Evi, pewnie, że tęskniłam, czekałam na komentarz od ciebie! :) Przykro mi, że spotkało cię coś takiego :( Życzę ci wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że wszystko ułoży się dla ciebie tak, jak to sobie wymarzysz!
A co do naszej ulubionej pary, to zapraszam do lektury, żeby dowiedzieć się co u nich słychać w nowym roku :)
I never met a man quite like you
Doing all he can, making my dreams come true
You're strong and you're smart, you've taken my heart
And I'll give you the rest of me too
You're the perfect man for me, I love you, I do
I never ever felt quite like this
Good about myself from my very first kiss
I'm here when you call, you've got it all
And confidence like I never knew
You're the perfect man for me, I love you, I do
Jennifer Hudson - Love you, I do
Było późno w nocy, gdy Hermiona zasnęła z głową opartą na jego ramieniu. W pokoju było zapalona tylko jedna, stojąca w rogu lampa. Ogień w kominku powoli zaczynał dogasać, a wraz z nim uciekało przyjemne ciepło. Z zewnątrz dało się słyszeć jeszcze wiele pojedynczych eksplodujących fajerwerków i głosy ludzi, wracających z imprez, śmiejących się, śpiewających i bezsprzecznie zakłócających nocną ciszę. Ale w końcu kto by ich za to winił? Przecież był Nowy Rok.
Severus za to siedział i wsłuchiwał się w spokojny oddech przytulonej do niego kobiety i ciągle nie dochodziło do niego to, co wydarzyło się tej nocy. W głowie bez przerwy zadawał sobie pytania: czy był głupcem, że wyznał jej co czuje, tym samym pozwalając jej zbliżyć się do siebie, zamiast wybić jej ich możliwy związek z głowy, czy może raczej szczęściarzem, bo w końcu okazało się, że odwzajemniają swoje uczucia.
Targały nim wątpliwości. Raz pewny był jednego, za chwilę już inne myśli mąciły mu w głowie. Westchnął, opierając głowę na oparciu sofy. Chciał napić się whisky, ale z irytacją stwierdził, że szklanka jest już pusta.
Wrażenia z całego dnia zaczynały powoli dawać mu się we znaki. Mógł być przyzwyczajony do braku snu, jednak nawet on czasami musiał zmrużyć oko. Wstał powoli, delikatnie oswobadzając się z jej objęć. Starał się jej nie obudzić, jednak nic z tego nie wyszło. Hermiona przebudziła się, ale widocznie bardziej znajdowała się po stronie snu.
- Co się dzieje? - wymruczała, zerkając na niego jednym okiem.
- Nic. Połóż się i śpij - uspokoił ją. Ulżyło mu, że była zbyt zmęczona i nie drążyła tematu, tylko położyła się, przytulając się do poduszki i nie minęła minuta, a z powrotem pogrążyła się we śnie. Wyjął z szafki koc, okrył ją, po czym zgasił światło i wyszedł z pokoju.
W kuchni nalał sobie jeszcze whisky, którą wypił jednym łykiem, po czym poszedł na górę, zapalił papierosa, żeby uspokoić nerwy i poszedł wziąć prysznic. Musiał przyznać, że czuł się dziwnie i jakoś nieswojo, wiedząc, że ona śpi na dole, ale to wrażenie nie miało nic wspólnego z nią samą. Po prostu był zbytnio przyzwyczajony do samotności, a teraz pewnym było, że wiele się zmieni.
Wszedł pod prysznic, puścił wodę i przez chwilę stał po prostu oparty rękami o ścianę. Bardzo chciał, żeby niepokój, który go nagle ogarnął mógł spłynąć razem ze strumieniem.
Dlaczego tak się denerwował, skoro był pewny, że Hermiona to ta jedyna? Przypomniał sobie o Lily i poczuł jakiś dziwny wyrzut sumienia. Zawsze deklarował miłość tylko do niej. Na zawsze. Od dzieciństwa była jego jedyną przyjaciółką, pomagała mu, chciała dla niego jak najlepiej. On jednak umiał skutecznie ją do siebie zrazić. Pokręcił głową i przeczesał mokre włosy palcami. "Weź się w garść - pomyślał. Lily umarła dawno temu i żadne twoje żale i wyrzuty sumienia tego nie zmienią. Nawet jeśli to ty przyczyniłeś się do jej śmierci. Widocznie tak chciał los i tak miało być. Czasu już nie da się cofnąć. Użalanie się tylko ci zaszkodzi, na pewno w niczym nie pomoże. Poza tym kto powiedział, że nawet gdyby wszystko było w porządku, ona i tak nie wybrałaby Pottera?" To, że on kochał ją, nie znaczy, że ona kochała go na tyle, żeby chcieć spędzić z nim resztę życia.
Czuł, że musi uporać się z tymi emocjami, jeśli tym razem ma niczego nie spieprzyć i nie zrazić do siebie kolejnej kobiety, na której mu zależało. Hermiona mogła o tym nie wspomnieć, albo nawet bała się go o to zapytać, ale był pewny, że musiała myśleć o jego uczuciach do Lily.
Kiedy po raz pierwszy raz byli na Skye, uświadomił sobie, że miłość, którą czuł, będąc nastolatkiem i trochę później, gdy był już dorosły, zmieniła się po wojnie w coś w rodzaju sentymentu złożonego z dobrych i złych wspomnień. W momencie, gdy spłacił swój dług wobec niej, ocalając Pottera i zarazem wszystkich czarodziei przed Voldemortem, poczuł, że chyba oto nadszedł czas, żeby wreszcie ruszyć do przodu i zająć się swoim życiem. Chcąc oderwać się od dawnego życia, wynajął ten dom, zwracając uwagę na to, żeby był jasny, przestronny i ładny. Miał już dość ciasnych, zimnych lochów, nie wspominając o jego tragicznym domu na Spinner's End. Po tylu latach zasłużył na to, żeby czuć się dobrze we własnych czterech ścianach. Postanowił również zmienić swoje nastawienie do świata. Starał się nie być już taki jak kiedyś, chociaż, gdy wpadł wtedy po raz pierwszy na Hermionę, w odruchu obronnym i z przyzwyczajenia wróciły jego dawne nawyki. Na szczęście jej ufność i inteligencja pozwoliły jej w późniejszym czasie przejrzeć go i zaakceptować fakt, że rzeczywiście się zmienił.
Skoro jednak postanowił zostawić przeszłość za sobą, co poradził również Hermionie, co ciągle go zatrzymywało? Czy tylko myśl o Lily, czy świadomość tego, co zrobił w przeszłości?
Odetchnął głęboko, zamykając oczy. Zaczynał być wściekły sam na siebie, że tak wszystko rozpamiętuje. Widocznie jego problemy były większe niż sam chciał to przyznać. Wrócił do tematu Lily. "Nic się już nie zmieni. Ludzie umierają i nie da się ich wskrzesić. Moje żałosne wątpliwości niczego nie zmienią. Spłaciłem dług. Zrobiłem co mogłem, żeby pomóc Potterowi, samemu ocierając się o śmierć. Chcę w końcu przestać o wszystko się obwiniać. Znam prawdę. Hermiona zna prawdę - myślał gorączkowo. Zawsze będę kochał Lily, ale już nie tak samo jak kiedyś. Nie da się kochać jej już tak samo. Teraz stała się dla mnie tylko wspomnieniem z przeszłości. Poza tym znając ją, nie chciałaby, żebym się tak nad sobą użalał. Chciałaby mojego szczęścia. Mimo wszystko. Gdy Hermiona zapyta mnie o nią, powiem jej to wszystko" - postanowił.
Ze zdziwieniem zauważył, że woda ciągle się leje. Pogrążył się w myślach tak głęboko, że nawet przestał czuć jej dotyk na skórze. Otrząsnął się, w końcu umył i poczuł, że jego dobry nastrój, zmącony na chwilę wątpliwościami powoli do niego wracał.
Gdy stanął nagi przed lustrem, wycierając twarz i włosy ręcznikiem pomyślał: "Boże, co ona we mnie widzi?". Wszystkie te blizny, ślad po Mrocznym Znaku i jego ogólnie, według niego nieciekawa aparycja powinny skutecznie ją do niego zrazić. Ona jednak zdawała się na to w ogóle nie zwracać uwagi.
Zarzucił na siebie biały podkoszulek i czarne spodnie od dresu, po czym, zerkając na łóżko, do którego kusiło go jak nigdy, żeby się położyć i zasnąć, zapominając na chwilę o całym świecie, postanowił, że zejdzie na dół i zdrzemnie się w fotelu. Czuł, że będzie tego żałował i okupi to bólem całego ciała, ale wolał być przy niej, gdy się obudzi.
Oświetlił sobie drogę, trzymaną w ręku różdżką i gdy schodził ze schodów, naszła go kolejna myśl, która sprawiła, że na chwilę aż przystanął. Czy zamieszkają teraz razem? Czy ona będzie tego chciała? Czy tak w ogóle wypada? Na tę myśl parsknął. Czy ich związek dał się zakwalifikować do jakiejkolwiek kategorii, żeby można było stwierdzić co wypada, a co nie? "Być może powinno być inaczej, ale dopóki nam to nie przeszkadza i czujemy się swobodnie, to chyba nie ma sensu przejmować się konwenansami, czyż nie?" - przypomniał sobie jej słowa i poczuł, że zgadza się z nimi. Poza tym, nikt tak naprawdę o nich nie wiedział, a jemu wcale nie spieszyło się ani nie miał zamiaru, żeby ogłaszać to wszem i wobec. Hermiona mogła udawać, że nic by ją to nie obchodziło, ale dobrze wiedział, że nagłówki w Proroku Codziennym typu "Były śmierciożerca i najlepsza przyjaciółka Harry'ego Pottera widziani razem. Czy to romans?" zraniłyby ją i zaszkodziły jej w codziennym życiu. W końcu dopiero co zaczęła studia. Nie chciał, żeby była wystawiona na kpiny i ciekawskie spojrzenia z jego powodu. Póki co najbezpieczniej będzie, jeśli dowiedzą się tylko jej rodzice i przyjaciele, czyli ta szalona dziewczyna i jego "ukochany" sąsiad. O ile oczywiście sama zdecyduje się im powiedzieć.
Machnięciem różdżki przywołał z góry koc, którego wcześniej zapomniał wziąć i po cichu wszedł do salonu. Hermiona spała jak zabita. Gdy spojrzał na fotel, na którym miał dzisiaj spędzić noc, stwierdził, że nie będzie się aż tak męczył. Machnięciem różdżki przemienił go w całkiem wygodny szezlong, wziął poduszkę, położył się, przykrył kocem i nawet nie miał czasu na dalsze przemyślenia, bo od razu zasnął.
Wydawało mu się, że ledwo zamknął oczy, a już musiał wstawać. I właściwie była to prawda. Obudził go zapach kawy i dźwięki dochodzące z kuchni. Przestał już być szpiegiem, jednak wyczulony słuch i czujność pozostały z nim do dzisiaj.
Otworzył oczy i przetarł twarz dłońmi. W pokoju panował półmrok, jednak na zewnątrz na pewno było już jasno. Zauważył, że zasłony były zaciągnięte. Hermiona musiała to zrobić, gdy wstała. No właśnie, Hermiona. Jeśli przez chwilę zapomniał kompletnie o tym, co się działo w nocy, rzeczywistość dopiero teraz powróciła do niego ze zdwojoną siłą.
Wstał i wolnym krokiem poszedł do kuchni. Przez chwilę wydawało mu się, że to wszystko to tylko sen i że za chwilę naprawdę się obudzi, i że nic z tego, co się wydarzyło nie było prawdą. Tak się jednak nie stało.
- Dzień dobry - przywitała się z nim. - Mam nadzieję, że to nie ja cię obudziłam. Zaparzyłam kawę, nalać ci?
Przez chwilę stał w miejscu, jak wryty i nie mógł się na nią napatrzeć. Naprawdę musiał zacząć się przyzwyczajać i zacząć zachowywać normalnie.
- Severusie? - zaśmiała się. - Coś ze mną nie tak? Tylko nie komentuj stanu moich włosów i tego, że jestem cała zmięta. W końcu spałam na kanapie.
- Wcale nie miałem zamiaru o tego komentować - powiedział, podchodząc do niej.
Hermiona zadrżała na widok jego spojrzenia. Nie mówiąc już o tym, że jego głos brzmiał jeszcze lepiej, gdy był zaspany. Poczuła, że ciarki przeszły jej po plecach.
- To dobrze. Bo wtedy powiedziałabym, że sam wyglądasz nie lepiej.
- To, że ja wyglądam źle, to nic nowego. Za to ty... wyglądasz pięknie - wymruczał, całując ją lekko.
Nie wiedziała jak to robił, a może wina leżała po jej stronie, ale jego bliskość sprawiała, że miękły jej nogi. Przez głowę przeszła jej myśl, że chyba zawsze już tak będzie na niego reagować. Oddała pocałunek, a później uśmiechnęła się szeroko.
- Z czego się tak cieszysz? - spytał, chwilę później nalewając sobie kawy.
- Nie zadawaj głupich pytań - odparła, siadając przy wyspie.
Severus przewrócił tylko oczami. Lista rzeczy, do których będzie się musiał przyzwyczaić zdawała się wydłużać z każdą minutą.
- Kiedy wstałaś? - zapytał, nalewając sobie kawy do największego kubka jaki miał.
- Jakieś pół godziny temu. A ty? Kiedy właściwie się położyłeś? - spytała, zerkając na ilość kawy, którą miał zamiar wypić.
- Nie patrzyłem na godzinę, ale na pewno było już późno w nocy.
- Dziękuję, że spałeś w salonie, ale przecież nie musiałeś się męczyć. Mogłeś spać w łóżku.
- Hermiono, wszystko jest w porządku.
- Na pewno? W końcu jesteś u siebie, nie chcę, żeby moja obecność sprawiała ci jakiekolwiek problemy.
- O czym ty mówisz? - zapytał, marszcząc brwi.
- No wiesz... - zająknęła się. - Och, jest za wcześnie, żeby rozmawiać na takie tematy, a ja jestem zbytnio niewyspana, tak jak ty zresztą.
- Po prostu powiedz, to co masz na myśli.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś przyzwyczajony do mieszkania w pojedynkę. Nie chciałabym, żebyś przeze mnie musiał się krępować, albo żebym nadużywała twojej gościnności, albo...
- Hermiono, przestań wygadywać już takie głupoty - powiedział stanowczo. - Jesteś u mnie prawie codziennie od pół roku. Gdyby coś mi przeszkadzało, dawno bym ci o tym powiedział.
Nie odpowiedziała, ale widział wyraźnie, że się nad czymś zastanawia. Odwróciła od niego wzrok. Instynktownie wręcz odczuł do czego zmierza. Jej zmartwienia, były praktycznie wypisane na jej twarzy.
- Wiesz, że nie musimy ze sobą mieszkać, jeśli nie chcesz - powiedział wolno.
- Jeśli ja nie chcę? - spytała. - Severusie, a właściwie czego ty chcesz? Nie możemy tylko mówić o tym czego ja chcę, a czego nie. Ty też masz tu coś do powiedzenia. Właściwie to cię nie poznaję. Od kiedy to nie chcesz postawić na swoim?
Miała rację. Było zdecydowanie zbyt wcześnie i byli zbyt niewyspani na taką rozmowę.
- Od kiedy? - spytał, czując że jej poirytowanie mu się udzieliło. - Od wtedy, gdy zaczęło mi na tobie zależeć. A czego ja chcę? W tym momencie wypić spokojnie kawę. - Mógł jej wyznać swoje uczucia, ale do tego, że wspólnego mieszkania i wszystkiego tego, co się z tym wiąże bał się jak cholera, się nie przyzna. - I nie kłócić się - dodał. - Być może pierwsze powinniśmy się przyzwyczaić do nowej sytuacji, a na wszystkie inne decyzje przyjdzie czas później i wszystko samo się wyklaruje.
Widział, że lekko się zrelaksowała. Podeszła do niego i przytuliła się.
- Wiem, że to pewnie nie są jakieś wielkie problemy, ale nie chciałabym, żeby między nami pojawiły się jakieś niedopowiedzenia.
- Wiem - odparł. - Jeśli chcesz możesz u mnie zostać na noc kiedy tylko będziesz chciała.
- Tak na próbę?
- Hermiono, nie róbmy z tego jakiegoś wielkiego problemu.
- Przepraszam. Ja po prostu... O Boże, Severusie, nie chcę, żebyś pomyślał o mnie, że zachowuję się jak dziecko. Albo co gorsza, żebyś miał jakieś wyrzuty z powodu mojego wieku. No wiesz, że mielibyśmy spać razem i... - oderwała się od niego i czerwieniąc się jak pomidor, zakryła twarz dłońmi. - Boże, zachowuję się okropnie. Nawet nie chcę wiedzieć, co sobie o mnie myślisz.
- Hermiono, spójrz na mnie - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Ledwo kilka godzin temu kazałaś mi przestać mieć wątpliwości co do wszystkich różnic pomiędzy nami, a teraz sama do tego wracasz i wygadujesz głupoty. Jesteś młoda, owszem, ale przy tym dojrzała, mądra i odpowiedzialna. To, że masz wątpliwości nie jest niczym złym, ale jak możemy posunąć się do przodu, jeśli ciągle będziemy zwracać uwagę na to, co nas dzieli i wymyślać coraz to nowsze problemy? Ja muszę przyzwyczaić się do nowych rzeczy, tak samo jak ty. I przestań czerwienić się na samą myśl o wspólnym spaniu albo o seksie. Wiem, że Weasley zadbał o to, żebyś i w tym temacie nabrała kompleksów, ale uwierz mi, że on jest ostatnią osobą, której zdanie powinno się liczyć w tym temacie. Za bardzo wszystko przyjmujesz do siebie. Wydawało mi się, że to ci już minęło, ale ciągle widzę, że masz z tym problem.
- Och, Severusie, przepraszam...
- Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Po prostu obiecaj mi, że przestaniesz wywierać na sobie jakąś dziwną presję. Ja zdecydowanie nie odczuwam żadnej. Wszystko przyjdzie z czasem i zapewniam cię, że odczujemy właściwy moment na każdą z rzeczy, która teraz wydaje ci się jakimś wielkim zmartwieniem.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem.
- Nawet nie wiesz jak to dobrze, że potrafisz ugasić moją histerię zanim jeszcze na dobre się rozkręci - stwierdziła.
- Histeria, histerią, ale gdzie się podziała twoja gryfońska odwaga? - parsknął.
- Nie wiem. Na chwilę gdzieś wyparowała.
- Boże, w co ja się wpakowałem - westchnął.
- Severus! - zawołała i pacnęła go ręką w ramię.
Odłożył kubek i szybkim ruchem złapał ją w pasie, przyciągając do siebie. Pisnęła lekko z zaskoczenia.
- Coś ty ze mną zrobiła, Hermiono?
- To znaczy?
- Mówisz, że ty mnie nie poznajesz. Problem w tym, że czasami nawet ja sam siebie nie poznaję.
- Aha, czyli masz na myśli to, że dzięki mnie stałeś się bardziej ludzki? - spytała, uśmiechając się.
- Coś w tym rodzaju.
- Och, lepiej ty też już przestań wygadywać głupoty i pocałuj mnie wreszcie.
- Jak sobie życzysz - odparł i uśmiechając się lekko, spełnił jej żądanie bez kwestionowania. Jego dłonie zaczęły bezwiedną wędrówkę po jej ciele. Westchnęła, gdy jego prawa ręka wśliznęła się pod jej włosy.
- Kto by pomyślał, że umiesz tak dobrze całować? - wymruczała.
- Być może to mój ukryty talent - odparł, starając się kontrolować. Hermiona chyba kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak na niego działała.
- Zdecydowanie tak. Severusie?
- Mhm? - mruknął, trzymając ją w objęciach.
- Myślę, że powinnam chociaż na chwilę wrócić do siebie. Czuję, że potrzeba mi gorącej kąpieli i chętnie przebrałabym się w coś innego.
- Mhm.
- Wrócę później, w porządku?
- Mhm.
- Myślisz, że twoja zapiekanka z wczoraj nada się jeszcze do zjedzenia?
- Postaram się o to.
- To dobrze, bo jestem nieziemsko głodna.
x x x
Do Hermiony wprost nie dochodziło to, co zdążyło się wydarzyć w ciągu ostatnich godzin. Jeszcze niedawno zastanawiała się, czy on w ogóle coś do niej czuje i analizowała to, co działo się między nimi. Pozornie o niczym nie świadczące gesty, słowa, okazały się być zalążkiem czegoś o wiele większego i poważniejszego.
On - człowiek z sercem z kamienia, twardy i zimny jak lód. Za takiego przynajmniej wszyscy go mieli. Wydaje się, że tylko ona jedna poznała jego prawdziwe ja - skrywane za maską uczucia.
Wczoraj, gdy zobaczyła dokąd ją zabrał i poczuła atmosferę, jaka panowała na Skye, nie mogła się powstrzymać. Pomyślała wtedy: teraz albo nigdy i nie pozwoliła mu puścić swojej ręki. Dała mu sygnał, który wykorzystał i wreszcie zrozumiał, że wcale nie miała zamiaru go odtrącić, wręcz przeciwnie. Od dłuższego czasu wyobrażała sobie, jakby to było, gdyby w końcu ją pocałował. Rzeczywistość przerosła jej najśmielsze oczekiwania.
Chciała wrócić do niego jak najszybciej, ale jednocześnie chciała także dać sobie chwilę czasu na uspokojenie myśli. Ich życie się zmieni, pytanie tylko w jaki sposób?
Póki co nie chciała o tym myśleć. Była niedziela, pierwszy dzień nowego roku, a ona nie mogła sobie nawet wymarzyć, że mógłby być piękniejszy. Gorąca kąpiel poprawiła jej samopoczucie i orzeźwiła ją na tyle, że poczuła się jak nowonarodzona.
Zerknęła za okno. Dzień był pochmurny i zimny, a ona nagle odczuła, że jedynym dobrym sposobem na spędzenie go, będzie w objęciach Severusa.
Uśmiechnęła się i pokręciła głową. Ciągle do niej nie dochodziło to, że to wszystko jest prawdą.
Wytarła się, wysuszyła włosy zaklęciem, żeby zaoszczędzić czas i wrzuciła na siebie legginsy, podkoszulek i kolorową bluzę. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zadzwonić do rodziców albo Beth i nie zapytać o to jak się bawili, ale ciągle było jeszcze stosunkowo wcześnie rano i wszyscy z pewnością spali, zważywszy na to, że bez wątpienia dopiero niedawno wrócili z imprez. Nie, zdecydowanie nie będzie nigdzie dzwonić ani o nikim teraz myśleć.
Nie tracąc więcej czasu aportowała się wprost do niego.
- Jestem! - oznajmiła, wchodząc do kuchni, gdzie zauważyła, że ciągle siedział. - Wyszedłeś stąd w ogóle? - spytała.
- Tylko na chwilę, żeby wziąć kolejny prysznic - odparł. - Często dla mnie to najlepszy sposób na to, żeby skutecznie się obudzić.
- Ja też się wykąpałam i czuję, że wstąpiły we mnie nowe siły - powiedziała, zaglądając do lodówki. - Zdecydowanie musisz zrobić zakupy - stwierdziła.
Po śniadaniu przenieśli się do salonu. Ogień wesoło trzaskał w kominku i przyjemnie ogrzewał. Siedzieli na kanapie, Hermiona wtulona w niego, leniwie zmieniała kanały, nie mogąc się zdecydować na to, co obejrzeć, podczas gdy on obejmował ją jedną ręką, a w drugiej trzymał książkę, którą starał się czytać. Po jakimś czasie jednak poddał się, bo zbyt wiele rzeczy go rozpraszało. Odetchnął i odłożył ją na bok. Bił od niej różany zapach, który od dawna tak lubił.
- Nie czytasz już? - spytała.
- Jakoś nie mogę się skoncentrować.
- Ja też.
- Zauważyłem.
Hermiona wyłączyła telewizor. Usiadła, podkurczywszy nogi i opierając się bokiem, spojrzała na niego.
- Jutro wracamy do rzeczywistości?
- Na to wygląda. Najwyższy czas zakończyć nasz urlop.
- Co będziemy robić?
- To co zwykle. Ja mam całą listę eliksirów do uwarzenia. Muszę się zastanowić, od którego zacząć, żeby zdążyć z terminem. Przez to jutro spędzę pewnie pół dnia nad papierkową robotą. Jest nowy rok, więc muszę również przejrzeć wszystkie kontrakty - powiedział.
- A ja?
- Podstawy masz już opanowane do perfekcji. Nie będę cię tym już męczył, bo pewnie wszystko to będziesz znowu omawiała na studiach. Przejdziemy na poziom średniozaawansowany i wyższy.
- Naprawdę? - ożywiła się. - To świetnie!
- Zastanawiałem się jeszcze nad jedną rzeczą - westchnął.
- Nad jaką?
- Zważywszy na to, że pojawiła się między nami specyficzna więź umysłowa, której natury jeszcze nie poznaliśmy, myślę, że warto byłoby, gdybyś wprawiła się trochę w oklumencji.
- Myślę, że mogłabym to zrobić, tylko pytanie, czy to naprawdę konieczne? - zapytała. - To znaczy, w tym momencie nie czuję niczego dziwnego.
- To dobrze. Znaczy, że nasze umysły łączą się w sytuacjach bardziej intymnych albo gdy któreś z nas jest bardzo zdenerwowane.
- Przecież nieraz się denerwowałam w twojej obecności i nigdy niczego nie słyszałeś - powiedziała. - Nie słyszałeś prawda? - dopytała, patrząc na niego ze strachem. Byłoby katastrofą, gdyby okazało się, że wiedział, o czym nieraz myślała.
- Nie - uśmiechnął się lekko. - Jedyny raz, gdy wyraźnie słyszałem o czym myślałaś było wtedy, gdy byliśmy na spacerze. Na samym początku. Później odczuwałem tylko trochę wyraźniej twoje zdenerwowanie, ale do tego nie potrzeba mi było specjalnych zdolności.
- Ja pierwszy raz doświadczyłam tego w nocy. Ale nie wiedziałam dokładnie o czym myślisz. Odczuwałam twoje uczucia bardziej instynktownie. Ciężko mi to wytłumaczyć. To było tak, jakbym poza swoimi odczuciami, miała jeszcze twoje.
- To ciekawe, czyż nie?
- Zgadzam się - odparła, znowu się do niego przytulając.
- Oklumencja zawsze ci się przyda - podjął. - Czasami możesz nie chcieć odczuwać tej więzi z różnych powodów. Również nie powiedziane jest, że ona zawsze będzie się pojawiać, nie mieliśmy zbyt wielu okazji, żeby się o tym przekonać.
- Niestety - mruknęła.
- Jednakże - kontynuował, ignorując jej komentarz - choćby ze względu na to, że trochę już umiesz zamykać swój umysł, myślę, że nie będzie problemu z pogłębieniem tej wiedzy.
- Możemy spróbować. Ale dopiero za jakiś czas. W przyszłym tygodniu muszę przestawić się znowu na inny tryb życia.
- Co ze studiami? Masz ten sam rozkład zajęć?
- Póki co tak. Końcem stycznia mam egzaminy, więc przypuszczam, że później będę miała jakiś tydzień przerwy, a w kolejnym semestrze nowy plan zajęć. Będę przychodziła popołudniu, tak jak zwykle.
- W porządku.
- Nie szykuje ci się jakaś wizyta za granicą?
- Póki co nie - odparł.
- Szkoda - westchnęła.
- Teraz czeka nas sporo pracy. To, że teraz dni mijały na nic nie robieniu, nie znaczy, że tak będzie ciągle. Rachunki same się nie opłacą, jak również nie mam zamiaru obniżyć twojej pensji.
- Severusie? - podniosła się i spojrzała na niego - jakoś głupio to brzmi, że mi płacisz. No wiesz, szczególnie teraz, gdy jesteśmy razem. Bo jesteśmy? Właściwie na jakim etapie się teraz znajdujemy? Jesteś moim... chłopakiem? - spytała, nieco speszona. - Jakoś mi nie pasuje do ciebie to określenie.
Nie wiedział dlaczego, ale nagle poczuł się dziwnie zdenerwowany. Wyznali sobie swoje uczucia, co samo przez się świadczyło o tym, że nie są już tylko przyjaciółmi, ale także kimś więcej. Jego obawy wzięły się pewnie z tego, że nigdy nie był w prawdziwym związku, a jego życie minęło pod znakiem samotności. Nie wspominając o toksycznej relacji jego rodziców, której bał się, żeby nie ukształtowała go na tyle, żeby nie powtórzył tych samych błędów.
- Jesteśmy razem - powiedział wolno, patrząc jej w oczy. Były pełne ufności. "Obojętnie co było kiedyś i jaki był mój ojciec. Ja nim nie jestem ani nigdy nie będę - pomyślał. Nie mogę pozwolić, żeby przeszłość rządziła tym, co jest teraz". - Co do samego określenia... - podjął - możesz nazywać mnie jak chcesz, to nie ma dla mnie wielkiego znaczenia - uśmiechnął się.
- Czyżby? Możesz być moim prywatnym draniem?
- Mogę - wymruczał, powoli się do niej zbliżając.
- Albo okropnym dupkiem?
- Tym już jestem od dawna.
Hermiona zaśmiała się. - Wolę cię nazywać moim mężczyzną, moją bratnią duszą, moim... - więcej nie zdążyła powiedzieć, bo skutecznie uciszył ją pocałunkiem.
x x x
Pierwszy tydzień po świątecznej przerwie minął na powolnym, ale nie pozbawionym ciężkiej pracy, powrocie do codziennej rutyny. Będąc w pracowni zdawali się na chwilę zapominać o tym, co między nimi było i każde zajmowało się swoimi obowiązkami. Dopiero po skończonej pracy pozwalali sobie na zbliżenie i swobodę. Nie mieli tego czasu zbyt wiele, bo Hermiona przychodziła jak zwykle dopiero po południu i w zależności od tego, jak dużo pracy mieli, czasami kończyli wcześniej, a czasami później i bywało, że wieczorami była już tak zmęczona, że nie zostawała długo, tylko musiała wracać do domu, żeby się wyspać i znowu wstać rano na uczelnię.
Gdy jej nie było, Severus odczuwał dziwny rodzaj pustki. Wiedział, że to dopiero pierwszy tydzień i oboje muszą przyzwyczaić się do nowego porządku rzeczy. Nie przeszkadzało mu to jednak w zastanawianiu się nad tym, co by było, gdyby rzeczywiście zamieszkali razem. Oczywiście jej dom nie wchodził w grę, bo przecież pracownia znajdowała się u niego, a poza tym Hermiona nie ukrywała zachwytu nad jego domem od pierwszego razu, gdy do niego przyszła.
- Padam z nóg - powiedziała, gdy w piątkowy wieczór zabezpieczyli pracownię i oficjalnie rozpoczęli weekend. - Mogłam nie być dzisiaj na uczelni, ale odrobienie się z tymi wszystkimi zadaniami, a później jeszcze sporządzenie tych naparów i odwarów. Z tym zawsze jest tyle roboty...
- Wiem, ale wszystko zrobiłaś wspaniale i zasługujesz na odpoczynek - stwierdził, czując, że sam ma już wszystkiego serdecznie dość. Początek roku i nowe kontrakty zawsze sprawiały, że ledwo znajdował czas na coś innego niż praca. I pomyśleć tylko, że jeszcze w zeszłym roku mu to nie przeszkadzało i robił wszystko, żeby tylko zapomnieć i chciał za wszelką cenę pozostać zapomnianym samotnikiem. Teraz za to pracował z kobietą, która nie tylko stała się częścią jego życia, ale która podzielała jego zainteresowania i która chciała z nim być.
- Wspaniale? - zapytała, figlarnie przekrzywiając głowę. - Czy mój szef właśnie pochwalił moją pracę? To się rzadko zdarza - dodała, podchodząc do niego i zarzucając mu ręce na szyję.
- Odnoszę wrażenie, że już dawno przestałem być tutaj szefem.
Zaśmiała się tylko w odpowiedzi i pocałowała go.
- A poza tym - dodał - zawsze doceniam twoją pracę, chociaż nie zawsze mówię o tym na głos.
- Wiem, Severusie, wiem - westchnęła.
- Co zatem zrobimy z tak miło rozpoczętym wieczorem? - zapytał, obejmując ją w talii.
- Nie wiem, masz jakiś pomysł?
- Co byś powiedziała na kolację w jakimś przyjemnym miejscu?
- Kolację? - spytała a on uśmiechnął się na widok jej reakcji.
- Widzę, że od razu przeszło ci zmęczenie.
- Jak mogłoby nie!
- Jeśli dobrze pamiętam to obiecałem ci, że zabiorę cię jeszcze w parę ciekawych miejsc. Jest dopiero dziewiętnasta, więc myślę, że w którymś z nich znajdzie się jeszcze dla nas stolik.
- Byłoby wspaniale! Zanim wyjdziemy muszę skoczyć do siebie i się przebrać. Przecież nie pójdę w tym - powiedziała spoglądając po sobie. Jej dżinsy i t-shirt zdecydowanie nie nadawały się na wyjście do restauracji w piątkowy wieczór.
- Tylko niech to nie trwa wiecznie - powiedział.
- Nie będzie - zapewniła go i uśmiechając się szeroko, znikła, aportując się do domu.
Nie tracąc czasu, Severus poszedł na górę, żeby wziąć szybki prysznic, myśląc o tym, że oto właśnie on, człowiek, który jeszcze niedawno żył nudnym, smutnym życiem, idzie teraz na oficjalną randkę ze swoją ukochaną. Świat stanął na głowie.
x x x
Hermiona zerknęła na zegarek. Było kilka minut po dziewiętnastej. Dała sobie maksimum pół godziny, żeby zdążyć się przygotować. Wpadła do łazienki, wzięła szybki prysznic, wysuszyła się machnięciem różdżki, założyła swój ulubiony komplet czarnej koronkowej bielizny i pobiegła do szafy. I w tym momencie nastąpił problem. Severus na pewno miał zamiar zabrać ją do kolejnej ekskluzywnej restauracji, w której obowiązywał odpowiedni dress-code, a ona nie była pewna, czy którakolwiek z jej sukienek nada się na tę okazję. I wtedy jej oczom ukazała się koktajlowa sukienka w ciemnogranatowym kolorze, o której istnieniu zupełnie zapomniała. Stwierdziła, że nada się idealnie na ten wieczór i zanotowała w pamięci, że będzie musiała wybrać się na zakupy, żeby uzupełnić swoją garderobę o podobne rzeczy, bo miała przeczucie, że w najbliższej przyszłości na pewno jej się przydadzą.
Uznała, że wygląda świetnie. Sukienka sięgała jej delikatnie za kolano, jej cienkie ramiączka ładnie eksponowały jej ramiona, a okrągły dekolt sprawiał, że jej naszyjnik, który od niego dostała od razu rzucał się w oczy.
Upięła włosy, szybko się umalowała, spryskała perfumami, założyła szpilki, płaszczyk, chwyciła torebkę, po czym aportowała się z powrotem do niego.
Czekał już na nią, a ona aż przystanęła na jego widok. Jego idealnie dopasowany czarny garnitur, biała koszula i czarny krawat sprawiały, że biła od niego jeszcze większa charyzma i jeszcze więcej siły niż zwykle. Przez tyle lat nosił tylko swoje firmowe czarne szaty i ciągle nie mogła się napatrzeć, gdy widziała go tak elegancko ubranego przy takiej okazji jak ta.
- Miało to nie trwać wiecznie - powiedział, unosząc brew.
- I nie trwało - odparła. - Tylko pół godziny. To chyba rekord, w którym dziewczyna zdążyła się przygotować na randkę.
Severus podszedł do niej, nie spuszczając z niej wzroku.
- Wyglądasz cudownie - powiedział, biorąc ją za rękę.
- A ty jesteś nieziemsko przystojny, wiesz o tym? - zapytała, czując obezwładniający zapach jego perfum. Myśl o tym, że są razem napawała ją szczęściem, a jego bliskość dodawała jej pewności siebie i sprawiała, że wszystko inne przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie. Powoli, co prawda, ale dojrzewała do tego, żeby lwica, która w niej drzemała, wzięła górę nad wszystkimi cechami jej charakteru, które wyzwalały w niej wątpliwości i niepotrzebne obawy.
Uśmiechnął się tylko, poddając tym samym jej słowa w wątpliwość.
- Aportujmy się. Jest za zimno na spacer, a przecież nie mamy samochodu.
- Umiesz prowadzić?
- Tak. To nie jesteś jakaś skomplikowana sztuka.
- Kiedy się nauczyłeś?
- Kurs na prawo jazdy nie trwa długo, a ja miałem trochę wolnego czasu. Porozmawiamy o tym za chwilę, gdy już będziemy na miejscu - powiedział, lekko zniecierpliwiony.
Zarzucił na siebie płaszcz i łapiąc ją za rękę z zamiarem definitywnego aportowania, przeniósł ich na jedną z ruchliwych ulic Londynu. Po chwili byli już w restauracji, która uchodziła za jedną z najlepszych w całym Londynie.
Hermiona nie mogła ukryć zachwytu. Poczuła się, jakby nagle znalazła się we wnętrzu wielkiego drzewa, bo zewsząd otaczało ich drewno, a dominującym kolorem był brąz, burgund, butelkowa zieleń i złoto. Na domiar wszystkiego na górny poziom restauracji prowadziły spiralne, przepięknie rzeźbione drewniane schody, wyglądające jak małe dzieło sztuki.
Było dosyć sporo ludzi, a oni nie mieli rezerwacji, ale Severus po dość długiej rozmowie z kierownikiem sali zdołał zamówić dla nich stolik.
- Severusie, chyba nie użyłeś imperiusa? - zapytała cicho, biorąc go pod ramię. Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, ale rozchmurzył się, gdy zobaczył, że uśmiecha się do niego szelmowsko.
- Nie. Dlaczego tak sądzisz?
-Restauracja jest pełna gości. Teoretycznie powinniśmy już być na zewnątrz i szukać innej restauracji.
- Być może, ale nie jesteśmy. A wracając do twojej obawy: nie, nie użyłem imperiusa tylko czegoś innego.
- O Boże, jednak użyłeś magii, żeby załatwić nam ten stolik - wyszeptała nerwowo.
- Nie użyłem żadnej magii - parsknął.
- Nie? To czego?
- Wrodzonej charyzmy, kochanie.
Spojrzała na niego. Był widocznie z siebie zadowolony, a ona nie mogła się pohamować i pocałowała go. Zanim którekolwiek z nich zdążyło coś powiedzieć, podszedł do nich kelner i zaprowadził ich na górę, gdzie czekał na nich stolik, a na nim bukiet kwiatów i świece. Severus odsunął przed nią krzesło, po czym sam usiadł.
- Jak ci się tu podoba? - spytał, biorąc do ręki menu. Kelner w tym czasie nalał im po lampce wina i dał czas na wybranie dania.
- Wspaniałe miejsce. Moja pierwsza myśl była taka, że znaleźliśmy się nagle we wnętrzu drzewa. Albo trochę tak, jakbyśmy byli w świecie Władcy Pierścieni.
- Interesujące. Ale fakt, że atmosfera tego miejsca jest ciekawa - stwierdził. - Władca Pierścieni powiadasz? - spytał, rozglądając się.
- Trochę tak. Nie myśl, że tego kiedyś nie czytałam. Otóż czytałam i bardzo mi się podobało. Do tego stopnia, że chciałam być elfem i mieć takie spiczaste uszy - zaśmiała się.
- Jeśli mam być szczery to nie pasowałyby ci takie. Chyba, że byłabyś mojego wzrostu i miała włosy długie do pasa.
- Oj nie, to chyba podziękuję. Lubię swój wygląd i nie chcę niczego w nim zmieniać.
- Przyznaję, że ja również.
- Również lubisz swój wygląd?
- Nie mój. Twój - wymruczał, a ona uśmiechnęła się, patrząc mu prosto w oczy. Po chwili spuściła wzrok, żeby w końcu zerknąć do menu i zdecydować co zamówi. Poza tym w jego spojrzeniu dostrzegła coś, co spowodowało, że poczuła to znajome uczucie w podbrzuszu, które nieraz już odczuwała w jego obecności. Poruszyła się niespokojnie na krześle, starając się póki co odeprzeć od siebie myśli, że przyjemnie byłoby dać w końcu upust temu odczuciu i sprawdzić w co innego mogłoby się rozwinąć. Prawdopodobnie powinna już to wiedzieć, ale jej pierwszy chłopak okazał się nie być najzręczniejszym kochankiem, a i jej brak doświadczenia odgrywał w tym wszystkim niemałą rolę.
Gdy kelner wrócił, by odebrać od nich zamówienie postawiła na wegańskie danie, którego nazwy nie mogła zapamiętać oraz lampkę czerwonego wina, które jej polecono, a Severus zdecydował się na mięso i tak samo jak ona, wino, ale zapowiedział już, że później ma zamiar napić się także porządnej whisky.
- Pijesz czasem ognistą, czy tylko zwykłą? - spytała.
- Tylko zwykłą. Jest niezła, a poza tym nie mam zamiaru ryzykować wycieczki na Pokątną, tylko po to, żeby kupić butelkę whisky.
- To po co wtedy szedłeś? Gdy na siebie wpadliśmy?
- Po składniki do eliksirów.
- Brakło ci? Przecież odkąd razem pracujemy nic takiego nie miało miejsca.
- O dziwo nie.
- Widzisz? Jak inaczej to wytłumaczysz, jeśli to nie przeznaczenie sprawiło, że spotkaliśmy się wtedy?
- Chcę wierzyć w to, że tak właśnie było.
- Ja wierzę.
- A ty? Po co byłaś wtedy na Pokątnej? I właściwie dlaczego się nie aportowałaś?
- Chciałam kupić nowe wydanie Historii Hogwartu, ale w Esach-Floresach niestety go jeszcze nie mieli. To jedna z moich ulubionych książek, nie pytaj dlaczego - dodała, widząc jego pytające spojrzenie. - Później już jej nie kupiłam, bo zwyczajnie o tym zapomniałam. Działo się zbyt wiele innych rzeczy. A nie aportowałam się, bo lubię spacerować po Londynie. Poza tym od Dziurawego Kotła do księgarni nie miałam tak daleko, a wtedy spieszyłam się właśnie do pracy.
- Z tego samego powodu co ty ja również się wtedy nie aportowałem.
- Przeznaczenie - powiedziała, rozkładając ręce.
- Przeznaczenie - potwierdził, uśmiechając się lekko.
Za niedługo kelner przyniósł im ich zamówienie. Oba dania okazały się być przepyszne.
- Deser chyba sobie odpuszczę - stwierdziła Hermiona, gdy kelner wrócił aby odebrać ich talerze, proponując przy tym właśnie coś na słodko. - Muszę dbać o linię - zaśmiała się. Severus również zrezygnował, zamawiając za to whisky i ku swojemu zdziwieniu, również drinka dla Hermiony, która kazała, żeby coś jej wybrał.
- Mam słabą głowę, ale wydaje mi się, że mimo wszystko nie aż tak, żebym mogła upić się kieliszkiem wina i jednym drinkiem - powiedziała. - Jestem na randce, chcę się rozluźnić i niczym nie przejmować.
- Czy ja coś mówię? - spytał. - Przez chwilę po prostu cię nie poznałem.
- Uwierz mi, że takich momentów będzie jeszcze wiele. Kobieta zmienną jest.
- Zauważyłem - odparł, biorąc łyk wody.
Minęło jeszcze trochę czasu, zanim zdecydowali się wrócić do domu. Gdy wyszli z ciepłego pomieszczenia na mróz, Hermiona zapragnęła nagle wziąć gorącą kąpiel i położyć się do łóżka, w którym mogłaby się zakopać pod kołdrą i spać ile dusza zapragnie. Poza tym czuła, że zmęczenie z całego dnia okraszone niedawno spożytym alkoholem zaczynało dawać jej się we znaki, mimo że wcale nie było późno, bo nawet nie wybiła jeszcze północ. Spojrzała na niego i nic nie mówiąc, przygryzła wargi, zastanawiając się nad tym, czy lepiej byłoby go zapytać, czy po prostu oświadczyć mu, że chce zostać u niego na noc.
Severus od razu poczuł, że coś jest nie tak. Zauważył, że widocznie się spięła i podejrzewał, że wie o co może chodzić.
- Wszystko w porządku?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Jesteś spięta.
- Wcale nie - odparła, ale widząc jego wzrok, poddała się. - Zastanawiałam się nad tym, czy... czy mogłabym dzisiaj zostać u ciebie na noc.
- Tylko pod warunkiem, że tym razem będziesz spała w łóżku, a nie na kanapie - powiedział, starając się nie pokazać po sobie tego, co poczuł: radości pomieszanej z niepewnością i lekką obawą, chociaż nawet sam nie wiedział przed czym. Zdecydowanie zbyt długo żył samotnie.
- Będę spała w łóżku tylko, jeśli ty będziesz spał ze mną - oświadczyła, rumieniąc się lekko. Jak to możliwe, że umieli się ze sobą tak swobodnie drażnić, nie przeszkadzało im całowanie się, a ona zachowywała się ciągle jak podlotek, rumieniąc się na samą myśl o możliwości bliższego kontaktu z nim. Tym bardziej, że nie byłby to już jej pierwszy raz. Z Ronem po prostu to zrobili, ale nie wiązała z tym wydarzeniem jakichś szczególnych wspomnień ani pamiętnych uniesień. Kolejne razy były smutnie zwykłe, schematyczne i nudne. Później zaczęło się między nimi psuć i gdy miało dojść do zbliżenia, Hermiona najczęściej starała się go w ogóle unikać, a w końcu powiedziała mu, że po prostu nie chce tego więcej robić. Mogło nie być między nimi jak w bajce, jednak zupełnie nie poznała go, gdy prosto w twarz powiedział jej te wszystkie słowa, które bolały ją przez tak długi czas, i które sprawiły, że kompletnie przestała w siebie wierzyć. Ze swoim kolejnym partnerem nie doszła do łóżkowego etapu, chociaż on bardzo ją do tego namawiał. Tak bardzo, że w końcu dała mu dobitnie do zrozumienia, że nie jest zainteresowana i zerwała z nim jakikolwiek kontakt, żałując później tego, że w ogóle wdała się w tę dziwną relację.
W każdym razie Hermiona nie miała doświadczenia w tych sprawach, a jej charakter, który nakazywał jej wszystko dokładnie przemyśleć, zanim cokolwiek zrobi i to, że musiało minąć trochę czasu, żeby przekonała się do zrobienia czegoś, co do czego miała różne obawy albo wątpliwości sprawiał, że jej decyzje często potrzebowały czasu, żeby dojrzeć. Jednak była również gryfonką i mimo wszystko nie można jej było odmówić odwagi.
- Oczywiście, że będę - powiedział. - Bądź co bądź to ciągle moje łóżko.
- Och, wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Wiem - odparł, biorąc ją za rękę. - Nie musisz się o nic martwić.
- Wiem, że nie muszę, a przede wszystkim nie chcę. W ogóle nie chcę słyszeć już tego słowa: zmartwienie.
Zerknął na nią z rozbawieniem.
- Ja również.
- A więc postanowione - oświadczyła. - Wracamy do domu.
- Jak sobie życzysz.
Na miejscu od razu z ulgą zdjęła płaszcz i szpilki i podreptała do kuchni. Włączyła światło, nalała sobie wody do szklanki i usiadła na blacie. Zachciało jej się śmiać. Co sprawiało, że z tylu pomieszczeń w domu, zawsze to kuchnia przyciągała ją najmocniej i rzeczywiście to tam spędzała najwięcej czasu?
- Ty znowu tutaj? - zapytał. Stał w progu, z rękami w kieszeniach, opierając się o futrynę.
- Chciałam jeszcze napić się wody - odparła. Nagle dotarło do niej, że chce u niego zostać, a nie ma nawet w co się przebrać. Czy to jednak stanowiło aż tak wielki problem? - Będziesz musiał pożyczyć mi jakąś bluzkę do spania - oświadczyła. - Nie mam tutaj żadnej piżamy, w którą mogłabym się przebrać.
- Będę musiał? - zapytał, w jego oczach dostrzegła coś, co znowu sprawiło, że to przyjemne uczucie w podbrzuszu do niej powróciło i czuła, że sen, o którym jeszcze przed chwilą marzyła zaczyna powoli odpływać w zapomnienie.
- Tak. A jeśli nie będziesz chciał to sama sobie jakąś wezmę, albo wrócę do domu i nie będę się prosić.
"To jasne, że ona nie zdaje sobie sprawy z tego, jak na mnie działa" - pomyślał, czując, że jego cierpliwość i opanowanie wystawiane są po raz kolejny na próbę. Poluzował krawat i wolnym krokiem zbliżył się do niej. Wziął szklankę z jej dłoni i odłożył na bok, po czym oparł obie ręce na blacie, po obu jej stronach, zamykając ją tym samym prawie że w uścisku. Widział jej wzrok nieco zaskoczony, jej usta rozciągnięte w lekkim, nieco bezczelnym uśmiechu. "A może jednak wie co robi? Może to tylko ja jestem słaby i daję jej sobą manipulować?" Stwierdził, że nic go to nie obchodzi.
Nachylił się i pocałował ją wolno, delikatnie, chcąc wybadać jej reakcje. Od razu oddała pocałunek, jak gdyby czekała na ten moment od dłuższego czasu. Chcąc objąć ją w talii, automatycznie przyciągnął ją bliżej do siebie i mimowolnie uśmiechnął się, gdy bezwiednie rozłożyła szerzej nogi, dając mu tym samym bliższy dostęp do siebie. Pocałował ją jeszcze mocniej, pozwalając swoim dłoniom na wędrówkę po jej ciele. Poczynając od kolan i posuwając się wyżej, włożył ręce pod zwiewny materiał jej sukienki i eksplorował jej ciało, zdając sobie sprawę, że robi to właściwie po raz pierwszy. Przeklinał w duchu jej rajstopy, które tworzyły skuteczną barierę pomiędzy jego dłońmi a jej nagą skórą, a dziękował za sukienkę, która umożliwiła mu swobodną wędrówkę. Gdy dotarł do ud, poczuł, że złapała go za ręce i przez chwilę wystraszył się, że posunął się za daleko. Nie do końca rozumiał jej obawy przed zbliżeniem, ale nie kwestionował ich, a był prawie więcej niż pewny, że mają wiele wspólnego z Weasleyem i ich pożałowania godnym związkiem. Ich oddechy były przyspieszone, a gdy spojrzał w jej oczy spodziewał się, że będą one czujne, i że zastopuje jego zapędy. Zdziwił się, gdy zamiast tego powiedziała:
- Być może - westchnęła - wcale nie będę potrzebowała tej bluzki. Ani niczego innego. Serce zabiło mu szybciej. Czy ona właśnie dała mu do zrozumienia, że... - Nie mogę już dłużej tłumić tego uczucia. Chcę to zrobić z tobą, Severusie i jestem na to gotowa.
- Jesteś całkowicie pewna? - spytał, czując, że jego głos stał się nagle lekko chrapliwy. - Pamiętasz, co ci powiedziałem? Nie musimy się z tym spieszyć.
- Jestem pewna. Nie chcę tego odwlekać w nieskończoność, a poza tym kocham cię i wiem, że wszystko będzie w porządku.
Ujął jej twarz w obie dłonie i pocałował ją delikatnie, po czym odsunął się i podał jej rękę, pomagając jej zejść z blatu. Czuł, że musi się postarać, żeby zapamiętała to wydarzenie jak najlepiej. Był mężczyzną i to do niego należało sprawić, żeby poczuła się wyjątkowo, bezpiecznie i dobrze. Sam oczywiście nie uważał się za eksperta w tej dziedzinie jaką był seks, jednak wbrew temu, co wszyscy mogli myśleć, miał za sobą kilka zbliżeń, mniej lub bardziej satysfakcjonujących.
Nie puszczając jej dłoni, zaczął prowadzić ją na górę, do sypialni. Hermiona czuła, że serce bije jej jak szalone w oczekiwaniu na to, co właśnie miało nadejść. Czując jego dotyk na swoim ciele podjęła decyzję i widząc go teraz, czując ich splecione palce wiedziała, że jej jedynym marzeniem jest, żeby tak już pozostało na zawsze. I nie było to tylko ślepe zauroczenie, które rzekomo mogłoby jej przejść. Poczuła, że kocha go mocno, i że zrobiłaby dla niego wszystko. Z tą myślą rozluźniła się kompletnie, dając się całkowicie ponieść chwili. Zniosła wszelkie bariery w swoim umyśle, pozwalając mu odczuć, że jest jego i tylko jego, i że nie ma żadnych wątpliwości. Jedynym potwierdzeniem tego, że wie, był mocniejszy uścisk jego dłoni, który przez chwilę poczuła.
Gdy doszli na górę, otworzył przed nią drzwi, wpuszczając ją do sypialni. Zapalił tylko jedną lampę, która oświetlała cały pokój, jednak nie na tyle, żeby było całkiem jasno. W pokoju panował raczej przyjemny półmrok. Dał jej chwilę na obejrzenie i przyzwyczajenie się do nowego otoczenia. Zdjął w tym czasie marynarkę i krawat, który od dłuższego czasu zaczynał go już denerwować.
- Severusie?
- Tak, kochanie?
- Uwielbiam, gdy mnie tak nazywasz.
- To chciałaś mi właśnie powiedzieć? - spytał, gdy zbliżyła się do niego, zaczynając powoli rozpinać jego koszulę.
- Nie. Chciałam powiedzieć coś innego.
- Co takiego? - zapytał, sięgając ręką i rozpuszczając jej włosy. Podniosła na niego wzrok.
- Kochaj mnie - wyszeptała, a on w tym momencie stracił nad sobą jakąkolwiek kontrolę. Nadszedł moment, na który oboje tak długo czekali. Ich pierwszy raz - przemyślany, niepochopny, z miłości.
Pocałował ją, rękami odnajdując zamek z tyłu jej sukienki. Odwróciła się, żeby mógł go rozpiąć. Odgarnął jej włosy i całując jej kark i szyję, oswobodził ją z niepotrzebnej tkaniny, która opadła na ziemię, prezentując jej ciało w całej okazałości.
Wciągnął powietrze, zachwycony jej pięknem. Rajstop pozbył się gestem dłoni, a ona zadrżała, czując jego dłonie na swojej skórze.
- Severusie - wyszeptała nagle. - Co z zabezpieczeniem?
- Cholera - rzucił tylko i poszedł szybko do magazynu po eliksir antykoncepcyjny. Dobrze, że nawet w takim momencie nie straciła głowy i o tym pamiętała. Wiedział, że w ich przypadku mugolskie środki również by się sprawdziły, jednak eliksir był bardziej odpowiedni, skuteczniejszy i bezpieczny.
- Wypij to - powiedział, podając jej flakonik z różowawym płynem. - Jest bezpieczny, a jeśli będziesz chciała się zabezpieczać w inny sposób, porozmawiamy o tym w przyszłości.
- Wiem, że jest bezpieczny - odparła, wypijając eliksir. - Czytałam o nim.
Uśmiechnął się tylko i ponownie ją całując, poprowadził ją do łóżka, na które oboje opadli. Hermiona znowu mocowała się z guzikami jego koszuli, którą bardzo chciała z niego zdjąć. Wyręczył ją w tym zadaniu, odrzucając ją daleko za siebie. Teraz to na jej dłonie przyszła kolej, żeby zbadać każdy centymetr jego ciała.
Na chwilę oderwał się od niej, tylko po to, żeby dać sobie chwilę czasu na przyjrzenie się jej. Jej niesforne loki były rozrzucone po pościeli w iście artystycznym nieładzie, jej oczy błyszczały z niecierpliwości. Oddychała szybko, a on stwierdził nagle, że bielizna wcale nie jest jej w tym momencie potrzebna.
- Coś się stało? - zapytała cicho, jak gdyby zdziwiona i rozczarowana jednocześnie tym, że nagle przestał.
- Jesteś piękna - odparł, a ona w odpowiedzi pocałowała go mocno.
Chwilę później oboje byli już całkiem nadzy. On dotykał i całował całe jej ciało, ona poddała się jego pieszczotom, drżąc i wzdychając. Pamiętał o jej wcześniejszym strachu i postanowił, że chce kochać się z nią powoli i ostrożnie, tak, żeby zapomniała o obawach i żeby nie musiała robić czegokolwiek wbrew swojej woli. Słyszał jej myśli, gdy szli na górę. Oddała mu się całkowicie, bo oddała mu zarówno swój umysł jak i ciało. Coś takiego jest bezcenne i wiedział, że nie może zawieść jej zaufania.
Gdy w końcu nadszedł moment, gdy ich ciała były złączone w jedno, w pokoju słychać było tylko ich przyspieszone oddechy i westchnienia. W kulminacyjnym momencie, Hermiona krzyknęła jego imię, on po chwili opadł obok niej, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się stało.
- O rety... - westchnęła, odgarniając włosy z czoła.
Obrócił głowę w jej stronę. Czuł, że nie mogła pozbierać myśli i przez chwilę zastanawiał się, czy powinien coś powiedzieć.
- Nie musisz niczego mówić - stwierdziła, pokazując tym samym, że więź umysłowa pomiędzy nimi była znowu aktywna. - Było cudownie - powiedziała, przytulając się do niego.
- Nie żałujesz?
- Jedynym czego mogę żałować jest fakt, że tak długo to odwlekałam.
- Miałaś do tego prawo - odparł, obejmując ją prawą ręką.
- Severusie? - zapytała po chwili sennym głosem.
- Mhm? - wymruczał, czując, że i jego ogarnia powoli sen.
- To był wspaniały wieczór i noc.
- Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że jesteś tutaj ze mną. I za twoje zaufanie.
Uniosła się lekko, żeby spojrzeć mu w oczy. Nagle chciała mu powiedzieć tyle rzeczy, że nawet nie wiedziała od czego zacząć. Popatrzył na nią i uśmiechnął się lekko.
- Nie musisz niczego mówić. Wiem wszystko - zapewnił ją, na co ona pocałowała go tylko i ułożyła się wygodnie, wtulając się w jego ramię.
Przez moment poczuł się przytłoczony jej uczuciami. Były przejrzyste i niczym nie zmącone. Wiedział, o czym chciała mu powiedzieć. Nawet gdyby nie słyszał jej myśli i tak nie musiałby się tego domyślać.
Zatopiony w myślach, zasnął, po raz pierwszy od bardzo dawna śpiąc spokojnym, niczym nie zakłóconym, głębokim snem.
