Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem, dodanie do ulubionych albo kliknięcie follow. To bardzo miłe :)


She's a whistle on the wind

A feather on the breeze

A ripple on the stream

She is, sunlight on the sea

She's a soft summer rain

Falling gently through the trees

And I love her

Passenger - And I Love Her

Severus otworzył oczy i zaraz zakrył je przedramieniem. Jasność poranka raziła go, a głowa bolała nieznośnie, co było wynikiem jego wczorajszego załamania. Hermiona poruszyła się obok niego. Za niedługo zadzwoni jej budzik i rozpoczną kolejny dzień. Zanim to się jednak stanie, miał chwilę, żeby wrócić myślami do tego co stało się w nocy. Stwierdził, że nie żałował ani jednego słowa i chociaż to wciąż nie wszystko, o czym mógłby jej opowiedzieć, wiedział, że to, co jej wyznał to i tak bardzo dużo. Cieszył się, że był w stanie wyrzucić z siebie chociaż część swojej historii. I wcale nie czuł się źle z tego powodu, że polały się łzy. Bądź co bądź był tylko człowiekiem i miał do tego prawo.

Spojrzał na leżącą obok niego kobietę. Hermiona. Kochana Hermiona. Jego ukochana. Przy niej mógł być sobą, a świadomość tego sprawiała, że był po prostu szczęśliwy.

Obrócił się, przysunął do niej i objął ją ramieniem. Jak zwykle spała na boku, zwinięta w kłębek. Nakrył jej ciepłą dłoń swoją. Wydawała mu się taka drobniutka w porównaniu do jego własnej. Severus nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek będzie w stanie wykształcić w sobie takie uczucia jak w stosunku do Hermiony. Znał siebie na tyle, żeby wiedzieć, że to czysta, niczym niezmącona miłość. Po tym wszystkim co zrobił sądził, że już do końca życia będzie skazany na samotność. Że jego dusza jest stracona a on sam jest emocjonalnym wrakiem i tragicznym przypadkiem. A teraz… Wiedział, że oddałby za nią życie, gdyby przyszła taka potrzeba.

Odetchnęła lekko i poczuł, że zaczyna się budzić. Po chwili otworzyła oczy i poruszyła się w jego ramionach. Odwróciła się tak, że mógł swobodnie ją pocałować. - Dzień dobry - powiedziała zaspanym głosem.

- Dzień dobry.

- W porządku?

- W najlepszym.

Leżeli tak jeszcze przez chwilę. Gdy zadzwonił budzik, przeszli do swojej porannej rutyny i rozpoczęli ten dzień z zupełnie nową energią.

Po śniadaniu i narzekaniu Hermiony, że w domu nie ma już prawie kompletnie niczego do jedzenia, a w lodówce zostało już tylko światło, aportowali się do niej, żeby wreszcie zakończyć temat przeprowadzki, a Severus obiecał, że później zrobi zakupy. I tym sposobem cały jego plan dotyczący pracy trafił szlag. Podczas gdy ona pobiegła do swojego pokoju, żeby się spakować, jemu za zadanie przypadło przesortowanie książek na dużym regale w salonie i wybranie tych tytułów, które chciałby zabrać. Przeglądając te same, które ona kiedyś przy nim reorganizowała, pogrążył się w myślach. Dawniej nie mógł wyjść z pracowni dopóki nie był pewny, że wszystko załatwił. Teraz z niepokojem stwierdził, że obowiązki kompletnie zeszły na drugi plan. Z czegoś jednak musieli żyć, a mając świadomość odpowiedzialności również za Hermionę, doszedł do wniosku, że nie dość, że będzie musiał wrócić do regularnej pracy, to powinien jeszcze podpisać przynajmniej jeden nowy kontrakt. Poczuł, że nadszedł czas na zaglądnięcie do szuflady, w której chował właśnie takie propozycje, które właściwie były całkiem w porządku, jednak jak na jego gust, niezbyt wymagające. Chociaż... I wtedy właśnie do głowy wpadł mu pewien pomysł.

- Hermiono? - zawołał w kierunku schodów, gdzie niedawno zniknęła, żeby zacząć pakować swoje ciuchy.

- Co? - usłyszał jej lekko poirytowany głos. Nie lubiła, gdy się jej w czymś przerywało, zupełnie tak jak on, ale w końcu składała tylko ubrania. To mogło zaczekać.

- Możesz tu na chwilę przyjść?

Po chwili usłyszał lekkie skrzypienie schodów. Przystanęła na ostatnim stopniu, opierając się o barierkę.

- Co się stało?

- Pamiętasz jak martwiłaś się o kwestię naszego związku i wspólnej pracy? Mówiłaś, że dziwnie się czujesz, że to ja ci płacę.

Zmarszczyła brwi i spojrzała na niego podejrzliwie.

- Pamiętam. A mówisz mi o tym bo...?

- Bo wpadłem na pewien pomysł. Usiądź. Powiem ci o co mi chodzi.

- Severusie, sam powiedziałeś, że sprawy zawodowe a osobiste... - zaczęła, siadając w fotelu i opierając łokcie na kolanach.

- Po prostu posłuchaj - przerwał jej, na co ona tylko westchnęła. - Twój etat jako stażystki uważam za zakończony - oświadczył prosto z mostu.

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że mnie zwalniasz? - zapytała, uśmiechając się nerwowo. - Nie chcesz, prawda? - dodała już z większym niepokojem.

- Nie - pokręcił głową. - Oczywiście, że nie. Byłbym skończonym idiotą, gdybym to zrobił, a poza tym nie miałoby to żadnego sensu. To, co natomiast ma sens i wydaje się jedyną słuszną opcją to to, że właśnie zostałaś moją asystentką.

Przez chwilę patrzyła na niego, jakby mu nie wierzyła i uśmiechała się.

- Żartujesz?

- Nie. Mówię poważnie. Czemu jesteś taka zdziwiona?

- Spodziewałam się takiej propozycji po kilku latach współpracy, o ile w ogóle by nastąpiła, ale nie tak wcześnie. Nie wiem, czy jestem gotowa. To dużo większa odpowiedzialność. Jako stażystka zawsze mogłam coś zawalić i nic by się nie stało, a teraz...

- A teraz przejmiesz część moich obowiązków, ale tylko część. Żadnych spotkań z klientami, chyba że będziesz chciała mi towarzyszyć oraz żadnych skomplikowanych eliksirów. Nic na co nie będziesz gotowa. Ja będę miał swoją część, a ty swoją. Przypomniałem sobie, że mam kilka kontraktów, które kiedyś zignorowałem a przy odrobinie szczęścia może uda się je jeszcze podpisać. Póki co moim nazwiskiem, ale wykonawcą każdego eliksiru byłabyś ty i tak samo cała kwota uzgodniona na umowie byłaby twoja. Twój kontrakt, twoja praca, twoje pieniądze. Nie ukrywam, że wiązałoby się to ze sporą podwyżką, ale też i większą odpowiedzialnością. Jednak nie jest to nic, z czym mogłabyś sobie nie poradzić - powiedział, obserwując jej reakcję. Była zaskoczona, to na pewno, ale widział, że jest również zadowolona i podekscytowanie bierze górę. Tak naprawdę nie miał zamiaru zostawić jej z tym wszystkim samej, ale chciał, żeby była niezależna. Jeśli wszystko będzie w porządku, a nie miał wątpliwości, że tak będzie, w przyszłości na pewno zostanie wspaniałą, samodzielną mistrzynią eliksirów, a wtedy bez przeszkód będą mogli założyć spółkę. Oczywiście, jeżeli ona będzie tego chciała. - Zgadzasz się?

- Jeszcze pytasz! Oczywiście, że tak! - powiedziała, uśmiechając się szeroko.

- Wspaniale. Wiedziałem, że nie odmówisz.

- Czyżby? A gdybym powiedziała nie, to co wtedy?

- Nic. Drążyłbym temat tak długo, aż w końcu powiedziałabyś tak. Robiłbym to dyskretnie, absolutnie się nie narzucając, tak żebyś ciągle miała o czym myśleć. Zasiałbym ziarno niepewności. Mam w tym doświadczenie, kochanie. Nie zapominaj o tym.

- Wiesz, wydawało mi się, że tiara przydziału się pomyliła, umieszczając cię w Slytherinie, ale słysząc te słowa zaczynam mieć wątpliwości. Chociaż i tak uważam, że pasowałbyś do Gryffindoru. Jeśli ja mogę być połączeniem krukonki i gryfonki, to ty jesteś zarówno ślizgonem jak i gryfonem.

- Gdyby kto inny zarzucił mi, że mam gryfońską naturę, to miałby poważne kłopoty, ale tylko dlatego, że mówisz to ty, nie będzie żadnych przykrych konsekwencji.

Hermiona uśmiechnęła się pobłażliwie i spojrzała na niego rozbawionym wzrokiem. W końcu nie wytrzymała i zarzuciła mu ręce na szyję.

- Dziękuję ci za twoją propozycję. Strasznie się cieszę. Ale skoro ja będę wykonywała dodatkowe zlecenia, to ty zostaniesz z całą resztą, a zatrudnienie mnie jako stażystki miało na celu odciążenie cię. To znaczy, że nadal będziesz miał dużo pracy, a dodatkowo moje studia uniemożliwiają mi bycie w pracowni dłużej niż kilka godzin dziennie - powiedziała, nagle pochmurniejąc.

- Nie proponowałbym ci niczego, gdyby miało to być w jakimkolwiek stopniu problematyczne. Ja dam sobie radę. Zakończymy póki co etap twojej nauki teoretycznej. Będziesz się uczyła w praktyce. Teorię zostawimy twoim wykładowcom. A poza tym nie myśl sobie, że uwolnisz się od eliksiru pieprzowego i tych innych, na które nadal nie mam zamiaru marnować czasu.

- Ty nie masz zamiaru, ale ja mogę? - parsknęła.

- Ktoś musi, jeśli ciągle chcemy mieszkać tak gdzie mieszkamy - odparł.

- Wiem, żartowałam tylko - powiedziała. - Boże, Severusie, wydaje mi się, że powinnam wiedzieć więcej o... o wszystkim. Po prostu się do ciebie wprowadziłam, a nawet nie wiem ile płacisz za rachunki.

- Po co masz to wiedzieć? Nie wygłupiaj się - odparł, ujmując jej dłonie i całując je. - Za dużo chciałabyś wziąć na swoje barki, a wcale nie musisz. Takie sprawy zostaw mnie, a resztą się nie martw. W przyszłym tygodniu postaramy się podpisać nowe kontrakty i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziesz mogła zacząć pracować.

- No dobrze. Skoro tak mówisz...

- Ufasz mi?

- Oczywiście, że tak! Jak możesz nawet o to pytać?

- A więc uzgodnione.

Hermiona uśmiechnęła się do niego. Doceniała to, że tak o nią dbał i chciał, żeby była niezależna.

- Myślisz, że jestem gotowa na samodzielną pracę?

- Oczywiście. Jak możesz o to pytać? - powtórzył za nią, udając oburzenie.

- Nie śmiej się ze mnie - powiedziała i pacnęła go w ramię. - I tak ciągle będziemy w jednym pomieszczeniu i musiałabym cię nie znać, żeby pomyśleć, że mógłbyś nie kontrolować tego co robię. Klient będzie myślał, że to ty robiłeś eliksir, więc za nic w świecie nie pozwoliłbyś, żeby był chociaż trochę gorszy od idealnego, mam rację?

- Jak zwykle, kochanie - powiedział i widząc jej zadowoloną minę, sam również się uśmiechnął. - A teraz bierzmy się z powrotem do pracy. Szkoda czasu, a zauważyłem, że ostatnio ciężko jest się nam skupić, przez co marnujemy go o wiele więcej.

- Cóż za zaskakujący wniosek - zakpiła.

- Co się stało z tą słynną pilnością Hermiony Granger?

- Co się stało z tym wymagającym i surowym Severusem Snapem?

- Odszedł. Kilka lat temu. Dodatkowo znajduje się pod wpływem uroku, którego nie potrafi zdjąć.

- Już nie czaruj, dobrze? - zaśmiała się. - Muszę przyznać, że od tej strony cię nie znałam.

- Musimy więc nadrabiać te zaległości - powiedział, podchodząc i łapiąc ją dłońmi w talii. - Na przykład teraz... - wymruczał wprost do jej ucha.

- Oj, nie, kochany. Kto dopiero co powiedział, że marnujemy zbyt wiele czasu? Nie możemy się rozpraszać. W końcu ty masz dużo pracy, pamiętasz? - spytała, a Severus, wyczuwając w mig jej wahanie, zignorował jej słowa i zaczął delikatnie całować ją za uchem, schodząc niżej. Uśmiechnął się lekko, czując jej dłonie pod bluzką. Odchyliła głowę i westchnęła, na co aż zadrżał, jak zawsze, słysząc ten dźwięk. Ocknęła się, gdy zaczął majstrować przy zapięciu jej stanika.

- Severusie, ja nie żartuję - powiedziała, odsuwając się od niego na odległość wyprostowanej ręki. - Najpierw obowiązki, później przyjemności. Och i nie miej takiej miny - dodała. - Na niektóre rzeczy warto poczekać.

Pocałowała go i pobiegła na górę.

Severus był, co tu dużo mówić, rozczarowany. Przywołał się do porządku kilkoma głębszymi oddechami i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Będzie musiał zadowolić się towarzystwem książek.

Na najwyższej półce, pomiędzy jakimiś słownikami i poradnikiem początkującego ogrodnika, na widok którego parsknął śmiechem, jakoś nie mogąc sobie wyobrazić Hermiony plewiącej grządki, znalazł gruby, oprawiony w barwioną na burgundowo skórę album ze zdjęciami. Otworzył go i oto na pierwszym zdjęciu jego oczom ukazała się malutka, owinięta w pieluszki Hermiona. Na kolejnych zdjęciach była również oczywiście ona. Były ułożone datami, tak, że z każdą kolejną stroną zdjęcia ukazywały ją coraz starszą. Przekartkował album, obiecując sobie, że koniecznie musi go zabrać i któregoś dnia go z nią obejrzeć.

Z resztą książek uporał się szybko. Większość zostawił, a wziął tylko kilka, które wydały mu się być bardziej interesujące. Później poszedł na górę, rozglądając się przy okazji po domu. Co prawda nie była to jego pierwsza wizyta u niej, ale wcześniej widział tylko salon i kuchnię. W życiu nie przypuszczałby, że kiedykolwiek będzie w rodzinnym domu Hermiony Granger. Czuć było w nim przyjemną, rodzinną atmosferę, chociaż od dłuższego czasu mieszkała już sama. W porównaniu do nory, w której on się wychowywał, to był prawdziwy pałac.

Gdy doszedł do jej sypialni, stanął w drzwiach, nie mając odwagi nawet postąpić kroku naprzód. Wszystkie ubrania były porozrzucane po pokoju, a on zaczął się poważnie zastanawiać nad tym, gdzie niby miałyby się pomieścić u niego w domu.

- Błędem było pozbywać się garderoby - powiedział, wyrywając ją tym samym z transu. - Dlaczego nie pomożesz sobie magią? Jedno zaklęcie i jesteś spakowana. - Co? - zapytała z roztargnieniem, nawet na niego nie patrząc.

- Nic. Długo to jeszcze potrwa?

- Masz zamiar stać nade mną i zrzędzić?

Przeniosła w końcu na niego swoją uwagę i wzięła się pod boki. Nie spięła włosów i teraz jej loki wyglądały jakby strzelił w nie piorun.

- Zamiast się denerwować powiedz mi co mam robić.

- Nic - odparła już spokojniejszym tonem i westchnęła. - Usiądź gdzieś i dotrzymaj mi towarzystwa. Za niedługo się z tym uporam. Nie używam magii, bo chcę to posegregować ręcznie. Nie będę brała przecież wszystkiego, a z tego co widzę, to połowę przydałoby się wyrzucić.

- Przecież... - mruknął.

Posłała mu poirytowane spojrzenie, a on usiadł na skraju łóżka, odsuwając stos leżących na nim sukienek. Jej sypialnia była niewielka, utrzymana w jasnej, pastelowej kolorystyce. Na jednej ze ścian wisiała tablica w całości oklejona przeróżnymi zdjęciami, a niewielki, stojący w rogu regał uginał się od książek. Zobaczył między innymi kolekcję dzieł Jane Austen, a nawet jej stare podręczniki z Hogwartu. Widząc je poczuł się tak, jakby patrzył na szczątki dawnego życia. Wszystko, co przypominało mu o tym miejscu sprawiało, że ogarniała go zaduma, a sama myśl o tym, że spędził tam tyle czasu i o rzeczach, które robił, wprawiała go w paskudny humor. Przeniósł wzrok na Hermionę. Była tak zajęta, że na szczęście nie zauważyła jego miny. Nie chciał jej martwić. Wystarczyło, że musiała wczoraj oglądać go w takim stanie. Zabawne, że przez tyle lat umiał doskonale maskować i kontrolować swoje uczucia i nikt, ani Dumbledore, ani Czarny Pan nie zdołałby się dowiedzieć o czymś, jeśli on sam nie uznałby za stosowne tego ujawnić. Teraz z kolei Hermionie wystarczył jeden rzut oka, ewentualnie chwila obserwacji, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak. Nie mówiąc już o ich osobliwej telepatycznej więzi. Słyszał o czymś takim, ale nigdy nie przypuszczał, że przytrafi się to akurat jemu. Do tej pory odkryli, że potrafili sobie czytać w myślach tylko w sytuacjach stresowych albo wręcz odwrotnie, gdy oboje byli, jeśli można to tak nazwać, kompletnie wyluzowani. I najczęściej nadzy. Nie miał zamiaru przyznać się jej do tego, że czasami słyszał ją nawet na co dzień. Miał wrażenie, jakby w głowie szumiała mu cicho jakaś stacja radiowa ze źle ustawioną częstotliwością. Ona z pewnością nie odczuwała czegoś takiego, bo od razu by mu o tym powiedziała. On był bardziej wyczulony, ale jednocześnie bardziej doświadczony i umiał sobie z tym poradzić. Dla ich wspólnego komfortu jednak ważnym było nauczenie jej oklumencji i postanowił, że od przyszłego tygodnia muszą wrócić do dawnej rutyny, bo odkąd zamieszkali razem kompletnie runęła ona w gruzach. Oczywiście nie było w tym nic złego, ale obawiał się, że może przeoczyć jakiś termin, albo zapomnieć o którymś z eliksirów. Teraz miał o kogo dbać i nie mógł pozwolić, żeby coś poszło nie tak.

- Skończyłam - oświadczyła nagle Hermiona. - To wszystko - wskazała ręką na ciuchy leżące po jej prawej stronie - zabieram, a resztę chowam z powrotem do szafy.

- A to? - zapytał, zerkając na leżące obok niego sukienki.

- Boże, jeszcze to! - jęknęła, po czym zrzuciła je na ziemię i rzuciła się na łóżko. - Mam za dużo ubrań.

- Nie mogę zaprzeczyć - powiedział.

- Wezmę kilka, a po resztę zawsze mogę wrócić. Zostały mi jeszcze kosmetyki i jakieś drobnostki z łazienki.

- Zbierz całość w jedno miejsce, a ja zajmę się resztą.

- Zrobisz wszystko, żeby to tylko już się skończyło? - zaśmiała się.

- Zdecydowanie tak.

Usiadła i objęła go od tyłu, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Dziękuję, że tu ze mną jesteś.

- Wiesz, że to dla mnie przyjemność.

- Mhm. Powiedzmy, że ci wierzę - powiedziała rozbawionym tonem i wstała. - Tak na marginesie, to jak ci się podoba mój pokój?

- Jest uroczy.

- Uroczy? Dobrze się czujesz?

- Tak, dlaczego pytasz?

- Pierwszy raz słyszę takie słowo z twoich ust.

- Jeszcze dużo pierwszych razy przed nami.

- Mam nadzieję, ale i tak jeden, ten najbardziej wyjątkowy jest już za nami i uważam go za mojego faworyta.

- Czyżby? Nie mam pojęcia, o który może chodzić - powiedział, patrząc jej prosto w oczy.

Ku jego zaskoczeniu zarumieniła się lekko i machnęła tylko ręką, posyłając mu zawstydzony uśmiech. Nie spodziewał się czegoś takiego i musiał przyznać, że trochę tęsknił za tą miną.

- Już ty dobrze wiesz o co chodzi. Idę po resztę i wracamy do domu - powiedziała i wyszła do łazienki, a jemu brzmiały w uszach jej słowa: "do domu". Nie wiedział dlaczego akurat teraz tak uderzyła go świadomość, że rzeczywiście mają razem mieszkać. Może dlatego, że jeszcze ponad pół roku temu byli dla siebie obcymi ludźmi, a teraz dom miał stać się nie tylko budynkiem, pomieszczeniem, ale także 'domem' - miejscem, w którym panuje ciepło, miłość i zrozumienie. Miał szczerą nadzieję, że jest na to wszystko gotowy.

Nie myśląc dłużej, wstał i kilkoma machnięciami różdżki spakował wszystkie ciuchy, a resztę posprzątał, odsyłając z powrotem do szafy. Kiedy skończył nie został nawet ślad, że ktokolwiek był w pokoju. Z resztą uwinęli się szybko i nie minęło pół godziny, gdy byli gotowi do powrotu. Severus zabezpieczył dom dodatkowymi zaklęciami, tak, żeby uniknąć nieprzyjemności na przykład w postaci włamania.

- Gotowa? - zapytał chwilę przed aportacją.

Hermiona stała kilka kroków od niego, odwrócona tyłem. Wydawało mu się, że zastanawia się, czy czegoś nie zapomniała, ale gdy obróciła się, żeby na niego spojrzeć jej mina nie wyrażała szczęścia, a raczej smutek.

- Co się stało?

- Przez dwadzieścia jeden lat to był mój dom i mimo wszystko czuję się nieswojo, opuszczając go. W dodatku męczy mnie myśl, że nie powiedziałam o tym rodzicom. Nienawidzę kłamać ani niczego ukrywać.

- Hermiono, to ciągle jest twój dom. Przecież go nie sprzedałaś. Zawsze możesz tu wrócić, jeśli będziesz chciała. Albo jeśli za bardzo będę działał ci na nerwy. Ulżyło mu widząc, że trochę się rozchmurzyła.

- Nie chodzi o to, że nie chcę z tobą mieszkać…

- Wiem. Nie musisz mi tego mówić. Posłuchaj - powiedział, podchodząc do niej i zakładając jeden z jej loków za ucho. - Mogę być dupkiem, ale prędzej wolałbym, żeby naprawdę trafił mnie szlag niż żebym mógł sprawić ci ból.

- Severusie...

- Wszystko będzie dobrze. Nikt nie powiedział, że nie możesz tu wracać. Poza tym, mogę się założyć, że za chwilę przypomnisz sobie, że o czymś zapomniałaś i znowu tu wpadniesz. Wiem, że jesteś przyzwyczajona do tego domu i masz z nim związanych wiele wspomnień. Mogę tylko mieć nadzieję, że tak samo stanie się z moją norą. Jak to nazwała twoja przyjaciółka? "Kawalerskie gniazdo"? - zaśmiał się. - Nie mam zamiaru wprowadzać radykalnych zmian w wystroju, bo wiesz, że od początku jestem zakochana w twoim domu. Ale muszę przyznać, że jestem z ciebie dumna. Trzymasz się o wiele lepiej niż Mike.

"Żebyś tylko wiedziała" - pomyślał, ale widząc w jej spojrzeniu niepewność i zarazem nadzieję, że rzeczywiście wszystko jakoś się ułoży, uśmiechnął się tylko.

- Wszystko będzie dobrze, kochanie - powtórzył.

W odpowiedzi pokiwała tylko głową.

Nic już nie mówił. Po prostu dał jej chwilę czasu. Mogła być silna i umieć zachować zimną krew, gdy trzeba, ale jej wrażliwość była nieporównywalnie większa i nic nie było w stanie jej zniszczyć. I to właśnie czyniło ją tak cudowną.

Reszta dnia minęła pospolicie, właściwie tak jak większości ludzi, z tym wyjątkiem, że większość ludzi nie spędza popołudnia na warzeniu eliksirów i analizowaniu magicznych kontraktów. Zanim jednak zabrał się do pracy, Severus zostawił Hermionę samą, żeby mogła na spokojnie się rozpakować i zebrać myśli, a on wybrał się na zakupy. Wracając minął się z nią w drzwiach, gdy wychodziła na spotkanie.

Od dawna nie czuł się tak dobrze. Wszystko zaczęło się wreszcie układać. Świadomość, że miał na kogo czekać i że ktoś będzie czekał na niego w domu była czymś, do czego nie był przyzwyczajony, ale również czymś, czego nie mógł się doczekać, żeby doświadczyć. Samotność była dobra kiedyś. A może nie była dobra wcale? Czasy się zmieniły i on się zmienił. Teraz miał o kogo dbać i nie chciał już więcej był sam.

Dobry humor dopisywał mu również z innego powodu. Znalazł, to czego szukał: zamówienie na proste i nieskomplikowane eliksiry dla jednej z aptek na południu Anglii. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Hermiona jest bardziej niż kompetentna, żeby uwarzyć nawet najbardziej skomplikowane eliksiry, ale nie chciał ją obarczać zbyt dużą odpowiedzialnością. Na wszystko miała jeszcze czas, a póki co chciał, żeby skupiła się na studiach i krok po kroku zbliżała się do perfekcji w tym co robi. Trening od podstaw mógł tylko wzmocnić jej umiejętności, cierpliwość i dać poczucie pewności w tym robi.

Co prawda zignorował ten kontrakt dość dawno temu, ale przy odrobinie szczęścia może nie znalazł się jeszcze inny mistrz eliksirów, który by się tego podjął, ewentualnie mógłby wynegocjować coś nowego.

Dochodziła dwudziesta, gdy skończył ostatni eliksir. Hermiony wciąż nie było, a on mając przeczucie, że wieczór zacznie się dopiero, gdy wróci, postanowił wziąć prysznic, żeby się odświeżyć. Był nieco zmęczony, bo całą energię poświęcił na pracę. Jeden błędny ruch i cała robota mogłaby pójść na marne.

Po wejściu do łazienki można było stwierdzić, że ewidentnie korzysta z niej także kobieta. Nie chodziło tylko o dodatkową szczoteczkę do zębów, ale również o perfumy stojące na blacie przy umywalce, przeróżne kremy i balsamy, koszyk z kosmetykami do makijażu i całym tym ustrojstwem potrzebnym do jego nałożenia i Bóg wie czym jeszcze. Do szafki pod zlewem nawet nie zaglądał. Stwierdził, że nie wszystko na raz.

Gorący prysznic dał oczekiwane rezultaty. Severus od razu poczuł się lepiej i nawet ten nieznośny ból szyi ustąpił nieco. Postęp nad recepturą nowego eliksiru był niewielki i nie sądził, żeby miał go skończyć nawet w tym roku. To nie było coś z czym mógł się spieszyć. Błąd mógłby kosztować go życie. Trzeba było idealnie dobrać zarówno składniki jak i proporcje, a na to potrzeba było dużo czasu.

Narzucił na siebie jedną ze swoich ulubionych czarnych piżam i zszedł na dół z myślą, żeby coś przygotować zanim wróci Hermiona. Ledwo jednak wszedł do kuchni, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i ruch w przedpokoju.

- Jestem wykończona - oznajmiła, wchodząc do kuchni. Przystanęła i uśmiechnęła się na jego widok. - Widzę, że już skończyłeś pracę na dzisiaj - podeszła do niego, żeby dać mu buziaka - i w dodatku wspaniale pachniesz. W odróżnieniu ode mnie. Nie mogę się doczekać, aż wskoczę pod prysznic. Mam nadzieję, że niczego nie gotowałeś. Kupiłam nam kolację po drodze. Trzeba tylko odgrzać - powiedziała, kładąc na blacie zapakowane na wynos pachnące coś.

- Niczego nie przygotowałem. Przez cały czas byłem w pracowni - odparł, zaglądając do torby. - Makaron? - spytał, zaglądając do pierwszego opakowania.

- To dla mnie - zaśmiała się. - Tobie wzięłam co innego.

- Dziękuję, że o tym pomyślałaś. Szczerze mówiąc nie mam ochoty na gotowanie. Ale zakupy zrobiłem i mam coś co idealnie będzie pasowało do naszej kolacji - powiedział i wyciągnął z szafki butelkę czerwonego wina.

- Zapowiada się cudowny wieczór - powiedziała. - Lecę się ogarnąć, żeby nie tracić czasu.

- Powiedz jeszcze, czy zakupy się chociaż udały?

- Tak. Kupiłam sobie kilka drobiazgów, jedną książkę, nowy sweter - zaczęła wyliczać, a on tylko patrzył na nią z kamiennym wyrazem twarzy. - Aha i najważniejsze! - zawołała, po czym po coś pobiegła. Wróciła niosąc w ręcę coś co wyglądało jak…

- Będziemy oglądać film - oznajmiła radośnie, wymachując kasetą wideo.

- Film?

- Tak. Mamy odtwarzacz, czemu z niego nie skorzystać? Dawno niczego nie oglądałam, a Beth powiedziała, że ten film jest świetny. Oglądali go z Mikiem.

- Pretty Woman? - spytał mrużąc oczy.

- To komedia romantyczna.

Nie skomentował. Przymknął tylko oczy i westchnął.

- Przeczuwałam, że taka będzie twoja reakcja, ale nie martw się. Następnym razem obejrzymy coś, co ty wybierzesz. W wypożyczalni było naprawdę dużo różnych filmów, a ja tak sobie pomyślałam, że… że fajnie byłoby mieć takie wspólne rytuały. No wiesz, jak wieczory filmowe w piątki albo coś takiego.

Popatrzył na nią i pomyślał, że zrobiłby dla niej wszystko, włączając w to takie bzdury jak mugolskie filmy, o których miał znikome pojęcie, bo rzadko je oglądał. Zamiast powiedzieć to na głos, skoncentrował się na tej myśli i na tym uczuciu i przesłał go jej telepatycznie. Zastanawiał się nad tym w ostatnim czasie, czy ich więź umysłowa pozwalałaby na taką formę komunikacji. Sądząc po jej reakcji, okazało się, że tak. Uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy rozszerzyły się z podekscytowania.

- Nie wiedziałam, że możemy się tak komunikować! To jest wspaniałe! - zawołała. - Koniecznie musimy to przećwiczyć. - I już spokojniejszym tonem w odpowiedzi na jego wyznanie, dodała: - ja dla ciebie też.

- Wiem. Nie trać więcej czasu. Idź się odświeżyć, a ja zajmę się resztą.

- W porządku.

Hermiona poszła na górę, szczęśliwa, że może wreszcie zdjąć z siebie ciuchy i wskoczyć pod gorący prysznic. Był środek stycznia, dni były naprawdę zimne, a ona mimo tego, że ciepło się ubrała, to i tak zmarzła. Zamiast prysznica, postanowiła rozgrzać się w gorącej kąpieli. Nawet, jeśli miałoby jej to zająć więcej czasu to trudno. Severus poczeka. Zanurzając się w ciepłej wodzie, zaczęła rozmyślać nad minionym popołudniem.

Od ich ostatniego babskiego wypadu z Beth nie minęło dużo czasu, jednak i tak jej tego brakowało. Obie były szczęśliwe, że zamieszkały obok siebie. Beth opowiadała jej o tym, że w końcu ona i Mike doszli do porozumienia w sprawie remontu i będą zaczynali od sypialni. Póki co nie mieli zamiaru szukać innego mieszkania. Chwilowo przestali nawet planować ślub. Stwierdzili, że chcą się nacieszyć narzeczeństwem, a na resztę przyjdzie pora. Mimo wszystko jednak, gdy mijały salony z sukniami ślubnymi Beth zerkała ciekawym wzrokiem na wystawy, co Hermiona kwitowała uśmiechem.

- A jak wam się układa? - spytała Beth, gdy wreszcie poszły na kawę, żeby chwilę odpocząć.

- Jest naprawdę cudownie. Mam przeczucie, że jeszcze wiele trudnych momentów przed nami, ale mimo wszystko czuję, że nigdy nie było lepiej.

- Powiedziałaś rodzicom?

- Nie. Muszę to wreszcie zrobić i obawiam się ich reakcji. Wy zamieszkaliście razem dopiero po zaręczynach, więc to trochę inna sytuacja.

- Chciałabyś, żeby ci się oświadczył?

- Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym - odparła Hermiona. Beth i jej bezpośrednie pytania… Tak naprawdę kłamała, bo widząc swoich przyjaciół niejednokrotnie przez głowę przeszła jej myśl co by było, gdyby i ona stanęła przed wyborem: powiedzieć tak czy nie.

- Jakoś ci nie wierzę.

- Za krótko jesteśmy razem, żebym w ogóle mogła o tym myśleć.

- Razem może za krótko, ale znacie się nie od dziś. A poza tym on cię kocha. Od samego początku nie mógł oderwać od ciebie wzroku, a teraz nie może oderwać także rąk - zaśmiała się Beth.

- Ja też go kocham i mimo tego, że dużo nas dzieli, mam wrażenie, że równie dużo nas łączy. To mój pierwszy tak poważny związek, zresztą jego też. Oboje musimy się dotrzeć i wszystkiego nauczyć. Jest dobrze i nie chcę niczego więcej. No, może tylko tego, żeby rodzice go zaakceptowali. To by bardzo pomogło.

- Wiem. Moi od razu polubili Mike'a. Ale zanim go im przedstawiłam poprosiłam go, żeby się trochę uspokoił i nie paplał jak najęty. Znasz go, więc wiesz o czym mówię.

- Wiem, wiem.

- I tak paplał, nie miej złudzeń, ale koniec końców wszystko się jakoś ułożyło. Nie powiem, żeby moi rodzice byli zachwyceni tym, że tak szybko się zaręczyliśmy, ale teraz przywykli już do tej myśli i cieszą się razem z nami. Jego rodzice są bardziej specyficzni. Mają dużo kasy i na pewno nie są tak rodzinni jak moi. Pochodzimy z różnych światów, ja i Mike, ale nam to nie przeszkadza. Pieniądze to nie wszystko. Liczy się nasze uczucie.

- Jesteście cudowni i nawet sobie nie wyobrażam, co by było, gdybyście się nie poznali. Dobrze, że Mike'a coś wtedy tchnęło i poszedł do księgarni, żeby cię poznać.

- Och, tak, żebyś słyszała, jakie wtedy głupoty wygadywał!

- Ale i tak dałaś się namówić na randkę.

- No tak. Ale twojej i tak nic nie pobije. Ekskluzywny wypad do opery…

- To był prezent na urodziny, a nie randka.

- Tak, tak. Wmawiaj to sobie dalej. Trzymaliście się wtedy za ręce?

- Tak - przyznała niechętnie Hermiona.

- A pożegnanie było niezręczne, czy na luzie?

- Raczej to pierwsze...

- No widzisz. Randka.

- Ale ty jesteś nieznośna, Beth.

- Do usług.


Beth zawsze musiała postawić na swoim. I zawsze było jej mało. Gdy nie byli razem, chciała, żeby byli. A gdy wreszcie są, on może mógłby się oświadczyć. Hermiona spojrzała na palec serdeczny swojej lewej dłoni. Co by było, gdyby pojawił się na nim pierścionek? Nie było sensu się nad tym zastanawiać. Jest dobrze, po co to psuć? Poza tym to, że znają się od dawna niczego nie zmienia, bo dopiero teraz zaczynają tak naprawdę się poznawać.

Szybko dokończyła kąpiel, bo szkoda jej było czasu na bezsensowne rozmyślania. Wolała już siedzieć na kanapie, przytulić się do niego i oglądać film. Ubrała piżamę i zeszła na dół, skąd dochodził już przyjemny zapach.

- Myślałem, że się nie doczekam - stwierdził na jej widok Severus, wychodząc z salonu. - Wszystko jest już gotowe.

- Lubię się kąpać, a co za tym idzie, spędzam w łazience zbyt dużo czasu. Przepraszam - odparła, obejmując go ręką w pasie.

- Mogę ci coś powiedzieć? - zapytał. - Uwielbiam twój zapach. Tę różaną woń.

- Dziękuję - uśmiechnęła się. - To mój ulubiony olejek do kąpieli.

- Muszę mieć na uwadze, żeby go nigdy nie zabrakło.

- Dobrze, że dzisiaj dokupiłam buteleczkę, bo zaczynał mi się kończyć. Gdybym wiedziała, że aż tak go lubisz, kupiłabym dwie.

Severus uśmiechnął się.

- Idź już do salonu, a ja przyniosę co trzeba.

- Nie pomóc ci w czymś?

- Nie trzeba. Idź.

Zniknął w kuchni, a ona w tym czasie usadowiła się na kanapie, przykryła kocem i uśmiechnęła na wspomnienie o tym, że wcale nie tak dawno wyobrażała sobie siebie, mieszkającą w tym domu.

Podczas jedzenia omówili plany na weekend i przyszły tydzień, nie zagłębiając się jednak w szczegóły. Wieczory przeznaczali na odpoczynek i unikali rozmawiania o pracy. Zamiast tego Hermiona opowiedziała o swoim popołudniu i o tym, że postanowiła wreszcie powiedzieć o nich rodzicom.

- Dlaczego tak bardzo się tego obawiasz? - zapytał.

- Ich opinia jest dla mnie ważna i zależy mi na tym, żeby cię zaakceptowali i polubili. Tylko nie myśl, że jeśli tego nie zrobią to z tobą zerwę - powiedziała, uśmiechając się słabo. - Uważam, że mam prawo decydować o tym, z kim się spotykam i co robię ze swoim życiem.

- Ale wolałabyś, żeby obyło się bez dramatów i wszystko poszło gładko. Tak żebyś nie musiała się kłócić i wybierać pomiędzy rodzicami a mną.

- No pewnie - potwierdziła. - I nie będę pomiędzy nikim wybierać.

- Nie denerwuj się - powiedział, czując, że jej niepokój zaczyna mu się udzielać.

- Pomijam fakt, że moja mama chciała, żebyś kiedyś wpadł na obiad. Ostatnio przestała o tym wspominać, więc pewnie nawet o tym zapomniała - odparła, kompletnie ignorując jego uwagę.

Severus potarł dłonią policzek i zastanowił się.

- Co byś powiedziała na to, żebym zarezerwował miejsce w restauracji na przyszły tydzień? Moglibyśmy się z nimi spotkać i porozmawiać.

- Nie - pokręciła głową. - Nie róbmy z tego przedstawienia. Po prostu do nich wpadnę i im powiem, że jesteśmy razem i że to coś poważnego. A co będzie to będzie. Trudno. Mam już dość ukrywania prawdy. Wiem, że nie wytrzymałam długo - powiedziała widząc jego spojrzenie - ale inaczej nie umiem.

- Wiem - westchnął, obejmując ją ramieniem. - Zrób tak, jak postanowiłaś i postaraj się już uspokoić.

- Łatwo ci mówić.

- Łatwo - parsknął. - Myślisz, że ja się nie denerwuję?

- A denerwujesz się? - spytała, patrząc na niego ze zdziwieniem. Nie sądziła, że jakoś bardzo przejmie się tą całą sprawą.

- Oczywiście.

- Czemu?

- Bo cię kocham, wariatko i nie chcę, żebyś przeze mnie miała się kłócić z rodzicami, na których ci zależy. Ja nie miałem takiej więzi ze swoją matką i ojcem i być może nie wiem jak to jest, ale to nie znaczy, że nie dbam o twoją relację z rodziną. A poza tym...

- Poza tym co? - zapytała, zauważając, że lekko się zmieszał i uciekł wzrokiem, jakby o mały włos nie powiedział za dużo.

- Nic. Po prostu im powiedz i zobaczymy jak zareagują. Osobiście jednak pominąłbym informację o tym, że razem mieszkamy. Bezpieczniej będzie wtajemniczyć ich małymi krokami.

- No dobrze. Tak zrobię.

- Oglądamy wreszcie ten film?

- Tak - odparła i wstała, żeby go włączyć. - Chcę miło spędzić wieczór.

- Przecież jest miło. - Jego słowa zniekształciło przeciągłe ziewnięcie. - Obym tylko nie zasnął.

- Podobno jesteś nocnym markiem. Nie ma mowy o spaniu. Dochodzi ledwie dwudziesta druga - stwierdziła, układając się obok niego.

- Jestem, bo lubię pracować w nocy, ale ostatnio zauważyłem, że lepiej śpię i wolę kłaść się o przyzwoitej godzinie.

- To dobrze. Kiedyś miałeś powody ku temu, żeby nie móc zmrużyć oka, ale teraz to się zmieniło, a poza tym nie mam zamiaru spać sama, podczas gdy ty będziesz ślęczał nad papierami.

- I nie będziesz. Włącz to już. Miejmy ten dramat już za sobą.

- To komedia romantyczna…

- Tak, tak…


Severus ku swojemu zaskoczeniu stwierdził, że wcale nie uważa tych dwóch godzin za stracone. Po pierwsze bawiły go dość częste komentarze Hermiony w stylu: "Spójrz! Ona ma podobne włosy do moich!" lub "Och, on też zabrał ją do opery!". Po drugie bawiły go jej reakcje na jego komentarze, szczególnie na te, dotyczące bardziej, nazwijmy to, intymnych scen, których w filmie było kilka. Wreszcie zrugała go i kazała mu przestać, a gdy wybuchnął śmiechem zaczęła śmiać się razem z nim, chociaż bardzo chciała udawać oburzoną. Po trzecie film był sam w sobie znośny, Hermiona była zadowolona, a ostatnią scenę oglądała z melancholijnym uśmiechem na twarzy. A po czwarte byli razem i tak naprawdę to było w tym wszystkim najważniejsze.

- Przyjemny film - stwierdziła, gdy pojawiły się napisy końcowe. - I dobrze się skończył. Tak powinno być. Zawsze wszystko powinno się dobrze kończyć.

- Tak jest tylko w filmach. Życie dyktuje często brutalniejsze rozwiązania.

- Niestety… - westchnęła, przeciągając się. - Nasza historia jest trochę filmowa, nie sądzisz? - spytała po chwili, wyłączając telewizor.

- Nasza? - zaśmiał się. - Może odrobinę.

Przytuliła się do niego i spojrzała na niego dziwnym wzrokiem.

- Severusie?

- Tak?

- Powiedz, że mnie kochasz.

- Kocham cię, ale co…?

- Nic. Chciałam to tylko usłyszeć.

Westchnął i objął ją jeszcze mocniej.

- Tylko po co te łzy?

- Rozczuliłam się. Pewnie po tym filmie.

- Jesteś straszną beksą, wiesz o tym?

- Wiem. Od zawsze łatwo się wzruszam, a ostatnio mam ku temu zbyt dużo powodów.

Jeszcze chwilę siedzieli i rozmawiali. Gdy ogień w kominku powoli zaczął dogasać, a płomienie świeczek stawały się coraz bardziej nikłe, postanowili iść spać. Jednak tak jakoś wyszło, że sen ich opuścił i nie chciał przyjść i zamiast tego zbliżyli się do siebie, jak zwykle zdumieni tym, że może im to dać aż tyle radości.