She can wear a nightgown to a wedding
A t-shirt to bed
A short skirt in the olden times
Some days, it's wrapped around my head
You can find my woman dancing in bare feet
On the couch in a ballroom dress
And I love how my baby looks at me
With arms wrapped 'round my neck
Anderson East - All On My Mind
Hermiona właściwie nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. To samo uczucie uderzyło w nią już nie pierwszy raz w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Przypomniała sobie jak po ich pierwszym spotkaniu leżała w wannie i próbowała zrozumieć, co właściwie stało się z jej byłym profesorem i dlaczego nagle stał się taki normalny: miły, sympatyczny nawet. Obiecała sobie wtedy, że nie będzie się angażować i że będzie trzymać dystans. Jak widać nic z tego nie wyszło. Od samego początku poczuła, że łączy ich jakaś osobliwa więź, której oczywiście nigdy wcześniej nie czuła. W końcu ona była uczennicą, on nauczycielem, a w dodatku oboje zajęci byli zupełnie czymś innym, a może nie tak całkiem czymś innym? W końcu zarówno ona jak i on starali się utrzymać Harry'ego przy życiu i pomóc mu doprowadzić do tego, że mógł stanąć przed Voldemortem i pokonać go. Jednakże poza tym każde z nich miało swoje życie i on pozostawał dla niej profesorem Snapem - człowiekiem, co do którego miała wiele wątpliwości. Z jednej strony wiedziała o tym, że szpiegował dla Zakonu, ale z drugiej, po tym gdy zabił Dumbledore'a, naprawdę zaczęła się zastanawiać nad tym, czy na zawsze nie przeszedł na stronę zła. Nigdy jednak nie miała wyklarowanych uczuć wobec niego. Nie uważała go ani za przyjaciela ani za wroga. Jednak gdy przyszło do ratowania jego życia, nie wahała się ani chwili. Cieszyła się z tego, że te czasy już minęły, i że nie dręczą jej już dłużej żadne wątpliwości.
W głowie ułożyła sobie listę tego, co będzie jej potrzebne w ciągu kilku następnych dni. Piżama, szczoteczka do zębów, szczotka do włosów, ulubione kosmetyki, żel pod prysznic i szampon. Kilka bluzek, dżinsy, bluza, sweter, bielizna. Książki, zeszyty, zaczęte eseje. Lista zdawała się wydłużać, a ona coraz bardziej zaczęła sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji. I nagle naszła ją myśl, która sprawiła, że poczuła, jakby w jej brzuchu ktoś zawiązał nagle wielki supeł i mocno ścisnął. Co ona powie rodzicom? Nawet jeszcze nie poznali Severusa. Jak zareagują na wieść, że ich córka zamieszkała ze swoim byłym profesorem, a teraz można powiedzieć pracodawcą, który w dodatku był od niej dziewiętnaście lat starszy? Te wszystkie argumenty zdecydowanie działały na ich niekorzyść. Słyszała już w głowie słowa mamy: "mówiłam, że on chce cię tylko wykorzystać, a ty dałaś się nabrać", podczas gdy tata będzie tylko z dezaprobatą kiwał głową, zastanawiając się, gdzie zrobił błąd.
Nie. Nie mogła tak myśleć. Podjęła decyzję i już się nie wycofa. Co powiedzą rodzice to już ich sprawa. Kochała ich i liczyła się z ich zdaniem, ale nie może wiecznie polegać tylko na ich osądach i radach. Poza tym to nie było tak, że ledwo kogoś poznała i zdecydowała się na taki krok. Znała Severusa prawie dziesięć lat, a to, że zeszłego lata odkryli się na nowo, nie mogło być zwykłym zbiegiem okoliczności. Tak miało być i koniec. Ufała mu i wiedziała, że jej nie okłamywał, ani że nie miał wobec nie żadnych złych zamiarów. Postanowiła, że w najbliższym czasie poinformuje rodziców o swojej decyzji. Obojętnie jak to przyjmą. Musi to zrobić.
Nie tracąc więcej czasu Hermiona spakowała wszystko do torby, stosując tę samą metodę, co kilka godzin wcześniej, gdy pomagała Beth. Z przedpokoju wzięła jeszcze swoje zimowe buty, płaszcz i szal. Będąc pewną, że ma już wszystko czego jej potrzeba na kilka kolejnych dni, wróciła do niego, zaniosła torbę do sypialni i uśmiechnęła się, widząc, że Severus najwyraźniej robił porządki po to, żeby zwolnić dla niej kilka szuflad.
- Chyba pożałujesz, że przerobiłeś garderobę na magazyn - powiedziała, kładąc torbę na podłodze.
- Bez przesady. Nie mam aż tak wielu ubrań.
- Ty nie, ale ja tak.
- Ile ciuchów może mieć jedna osoba?
- Dużo - odparła z uśmiechem.
Westchnął, najwyraźniej zrezygnowany.
- Póki co zrobiłem dla ciebie trochę miejsca. W łazience również.
- Dziękuję - powiedziała i muskając go ustami w policzek poszła zanieść swoje rzeczy do łazienki.
- Severusie? - usłyszał jak zawołała.
- Słucham.
- Muszę dokończyć pisanie eseju i trochę poczytać. Mogę się z tym rozłożyć w twoim gabinecie?
Przez chwilę zamarł w bezruchu. Świadomość, że jego dom staje się ich wspólnym znowu w niego uderzyła. Ustalony przez niego porządek, codzienna rutyna i nużąca wręcz przedwidywalność właśnie zaczynały drżeć w posadach.
- Słyszałeś mnie? - spytała ponownie, stając w drzwiach i patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem.
- Tak - odparł. - Możesz, nie ma problemu.
- Mogę iść na dół do pracowni... - zaczęła, dostrzegając jego wahanie.
- Powiedziałem, że nie ma problemu - powiedział, odrobinę za ostrym tonem. Zmarszczyła brwi i przekrzywiła lekko głowę. Na jej twarzy zdziwienie mieszało się z lekką irytacją.
- Jeszcze masz czas, żeby się wycofać. Nie musimy razem mieszkać, jeśli nie chcesz - oznajmiła.
- Przestań. Oczywiście, że chcę. Tu nie o chodzi o to.
- A o co? - spytała. - Tylko nie kłam, Severusie. Chcę szczerej odpowiedzi.
Nagle poczuł chęć na papierosa. Miał ochotę zaciągnąć się i wraz z dymem wypuścić zdenerwowanie, które siedziało w nim i ściskało mu trzewia, za żadne skarby nie chcąc odpuścić.
- Jestem tchórzem, Hermiono - powiedział, odgarniając włosy dłonią. - Nie myśl, że kłamałem, mówiąc, że chciałbym, żebyś ze mną zamieszkała. Czym innym jest jednak o czymś mówić, a czymś innym widzieć, że to wszystko się dzieje. Nie użalam się, bo wiesz, że tego nienawidzę. Myślę, że muszę się po prostu przyzwyczaić do tego, że to co moje stanie się również twoim.
Na jej twarzy malowało się teraz raczej zrozumienie niż złość. Odetchnęła głęboko i podeszła do niego bliżej.
- Tchórzostwo jest ostatnią rzeczą o jaką mogłabym cię posądzić - powiedziała. - Wierz mi lub nie, ale dla mnie ta zmiana też nie jest łatwa, bo do tej pory nigdy nie znajdowałam się w takiej sytuacji. No wiesz, nigdy nie mieszkałam z mężczyzną, z którym w dodatku sypiam - dodała szybko, machnęła ręką ze zniecierpliwieniem.
- Czyli jesteśmy w tej samej sytuacji?
- Na to wychodzi. Wiem, że pojawiłam się w twoim życiu niespodziewanie, i że naruszam absolutnie wszystko do czego jesteś przyzwyczajony, ale to działa także w drugą stronę. Ja też muszę przywyknąć do nowej sytuacji. I ciągle jeszcze nie powiedziałam o nas rodzicom. Przypuszczam, że nie będą zachwyceni, gdy się dowiedzą, ale mimo to nie mam zamiaru się wycofać. Bo chcę nam dać szansę.
- Wiem o tym - powiedział i podszedł do niej, całując ją w czoło. Objęła go w pasie, prawie że automatycznie, bez zastanowienia. - Przejdziemy przez to wszystko razem, tak?
- Mhm - pokiwała głową.
- Bywałem w o wiele gorszych sytuacjach i musiałem podejmować o wiele bardziej skomplikowane i trudniejsze decyzje - podjął. - Udawało mi się to, z lepszym lub gorszym skutkiem, ale życie jakoś płynęło dalej, a teraz...
- Teraz jest ci ciężej, bo chodzi o twoje własne życie. Tylko o twoje. Severusie, wiesz, że jesteśmy strasznymi dziwakami? - zaśmiała się.
- Ja jestem - uśmiechnął się. - Dotarło to do mnie już dawno temu. Ale ty - nie. No, może odrobinę.
- Odrobinę? - parsknęła i dodała z pewnością w głosie - damy sobie radę ze wszystkim. A teraz przepraszam, ale mam esej do napisania - dodała, podchodząc do torby i wygrzebując z niej kilka książek.
- Po co ci te studia? - westchnął.
- Nie zaczynaj! Sam mnie na nie namówiłeś. A poza tym je lubię. O dziwo dają mi naprawdę dużo satysfakcji. Idę już, bo szkoda czasu. Im szybciej się z tym uporam, tym szybciej będę miała czas na odpoczynek.
Hermiona wyszła z pokoju i po chwili usłyszał jak zamykają się za nią drzwi do gabinetu. Kompletnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić, więc postanowił, że zaszyje się na jakiś czas w pracowni i złamię swoją niepisaną regułę, że nie będzie pracował w weekendy.
x x x
Minęło kilka godzin zanim uporała się z nauką. Nie mogła zaprzeczyć, że w gabinecie Severusa pracowało jej się przyjemnie, co nie zmieniało faktu, że była wykończona i marzyła tylko o tym, żeby coś zjeść, wykąpać się i iść spać.
Na zegarze wybiła dwudziesta pierwsza. Jeśli jutro rano ma nie zaspać, musi zacząć wprowadzać swój plan w życie. Wstała, przeciągnęła się i zastanawiając się co przez ten czas robił Severus, zeszła do kuchni, zaglądając przy okazji do salonu. Nigdzie nie było go widać. Wzruszyła ramionami i zaparzyła sobie herbatę. Jedynym miejscem, w którym mógł teraz być była pracownia, a ona nie zamierzała mu przeszkadzać. Zrobiła sobie kanapkę i gdy zaczęła ją jeść, Severus wszedł do kuchni, wyglądając na równie zmęczonego co ona.
- Co robiłeś?
- Eliksir uzupełniający krew.
- Beze mnie? - spytała. - Liczyłam, że ja będę mogła go uwarzyć.
- Będziesz mogła - odparł. - Zrobiłem tylko dwa kociołki, a potrzeba jeszcze o wiele więcej.
- To dobrze. Podobno w przyszłym semestrze mamy mieć jakieś zajęcia wprowadzające z medycyny. Przypuszczam, że znajomość tego eliksiru będzie nieoceniona.
- Jest nieskomplikowany. Po kilku razach będziesz mogła go uwarzyć z zamkniętymi oczami - stwierdził.
- Świetnie - uśmiechnęła się, kończąc swoją kanapkę. - Idę się wykąpać. Jestem wykończona, a jutro muszę wstać o świcie, bo zaczynam zajęcia od ósmej.
- To znaczy, że ja również się nie wyśpię?
- Przecież nie każę ci wstawać razem ze mną. Poza tym chyba nie sypiasz do południa? - zaśmiała się.
- Wyobraź sobie, że nie - odparł, upijając łyk herbaty.
- Tak sądziłam.
Obróciła się i wyszła. Słyszał jej kroki na schodach i pomyślał, że jutrzejszy dzień chętnie by przespał, żeby tylko nie musieć aktywnie w nim uczestniczyć ze świadomością, że na liczniku stuknęło mu czterdzieści jeden lat. Na szczęście nie było wiele osób, które interesowały się jego urodzinami. Z pewnością mógł spodziewać się jakiegoś gestu ze strony Lucjusza i Narcyzy, którzy co roku wysyłali mu list i jakiś upominek, który niekoniecznie przedstawiał jakiekolwiek wartości użytkowe. No i oczywiście była jeszcze Minerwa, od której zawsze dostawał kartkę z życzeniami. Zastanawiał się, czy Hermiona będzie pamiętała. Znając ją z pewnością nie zapomniała daty, chociaż mówił jej o tym już jakiś czas temu.
Wiedząc, że przez dłuższą chwilę łazienka będzie zajęta, postanowił wrócić do pracowni i dokończyć pracę nad eliksirem.
Gdy pół godziny później wszedł do sypialni zauważył, że drzwi do łazienki są ciągle zamknięte. Po chwili jednak uchyliły się i stanęła w nich Hermiona.
- Skończyłam już - powiedziała, czesząc włosy. Zapatrzył się, bo do tej pory nie widział jej jeszcze w piżamie. Cieszyły go takie małe rzeczy. Pojedyncze, niby nic nie znaczące sytuacje, które składały się na obraz całego życia. Stwierdził, że wyglądała naprawdę uroczo. - Dlaczego mi się tak przyglądasz? - spytała.
- Widziałem cię nago, ale w piżamie jeszcze nie - odparł.
- Rzeczywiście - powiedziała i uśmiechając się lekko, wróciła do środka. - Który widok podoba ci się bardziej?
- Oba są niczego sobie - powiedział, wchodząc za nią. Podszedł do umywalki i sięgnął po swoją szczoteczkę do zębów.
- Niczego sobie? - parsknęła. - Wielkie dzięki.
Spojrzał tylko na nią z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Miałam poczekać na ciebie, aż się wykąpiesz, ale w tej sytuacji od razu wyłączam światło i zasypiam - oznajmiła, odłożyła szczotkę i zerkając ostatni raz do lustra, odwróciła się z zamiarem zrobienia wielkiego wyjścia. Severus w porę złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Widział, że próbuje udawać obrażoną, ale błysk w jej oku zdradził ją momentalnie.
- Coś jeszcze? - spytała.
- Zaczekaj na mnie - wymruczał jej nad uchem i pocałował ją za nim. Na reakcję nie musiał długo czekać. Odetchnęłą głęboko i gdy popatrzyła mu w oczy od razu wiedział, że wygrał. Uniosła brew, udając, że ten gest w ogóle nie zrobił na niej wrażenia i odparła:
- No dobrze. Dzisiaj zrobię wyjątek. - Odwróciła się i ostentacyjnie kręcąc biodrami wyszła, zamykając za sobą drzwi. Severus pokręcił głową i czym prędzej wziął się za mycie zębów i kąpiel. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Kiedy skończył i wszedł do sypialni, zobaczył, że w pokoju było prawie ciemno. Zasłony były zaciągnięte a jedyną zapaloną lampą, była ta na stoliku nocnym po stronie Hermiony. Ona sama leżała przykryta kołdrą po sam nos i ewidentnie walczyła ze sobą, żeby nie zasnąć.
- Obiecałam, że poczekam - powiedziała.
Przechylił głowę i uśmiechnął się lekko. Tak naprawdę to była ich pierwsza noc, którą mieli spędzić razem wiedząc, że będą ze sobą mieszkać.
Wszedł do łóżka i objął ją. Od razu obróciła się i wtuliła w niego.
- Czuję ulgę - stwierdziła.
- Dlaczego?
- Dlatego, że nie muszę już ukrywać tego, co do ciebie czuję. To wszystko co jest między nami jest... wspaniałe.
- Zdradzić ci sekret?
- Mhm.
- Ten dom dopiero teraz staje się prawdziwym domem. Dzięki tobie.
Przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Po chwili pociągnęła lekko nosem. Nie musiała nic mówić. Jej uczucie do niego było tak szczere, że wręcz czuł bijącą od niej miłość.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Zaśnięcie nie zabrało jej dużo czasu. Przez chwilę słuchał jej spokojnego oddechu, a później on sam pogrążył się w głębokim śnie.
Rano obudził go dźwięk jej budzika, który miał ochotę rozbić na kawałki. Nie otwierając oczu poczuł jak Hermiona wyślizguje się spod jego ręki i próbuje go wyłączyć. Mrucząc coś niezrozumiale wygrzebała się z łóżka i poszła do łazienki. On sam postanowił, że jeszcze chwilę poleży, bo do nikąd mu się nie spieszyło, a nie pamiętał, żeby kiedykolwiek tak dobrze mu się spało. Praca może poczekać.
Hermionie chciało się wrzeszczeć na myśl, że musi wyjść z ciepłego łóżka, ubrać się i robiąc przystanek w kuchni, żeby napić się kawy, pędzić później na uczelnię. Oczywiście to, że mogła się aportować było sporym ułatwieniem, jednak sama świdomość tego, że będzie musiała zmierzyć się z zimnym porankiem, zamiast wylegiwać się w ciepłym łóżku była nie do zniesienia.
Humoru nie poprawiał jej widok Severusa, który najwyraźniej znowu zasnął. Westchnęła i na palcach podeszła do torby, której ostatecznie wcale nie rozpakowała. Wyjęła z niej bieliznę, parę dżinsów, bluzkę i sweter, po czym wróciła do łazienki, żeby się ubrać. Będąc już gotową, wyszła, delikatnie zamykając za sobą drzwi. "To będzie długi dzień" - pomyślała.
Na szczęście nie było tak źle jak założyła. Na uczelni nie zdażyło się nic wyjątkowego ani coś, co by ją mogło w jakiś sposób zaskoczyć. Jak zwykle znała odpowiedzi na wszystkie pytania wykładowców i brała aktywny udział w zajęciach w przeciwieństwie do jej znajomych z roku. Prawdę mówiąc nie miała z nimi zbyt dobrego kontaktu. Nie była pewna, czy ze względu na to kim była, czy na to, że konsekwentnie kontynuowała bycie panną wiem-to-wszystko, czy po prostu na to, że ona sama nie szukała na uczelni żadnych przyjaźni. Beth, Mike i Severus byli ludźmi, którzy zapełnili pustkę w jej życiu i nie poza nimi nie potrzebowała nikogo więcej.
Po zakończonych zajęciach aportowała się od razu na Pokątną. Teraz jej pomysł na prezent dla Severusa wydał się jej lekko dziwny i nie wiedziała, czy starczy jej odwagi, żeby przeprowadzić tę akcję w taki sposób, w jaki to sobie wcześniej zaplanowała. Ale ponieważ nie miała ani innego pomysłu, ani nawet czasu na zrealizowanie go musiała się zadowolić tym co miała.
Spięła włosy, owinęła się szczelnie szalem wokół twarzy i szybkim krokiem poszła do sklepu z alkoholami, który znajdował się niedaleko przejścia na Nokturn. Po pierwsze nie chciała, żeby ktoś ją rozpoznał, co czasami zdarzało się, gdy pojawiała się na Pokątnej, a po drugie styczeń był wyjątkowo mroźny i było jej po prostu zimno.
W niewielkim, trochę obskurnym sklepie kupiła po jednej butelce Ognistej Whisky Blishena i Starej Ognistej Whisky Ogdena, a także kilka butelek kremowego piwa dla Mike'a i Beth. Teoretycznie był to napój bezalkoholowy, tym bardziej była zdziwiona widząc go na półce obok innych, zdecydowanie wysokoprocentowych trunków, ale widocznie właścicielowi to nie przeszkadzało.
Zapłaciła i wyszła, w międzyczasie zastanawiając się, czy skoro już tu jest to nie potrzebuje czegoś jeszcze. Kusiło ją żeby wstąpić do Esów Floresów i sprawdzić, czy nie ma jakichś ciekawych nowości wydawniczych. Zamyśliła się i idąc nawet nie zorientowała się kiedy znalazła się niebezpiecznie blisko Magicznych Dowcipów Weasleyów. Ledwo to do niej dotarło, gdy usłyszała, że ktoś ją woła. Od razu rozpoznała czyj to głos. Zaklęła pod nosem i odwróciła się. Na schodach przed sklepem stał Ron.
- Hermiona! - zawołał. - To ty?
- Tak, to ja. Cześć - odparła. Jej głos drżał lekko, a ona sama starała się zachować spokój. Była zaskoczona, bo nie spodziewała się, że go spotka, tym bardziej wcale nie miała na to ochoty. Obrzuciła go niechętnym spojrzeniem. Z tego co zdążyła zauważyć to nic się nie zmienił.
- Co tu robisz? Widzę, że byłaś na zakupach - spytał, a ją ogarnęła nagle złość, że po tym wszystkim, nie próbując jej nawet przeprosić, zaczynał rozmowę jak gdyby nigdy nic.
- Słuchaj, nie mam czasu na rozmowę. Spieszę się.
- Rozumiem... Hermiono, ja... głupio między nami wyszło...
- Słucham? - zapytała trochę zbyt głośno, nie wierząc własnym uszom. Podeszła do niego, żeby nie robić scen i dodała już ciszej - Głupio? Tylko takie wyciągnąłeś wnioski?
- Nie, ale...
- Nie ma żadnego ale. Wystarczająco długo przez ciebie cierpiałam, a nawet obwiniałam się za to, co się stało i wyrzucałam sobie, że mogłam się zachować inaczej. Ale wiesz co? Teraz nie czuję się ani trochę winna, bo nie zrobiłam niczego złego. Chciałam tylko być sobą, na co ty mi nie pozwalałeś. Na szczęście znalazłam kogoś, kto pomógł mi się wygrzebać z tego dołka, do którego mnie wrzuciłeś - powiedziała, obserwując z satysfakcją, jak wyraz jego twarzy się zmienia.
- Przepraszam. Z perspektywy czasu widzę jak to wygląda. Żałuję tego co zrobiłem.
- Wiesz co? Wsadź sobie te przeprosiny. Spotykasz mnie przypadkiem i nagle czujesz, że musisz mnie przepraszać? Mogłeś to zrobić dużo wcześniej. Harry miał chociaż tyle odwagi, żeby do mnie napisać i spróbować naprawić to, co było między nami. Ty nie potrafiłeś się zdobyć na taki krok.
- Harry się z tobą kontaktował? Nie mówił mi o tym.
- A co mnie obchodzi o czym on ci mówi, a o czym nie? - zapytała ze złością.
- Nie bądź taka... - zaczął, a ona wręcz poczuła, jak złość w niej buzuje.
- Jaka? Może oschła, co? - wiedziała, że tym pytaniem trafiła w czuły punkt. Że on również doskonale pamięta o tym, co jej powiedział.
- Żałuję tych słów jak niczego na świecie - powiedział. - Cholera, nigdy nie powininem był ci tego powiedzieć.
- Wręcz przeciwnie. Dobrze, że to powiedziałeś. Gdyby nie to, pewnie chciałabym do ciebie wrócić i łudziłabym się, że może jednak nam się uda. Na szczęście w porę mnie olśniło. Decyzja o tym, że chcę z tobą zerwać była jedną z najlepszych w moim życiu.
Cofnął się na jej słowa. Poczuła lekkie ukłucie żalu, które jednak za chwilę zastąpiła mściwa satysfakcja.
- Mam nadzieję, że chociaż teraz jesteś szczęśliwa. Nie musisz się już męczyć z kimś, kto cię ogranicza - powiedział.
- Nie obracaj kota ogonem i przestań znowu robić z siebie ofiarę - odparła przez zaciśnięte zęby, celując w niego palcem. - I do twojej wiadomości: jestem szczęśliwa i jestem w szczęśliwym związku.
- Gratulacje - powiedział, podchodząc do drzwi i łapiąc za klamkę. - Znam go?
"A co cię to obchodzi?" - pomyślała, nie mogąc uwierzyć w jego tupet.
- Gdybym ci powiedziała jak się nazywa, wiedziałbyś kim on jest. Ale czy go znasz? Nie - pokręciła głową. - Nikt go tak naprawdę nie zna.
Zmarszczył brwi, ale nie skomentował.
- A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko pójdę już. Spieszę się, jak już wspomniałam.
- Tak. Mimo wszystko cieszę się, że cię zobaczyłem. Wyglądasz... bardzo dobrze - powiedział. Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. - Wiem, że to niczego nie zmieni, ale jeszcze raz cię przepraszam. Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło, że to wszystko powiedziałem. Szczerze żałuje.
- Cześć, Ron - rzuciła tylko, nie chcąc wdawać się w dalsze dyskusje i nie patrząc na niego więcej, odwróciła się i szybko odeszła, próbując wtopić się w tłum. Czuła łzy gromadzące się pod jej powiekami i marzyła tylko o tym, żeby uciec stąd jak najszybciej. Weszła w jedną z bocznych alejek, zmniejszyła zakupy, schowała je do torebki i aportowała się do domu.
Zostawiła rzeczy w przedpokoju i poszła do kuchni. Myła ręce, gdy poczuła, że łzy zaczynają jej płynąć po policzkach. Nie chciała się rozklejać ani nie chciała, żeby Severus widział, że płacze. Dzisiaj były jego urodziny i nie chciała przysparzać mu zmartwień. Jak zwykle, nie udało jej się ukryć przed nim niczego. Wszedł do kuchni akurat w momencie, gdy ocierała łzy ręcznikiem papierowym.
- Co się stało? - zapytał, patrząc na nią.
- Nic.
- Nic?
- Nic. Naprawdę. - powtórzyła, szybkim ruchem ocierając łzy i przywołując na twarz uśmiech. Nie chodziło o to, że nie chciała mu powiedzieć. W tym momencie po prostu nie mogła, bo musiałaby się tłumaczyć po co była na Pokątnej, a nie chciało jej się kłamać i wymyślać historyjek, na których zresztą Severus od razu by się poznał.
Na szczęście nie drążył tematu. Przytulił ją tylko, ale wiedziała dobrze, że nie oznaczało to, że odpuścił i na pewno wróci do tego później.
- Jak ci minął dzień? - spytała.
- Dobrze. Nic nadzwyczajnego się nie działo. Nie będę pytał o twój, bo widzę, że nie jesteś w nastroju do zwierzeń.
- Wszystko jest w porządku. Nie martw się. Jadłeś już obiad? - zapytała, próbując zmienić temat.
- Tak. Zostawiłem ci porcję w lodówce.
- Dziękuję. Skoczę się przebrać i sobie odgrzeje.
Wzięła się w garść i postanowiła, że zapomni o Ronie i o tym, że go dzisiaj spotkała. Miała ważniejsze rzeczy na głowie, a jedną z nich było udawanie, że wcale nie pamięta o urodzinach Severusa, a drugą zaplanowanie tego, jak ma mu wieczorem wręczyć prezent. Nagle uświadomiła sobie, że z tego wszystkiego zapomniała kupić bielizny, w którą chciała wieczorem się przebrać. To znaczy, że jednak będzie musiała wymyślić jakąś wymówkę, żeby wyrwać się na zakupy do miasta.
Zeszła z powrotem na dół i ubierając buty zawołała:
- Zapomniałam czegoś załatwić na mieście. Wyskoczę na chwilę i zaraz wracam.
- W porządku - odparł, opierając się bokiem o ścianę.
- Wiem, że powinnam ci pomóc w pracowni...
- Daj spokój. Powiedzmy, że masz dzisiaj wolne.
Podeszła do niego, już gotowa do wyjścia i pocałowała go.
- Będę za niedługo.
Gdy zamknęły się za nią drzwi, Severus był pewny, że coś kombinowała, i że absolutnie nie zapomniała o jego urodzinach.
x x x
Jakieś dwie godziny zajęło jej szukanie idealnego kompletu bielizny. W końcu zdecydowała się na szary, koronkowy biustonosz z pasującymi do niego majtkami i krótką, jedwabną halkę na ramiączkach w tym samym kolorze. Jeszcze nie była pewna, czy ją wykorzysta, ale w razie, gdyby do wieczora miała opuścić ją pewność siebie, będzie miała możliwość, żeby ją założyć.
Wieczorem, jedząc wreszcie obiad, obmyślała szczegóły swojego planu. Severus nieświadomie pomagał jej w jego realizacji, bo praktycznie nie wychodził z pracowni. Prawdopodobnie chciał, żeby ten dzień minął jak najszybciej, bo wiedziała, że nie lubi obchodzić urodzin i pewnie sądził, że gdy zajmie się pracą, to nie będzie o tym myślał.
Było już po dziewiętnastej, gdy zaglądnęła do pracowni. Postronnemu obserwatorowi pewnie wydałoby się, że Severus nie robi nic ważnego, i że nie zajmie mu to dużo czasu, ona jednak, widząc ilość przeróżnych fiolek, proszków i książek porozstawianych na warsztacie oraz parujący srebrny kociołek, wiedziała, że prędko nie skończy.
- Skarbie? - zapytała cicho.
Uniósł głowę na dźwięk jej głosu.
- Nie chciałam ci przeszkadzać - powiedziała, widząc, że myślami jest zupełnie gdzie indziej, skupiony na warzeniu eliksiru. - Idę na górę. Pouczę się, a później idę pod prysznic.
Pokiwał głową na znak, że przyjął informację, po czym wrócił do pracy. Uśmiechnęła się i zamknęła drzwi. Wcale nie miała dużo nauki. Musiała jedynie przeczytać kilka rozdziałów z książki o antidotach i w sumie miała wolny wieczór.
Tak jak sądziła, wyrobiła się dużo wcześniej niż planowała. Nie zamierzała jednak marnować czasu i zamiast iść pod prysznic, zrobiła sobie gorącą kąpiel. Dolała sobie swojego olejku różanego i leżała tak przez chwilę, rozkoszując się dotykiem ciepłej wody na skórze.
Wykąpała się, dbając o to, żeby każdy centymetr jej ciała wyglądał perfekcyjnie. Będąc pewną, że jej skóra jest gładka jak jedwab, i że czuje, że już pora na wdrożenie w życie ostatniej części jej planu, wyszła, wytarła się, włożyła nową bieliznę, decydując się również na halkę, która pięknie układała się na jej ciele, a na to wszystko ubrała dla niepoznaki swoją piżamę.
Tak jak się spodziewała, Severus ciągle tkwił w pracowni, na szczęście już kończył.
- Może już dosyć na dzisiaj? - zapytała, wchodząc do środka.
- Właśnie skończyłem - odparł i wstał od biurka, gasząc za sobą światło. W pokoju zrobiło się nagle ciemno, z wyjątkiem światła, które wpadało z korytarza przez otwarte drzwi. - Pięknie pachniesz - powiedział, obejmując ją w pasie i całując w czoło. - Czujesz się już lepiej?
- Tak - odparła, nie wiedząc z początku o co mu chodzi, bo na chwilę zapomniała o swoim przykrym spotkaniu. - Czuję się wyśmienicie.
- To dobrze. Jestem wykończony - oznajmił, zamykając drzwi do pracowni. - Idę na górę wziąć prysznic i muszę trochę odpocząć.
- Jeden dzień nie pracowałam i widzisz do czego to doprowadziło?
- Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Naprawdę nie wiem - odparła, uśmiechając sie do niego.
- Idziesz na górę?
- Tak. Poczytam coś w łóżku - skłamała.
Tak naprawdę lektura była ostatnią rzeczą, o której chciała teraz myśleć. W jego gabinecie miała schowaną whisky, a gdy się kąpał, zawołała przez drzwi, że idzie do gabinetu, poszukać jakiejś książki i wymknęła się z sypialni. Po drodze wstąpiła jeszcze do magazynu i odnalazła eliksir, którego działanie na pewno będzie tego wieczoru niezbędne.
Będąc wreszcie w gabinecie, zdjęła piżamę i odłożyła ją na fotelu. Zasłoniła okno i zapaliła stojącą w rogu lampę. Było jednak zdecydowanie za jasno, a ona chciała stworzyć bardziej tajemniczą atmosferę. Przywołała swoją różdżkę i nie tracąc czasu wyczarowała małe, unoszące się w powietrzu ogniki, kilka po obu stronach biurka. Wzięła jedną ze szklanek stojącą na stoliku obok karafki i nalała do niej whisky, którą dzisiaj kupiła. Ponieważ biurko znajdowało się naprzeciwko drzwi, postanowiła, że na nim usiądzie, tak że kiedy wejdzie do środka, pierwszym co zobaczy będzie ona.
Jak postanowiła tak zrobiła. Założyła nogę na nogę, w jednej ręce trzymała szklankę, drugą oparła na butelce. Przypuszczała, że powinien już kończyć się kąpać, bo z tego co zdążyła zauważyć, zabierało mu to o wiele mniej czasu niż jej. Wytężała słuch, czy przypadkiem nie idzie, a serce biło jej jak szalone. Robiła coś takiego pierwszy raz w życiu i ciągle nie miała pewności, czy robi to dobrze. A co jeśli tylko się wygłupi? Potrząsnęła głową i wzięła głęboki wdech. Było za późno, żeby się wycofać.
- Ciągle jesteś w gabinecie? - usłyszała nagle jak woła i aż podskoczyła z nerwów.
- Tak. Mógłbyś tu na chwilę przyjść? - odkrzyknęła.
Wiedząc, że nadszedł moment sprawdzianu, wyprostowała się i przywołała na twarz minę, która miała nadzieję, wyrażała pewność siebie połączoną z uwodzicielską nutą.
- Ile można szukać ksią... - zaczął mówić, ale nie dokończył, gdy otwarł drzwi i zobaczył co na niego czekało. Przez moment stał z ręką na klamce i patrzył na nią, a im dłużej patrzył, tym ona wpadała w większą panikę. Nie pozwoliła jednak, żeby wątpliwości wygrały.
- Wszystkiego najlepszego - powiedziała.
Wreszcie zamknął za sobą drzwi, ale ciągle się nie odezwał. Zaczęła się zastanawiać, czy ma zamiar w ogóle wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, jak i to, czy dzięki ich umysłowej więzi może odczuć, jak się denerwowała i jak bardzo skołowana się teraz czuła. Dlaczego, do cholery nic nie mówi?
x x x
Nie mógł wykrztusić z siebie słowa. Nie mógł i nie chciał. Jednocześnie chciał się na nią napatrzeć i wziąć ją tu i teraz. Czuł, że zaczynała tracić pewność siebie i wręcz wołała do niego, żeby coś powiedział. Poczuł, że zaschło mu w ustach. Podszedł do niej i nie spuszczając wzroku z jej twarzy, wyjął szklankę z jej dłoni i uśmiechnął się, gdy poczuł znajomy smak Ognistej Whisky. A więc to były te "sprawy na mieście", które musiała załatwić. Wypił wszystko i odłożył szklankę na podłogę razem z pełną butelką, którą dopiero teraz zauważył, że leżała obok niej na blacie. Nie ryzykował pozostawienia rzeczy na biurku. Szkoda by było, żeby litr whisky się zmarnował, rozlewając się na drewnianej podłodze.
Przekrzywiła figlarnie głowę, w ten sposób, w jaki tylko ona potrafiła to zrobić.
- Podoba ci się prezent? - zapytała cicho, patrząc mu w oczy i zeszła z biurka. Lewą rękę wsadziła mu pod bluzkę i obchodząc go wkoło, powiodła nią po jego brzuchu, zatrzymując ją ostatecznie na jego plecach. Stojąc za nim, uniosła się na palcach i wyszeptała mu do ucha:
- Jestem cała twoja.
Odwrócił się i nie zastanawiając się długo przywarł swoimi ustami do jej, w międzyczasie ściągając z niej halkę, a z siebie bluzkę, bo nagle zrobiło się nieznośne wręcz gorąco. Zarzuciła mu ręce na szyję, a on przeniósł swoją uwagę z jej ust na linię jej szczęki, a później na szyję. Dłońmi wodził po jej ciele, teraz akurat z zamiarem rozpięcia ładnego, ale skrajnie w tym momencie niepraktycznego stanika. Puściła go, żeby się z niego oswobodzić, a on nie tracąc czasu, obdarował ją pocałunkami od samego ucha, aż po oswobodzone spod koronkowego materiału piersi. Wydała z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, połączenie westchnienia i jęku, odrzucając przy tym głowę do tyłu. Przyciągnął ją mocno do siebie, odwrócił i unosząc posadził z powrotem na biurku.
x x x
Hermiona śmiała się w duchu, jak bardzo była niemądra myśląc, że jej prezent mu się nie spodoba. Pasja z jaką ją całował i napięcie między nimi dało jej jasno do zrozumienia, że wszystko poszło zgodnie z jej planem.
Uwielbiała dotyk jego dłoni na swoim ciele, a gdy posadził ją na biurku poczuła, że nie może dłużej czekać i od razu pozwoliła mu na bliższy dostęp do swojego ciała i próbowała zsunąć jego spodnie. Odsunął jednak jej ręce, a ona nie wiedząc co z nimi zrobić, objęła go nimi przez chwilę za szyję, a później, gdy jedna z jego dłoni zaczęła niebezpieczną wędrówkę od jej kolana, po wewnętrzną stronę ud, a gdy wreszcie dotarła do celu, jęknęła, zatracając całą świadomość, puściła go i oparła się gwałtownie, strącając z biurka jakieś rzeczy.
x x x
Uśmiechnął się na jej reakcję i choć wcześniej zastanawiał się, czy nie przenieść całego wydarzenia do sypialni, teraz nie marnował więcej czasu na myślenie. Przysunął ją bliżej, pozbył się ostatniego skrawka materiału zakrywającego jej ciało, oswobodził się z własnego ubrania i nareszcie stało się to, na to co oboje nie mogli się już doczekać. Od razu objęła go nogami w pasie i przywarła do niego całym ciałem, a on z każdym ruchem i pocałunkiem czuł, że w jej ciele zaczyna budować się napięcie. Obserwował jak po chwili odchyliła się do tyłu, oparła na łokciach. Nie minęła długa chwila, gdy krzyknęła, dając się ponieść fali rozkoszy, która ją ogarnęła. Zarzuciła mu ręce na szyje i przywarła do niego tak mocno, jak tylko mogła. Kilka ruchów później dołączył do niej, oddychając ciężko. Oparła głowę na jego ramieniu i poczuła jak drży.
W końcu spojrzała mu w oczy, a on pomyślał, że wygląda niczym jakaś nierealna istota. Słabe światło, które dawały wyczarowane przez nią światełka, miękko układało się na jej twarzy, a jej oczy nabrały prawie czarnego koloru.
- Twoja, Severusie. Tylko twoja - powiedziała tak cicho, że wydało mu się, że się przesłyszał.
W odpowiedzi pocałował ją, wplatając dłoń w jej włosy. Nie wiedział, jak to robiła, ale zawsze potrafiła sprawić, że brakowało mu słów. Zdając sobie sprawę, że ich ciała są ciągle złączone, odsunął się od niej i ubrał na siebie spodnie. O ile ona wyglądała pięknie nago, on nie mógł powiedzieć tego samego o sobie. Widział, że wzrokiem szuka którejkolwiek części swojej garderoby, która teraz leżała porozrzucana po podłodze, zapewne chcąc również coś na siebie włożyć, ale udaremnił jej to. Zamiast tego wziął ją za rękę i zaprowadził do sypialni.
Usiadł na łóżku, gestem pokazując jej, żeby do niego podeszła. Zrobiła jak kazał i westchnęła, gdy złapał ją w talii. Spojrzała na niego z góry i uśmiechnęła się. Usiadła na nim i tym razem to ona zajęła się eksplorowaniem i całowaniem jego ciała.
W pewnym momencie podniosła się i powiedziała:
- Połóż się. - Widząc jego uniesioną brew tylko go ponagliła. - Ale przedtem zdejmij te cholerne spodnie. Nie wiem po co je znowu wkładałeś.
Parsknął na jej słowa i wykonał jej polecenie. Obserwował ją, jak wspięła się na łóżko i usiadła na nim okrakiem. Najwyraźniej to ona miała przejąć teraz kontrolę, co wcale mu nie przeszkadzało.
Hermiona nie planowała, że sprawy tak się potoczą, ale postanowiła wykorzystać tę chwilę. Pochyliła się, pocałowała go i wzięła go za ręce, splatając swoje palce z jego. Przez chwilę zamarła, uśmiechając się i patrząc mu w oczy. Wyglądała, jakby się zamyśliła, albo przywołała na myśl jakieś miłe wspomnienie. W końcu położyła jego dłonie na swoich biodrach, ułożyła się, lekko wsparła się dłońmi na jego brzuchu i zaczęła się poruszać, z początku delikatnie, a później coraz szybciej, nie przerywając przy tym kontaktu wzrokowego.
W pewnym momencie poderwał się do góry. Ich ciała znowu złączyły się w jednym, rytmicznym tańcu i znów nie trwało to długo, gdy oboje odnaleźli się na nowo.
Severus czuł bijące od niej ciepło. Jej skóra błyszczała, a na twarzy pokazał się malowniczy rumieniec. Objęła go mocno za szyję, chyba wcale nie mając zamiaru z niego zejść.
- Wszystkiego najlepszego, Severusie - szepnęła mu do ucha.
Wziął głęboki oddech i dopiero teraz się odezwał.
- To był najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem.
Kilka minut później leżeli przytuleni do siebie. Severus nie mógł przestać się głupkowato uśmiechać, wspominając co się przed chwilą wydarzyło, a Hermiona gładziła go delikatnie po piersi i zamyślona, wodziła palcem po jego bliźnie.
- Hermiono? - spytał, podejmując decyzję, że musi jej to powiedzieć.
- Mhm?
- Jesteś moja, a ja jestem twój - powiedział cicho, nawiązując do jej wcześniejszego wyznania.
Spojrzała mu prosto w oczy i odparła:
- Wiem. Nikomu cię nie oddam.
