Ciężki to był rok, ale już się kończy i trzeba mieć nadzieję, że kolejny będzie lepszy. Tak jak obiecałam, wrzucam czternasty już rozdział, którego pisanie sprawiło mi ogromną frajdę i mam nadzieję, że równie dobrze będzie się wam go czytało. W ramach podsumowań, stwierdzam, że cieszę się, że zdecydowałam się na opublikowanie tego opowiadania. Od pierwszego rozdziału pojawiło sie sporo nowych czytelników i komentarzy. Miło, że czytacie! Wszystkim życzę dużo dobrego i zdrowia. Do siego roku!
Say you love me to my face
I need it more than your embrace
Just say you want me, that's all it takes
Heart's getting torn from your mistakes
'Cause I don't wanna fall in love
If you don't wanna try
But all that I've been thinking of
Is maybe that you might
And babe, it looks as though we're running out of words to say
And love's floating away
Jessie Ware - Say you love me
Święta minęły Hermionie zdecydowanie zbyt szybko. W piątek, gdy wyszła od Severusa była tak zakręcona, że momentami nie wiedziała jak się nazywa. Po pierwsze nie mogła uwierzyć, że pocałowała go w policzek. On na pewno też był tym zaskoczony, bo czuła, że lekko się spiął. Ale nie żałowała, że to zrobiła.
Oczywiście później głównym tematem rozmów był jej naszyjnik, który od niego dostała. Beth i Mike wymieniali tylko między sobą spojrzenia i nie mogli przestać się zachwycać tym, jaki jest piękny.
W piątek wieczorem, gdy się z nimi pożegnała, spakowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy, zamknęła dom i aportowała się do rodziców. Została u nich aż do południa w poniedziałek. Namawiali ją, żeby została dłużej, ale po południu miała zamiar odwiedzić Severusa, a poza tym musiała przyznać, że odzwyczaiła się od mieszkania z nimi i brakowało jej swobody i samotności, którą mogła poczuć będąc u siebie.
Po tym, gdy pochwaliła się naszyjnikiem, jej rodzice chyba zaczęli mieć wątpliwości co do rzekomej zawodowej relacji ich córki z jej byłym profesorem, bo coraz częściej zaczęli mówić o tym, że chcieliby go poznać, i że koniecznie musi go zaprosić do nich kiedyś na obiad. Zapewnienia Hermiony, że oprócz tego, że razem pracują, są także przyjaciółmi, i że łączy się to z rozpoczęciem przez obojga nowych etapów w życiu chyba nie do końca ich przekonały. "Może i tak - stwierdziła jej mama. Ale to nie zmienia faktu, że chcemy poznać mężczyznę, z którym nasza córka spędza tak dużo czasu". Hermiona obiecała, że powie mu o ich chęci poznania go. Nie wiedziała tylko dlaczego na samą myśl o tym, że Severus miałby poznać jej rodziców, czuła jakiś dziwny ucisk w żołądku.
W niedzielę wieczorem siedziała przy kominku, piła gorącą czekoladę i dzieliła uwagę pomiędzy czytanie i rozmowę z rodzicami. Krzywołap, najwyraźniej stęskniony za swoją panią, nie odstępował jej na krok i teraz również leżał w pobliżu z oczami wlepionymi w Hermionę.
Złapała się na tym, że ciągle bawiła się kamieniem przy swoim naszyjniku. Gdy zdała sobie z tego sprawę, jej myśli powędrowały w kierunku Severusa. Zastanawiała się jak spędził dzisiejszy dzień i jak minęła mu wizyta u Malfoyów. Nigdy o tym nie myślała, ale teraz wydało jej się to takie oczywiste, że przecież on i ojciec Dracona musieli się znać od bardzo dawna. Nie mówiąc o tym, że oboje byli w podobnym wieku, oboje byli ślizgonami i niestety oboje byli byłymi śmierciożercami. I o ile Lucjusz Malfoy obchodził ją tyle, co zeszłoroczny śnieg, to zależało jej na Severusie. Ta myśl uderzyła ją jak grom z jasnego nieba. Zależy jej na nim. Oczywiście. Jeśli miałaby go przedstawić rodzicom, to chciałaby, żeby go w jakiś sposób zaakceptowali, bo jej na nim zależy i nie chciałaby go stracić. Z drugiej strony jest już przecież dorosła i ma prawo decydować o sobie i o tym z kim się spotyka. "Myślę o nim, jakbyśmy oficjalnie byli w związku - pomyślała i parsknęła lekko, uśmiechając się do siebie. Czasami naprawdę nie poznaję sama siebie... Zawsze naśmiewałam się z Lavender i Parvati, gdy plotkowały o chłopakach i z pożałowaniem patrzyłam na ich chichotania i rozmarzone spojrzenia, gdy mijały któregoś z nich, który akurat wpadł im w oko. Mam tylko nadzieję, że nie jestem taka jak one, bo nie zniosłabym myśli, że zachowuję się, jakbym była nastolatką z burzą hormonów. Z drugiej strony nie mogę być wiecznie poważna i sztywna, jakbym połknęła kij o miotły. Wydaje mi się, że mimo wszystko jest dobrze tak jak jest, a na siłę nie będę się zmieniać. Wszyscy lubią mnie za to kim jestem, a nie za to kim mogłabym być."
- Hermiono, skarbie - z zamyślenia wyrwał ją głos jej taty.
- Mhm? - mruknęła, podnosząc na niego wzrok.
- Twój telefon dzwoni.
Nawet zapomniała, gdzie go odłożyła i zanim go znalazła sygnał się urwał. Nie musiała się zbytnio zastanawiać nad tym, kto dzwonił. Była to oczywiście Beth i Hermiona momentalnie przypomniała sobie o co może chodzić. Będąc w świątecznym ferworze i myśląc o własnych sprawach kompletnie zapomniała o tym jakie Mike miał wobec niej plany. Od razu oddzwoniła i zanim zdążyła powiedzieć chociaż słowo z drugiej strony rozległ się dosłownie wrzask i pisk.
- Nie uwierzysz co się stało! Mike mi się oświadczył, a ja się zgodziłam!
- Gratulacje! - zawołała Hermiona, odsuwając lekko telefon od ucha i śmiejąc się. - Wspaniałe wieści!
- Jestem taka szczęśliwa. Wiem, że to wszystko dzieje się tak szybko, ale ja po porostu czuję coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie czułam. Taką obezwładniającą pewność, że to ten jedyny! - słysząc jej słowa, Hermiona nagle poczuła, że do jej oczu napływają łzy. Zakryła oczy dłonią, szlochając lekko. - Hermiono? Czy ty płaczesz?
- Tak.
- Nie płacz, przecież zostaniesz moją druhną! Tym razem to ty będziesz mi pomagała wybierać suknię!
- Tak się cieszę, naprawdę, Beth.
- Słuchaj, jutro nie możemy, bo spotykamy się z naszymi rodzicami na wspólnym obiedzie, ale może we wtorek wpadniesz do Mike'a? Ciągle gada o tym, że zgodziłaś się mu pozować, a ja chcę ci pokazać pierścionek! Zadzwonię jeszcze i dam ci znać o której godzinie, ok?
- Ok. Będę czekać na informację. I jeszcze raz wam gratuluję.
- Dziękujemy! Do zobaczenia i nie płacz już! Kocham cię!
- Ja ciebie też - pożegnała się Hermiona i rozłączyła się.
"Severus naprawdę miał rację. Ciągle tylko zalewam się łzami" - pomyślała i zaśmiała się, ocierając oczy rękawem.
- Co się stało? - zapytała jej mama, która od dłuższej chwili obserwowała jej histerię.
- Beth się zaręczyła.
- Naprawdę? - ucieszyła się jej mama. Oczywiście jej rodzice znali Beth i bardzo ją lubili. Oprócz tego, że bywała częstym gościem na obiadach u Grangerów, to zawsze ma zapewnioną bezpłatną opiekę dentystyczną. - Koniecznie przekaż jej od nas gratulacje i zaproś ich w przyszłym tygodniu na obiad. Mamy z tatą urlop, więc w końcu mamy czas, żeby nadrobić wszystkie spotkania towarzyskie - stwierdziła. - Może środa? Co ty na to Mark? - zwróciła się do męża.
- Jak postanowisz to tak będzie, kochanie - odparł jej tata, odrywając na chwilę wzrok od telewizora. - Co będzie w środę?
- Och, ty nas w ogóle nie słuchasz! Beth przychodzi na obiad z narzeczonym!
- Zaręczyła się? - zapytał ze zdziwieniem. Hermiona tylko wymieniła z mamą spojrzenia i obie wybuchły śmiechem.
x x x
Wróciwszy w poniedziałek do domu, odetchnęła z ulgą, że ten świąteczny okres powoli dobiega już końca. O ile uwielbiała ten początkowy rozgardiasz i moment, gdy wszędzie zaczęły pojawiać się dekoracje, a Londyn powoli pokrywała coraz grubsza warstwa śniegu, to z czasem zaczynała czuć już lekki przesyt.
Jej dom był całkowicie zaniedbany. Nie mówiąc o zwykłym kurzu, ale gdy weszła do swojej sypialni i łazienki to złapała się za głowę. Porozrzucane kosmetyki, niepościelone łóżko i walające się wszędzie ubrania. Postanowiła, że jeden dzień przeznaczy tylko i wyłącznie na doprowadzenie domu do przyzwoitego stanu, i że jednak spędzi w nim trochę czasu. To, że miała tyle wolnego nie oznaczało przecież, że nagle ma przestać się uczyć. Część zadań domowych zrobiła już w zeszłym tygodniu, ciągle jednak czekało na nią kilka rzeczy, które musiała jeszcze zrobić.
Póki co jednak, przebrała się w jedną ze swoich ulubionych dżinsowych spódnic, szare rajstopy i oczywiście sweter, który kupiła będąc z Mikiem na zakupach.
Zapakowała pełną miskę korzennych ciastek, które upiekła na święta, zarzuciła płaszcz, buty i chwilę później stała już pod jego drzwiami. Zadzwoniła na dzwonek i uśmiechnęła się szeroko, czekając aż otworzy. Gdy stanął w drzwiach zawołała:
- Wesołych świąt! - jedną ręką zaprezentowała pierniczki, a drugą odsunęła płaszcz, żeby zademonstrować choinkę na swoim swetrze.
- Czuję się jakbym miał déjà vu - powiedział, wpuszczając ją do środka.
- Naprawdę myślałeś, że nie odwiedzę cię w święta? - spytała, zdejmując płaszcz.
- Byłem pewny, że to zrobisz. Twoje pytanie o to, co będę robił w poniedziałek cię zdradziło.
- No cóż, zatem skoro byłeś pewny, że przyjdę, to dlaczego nie masz na sobie swetra? Jestem rozczarowana.
- Ty za to widzę masz swój.
- Oczywiście. Nie po to go kupiłam, żeby leżał w szafie - stwierdziła. - Upiekłam pierniczki. Mogę je na coś wyłożyć?
- Weź coś z kuchni - odparł. Sądziła, że pójdzie z nią, zamiast tego zniknął na chwilę na górze. Hermiona umyła ręce i przełożyła ciastka na półmisek. Odwróciła się w stronę wejścia, gdy usłyszała, że zszedł na dół i nie mogła powstrzymać uśmiechu, widząc go opartego o futrynę, z rękami w kieszeniach i ubranego właśnie w sweter. Jego mina nie wyrażała jednak radości.
- Zadowolona? - mruknął, a ona parsknęła w duchu, na zewnątrz starając się zachować kamienną twarz. Co na taki widok powiedzieliby uczniowie? Profesor Snape w czarnym dresie i swetrze w choinki, renifery i płatki śniegu.
- Do twarzy ci w nim - stwierdziła i minęła go, idąc do salonu.
Severus ciągle się nad tym zastanawiał i ciągle nie mógł znaleźć odpowiedzi na pytanie w którym momencie pozwolił jej na rządzenie sobą i właściwie dlaczego i od kiedy mu to nie przeszkadza?
- Napijesz się czegoś? - zapytał, wchodząc do kuchni.
- Chętnie. Herbata byłaby w sam raz - zawołała, po chwili do niego dołączając. - Zabawne. Zauważyłam, że najwięcej czasu spędzamy zawsze albo w pracowni albo w kuchni.
- A gdzie wolałabyś go spędzać? - spytał ze złośliwym uśmiechem.
- W tym momencie wybieram się właśnie do salonu i zamierzam tam zostać, grzejąc się przy kominku - odparła wymijająco, pozornie spokojnie, jednak jemu nie umknął jej rumieniec i to, jak szybko się odwróciła i wyszła. Uśmiechnął się sam do siebie i pokręcił głową.
Gdy wszedł do salonu zobaczył ją jak siedziała w fotelu przed kominkiem. Wyprostowała nogi zbliżając je do ognia. Jej oczy były lekko przymknięte. Łypnęła na niego wzrokiem, gdy postawił koło niej kubek z gorącą, parującą herbatą korzenną.
- Dziękuję.
- Zdajesz sobie sprawę, że lubię się z tobą droczyć?
- Tak - odparła.
- Ale?
"Ale czasami żałuję, że kończy się tylko na tym" - pomyślała, mając nadzieję, że on w jakiś sposób nie wyczuje jej myśli.
- Ale nic, Severusie. Ja również to lubię - stwierdziła. - Tylko udawałam, że się na ciebie boczę - dodała, uśmiechając się.
- Wiem - powiedział i usiadł w drugim fotelu. - Czasami wydaje mi się, że ujawniają się u ciebie jakieś ślizgońskie cechy.
- Czyżby? - spytała, sadowiąc się wygodnie w fotelu i opierając głowę na oparciu. - O tobie też mogę powiedzieć, że momentami jesteś bardziej gryfoński, niż chciałbyś przyznać.
- Nie przeciągaj struny.
Hermiona zaśmiała się tylko i postanowiła odpuścić. W końcu nie przyszła po to, żeby go denerwować.
- Lepiej mi powiedz jak ci minęły święta? - zapytała.
- Znośnie - odparł, wzruszając ramionami. W każdym razie czuję ulgę, że już się kończą.
- Nie łatwo mi się do tego przyznać, ale ja też się cieszę z tego powodu. Mimo wszystko brakuje mi tej codziennej rutyny - wzięła łyk herbaty, która okazała się być przepyszna. Zastanawiała się, czy pytać go o jego spotkanie z Malfoyami. W końcu było to jego jedyne wyjście przez święta. Ciekawość jak zwykle wzięła górę.
- Jak było w niedzielę? - spytała, badając jego reakcję.
- Znośnie - odparł spokojnie. Najwyraźniej nie chcąc kontynuować tematu, zmienił go, pytając o to, jak ona spędziła ten czas.
- Można powiedzieć, że tradycyjnie. Wigilia z rodzicami, w niedzielę obiad z resztą rodziny, którego szczerze nienawidzę, bo zawsze muszę wymyślać niestworzone historie na temat swojego życia. Tylko moi rodzice wiedzą kim naprawdę jestem. Reszcie rodziny oszczędziłam tych rewelacji - wyjaśniła, widząc jego uniesioną pytająco brew. - Oczywiście nie obyło się bez pytań w stylu "kiedy będziemy w końcu bawić się na twoim weselu" i tym podobnych.
- Czyżbyśmy byli na tym samym obiedzie? - zapytał, uśmiechając się lekko.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że Malfoyowie interesują się tym, czy z kimś jesteś?
- Uwierz mi, że tak. Narcyza regularnie chce mnie wyswatać z którąś ze swoich wspaniałych przyjaciółek - powiedział, a w jego głosie nie brakowało ironii. Nie wiedzieć czemu, Hermiona na samą myśl o tym, że Severus mógłby związać się z jakąś kobietą poczuła mocne i dojmujące poczucie straty i ukłucie zazdrości.
Patrzył na nią i zastanawiał się, o czym mogła myśleć. Przez chwilę wyraz jej twarzy się zmienił i wydawało mu się, że wygląda na zazdrosną, jednak ta myśl wydała mu się żałosna. Z pewnością wyobraża sobie zbyt wiele. Taka kobieta jak ona mogłaby mieć każdego, dlaczego właściwie miałaby sobie zawracać nim głowę? Z drugiej strony jej zachowanie i gesty stwarzały podstawy do tego, żeby zastanowić się nad tym, czy ona rzeczywiście czegoś do niego nie czuła. "Zdecydowanie mam za mało pracy - pomyślał. Od kiedy to zastanawiam się nad takimi sprawami?" Z zamyślenia wyrwał go dopiero jej głos. Musiała zadać mu jakieś pytaniem bo wpatrywała się w niego, najwyraźniej oczekując odpowiedzi.
- Mówiłaś coś? - zirytowany, że dał się przyłapać na nieuwadze.
- Pytałam, czy masz zamiar coś z tym zrobić?
- Tylko to, co zwykle - zignorować - odparł, starając się ukryć swoje zaskoczenie. - Nie wiem, czy wiesz, ale w moim życiu pojawiła się ostatnio pewna nieznośna gryfonka i czuję, że jej towarzystwo polubiłem na tyle, że wcale nie chcę poznawać w tym momencie kogoś innego.
Gdy mówił wpatrywała się w płonące w kominku drewno. Pod koniec odwróciła twarz w jego kierunku. Wiedział, że przez cały czas uważnie go słuchała. Jej oczy błyszczały lekko, a na jej ustach pojawił się jeden z jej uśmiechów, które tak bardzo lubił - ciepły, szczery i naturalny. Taki jak ona. Narcyza mogłaby go przedstawić dziesiątkom swoich wypielęgnowanych z zewnątrz, ale pustych w środku koleżanek i żadna nawet nie dorastałaby Hermionie do pięt. Nie żeby myślał, że którakolwiek z nich chciałaby mieć z nim do czynienia. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich wad i braków w urodzie. A jednak ona była tu z nim i zdawała się go akceptować w całości - takim jaki jest.
- Coś mi się obiło o uszy - powiedziała, wyraźnie zadowolona. Po chwili jej wyraz twarzy się zmienił, jakby się czymś nagle zmartwiła.
- Coś nie tak? - spytał.
- Nic, tylko o czymś sobie przypomniałam - odparła, przygryzając lekko dolną wargę. - Moi rodzice stwierdzili, że chcą cię poznać.
Nie mógł powiedzieć, że był tym całkowicie zaskoczony, ale też i wcale nie cieszył się z tego faktu.
- Skąd ta nagła potrzeba z ich strony?
- Podejrzewam, że pomyśleli o tym, gdy pochwaliłam się prezentem od ciebie.
Nalegają, żebyś wpadł kiedyś do nich na obiad, a ja obiecałam, że przekażę zaproszenie.
- Przyjdę o ile ty również będziesz.
- Naprawdę? Sądziłam, że nie będziesz chciał... No i oczywiście, że będę. Jak mogłabym nie?
- Dlaczego miałbym nie chcieć poznać twoich rodziców? - spytał, chociaż w duchu przez chwilę poczuł się, jakby był o połowę młodszy i po raz pierwszy miał poznać rodziców swojej wybranki. Po pierwsze on i Hermiona nie byli razem, a po drugie doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że musiała opowiedzieć im o nim, choćby dlatego, że razem pracowali. W końcu komu miała się zwierzyć jeśli nie rodzicom? Dla nich ich znajomość przestała już być czymś niezwykłym i dziwnym, a przynajmniej tak im się wydawało, jednak dla osób postronnych, a tym bardziej mugoli mogła być nie do końca zrozumiała.
- Właściwie to nie wiem. Po prostu wydało mi się to trochę dziwne.
- To tylko obiad, Hermiono. Poza tym to normalne, że chcą mnie poznać. Jeśli choć trochę wytłumaczyłaś im czym się zajmujemy i kim jestem, to wcale się nie dziwię ich zaproszeniu. Spędzamy ze sobą całkiem sporo czasu, a ty jesteś ich ukochaną jedynaczką - powiedział, patrząc na nią z lekkim rozbawieniem. - Martwią się o ciebie.
- Być może - odparła. Czuł, że chciała coś jeszcze dodać, ale nie zrobiła tego. Dawno już zauważył, że denerwuje ją to, że z powodu jej młodego wieku ktoś mógłby pomyśleć o niej, że jest dziecinna albo nie umie sama o siebie zadbać. Nie do końca rozumiał, dlaczego w ogóle zwraca na takie rzeczy uwagę, a poza tym chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że od zawsze była dojrzalsza ponad swój wiek i poważniejsza od reszty swoich rówieśników. Czasami zastanawiał się nad tym, jak to możliwe, że w ogóle miała przyjaciół, a nie włóczyła się wszędzie samotnie - genialna, ale odrzucona Hermiona Granger.
Teraz natomiast, gdy poznał ją z innej strony, widział kobietę, która łączyła w sobie niewinność z momentami aż piorunującą pewnością siebie, a tym, co najbardziej go w niej urzekło, była jej naturalność.
- Przekaż im, że przyjmuje zaproszenie - oświadczył.
- Przekażę.
- I nie martw się tak bardzo. Sądzisz, że nie potrafię się zachować?
- Nie, Severusie. Nie wątpię w twoje maniery ani trochę - zaśmiała się i podkurczywszy nogi, zwinęła się w kłębek, jak kot. - A propo swatania, o którym wcześniej mówiłeś...
- Co znowu? - westchnął.
- Beth przyjęła oświadczyny Mike'a.
- I?
- I nic. Chciałam tylko żebyś wiedział. Będziesz mógł mu pogratulować, gdy tylko go zobaczysz.
- Ach tak, rzeczywiście. Może już powinienem pójść? - zadrwił.
- Nie, nie - zaśmiała się. - Teraz chcę, żebyś został tu ze mną - odwróciła szybko wzrok, a on mógłby przysiąc, że znowu się zarumieniła. A może to był tylko odblask ognia?
- Z przyjemnością - odparł. Przez chwilę siedzieli, nic nie mówiąc.
- Severusie? - zagadnęła.
- Tak?
- Zastanawiałam się, czy... czy mogłabym spróbować zagrać coś na twoim pianinie?
- Jeśli chcesz to oczywiście. Już dawno temu ci to proponowałem.
Hermiona wstała i bez słowa podeszła do instrumentu. Miała obawy, że się zbłaźni. W końcu nie grała od tak dawna. Jednak w momencie, gdy jej palce dotknęły klawiszy, wydobyła spod nich melodię "Dla Elizy" Beethovena tak naturalnie, jakby robiła to codziennie. Gdy skończyła powiedział:
- Mówiłem ci, że tego się nie zapomina.
- Podobało ci się? - spytała odwracając się w jego stronę, zaskoczona, bo nawet nie zauważyła kiedy podszedł i stanął tuż obok niej.
- Tak. Naprawdę grasz bardzo dobrze.
- Szkoda, że tylko tę jedną melodię. No, w porywach może ze trzy.
- Jak zwykle się nie doceniasz. Niejeden chciałby tak grać jak ty - powiedział.
- Dziękuję. To co, teraz twoja kolej? Mówiłeś, że też czasami grasz?
- Czasami. Na pewno nie dzisiaj.
- Dlaczego?
- Po twoim występie zabrzmiałbym marnie.
- Wiesz co? Widzę po tobie, że kłamiesz jak z nut. Ale skoro nie chcesz to nie. Jestem pewna, że kiedyś dasz się w końcu namówić - stwierdziła i ponownie zwróciła swoją uwagę na pianino, grając jeszcze jeden utwór, o którym sobie przypomniała.
Tego popołudnia spędzili ze sobą jeszcze trochę czasu dyskutując na różne tematy. Hermiona zaprosiła go do siebie na środę, twierdząc, że nie może być tak, że tylko ona ciągle będzie przesiadywać u niego. Severus stwierdził, że właściwie i tak nie ma nic lepszego do roboty, więc przyjdzie, na co ona tylko parsknęła i pokręciła głową.
Nazajutrz spotkała się ze świeżo zaręczoną parą, która, jak można się było spodziewać, nie mogła odlepić od siebie ani wzroku ani rąk.
- Nie wiem, czy wiesz Mike, ale żeby malować musisz mieć obie ręce wolne - powiedziała Hermiona, patrząc na niego z rozbawieniem.
- Już zaczynamy! - zawołał.
Kiedy Hermiona wreszcie siedziała i pozowała, a Mike zaczął malować, Beth w tym czasie opowiadała o wszystkim ze szczegółami i chwaliła się pierścionkiem. Hermionie chciało się śmiać, bo przecież widziała go już wcześniej.
- Mogę ci coś powiedzieć? - spytała.
- Co?
- Widziałam już ten pierścionek.
- Jak to? - zapytała Beth, marszcząc brwi.
Hermiona opowiedziała jej jak po zakupach, Mike zaprosił ją do siebie i zdradził jej wtedy swoje plany.
- I nic mi nie powiedziałaś? - spytała z wyrzutem.
- Co niby miałam powiedzieć? Miałam wam zepsuć zaręczyny? - zaśmiała się Hermiona.
- Byłem tak zdenerwowany, że musiałem się z kimś podzielić swoimi planami - mruknął Mike, nie odrywając wzroku od płótna. Najwyraźniej, gdy malował, jego temperament na chwilę się wyciszał, bo zdawał się nie zwracać uwagi na to, co działo się dookoła. Beth podeszła do niego i obejmując go, pocałowała go w policzek.
- W porządku. Hermiona jest dla mnie jak siostra, więc dokonałeś dobrego wyboru, mówiąc jej o tym.
- Skoro już jesteśmy przy wyznaniach to...
- To co? - zerwała się Beth, jej oczy nagle rozszerzyły się nagle z podekscytowania. Mike o mało co nie upuścił pędzla.
- Nic z tego, o czym na pewno teraz myślałaś - powiedziała Hermiona, wybuchając śmiechem na widok jej miny. - Po prostu wydaje mi się, że powinnam powiedzieć Mike'owi, wiesz o czym.
- Aaa... Tak, domyślam się o co ci chodzi. Jesteś na to gotowa?
- Tylko, jeśli przyrzeknie, że nikomu nie powie, tak jak ty.
- Hermiono, nie ruszaj się i przestańcie wreszcie gadać - upomniał je Mike.
- Hermiona chce ci o czymś powiedzieć - odparła Beth, kompletnie ignorując jego uwagę.
- O czym? - burknął.
- Widzisz w jakiego gbura się zamienia, gdy maluje? - zapytała Beth, wskazując na niego ręką.
- Mike, powiem ci jeśli przysięgniesz, że nikomu nie zdradzisz mojego sekretu.
- Przysięgam - mruknął. Było prawie pewne, że kompletnie nie słuchał tego, co do niego mówią.
- Mike! - zawołały obie naraz.
- Co? - zapytał, odrywając się w końcu od malowania. - O co wam chodzi?
- Przysięgnij, że to, o czym ci za chwilę powiem, nie wyjdzie poza mury tego domu - powiedziała Hermiona.
- Boże, zabiłaś kogoś?
- Nie. Nie o takie rzeczy mi chodzi.
- To co się stało?
- Jestem czarownicą - oświadczyła, patrząc mu prosto w oczy.
- Taa, jasne - parsknął Mike. - A ja czarnoksiężnikiem. Właśnie staram się wyczarować obraz, więc może wrócimy do pracy?
- Beth, przynieś moją różdżkę z torebki.
Po chwili jej przyjaciółka wróciła, ostrożnie podając jej różdżkę.
- Ciągle mi nie wierzysz? - spytała Hermiona.
- Oczywiście, że nie. Nie ma czegoś takiego jak magia!
- I mówi to artysta o 'ponadprzeciętnej wrażliwości'? - zadrwiła z niego.
- Och, dobrze wiesz, że to co innego! - obruszył się.
- Udowodnię ci, że mówię prawdę - powiedziała Hermiona i machnięciem różdżki sprawiła, że bluzka Beth zmieniła kolor z białego na różowy.
- Właściwie to nawet bardziej mi się teraz podoba - stwierdziła Beth, spoglądając po sobie i nie okazując ani śladu zdziwienia. Mike'owi za to opadła szczęka i teraz już naprawdę wypuścił pędzel z rąk.
- Jak ty to...?
- Powiedziałam ci już. Jestem czarownicą.
- Ale jak?... - spytał pokazując palcem na bluzkę swojej narzeczonej.
- Magia - wzruszyła ramionami Beth.
- Wiedziałaś? - spytał ją.
- Oczywiście! Ale obiecałam, że nikomu nie powiem i dotrzymała słowa. Hermiona zaufała ci na tyle, że postanowiła i tobie zdradzić ten sekret. Jeśli go nie dotrzymasz, to zobaczysz, że nie zawsze jestem taka kochana i miła - zagroziła.
Hermiona była dumna z przyjaciółki. Wiedziała, że jej sekretowi nic nie zagraża. Podobnie jak w przypadku Beth, żeby Mike naprawdę jej uwierzył, musiała zademonstrować jeszcze kilka prostych zaklęć, a później opowiedziała mu mniej więcej taką samą wersję historii o sobie.
- Po czymś takim dzisiaj już nie dam rady skupić się na malowaniu - stwierdził, gdy skończyła opowiadać. - To wydaje się takie nierealne, że ciągle nie mam pewności, że nie robicie sobie ze mnie żartów.
- To nie są żarty - powiedziała Hermiona.
- Czy to znaczy, że S też jest czarodziejem?
- Tak. Ale pewnie nie będzie zachwycony tym, że ci powiedziałam. Będę musiała mu obiecać, że już nikomu więcej nie powiem - westchnęła Hermiona.
- Wiedziałem! - krzyknął Mike. - Wiedziałem, że z nim musi być coś nie tak.
- Przestań - oburzyła się. - Wszystko z nim w porządku. Nie chcę, żebyś tak o nim mówił.
- Przepraszam. Chodziło mi tylko o to, że zawsze był taki tajemniczy. Nigdy nie chciał powiedzieć czym się zajmuje i tym podobne.
- To, że jest skryty to akurat nic nowego. Od zawsze taki jest - stwierdziła Hermiona. - Nasz świat totalnie różni się od waszego, dlatego ciężko jest o nim opowiedzieć w kilku zdaniach. Severus i ja pracujemy razem nad eliksirami. Uczy mnie, a ja czasami pomagam mu uwarzyć coś prostszego.
Kolejna godzina minęła jej na opowiadaniu o magii, a gdy skończyła czuła się po prostu zmęczona. Co ciekawe Beth, która dawno przywykła już do faktu, że Hermiona jest czarownicą, wtrącała własne uwagi i sama starała się tłumaczyć niektóre fakty Mike'owi.
- Jeśli mam być szczera to czuję ulgę, że oboje już wiecie. Teraz nie muszę się już ukrywać przed żadnym z was. Ale błagam cię Mike, nie drażnij się z Severusem, jeśli następnym razem go spotkasz.
- Nie będę. Nie jestem aż tak głupi. Zawsze się go trochę bałem, a teraz tym bardziej nie mam zamiaru wystawiać się na jego gniew - oświadczył.
- Nie bądź śmieszny. Nic by ci nie zrobił. Po prostu nie chcę, żeby się denerwował, bo później pewnie dostałoby się mnie. - Hermiona zerknęła na zegar. Było już po dwudziestej i stwierdziła, że musi się zbierać do domu. - Co za ulga, że mogę się aportować prosto od ciebie i nie muszę nawet wychodzić za drzwi. Dzisiaj jest niesamowicie zimno - dodała.
- Że co?
- Och, teraz jest tutaj, a za chwilę będzie u siebie. Po prostu zniknie, rozumiesz? - powiedziała Beth, lekko zniecierpliwionym tonem.
- Ależ z ciebie znawczyni - zadrwił Mike, na co Beth posłała mu tylko ostrzegawcze spojrzenie.
- Jeszcze raz gratuluję wam zaręczyn. O termin ślubu na razie nie pytam, bo wszystko jest takie świeże, a poza tym jesteśmy przecież w stałym kontakcie, więc mam nadzieję, że będziecie mnie ciągle informować?
- Oczywiście, jak mogłoby być inaczej? Czeka nas tyle przygotowań, że póki co nawet nie chce o tym myśleć - westchnęła Beth.
- Damy sobie radę razem - powiedział Mike, obejmując ją i całując w czoło. - Poza tym na pewno możemy także liczyć na pomoc naszych rodziców i mojej siostry.
- I oczywiście moją - dodała Hermiona. - Pomogę ci wyczarować jakąś piękną suknię - stwierdziła, puszczając oko do Beth.
- Och, tak, byłoby cudownie! Wiesz chciałabym taką...
- Tylko nie zaczynaj mi teraz o niej opowiadać, bo będę musiała zostać na noc - zaśmiała się Hermiona. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że akurat dzisiaj zdradziłam swój sekret? W końcu to wy dopiero co się zaręczyliście, powinniśmy świętować wasze szczęście, a mam wrażenie, że przeze mnie to zeszło na dalszy plan...
- O czym ty mówisz? Uwierz mi, że jeszcze dość się o wszystkim nasłuchasz, tak że będziesz miała nas serdecznie dość - stwierdziła Beth, a Mike tylko energicznie pokiwał głową.
- Pewnie masz rację - uśmiechnęła się Hermiona. - Mam jeszcze kiedyś wpaść, żeby pozować? Nie wiem, czy będę miała czas, bo po świętach wracam na studia, a Severus już zapowiedział, że będziemy mieć dużo pracy.
- Na pewno będziesz musiała jeszcze trochę posiedzieć w bezruchu, ale tym razem bez gadania i machania różdżką - oświadczył Mike. - Nie pali się, w każdym razie. Znajdziemy kiedyś czas, żeby dokończyć twój portret.
- Aha, zapomniałabym o najważniejszym! - zawołała nagle Beth. - Co z Sylwestrem? Wiem, że miałyśmy plany, żeby razem świętować, ale... - zająknęła się. - Pomyśleliśmy z Mikiem, że chcielibyśmy go spędzić razem, no wiesz, tylko ja i on.
Hermiona uśmiechnęła się tylko na widok miny swojej przyjaciółki. Nigdy nie lubiła Sylwestra i tego całego szumu, który wiązał się ze świętowaniem Nowego Roku. Odkąd poznała Beth, dawała się jej wyciągać na różne imprezy, chociaż wcale nie miała ochoty na nie chodzić. Z drugiej strony nie chciała siedzieć sama w domu, a spędzenie tego wieczoru z rodzicami nie wchodziło w grę, bo zawsze gdzieś wychodzili ze znajomymi. Teraz więc odetchnęła z ulgą, że nie będzie musiała nigdzie się włóczyć. Ale co właściwie będzie robić? Oczywiście od razu pomyślała o Severusie. To niesamowite, ale odkąd pierwszy raz do niego przyszła, zaczęła traktować jego dom jak bezpieczną przystań, w której może schować się przed całym światem. Teraz też pomyślała tylko o tym, że najchętniej spędziła by ten wieczór razem z nim, siedząc wygodnie w fotelu, czytając i rozmawiając. "Boże, gdyby o takich planach na sylwestrową noc usłyszał ktokolwiek z moich rówieśników, stwierdziłby, że jestem nienormalna" - pomyślała Hermiona, wcale się tym nie przejmując. Przyzwyczaiła się do tego, że od dawna wszyscy uważali ją za lekko drętwą i wycofaną kujonkę kochającą książki.
- Uważam, że to doskonały plan i musicie go zrealizować - odparła Hermiona, uśmiechając się szeroko.
- Naprawdę? Nie jesteś zła? Nie chodzi o to, że nie chcemy z tobą świętować...
- Wiem - przerwała. - Nie jestem zła, a nawet jeśli mam być szczera, to jestem całkiem zadowolona, że nie będę musiała nigdzie iść.
- Ale przecież zawsze gdzieś chodziłyśmy, wydawało mi się, że to lubisz.
- Nigdy nie lubiłam Sylwestra, ale chciałam ci dotrzymać towarzystwa - stwierdziła Hermiona. - Poza tym, gdy już wyszłyśmy na miasto, to okazywało się być naprawdę fajnie. Ale znasz mnie, z natury nie jestem imprezowiczką, więc spędzenie tego wieczoru bez wychodzenia z domu, nie jest dla mnie niczym strasznym - dodała z uśmiechem.
- Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką mogłabym sobie wymarzyć - oświadczyła Beth, przytulając Hermionę. - Ulżyło mi, że się nie gniewasz.
- Nie, bo nie mam za co. Spędźcie ten wieczór razem i bawcie się dobrze. Właściwie to co będziecie robić?
- Jeszcze nie wiemy - odparł Mike. - Moi rodzice chcieli, żebyśmy bawili się z nimi na jakimś ekskluzywnym przyjęciu, ale nam to jakoś nie odpowiada - skrzywił się Mike. - Moja siostra urządza jakąś małą imprezę, więc może wpadniemy na chwilę do niej, a później zobaczymy.
- Brzmi nieźle - stwierdziła Hermiona.
- A co ty będziesz robić?
- Nie wiem. Może namówię Severusa na wspólne świętowanie? - zaśmiała się. - Oczywiście domowe. Jestem więcej niż pewna, że podziela moją niechęć do hucznego świętowania.
Zamienili jeszcze parę słów, po czym Hermiona pożegnała się z nimi i aportowała się do domu. Uśmiechnęła się na myśl o tym, jaka musiała być reakcja Mike'a, gdy zobaczył jak znikła. Był jednak w dobrych rękach i była pewna, że Beth wszystko mu wytłumaczy i opowie o swoim własnych doświadczeniu, bo w końcu sama już raz aportowała się z Hermioną.
Kiedy była już w domu, zapaliła światła, upewniła się, że drzwi na pewno są zamknięte, nalała sobie kieliszek białego wina i poszła na górę. Zrzuciła z siebie ciuchy, zrobiła sobie gorącą kąpiel i zanurzyła się w wannie pełnej wody. Przez chwilę miała ochotę wziąć ze sobą książkę, żeby poczytać w kąpieli, tak jak to miała w zwyczaju, ale porzuciła ten pomysł. Zamiast tego pogrążyła się w myślach. Rozpamiętywała dzisiejszy dzień.
Naprawdę czasami żałowała, że kończyło się tylko na droczeniu. Wielokrotnie wydawało jej się, że Severusowi naprawdę chodzi o coś więcej, i że za jego słowami mogłyby stać także czyny, ale nie była pewna dlaczego do tej pory nie zdecydował się zrobić jakiegoś kroku do przodu. Być może nie chciał zepsuć tego, co powstało między nimi do tej pory? A może on po prostu niczego do niej nie czuł, tylko ona wyobrażała sobie coś, co nie istnieje. Gdyby jednak był wobec niej obojętny, pewnie by się od niej dystansował, tymczasem było zupełnie inaczej. Westchnęła, biorąc łyk wina. Wiedziała, że ciągle drążyła ten sam temat i zaczynało ją to już męczyć. Dlaczego nie mogła po prostu cieszyć się tym co ma? Ciągle chciała przewidywać przyszłość i zgadywać, co by było gdyby? Po ich pierwszym spotkaniu obiecała sobie, że rozwikła zagadkę, jaką był dla niej Severus. Zaczęła jednak dochodzić do wniosku, że w jego przypadku to nie będzie wcale takie łatwe, o ile w ogóle możliwe... O ile on nie uzna w końcu, że jest gotowy, żeby opowiedzieć jej o sobie coś więcej. Chciała dowiedzieć się tylu szczegółów z jego życia: o jego rodzicach, dzieciństwie, szkolnych latach, które wiedziała, że nie były dla niego łatwe. Wiedziała jednak, że na takie zwierzenia z jego strony musi jeszcze poczekać. Powróciła do planowania sylwestrowej nocy. Myśl o tym, że spędzi ją z Severusem wydała jej się tak naturalna i oczywista, że nie zastanawiała się dłużej i postanowiła, że zapyta go o to jutro.
x x x
- Nie sądzisz, że powinnaś spędzić ten dzień ze znajomymi, a nie ze mną? - spytał, gdy nazajutrz poruszyła z nim ten temat. Siedzieli u niej w salonie i pili wino, które przyniósł. Hermiona westchnęła.
- Nie, nie sądzę. Tak się składa, że jedyni ludzie, z którymi mogłabym świętować mają inne plany i chcą spędzić ten dzień w swoim towarzystwie, co muszę przyznać, bardzo mi odpowiada, bo nienawidzę hucznych imprez. Poza tym sam przyznałeś, że będziesz siedział w domu. Co nam szkodzi, żebyśmy posiedzieli razem?
Severus spojrzał na nią. Widząc ją wiedział, że nie będzie potrafił jej odmówić. Pomyślał, że właściwie to powinien być wdzięczny za ten rok, bo nigdy nie spodziewał się, że przyniesie mu niespodziankę w postaci Hermiony Granger.
- Masz rację - odparł. - Nic nam to nie szkodzi.
- Jak miło usłyszeć, że w czymś mam rację - powiedziała.
- Nie przyzwyczajaj się - dodał z bezczelnym uśmiechem.
- Och, Severusie - westchnęła, opierając głowę na oparciu fotela. - Nie wiem dlaczego, ale jestem dzisiaj taka słaba, że nawet nie mam siły się z tobą drażnić.
- To coś nowego - stwierdził. - Skoro już zdecydowaliśmy, że spędzimy sylwestra razem, w takim razie zapraszam cię do siebie. Zauważyłem, że bardzo upodobałaś sobie mój fotel przy kominku, więc pewnie nie będziesz zawiedziona.
- Ani trochę - odparła. - Szczerze mówiąc to nie mogę się już doczekać. Nienawidzę hucznego świętowania. W końcu to noc jak każda inna, tylko data się zmienia.
- W rzeczy samej.
- O której mam przyjść?
- Siedemnasta?
- Będę punktualnie - oświadczyła, uśmiechając się lekko.
Oboje przez chwilę nic nie mówili. Severus wstał i podszedł do regału, przeglądając znajdujące się na nim tytuły. Wiedział, że Hermiona długo nie wytrzyma w ciszy. Nie pomylił się, gdy powiedziała:
- Nigdy bym nie przypuszczała, że ty i ja będziemy kiedykolwiek spędzać ze sobą tyle czasu.
- Ja również nie. Takich rzeczy nie da się przewidzieć.
- Mogę być z tobą szczera?
- Oczywiście - odparł.
- Tylko się nie śmiej - poprosiła.
- Nie będę.
- Dzień, w którym się wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy był jednym z najlepszych w moim życiu. Dziękuję, że mnie wtedy zaprosiłeś.
- Dziękuję, że przyszłaś - odparł, opierając się o regał i patrząc na nią. - I z czego miałbym się śmiać? Hermiono, nie wiem, czy wiesz, ale nikt nigdy nie otworzył się przede mną tak jak ty. - Już dawno stwierdził, że musi dawać jej do zrozumienia, jak wiele znaczą dla niego jej słowa. Nigdy nie był dobry w okazywaniu uczuć i czuł, że musi zacząć nad tym pracować. - Jestem zaskoczony, że udało nam się tak dobrze dogadać. Na początku obawiałem się, że będziesz nieznośną panną wiem-to-wszystko. Z perspektywy czasu widzę jak bardzo się pomyliłem.
- Och, Severusie...
- Zawdzięczam ci moje życie, Hermiono i chcę, żebyś wiedziała, że jesteś osobą, która prawdopodobnie zrobiła dla mnie więcej niż ktokolwiek inny przez całe moje życie. Jesteś ze mną szczera i czuję, że ja również jestem ci winny szczerość, dlatego mówię ci to wszystko.
Nie zorientował się nawet, gdy podbiegła do niego i przytuliła się, mocno obejmując go w pasie. Powoli zaczynało przestawać go to dziwić. Dawno już zauważył, że często wolała wyrażać emocje poprzez gesty niż słowa.
- Tylko nie chcę widzieć żadnych łez - powiedział, delikatnie oplatając ją rękami w talii.
- Nie będę płakać - oświadczyła. - Severusie?
- Tak?
- Opowiesz mi kiedyś więcej o sobie? Na przykład o swoich rodzicach? - spytała cicho. - Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał - dodała szybko.
- Opowiem ci - odparł, czując, że pęka między nimi kolejna bariera. Jego dzieciństwo i młodość były na tyle traumatyczne i beznadziejne, że w żadnym wypadku nie chciał o nich z nikim rozmawiać i najchętniej wyparłby je w ogóle z pamięci. O ile jednak udawało mu się unikać tego tematu, wiedział, że tak nie będzie stale, i że Hermiona będzie chciała dowiedzieć się o nim więcej. - Moja przeszłość generalnie nie należy do łatwych, dlatego często unikam mówienia na ten temat.
- Poczekam, aż będziesz gotowy - powiedziała, odsuwając się lekko i unosząc głowę, spojrzała mu prosto w oczy. Mógł z niej w tym momencie czytać, jak z otwartej księgi.
- Lubię się do ciebie przytulać - stwierdziła, uśmiechając się.
- To również zdążyłem już zauważyć.
Zaśmiała się i wypuściła go z objęć. Przez resztę ich spotkania nie dyskutowali już o niczym ważnym. Ku jego zdziwieniu Hermiona narzekała, że ma sporo zaległości, i że kompletnie nie ma ochoty do nauki.
- No co? Czasami nawet mnie nie chce się uczyć - powiedziała, widząc jego minę.
x x x
Kolejne dni minęły jej na tym, co tak długo odwlekała - na pisaniu esejów, powtórkach materiału i uzupełnianiu notatek. Uczyła się praktycznie od rana do wieczora a mocna kawa stała się jej najlepszą przyjaciółką.
W sobotę rano, gdy większość dziewczyn pewnie biegła do fryzjera i kosmetyczki, żeby przygotować się na wielkie wieczorne wyjście, Hermiona spała w najlepsze. Gdy zadzwonił budzik, ospale wyciągnęła rękę spod kołdry i nie otwierając oczu, zlokalizowała go na szafce nocnej i wyłączyła, po czym pogrążyła się w błogim letargu. Na zewnątrz z pewnością padał śnieg, a już na pewno było zimno, za to ona leżała po uszy przykryta w ciepłej pościeli i za żadne skarby nie chciała jeszcze zmieniać tego stanu. Przypomniała sobie o tym, że chciała jeszcze dzisiaj się uczyć, bo od wtorku miała wrócić na uczelnię, ale lenistwo wzięło górę - w końcu przez następne tygodnie będzie się codziennie zrywać o świcie. Miała prawo się wyspać.
Parę godzin później, gdy w końcu wstała i wzięła prysznic, zeszła na dół, żeby napić się kawy. Tak naprawdę dopiero teraz zaczęła normalnie funkcjonować i zastanawiać się, jak rozplanować sobie ten dzień. Ostatecznie postanowiła dokończyć swoją naukę z poprzednich dni, zrobić coś do jedzenia, żeby mogła to wziąć, gdy pójdzie do Severusa, a później zajrzeć dosłownie na chwilę do rodziców, żeby życzyć im szczęśliwego nowego roku i zobaczyć co jej mama postanowiła założyć na zabawę, na którą się wybierali. Na koniec musiała sama jakoś doprowadzić się do porządku i wybrać się do Severusa. Parsknęła na samą myśl o tym. Nie zamierzała się w nic stroić, bo przecież mieli nigdzie nie iść, a poza tym oboje nie przywiązywali wagi do świętowania.
Było już po piętnastej, gdy uznała, że jeśli chce jeszcze zobaczyć się z rodzicami to musi od razu się aportować. Tak jak się spodziewała - mama zalała ją pytaniami, które Hermiona była pewna, że padną.
- Dlaczego nie idziesz nigdzie z Beth?
- Mamo, już ci mówiłam, że ona i Mike chcą spędzić Sylwestra we dwoje. Poza tym dobrze wiesz, że nie znoszę imprezowania i siedzenie w domu jak najbardziej mi odpowiada.
- Wszyscy będą się bawić, a ty będziesz sama? - spytała jej mama, siedząc przed lustrem i nakładając makijaż.
- Nie będę sama - odparła wolno Hermiona, nie wiedząc za bardzo jakiej reakcji powinna się spodziewać. Nie uświadomiła rodziców wcześniej o tym, że ma zamiar spędzić wieczór z Severusem, w dodatku u niego w domu. Przeczuwała, co powie jej mama i nie pomyliła się.
- Jak to nie sama?
- Severus zaprosił mnie do siebie. Oboje nigdzie się nie wybieramy, więc dlaczego mielibyśmy siedzieć osobno?
- Spędzisz wieczór sylwestrowy z obcym facetem u niego w domu? Hermiono, nie poznaję cię, myślałam, że jesteś rozsądniejsza.
Hermiona nie potrafiła ukryć, jak zabolały ją te słowa. Nie chciała się kłócić. Nie dzisiaj, w ostatni dzień roku.
- Mamo, dla mnie on nie jest kimś obcym. Znam go od prawie dekady. To, że wy nie mieliście okazji jeszcze go poznać, nie znaczy, że ja nie mam prawa spędzać z nim czasu. I nie myśl, że jestem na tyle głupia, że myślę tylko o tym, żeby wskoczyć mu do łóżka - powiedziała Hermiona i odetchnęła głęboko. - Jeśli naprawdę tak sądzisz, to chyba w ogóle mnie nie znasz.
- Och, nie skarbie, oczywiście, że wiem, że nie masz nic takiego na myśli. Ale to, że ty nie masz, nie znaczy, że on może nie mieć...
- Mamo, proszę cię... - westchnęła Hermiona. - Widzę się z nim prawie codziennie od pół roku. Pracujemy razem u niego w domu. Uwierz mi, że nigdy, w ciągu tego całego czasu, nie doszło między nami do niczego wykraczającego poza granicę zawodową i przyjacielską. - "Boże, od kiedy to ja kłamię i to nawet bez zająknięcia?" - pomyślała i powstrzymywała się od tego, żeby nie parsknąć, gdy przypomniała sobie wszystkie te momenty, w których granice pomiędzy nimi zdecydowanie była bardzo płynna i zmienna.
- Ufam ci i chcę tylko, żebyś była bezpieczna - powiedziała jej mama, wstając, podchodząc do niej i biorąc jej twarz w dłonie. - Czasami zapominam, że jesteś już dorosła. Ciągle widzę małą Hermionę, która bez przerwy o wszystko wypytywała i biegała po domu ze swoim ukochanym pluszowym misiem.
- To było tak dawno. Od tego czasu już tyle się zmieniło...
- Wiem, ale pewne rzeczy nigdy się nie zmienią. Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć - dodała i pocałowała Hermionę w czoło.
- Pamiętam - odparła, przytulając się do mamy. Po chwili dodała cicho - Naprawdę mu ufam. Jestem pewna, że on nie ma wobec mnie żadnych złych zamiarów. Po prostu to czuję. A poza tym, nie zapominaj, że przeżyłam wojnę. Gdyby próbował czegoś, co by mi się nie spodobało, to wiem, jak dać mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana - zaśmiała się, wiedząc, że taka sytuacja prawdopodobnie nigdy by nie zaistniała. Chciała jednak uspokoić mamę i zakończyć wreszcie ten temat. Czuła ukłucie irytacji, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że umie sama o siebie zadbać i wie co robi. Jednak rodzice, jak to rodzice - martwili się o swoją jedyną córkę i nie mogła im mieć tego za złe. Miała tylko nadzieję, że gdy go w końcu poznają, przestaną niepotrzebnie się zamartwiać.
- W końcu przyzwyczaję się do tego, że moja córka stała się niezależną i silną kobietą - odparła jej mama, patrząc Hermionie prosto w oczy. - Wiem, że do niczego nie można cię zmusić, a gdy się na coś uprzesz to nie ma mowy, żeby cię od tego odwieść. Spędź ten wieczór jak chcesz i baw się dobrze.
- Dziękuję, mamo - odparła Hermiona. - Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy twoje wsparcie.
- A o czym wy tak dyskutujecie? - usłyszała nagle głos taty, który właśnie wszedł do pokoju i mocował się, żeby zawiązać krawat.
- O niczym ważnym - powiedziała, podchodząc do niego, żeby mu pomóc. - Babskie sprawy.
- Ach, czyli znowu jestem w mniejszości.
- Niestety - zaśmiała się Hermiona.
x x x
Niedługo później wróciła do domu i czuła nieopisaną ulgę, że udało jej się nie pokłócić z mamą. Podczas tej rozmowy stąpała po cienkim lodzie i wiedziała, że mogła zbyt łatwo dać się ponieść negatywnym emocjom, a co za tym szło powiedzieć coś niepotrzebnego, czego by później żałowała.
Nie chciała się już dłużej nad tym zastanawiać. Nic się nie stało i nie było potrzeby się martwić. Teraz musiała znaleźć coś, co mogłaby ubrać, żeby wyglądać trochę inaczej niż zwykle, ale bez przesadnego szaleństwa. W końcu zdecydowała się na jedną ze swoich ulubionych kolorowych sukienek w kwiaty z dekoltem w serek. Ubrała pod nią cieliste rajstopy, a na ramiona zarzuciła czarny sweterek. Włosy postanowiła zostawić rozpuszczone i nie nałożyła żadnego makijażu. Podkreśliła tylko lekko brwi i musnęła usta szminką o najbardziej delikatnym odcieniu różu jaki miała, tak, że prawie nie było widać jej na ustach. Zadowolona z końcowego efektu dopełniła całość, spryskując się perfumami.
Upewniła się, że zamknęła dom i wszystko wyłączyła, wyciągnęła z lodówki kanapki, które wcześniej przygotowała, po czym wzięła tylko swoją różdżkę do torebki, ubrała płaszcz, na szyję zarzuciła szal a na nogi zamiast szpilek ubrała botki na obcasie.
Cieszyła się, gdy kilka chwil później była już u niego. Było naprawdę zimno, a ona ubrała się tak lekko, że nawet będąc tę chwilę na zewnątrz czuła, że zmarzła zdecydowanie zbyt szybko. W końcu mieli nigdzie nie wychodzić, a nawet jeśli, to zda się na wspaniałe zaklęcie ogrzewające, którym wielokrotnie już ją ratował.
Gdy zobaczyła go, gdy otworzył jej drzwi pierwszym co sobie przypomniała były słowa jej mamy, odnośnie tego, że zapewne planował podstępnie zwabić ją do łóżka. Na samą myśl o tym nie mogła powstrzymać śmiechu i omal nie parsknęła na głos. Nie zdziwiło ją to, że od razu zauważył, że coś jej chodzi po głowie, bo uniósł brew i zamykając za nią drzwi od razu zapytał, o co chodzi.
- Przepraszam, Severusie. Nie chodzi o ciebie - powiedziała, podając mu tacę z kanapkami i odwieszając płaszcz. - No, właściwie trochę tak, ale to nic takiego. Po prostu przypomniałam sobie moją dzisiejszą rozmowę z mamą, ale nie będę ci o niej opowiadać, bo to zbyt żenujące - machnęła ręką i unikając jego wzroku od razu poszła do kuchni.
- Niech zgadnę - odparł, podążając za nią. - Dowiedziała się, że zamiast bawić się ze znajomymi spędzisz ten wieczór ze mną?
- Tak.
- I nie była z tego powodu zachwycona?
- Na początku nie, ale później już nie miała żadnych obiekcji. Mam dar przekonywania.
- I umiesz postawić na swoim.
- Oczywiście - odparła z szelmowskim uśmiechem. - Poza tym, to ja decyduję z kim będę spędzać czas, a jej argumenty były na tyle absurdalne, że i tak nie powstrzymałyby mnie przed przyjściem.
- Jakie argumenty? - spytał.
- Nie powiem ci i nie próbuj tego ze mnie wyciągnąć - powiedziała, grożąc mu palcem.
Severus uśmiechnął się lekko.
- Nie będę próbował. I dziękuję za kanapki. To te słynne, najlepsze w całym mieście?
- Nie ma za co. Oczywiście, że to te - uśmiechnęła się. - No to co będziemy dzisiaj robić? - spytała Hermiona, sadowiąc się przy wyspie. - Wiesz, przypomniałam sobie, że miałam obejrzeć twoją bibliotekę na górze.
- Możesz to zrobić dzisiaj, jeśli chcesz - odparł. - Napijesz się czegoś?
- Poproszę herbatę.
- Herbatę?
- Na coś mocniejszego przyjdzie czas później - uśmiechnęła się.
Severus w odpowiedzi tylko parsknął.
- Wiesz, jesteśmy chyba najnudniejszymi ludźmi na świecie - stwierdziła Hermiona, gdy chwilę później skrupulatnie lustrowała zawartość regałów w jego gabinecie. Nastrój tego miejsca działał na nią kojąco i czuła, że chętnie spędziłaby tu niejeden wieczór, ułożona wygodnie w fotelu z kubkiem herbaty w jednej ręce i książką w drugiej.
- Bo zamiast robić to, co większość ludzi, czyli bawić się, siedzimy i dyskutujemy o książkach? Myślę, że możesz mieć rację.
- Aha! - zawołała Hermiona, gwałtownie odwracając się w jego stronę. - Znowu przyznałeś mi rację!
- Dlaczego tak ci na tym zależy?
- Bo kiedyś denerwowało mnie, że zawsze to ty musiałeś mieć rację, nawet, gdy się myliłeś i często byłeś po prostu niesprawiedliwy.
Przymknął oczy, biorąc głęboki wdech.
- Wiem, że już mi to nieraz wytknęłaś, że byłem, hmm... - udał, że się zastanawia - jak to było? Dupkiem i bezdusznym draniem? Pomyśl tylko, co by było, gdybym nim nie był?
- Nie wiem co by było - odparła. - Jedyne co wiem, to że tak naprawdę wcale taki nie jesteś.
- Jesteś pewna?
- No dobrze, momentami jesteś - odparła, odwracając się do niego tyłem, żeby ukryć uśmiech. Dobrze wiedziała, że gdyby na niego spojrzała, zobaczyłaby ten jego firmowy złośliwy uśmiech.
Przez chwilę nic nie mówili. On siedział, czytając i tylko leniwie przewracając strony, a ona znajdowała coraz to ciekawsze tytuły.
Oprócz pozycji typowo związanych z eliksirami, Severus posiadał również wiele książek, które w Hogwarcie znajdowałyby się ponad wszelką wątpliwość w dziale ksiąg zakazanych. Po tytułach niektórych z nich domyśliła się, że dotyczą między innymi czarnej magii i różnych aspektów z nią związanych. Hermiona wiedziała, że interesował się tą gałęzią magii, jak również całkiem nieźle się w niej odnajdował. Sama już nie wiedziała, czy to dobrze, czy raczej powinna się tego obawiać, ale ostatecznie doszła do wniosku, że na pewno wie co robi, a poza tym czasy, w których czarna magia ciągle go otaczała, minęły już bezpowrotnie. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie postanowiła go o to zapytać.
- Severusie?
- Słucham.
- Dlaczego tak bardzo interesowała cię kiedyś czarna magia? - spytała. Podniósł na nią wzrok, lekko zdziwiony jej pytaniem.
- Moja fascynacja tym tematem jest ściśle połączona z tym, jak wtedy wyglądało moje życie i przez co przechodziłem - odparł. - Jak pewnie się domyślasz, nie było przyjemnie i miło. Takim temat nie interesuje się ktoś, kto wiedzie beztroski żywot.
- No tak, ale mimo wszystko po co ci to było? Przecież to niebezpieczne...
- Wtedy tak o tym nie myślałem - powiedział. - Tak samo jak innym przede mną, czarna magia wydawała mi się czymś co daje władzę, potęgę i budzi respekt. Ja nie posiadałem żadnej z tych cech. W domu miałem piekło, a w Hogwarcie Potter i jego kumple dbali o to, żebym też nie miał spokoju.
Hermiona podeszła do biurka i usiadła na nim. Miała nadzieję, że tak jak obiecał, w końcu się przed nią otworzy i opowie jej o sobie coś więcej.
Na moment zasępił się i nic nie mówił. Było jasnym, że powrócił do wspomnień, które nie były dobre. Gdy w końcu się odezwał i spojrzał na nią, nie mogła dostrzec w jego oczach żadnych emocji.
- Wydawało mi się, że pójście w stronę czarnej magii rozwiąże moje problemy. Tak się jednak nie stało. Dostarczyło mi to tylko przykrości, sprowadziło na jeszcze gorszą drogę i sprawiło, że poznałem osoby, które wprowadziły mnie do towarzystwa złych ludzi. Naprawdę złych.
- Przyszłych śmierciożerców?
- Tak - skinął głową. - Wydawało mi się, że w końcu znalazłem ludzi, którzy mnie rozumieją. Byłem młody i głupi i nie miałem nikogo, kto mógłby mi doradzić, albo wybić to z głowy. Nim się obejrzałem, a byłem jednym z nich. A później... Później było już tylko gorzej.
Hermiona wiedziała co było później. W końcu Harry zdradził im to, co zobaczył w jego wspomnieniach. Wiedziała, że to Severus był osobą, która podsłuchała część przepowiedni i powiedziała o niej Voldemortowi, i że właściwie to po części jego wina, że cała historia potoczyła się tak, jak się potoczyła. Tylko, czy miało sens ciągłe powracanie do tego samego tematu? Czasu i tak już nie da się cofnąć. Poczuła wyrzuty sumienia, że znowu zapytała go o jego przeszłość, zmuszając go tym samym do powrotu do przykrych wspomnień.
- Przepraszam - powiedziała. - Nie powinnam była cię pytać o takie sprawy. Szczególnie dzisiaj.
- Nie przepraszaj. To normalne, że chcesz wiedzieć. Ty opowiadasz mi o sobie, więc jedyną słuszną opcją jest to, że ja również muszę opowiedzieć ci o własnym życiu.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Pochyliła głowę i nerwowo wygładzając sukienkę, wbiła wzrok we własne dłonie.
- Nie rób takiej miny - powiedział, a gdy na niego popatrzyła, zobaczyła, że uśmiecha się lekko. - Nie jestem już śmierciożercą. Nie wiem nawet, czy tak naprawdę kiedykolwiek nim byłem. Może tylko na początku. Później... później jedynym co mnie z nimi łączyło był Mroczny Znak. I nic więcej. Jeśli mam być szczery, to wiedza, którą posiadłem do tej pory zdecydowanie mi wystarcza i nie chcę jej bardziej pogłębiać.
Wiedziała, że ma na myśli czarną magię, i że odpowiedział jej tak naprawdę na niewypowiedziane przez nią pytanie.
- Jak to mówią mugole: co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr - powiedziała, uśmiechając się nieśmiało.
- Powiedzmy, że tak - odparł. - Co nie zmienia faktu, że ciągle jestem ci winien kilka długich opowieści. Wolałbym je jednak zostawić na inny raz.
Hermiona pokiwała tylko głową.
- Dziękuję, że mi o tym opowiedziałeś.
- Nie ma za co. Chcesz tu jeszcze zostać? - spytał.
- Jeśli mogę to tak. Chociaż chwilę. Ciągle zostało jeszcze sporo regałów i półek.
- Żebyś tylko zdążyła przed północą.
- Zdążę, nie martw się.
- Zaraz przyjdę - oznajmił, wstając i wychodząc z pokoju. Po chwili wrócił, niosąc kieliszek z winem i duży talerz z przekąskami.
- Dziękuję - powiedziała, odbierając od niego kieliszek. - Sam to zrobiłeś? - spytała wskazując na wybór różnych kanapeczek.
- Nie - pokręcił głową. - Kupiłem.
- To tylko ja się męczyłam i robiłam sama?
- Najwyraźniej.
Hermiona przewróciła oczami.
Prawdopodobnie dla wielu byłby to najnudniejszy sposób na spędzenie sylwestrowego wieczoru. Oni jednak wcale nie wyglądali na znudzonych. Wręcz przeciwnie. Hermiona znalazła co najmniej kilkanaście książek, które postanowiła przeczytać, a które Severus zgodził się jej pożyczyć. Wśród nich były nie tylko tytuły dotyczące eliksirów, ale także oklumencji, księga z przeróżnymi zaklęciami prawie na każdą okazję, a także, ku zdziwieniu Hermiony, kilka tytułów mugolskich autorów, których ona sama doskonale znała, ale jeszcze nie zdążyła przeczytać.
Dyskutowali, przegadywali się i nim się obejrzeli a minęło parę godzin.
- Która dokładnie jest godzina? - spytała Hermiona. - Za chwilę okaże się, że przegapimy odliczanie do nowego roku.
- Jest po dwudziestej - odparł.
- Dopiero? Wydaje mi się jakbyśmy siedzieli tu o wiele dłużej.
- To znak, że powinniśmy już stąd wyjść, nie sądzisz?
- Chyba tak - zgodziła się i ziewnęła.
- Już jesteś śpiąca? - zapytał. - Rzeczywiście, zapomniałem, że chodzisz wcześniej spać.
- Nie chodzę wcześniej spać - oburzyła się. - To, że wtedy zasnęłam na fotelu było całkiem normalne. Było późno w nocy, gorąco i po prostu mnie rozłożyło.
- Ufam, że dzisiaj dotrwasz do północy?
- Dotrwam, nie bój się - parsknęła.
- Właściwie to chyba miałbym dla ciebie propozycję, która na pewno sprawi, że się obudzisz.
- Naprawdę? Jaką? - spytała, a on uśmiechnął się, widząc jej zaciekawienie.
- Co byś powiedziała na to, żebyśmy przed północą się stąd wyrwali?
- Brzmi nieźle, tylko dokąd?
- Do tego czasu niech to pozostanie niespodzianką - powiedział. - A póki co chodźmy na dół. Wydaje mi się, że czas coś zjeść - stwierdził, przepuszczając ją w drzwiach. - Niespodzianki są niespodziankami dlatego, że nie wiesz czego się spodziewać. Dlatego nic ci nie powiem - dodał, w odpowiedzi na jej prośby, żeby natychmiast zdradził jej dokąd się udadzą.
Hermiona westchnęła i przestała go wypytywać, bo wiedziała, że nic więcej nie wskóra w tym temacie. Rzeczywiście jednak nagle stała się tak podekscytowana, że sen momentalnie ją opuścił. W kuchni czekało na nią kolejne zaskoczenie. Okazało się, że Severus przygotował małą kolację i to w dodatku całkiem niezłą.
- Pięknie pachnie, ale przecież nie musiałeś specjalnie niczego gotować - powiedziała, gdy poczuła przyjemny zapach. Siedziała przy stole i obserwowała go, jak krząta się przy kuchni.
- Jeszcze chwilę musi się piec - stwierdził, zaglądając do piekarnika.
- Piec? Kiedy ty to wstawiłeś?
- Jakieś pół godziny temu, gdy zszedłem na dół.
- Nawet nie zauważyłam, że cię nie ma.
- Wydaje mi się, że byłaś wtedy zaczytana, w którejś z książek. Poza tym umiem poruszać się bezszelestnie, jeśli chcę.
- Racja. Pamiętam to jeszcze ze szkoły - zaśmiała się.
Naprawdę lubiła obserwować go przy pracy. Obojętnie przy jakiej. Zawsze robił wszystko z dokładnością graniczącą z perfekcją. Nie mogła uwierzyć w to, że kiedyś samo wyobrażenie go sobie w tak zwykłych, codziennych sytuacjach było praktycznie niemożliwe. Profesor Snape był dla wszystkich jakimś przedziwnym fenomenem. Samotnym, gburowatym, odpychającym typem mieszkającym w lochach. A może było tak tylko na zewnątrz? Może, gdy był sam, był zupełnie inny?
- Swoją drogą, naprawdę sądzisz, że zaprosiłbym cię do siebie, nie przygotowując niczego wcześniej? - spytał, opierając się o blat.
- Nie, ale nie musiałeś się męczyć... Równie dobrze mogliśmy wyskoczyć i zjeść coś na mieście - na jej słowa posłał jej tylko zirytowane spojrzenie.
- Hermiono, jest mi miło, że dbasz o moje samopoczucie, ale po pierwsze to żadna męka, a po drugie właśnie jesteś w najlepszej restauracji w Londynie.
Uśmiechnęła się tylko. Przez te pół roku ich wspólnych obiadów nie mogła nie zauważyć, że Severus był naprawdę dobrym kucharzem.
- Kiedy nauczyłeś się tak dobrze gotować?
- No cóż, od najmłodszych lat praktycznie sam musiałem sobie radzić w tym temacie - odparł, wzruszając ramionami. - Domyśliłaś się już chyba, że nie miałem łatwego życia w moim rodzinnym domu. Gdy zostałem nauczycielem w Hogwarcie oczywiście jadałem ze wszystkimi w wielkiej sali, ale to nie zmieniało faktu, że czasami gotowałem u siebie i tylko dla siebie. Zauważyłem, że o ile na początku to był dla mnie przymus, to z czasem polubiłem spędzanie czasu w kuchni. Pod pewnymi względami gotowanie naprawdę jest podobne do warzenia eliksirów. I w równym stopniu mnie uspokajało. W ostatnich latach miałem na to zdecydowanie mniej czasu i sił - kontynuował. - Musiałem poświęcić całą uwagę planowaniu i wykonywaniu rozkazów obu stron.
Hermiona słuchała go uważnie. Już drugi raz dzisiaj otworzył się przed nią, co uważała za naprawdę zaskakujące.
- Ale dość już o tym - dodał. - Kolacja jest już gotowa.
- Pomóc ci w czymś? - spytała, podnosząc się z krzesła.
- Nie - zatrzymał ją. - Jesteś moim gościem i nie będziesz dzisiaj niczego robiła.
Machnął różdżką, nakrywając tym samym do stołu. Następnie położył przed nią talerz ze sporym, pięknie pachnącym i wyglądającym kawałkiem zapiekanki.
- Cannelloni ze szpinakiem i ricottą - oznajmił. - Pamiętałem o twoim upodobaniu do makaronów, więc stwierdziłem, że to będzie najlepszy wybór.
- Severusie, to wygląda przepysznie i na pewno równie wspaniale smakuje - powiedziała z szerokim uśmiechem na ustach. - Czy moja miłość do makaronów jest aż tak widoczna? - zaśmiała się.
- Połowa obiadów, które gotowałaś była oparta na tym składniku, więc tak - odparł, nalewając im po kieliszku czerwonego wina, po czym siadając na przeciwko niej ze swoją porcją.
- To pewnie przez to, że u mnie w domu często gotowaliśmy makaronowe dania. W Hogwarcie strasznie mi tego brakowało, więc gdy wracałam do domu, nadrabiałam zaległości. W przyszłości postaram się trochę urozmaicić swój kulinarny repertuar - uśmiechnęła się.
- Nie musisz. Naprawdę dobrze gotujesz.
- Ale nie tak dobrze jak ty - stwierdziła, biorąc kęs. - To jest przepyszne!
- Dziękuję. Cieszę się, że ci smakuje.
- I to jeszcze jak!
Gdy skończyli jeść, Hermiona oświadczyła:
- Właściwie to dobrze, że gdzieś się wybierzemy.
- Naprawdę?
- Tak. Gdybym teraz miała tylko siedzieć i nic nie robić to z pewnością bym zasnęła. Zawsze tak mam po takim jedzeniu - zaśmiała się.
Severus tylko pokręcił głową i uśmiechnął się lekko.
- Nadal mi nie powiesz, dokąd mnie zabierasz?
- Nie. Ale jako że jest już prawie wpół do jedenastej, proponuję, żebyś się przygotowała, jeśli mamy się za chwilę zbierać.
- Już jest tak późno? - zdziwiła się. - Ależ ten czas leci, gdy człowiek dobrze się bawi - stwierdziła, wstając od stołu. - Skoczę na chwilę do łazienki i możemy ruszać.
Gdy wyszła z kuchni, Severus odetchnął głęboko. Bynajmniej nie z ulgą. Zastanawiał się, czy dobrze robi zabierając ją tam, dokąd sobie zaplanował. Ostatnio, gdy tam byli, atmosfera pomiędzy nimi nabrała raczej intymnego charakteru, o czym nie zapomniał. Jednak pomijając wszystko, wiedział jak uwielbiała to miejsce i chciał jej sprawić jakąś przyjemność. Zdecydowała się spędzić z nim ten wieczór i nie zamierzał doprowadzić do tego, żeby umarła z nudów.
- O czym tak myślisz? - jej głos wyrwał go z zamyślenia. Podniósł na nią wzrok.
- Ty też uczysz się chodzić tak, żeby nikt nie wykrył twojej obecności? - spytał.
- Z tego co mi wiadomo to nie - odparła. - To ty ostatnio często myślami jesteś gdzie indziej.
- Jesteś gotowa? - spytał.
- Bardziej już nie będę.
- Daj mi chwilę i możemy ruszać - powiedział i mijając ją, poszedł na górę. Skorzystał szybko z łazienki, a później, gdy umył dłonie i zimną wodą ochlapał twarz, oparł się dłońmi o umywalkę i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. "Co ty sobie właściwie wyobrażasz?"- pomyślał sam do siebie, a później nie pozwalając, żeby ogarnęły go wątpliwości, wytarł twarz i ręce, spryskał się lekko perfumami i zarzucił na siebie czarną bluzę. Gdy zszedł na dół, Hermiona czekała już na niego w przedpokoju, oparta o komodę i uśmiechnęła się do niego, lekko przekrzywiając głowę.
- Jak zwykle czerń jest twoją nieodłączną przyjaciółką - powiedziała, komentując jego ubiór. Rzeczywiście oprócz bluzy, jego dżinsy również były w tym samym kolorze.
- To już chyba rodzaj przyzwyczajenia - odparł.
- Czy tam dokąd się wybieramy będzie zimno, czy ciepło?
- Stawiam na to pierwsze.
- A więc liczę na moje ulubione zaklęcie rozgrzewające.
- Wiesz, że równie dobrze możesz je rzucić sama? - spytał, gdy już założył buty i właśnie zarzucał swoją - znowu czarną - skórzaną kurtkę. O dziwo, gdy spojrzał na nią, zauważył, że lekko się speszyła.
- No tak, ale ty robisz to lepiej - odparła, nagle zainteresowana wyglądem swojego szala, którego zaczęła poprawiać przed lustrem, a on stwierdził, że chyba nigdy nie usłyszał od niej głupszej wymówki. - A po za tym - dodała szybko - przyjemnie mi, gdy ty to robisz.
- A więc i tym razem nie odbiorę ci tej przyjemności - powiedział, wyciągając ku niej ramię. - Gotowa?
- Tak. Chodźmy już, bo nie mogę się doczekać - oświadczyła i gdy tylko złapała go pod rękę, od razu się aportowali.
Pierwszym, co zobaczyła, gdy wylądowali była ciemność. Po chwili, kiedy jej oczy przywykły do otoczenia, okazało się, że wcale nie jest tak ciemno. Źródłem światła okazały się być gwiazdy, których na niebie widoczne były tysiące. Westchnęła i zakryła twarz dłonią.
- Severusie, czy my...? Czy to...? - zaczęła się jąkać. Rozejrzała się dookoła. Stali na wzniesieniu, które okazało się być wielkim klifem, znad którego rozpościerał się widok na dolinę.
- Wyspa Skye. Tak - oznajmił. - Powiedziałaś, że chciałabyś tu jeszcze kiedyś wrócić, więc pomyślałem, że... - urwał wpół zdania, bo nagle poczuł, jak rzuca mu się na szyję.
- Dziękuję ci - usłyszał, jak szepcze. - Potrafisz sprawić, że wszystko staje wyjątkowe.
Nie umiał znaleźć słów, żeby jej odpowiedzieć. Spojrzał na jej twarz, oświetloną nocnym niebem. Była tak zafascynowana widokiem, że tylko otwarła lekko usta i wpatrywała się w gwiazdy. Ulżyło mu, że w ogóle były widoczne. Obawiał się, że niebo będzie zachmurzone, a wtedy całe przedsięwzięcie wzięłoby w łeb. Przez dłuższą chwilę po prostu stali obok siebie nic nie mówiąc. Dał jej czas, żeby nacieszyła się widokiem i mogła zatopić się we własnych myślach.
- Nie jest ci zimno? - w końcu przyszło mu do głowy, żeby zapytać, bo było zimno, a zdał sobie sprawę, że przecież nie była ciepło ubrana.
- Co? Ach, tak, trochę - powiedziała, wyrywając się z odrętwienia.
Odszukał w ciemności jej dłoń i rzucił zaklęcie. Gdy chciał ją puścić, ku swojemu zdziwieniu poczuł, że mu na to nie pozwoliła, łapiąc go mocniej i ściskając. Spojrzał na nią, a ona na niego. Nagle poczuł, że ogarnia go dziwnego rodzaju zdenerwowanie. Coś, czego nie czuł już od bardzo dawna. Uczucie, które przyspieszało bicie serca i sprawiało, że nie mogło się do końca zebrać myśli.
- Hermiono...
- Severusie...
Gdy usłyszał jej głos: miękki, delikatny szept, który brzmiał prawie jak prośba, coś w nim pękło. Stwierdził, że nie da rady już dłużej ukrywać swoich uczuć, jakiekolwiek by one nie były, bo sam nie był ich już do końca pewny. A jaki inny moment mógłby być lepszy na to, co miał zamiar zrobić, jeśli nie teraz, w tym magicznym miejscu, pod rozgwieżdżonym niebem, na wzgórzu, gdy wiatr lekko targał im włosy? Puścił jej dłoń tylko po to, żeby objąć ją w talii. Jednocześnie poczuł, że od razu do niego przylgnęła. Pochylił się, zauważając, że jej oczy błyszczały w oczekiwaniu na to, co się stanie.
- Severusie... - wyszeptała po raz kolejny jego imię, a on nie zdążył się dowiedzieć, czy chciała powiedzieć coś jeszcze. Pocałował ją delikatnie, z rezerwą, ciągle niepewny tego, czy go nie odrzuci. Ona jednak oddała pocałunek, poczuł, że obejmuje go za szyję obiema rękami, przytulając się tym samym do niego jeszcze mocniej.
Świat przestał na chwilę istnieć. Nie obchodziło go w tym momencie nic. Liczyła się ona i tylko ona.
Kiedy oderwali się od siebie, ich oddechy były przyspieszone, a oni sami wpatrywali się w siebie, żadne nie wiedziało co powiedzieć i czy w ogóle jakieś słowa były potrzebne.
- Hermiono, czy to znaczy, że...?
- Czekałam, aż to zrobisz już od dłuższego czasu - wyszeptała.
- Naprawdę?
Pokiwała tylko głową. Jakim głupcem był, że zdecydował się na ten krok dopiero teraz.
- Ale...
- Nie teraz. Pocałuj mnie jeszcze. Tutaj, w tym miejscu, pod tym niebem. Proszę - szepnęła. Więcej nie musiała mówić. Po prostu spełnił jej prośbę i poczuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - coś co wydawało mu się, że nigdy go nie spotka.
Kiedy w końcu oderwali się od siebie, objęła go rękami w pasie, chowając ręce pod jego kurtką i przytulając się do jego piersi. Przez jakiś czas żadne z nich nie wypowiedziało ani słowa, stali więc po prostu, delektując się tą chwilą. W końcu usłyszał jak pociągnęła nosem.
- Czy ty płaczesz? - zapytał. W odpowiedzi poczuł tylko, jak kiwa głową.
- Ja po prostu... To wszystko jest takie nierealne i aż za idealne.
- A podobno nie jestem ani trochę romantyczny.
Poczuł, że się uśmiecha, jak również nagle zauważył coś dziwnego. O ile wcześniej potrafił czasami wychwycić jej myśli, gdy była zdenerwowana, teraz wydawało mu się, że wręcz potrafi je bez problemu odczytać, nawet nie próbując tego robić. Był ciekawy, czy ona doznała tego samego odczucia.
Przez moment czuł jej podekscytowanie, jej uczucia, jej wątpliwości. Niewypowiedziane słowa wisiały między nimi, a chociaż byłoby prościej po prostu przekazać je sobie mentalnie, wiedział, że muszą porozmawiać. Nie było innego wyjścia.
- Severusie, co teraz z nami będzie? - zapytała, podnosząc na niego wzrok. Spojrzał jej w oczy i zobaczył w nich pragnienie, strach, obietnicę.
- Nie wiem - odparł cicho. Czuł na sobie ciężar odpowiedzialności i wiedział, że każde słowo, które wypowie będzie miało ogromne znaczenie. - Hermiono, chcę żebyś wiedziała, że...
- Że co? - spytała, gdy przerwał, przez chwilę szukając odpowiednich słów.
- Że odkąd na nowo pojawiłaś się w moim życiu, zmieniłaś je na lepsze. Że odkąd zobaczyłem cię, jak pierwszy raz przeglądałaś książki w moim gabinecie, poczułem coś, co wydawało mi się, że zniknie szybko i bezpowrotnie. Że uwielbiam się z tobą drażnić. Że wyglądałaś pięknie w swojej czarnej sukni, gdy szliśmy do opery, ale jeszcze piękniej, gdy byliśmy tutaj po raz pierwszy i miałaś zaróżowione od wiatru policzki i potargane włosy. Może jestem głupcem, myśląc, że mogłabyś zechcieć ze mną być, ale na samą myśl o tym, że mógłbym cię stracić, czuję pustkę.
Z jej oczu łzy płynęły już swobodnym strumieniem. Wziął jej twarz w dłonie i otarł je kciukami.
- To pierwsze takie wyznanie w moim życiu i nie sądzę, żeby szybko miało się powtórzyć - kontynuował. - Nie jestem kimś kto umie okazywać uczucia, wiesz o tym dobrze.
- Severusie, to są najpiękniejsze słowa, jakie ktokolwiek, kiedykolwiek do mnie powiedział. I nie próbuj teraz umniejszać ich wagi, mówiąc to, co czuję, że chcesz powiedzieć. Że jesteś starszy, że powinnam pamiętać kim byłeś i co zrobiłeś, że jesteś okropny, że na ciebie nie zasługuję i że powinnam cieszyć się życiem u boku kogoś innego, kto mógłby mi dać wszystko to, czego ty nie możesz mi dać - powiedziała. - Tak, ja również odczułam nagle jakąś dziwną więź pomiędzy naszymi umysłami. Prawdopodobnie ty odczuwasz ją mocniej, ale mimo wszystko i mnie udało się wyłapać to i owo - uśmiechnęła się lekko. - Każda z twoich obaw jest nieuzasadniona. Od dłuższego czasu czuję do ciebie coś, czego nie potrafię się wyprzeć. Jesteś wszystkim, czego chcę, Severusie. Nic innego, ani nikt inny mnie nie interesuje. Nie chcę innego życia z kimś innym. Chcę móc się z tobą drażnić, przegadywać i gotować te przeklęte obiady, tak często jak tylko będę mogła.
- Hermiono...
- To wszystko prawda, Severusie - załkała.
W odpowiedzi pocałował ją, starając się zawrzeć w tym pocałunku wszystkie swoje uczucia.
- To wszystko jest tak nierealne i dzieje się tak szybko... - westchnęła, gdy ich usta na chwilę się rozdzieliły. - Chciałabym...
- Nie mów mi czego byś chciała - przerwał jej. - Jeszcze nie teraz. Nie zniósłbym tego, gdybym nie był w stanie spełnić twoich pragnień.
- Jedno już spełniłeś - odparła. - Mówiłam ci już, że nie masz racji, mówiąc, że niektóre rzeczy są dla ciebie nieosiągalne. Były na wyciągnięcie ręki, przez cały ten czas, po prostu bałeś się po nie sięgnąć.
- Spójrz na mnie. Jestem starym idiotą ze skomplikowaną przeszłością, którego większość ludzi nienawidzi i uważa za zdrajcę. Wiążąc się ze mną skażesz się na ciągłe wytykanie palcami i falę komentarzy na swój temat.
- A co jeśli mi to nie przeszkadza? Co jeśli dla mnie jesteś wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu, który pomógł mi w momencie, gdy wszyscy inni się ode mnie odwrócili? Co jeśli nie obchodzi mnie opinia innych ludzi? Przejmowanie się tym, co mówią inni nie ma sensu. Sam mi to kiedyś powiedziałeś. Może czas zacząć żyć własnym życiem, takim jakie sami sobie stworzymy?
- Jesteś niemożliwa, wiesz o tym?
- Nie bardziej niż ty - odparła, uśmiechając się lekko.
- Naprawdę poczułaś moje myśli? - zapytał.
- Mhm. Jak myślisz, co to może oznaczać?
- Nie jestem pewny. Wydaje mi się, że można by to nazwać pokrewieństwem dusz.
- To znaczy, że jesteśmy bratnimi duszami?
- Na to wygląda. Przypuszczam, że nie zawsze będziemy się słyszeć w taki sposób, ale w momencie, gdy nasze uczucia przybierają na sile, budzi się między nami swojego rodzaju więź telepatyczna.
- No i widzisz - powiedziała po chwili. - Jesteśmy na siebie skazani. To przeznaczenie.
Zaśmiał się tylko i spojrzał na niebo. Nie planował, że sprawy nabiorą takiego obrotu. Sądził, że poobserwują gwiazdy, porozmawiają, być może zobaczą pojedyncze fajerwerki z pobliskich miasteczek, zwiastujące nadejście nowego roku, po czym wrócą do domu i pożegnają się. Okazało się jednak, że Hermiona była tak samo jak on zmęczona ciągłym tłumieniem tego, co czuje.
- Spójrz na niebo - powiedział. - Natura sprawiła nam dzisiaj wyjątkowy prezent. Hermiona uniosła głowę, odrywając się od niego na chwilę i głośno westchnęła. Na niebie pojawiła się bowiem zielono - niebieska zorza polarna.
- Jest nieprawdopodobnie piękna.
- Szczęśliwego nowego roku, Hermiono - powiedział, patrząc w górę.
- Szczęśliwego nowego roku, Severusie - odparła, ściskając mocno jego dłoń.
Nie wiedzieli nawet ile stali w tym samym miejscu. Liczył się tylko ten moment, tylko oni i tylko to niebo nad nimi.
Hermiona jeszcze nigdy nie widziała tylu uczuć wymalowanych na jego twarzy. Sama była oszołomiona i szczęśliwa zarazem, że w końcu odważyli się zrobić kolejny krok. Była pewna swoich uczuć jak niczego na świecie. Nigdy, przy nikim tak się nie czuła. Być może nie miała wielkiego doświadczenia w tych sprawach, ale podejrzewała, że w tym temacie nie jest osamotniona.
Nie chciała teraz myśleć o niczym negatywnym. Nawet by nie mogła, bo zalewały ją tak cudowne uczucia, że chciało jej się tylko płakać ze szczęścia.
Ich spojrzenia znowu się spotkały. Pomyślała, że mogłaby patrzyć godzinami w jego czarne, przenikliwe oczy. Nagle wydało jej się, jakby nogi miały się pod nią ugiąć, tak jak wtedy, gdy pocałował ją po raz pierwszy. Poczuła jak łapie ją w uścisku, jak przyciąga do siebie, jak opiera swoje czoło na jej. Cieszyła się, że w końcu się do siebie zbliżyli, i że nie będą już musieli udawać, że niczego między nimi nie ma.
- Mogłabym tu zostać na zawsze, Severusie.
- To kusząca propozycja, ale wiesz, że nie możemy.
- Wiem...
- Obiecuję ci za to, że już zawsze będziemy tu wracać. To miejsce było moją bezpieczną przystanią, teraz chcę je dzielić z tobą.
- Uwielbiam, gdy mówisz o tym, co czujesz. Wtedy wszystko staje się łatwiejsze.
Ponownie się zaśmiał.
- Taki luksus zarezerwowany jest tylko dla ciebie. Prędzej piekło zamarznie, niż ktokolwiek inny usłyszy jeszcze kiedyś podobne słowa z moich ust.
- Jestem ci wdzięczna za to, że mi zaufałeś i otworzyłeś się przede mną. Bo ufasz mi, prawda?
- Oczywiście.
- Ja tobie też. Ufałam, ufam i będę ufać.
Jak nigdy przedtem, poczuł ze zdwojoną siłą, że oto nagle stał się za nią oficjalnie i całkowicie odpowiedzialny.
- Teraz wszystko się zmieni - westchnęła.
- Dlaczego? - zapytał. - Praca jest pracą, a prywatne życie, prywatnym życiem.
- Nie chcę, żebyś traktował mnie bardziej ulgowo. Obiecaj, że nie będziesz.
- Właściwie to dobrze, że poruszyłaś ten temat, bo wydaje mi się, że i tak za bardzo ci pobłażałem - stwierdził, uśmiechając się na widok jej miny. - Obiecuję, że w pracowni nic się nie zmieni.
- Dziękuję. Myślisz, że już wybiła północ?
- Czy to ważne?
- Właściwie to nie.
Znowu przylgnęła do niego, opierając policzek na jego piersi.
- Severusie?
- Tak?
- Cieszę się, że w końcu zdecydowałeś się mnie pocałować. Myślałam, że już nigdy tego nie zrobisz.
- Mimo wszystko nie byłem do końca pewny tego co czujesz. Nie chciałem niczego spieprzyć, jak to mam w zwyczaju. A dzisiaj zaryzykowałem i okazało się, że słusznie - powiedział. Gdy emocje lekko już opadły poczuł, że o ile ogrzał ją, to jemu zaczynało być coraz zimniej. Podniosła głowę i stając lekko na palcach, musnęła jego usta swoimi. Niepewnie, jakby na próbę.
- Wracajmy już - szepnęła.
- Nie chcesz zostać jeszcze chwilę?
- Chcę, ale nagle poczułam, że wolałabym być w domu.
- W moim czy twoim?
- Nie zadawaj takich pytań. Przecież wiesz, że w twoim.
- A co dokładnie chciałabyś robić? - zapytał, z rozbawieniem obserwując, jak znowu na samą sugestię o jeszcze bliższym zbliżeniu momentalnie robiła się niespokojna. Przypomniał mu się moment, gdy znajdowali się w podobnej sytuacji w pracowni, gdy swoim urokiem próbowała wyciągnąć od niego informacje. Czuł, że kolejny krok nie będzie dla niej łatwy, tym bardziej, że Weasley postarał się o to, żeby na pożegnanie powiedzieć jej wiele przykrych słów, również odnośnie tego tematu.
- Hermiono, wiesz, że nie musimy się z tym spieszyć. Do niczego nie dojdzie, jeśli nie będziesz absolutnie pewna, że tego chcesz.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Jak mogłoby być inaczej?
- A co z tobą? Pewnie chciałbyś...
- Hermiono, stoję tutaj z piękną dziewczyną w ramionach, która straciła chyba rozum do tego stopnia, że zdecydowała się być z kimś takim jak ja. To jest coś, o czym nawet nie śmiałem marzyć. Wszystko inne może poczekać. Poza tym nie liczy się to, czego ja chcę. W tym temacie to ty masz ostatnie słowo.
- Dziekuję. Jeśli mam być szczera to chciałabym to zrobić, ale nie czuję się jeszcze całkiem gotowa. Nie chodzi o ciebie - dodała szybko - tylko po prostu...
- Hermiono, spójrz na mnie - przerwał jej, widząc jej zakłopotanie. Odgarnął lekko jej niesforne loki z twarzy. - Nie musisz się tłumaczyć. Przyjdzie taki czas, że stwierdzisz, że chcesz to zrobić, a ja będę najszczęśliwszym przeokropnym dupkiem na świecie, który będzie mógł kochać się z kobietą, którą... - głos nagle uwiązł mu w gardle, bo uświadomił sobie, co chciał powiedzieć. Świadomość tego uczucia uderzyła go z taką mocą, że przez chwilę zaniemówił.
- Którą co? - spytała, jej oczy rozszerzyły się. Był pewny, że poczuła, że to słowo zawisło między nimi.
- Kocha - powiedział cicho, ochrypłym nagle głosem, jakby sam był zaskoczony własnymi słowami.
Wypuściła go z objęć. Jej oczy były szeroko otwarte, usta lekko rozchylone. Wyglądała, jakby doznała szoku.
- Naprawdę mnie kochasz? - spytała w końcu, jakby nie mogła uwierzyć w jego słowa. Czuła, jak głupie to było pytanie, ale wprost nie dochodziło do niej to, co jej wyznał.
- Nie powinienem był...
- Och, naprawdę jesteś idiotą - rzuciła z udawaną złością w głosie, przerywając mu, po czym zarzuciła mu ręce na szyje i pocałowała z taką pasją, że omal nie zwaliła go z nóg.
- Też cię kocham, Severusie - wyszeptała pomiędzy pocałunkami.
Uniósł ją lekko do góry, poczuł, jak go obejmuje i śmieje się głośno. W tym momencie nie poznał sam siebie, ale miał tak serdecznie dość tłumienia w sobie wszystkiego, ukrywania swoich uczuć, życia pod czyjś rozkaz, że gdy w końcu miał okazję podjąć własne decyzje i ryzyko, postanowił skorzystać z tej szansy.
Hermiona zrobiła dla niego więcej, niż ktokolwiek w całym jego smutnym życiu. Pomogła mu, zaakceptowała go, zaufała mu.
- Wracajmy już - zadecydował. - Wiem, że tobie jest ciepło, ale nie mogę powiedzieć tego samego o sobie.
- Dlaczego nie rzuciłeś tego samego zaklęcia na siebie?
- Nie mam pojęcia.
- Wiesz, mugole też mają na to powiedzenie.
- Jakie?
- Szewc bez butów chodzi. - Zaśmiała się.
