severusie, co robisz w poniedziałek?
- Nic. Będę w domu - odparł, mrużąc oczy. - Dlaczego pytasz?
- Tak po prostu, bez powodu - odparła szybko, a on był więcej niż pewien, że coś kombinuje. - No to, w takim razie wesołych świąt - dodała i zdobywając się na odwagę, podeszła do niego i stając na palcach, pocałowała go lekko w policzek, po czym wyszła.
- Wesołych świąt - powiedział cicho i pomyślał, że to był najlepszy prezent jaki mogła mu dać.
