Nowy rozdział is here! :)
Had our share of the pain
Of the clouds, and the rain
Lean on me, and I'll lean on you
And together, we'll get through
We always do
We always do
Ray LaMontagne - We'll make it through
Po przyjemnej nocy Hermiona obudziła się niestety w nieprzyjemnym nastroju. Wizja Lucjusza Malfoya, który za kilka godzin miał przyjść do tego domu napawała ją sprzecznymi emocjami. Z jednej strony nie chciała się tym przejmować i tłumaczyła sobie, że pomimo wszystkiego co się stało, to tak naprawdę jedyny znajomy Severusa, a skoro on ciągle utrzymuje z nimi kontakt to znaczy, że uważa, że są tego warci, a co za tym idzie, ona również powinna chociaż trochę postarać się, żeby również się do nich przekonać. Z drugiej strony wyobrażała sobie reakcję na wieść, że ona i Severus są parą. Na pewno nie obędzie się bez złośliwych i chamskich komentarzy, których nie chciała słyszeć. Severus będzie umiał sobie z tym poradzić, a ona nie chciała być tego świadkiem, dlatego zdecydowała, że pójdzie na zakupy. Była sobota co oznaczało, że mieli wolne i że pomimo wszystko miała w planach wybranie się do miasta. Żałowała, że będzie musiała zrobić to sama, bo towarzystwo Severusa wcale by jej nie przeszkadzało, ale musiała się zadowolić tym co było. Pogoda dopisywała i z przyjemnością pomyślała o spacerze po Londynie. Od zawsze lubiła przechadzać się swoimi ulubionymi uliczkami i zaglądać na miejscowe targi, wyszukując co ciekawsze drobiazgi. Miała nadzieję, że uda jej się trafić na coś wyjątkowego, bo chciała wprowadzić do domu trochę własnej energii i stylu.
Severus siedział przy stole, popijając kawę i czytając jakąś książkę, ona w tym czasie robiła listę zakupów, badając zawartość szafek i lodówki.
- Na pewno nie masz nic przeciwko temu, żebym cię z nim zostawiła? - zapytała nagle, obracając się w jego stronę. - Wiem, że miałam zostać…
Popatrzył na nią. Była zdenerwowana a zmartwienie jednoznacznie malowało się na jej twarzy. Wiedział, że dzisiejsza konfrontacja lekko ją przerasta i właściwie nie dziwił się jej.
- Oczywiście, że nie. Miałem przeczucie, że i tak postawisz na swoim.
- Pójdę w tym czasie coś kupić. Wolałabym, żebyśmy poszli razem, bo myślałam, że moglibyśmy wybrać razem jakieś drobiazgi do domu albo po prostu powłóczyć się trochę. I tak nie mamy dzisiaj nic lepszego do roboty, a dla mnie to pierwszy dzień wolnego…
Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, gdy zadzwonił jej telefon. Pobiegła odebrać i wróciła do kuchni, bezgłośnie informując go, że to jej mama. Im dłużej trwała rozmowa, tym coraz bardziej żałośniejszą minę robiła.
- Kiedy? Jutro? Dobrze, skontaktuję się z nim i zapytam, czy będzie miał czas. Chociaż to tak niespodziewane, że nie jestem pewna. Wiem, wiem. Oddzwonię później. Pa, mamo.
Odłożyła telefon i spojrzała na niego z grobową miną. Pytająco uniósł brwi. - Otóż - zaczęła. - Uznaj, że oficjalnie się z tobą kontaktuję i pytam, czy zechcesz wpaść jutro do moich rodziców na obiad.
Severus zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Zamknął książkę i potarł się dłonią po policzku.
- Uwierzysz mi, jeśli ci powiem, że miałem przeczucie, że i ta sprawa rozwiąże się w ciągu tych dwóch tygodni, kiedy będziesz miała wolne?
- Uwierzę - skinęła głową i założyła włosy za uszy.
- No to mam jutro czas, czy nie?
- Nie wiem - odparła, przygryzając dolną wargę. Jej zdenerwowanie zaczynało wchodzić na zupełnie nowy poziom. Z każdym słowem mówiła coraz szybciej. - Jeszcze im o nas nie powiedziałam. Jak to będzie wyglądało, gdy przyjdziesz, a ja powiem: mamo, tato, to jest Severus. Mój były nauczyciel, obecny szef, a tak właściwie to jesteśmy razem i śpimy w jednym łóżku?
Parsknął śmiechem, ale spojrzenie jakie mu posłała sprawiło, że od razu się opanował.
- Nie możemy się dłużej ukrywać, bo to staje się nie do zniesienia - wstał i podszedł do niej, biorąc ją za ręce. - Dzisiaj dowie się ten cholerny drań Malfoy, a tobie proponuję, żebyś zamiast na zakupy poszła do rodziców i ich wreszcie oświeciła. Im dłużej będziesz ich okłamywać tym tobie będzie coraz ciężej a i oni nie będą zachwyceni, jak dowiedzą się, że nie mówiłaś im prawdy przez tyle czasu. Nie pozwalając jej na dłuższe zastanawianie się i rozmyślanie nad słusznością tej decyzji, podał jej telefon. Wzięła go od niego, drżącą ręką wybrała numer i oddzwoniła.
- Halo, mamo? To znowu ja. Nie, jeszcze nie wiem, czy może jutro przyjść. Powiedz mi, jesteście w domu? Chciałabym wpaść, żeby pogadać na chwilę. Nie, nic się nie stało. Dobrze, to za niedługo będę. Pa - westchnęła i oparła się o szafkę. - Taty nie ma, ale mama jest w domu. W przyszłym tygodniu mają urlop, więc stąd ten nagły pomysł z jutrzejszym obiadem. Tak, jakby nie mogli nas zaprosić w następny weekend… To musiał być pomysł mamy. Ona już tak ma, że coś wymyśli i od razu to robi. Szczerze mówiąc chciałabym, żeby po dzisiejszej rozmowie to zaproszenie było nadal aktualne. Ach, klamka zapadła, co będzię to będzie - powiedziała, już jakby bardziej do siebie niż do niego.
- Będzie dobrze - zapewnił ją. "A jeśli nie, to wezmę sprawy w swoje ręce" - pomyślał, nie mówiąc tego na głos.
- O której ma przyjść Malfoy?
Severus zerknął na zegar.
- Około południa.
- Jest dopiero dziesiąta. Nie wytrzymam tych nerwów - jęknęła i zaczęła chodzić tam i z powrotem po kuchni.
- Dam ci eliksir uspokajający.
- Nie chcę żadnego eliksiru. Chcę mieć to wszystko już za sobą.
- W takim razie idź od razu i załatw chociaż jedną sprawę.
- To znaczy?
- Hermiono, straciłaś rozum? Idź i poinformuj swoich rodziców.
- Teraz?
- Tak - powiedział, zaczynając powoli tracić cierpliwość. - Im szybciej to zrobisz, tym lepiej, a co będzie to będzie. Przeszłaś już przez gorsze rzeczy, dasz sobie radę. Poza tym nie mogę patrzeć jak się denerwujesz. Odwlekanie tego wszystkiego nie wyjdzie ci na dobre.
- Masz rację. Idę się przebrać i wychodzę.
- Jadłaś coś w ogóle?
- Nie. Teraz i tak niczego już nie przełknę.
Pokręcił głową, patrząc za nią. Czuł się dziwnie nieswojo, a jednocześnie cieszył się, że wreszcie w jakiś sposób rozwiążą ten problem. Momentami zastanawiał się, dlaczego właściwie do tego doszło, że tak bardzo oboje bali się ujawnić swój związek. Przypominał sobie jednak po chwili, że ani ona, ani on nie byli anonimowi. Odegrali w czarodziejskim świecie ważne role. Ona miała swoją historię, a on swoją. Obie skrajnie różne, obie skrajnie się wykluczające. Ona - przyjaciółka Pottera, najmądrzejsza czarownica swojego pokolenia. Wybitna, nieskazitelna Hermiona Granger, której przyszłość rysowała się w jasnych barwach. On - śmierciożerca, wiecznie niezadowolony mistrz eliksirów, z jednej strony pupilek Dumbledore'a, z drugiej nie wiadomo, czy także i nie Voldemorta. Później morderca, zdrajca, a w końcu oczyszczony ze wszystkich zarzutów bohater. Choć nie dla wszystkich. On sam nawet za owego się nie uważał. Jedynym czego pragnął było odcięcie się od tego wszystkiego, co też uczynił, wprowadzając się na mugolskie osiedle, utrzymując jedyny kontakt z czarodziejami tylko poprzez swoją pracę. Nie prenumerował nawet Proroka Codziennego. Przestało go to wszystko obchodzić. Hermiona wpadła na podobny pomysł co on, z tym, że ona nawet w pracy nie miała kontaktu z magią. Przez jakiś czas żyła jak mugolka i dopiero, gdy wróciła do czarowania, poczuła jak bardzo jej tego brakowało. Gdy jest się czarodziejem nie da się i nie można odwracać się plecami do swojego daru.
Zdawał sobie sprawę z tego co by się stało, gdyby wszyscy się dowiedzieli. Prawdopodobnie byliby szykanowani, ich zdjęcia znajdowałyby się na okładkach wszelkich możliwych magazynów, straciliby prywatność i byliby ciągle obserwowani. Nie wspominając już o reputacji Hermiony na uczelni i tym, że nie miałaby spokoju. Ryzykownym było nawet mieszkanie w Londynie. Żyło w nim wielu czarodziei i właściwie nigdy nie mogli być pewni tego, że ktoś ich nie rozpozna i nie doniesie od razu do Proroka, że widziano ich razem. Nie chciał jednak przy tym wszystkim popadać w paranoję. Oboje byli zgodni co do tego, że nie chcą, żeby dowiedział się o nich świat, ale co do tego, że kilka osób musi wiedzieć, byli pewni. Severus wiedział, że Lucjusz ich nie wyda. Zbyt wiele ich łączyło, a Malfoyowie mieli u niego dług - w końcu to on nadstawiał karku i złożył wieczystą przysięgę, żeby chronić Dracona. A co do rodziców Hermiony, tutaj problem był inny. Bardziej przyziemnej natury. Ona po prostu bała się, że nie zrozumieją tego, co ich łączy, i że będą mieli obiekcje co do wszystkiego, co łączy się z jej wybrankiem - różnica wieku, wygląd, to, że był jej byłym profesorem i wiele innych rzeczy.
Wreszcie jednak nadszedł moment, w którym prawda wyjdzie na jaw. Obojętnie co by się nie stało, będą to mieli w końcu za sobą, a ich uczucia i tak nic nie zmąci. Zdanie Malfoyów nie liczyło się dla niego zbytnio, a jeśli chodzi o Hermionę to miał nadzieję, że jej rodzice przyjmą to wszystko pozytywnie. A jeśli nie, to wtedy będzie się martwił.
- Severusie? - Wyrwał się z zamyślenia, nawet nie zauważając jej obecności. - Wychodzę.
- Idź. I pamiętaj, powiedz to, co ci leży na sercu - powiedział, po czym pocałował ją. W jej bursztynowych oczach strach mieszał się z nadzieją. Bardzo chciał, żeby dzisiejszej nocy, gdy będą leżeć w łóżku, mogli sobie powiedzieć, że niepotrzebnie się denerwowali, bo wszystko dobrze się skończyło.
Pokiwała tylko głową, odetchnęła i aportowała się.
Hermiona wylądowała prosto w niedużym, przytulnym salonie swoich rodziców. W kominku palił się ogień, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach gotowanego obiadu, dzięki któremu od razu wiedziała, że jej mama jest w kuchni.
- Hermiono, czy to ty?
- Tak - potwierdziła, wchodząc do kuchni.
- Oczywiście, że to ty. Cześć, skarbie.
- Cześć, mamo - przywitała się, przytulając się. - Taty dalej nie ma?
- Nie. Pojechał coś załatwić. Niech no na ciebie spojrzę. Dawno się nie widziałyśmy, co u ciebie słychać?
- Wszystko w porządku - odparła Hermiona, siadając za stołem. Czuła, że oto właśnie nadszedł moment prawdy i wydawało jej się, że z nerwów chyba zaraz ją rozerwie.
- W porządku? Przecież widzę, że coś cię gryzie. O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
Hermiona spojrzała na mamę, która już wycierała dłonie do ręcznika i siadała naprzeciwko niej. Niesamowite, że rodzice potrafili od razu wyczuć, że coś było nie tak, nie używając w tym celu żadnej magii.
- Hermiono - ponagliła ją mama. - O co chodzi?
- Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć. Nie wiem, dlaczego tak się tym denerwuję, bo nie robię nic złego, a jednak…
- To ma związek z pracą? Ze szkołą?
- Bardziej z pracą.
- Z pracą… - mruknęła jej mama. - I chcesz ze mną porozmawiać akurat teraz, gdy chcielibyśmy z tatą wreszcie poznać tego tajemniczego mężczyznę, twojego szefa i nauczyciela zarazem. Wydaje mi się to trochę podejrzane…
Hermiona uniosła na nią oczy. O dziwo, póki co wyraz twarzy jej mamy nie zwiastował nadciągającej burzy ani wybuchu. Jeśli miałaby oceniać, to wyglądała bardziej na rozbawioną jej ewidentnym zdenerwowaniem.
- Nie mogę tego już dłużej przed wami ukrywać. Nie wiedziałam jak o tym powiedzieć, bo bałam się waszej reakcji, a twojej w szczególności, bo pamiętam nasze wcześniejsze rozmowy na ten temat - powiedziała Hermiona, czując jak trzęsą jej się ręce. - Mamo, ja i Severus jesteśmy razem. Od jakichś dwóch miesięcy.
Zapadła cisza, przerywana tylko irytującym tykaniem zegara.
- Razem? - spytała wreszcie jej mama.
- Tak.
- I myślisz, że naprawdę jestem aż tak zaskoczona tym wyznaniem?
- Słucham?
- Hermiono, skarbie - westchnęła. - Miałam przeczucie, że coś się święci, gdy opowiadałaś mi o nim wcześniej. Nigdy nie mówiłaś o nim z obojętnością i neutralnością, z jaką zwykle opisuje się obojętnych nam ludzi. Spędzaliście ze sobą mnóstwo czasu, nawet prywatnego, co nie będę ukrywać, martwiło mnie, bo on przecież jest od ciebie dużo starszy. Dużo, prawda?
Hermiona tylko pokiwała głową, czując, że to będzie jeden z najważniejszych powodów, dla których jej rodzice nie będą akceptować ich związku.
- Ile?
- Dwadzieścia lat - odparła cicho.
- Aż tyle?
- Dla was 'aż', ale dla nas to nie jest tak dużo…
- Hermiono, spójrz na mnie. Dlaczego płaczesz?
- Bo go kocham, mamo. Jest dla mnie kimś wyjątkowym. Wiem, że wiele nas różni, ale tyle samo nas łączy. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być w moim życiu, rozumiesz? A najbardziej boję się tego, że go nie zaakceptujecie i będę musiała wybierać pomiędzy wami a nim.
- Och, kochanie...
Jej mama przesiadła się na krzesło obok i objęła ją. Siedziały tak przez chwilę, Hermiona oczywiście łkała cicho, w napięciu czekając na to, co powie jej mama.
- Posłuchaj mnie, skarbie. Nie będziesz musiała pomiędzy nikim wybierać. Od zawsze wiedzieliśmy, że jesteś wyjątkowa, a w momencie, gdy dostałaś list z Hogwartu, byliśmy zaskoczeni i nie mogliśmy wprost uwierzyć w to, że to w ogóle możliwe. Gdy się jednak nad tym wszystkim zastanowiliśmy, twoje wcześniejsze dziwne momenty i zachowania dały się nagle wyjaśnić tym, że jest czarodziejką. Tak bardzo jak bolała nas rozłąka z tobą i oddanie cię pod opiekę ludziom, o których istnieniu nawet nie przypuszczaliśmy, że jest możliwe, tak samo byliśmy dumni i cieszyliśmy się z twojego daru. Oboje z tatą byliśmy pewni, że to dopiero początek przygody. Co było później to już sama wiesz, nie muszę ci przypominać. Jednak w ostatnich latach, nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiliśmy. Straciłaś swój dawny blask i widzieliśmy jak męczy cię praca w tej księgarni. Wyobraź sobie nasze zdumienie, gdy nagle oświadczyłaś nam, że zaczynasz studia, i że wróciłaś do magii. Oczywiście, że bardzo się cieszyliśmy, ale byłam pewna, że twoja decyzja nie wzięła się sama z siebie. Dopiero, gdy wspomniałaś o swoim byłym profesorze i później, gdy widziałam, jak świeciły ci się oczy jak o nim opowiadałaś domyśliłam się, że to jest właśnie osoba, której należy podziękować.
- Podziękować?
- Tak. Przecież to dzięki niemu masz pracę i poszłaś na studia. Nie twierdzę, że bez niego to by się nie stało, ale spójrzmy prawdzie w oczy - to on sprawił, że wzięłaś się w garść i uwierzyłaś w siebie.
- Och, mamo… Nawet nie wiesz jak on dobrze mnie zna i rozumie. Nie mówię, że wy nie, ale przecież…
- Przecież nie znamy realiów twojego świata i nie do końca nadążamy za tym, co się w nim działo. Wiem, skarbie.
- Jesteś na mnie zła?
- Tylko o to, że nie powiedziałaś mi wcześniej.
- Przepraszam.
- To nic. Ważne, że już wiem.
- Czy to zaproszenie na jutro jest nadal aktualne?
- A jak myślisz?
- Powiem mu o tym jak wrócę do domu. O której mamy przyjść? - Hermiona spojrzała na mamę przerażonym wzrokiem. Zbyt późno zdała sobie sprawę, że właśnie zdradziła sekret, którego jeszcze długo miała nie ujawniać.
- Do domu? Masz na myśli, że do niego zadzwonisz?
- Nie. On nie ma telefonu.
- Hermiono, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że razem mieszkacie?
- Mieszkamy, mamo. U niego - odparła i uniosła głowę. Trudno. Słowo się rzekło, a poza tym byłaby to kolejna tajemnica, która by jej ciążyła. - Nie myśl tylko, że podjęłam tę decyzję pod wpływem chwili, albo że on mnie do czegokolwiek zmusił. Oboje tego chcieliśmy i podjęliśmy tę decyzję wspólnie, a on na nic nie naciskał. Ostatnie słowo w każdej kwestii należało do mnie.
- W każdej?
- W każdej.
- W tej, o której teraz myślę również?
- Tak - Hermiona wstała z krzesła, czując, że nagle ogarnia ją złość. - Wiem, że to zabrzmi dziecinnie, ale jestem dorosła i zdolna do podejmowania własnych decyzji. Kocham go a on kocha mnie. Jestem pewna, że to nie jest związek, który potrwa kilka miesięcy i skończy się tak szybko jak się zaczął. On wiele przeszedł - dodała spokojniejszym tonem - i wiem, że jestem jedyną osobą, przed którą tak naprawdę się otworzył i której zaufał. Gdybyście tylko mogli go poznać wcześniej, zobaczylibyście jakim jest wyjątkowym człowiekiem.
- Ufam ci, Hermiono i choć z bólem, muszę zaakceptować twój wybór. Z bólem, bo widzę, że moja mała dziewczynka stała się kobietą, która wie czego chce. - Mamo - westchnęła Hermiona, widząc łzy w oczach swojej rodzicielki. Podeszłą do niej i objęła ją, całując w policzek. - Zawsze będę twoją małą dziewczynką, niezależnie od tego, co się stanie.
- Wiem, skarbie. Ale i tak uważam, że na wspólne mieszkanie jest jeszcze za wcześnie…
- Mamo…
- No dobrze już, dobrze. Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie i przywyknąć do myśli, że jest tak jak jest. Kiedy to się zaczęło?
- W noc sylwestrową - odparła Hermiona, uśmiechając się lekko. Przypomniała sobie, że w tamtym dniu również przeprowadzała z mamą rozmowę na temat Severusa i jego możliwych niecnych zamiarów wobec niej.
- "Nigdy nie doszło między nami do niczego wykraczającego poza granicę zawodową i przyjacielską" - tak mi wtedy powiedziałaś? - spytała mama. - Nigdy, a nagle jesteście parą?
- To skomplikowane.
- Właśnie widzę.
- On próbował udawać, że niczego do mnie nie czuje. Wmawiał sobie, że na mnie nie zasługuje i tym podobne bzdury. A ja, ze względu na to kim dla siebie byliśmy, starałam się, żeby poprzestać tylko na przyjaźni. Ale z każdym dniem, który z nim spędziłam, zdałam sobie sprawę, że to coś więcej niż sympatia… Aż w końcu odważyliśmy się powiedzieć sobie co tak naprawdę czujemy.
- Przyjdźcie jutro. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale cóż… Pozostaje jeszcze poinformować tatę.
- Boję się jego reakcji.
- Musisz być świadoma tego, że do tej pory uważał się za jedynego mężczyznę w twoim życiu. Jesteś jego ukochaną córeczką. Świadomość, że w twoim życiu pojawił się ktoś inny na pewno przysporzy mu niejednej nieprzespanej nocy. Ale myślę, że przywyknie do tej myśli. Musi.
- Przecież byłam już raz w związku. Był Ron…
- Tak, ale traktowaliśmy to inaczej. Przede wszystkim byliście rówieśnikami, znaliśmy jego i jego rodziców. To co innego.
- No tak… Ale z nim byłam nieszczęśliwa. Poza tym nie układało się nam. I jeśli mam być szczera, to nie powiedziałam ci prawdy dlaczego zerwaliśmy.
- Jak to?
- Skłamałam, bo chyba było mi wtedy wstyd, chociaż teraz wiem, że nie powinno.
Hermiona opowiedziała mamie o tym, co się wtedy pomiędzy nimi wydarzyło i co usłyszała od Rona. Nie ukrywała niczego, bo nie było sensu. W końcu komu mogła się zwierzyć, jeśli nie własnej mamie? Żałowała tylko jednego - że zrobiła to tak późno.
- Nie mogę uwierzyć, że mógł cię tak potraktować… A wyglądał na takiego porządnego chłopaka.
- Ja też nie mogłam w to uwierzyć - wzruszyła ramionami Hermiona. - Jednak to głównie przez niego wycofałam się z czarodziejskiego świata. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Chciałam wreszcie skupić się na sobie. Poza tym zrozumiałam w końcu, że nikomu nie muszę niczego udowadniać. Nie muszę być we wszystkim najlepsza, a oni wszyscy chyba tego ode mnie oczekiwali. Teraz wreszcie jestem sobą.
- Dlaczego nie opowiedziałaś mi o tym wszystkim wcześniej?
- Nie wiem. Teraz widzę, że to był błąd. Powinnam była od razu powiedzieć ci prawdę.
- W porządku, skarbie. W takim razie zacznijmy wszystko od początku. Przyjdźcie jutro na obiad, a ja postaram się jakoś wszystko to sobie ułożyć. Nie mówiąc już o tacie.
W tym momencie usłyszały dźwięk zamykanych drzwi wejściowych.
- O wilku mowa - westchnęła Hermiona, czując jak stres znowu wraca.
- Nie denerwuj się. Pamiętaj, że zawsze jesteśmy po twojej stronie. Nawet jeśli mu się coś nie spodoba, to spróbuję go przegadać. Po tylu latach małżeństwa mam już w tym wprawę - zaśmiała się jej mama.
- Hej, pszczółko! Nie wiedziałem, że będziesz - przywitał się jej tata, wchodząc do kuchni. Wyglądało na to, że był w dobrym humorze, co dawało nadzieję, że jakoś przyjmie najnowsze wieści. Poza tym, gdy Hermiona usłyszała jak ją nazwał, zrobiło jej się nagle ckliwo i podeszła do niego, przytulając się mocno. Odkąd jako mała dziewczynka poszła na bal przebierańców przebrana za pszczołę, jej tata tak się właśnie do niej zwracał.
- Kocham cię, tato.
- Ja ciebie też - odparł i lekko zaskoczony tym nagłym wybuchem emocji, spojrzał pytająco na żonę.
- Hermiona wpadła, żeby z nami porozmawiać.
- A coś się stało? Pszczółko, mów mi tu zaraz wszystko.
A więc powiedziała. To samo co przed chwilą swojej mamie, z wyjątkiem niektórych informacji, których wiedziała, że lepiej tacie oszczędzić. Gdy skończyła nie był, co tu dużo mówić, zachwycony tym, że jego ukochana córka mieszka pod jednym dachem z obcym facetem. Tak to przecież wyglądało z ich perspektywy. To, że Hermiona miała inną, traciło w tym momencie na znaczeniu.
- Ufaliście mi w tylu różnych sprawach. Ochroniłam was przed Voldemortem i pewną śmiercią. Przez cały czas mojej nauki w Hogwarcie ufaliście mi, bo wiedzieliście, że wiem co robię, i że będę na siebie uważać. Zaufajcie mi i tym razem. Nie jestem głupia. Gdybym nie była pewna swoich uczuć, nigdy bym się nie zdecydowała na to wszystko.
Jane i Mark Grangerowie spojrzeli na siebie zrezygnowanym wzrokiem. Oczywiście wiedzieli, że gdy tylko Hermiona wyjdzie nie obędzie się bez burzliwej dyskusji między nimi. O czyje życie mieli się martwić i o kogo mieli troszczyć jeśli nie o własną, jedyną córkę.
- Nie powiem, że jestem rozczarowany, bo nie jestem - powiedział wreszcie jej tata. - W końcu oboje z mamą wiedzieliśmy, że w końcu nadejdzie taki moment, że będziesz prowadzić własne życie. I jestem z ciebie dumny, pszczółko, nigdy nie pomyśl, że jest inaczej. Jesteś wyjątkowa i gdyby nie ty, kto wie, co by było. Zarówno z nami, jak i w czarodziejskim świecie. Jednak jutro chcę poznać tego drania, który skradł serce mojej córki.
- Tato… - westchnęła Hermiona, uśmiechając się lekko.
- Chcę go poznać i na własnej skórze przekonać się z jakiej gliny jest ulepiony.
- Dobrze. Przyjdziemy jutro. Tylko błagam was, zachowujcie się normalnie. To, że jest czarodziejem o niczym nie świadczy. Bardzo dobrze zna oba światy, bo jest półkrwi. To znaczy, że jego matka była czarownicą, a ojciec nie.
- Byli?
- Oboje zmarli dawno temu. Severus… on nie lubi o nich rozmawiać, bo jego dzieciństwo było trudne. Z tego co mi opowiedział, jego ojciec był tyranem i nie akceptował daru ani jego ani jego matki. Rozumiecie co mam na myśli?
- Domyślamy się - pokiwała głową jej mama. - Poza tym to nie tak, że będziemy tu przeprowadzać jakieś śledztwo albo wywiad.
- Z twoją pasją do zadawania pytań, szczerze w to wątpię - zaśmiała się Hermiona.
Postanowiła zostać na obiad. Czuła jakby zdjęto z jej barków ogromny ciężar. Nie wiedziała jak bardzo brak tej rozmowy jej ciążył, dopóki wreszcie się przed nimi nie wygadała. Teraz, gdy miała czystą kartę, miała też nadzieję, że rodzice najzwyczajniej w świecie polubią Severusa i dadzą mu szansę. Na początku na pewno będzie trochę niezręcznie, zważając choćby na fakt, że był od nich niewiele młodszy, ale trudno.
Przy obiedzie Hermiona przytoczyła najważniejsze w jej mniemaniu informacje o nim i starała się mniej więcej opisać to, czym zajmował się kiedyś i co robi teraz. Resztą zajmą się jutro jej rodzice. Znała ich i wiedziała, że nie przepuszczą okazji, żeby wypytać i jak najwięcej szczegółów. Zakładając oczywiście, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i rozmowa będzie się jakkolwiek kleić. O innym scenariuszu nie chciała nawet myśleć, bo znowu zaczynała czuć stres. Żeby na chwilę odejść od tematu opowiedziała również co słychać u Beth i Mike'a. Nie udało się jej to całkowicie, bo przecież wiadomym było, że Mike jest sąsiadem Severusa, a jeśli Beth się do niego wprowadziła to oznaczało, że najlepsze przyjaciółki zostały teraz sąsiadkami.
Przez chwilę zapomniała w ogóle, że w tym samym czasie, gdy ona rozmawiała z rodzicami, Severus gościł u nich Lucjusza Malfoya. Zerknęła na zegar: dochodziła szesnasta, a ona chciała już wracać do domu i opowiedzieć mu o wszystkim. Pomyślała, że mogłaby jeszcze pójść na zakupy albo zajrzeć na chwilę do Beth, tylko po to, żeby uniknąć spotkania z Malfoyem, ale uświadomiła sobie, że aportowała się z domu do domu, a co za tym szło, nie miała ani płaszcza, ani butów, nie mówiąc już, że nie wzięła pieniędzy. Nie miała innego wyjścia jak tylko pożegnać się z rodzicami, wziąć w garść i wrócić do domu.
Na miejscu okazało się, że jak zwykle przejmowała się na zapas.
- Nie rozglądaj się tak - powiedział Severus, gdy tylko ją zobaczył. - Niedawno wyszedł.
- Co za ulga. Przepraszam, że stchórzyłam i mnie nie było. Nie zostawiłam cię samego celowo. No, może trochę - dodała, widząc jego uniesioną brew.
- No cóż, nie chciałaś spotkać się z samym Lucjuszem, to teraz będziesz miała okazję stanąć oko w oko również z Narcyzą i Draconem.
- Że co proszę?
- To, co słyszałaś. Gdy dotarło do niego, że nie żartuję mówiąc mu o nas, zaprosił nas na obiad.
- Obiad? - jęknęła.
- Mhm.
- Gdzie oni właściwie teraz mieszkają?
- Już nie w tam gdzie kiedyś. Pożegnali się ze swoim dworem zaraz po wojnie. Zdziwiłbym się, gdyby tego nie zrobili. Teraz mieszkają w Surrey.
- Chociaż tyle… Severusie, jak on zareagował na wiadomość o nas?
Po jego minie wywnioskowała, że niezbyt przyjaźnie, ale nie skomentowała, czekając na jego odpowiedź.
- Prawie tak, jak to sobie wyobrażałem, ale jednocześnie trochę lepiej.
Przypomniał sobie jak Lucjusz na niego spojrzał i początkowy wyraz niedowierzania na jego twarzy, który w chwili, gdy uświadomił sobie, że to nie są żarty zamienił się w pobłażliwe rozbawienie z domieszką charakterystycznego dla niego poczucia wyższości nad innymi.
- Żartujesz sobie ze mnie? Granger? Prawa ręka Pottera? - zapytał, a gdy odpowiedzią była tylko poważna mina, zmarszczył brwi i uśmiechnął się bezczelnie. - No, no, Severusie. Widzę, że twoje zamiłowanie do szlam nie osłabło ani na jotę. Takiej właśnie reakcji się spodziewał i mentalnie był już na nią przygotowany. Nie było wybuchu wściekłości ani rozczarowania. Ludzie się zmieniają, ale niektóre cechy zostają z nimi na zawsze.
- Ostrzegam cię - powiedział wolno. - Jeśli jeszcze raz, kiedykolwiek i gdziekolwiek użyjesz wobec niej tego określenia, to skończy się to dla ciebie bardzo źle. Wiesz, że nie żartuję. Długo zastanawiałem się, czy w ogóle mówić ci o nas, ale stwierdziłem w końcu, że pomimo tego, że jesteś starym sukinsynem, to jesteś też, i właściwie sam się sobie dziwię, bo po tym wszystkim powinienem już nigdy nie chcieć oglądać twojej zakazanej gęby, moim jedynym przyjacielem.
Z twarzy Malfoya nadal nie znikał wyraz bezczelnej satysfakcji z tego, że trafił w czuły punkt, jednak nie odezwał się ani słowem.
- To jest moje życie i mój wybór. Nie po to otarłem się o śmierć, żebym teraz musiał przejmować się tym, co o mnie będą mówić inni - ciągnął Severus. - Zresztą o mnie mogą mówić co chcą, ale o niej nie pozwolę powiedzieć złego słowa. A ty, po tym wszystkim co się stało, mógłbyś wreszcie przejrzeć na oczy i przestać klasyfikować czarodziei według ich statusu krwi. Chyba przeżyłeś dostatecznie dużo, żeby zrozumieć, że nie prowadzi to do niczego dobrego.
Obaj mężczyźni mierzyli się przez chwilę wzrokiem. Dwaj weterani. Oboje nie bez wad. Oboje z rachunkiem wypełnionym aż po brzegi błędami, złymi decyzjami, godnymi potępienia czynami, ale także i cechami, które rokowały na ich korzyść. Jedną z nich była umiejętność przyznania się do błędu.
- Rodzina to świętość - powiedział w końcu Lucjusz. - Ty pomogłeś mi uchronić moją, czego ci nigdy nie zapomnę. O ile wydaje mi się to nie do uwierzenia, że jesteście razem, to przecież widzę, że nie żartujesz. Naprawdę ją kochasz?
- Naprawdę.
- Co innego mi więc pozostało, jeśli nie życzyć wam szczęścia? - spytał Malfoy i wyciągnął rękę w kierunku Severusa. - No już, przestań robić taką minę. Nie wyglądasz dzięki niej ani trochę lepiej. - Severus uśmiechnął się w końcu nieznacznie i uścisnął mocno jego dłoń. - Od razu lepiej - dodał Lucjusz. - I przepraszam. Walczę ze starymi nawykami i uprzedzeniami. Z pomocą mojej żony i Dracona. Wyobraź sobie, że oni z każdym dniem zaskakują mnie coraz bardziej swoją przemianą. Nie chciałbym widzieć ich wyrazu twarzy, gdyby usłyszeli jakiego słowa użyłem. Draco stał się szczególnie wyczulony na tym punkcie.
- Słusznie. Ciesz się, że ich masz, Lucjuszu. Narcyza powinna dostać order za to, że tyle z tobą wytrzymała i ciągle jest u twojego boku.
- Po kilku latach będzie mógł tak samo powiedzieć o swojej wybrance. Kobieca natura i serce jest niezbadane, mój przyjacielu. A teraz z łaski swojej opowiedz mi jak do tego wszystkiego doszło i ile to już trwa? Dobrze wiesz, że Narcyza będzie chciała usłyszeć jak najwięcej, gdy się dowie, nie wspominając o tym jaka będzie zawiedziona, że nie wybrałeś jednej z jej głupiutkich przyjaciółek.
- Nie żebyś sądził, że mam zamiar opowiedzieć ci o wszystkim ze szczegółami?
- Oczywiście, że nie. Zbyt dobrze cię znam.
- Severusie? Co on powiedział? - ponagliła go.
- Nic, czym miałabyś zaprzątać sobie głowę - odparł, siadając w fotelu. - Jedyne co musisz wiedzieć, to że wyjaśniliśmy sobie kilka spraw.
- Nie mogę uwierzyć, że tak gładko poszło. I od razu zaprosił nas na obiad? Boże, jakie to będzie niezręczne.
- Nie dramatyzuj.
- Łatwo ci mówić - parsknęła. - Nasz związek jest tak niespodziewany, że musi upłynąć trochę czasu, zanim wszyscy przywykną do tej myśli, że jesteśmy razem. A do tego czasu będzie okropnie niezręcznie i dziwnie.
- Hermiono…
- I co niby powiem? Bardzo mi miło was znowu widzieć? Cześć Draco, wiem, że nigdy nie zamieniliśmy ze sobą słowa, które nie byłoby obelgą, a nawet raz walnęłam cię tak, że zobaczyłeś gwiazdy, ale czas zacząć wszystko od nowa, nie sądzisz? - lamentowała Hermiona, chodząc tam i z powrotem po salonie.
- Zaraz, zaraz. Co to znaczy walnęłam?
- To co, ty nie wiesz? Co z ciebie za szpieg? - spytała, a widząc jego spojrzenie westchnęła i wytłumaczyła mu jak to się stało, że Malfoy od niej oberwał.
- Nie przyszedł z tym do mnie, żeby na ciebie donieść - stwierdził.
- Domyśliłam się, bo gdyby to zrobił na pewno dostałabym od ciebie szlaban i straciłabym sporo punktów, nie mylę się? A poza tym, spójrzmy prawdzie w oczy: dostał od dziewczyny i było mu wstyd. Czym się miał chwalić? Że przegrał z Granger, której nienawidził i którą miał za nic?
- Wyglądasz na bardzo zadowoloną z siebie - zauważył z rozbawieniem. - Bo jestem - wyprostowała się dumnie. - Do tej pory pamiętam jaką przyjemność sprawiło mi zmycie mu z twarzy tego bezczelnego uśmieszku.
- Muszę się mieć na baczności. Mieszkam z prawdziwą wojowniczką.
- Oczywiście, że tak. Dopiero teraz to do ciebie dotarło? - powiedziała, stając przy kominku. Severus pokręcił głową i westchnął.
- Sądząc po twoim dobrym humorze, rozmowa z rodzicami również przebiegła lepiej niż się spodziewałaś, mam rację?
- Tak. Obyło się bez awantury.
- Ale?
- Co, ale?
- Widzę, że jest jakieś ale.
- Wygadałam się i powiedziałam, że mieszkamy razem. Wiem, że miałam o tym nie wspominać, ale to byłby kolejny sekret, który by mi ciążył na sumieniu. Tego nie pochwalają, jak również mieli obiekcje co do sporej różnicy wieku między nami - spojrzała na niego żałośnie. - Z drugiej strony mama jakoś nagle zapomniała, że między nią a tatą jest całe dziesięć lat różnicy. - Severus nie skomentował tylko słuchał, bo wiedział, że jeszcze nie skończyła mówić. - Nic innego właściwie im nie przeszkadza. Mama nie była tak do końca zaskoczona, bo podobno już wcześniej przeczuwała, że coś się święci. I jest ci wdzięczna za to, że mi pomogłeś.
- W czym?
- A w tym, że wziąłeś mnie pod swoje skrzydła i namówiłeś na studia.
- Na nic cię nie namawiałem.
- Ale skłoniłeś mnie do tego, żebym robiła to, co kocham, a nie przejmowała się tym, co mówią inni. Ach, właśnie. Opowiedziałam im wreszcie szczegóły mojego zerwania z Ronem. Nie mogli uwierzyć, że tak to się skończyło.
- Dopiero teraz im to powiedziałaś?
- Dopiero teraz powiedziałam im jak było naprawdę.
- Czemu?
- Bo wcześniej… - zawahała się. - Wcześniej chyba było mi wstyd. I zrzuciłam całą winę na siebie. Że to ja zawiodłam, i że może gdybym się zmieniła to to nadal mogłoby trwać. Wiem, byłam głupia - machnęła ręką, widząc jego zbulwersowany wyraz twarzy. - Wyciągnęłam wnioski i naukę ze swoich błędów. Trwanie w czymś na siłę nie przysparza niczego więcej oprócz kłopotów i nieszczęść.
Wstał i podszedł do niej, a gdy ją objął, od razu mocno do niego przylgnęła.
- Lubię się do ciebie przytulać, wiesz?
- Coś wspominałaś - uśmiechnął się.
- Żeby nie było wątpliwości, zaproszenie na jutro jest nadal aktualne.
- Doskonale.
- Tata powiedział, że chce cię poznać i zobaczyć z jakiej gliny jesteś ulepiony - zaśmiała się Hermiona.
- Czyżby?
- Mhm. Nawet nie wiesz jaką czuję ulgę, że mamy już te rozmowy za sobą - powiedziała i uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Jeszcze nie do końca. Teraz czeka nas spotkanie twarzą w twarz.
- Denerwujesz się?
- Oczywiście, że nie - skłamał. W rzeczywistości denerwował się jak cholera. Miewał w życiu gorsze spotkania, od przebiegu których niejednokrotnie zależało jego życie, a teraz uczucie, jakby stawiał wszystko na jedną kartę, znowu do niego powróciło.
Hermiona nic nie powiedziała, chociaż wiedziała, że kłamał. Musiałaby go nie znać, żeby nie wiedzieć, że pod maską obojętności skrywały się wszystkie uczucia, które starał się ukryć przed światem.
- Będzie dobrze - powiedziała wreszcie i pocałowała go. - Najgorsze już za nami.
Severus uśmiechnął się. Jeśli zwykłe oznajmienie światu o tym, że jest się w związku z ukochaną osobą stało się dla nich jakimś wielkim problemem, to zdecydowanie wolał mieć takie zmartwienia w porównaniu z tym, co było kiedyś. Znaczyło to także, że definitywnie weszli na nową ścieżkę w życiu.
- Wydaje mi się, że chciałaś iść na zakupy.
- Nie tyle chciałam, co muszę iść na zakupy. Jedzenie samo nie wpadnie do lodówki. Poza tym muszę kupić sobie szampon, krem...
- Przecież masz szampon, a na szafce widziałem przynajmniej trzy różne kremy - zdziwił się.
- Och, Severusie - pokręciła głową i uśmiechnęła się. - Kobieta nigdy nie ma za dużo kosmetyków, pamiętaj o tym.
W odpowiedzi westchnął i uniósł oczy ku górze.
- W takim razie idziemy.
