If the sun would lose its light
And we lived an endless night
And there was nothing left that you could feel
That's how it would be
What my life would seem to me
If I didn't have your love to make it real

Leonard Cohen - If I Didn't Have Your Love

Zwykłe zakupy zamieniły się w maraton po różnych sklepach, i tak oto oprócz jedzenia i kosmetyków, Hermiona kupiła dwa, jak się wyraziła, prześliczne kubki: jeden w biedronki, drugi w kolorowe grochy, nową piżamę, komplet satynowej pościeli, notes wraz z nowym piórem wiecznym, książkę kucharską i kilka zapachowych świec.

Severus w pewnym momencie przestał już komentować a nawet przestał w ogóle się odzywać. Odbierał od niej tylko reklamówki, które, gdy nikt nie widział zmniejszył i schował do jednej torby.

Gdyby ktoś go spytał o zdanie, to powiedziałby, że wydali trochę zbyt dużo pieniędzy jak na jedno popołudnie, bo Hermiona okazała się nie gustować w produktach niskiej jakości, a raczej w tych z wyższej półki. Nie przejął się tym jednak zbytnio, bo mogli sobie pozwolić na wydatki, a poza tym spacer po sklepach wyraźnie pomógł jej się rozluźnić, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Z przyjemnością obserwował ją wybierającą, który produkt chce kupić i z cierpliwością czekał, aż zdecyduje, na którą herbatę ma ochotę: malinową czy może zieloną z dodatkiem kardamonu i cynamonu. W końcu wyrwał jej z dłoni oba opakowania, wpakował do koszyka i bez słowa poszedł dalej.

Wreszcie, gdy zdecydowali, że mają już wszystko, a Severus odciągnął Hermionę od wystawy mijanej właśnie księgarni, zaczęli iść wolno, trzymając się za ręce. Nie obchodziło ich, czy ktokolwiek mógłby ich zobaczyć albo rozpoznać. Nie prenumerowali Proroka Codziennego, więc nawet gdyby tak się stało, nie dowiedzieliby się o tym. Chyba że nagle na ich głowę zwaliłaby się sterta niespodziewanych listów, w których zapewne przeczytaliby, że on jest starym zboczeńcem, a ona na pewno jest pod wpływem jakiegoś silnego eliksiru albo klątwy. W każdym razie mieli to gdzieś.

W powietrzu czuć było już pierwsze, nieśmiałe oznaki wiosny. Było odrobinę cieplej, a zalegający śnieg zaczął zamieniać się w bezkształtną, błotnistą breję, zalegającą na chodnikach i ulicach.

- Jestem pewien, że nie kupiliśmy wszystkiego - stwierdził nagle Severus.

- To znaczy?

- Nie zamierzam jutro iść do twoich rodziców z pustymi rękami.

- Cholera, jak mogłam o tym nie pomyśleć. Co teraz?

- Myślałem, że ty mi powiesz - zaśmiał się. - Przecież znasz ich na tyle, że wiesz co chcieliby dostać.

- No cóż... Moja mama ma słabość do świec zapachowych i kwiatów, a co za tym idzie uwielbia różne, czasami dziwne osłonki i doniczki. To jednak w niczym nam nie pomoże...

- Jak to nie? Bukiet kwiatów będzie idealnym pomysłem na początek. Przy następnej okazji możemy kupić flakon - powiedział, zastanawiając się, czy w ogóle będzie następna okazja.

- Ty z bukietem? - uśmiechnęła się, patrząc na niego. - To dopiero będzie widok. Ale masz rację. Kupimy go jutro? Niedaleko nas jest kwiaciarnia. Przechodząc tamtędy widziałam naprawdę ładne kwiaty.

- Tak. To załatwimy jutro. Teraz pytanie, co dla twojego taty?

- Nic nie musimy mu kupować.

- Musimy. Może jakiś alkohol? Zakładając, że twój ojciec nie jest abstynentem.

- Nie jest - Hermiona stwierdziła, że nie będzie się przegadywać, bo istniało duże prawdopodobieństwo, że i tak przegra. - Moglibyśmy kupić jakieś dobre wino, bo chociaż tata nie pije często, to zdarzają się wieczory, które spędza z lampką czegoś mocniejszego w dłoni. Szczególnie po ciężkim dniu w pracy.

- Świetnie. Na tym na szczęście się znam - odparł z zadowoleniem.

- Wiem. Od samego początku raczyłeś mnie najlepszym winem.

- Bo zasługujesz tylko na to, co najlepsze, kochanie. - W odpowiedzi przytuliła się do jego ramienia. - Wiem, że mieliśmy wracać już do domu, ale dla twojego taty zmienimy lekko plany. Aportujemy się, w porządku?

- Tak, ale dokąd?

- Na drugi koniec Londynu. Znam tam sprawdzony sklep, w którym można dostać najlepszy alkohol w tym mieście.

Chwilę później wchodzili już do dużego, z zewnątrz niepozornie wyglądającego lokalu, w którym mieścił się jeden z najbardziej niesamowitych sklepów, jakie Hermiona kiedykolwiek widziała. Ściany od samej podłogi aż po sufit obstawione były półkami, na których znajdowały się przeróżne alkohole pochodzące chyba ze wszystkich krańców świata. Likiery, wina, różne rodzaje whisky, szampany, wódki, piwa. Można tu było kupić dosłownie wszystko.

- Imponujący wybór - stwierdziła. - Obyś wiedział czego szukamy, bo ja na pewno ci nie pomogę. Po pierwsze nie znam się na tym, a po drugie tu jest za dużo wszystkiego, żebym mogła nawet wiedzieć gdzie zacząć.

- Spokojnie. Bywałem tu nie raz i wiem gdzie szukać. Chodź.

Wziął ją za rękę i poprowadził w głąb sklepu. Gdy zjawił się doradca, Severus zamienił z nim kilka słów i po chwili było już wiadomo co kupią. Hermiona była zadowolona, że tak szybko poszło, do momentu, gdy usłyszała cenę.

- Ile? To zdecydowanie zbyt drogie. Nie mogę się zgodzić, żebyś tyle wydał.

- Okazja jest wyjątkowa, więc również i wino musi być z najwyższej półki.

- Ale…

- Kochanie, nie martw się. Pieniądze nie grają roli.

Westchnęła tylko, czując się lekko niekomfortowo. Wiedziała, że Severusa było na to stać, nie było co do tego żadnych wątpliwości. Nie rozmawiali na ten temat często, jednak kiedyś wyznał jej ile inkasuje za poszczególne eliksiry. Zawrotne ceny osiągały oczywiście te, które warzył w kociołku Arduinny. Ona sama, dopóki nie zaczęła u niego pracować, wiodła raczej oszczędne życie i musiała niejednokrotnie rezygnować z wielu rzeczy, bo po prostu nie było ją na nie stać. Oczywiście mogła zawsze poprosić rodziców o wsparcie, ale nigdy tego nie robiła. Teraz czuła, że czasami za bardzo szasta pieniędzmi, ale nie mogła się powstrzymać. Dzięki kontraktowi, który załatwił jej Severus zarabiała trochę więcej niż on sam jeszcze niedawno jej płacił i dawało jej to o wiele większą swobodę. Chciała się dołożyć do rachunków, zważywszy na to, że przecież to ona mieszkała u niego i o ile wszystko było cudownie, to przecież nie dało się wyżyć samą miłością i proza życia nakazywała myśleć również o tak przyziemnych rzeczach jak rachunki właśnie. Za każdym razem Severus nie chciał jednak o tym słyszeć i stwierdził, że utrzymanie domu jest tylko i wyłącznie na jego głowie i tak ma pozostać. Zapewne uważał to za swój męski obowiązek. Nie spierała się z nim, a poza tym nie było rady - gdy już podjął decyzję, ciężko było zmienić jego zdanie.

- No dobrze - westchnęła i uśmiechnęła się słabo.

- Proszę to zapakować na prezent, a my się jeszcze rozejrzymy.

Sprzedawca skinął tylko głową i odszedł w kierunku lady.

- No to teraz wybierzmy coś dla siebie - oznajmił.

- Och, no nie wiem…

- Czym się tak przejmujesz? To nie są rzeczy, które kupujemy codziennie.

- Wiem, ale nie jestem przyzwyczajona do wydawania takich sum w tak krótkim czasie.

- Zapewniam cię, że to wszystko się zwróci, gdy w przyszłym tygodniu odbiorę zapłatę chociażby za zwykłe Veritaserum.

- Naprawdę?

- Naprawdę.

- Niech będzie - zgodziła się. - Przekonałeś mnie.

Tym oto sposobem wyszli ze sklepu z prezentem dla jej taty, szkocką whisky dla Severusa i likierem irish cream dla Hermiony.

Niby wszystko było jak należy, ale gdy wieczorem siedzieli w salonie, Severus widział, że coś ją gryzie. Postanowił jej nie wypytywać, bo pomyślał, że być może on sam przesadza i nic takiego się nie dzieje. Okazało się, że był w błędzie, gdy w pewnym momencie nie wytrzymała.

- Wiesz co? - spytała, odrywając wzrok od książki. - Tak sobie pomyślałam…

- O czym?

- Odnośnie naszych dzisiejszych zakupów…

- Hermiono, rozmawialiśmy już na ten temat. Przecież to ja będę gościem u twoich rodziców i to ja muszę coś kupić. A cena naprawdę nie ma dla mnie w tym wypadku znaczenia.

- Wiem, ja nie o tym - żachnęła się.

- Więc o czym?

- O rany, pomijając prezenty, ciągle męczy mnie myśl, że ty za wszystko płacisz, a ja tu tylko mieszkam. I nie przewracaj oczami - wycelowała w niego palec. - Nie chcę, żebyś pomyślał, że te sprawy nie mają dla mnie znaczenia i że nie zwracam na to uwagi, tylko beztrosko sobie żyję i wykorzystuję cię.

- Hermiono - zwrócił się do niej, odkładając książkę na bok. - Wiem, że martwisz się o rachunki, budżet i ogólne utrzymanie domu, ale naprawdę nie masz o co. Przecież dobrze wiesz ile zarabiam i ile ty sama zarabiasz za wyłącznie twój jeden kontrakt. To, że mieszkamy w centrum Londynu znacząco wpływa na wysokość opłat, ale przez tyle lat ani razu nie miałem problemu ze spłatą, bo ciągle pracuję i nie zapowiada się, żebym miał zacząć tracić klientów. Wręcz przeciwnie. Dzięki twojej pomocy istnieje szansa, że będziemy mieli ich jeszcze więcej. Poza tym pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Mieszkamy razem i to się liczy. I niech ci nawet nie przychodzą do głowy głupoty w stylu, że mnie wykorzystujesz - popatrzył na nią rozbawionym wzrokiem. - Musiałbym być skończonym idiotą, żeby posądzać cię o podobne zamiary. Ty jesteś dla mnie najważniejsza i mógłbym mieszkać nawet w najgorszej dziurze byle tylko być z tobą.

- Och, Severusie… - Usiadła przy nim, przytulając się mocno. - Czyli mogę przestać się martwić?

- Oczywiście, że tak.

- I nie mieć wyrzutów sumienia?

- Wyrzutów sumienia? Kobieto, nie wytrzymam z tobą - westchnął.

Hermiona zaśmiała się i pocałowała go mocno.

- Jesteśmy razem, bo się kochamy, a nie dlatego, że mamy z siebie jakieś korzyści, przecież o tym wiesz.

- Wiem. Nigdy nie myślałam inaczej.

- Czyli mogę uznać temat za zamknięty?

- Tak. Ale w razie, gdybym jednak…

- Hermiono… - powiedział ostrzegawczym tonem.

- Już dobrze. Koniec tematu. Idę zaparzyć herbatę, chcesz coś?

- Może później. Teraz chyba pójdę wziąć prysznic.

- W porządku. W takim razie ja pójdę po tobie.

Podczas gdy on udał się na górę, Hermiona, zrobiwszy sobie uprzednio gorącą herbatę, wróciła do salonu i usiadła przy oknie, nakrywając się kocem i obserwując pojedyncze osoby przechodzące akurat chodnikiem. Westchnęła i omiotła spojrzeniem pokój. Palący się w kominku ogień, jego książka leżąca na kanapie, kilka zapalonych świeczek na stoliku kawowym, rzucony na oparciu fotela koc. To wszystko wraz z myślą, że to teraz ich wspólny dom sprawiło, że się rozczuliła. Pora jesienno - zimowa tak właśnie na nią działała. Przywoływała wspomnienia, a popołudnia, gdy na zewnątrz szybko robiło się ciemno, a w domu można było ogrzać się przy kominku i poczytać książkę w ulubionym fotelu, popijając gorącą czekoladę albo herbatę, były jej ulubionymi.

O ile w tygodniu była zbyt zapracowana, żeby mieć czas na takie luksusy, w weekend nie miała żadnych oporów przed korzystaniem w pełni z wolnego czasu.

Pomyślała o ich jutrzejszym spotkaniu z jej rodzicami. Cieszyła się na nie. Bardzo chciała, żeby wszystko wypadło jak najlepiej i miała przeczucie, że tak właśnie będzie. Reakcja jej rodziców była mimo wszystko pozytywna i zwiastowała, że jutro nie będzie katastrofy. Severus był dla niej wszystkim i wiedziała, że wpadła po uszy. Uśmiechnęła się, myśląc o ich pierwszym spotkaniu. Jakaż była wtedy zszokowana jego zachowaniem. Przyrzekła sobie, że go rozszyfruje i zdaje się, że tak się właśnie stało. Przestał być dla niej zagadką, a stał się mężczyzną jej życia. Może i była młoda i zakochana, ale jedno, czego była pewna to fakt, że to zakochanie nie wygaśnie, a tylko zamieni się w miłość, która będzie trwała wiecznie.

Miała pewność, że nigdy nie czułaby się tak, jak teraz, gdyby została z Ronem. Nawet nie chciała sobie wyobrażać jak mogłoby wyglądać jej życie z nim. Być może czułaby się szczęśliwa, ale czy byłoby to prawdziwe szczęście? Czy tylko jej wyobrażenie i fakt, że wmówiłaby sobie, że jest dobrze tak, jak jest?

Nagle przypomniała sobie momenty, gdy zupełnie tak jak teraz, siedziała w swoim dormitorium i wpatrywała się w tereny okalające Hogwart. Niejednokrotnie czuła się smutna, niezrozumiana, odrzucona. Nawet wtedy, gdy wiedziała, że Harry i Ron są po jej stronie, i że tak naprawdę większość ludzi ją lubi i przyzwyczaiła się do jej szaleństwa na punkcie nauki. Jednak ciągle było coś, co sprawiało, że czuła się inna niż wszyscy. Nawet nie ze względu na swoje pochodzenie, ale na coś innego, czego nie umiała do końca sklasyfikować.

Uświadomiła sobie, że na pewno nie była w tym sama. Nie wiedzieć czemu nagle pomyślała o Draco i o tym, jak on musiał się czuć. Szczególnie na szóstym roku, gdy Voldemort nakazał mu zabicie Dumbledore'a. Przecież było pewnym od samego początku, że nie da rady tego zrobić. W dodatku nie miał mentalnego wsparcia z żadnej strony. Był przestraszony i zagubiony jak dziecko we mgle. Zrobiło jej się go żal, chociaż było to tak dawno temu. Postanowiła sobie, że gdy się z nim ponownie spotka postara się zachowywać tak, jakby zaczynali wszystko od początku. Że da mu szansę i naprawdę nie będzie oceniać tego co robił. W końcu to nie jego wina kim był jego ojciec. Dlaczego miałby płacić za jego grzechy? Chociaż właściwie już płacił. Dobrze, że Severus miał wtedy na niego oko. Szkoda tylko, że cała historia skończyła się w taki sposób i że Severus był zmuszony zrobić to, co zrobił.

Z zamyślenia wyrwał ją jego głos. Zaskoczona, wzdrygnęła się, o mało co nie oblewając się herbatą.

- Ależ mnie przestraszyłeś.

- Przepraszam - powiedział, podchodząc do niej.

- Nie szkodzi. Może to i lepiej. Mam tendencję do popadania w melancholię w zimowe wieczory. Przynajmniej odciągnąłeś mnie od moich wspomnień.

- Ja czasami też - uśmiechnął się i usiadł obok niej.

- Ładnie pachniesz. To ten nowy żel pod prysznic, który dla ciebie wybrałam?

- Tak.

- To był zatem dobry wybór.

- O czym myślałaś?

- O nas, o jutrzejszym dniu, o tym co było kiedyś. Wiesz, przypomniałam sobie, że bywały takie dni, gdy tak samo przesiadywałam w dormitorium i gapiłam się w okno.

- Jak naprawdę wspominasz swój czas w Hogwarcie? - spytał.

- To był czas pełen wzlotów i upadków - odparła. - To na pewno czas, którego nigdy nie zapomnę. Każdy rok miał swoje mocne i słabe strony. Zaczynało się w miarę spokojnie, a kończyło z przytupem. I tak minęło siedem lat. Z czego ostatni rok był nieporównywalny z żadnym poprzednim. To całe ukrywanie się, stres, żeby nie zostać złapanym, szukanie horkruksów, bitwa… O rany, dużo się działo. Zresztą ty przecież o tym wiesz, nie muszę ci mówić - uśmiechnęła się lekko.

- Och, tak. Doskonale pamiętam.

- Severusie?

- Mhm? - mruknął, spoglądając na nią.

- Dziękuję ci.

- Za co znowu?

- Za wszystko. Za to co zrobiłeś dla nas wszystkich. Za twoje poświęcenie, za twoją pomoc, za to, że czuwałeś nad nami, gdy wtedy uciekaliśmy. Dziękuję ci za wszystko - powiedziała.

- Kochanie, naprawdę nie ma za co - wyciągnął rękę, żeby ją objąć, a ona od razu przylgnęła do niego. - To ja powinienem dziękować tobie. Gdyby nie ty, nie byłoby mnie teraz tutaj.

- Nie byłoby nas - szepnęła. - Nawet nie mogę sobie wyobrazić takiego scenariusza.

- Nie wyobrażaj sobie. Jesteśmy. Żyjemy. I to się liczy.

- Wiem, że mówiłam to już tysiąc razy, ale powtórzę znowu: kocham cię jak szalona.

- Chyba naprawdę jesteś szalona, skoro pokochałaś takiego starego gbura jak ja.

- Wcale taki nie jesteś.

- Widzisz? Jesteś szalona.

Hermiona zaśmiała się i przytuliła mocniej.

- Ja też cię kocham - powiedział po chwili. - To się nigdy nie zmieni. - Pocałował ją i nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł. - Skoro już zaczęliśmy wspominać, to może obejrzymy razem album z twoimi zdjęciami?

- Album? Jaki album? - spytała.

- Album z twoimi zdjęciami - wyjaśnił. - Znalazłem go na regale w twoim salonie.

- Ach, wiem który. Ten ze wszystkimi kompromitującymi mnie zdjęciami z dzieciństwa i nie tylko - zaśmiała się. - Możemy go obejrzeć, ale najpierw skoczę się wykąpać. Będziesz szedł na górę? - zapytała, wychodząc.

- Tak.

- To przynieś mi trochę tego dzisiejszego likieru. Szkoda byłoby go nie spróbować, skoro już go kupiliśmy.

- Jak sobie życzysz - odparł, uśmiechając się.


Severus z przyjemnością obserwował ją, jak z radością przeglądała stare zdjęcia i opowiadała mu niektóre historie, które się za nimi kryły. Łóżko zasłane było fotografiami, a ona siedziała po środku tego całego bałaganu.

- Spójrz na to - podała mu zdjęcie, na którym stała przebrana w kostium pszczoły. - Nie pamiętam dokładnie ile tu miałam lat. Pięć może sześć? W każdym razie byłam zachwycona tym przebraniem.

- Wyglądasz naprawdę uroczo.

- Od tego momentu tata nazywa mnie pszczółką, więc nie zdziw się, gdy jutro będzie się tak do mnie zwracał.

- Pszczółka? - zaśmiał się Severus. - Czasami bardziej przypominasz osę.

- A ty szerszenia, ale ci tego nie wypominam - odgryzła się. - O, a tutaj mój pierwszy dzień w szkole.

- Wyglądasz jakbyś nie mogła się doczekać kiedy wyjdziesz z domu.

- Bo tak było. Byłam tak ciekawa co mnie czeka, że poprzedniego dnia o niczym innym nie mówiłam i nie mogłam spać w nocy.

- Strach pomyśleć co się działo, gdy dowiedziałaś się, że przyjęli cię do Hogwartu.

- To samo, tylko dziesięć razy bardziej. Odkąd kupiłam na Pokątnej różdżkę i wszystkie potrzebne książki, zdążyłam je przeczytać, przećwiczyć wszystkie zaklęcia i nauczyć się tekstów na pamięć.

- Tego akurat jestem świadomy. Pamiętam przecież nasze pierwsze zajęcia. Dziwiłem się, że nie bolała cię ręka od ciągłego trzymania jej w górze.

- A ja dziwiłam się dlaczego tak uwziąłeś się na Harry'ego i dlaczego nie chciałeś, żebym odpowiedziała na pytania, chociaż oczywistym było, że znałam odpowiedzi. Swoją drogą, Harry wtedy uważnie cię słuchał i notował każde twoje słowo.

- Czyżby?

- Tak.

- Dobrze, że robił to chociaż na pierwszej lekcji. Z czasem przestał czytać nawet instrukcje jak uwarzyć eliksir.

- Wcale nie. Większość ludzi tak się ciebie bała, że z nerwów wszystko się im myliło i chyba zapominali nawet jak się nazywają.

- Ale nie ty?

- Czego miałam się bać? - wzruszyła ramionami. - Od początku czułam do ciebie respekt a nie strach. A mój podziw tylko wzrósł, gdy twoja zagadka chroniąca kamień filozoficzny okazała się być oparta wyłącznie na logice a nie na magii. Pomyślałam, że to genialne.

- Gdy się dowiedziałem o tym wszystkim byłem pewien, że to ty musiałaś rozwiązać tę zagadkę. Nie podejrzewałbym ani Pottera ani Weasleya o posiadanie zdolności analitycznych mogących pomóc im przy tym zadaniu.

- Harry wykazał się przy czym innym, a Ron rozegrał naprawdę niesamowitą partię szachów. Gdyby nie on, nie przeszlibyśmy dalej.

- Cud, że w ogóle udało wam się wyjść z tego cało.

- Wtedy jakoś nie zwracałam na to uwagi, ale teraz, gdy analizuję to, co się działo to nie mogę wręcz uwierzyć, że troje dzieci potrafiło poradzić sobie z zabezpieczeniami chroniącymi Kamień Filozoficzny. My byliśmy tak dobrzy, czy one tak słabe? - zaśmiała się.

Severus wzruszył ramionami.

- Ty na pewno byłaś więcej niż dobra. Reszty wolę nie komentować. Dumbledore może i był uważany za geniusza, ale miał przy tym wiele wad.

Hermiona tylko pokiwała głową i nie wracała już do tematu. Zamiast tego skupiła się na opowiadaniu o swoim dzieciństwie, ilustrując opowieść zdjęciami. Momentami wydawało jej się, że niektóre z tych rzeczy zdarzyły się ledwie tydzień temu, a minęło już przecież tyle lat.

- Severusie? - zagadnęła go, gdy wreszcie dobrnęli do końca albumu i zbierała fotografie. - Ty masz jakieś swoje zdjęcia z dzieciństwa?

- Nie. Kto niby miałby mi je zrobić? - spytał. - Ojciec, który mnie nienawidził, czy moja zmęczona życiem matka?

- No tak… Przepraszam to było głupie pytanie.

- Nie - westchnął, nerwowo przejeżdżając dłonią po włosach. - To ja przepraszam. To, że nie lubię rozmawiać o mojej przeszłości, nie znaczy, że nie powinienem tego robić.

Przez chwilę nad czymś myślał, po czym wstał i wyszedł z sypialni. Spojrzała za nim, zastanawiając się po co poszedł. Nie minęło kilka minut, gdy wrócił niosąc w ręce małą drewnianą szkatułkę. Wyglądała na bardzo starą.

- Co to jest? - zapytała, wskazując na tajemnicze pudełeczko.

- Moje wspomnienia - odparł, uśmiechając się lekko na widok jej miny. - Chcesz zobaczyć?

- Oczywiście, jeśli tylko mogę.

Pokiwał głową i podał jej szkatułkę, którą delikatnie ujęła w obie dłonie. Przejechała palcem po licznych rzeźbieniach i otwarła ją. Małe zawiasy skrzypnęły nieznacznie, jak gdyby zaskoczone, że ktoś w ogóle zagląda do środka.

Hermiona czuła się, jakby odkrywała właśnie jakiś wielki sekret. Trzymała w rękach jego przeszłość. Tę, o której wciąż tak niewiele wiedziała.

Severus sięgnął po whisky, która stała na stoliku nocnym i napił się odrobinę. Obserwował ją, z jaką rezerwą i ostrożnością otwierała szkatułkę - zbiór jedynych rzeczy osobistych, które zabrał ze Spinner's End, oczywiście oprócz kilku co bardziej cennych książek.

Doskonale wiedział co znajduje się w środku. Kilka starych fotografii jego matki, jedno jedyne zdjęcie, na którym są razem oraz jej biżuteria. Tym, co go teraz najbardziej interesowało była ciekawość Hermiony. Patrzył, jak bez słowa wyciąga naszyjnik na cienkim łańcuszku z misternie rzeźbionymi detalami, przypominającymi ni to liście, ni to kwiaty. Kiedyś lśniące kryształki, teraz zupełnie już zaśniedziałe, straciły swój dawny blask. Później przyszedł czas na pierścionki. To, czego Hermiona wiedzieć nie mogła to fakt, że przed chwilą w szkatułce znajdowały się trzy. Teraz na jej dłoni znajdowały się jednak tylko dwa. Jeden z nich Severus wyjął przed chwilą, gdy był w gabinecie i schował w tylko sobie znanym miejscu, postanawiając przeznaczyć go na inną, naprawdę specjalną okazję.

Później przyszedł czas na zdjęcia.

- To twoja mama? - powiedziała, a było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Dobrze wiedziała, że nie mógł to być nikt inny. Ze zdjęcia spoglądała na nią kobieta może nie wyjątkowej, ale na pewno interesującej urody. Uśmiechała się smutno, jej długie czarne włosy opadały jej na ramiona. Spojrzała na niego i na zdjęcie.

- Masz takie same oczy jak ona - powiedziała, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że nieświadomie nawiązała do tego, co on sam wyznał Harry'emu, gdy był pewny, że umiera. Wstrzymała oddech, w myślach przeklinając się za swoją głupotę. Ulżyło jej jednak, gdy zobaczyła, że Severus uśmiechnął się tylko lekko, tym samym smutnym uśmiechem, co jego matka.

- Tak myślisz?

- Tak. Naprawdę widzę podobieństwo.

- To dobrze. Z dwojga złego, chciałbym wierzyć, że mam więcej cech wspólnych z nią niż z nim.

Wiedziała, że mówiąc "nim" miał na myśli swojego ojca. Pomyślała, że musiał być straszny, skoro Severus naprawdę nie chciał mieć z nim nic wspólnego.

- Na pewno tak jest.

- Skąd możesz wiedzieć? - spytał z tym samym uśmiechem na ustach. - Przecież jej nie znałaś.

- Więc może mi o niej opowiesz?

- Po co?

- Też mi! Przed chwilą skończyłam opowiadać historię swojego życia, a ty zadajesz mi takie głupie pytanie.

- Już dobrze, dobrze - parsknął. - Chodź tu do mnie. Wygodniej nam będzie leżeć pod kołdrą.

- Przyznaj, że ty też lubisz, gdy to ja się do ciebie przytulam - powiedziała, kładąc się przy nim.

- Po co mam się przyznawać? Myślałem, że to oczywiste - odparł, obserwując jej zadowolony wyraz twarzy. Później westchnął, zebrał myśli i powiedział jej wszystko, co wiedział o swojej matce.

- Na pewno nie była ucieleśnieniem matczynej miłości, ale po latach widzę, że robiła wszystko co mogła, żeby moje życie było chociaż odrobinę mniej parszywe. To ona opowiedziała mi o Hogwarcie i o tym, co mnie tam czeka. To z jej podręcznikami jechałem w pociągu. Gdy wracałem do domu, tylko jej potajemnie mogłem opowiedzieć czego się nauczyłem i jak minęło mi każde pół roku nauki. No, przynajmniej przez pierwsze lata. Później było już coraz gorzej. Zamknąłem się w sobie. Ale tę część historii już znasz.

Pokiwała głową, nie chcąc mu w żaden sposób przerywać.

- Jedyne co mam jej za złe, to fakt, że wprowadziła mnie nieznacznie na ścieżkę czarnej magii. Nie wiem, czy zrobiła to świadomie, czy nie, ale wystarczyło, żebym się tym zainteresował bardziej niż powinienem - zamilkł, przez chwilę wpatrując się w ścianę, pozornie tylko niewidzącym wzrokiem. Tak naprawdę zanurzył się głęboko w swoje wspomnienia. Z przykrością musiał stwierdzić, że te złe przewyższały liczebnością te dobre. - Mój ojciec zmarł na raka, gdy miałem piętnaście lat - podjął. - Moja matka odeszła niedługo później, gdy już skończyłem naukę w Hogwarcie. Zostało mi po niej tylko to, co widzisz - wskazał głową na szkatułkę.

- Tak mi przykro, Severusie. Nikt nie powinien przechodzić przez coś takiego - powiedziała, czując, że już zakończył swoją opowieść. - Nie zastanawiałeś się nigdy, dlaczego po prostu nie odeszła od twojego ojca? Przecież mogliście zamieszkać gdzie indziej.

- Niby gdzie? Byliśmy biedni, a powrót do jej rodzinnego domu nie wchodził w grę. Przecież mówiłem ci, że pochodziła z rodziny czarodziejów czystej krwi, dla których status krwi był najważniejszy. A ona splamiła honor swojego rodu wychodząc za mugola. Przecież wiesz jak obsesyjnie niektórzy czarodzieje do tego podchodzili i nadal podchodzą. Nie muszę ci chyba przypominać.

- Nie. Doskonale wiem o co chodzi.

- Dla mnie status krwi nie ma żadnego znaczenia. Kiedyś byłem młody i strasznie, ale to strasznie głupi - powiedział cicho, przejeżdżając dłonią po twarzy. - Teraz wiem, że liczy się to, jakim się jest człowiekiem, a nie skąd się pochodzi.

- Nigdy nie pozwolę, żebyś czuł się samotny. Zawsze będę przy tobie - wyszeptała po chwili, unosząc się i delikatnie gładząc go dłonią po policzku.

- Dzięki tobie uwierzyłem, że może być lepiej - odparł, spoglądając na nią. Ujął jej dłoń i pocałował ją. - Bez ciebie nie miałem niczego, dzisiaj mam wszystko.

Hermiona uśmiechnęła się, czując się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Przez całe swoje życie nie doświadczyła takiej gamy uczuć jak przy nim. Patrząc na niego czuła spokój, miłość, bezpieczeństwo. Wiedziała, że może mu powiedzieć o wszystkim, a on wysłucha, doradzi, zrozumie.

Severus, chociaż uważał się za osobę, która do perfekcji umiała panować nad swoimi emocjami, nie mógł uwierzyć w to, jak łatwo potrafił porzucić pozory wszelkiego opanowania w jej obecności. Przy niej nie musiał się ukrywać, nie musiał kłamać. Świadomość, że mógł się przed kimś zwierzyć i nie zostać osądzonym była dla niego wszystkim. Ona nie miała zamiaru go oceniać. Chciała wiedzieć o nim wszystko, a jemu wcale to nie przeszkadzało. Już nie. To, co kiedyś wydawało mu się nie do przeskoczenia, przy niej straciło ważność. Była jedyną osobą na świecie, której chciał opowiadać. Opowiadać o sobie, o swoim życiu.

A najważniejszym było to, że u podstaw ich związku leżało zrozumienie, wybaczenie i przyjaźń.

- Severusie?

- Słucham cię uważnie.

- Dziękuję ci, że mi o tym wszystkim powiedziałeś. Że mi się zwierzasz. Wiem, że nie przychodzi ci to z łatwością, tym bardziej cieszę się, że się na to zdecydowałeś. A dla mnie... dla mnie to wiele znaczy. Twoje zaufanie jest dla mnie bardzo cenne.

- Nie masz mi za co dziękować, kochanie. Uwierz mi, że robię to z przyjemnością, i że po każdej takiej opowieści czuję się lepiej. Lżej. Jakbym po trochu uwalniał się od przeszłości. Gdy się z kimś podzielić tym, co od tak dawna ciąży na sercu, te problemy trochę tracą na wadze.

- Cieszę się, że tak jest. I widzę po tobie, że te rozmowy ci służą. Niezdrowo jest tłumić w sobie emocje. Pamiętaj, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.

- Przejdziemy przez wszystko razem, tak?

- Tak - potwierdziła i pocałowała go.

Delikatnie oddał pocałunek, wkładając w niego wszystkie swoje uczucia. Jak zwykle jej emocje mentalnie wzięły górę nad jego własnymi i dał się im otulić. Chciał czerpać z jej wrażliwości ile tylko mógł.

Gdy przerwała i odsunęła się lekko, jej oczy błyszczały a z twarzy nie schodził uśmiech.

- Z czego się tak cieszysz? - zapytał, unosząc brew i patrząc na nią z rozbawieniem.

- Przypomniałam sobie jeden z tych naszych momentów, kiedy chodziliśmy koło siebie jak po rozżarzonych węglach i żadne z nas nie wiedziało, czy to jeszcze przyjaźń, czy już coś więcej. Pamiętasz wtedy, w pracowni, gdy chciałeś mnie zapytać czy zostanę na noc obserwować jak będziesz warzył eliksir?

- Pamiętam doskonale.

- O rany, ale się wtedy denerwowałam.

- Czym?

- Jak to czym? Próbą uwiedzenia cię w celu wyciągnięcia z ciebie informacji.

- Teraz mogę ci już to powiedzieć, że wiele było takich chwil, w których trudno mi było zachować zimną krew. Ten był oczywiście jednym z nich.

- Czyżby? - zaśmiała się. - Taki był plan. Ty jednak nie dałeś się wtedy zwieść mojemu urokowi.

- Dałem, dałem - westchnął. - I nie żałuję.

Hermiona uśmiechnęła się, położyła na plecach, przeciągnęła i wpatrzyła w sufit. Przez chwilę przestała myśleć o jutrzejszym dniu i o tym jak bardzo się denerwowała. Była pewna, że Severus czuł to samo.

- Nie martw się.

- Nie martwię się.

- Kogo chcesz okłamać?

Spojrzała na niego, a on na nią. Momentami zapominała o ich mentalnym połączeniu, które było pomiędzy nimi przez cały czas. Z tego co oboje zdążyli zauważyć, czasami było ono silniejsze, czasami słabsze, a czasami w ogóle niczego nie odczuwali. Ile razy miała już zaczynać uczyć się oklumencji, tyle razy nic z tego nie było. Jeśli o nią chodziło, to ich więź jej nie przeszkadzała. Dobrze wiedziała, że Severus miał świadomość kiedy się uaktywnia i jeśli chciałby, to bez problemu zostawiłby swoje myśli i uczucia tylko dla siebie. Póki co zrobił to chyba tylko raz. Ona sama również na tyle umiała zamknąć swój umysł, że poradziłaby sobie, gdyby przyszło co do czego.

W każdym razie Hermiona była w stanie bezbłędnie odczytywać jego uczucia, a on jako sprawniejszy w sztuce legilimencji mógł czasami nawet bezwiednie odczytać jej myśli, o emocjach nie wspominając. Czas i miejsce miały znaczenie, bo gdy byli blisko siebie było oczywiście łatwiej, ale niekiedy nawet gdy dzieliła ich większa odległość potrafili stwierdzić jak czuje się to drugie. Poza tym Hermiona nigdy nie umiała ukrywać tego co czuje, więc była pewna, że Severus nawet bez magii przejrzałby ją w oka mgnieniu.

Najlepszym co odkryli było to, że mogli się porozumiewać telepatycznie. Rzadko to robili i nie byli pewni, czy zawsze będą w stanie komunikować się w ten sposób i czy ta możliwość nie jest zależna od jakichś konkretnych czynników, ale bądź co bądź istniała i dawało im to dużo frajdy.

Odwróciła wzrok i zaczęła bawić się kamieniem księżycowym spoczywającym spokojnie na jej dekolcie. Odkąd go dostała, nie rozstawała się z nim nawet na moment. To był jej amulet i jedna z najcenniejszych rzeczy jakie posiadała.

- Wiesz, że ten kamień wspomaga odprężenie? - odezwał się po chwili Severus. - Z tego co pamiętam to pomaga również w komunikacji i wpływa na rozwój duchowy.

- Naprawdę? W takim razie dobrze się składa, bo czuję, że takiego wsparcia będę potrzebowała w najbliższym czasie.

- Póki co myślę, że w twoim wypadku najlepiej zadziała sen.

- Nie wiem czy zasnę.

- Zaśniesz. A jeśli nie, to wiesz, że mamy całkiem spory zapas eliksiru słodkiego snu.

- Po którym z kolei nie wstanę do południa.

- Istnieje taka możliwość jeśli za dużo wypijesz.

Hermiona usiadła i zebrała wszystkie rzeczy plątające się po kołdrze, po czym odłożyła je na komodę. Gdy wróciła do łóżka, dopiła ostatni łyk swojego likieru, na co Severus pokręcił tylko głową z udawaną dezaprobatą. Wgramoliła się z powrotem pod kołdrę, otuliła szczelnie i westchnęła głośno.

- Nie będę już dzisiaj niczego piła - wymamrotała, zamykając oczy. Widząc a zarazem wiedząc doskonale, że jej narzekanie jest przesadzone, Severus zgasił światło i również ułożył się wygodnie, gotowy do snu.

- Dobranoc - usłyszał w ciemności jej szept.

- Dobranoc - odparł, czując, że pomimo wszystkiego co powiedział, to chyba na niego wypadnie nie zmrużyć oka tej nocy.