All my love is yours
All my time is ours
All my reckless dreams
And all my restless hours

No matter where you go
Baby, I'll be there
No matter where you go
Baby, I'll be there, I'll be there

George Ezra - All my love

Hermiona obudziła się, czując się odrobinę obolała. Otworzyła oczy, przeciągnęła się i dopiero gdy rozejrzała się wokół uświadomiła sobie, co właściwie zaszło poprzedniej nocy. Na samo wspomnienie uśmiechnęła się szeroko. Nie sądziła, że ich pierwszy raz będzie aż tak satysfakcjonujący. Wydawało jej się raczej, że będą potrzebowali czasu, żeby się do siebie dopasować i odnaleźć swój wspólny rytm. Przyszło im to jednak naturalnie i bez wysiłku, co zaowocowało obopólnym spełnieniem i tylko jeszcze większym pogłębieniem uczucia, które ich połączyło.

Spojrzała po sobie. Oczywiście, że była całkiem naga, mimo wszystko ten widok jakby ją zaskoczył. Oparła się plecami o zagłówek, naciągając kołdrę na piersi. Wcale, ale to wcale nie chciało jej się jeszcze wstawać z łóżka, ale potrzeby fizjologiczne jak i ochota na gorący prysznic stawały się coraz bardziej naglące. Jej myśli podążyły w stronę Severusa. Nie było go obok niej, jednak nie musiała się długo zastanawiać nad tym, gdzie może być, bo słyszała szum wody dochodzący z łazienki.

Korzystając z wolnej chwili, dała sobie czas na podziwianie jego sypialni. Była średniej wielkości i utrzymana w odcieniach szarości i bieli. Łóżko, na którym właśnie leżała było całkiem spore i musiała przyznać, że bardzo wygodne. Po jej prawej stronie przez duże okno balkonowe zasłonięte prostymi, długimi do ziemi, białymi firanami, wpadały delikatne promienie słońca.

Pewnie mogłaby wstać i poszukać dla siebie jakiejś bluzki, którą mogłaby na siebie włożyć, a przede wszystkim włożyć w końcu z powrotem bieliznę, ale dotarło do niej, że ta swoboda bycia nagą w jego łóżku jest tak wyzwalająca i cudowna, że postanowiła zaryzykować i zostać w tym stanie jeszcze przez jakiś czas.

Rozmyślała nad przebiegiem zeszłej nocy, wspominając jego dotyk i to, z jaką delikatnością traktował jej ciało. Była mu za to wdzięczna, bo wiedziała, że robił to wszystko dla niej, chcąc sprawić, by ich pierwszy raz był wyjątkowy i warty zapamiętania. Zaczerwieniła się lekko, gdy przypomniała sobie w jakich miejscach ją dotykał i jaką sprawiało jej to przyjemność. Jednocześnie miała nadzieję, że to się szybko powtórzy, i że kolejnym razem będzie miała okazję, żeby przyjrzeć się jego ciału z większą dokładnością.

Nie usłyszała nawet, gdy wyszedł z łazienki i stojąc w drzwiach zapytał:

- Z czego się tak cieszysz?

Na jego słowa aż lekko podskoczyła, łapiąc się jedną ręką za serce.

- Proszę cię, nie strasz mnie tak - powiedziała, uśmiechając się na jego widok. Miał na sobie tylko ręcznik okręcony wokół bioder, a drugim wycierał sobie właśnie włosy. - Tak się składa, że mam wiele powodów do bycia zadowoloną.

- Naprawdę, a to jakich?

Zamiast od razu mu odpowiedzieć, obróciła się na bok, podparła na łokciu, po czym wyciągnęła spod kołdry prawą nogę, kładąc ją na kołdrze. Wiedziała, że w takiej pozycji jej figura prezentuje się wyjątkowo dobrze, a jej nagie biodro nabiera kuszącego kształtu. Efekt jej zaczepki był widoczny od razu, bo jego oczy znowu nabrały tego, znajomego już jej mrocznego wyrazu, który nie mógł być niczym innym jak pożądaniem. Zadowolona z siebie i jednocześnie zaskoczona swoją śmiałością powiedziała:

- Myślę, że doskonale znasz odpowiedź na to pytanie.

I pomyśleć, że jeszcze wczoraj wahała się i wstydziła na samą myśl o rozebraniu się przed nim.

- Myślisz, że to bezpieczne, tak mnie kusić? - zapytał.

- Niech pomyślę... - udała, że się zastanawia. - W tym momencie raczej nie, bo o ile chciałabym, żebyś zaraz wrócił do łóżka, o tyle tak strasznie chce mi się sikać, że zaraz nie wytrzymam - powiedziała i widząc jego minę wybuchła śmiechem, zakrywając się kołdrą.

- No i czar prysł - westchnął i podszedł do komody, z której wyciągnął jeden ze swoich czarnych t-shirtów. - Tymczasowo możesz ubrać coś mojego - powiedział, kładąc bluzkę na łóżku. - Łazienka jest wolna. Proponuję, żebyś skorzystała z niej jak najszybciej.

- Nie omieszkam.

- To dlaczego od razu nie idziesz?

- Jestem naga.

- No i? Przecież widziałem już to i owo.

- Severus!

Przewrócił tylko oczami i biorąc ubrania dla siebie, zniknął na moment w łazience, po czym wyszedł już ubrany. Nie mógł się powstrzymać i podszedł do niej, żeby ją pocałować.

- Idę na dół przygotować jakieś śniadanie. Masz łazienkę dla siebie.

- Dziękuję - odparła, uśmiechając się.

Gdy wyszedł, ostrożnie wygrzebała się z łóżka. Odnalazła swoją bieliznę i biorąc jego koszulkę poszła czym prędzej do łazienki.

Jakieś pół godziny później była już wykąpana i ubrana. Pachniała jego żelem pod prysznic, a jego bluzka, która była na nią oczywiście o wiele za duża, wyglądała na niej prawie jak sukienka, sięgając do połowy jej ud. Spojrzała na siebie w lustrze. Dawno nie była w tak dobrym nastroju i nie było to spowodowane tylko tym, że spędzili ze sobą noc. Stwierdziła, że to plasuje się raczej na końcu możliwych powodów. Przede wszystkim była zadowolona z tego, że w końcu porzucili udawanie, że niczego między nimi nie ma, i zdecydowali się na kolejny krok. Oczywiście nadal byli przyjaciółmi, jednak to, że dodatkowo byli w związku w niczym nie przeszkadzało, a tylko widocznie uszczęśliwiało ich oboje. Z ulgą przyznała, że może swobodnie rozmawiać z nim o tym, co czuje, że może się do niego przytulać kiedy chce i że samotne weekendy miały zamienić się we wspólnie spędzone na randkach albo po prostu w domu, ale za to razem.

Zastanawiała się, jak powie o ich związku rodzicom. Na pewno nie będą zachwyceni, bo nawet go jeszcze nie poznali. I właśnie nawet go nie znając, jej mama już próbowała go zaszufladkować jako kogoś, kto na pewno szuka tylko okazji, żeby zdobyć zaufanie jej córki, a później ją wykorzystać i porzucić. Hermiona wiedziała, że bardzo się myli w tym temacie, co próbowała jej ostatnio wytłumaczyć i mogła mieć tylko nadzieję, że jej mama pozbędzie się jakichś dziwnych uprzedzeń. Wiedziała, że musi dobrze to rozegrać, a co za tym idzie na pewno nie będzie mogła zdradzić, że ona i Severus są razem przed jego pierwszym pojawieniem się w domu jej rodziców. Będzie musiała zapytać go jeszcze o zdanie, ale miała przeczucie, że zgodzi się z nią w tym temacie.

Inna sprawa była z Beth. Wiedziała, że może powierzyć jej każdy sekret, a nawet czuła się do tego zobligowana, bo w końcu jej przyjaciółka podzieliła się z nią wiadomością o jej pierwszym razie z Mikiem i informowała ją na bieżąco o rozwoju ich związku. Rozmawiały już w tym tygodniu, ale Hermiona nie zdradziła jej jeszcze co się stało w sylwestrową noc. I nie była pewna, czy opowie o tym z detalami i czy zdradzi gdzie byli. Wyspa Skye stała się dla niej i Severusa symbolicznym już miejscem, które dla niego było specjalne już od dłuższego czasu. To, że przyprowadził ją tam świadczyło o tym, że jej ufa, i że ma wobec niej poważne zamiary. Znała go na tyle, że wiedziała, że nie otwiera się łatwo przed kimś, na kim mu nie zależy i że z natury jest skryty i nieprzystępny.

Postanowiła, że nie da mu dłużej na siebie czekać i zeszła na dół.

Severus nie mógł uwierzyć w to, co się z nim działo. Zawsze uważał się za człowieka opanowanego, który umie perfekcyjnie kontrolować swoje emocje. Teraz jednak nie był pewny, czy permanentnie utracił już te umiejętności, czy tracił je tylko w jej obecności.

Wspomnienie zeszłej nocy ciągle zajmowało większą część jego świadomości i łapał się na tym, że zamiast skupić się na tym co robi, jego myśli ciągle krążyły wokół niej. Jej natura naprawdę była nieprzewidywalna, bo o ile jeszcze niedawno rumieniła się na samą wzmiankę o seksie, tak teraz kusiła go nago w pościeli i zdaje się, że miała porzucić wstyd na rzecz próby pogłębiania wiedzy w na nowo odkrytej dziedzinie życia.

Fakt, że to na nim miała ćwiczyć, wcale mu nie przeszkadzał.

- I jak wyglądam? - spytała, wchodząc do kuchni.

- To zdecydowanie jedna z twoich najładniejszych sukienek - parsknął, widząc o ile za duża jego podkoszulka jest na nią.

- Wiesz, myślę, że możesz mieć rację - odparła, nalewając sobie kawy, po czym sadowiąc się tak jak zwykle na stołku przy wyspie.

- Jak się czujesz? - zapytał, zerkając na nią.

- Dobrze - odparła, uśmiechając się lekko. - Dlaczego pytasz?

- Chcę się tylko upewnić, że nic ci nie jest.

- Oczywiście, że nie! Nigdy nie czułam się lepiej.

- Jesteś pewna?

- Tak - powiedziała stanowczo i podeszła do niego, oplatając go rękami w pasie. - Chyba nie muszę cię upewniać w tym, jak wspaniale się wczoraj czułam? Było cudownie. Ty byłeś cudowny - parsknął na jej słowa. - Byłeś cudowny - powtórzyła, a on poczuł, że jej dłonie wślizgują się pod jego bluzkę i zaczynają niebezpiecznie drażnić jego skórę. - Zdecydowałam się, bo zrozumiałam, że jeśli mam to znowu zrobić, to chcę, żeby to było z tobą. Z wielu różnych powodów. Czuj się wyróżniony, bo wiesz, że nie podchodzę beztrosko do tego tematu.

- Wiem i szanuję to. Co do tego nie miej wątpliwości.

Gdy zobaczył jej uśmiech, wiedział już, że tę niedzielę spędzi w sposób, w jaki jeszcze nigdy wcześniej.

Poczuł, że jego ciało zaczyna reagować na jej nieśmiałe próby dania mu do zrozumienia czego od niego oczekuje.

- Myślisz, że moglibyśmy... znowu... teraz? - spytała, przygryzając lekko dolną wargę.

- Teraz? - wymruczał.

- Mhm.

- Nie widzę żadnych przeszkód - szepnął jej wprost do ucha i uśmiechnął się, czując jak zadrżała na jego słowa. Odsunął jej włosy i zaczął całować ją za uchem, schodząc niżej. Jednocześnie włożył ręce pod jej bluzkę, czując pod palcami gładkość jej skóry.

Przerwał na chwilę tylko po to, żeby oswobodzić ją z niepotrzebnego materiału. W świetle dnia miał okazję przyjrzeć się jej dokładniej i musiał stwierdzić, że jest jeszcze piękniejsza, niż mu się wczoraj wydawało.

- To niesprawiedliwe, że znowu to ja jestem prawie naga, a ty ciągle w ubraniu - powiedziała, przekrzywiając lekko głowę i uśmiechając się do niego.

Ciągle nie mógł przywyknąć do myśli, że go wybrała, a świadomość, że są razem, i że za chwilę znowu wylądują razem w łóżku uderzyła go z taką siłą, że nie mógł zebrać myśli.

- Coś się stało? - zapytała, podchodząc do niego i patrząc z zaniepokojeniem na jego twarz. Wziął się w garść i odparł:

- Wygląda na to, że znowu kontempluje twoje piękno.

- Och, Severusie - zaśmiała się. - Już od naszego pierwszego spotkania zauważyłam, że umiesz prawić komplementy. Dziękuję. Przy tobie czuję się jeszcze piękniejsza.

Uśmiechnął się słabo, na co ona zarzuciła mu ręce na szyje i pocałowała go mocno, przekazując mu tym samym wszystkie swoje uczucia. Teraz to na jej dłonie przyszedł czas, żeby z ciekawością zbadać jego ciało.

Zdjął bluzkę, ciskając ją w kąt, a ona obrzuciła go badawczym spojrzeniem. Uniósł pytająco brew.

- No co? Wczoraj nie miałam czasu ci się przyjrzeć.

- Miałaś zatem szczęście.

- Nie przesadzaj - odparła. Oczywiście, że teraz widziała wszystkie jego blizny, mniejsze i większe, które jak sądziła, będą się znajdowały również na jego plecach, ale kompletnie ją to nie obchodziło. Każda z nich opowiadała inną historię tego, przez co przeszedł, a ich widok wcale jej nie przeszkadzał.

Jedna z nich biegła w dół od obojczyka kończąc się w okolicach serca. Hermiona delikatnie przejechała po niej palcem, po czym pocałowała ją po całej długości.

- Nie musisz tego robić.

- Czego? - mruknęła, obejmując go znowu za szyję i patrząc mu w oczy. - Kocham cię całego, razem z twoimi bliznami.

Przyglądał jej się przez chwilę zanim powiedział:

- Musiałem zrobić jednak w życiu coś dobrego, skoro los zesłał mi ciebie.

- Widzisz? Jednak uwierzyłeś w przeznaczenie - uśmiechnęła się.

Zamiast dłużej gadać, pocałował ją i chociaż kusiło go, żeby zrobić to z nią tu i teraz, nie tracąc czasu na wycieczkę do sypialni, to jednak przerwał i ujmując jej dłoń zaprowadził ją na górę.

Podążając za nim, Hermiona sama już nie wiedziała co czuła. Potrzeba jego dotyku na swoim ciele ciągle walczyła u niej z przebijającym się na powierzchnię zawstydzeniem i brakiem pewności siebie. Była przyzwyczajona do tego, że o wszystkim czytała w książkach i z wyprzedzeniem wiedziała wszystko na dany temat. Teraz musiała uczyć się wszystkiego od podstaw i to od razu zaczynając od praktyki. Ich pierwszy raz był niesamowity, to prawda, ale czy zawsze tak będzie? Nagle zamiast się cieszyć, znowu ogarnęły ją wątpliwości.

- Przestań już - powiedział nagle, gdy doszli do sypialni.

- Co?

- Przestań się denerwować. To do ciebie nie pasuje.

- Przepraszam. To jest silniejsze ode mnie - odparła. Spojrzał na nią, ale w jego oczach zobaczyła tylko lekkie rozbawienie. - Nie patrz na mnie takim wzrokiem! Wiem, co chcesz powiedzieć.

- Wiesz? - zapytał, przyciągając ją do siebie.

- Tak. Na pewno myślisz, że już histeryzuję.

Udał, że się zastanawia, po czym odparł:

- Histeryzujesz? Coś w tym jest. Tak... Histeria to dobre słowo.

- No widzisz... Boże, jestem beznadziejna.

- Posłuchaj mnie. Nie jesteś beznadziejna i nigdy nie będziesz. A do twoich humorów zaczynam się powoli przyzwyczajać i o dziwo wcale mi one nie przeszkadzają.

- Naprawdę?

- Naprawdę - pokiwał głową. - I chcę, żebyś zapamiętała to raz na zawsze, żebyśmy nie musieli w kółko prowadzić tej samej rozmowy. Oprócz twojej inteligencji, którą uwielbiam na pierwszym miejscu, kocham również twoje ciało i dziwię się, że sama nie widzisz tego, jaka jesteś piękna. A odnośnie tego, o czym przed chwilą myślałaś... - urwał, gdy zobaczył jej minę - tak, znowu cię słyszałem, co dowodzi tylko temu, że musimy szybko wziąć się za twoją naukę oklumencji. Tak, czy siak, chyba nie sądzisz, że ja jestem perfekcyjny we wszystkim czego się dotknę?

- Nie, ale...

- Ty również nie jesteś. I to czyni nas ludźmi. Potrzeba czasu, żebyśmy się do siebie dopasowali, a wszystko, co wydarzy się po drodze będzie dla nas ważną lekcją, z której będziemy wyciągać wnioski.

- Chcę, żeby było tak jak mówisz.

- Będzie, jeśli w to uwierzysz.

- Kocham cię, wiesz o tym?

- Powoli to do mnie dociera.

Uśmiechnęła się i unosząc lekko na palcach pocałowała go, jej dłonie, które były splecione z tyłu, na jego plecach, teraz zamiast powędrować wyżej, tak jak wcześniej, wśliznęły się pod materiał jego spodni od piżamy.

Severus uśmiechnął się, uniósł ją, na co ona zaśmiała się i objęła go nogami w pasie. Po chwili oboje byli już na łóżku, stopniowo tracąc po jednej z części ubrania. I tak oto biustonosz Hermiony leżał na podłodze po lewej stronie łóżka, jej majtki gdzieś w okolicach szafki nocnej po prawej stronie, a to co miał na sobie Severus wylądowało z tyłu, za łóżkiem.

Nie spieszył się, całując jej ciało tak, jakby poprzysiągł sobie, że jego usta mają dotknąć każdego centymetra jej skóry. Jej westchnienia i pojękiwania nie ułatwiały mu jednak nieśpieszności. Gdy poczuł, że jest już bardziej niż gotowa, a ona sama ruchami bioder dała mu do zrozumienia, że czeka na więcej, nachylił się nad nią, całując ją i widząc jej oczy - pełne pragnienia, lekko nieobecne i gdy usłyszał jak szepcze jego imię, wolnym ruchem dał jej to, czego potrzebowała i na co on sam nie mógł już dłużej czekać.

Jej spełnienie nadeszło jako pierwsze, jego chwilę później, gdy poczuł jak pod nim zadrżała, wyginając ciało w akcie nieopisanej przyjemności.

Po wszystkim leżeli obok siebie, oddychając ciężko.

- O rety - westchnęła Hermiona, a on uśmiechnął się, bo ledwie kilka godzin wcześniej wypowiedziała te same słowa, gdy skończyli się kochać.

- To znaczy, że było nieźle?

- Nieźle? - spytała, spoglądając na niego. - Było nieziemsko - wymruczała, przytulając się do niego. Severus objął ją ramieniem i przez dłuższą chwilę po prostu leżeli, bez słów. Czuł jak jej uczucia i spokojne myśli obmywają go, niczym morska fala i odetchnął głęboko, szczęśliwy, że oto wreszcie nadszedł czas, w którym może delektować się prawdziwym spokojem. Bez strachu, że za chwilę wezwie go albo Czarny Pan albo Dumbledore, i że będzie musiał być ciągle czujny, ciągle w niebezpieczeństwie, ciągle na czyjś rozkaz.

- Hermiono?

- Tak? - spytała go sennym głosem.

- Kocham cię.

Podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć. Przez moment wydawało mu się, że jest zaskoczona jego słowami, chociaż przecież mówił jej to już nie pierwszy raz. Wrażenie jednak szybko znikło, gdy uśmiechnęła się do niego jednym ze swoich cudownych uśmiechów, a wyraz błogości na twarzy zmieszał się z czystą miłością.

- Wiem - odparła. - Ja ciebie też.

Pogładził ją dłonią po ramieniu, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.

- Wiesz, że teoretycznie powinnam teraz się uczyć i przygotowywać na przyszły tydzień? - spytała.

- Tylko teoretycznie - odparł. - Nie oszukujmy się, że z twoją wiedzą mogłabyś nie uczyć się już do końca studiów i nie oblałabyś żadnego egzaminu.

- Tak uważasz?

- Oczywiście. W końcu masz najlepszego nauczyciela.

- Czyżby? - spytała, unosząc się znowu. Na jej twarzy widniał bezczelny uśmieszek. - Kogo masz na myśli?

- Takiego jednego aroganckiego dupka.

- Ach tego! Tak, zgadzam się - powiedziała, wdrapując się na niego i obejmując go udami. - Jest przeokropny, ale zdradzę ci w sekrecie, że mam do niego ogromną słabość.

- Do nauczyciela? Kobieto, nie znałem cię od tej strony.

Zaśmiała się, odchylając głowę do tyłu. Włosy opadły jej kaskadą na plecy, a on stwierdził, że nigdy nie będzie miał dość widoku jej nagiego ciała. Złapał ją za talię i podniósł się, tak, że ich twarze dzieliło od siebie ledwie kilka centymetrów.

Hermiona odgarnęła mu włosy z twarzy i zachwycała się głębią jego ciemnych oczu. Nie dziwiło ją już to, że widziała w nich tylko pozytywne uczucia, a to zimno i obojętność, która zawsze w nich gościła, na szczęście znikła. Miała nadzieję, że na zawsze. Dobrze wiedziała, co mu chodzi po głowie, ale czuła, że mimo wszystko musi w końcu wrócić do domu, żeby się normalnie ubrać i naprawdę zastanowić, czy ma wszystko przygotowane na przyszły tydzień. Złapała go za dłonie i delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku.

- Nie teraz - wyszeptała, całując go i wstając z łóżka.

Severus nie ukrywał swojego rozczarowania. Oparł się na łokciach i obserwował ją, jak szuka swojej bielizny.

- Nie rób takiej miny - powiedziała, ubierając się. - Nie będę cały dzień chodziła w samej bieliźnie.

- Możesz chodzić bez niej.

- Dobre sobie. - Zgarnęła z podłogi jego spodnie i majtki i rzuciła mu je, śmiejąc się. - Muszę na chwilę wrócić do domu, żeby się ogarnąć. Ty w tym czasie naprawdę mógłbyś przygotować jakieś śniadanie albo właściwie to obiad, bo za niedługo będzie południe - znalazła także swoją sukienkę, którą tylko wzięła, bo nie chciało jej się nawet ubierać. - Wiesz dobrze, że do ciebie wrócę. Oszczędzaj siły na później - powiedziała, puszczając mu oczko i aportowała się.

Severus westchnął i opadł na poduszki, uśmiechając się szeroko. Pieprzyć wszystko inne. Satysfakcję, jaką w tej chwili odczuwał, nie dało się do niczego porównać.

Nie zwlekał długo ze wstaniem. I o dziwo stwierdził, że nie przeszkadzało mu to, że Hermiona nim rządziła. Nikomu innemu by na to nie pozwolił, ona jednak stanowiła wyjątek.

Ubierając się, uśmiechnął się sam do siebie. Hermiona mogła ciągle być niezdecydowana, zawstydzona i niedoświadczona, jednak jej chęć nauki i fakt, że zdała sobie sprawę z tego, że z odpowiednią osobą seks sprawia przyjemność a nie przykrość sprawił, że prawdopodobnie będzie chciała robić to często. Nie żeby miał narzekać.

Spojrzał na zegar: rzeczywiście bliżej było już do południa, a co za tym szło, wypadałoby w końcu coś zjeść. Zszedł na dół do kuchni, żeby coś przygotować, zastanawiając się kiedy wróci Hermiona.

Ona w tym czasie była już u siebie i targało nią tyle uczuć, że nie wiedziała, na którym skupić się najpierw. Wybrała obezwładniającą ją wręcz radość. Przypomniała sobie początki ich znajomości, jaka była wobec niego podejrzliwa, swoje ukradkowe spojrzenia w jego stronę i to uczucie, które narastało w niej z biegiem czasu, a które myślała, że w sobie stłumi, co wyraźnie jej się nie udało.

Severus był jej mężczyzną. Mężczyzną - nie chłopakiem. To określenie nie pasowało do niego pod każdym względem, biorąc pod uwagę choćby jego wiek, ale przede wszystkim jego osobowość, charakter i dojrzałość.

Zamiast zająć się tym, po co wróciła, znowu przypomniała sobie jego dotyk i zaskakującą miękkość jego ust całujących całe jej ciało. Uśmiechnęła się szeroko. Czuła się, nie przymierzając, jak jedna z bohaterek romansów, które czytała albo oglądała w telewizji. I nie miała z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Przyszedł czas, żeby wzięła życie w swoje ręce i zaczęła dokonywać własnych decyzji.

Szczerze mówiąc, stojąc teraz w sypialni i patrząc na łóżko, w którym wiedziała, że prawdopodobnie już tej nocy będzie musiała spać sama, ogarnął ją smutek. Czuła, że jej miejsce jest w jego ramionach i o ile kilka dni temu czerwieniła się na samą myśl o tym, że mogliby dzielić łóżko, nie mówiąc o czymś więcej, teraz nie mogła uwierzyć w to, że tak się tego obawiała. Westchnęła, postanawiając, że nie będzie się tym teraz martwić, bo i tak nic z tego nie wyniknie. Czy którekolwiek z jej zmartwień się sprawdziło? Życie i tak rozwiązało wszystko samo. Jej przemyślenia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Zapomniała nawet, że go miała, a co dopiero gdzie go położyła. Pobiegła na dół, skąd wydawało jej się, że go słyszy i gdy go znalazła, dawno przestał już dzwonić.

Oczywiście była to Beth. Hermiona od razu do niej oddzwoniła, czując lekki żal, że ostatnio zaniedbała trochę przyjaciółkę, ale z drugiej strony Beth była ostatnio równie mocno zajęta swoim własnym życiem co Hermiona i na pewno nie miała jej niczego za złe.

- Cześć kochana. Przepraszam, że nie odebrałam, ale przed chwilą dopiero wróciłam do domu i nie mogłam znaleźć telefonu.

- Cześć! Nic się nie stało, ale... Zaraz, zaraz. Co masz na myśli mówiąc, że przed chwilą wróciłaś do domu? Jest niedzielne przedpołudnie...

- No wiesz... - zająknęła się Hermiona. - Wydarzyło się kilka rzeczy, o których muszę ci jeszcze opowiedzieć.

- O mój Boże! - zawołała piskliwym głosem Beth. - To może oznaczać tylko jedno! Ty i on wreszcie...! - Hermiona zaśmiała się, bo jej przyjaciółka najwyraźniej się zapowietrzyła.

- To nie jest rozmowa na telefon. Musimy się umówić i spotkać, żeby porozmawiać w cztery oczy.

- O rany, pomijając wszystko właśnie dzwoniłam do ciebie, żeby prosić cię o pomoc, ale w tej sytuacji nie będę na ciebie ani trochę zła, jeśli mi odmówisz.

- Co się stało?

- Przeprowadzam się do Mike'a i myślałam, że może mogłabyś mi pomóc w przeniesieniu moich rzeczy do niego. No wiesz, na pewno znasz jakieś zaklęcie, które mogłoby to przyspieszyć, bo męczę się od wczoraj z samym pakowaniem, a co dopiero z resztą. Wiem, że normalnie ludzie wynajmują firmę, która się tym zajmuje, albo sami wszystko przewożą, ale mając przyjaciółkę, która jest czarodziejką...

- Będziecie razem mieszkać? To cudownie! Znaczy, że ty również zostaniesz sąsiadką Severusa. - Hermiona parsknęła na samą myśl o tym, jak on się o tym dowie. Z drugiej strony, istniała przecież możliwość, że ona również kiedyś się do niego wprowadzi. Wtedy ona i jej przyjaciółka mieszkałyby obok siebie ze swoimi drugimi połówkami. - Nawet nie wiesz jak się cieszę! A co do samej przeprowadzki, oczywiście, że ci pomogę.

- Naprawdę? Nie chciałabym ci psuć planów...

- Niczego mi nie psujesz - odparła Hermiona, czując ukłucie żalu, bo przecież miała plan, żeby spędzić tę niedzielę z Severusem. Wiedziała, że nie będzie zadowolony, gdy mu powie, że popołudniu będzie pomagała Beth, ale trudno. Postara się z tym uwinąć jak najszybciej. - Będę u ciebie za jakieś półtorej godziny, ok? Teraz muszę się ogarnąć, później coś zjeść i aportuję się prosto do twojego mieszkania. Nie wystrasz się, gdy nagle się pojawię. Zresztą dam ci znać, gdy będę gotowa.

- Boże, dziękuję ci! Nie mogę się już doczekać, aż cię zobaczę.

- Ja ciebie też - powiedziała szczerze Hermiona, czując, że mimo wszystko potrzeba jej jednak babskiej rozmowy. - Do zobaczenia później.

Gdy się rozłączyła poszła w końcu się przebrać, bo dotarło do niej, że ciągle ma na sobie tylko majtki i stanik. Był początek stycznia, a ona paradowała w samej bieliźnie i wreszcie zaczęła czuć, że jest jej najzwyczajniej w świecie zimno.

Chwileczkę. Początek stycznia? Który właściwie był dzień? Popatrzyła na kalendarz, po czym złapała się za głowę. Jutro był dziewiąty stycznia - urodziny Severusa, a ona nie dość, że prawie o tym zapomniała, to w dodatku nie miała dla niego żadnego prezentu. Przez moment z nerwów oblał ją zimny pot. Co teraz? Dzisiaj nie miała czasu na bieganie po sklepach, a jutro z samego rana miała być na zajęciach. Zostawał jej tylko czas po nich, w którym zgodnie z planem miała pracować u Severusa. Mogła się trochę spóźnić, ale to i tak dawało zbyt mało czasu, żeby kupić coś sensownego. Nagle przypomniała sobie ich wczorajszą rozmowę w restauracji o tym, dlaczego nie pije ognistej whisky. "Nie mam zamiaru ryzykować wycieczki na Pokątną, tylko po to, żeby kupić butelkę whisky." Bingo! On może i nie miał zamiaru ryzykować, ale ona mogła spokojnie się tam pojawić, żeby kupić choćby tylko tą jedną rzecz. Sama butelka whisky wydała jej się być zbyt skromnym prezentem, jednak po chwili na myśl przyszedł jej pomysł na uzupełnienie swojego prezentu. Skoro dzisiaj spędzą czas osobno, co na pewno mu się nie spodoba, to być może jutro uda jej się zrekompensować mu tę stratę w jakiś przyjemny sposób.

Na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. Zdecydowanie będzie musiała wstąpić jeszcze do sklepu z bielizną i kupić sobie jakiś ładny komplet, który - miała nadzieję - zbyt długo nie zagrzeje miejsca na jej ciele.

Ciesząc się, że udało jej się tak sprawnie rozwiązać jeden problem, pobiegła, żeby wreszcie się przebrać. Ubrała wygodny stanik, czyste majtki, ciepłe skarpetki, po czym nałożyła na siebie dżinsy, podkoszulek i luźną, błękitną bluzę. Po chwili poczuła, że robi jej się ciepło i przytulnie. Wpadła jeszcze szybko do łazienki, żeby uczesać włosy i umyć zęby. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Uśmiechnęła się, gdy na szyi zobaczyła malinkę. Mogłaby ją zniwelować machnięciem różdżki, ale zamiast tego poczuła, że woli tego nie robić i po prostu z dumą ją nosić. Nie było to coś, czego mogłaby się wstydzić.

Do torebki spakowała swoją różdżkę, telefon i właściwie to tyle, co było jej w tym momencie potrzebne.

Gdy aportowała się do Severusa i poczuła przyjemny zapach unoszący się w powietrzu, doszło do niej jak bardzo jest głodna.

- Już jestem - powiedziała, wchodząc do kuchni. - Pięknie pachnie.

- I będzie równie dobrze smakować - odparł, krzątając się po kuchni.

- Patrząc na ciebie dotarło do mnie, że to ja powinnam gotować dla ciebie, a nie na odwrót - stwierdziła, podchodząc do niego i całując go lekko.

- Kto powiedział, że tak powinno być?

- Właściwie to nie wiem.

- Nasze obowiązki w temacie gotowania są od dawna już podzielone. Dzisiaj akurat wypadło na mnie. Nie martw się, jeszcze będziesz miała tego dość.

- Pewnie tak - wzruszyła ramionami. - Muszę ci o czymś powiedzieć i pewnie nie będziesz zachwycony. - Popatrzył na nią, marszcząc brwi. - Przed chwilą rozmawiałam z Beth. Przeprowadza się do Mike'a - na tę wiadomość Severus tylko przewrócił oczami - i poprosiła mnie, żebym pomogła jej w tej przeprowadzce. Zgodziłam się, co oznacza, że nici z naszego leniwego, wspólnego popołudnia.

Zaczęła go przepraszać, gdy zobaczyła jaką minę zrobił.

- Wiedziałem, że szczęście nie może trwać wiecznie.

- Przepraszam cię, ale to moja najlepsza przyjaciółka. Nie umiałam jej odmówić. Oczywiście, że wolałabym nie wychodzić z twoich objęć przez cały dzień, ale nie chcę jej tak po prostu olać.

- Wiem o tym - uśmiechnął się, rozchmurzając się nagle. - Drażniłem się z tobą tylko.

- To znaczy, że tak naprawdę nie martwisz się tym, że mnie tu dzisiaj z tobą nie będzie? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę i mrużąc oczy.

- Nie martwię się, bo o ile popołudnie spędzimy osobno, to ciągle jest jeszcze noc, czyż nie? - zapytał niskim głosem, który spowodował, że aż zadrżała.

Zachowała jednak zimną krew, popatrzyła na niego, przygryzając dolną wargę i unosząc brew.

- Noc? Coś podobnego, a ja znowu nie przygotowałam sobie piżamy do spania!

Zaśmiał się i podszedł do niej, biorąc ją w objęcia.

- Zjedzmy coś wreszcie, a później idź i pomóż jej w tej przeprowadzce. Boże, że też los pokarał mnie takimi sąsiadami. Lubię ten dom, ale jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie szukać innego...

- Nie będzie tak źle. Biorąc pod uwagę fakt, że rzadko wychodzisz z domu, istnieje mała szansa na to, że będziesz ich widywał. A to, że ja tutaj pracuję niczego nie zmienia. Beth z Mikiem na pewno nie będą tutaj co chwilę wpadać, żeby mnie zobaczyć, albo żeby, jak to się mówi, pożyczyć cukru - zaśmiała się.

- Trzymam cię za słowo.

- A poza tym, gdy ostatnio u niego byłam, na to całe malowanie portretu, powiedziałam mu prawdę, że ja i ty jesteśmy czarodziejami. Wydaje mi się, że Mike może obawiać się, że zamienisz go w coś nieprzyjemnego, jeśli nie będzie się przyzwoicie zachowywać.

- Słusznie się obawia.

- Tak tylko mówisz. Wiem, że byś tego nie zrobił - stwierdziła. - Nie jesteś zły, że oboje już wiedzą? Lżej mi z tym, bo nie muszę się ukrywać i kombinować.

- Nie jestem. To twoi przyjaciele i wiem, że ci na nich zależy.

- To dobrze.

Pocałowała go i śmiejąc się, słysząc jęk jego zawodu, gdy się od niego odsunęła, podeszła do garnków, żeby sprawdzić, co będzie na obiad.

Godzinę później była u Beth i opowiedziała jej wydarzenia ostatniego tygodnia, pomijając oczywiście wiele szczegółów, które chciała zostawić tylko dla siebie, na przykład o tym jak ona i Severus w końcu odważyli się wyznać sobie, co do siebie czują.

- Och, Hermiono, cała aż promieniejesz! Strasznie się cieszę, że wreszcie jesteście razem. Wiesz, prawie go nie znam, ale mimo to czuję, że jesteście dla siebie stworzeni.

- Nie będę ukrywać, że czuję się świetnie, i że dawno nie byłam w tak dobrym humorze. Postanowiłam, że od teraz nie chcę się już niczym przejmować tylko po prostu czekać na to, co przyniesie przyszłość.

- I słusznie. Należy ci się wszystko to, co najlepsze!

- Dość już o mnie. Opowiedz mi lepiej co u ciebie? I co my poczniemy z tym bałaganem? - spytała, wskazując ręką na porozrzucane po pokoju walizki, sterty ubrań i kosmetyków.

- Zdecydowaliśmy się w końcu zamieszkać razem. Wcześniej tylko pomieszkiwaliśmy, no wiesz, czasami ja u niego, czasami on u mnie, ale właściwie to mieszkaliśmy osobno. Odkąd mi się oświadczył stwierdziłam, że nie będzie w tym nic złego, jeśli zamieszkam ze swoim narzeczonym. Jego dom jest o wiele większy, nie to, co ta moja klitka.

- Pewnie. Dobrze, że zdecydowaliście się na ten krok. Mike na pewno jest zadowolony?

- Teraz tak - zaśmiała się Beth. - Mina mu pewnie zrzednie, gdy wezmę się porządki i gdy pozmieniam wystrój. Koniec kawalerskich czasów!

Hermiona wybuchła śmiechem.

- Biedak, jeszcze nie wie co go czeka!

- Hej, a nie myślałaś o tym, że możemy zostać sąsiadkami?

- Taka możliwość przeszła mi przez myśl, ale...

- Ale?

- Jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat. To poważny krok, a wszystko między nami jest jeszcze świeże...

- Rozumiem. Z tym nie ma się co spieszyć. I mówię to ja, która zaręczyła się po kilku miesiącach znajomości - parsknęła Beth.

- Dobra, dobra. Wiesz, że jesteście z Mikiem dla siebie stworzenia. Dla niektórych kilka lat nie wystarczy, żeby się dobrze poznać, innym wystarczy kilka miesięcy.

- Święte słowa. No dobrze - klasnęła w ręce - bierzmy się do roboty. Znasz jakieś zaklęcie, które mogłoby być pomocne?

- Coś się znajdzie - uśmiechnęła się Hermiona. - Kiedyś w małej torebeczce nosiłam praktycznie cały swój dobytek, więc nie będzie problemu, żeby zmieścić to wszystko do tych kilku walizek na raz.

I tak poukładały je na środku pokoju, po czym Hermiona zaczarowała je używając zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego i do jednej machnięciem różdżki spakowała wszystkie ubrania i biżuterię, do drugiej kosmetyki, a do trzeciej resztę rzeczy Beth wliczając w to sprzęty gospodarstwa domowego i zawartość kuchennych szafek. Na to co mogło się potłuc rzuciła oczywiście zaklęcie nietłukące.

- To jest... wow - westchnęła Beth. - Nie mieści mi się to w głowie. Męczę się od wczoraj, żeby w ogóle zebrać wszystkie rzeczy do kupy i o niczym nie zapomnieć, a ty w ciągu godziny zdążyłaś spakować całe moje mieszkanie do trzech walizek. Kocham magię.

Hermiona stanęła obok niej i objęła ją ramieniem.

- Razem damy sobie radę ze wszystkim. A właściwie to gdzie jest Mike? Nie powinien ci pomagać?

- Pewnie powinien i chciał przyjść, żeby mi pomóc, ale szczerze mówiąc więcej by mi przeszkadzał i mnie rozpraszał niż pomagał - zaśmiała się Beth. - Kazałam mu zostać w domu i zacząć tam coś przygotowywać.

- Słusznie. Byłam u niego dwa razy i powiem ci, że potrzeba tam trochę roboty, żeby doprowadzić ten dom do stanu używalności.

- Niestety. Przypuszczam, że u Severusa taki problem nie istnieje.

- Nie - pokręciła głową Hermiona. - Jego mieszkanie jest idealne.

Beth tylko westchnęła.

- Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma - stwierdziła, uśmiechając się. - To co, jak to teraz przeniesiemy?

- I na to znajdzie się rozwiązanie. Po prostu zmniejszę te walizki tak, że będą mieścić się w jednej dłoni. Ale zanim to zrobię, przydałoby się tu jeszcze posprzątać, nie sądzisz? - spytała Hermiona i chwilę później mieszkanie Beth świeciło czystością, meble stały na swoim miejscu, a one były gotowe do drogi.

- Poczekaj, zamknę tylko drzwi na klucz i sprawdzę, czy wszystko wyłączyłam - zawołała Beth, zanim się aportowały. - No, wszystko w porządku, możemy ruszać.

Gdy wylądowały u Mike'a ten o mało nie dostał zawału.

- Rany boskie, nie mogłyście mnie uprzedzić - jęknął, łapiąc się za serce. - Kochanie, dlaczego nie zadzwoniłaś, żeby mi powiedzieć, że obie pojawicie się znikąd w moim salonie?

- Nie znikąd, tylko z mojego domu, a nie powiedziałam ci po to, żeby zobaczyć twoją minę! - zaśmiała się Beth. - Wyglądasz przezabawnie.

- Mamy dobre wieści - wtrąciła Hermiona, kładąc walizki na podłodze i powiększając je. - Cały dobytek Beth znajduje się, o tutaj - wskazała ręką.

- Ale jak to? To znaczy, że wystarczy to tylko wyjąć i już po przeprowadzce?

- Tak - stwierdziły jednym głosem.

- Za dużo wrażeń jak na jeden dzień - odparł Mike, ciągle trzymając się za serce.

Dziewczyny tylko pokręciły głowami i mruknęły:

- Mężczyźni.

Ciągle było jeszcze wcześnie i Hermiona mogłaby już wrócić do Severusa, ale bawiła się tak dobrze w towarzystwie Mike'a i Beth, pomagając im dojść ze wszystkim do ładu, że stwierdziła, że Severusowi nic się nie stanie, jeśli trochę za nią zatęskni. Chyba że... Pomyślała, że może udałoby się jej namówić go, żeby wpadł i chociaż z nimi posiedział.

- Co powiecie na to, żebym spróbowała namówić Severusa, żeby tutaj wpadł? Przypuszczam, że nie robi teraz niczego ważnego, bo w niedziele nie pracuje, a po co ma siedzieć sam, skoro jesteśmy tuż obok?

- Super pomysł - zgodziła się Beth. - Będziemy mieli okazję lepiej go poznać, bo nigdy wcześniej nie spędzaliśmy wspólnie czasu.

Hermiona przebiegła szybko odległość dzielącą mieszkanie Mike'a i Severusa i wpadła do domu. Tak jak przypuszczała, jej ukochany siedział w salonie i czytał książkę.

- Co ty tutaj robisz? - spytał, gdy zobaczył ją w drzwiach.

- Też się cieszę, że cię widzę - odparła z uśmiechem. - Uwinęłyśmy się ze wszystkim szybciej niż przypuszczałam.

- I?

- Teraz jesteśmy obok, u Mike'a. Chciałabym im jeszcze pomóc, ale z drugiej strony chciałabym też spędzić to popołudnie z tobą i pomyślałam, że żeby połączyć jedno z drugim, to może...

- Chcesz, żebym poszedł do nich z tobą - westchnął Severus, odkładając książkę. Hermiona pokiwała tylko głową w odpowiedzi. Ostatnim na co miał ochotę, było spędzanie czasu w towarzystwie jej przyjaciół, jednak gdy popatrzył na nią i zobaczył jej minę, wiedział, że i tak już przegrał. Wstał i gdy wychodził z pokoju, zatrzymał się na chwilę obok niej, mówiąc:

- Robię to tylko dla ciebie.

- Wiem.

- Ubiorę bluzę i możemy iść.

W odpowiedzi uniosła się na palce i cmoknęła go w policzek. Pokręcił głową i poszedł na górę. Gdy wrócił Hermiona czekała na niego w przedpokoju.

- Severusie?

- Tak? - spytał, ubierając buty.

- Oni wiedzą o nas tylko tyle ile sama im powiedziałam. Beth wie, że jesteśmy razem, ale bez zbędnych szczegółów. Może być moją przyjaciółką, ale to nie zmienia faktu, że są rzeczy, o których jej nie mówię. Tego, przez co przeszliśmy też za bardzo nie rozumieją. Dla nich to trochę jak historia z książek fantasy. Akceptują ją, ale ciągle nie wierzą, że to mogło mieć miejsce. I też nie znają żadnych detali.

- Rozumiem i nie mam ci za złe tego, że się jej zwierzasz. Dobrze, że to robisz, w końcu nawet sam namawiałem cię do tego, żebyś powiedziała jej prawdę. Tylko po co właściwie mi o tym mówisz? - zapytał, prostując się.

- Bo chcę, żebyś czuł się swobodnie, a nie żeby wydawało ci się, że ktoś może cię oceniać przez pryzmat twojej przeszłości. Dla nich jesteśmy po prostu dwójką ludzi, którzy są trochę inni niż cała reszta.

- Hermiono - powiedział, podchodząc do niej i ujmując jej twarz w dłonie. Jej oczy jak zwykle były pełne ciepła, miłości i tej bezinteresownej dobroci, którą go obdarzyła. - Nie obchodzi mnie co inni o mnie myślą. Mogą sobie myśleć co chcą. Jednak, gdyby zdarzyło się tak, że ktoś miałby jakieś obiekcje na twój temat, wtedy to już byłaby inna historia. Dziękuję ci, że się o mnie troszczysz i zdaję sobie sprawę, że tych dwoje żyje w błogiej nieświadomości, z kim tak naprawdę mają do czynienia. - Hermiona uśmiechnęła się, a on pochylił się i pocałował ją w czoło. Wzięła go za rękę i gdy wychodzili, poczuła się nagle tak normalnie, tak błogo jakby przez chwilę oboje stali się zupełnie innymi ludźmi.

- Bądź dla nich miły - poprosiła.

- Zawsze jestem miły - odparł ze złośliwym uśmiechem.

Szybko przeszli do Mike'a, bo na zewnątrz było naprawdę zimno. Hermionie zachciało się śmiać, bo gdy weszli, Beth wyglądała, jakby dosłownie przed chwilą skończyła go o coś strofować, a sądząc po jego minie, Hermiona była prawie pewna, że tak właśnie było. Posłała przyjaciółce pytające spojrzenie, na co ona tylko przewróciła oczami i posłała jej pobłażliwy uśmiech.

- Hej, S! Nie mogę uwierzyć, że nareszcie do mnie wpadłeś - Mike otrząsnął się z lekkiego zamyślenia i szybko wrócił do swojego normalnego stylu bycia.

- Nie przyzwyczajaj się M - odparł Severus, po czym na powitanie wyciągnął rękę w stronę chłopaka, którą ten bez wahania uścisnął, uśmiechając się.

- Nie miałem zamiaru.

Beth i Hermiona zaśmiały się, patrząc na nich.

- No to co? Zabieramy się do roboty - oznajmiła Hermiona. - Trzeba to wszystko rozpakować i gdzieś poukładać.

- Zajmie nam to chyba całe wieki - stwierdził Mike. Zarówno Hermiona jak i Severus posłali mu w tym samym momencie pełne politowania spojrzenie.

- Skarbie, oni potrafią to zrobić w kilka minut i nawet się przy tym nie zmęczyć.

- Ach, fakt, zapomniałem. Swoją drogą miałaś sprytny plan, żeby wciągnąć w twoją przeprowadzkę Hermionę - udał, że szepta do niej konspiracyjnym tonem - w innym wypadku trwałoby to naprawdę całe wieki.

- Mike, błagam cię - westchnęła Hermiona. Beth do niczego mnie nie wciągnęła. Jeśli tylko mogę wam pomóc, to chętnie to zrobię i koniec. Gdybym nie umiała czarować, postąpiłabym tak samo.

- Widzisz - Beth wskazała ręką na swoją przyjaciółkę. - A teraz, czujcie się jak u siebie w domu. Napijecie się czegoś? - zwróciła się do Hermiony i Severusa.

- Właściwie to… - zaczęła Hermiona.

- Zaparzę herbaty - oznajmił Severus po czym zniknął w kuchni. Nie miał problemu z jej znalezieniem, bo układ pokoi w mieszkaniu Mike'a był identyczny z tym u niego.

- No, a my rozejrzyjmy się po domu. Żeby to wszystko wypakować trzeba mieć jeszcze do czego.

- Wiesz pomyślałam, że może tylko to wyłożymy i poukładamy gdzieś na boku. Jeszcze nie byliśmy z Mikiem na zakupach, żeby kupić większą szafę i nową komodę.

- W porządku, możemy tak zrobić. Za chwilę okaże się, że skończymy to wszystko w ciągu pięciu minut i Severus będzie marudził, że go wyciągnęłam z domu - wyszeptała Hermiona i zaśmiała się.

- Oj tam - żachnął się Mike - może nie będzie aż tak źle.

- Zacznijcie już, a ja zerknę co u niego - powiedziała Hermiona, idąc do kuchni.

Severus stał oparty o blat i czekał aż zagotuje się woda w czajniku.

- Pomóc ci w czymś? - spytała.

- Nie musisz. Lepiej pomóż im, bo jeśli użyłaś zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, któreś z nich zaraz wpadnie do wnętrza tej walizki.

- To możliwe?

- Newt Scamander urządził w swojej walizce ogród zoologiczny.

- Masz rację. Lepiej faktycznie do nich zajrzę - obróciła się z zamiarem wyjścia, gdy Severus złapał ją mocno za rękę i przyciągnął do siebie. Pisnęła z zaskoczenia i oparła się dłońmi o jego klatkę piersiową.

- Severus… nie tutaj - zganiła go, śmiejąc się przy tym.

- To nie moja wina, że nie mogę się od ciebie oderwać.

- Nie możesz, ale musisz. Mamy robotę do wykonania.

- Mamy? Ja się nie pisałem na żadną przeprowadzkę.

- Ale z ciebie maruda.

- Maruda?

- Mhm.

Severus już zabierał się za odpowiedź, gdy nagle usłyszeli chrząknięcie. Hermiona odwróciła głowę i zobaczyła, że to Beth stoi w drzwiach i uśmiecha się szelmowsko. Chciała się odsunąć od Severusa ten jednak nie zamierzał wypuścić jej z objęć. Spojrzała na niego, a on w tym momencie zapytał:

- Co? Już zdążył wpaść do walizki? - skrzywił się przy tym w tak komiczny sposób, że Hermiona parsknęła i dostała ataku śmiechu dosłownie trzęsąc się w jego ramionach.

- Że co? - spytała z przerażeniem Beth. - Mogłoby się tak stać?

- Oczywiście.

- Severusie, nie strasz jej.

- Chciałam tylko o coś zapytać, ale chyba lepiej pójdę sprawdzić co Mikiem.

- Też bym tak zrobił na twoim miejscu.

- Severusie, jesteś okropny - stwierdziła Hermiona, ocierając łzy, które napłynęły jej do oczu.

- To już wiem. Właściwie z czego się tak śmiejesz?

- Gdybyś zobaczył swoją minę to byś wiedział.

- Lepiej już do nich chodźmy - westchnął. - Im szybciej się z tym uporamy, tym lepiej.

- My? Zmieniłeś zdanie co do aktywnego udziału w przeprowadzce?

- A co, myślałaś, że zostawię cię samą?

- Nie. O to akurat w ogóle się nie martwię.

Pocałował ją, po czym zrobili wreszcie herbatę i przeszli do salonu, gdzie Mike i Beth zaczęli już wyciągać jej rzeczy z walizki. Kilka machnięć różdżką i złośliwych komentarzy Severusa później, każda rzecz znajdowała się w odpowiednim dla siebie pomieszczeniu, ubrania leżały idealnie poskładane, kosmetyki wskoczyły do wyczarowanego przez Hermionę pudełka, a Severus zadbał o to, żeby w kuchni pomieściły się dodatkowe sprzęty i akcesoria.

- Bardzo wam dziękujemy - powiedziała Beth.

- Nie wiem, co byśmy zrobili bez wasze pomocy - dodał Mike.

- Zrobilibyście to wszystko jak normalni ludzie - parsknął Severus, na co Hermiona trzasnęła go pięścią w biceps.

- Chciał powiedzieć, że to dla nas przyjemność, że mogliśmy wam pomóc. I że polecamy się na przyszłość - dodała dobitnie.

- Czeka nas jeszcze remont... - zaczęła mówić Beth, na co ku zdziwieniu obu dziewczyn, tym razem to Mike i Severus jednym przerażonym głosem zapytali:

- Remont?

Hermiona popatrzyła z rozbawieniem na jednego i drugiego, po czym wzięła Severusa pod ramię.

- Oczywiście. Ten dom wygląda teraz jak kawalarskie gniazdo. Zaczynamy nowy etap w życiu i tak samo musi zmienić się wystrój.

- Ale kochanie... - zaczął Mike błagalnym głosem.

- Nie bój się, nie będzie aż tak wielkiej rewolucji.

Podczas gdy tych dwoje rozmawiało, a Beth wyraźnie starała się uspokoić Mike'a, Severus mruknął, nachylając się w stronę Hermiony:

- Dobrze, że my nie mamy takich problemów.

- Jeszcze nie mamy - powiedziała i widząc jego uniesioną brew dodała - przecież ze sobą nie mieszkamy.

- A chciałabyś?

Hermiona poczuła się lekko zaskoczona jego pytaniem. Nie sądziła, że poruszy ten temat tak szybko i nie w takich okolicznościach.

- Oczywiście, że tak - odparła wolno. - A ty? Myślałeś nad tym?

- Coś tam mi przeszło przez myśl - powiedział, uśmiechając się lekko.

- No i? Do jakiego wniosku doszedłeś?

Severus odchrząknął, wiedząc, że to co teraz powie, sprawi, że klamka, najzwyczajniej w świecie zapadanie i dni jego samotnego mieszkania dobiegną definitywnie końca.

- Do takiego, że gdybyś się do mnie wprowadziła, po raz kolejny uczyniłabyś mnie najszczęśliwszym dupkiem na ziemi.

- Och, Severusie! - szepnęła, obejmując go w pasie. - Ale czy to nie za wcześnie? - spytała lekko zmartwionym głosem.

- I z tym nie musimy się spieszyć - odparł. - Dokończymy tę rozmowę później, bo z tego co widzę - dodał, zerkając na Mike'a i Beth, którzy zaczynali coraz głośniej rozmawiać i coraz gwałtowniej gestykulować - tych dwoje zaraz zerwie zaręczyny, a ja na pewno nie będę brał udziału w przenoszeniu jej rzeczy z powrotem. Na to nie licz.

- Rzeczywiście, trzeba ich uspokoić - stwierdziła Hermiona po czym wkroczyła do akcji. Severus usiadł w fotelu i najzwyczajniej w świecie popijał herbatę i obserwował całe zajście.

- O co chodzi?

- Ten głupek robi problem na samą myśl o remoncie! Tak bardzo podoba mu się jego dom, że ceni ten wystrój bardziej niż mnie!

- O czym ty gadasz, wariatko? - zawołał Mike. - Ona chyba zwariowała, przemówcie jej do rozumu!

- Posłuchajcie się sami. Beth, twoje rzeczy ledwo przekroczyły próg tego domu, a wy już się kłócicie? I to o takie głupoty? - spytała Hermiona, biorąc się pod boki. Severus uśmiechnął się pod nosem na ten widok. Ta poza nie zwiastowała niczego dobrego. - Jesteście narzeczeństwem, do cholery. W niedalekiej przyszłości macie wziąć ślub! Uważacie to, czy robić remont, czy nie za aż tak wielki problem, żeby kłócić się o niego pierwszego wieczoru, który macie spędzić razem w waszym domu? Mnie się tak wcale nie wydaje! Albo się opamiętacie w tej chwili, albo zaraz znajdę jakieś ciekawe zaklęcie, które uprzykrzy wam życie. Severus również na pewno zna kilka takich, które mogłyby się przydać w tej sytuacji.

- Lepiej żadnego nie szukaj - mruknął Mike.

- A więc przestańcie w tym momencie! Beth, z pewnością nie musisz od razu przeprowadzać tutaj rewolucji. Wybierzcie na początku jeden pokój i w nim zróbcie remont. Jeśli wszystko będzie w porządku to zastanowicie się nad innymi pomieszczeniami. To chyba nie takie trudne.

- Boże, zapomniałam jaka ty potrafisz być przekonywująca i stanowcza jak się wkurzysz - powiedziała Beth, lekko się rozchmurzając. - Ale muszę przyznać ci rację. Chyba za bardzo się wkręciłam w to wspólne mieszkanie. Przepraszam, skarbie - zwróciła się do Mike'a - nie chciałam cię tak naciskać. Będziemy robić wszystko powoli i stopniowo, w porządku?

- Zgadzam się. Poza tym, sam nie wiem dlaczego się tak denerwuje tymi zmianami. Kocham cię i chcę, żebyś była zadowolona.

- Będę, jeśli ty będziesz.

Widząc, że konflikt został zażegnany, Hermiona westchnęła i zerknęła na Severusa. Jego mina świadczyła tylko o jednym: chciał jak najszybciej wyjść.

- No, i tak ma być. Nie chcę słyszeć więcej żadnych kłótni. A przynajmniej nie o takie głupoty.

- Hermiono, bez ciebie bylibyśmy ciągle samotni i ciągle nieszczęśliwi. Gdyby nie ty, nic z tego co się dzieje, nie miałoby miejsca.

- Och, dajcie spokój - Hermiona machnęła ręką, rumieniąc się lekko.

- Taka jest prawda - oznajmił Mike. - Jesteś prawdziwym skarbem.

Oboje wzięli ją w objęcia.

- No dobrze. Myślę, że na nas już czas - oznajmiła po chwili Hermiona. Severus od razu podniósł się z fotela na jej słowa. - I nie chcę słyszeć o żadnych kłótniach - ostrzegła ich.

- Spokojnie. Wiedząc, jakich mamy sąsiadów będziemy się pilnować.

Pogroziła im żartobliwie palcem, pożegnali się, po czym ona i Severus wrócili do siebie.

- Naprawdę chciałbyś, żebym z tobą zamieszkała? - spytała, siadając na kanapie i obserwując go, jak zaklęciem rozpalił ogień w kominku.

- Naprawdę. Wydajesz się być tym zdziwiona. Dlaczego?

- No wiesz, to duża zmiana - odparła, zastanawiając się przez chwilę. - I dla nas obu całkiem nowa sytuacja. Co jeśli między nami zacznie się coś psuć?

- Gdyby coś się miało zepsuć, to stałoby się to już dawno temu, bo przypominam ci, że od dłuższego czasu widujemy się prawie codziennie.

- No tak...

- A poza tym - dodał, opadając obok niej na kanapę i opierając głowę na oparciu - zdaje się, że jesteś całkiem niezła w rozwiązywaniu konfliktów. Jeśli coś będzie nie tak, to wiem, że nie będziesz marnować czasu, żeby mi uświadomić jak beznadziejny jestem.

- Och, przestań...

- Z tego co wiem - kontynuował - to ja również umiem zdusić twoje histerie w zarodku, więc myślę, że jakoś byśmy sobie poradzili.

- Gdyby tak na to spojrzeć... - powiedziała i spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem. - Czy ty właśnie nie próbujesz mnie przekonać, a nawet namówić, żebym się do ciebie wprowadziła?

- Ja? Skąd. Próbuję ci tylko uświadomić, że wszystko będzie w porządku.

- Od kiedy ty jesteś takim optymistą? - parsknęła.

- Od kiedy to na ulicy wpadła na mnie jakaś rozkojarzona kobieta z burzą loków na głowie.

- Cóż, chyba będę musiała jej podziękować.

Obrócił głowę, żeby na nią popatrzeć. Nie sądził, że kiedykolwiek znudzi mu się droczenie się z nią, ani widok tego uśmieszku na jej twarzy. Nie sądził także, że będzie jeszcze w życiu zdolny do tego, żeby ponownie się w kimś zakochać. Otwarła przed nim nadzieję na coś zupełnie nowego.

- Wiesz - podjęła - gdy wróciłam dzisiaj do domu, pomyślałam sobie, że przykro byłoby mi spać samej. Musisz wiedzieć, że gdy byłam mała zawsze nie było mowy o tym, żebym zasnęła, dopóki nie przytuliłam się do swojego ulubionego misia. Później co prawda z tego wyrosłam, ale jednak to upodobanie do przytulania mi pozostało.

- Fascynująca historia - odparł, uśmiechając się. - A zmierzasz do? - zapytał, udając, że kompletnie nie wie o co jej chodzi.

- Zmierzam do tego, że mimo moich obaw, że trochę za bardzo się spieszymy z tym wspólnym mieszkaniem, to i tak chcę spróbować. Bo cię kocham i chcę się do ciebie przytulać tak często jak to możliwe.

Odwrócił od niej wzrok i wbił go w tańczące w kominku płomienie. Zbliżał się wieczór, na zewnątrz robiło się już ciemno, a on czuł w sercu mieszankę przeróżnych uczuć - od szczęścia, po lekkie zmartwienie, aż po miłość do kobiety, która siedziała obok niego. Jeszcze nigdy nikt w tak krótkim czasie nie powiedział mu tyle razy, że go kocha. Nie był pewny, czy w ogóle ktokolwiek powiedział mu te słowa. Może tylko jego matka, dawno temu, gdy był małym chłopcem.

- Severusie, wszystko w porządku? - spytała. - O czym tak myślisz?

- O niczym ważnym - odparł, wyrywając się z zadumy.

- Powiedz mi.

- Myślałem o wielu rzeczach - przyznał po chwili. - Wywróciłaś moje życie do góry nogami w najlepszym tego słowa znaczeniu - powiedział, biorąc jej dłoń w swoją i ściskając lekko. - Chcę dla ciebie jak najlepiej. Ale ciągle zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli ktokolwiek się dowie, że jesteśmy razem, to może oznaczać problemy, w szczególności dla ciebie. Studiujesz, masz nienaganną reputację. W przeciwieństwie do mnie.

- Nie mogę uwierzyć, że myślałeś właśnie o tym. Przed chwilą namawiałeś mnie na to, żebym się tu wprowadziła, a teraz sam zaczynasz mieć wątpliwości.

- Nie mam wątpliwości. Tylko...

- O Boże. Severusie, chyba ci się udzieliło ode mnie, bo sam wpadasz w histerię. Tylko mi nie mów, że tak naprawdę boisz się, że zacznę się za bardzo rządzić, gdy tu zamieszkam - powiedziała, czując, że nie może powstrzymać śmiechu. Kto by pomyślał, że Severus Snape, człowiek uznawany powszechnie za pozbawionego uczuć, nosi ich w sobie aż tyle? - Bo masz rację. Skończy się twoja sielanka.

- Zaraz, zaraz. Czy ty właśnie nazwałaś mnie histerykiem?

- Tak - odparła z ważną miną, unosząc głowę.

- I zagroziłaś, że odbierzesz mi swobodę i będziesz się rządzić w moim domu?

- Tak - powtórzyła.

- Od kiedy stałem się taki słaby? - westchnął.

- Och, nie jesteś słaby. To tylko mój urok tak na ciebie działa - powiedziała, przybliżając się do niego. - Mówiłam ci, że do tego wcale nie potrzeba żadnego eliksiru.

Po chwili siedziała mu już okrakiem na kolanach, zmuszając go tym samym, żeby skupił całą swoją uwagę tylko na niej.

- Obiecaliśmy sobie zostawić całą przeszłość za nami, tak?

- Mhm.

- Więc zostawmy ją, do cholery. Jeśli ktoś się dowie, to będzie wiedział. Jeśli będą gadać, to będą. W końcu się znudzą. A moje studia? Są dla mnie ważne, owszem, ale jeśli będą robić mi jakiekolwiek problemy, to po prostu stracą najlepszą studentkę, jaką mieli od bardzo długiego czasu. Zbyt długo spełniałam oczekiwania innych i dbałam o wszystkich, tylko nie o siebie. Teraz to ja chcę być szczęśliwa i decydować o sobie. A dzisiaj zdecydowałam, że chcę z tobą mieszkać. O ile ty nadal tego chcesz.

- Nie zmieniam zdania co pół godziny, tak jak niektórzy.

- Jesteś niemożliwy.

- Tę cechę akurat mamy wspólną.

- A więc ustalone?

- Mhm - mruknął, czując, że bliskość jej ciała sprawia, że do głowy zaczęły przychodzić mu teraz różne myśli, niekoniecznie związane z przeprowadzką. Ona jednak okazała się mieć inne plany.

- Wiem co ci chodzi po głowie, ale nie teraz, kochanie - oznajmiła i całując go szybko, wstała, dodając - jeśli mam tu mieszkać, muszę mieć przynajmniej trochę swoich rzeczy. Ubrania, kosmetyki. Tak na dobry początek. No i moje książki.

- Twoje książki też się przeprowadzają? - spytał zrezygnowanym tonem.

- Oczywiście, że tak. Są integralną częścią mnie - zaśmiała się.

- Chcesz, żebym ci pomógł?

- Nie, dam sobie radę. Wrócę za niedługo - z tymi słowami aportowała się, a on westchnął i poszedł na górę, żeby w szafie i łazience zrobić trochę miejsca na rzeczy Hermiony. Tak, na dobry początek.