Trochę mnie tu nie było, ale oto nareszcie jest nowy rozdział i to nawet trochę dłuższy niż poprzednie.
I can see it in your eyes
That you despise the same old lies
You heard the night before
And though it's just a line to you
For me it's true
And never seemed so right before
I practice every day
To find some clever lines to say
To make the meaning come through
But then I think I'll wait
Until the evening gets late
And I'm alone with you
The time is right, your perfume fills my head
The stars get red, and, oh, the night's so blue
And then I go and spoil it all
By saying somethin' stupid like, "I love you"
Frank & Nancy Sinatra - Something Stupid
Minął marzec, nadszedł kwiecień i zima wreszcie w pełni ustąpiła miejsca wiośnie. Dni stały się dłuższe i cieplejsze, drzewa zaczynały kwitnąć, ptaki śpiewały wesoło a Severus nigdy nie czuł się tak dobrze jak teraz.
W czasach kiedy był szpiegiem nie istniało dla niego nic oprócz tego - planowanie, wykonywanie rozkazów, udawanie, wystawianie się na ciągłe ryzyko. Samotne dni i samotne noce, w które - gdy miał szczęście, zostawał w zamku. Gdy go nie miał i wzywał go Voldemort życie stawało się jeszcze większą ruletką. Uda się czy nie? Wyjdę z tego cało? Wyjdę z tego ledwo żywy? Czy w ogóle nie wyjdę? Śmierć była czasami kuszącą opcją, szczególnie wtedy, gdy ostatkami sił udawało mu się wrócić do swoich kwater. Krew. Metaliczny zapach krwi, ból w każdej komórce ciała, świadomość, że musi mu się udać wypić eliksiry i zaleczyć rany, bo jeśli nie, to wykrwawi się na podłodze własnego mieszkania.
W zakamarkach jego świadomości, z tyłu jego umysłu, w miejscu, do którego nawet on sam bał się zaglądać czaiła się jednak myśl. Uporczywe marzenie, którego się wypierał, wiedząc, że to na nic. Że nigdy się nie spełni, bo choćby jak się starał to jego przebiegłość i intelekt mogą go zawieść i wtedy nie przeżyje wojny. A chciał ją przeżyć. Mimo wszystko chciał przeżyć i zobaczyć jak mogłoby wyglądać życie bez Voldemorta. Życie wolne i niczym nie skrępowane.
We Wrzeszczącej Chacie się poddał. Nie było odwrotu, bo czuł, że umiera. Śmierć była blisko, otulała go zimnem, ciemnością i zapomnieniem. Nie bał się. Przywitał się z nią jak z dobrą znajomą, bo przecież deptała mu po piętach przez tyle lat. I w tamtym momencie chciał umrzeć. Chciał mieć to już za sobą. To jeszcze jednak nie był jego moment. Los spłatał mu kolejnego figla. Figla, który z początku wydał mu się okrutny, jednak z czasem nie mógłby być za niego bardziej wdzięczny. "Życie jest piękne" - pomyślał, patrząc na swój gabinet, przejeżdżając dłonią po blacie swojego dębowego biurka, zerkając na okno i błękitne niebo za nim. Cieszyło go wszystko. Wszystkie małe i duże rzeczy. Doceniał każdą chwilę, każdy moment. To życie, które teraz miał było spełnieniem jego wszelkich marzeń, a lista rzeczy, które uwielbiał zdawała się wydłużać z każdym dniem.
Uwielbiał swój dom. Na początku, gdy go kupował nie przypuszczał, że aż tak się do niego przywiąże. Owszem mieszkanie było ładne, nowoczesne, drogie i miało wszystko o co mu chodziło, ale to nie było wyznacznikiem tego, że okaże się strzałem w dziesiątkę. Po drobnych przeróbkach i całej masie zabezpieczeń zaczęło nadawać się również do pracy i to chyba wtedy poczuł, że zagości w nim na dłużej. Mugolska dzielnica, spokojni sąsiedzi, centrum miasta i anonimowość. Pomijając mieszkającego obok nieznośnego artystę malarza, wszystko było jak należy.
Uczył się żyć na nowo. Wydawało mu się, że zna siebie samego jak własną kieszeń, ale myśląc tak popełnił wielki błąd. Samotność w nowym świecie okazała się być inną samotnością niż za dawnych czasów, bo zaczynał myśleć o tym, że dom choć piękny jest również cichy i smutny. Że łóżko choć duże i wygodne jest zimne i puste. Że do cholery, odpokutował chyba na tyle, że nie musi już dłużej mieć wyrzutów sumienia i karać się za swoje błędy. A samotność zaczynała stawać się karą.
I wtedy pojawiła się ona. Jak grom z jasnego nieba wpadła na niego i wywróciła jego życie do góry nogami. A reszta to już historia.
Kochał ją do szaleństwa. Bez niej nie wyobrażał sobie swojej egzystencji na tym świecie. Zapełniła sobą każdą lukę w jego życiu i podarowała mu więcej niż mógłby sobie wyobrazić. Otuliła go swoją miłością, dając mu poczucie bezpieczeństwa. Wniosła energię i miłość do domu, który był teraz przytulnym gniazdkiem a nie surowymi czterema ścianami. Jego świat był pusty, a ona wypełniła go w ten specjalny i wyjątkowy sposób, który był znany tylko jej.
Uwielbiał ich piątkowe wieczory filmowe, które tak jak chciała Hermiona stały się ich rytuałem. Po tygodniu wypełnionym ciężką pracą i nauką oboje z radością witali moment, gdy mogli przestać myśleć i oderwać się od rzeczywistości. Po kilku seansach stwierdził, że Hermiona ma naprawdę dobry gust. Najczęściej to ona wybierała filmy i musiał przyznać, że nigdy się na nich nie nudzili. Czasami oglądali komedie, filmy czarno - białe lub kostiumowe, a czasami romanse i melodramaty, po których wzruszała się na tyle, że nie chciała wyjść z jego objęć i powtarzała mu w kółko jak bardzo go kocha.
A później najczęściej rzeczywiście się kochali. Powoli, bez pośpiechu, odkrywając każdy zakątek swoich ciał na nowo. Severus nie sądził, że to może być aż tak piękne i chociaż nie miał duszy poety, to widząc ją - nagą, z rozburzonymi włosami, błyszczącymi oczami i leniwym uśmiechem na twarzy, nie mógł się powstrzymać od tego, żeby nie zacząć wymyślać coraz to piękniejszych epitetów dotyczących jej cudowności. Była jego boginią, jego ukochaną, jego siłą i słabością. Potrafiła sprawić, że zapominał o wszystkim. Że stawał się coraz lepszym człowiekiem.
Raz po wszystkim nawet się rozpłakała, co wprawiło go w przerażenie. Leżeli obok siebie, oddychając szybko. On był spełniony i nieziemsko zadowolony po jednym z najlepszych i najbardziej intensywnych zbliżeń, jakie do tej pory przeżyli, a w uszach ciągle jeszcze wibrował mu jej przeciągły krzyk, który z siebie wydała, wpijając paznokcie w jego plecy. A ona płakała. Poderwał się, a serce o mało nie wyskoczyło mu z piersi na widok jej miny. Zranił ją. Zrobił coś nie tak. Sprawił jej ból. Zapomniał się i pewnie przeoczył jakiś znak z jej strony.
- Co się stało, kochanie? - spytał, nachylając się nad nią i odsuwając jej włosy z twarzy. - Byłem za mało delikatny? Coś cię boli? Powiedz mi. Wydawało mi się, że…
- Severusie - odezwała się wreszcie, przerywając mu. - Nie płaczę, bo jest mi źle. Płaczę, bo jest mi tak dobrze i przepełnia mnie zbyt wiele emocji. Jeśli tego z siebie nie wyrzucę to chyba pęknie mi serce.
Ulgę jaką wtedy poczuł nie dało się z niczym opisać. Scałował jej łzy, a później zajął się jej ustami. Czuł jak drżała, a nie minęła chwila, gdy kochali się znowu, tym razem już mniej intensywnie i bardziej subtelnie. Każdym ruchem i pocałunkiem chciał jej przekazać, że czuje to samo, co ona. Ona uczyła go okazywać uczucia. Uczyła go wszystkiego, co najlepsze.
Uwielbiał to, jak zmieniła się atmosfera w domu. Z początku miał obawy jak się do siebie dopasują i czy po tylu latach życia we własnych utartych schematach i z toną przyzwyczajeń, będzie umiał się dostosować do nowego stylu. Okazało się, że i z tym nie było żadnych problemów.
Hermiona już nie była taka jak kiedyś. A może nigdy taka nie była, tylko jemu się tak wydawało i dał się ponieść własnym, błędnym wyobrażeniom na jej temat? W końcu zauważył to już wtedy, gdy zaczęli się regularnie widywać. Owszem, miewała momenty, w których trochę się rządziła, ale pytanie brzmi kto takich nie miewał? On też lubił postawić na swoim. Oboje mieli silne charaktery i raz wywiązała się na tym tle poważna kłótnia. A raczej chyba z tego powodu i chyba na tym tle, bo już nie pamiętał nawet o co tak naprawdę poszło. Padło kilka nieprzyjemnych słów. On przez chwilę się zapomniał i zrobił użytek ze swojego ciętego języka, a ona nawrzeszczała na niego tak, że aż zabrzęczało szkło. W pewnym momencie uniosła nawet rękę, jakby chciała mu dać w twarz, ale się powstrzymała, a gdy wyszła trzaskając drzwiami, żałował, że tego nie zrobiła. To by było idealnym zwieńczeniem tej bezsensownej awantury i zapamiętałby ten ból do końca życia. Gdyby następnym razem zaczęli się kłócić przypomniałby go sobie i opamiętał zawczasu. To tak naprawdę nie byłby jego ból. To byłby jej ból, która przeniosłaby na niego wraz z uderzeniem. Nie wiedział, dokąd wtedy uciekła. Nie wiedział przez jakieś piętnaście minut, bo nie zdążył dobrze pozbierać myśli i już chciał wyjść, żeby jej poszukać i przeprosić, gdy ktoś dosłownie zaczął walić pięścią w drzwi. Kiedy otworzył, do środka wpadła inna kobieta. Tym razem była to jej przyjaciółka, więc od razu stało się jasne, gdzie skryła się Hermiona. Beth zrobiła mu kolejną awanturę, a on stał jak wryty, bo wzięła go z zaskoczenia. Nikt nigdy się tak do niego nie zwracał i nikt oprócz Hermiony by się na to nie odważył. Jej przyjaciele raczej zawsze trzymali dystans i do tej pory nie zdołali całkowicie wyluzować się w jego towarzystwie. Teraz jednak pokazał się prawdziwy temperament tej dziewczyny i o ile Mike pozostawał w oczach Severusa "ciepłymi kluchami" tak teraz wiedział już, kto tak naprawdę rządzi w ich związku. Beth nazwała go 'cholernym idiotą', który chyba nie wie, jaki skarb ma w domu. Powiedziała, że doprowadzenie takiej kobiety do łez to zbrodnia, że jeśli znowu dowie się o czymś takim, to żadna magia mu nie pomoże, bo osobiście rozerwie go na strzępy i nic ją nie obchodzi z kim ma do czynienia. Kazała mu iść do ich mieszkania, przeprosić Hermionę i obiecać, że to się więcej nie powtórzy. Severus nie zastanawiał się dwa razy. Minął ją i pobiegł, tylko po to, żeby zobaczyć jak Hermiona siedzi w fotelu, zalewając się łzami, a Mike klepie ją po ramieniu. Gdy zobaczył Severusa posłał mu zbolałe spojrzenie i wskazał na nią wzrokiem, a później wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Severus od razu padł przed nią na kolana. Nie był pewien kto zaczął te bezsensowną kłótnię. Nie wiedział nawet o co się pokłócili. Nie pamiętał już nawet co do niej mówił w momencie, gdy ją przepraszał. Liczyło się tylko to, że mu wybaczyła. Zapamiętał jednak jej wyraz twarzy i przyrzekł sobie, że zrobi wszystko, żeby nie musieć zobaczyć go już nigdy więcej.
To był jedyny trudny moment w ich związku, jaki do tej pory przeżyli. Poza nim wszystko układało się wspaniale.
Kolejną rzeczą, którą uwielbiał był sposób w jaki Hermiona się zachowywała. Chociaż była czarodziejką idealnie umiała połączyć magię z mugolskim stylem życia. Severus mógłby zaryzykować stwierdzenie, że czasami żyła częściej według tego drugiego schematu. Przypomniał sobie jak wyszedł kiedyś z pracowni a w całym domu słychać było muzykę. Hermiona miała kilka ulubionych płyt, które włączała zawsze kiedy sprzątała. Tym razem krzątała się po kuchni, a w tle unosił się spokojny i kojący głos Franka Sinatry. Severus podszedł po cichu i oparł się o futrynę dając sobie chwilę, żeby się jej przyjrzeć. Spięła włosy, które nawet wtedy nie dały się do końca ujarzmić i pojedyncze pasma kręciły się wokół jej twarzy. Jak zawsze, gdy była w domu miała na sobie jakieś getry i luźny podkoszulek. Najczęściej nie nosiła wtedy stanika co w większości przypadków doprowadzało Severusa do szału, bo po prostu czasami nie mógł przestać się gapić. Kołysała lekko biodrami do rytmu i podśpiewywała cicho. Uśmiechnął się, bo strasznie fałszowała.
Kolejną piosenką, która się włączyła było Something Stupid. Rozpoznał ją od razu i znał cały tekst na pamięć. Słyszał ją już wielokrotnie bo była to jej ulubiona melodia. Podszedł do niej i objął ją. Podskoczyła lekko, bo w zamyśleniu nie zorientowała się, że nie jest sama.
- Zatańcz ze mną - szepnął jej do ucha.
- Teraz?
- To najlepszy moment.
Odłożyła szmatkę, odwróciła się i położyła mu dłoń na ramieniu. Drugą ujął pewnie w swoją własną i objął ją delikatnie w talii. Cieszył się, że mają tak dużą kuchnię. A nawet, gdyby nie mieli to i tak by z nią zatańczył. Nie odrywali od siebie wzroku. Ona uśmiechała się do niego z miłością, a on prawie przez całą piosenkę bezgłośnie recytował tekst i udawał, że śpiewa.
Tak, życie zdecydowanie było piękne.
Kolejną rzeczą, której nigdy sobie nie wyobrażał był fakt, że mógłby z kimś dzielić swoją pracownię. Kiedyś na samą myśl o tym by się skrzywił. Przede wszystkim nikt nie chciałby z nim pracować, to jedno. Po drugie miał zbyt wiele cennych i niebezpiecznych składników w pobliże których nie dopuściłby nikogo, do kogo nie miałby stuprocentowego zaufania. A że nie miał, sprawa była prosta. Pracownia i eliksiry to było jego królestwo. Oczywiście dopóki nie pojawiła się Hermiona. Od samego początku, gdy zaproponował jej staż wiedział, że nie popełnia błędu. I się nie pomylił. Jej obecność była tak oczywista i subtelna, jakby od lat ze sobą pracowali. Czasami dostrzegała rzeczy, na które on sam by nie wpadł, a czasami to on wytykał jej błędy, które od razu korygowała tym samym nieustannie się ucząc. Tak jak przypuszczał, nie odpuściła i przyniosła z biblioteki kilka książek, które okazały się naprawdę pomocne w jego badaniach nad nowym eliksirem. Czytywali je wspólnie wieczorami w jego gabinecie, oboje notując i szukając zależności pomiędzy składnikami, próbując wymyślić i przekalkulować idealne proporcje. Severus czuł, że jeśli uda im się stworzyć ten eliksir to będzie prawdziwy przełom. Nie chciał i nie mógł się z tym spieszyć, ale jednocześnie pragnął, żeby był już gotowy. Bywały okresy czasu, gdy nic nie czuł, ale jednak częściej rana po prostu bolała go tępym, czasami pulsującym bólem, który musiał uśmierzać eliksirami. Nareszcie zdecydował się także, aby zdjąć zaklęcie maskujące i pokazać swoją szyję Hermionie. Nie wpadł na ten pomysł sam. Gdyby to od niego zależało, nigdy by nie zobaczyła tej ohydnej rany, ona jednak uparła się i stwierdziła, że nie ma sensu tego ukrywać ani nie ma się czego wstydzić. Zgodził się, bo przecież sam o tym doskonale wiedział. Kiedy zdjął czar nie patrzył na nią tylko odchylił głowę i uciekł wzrokiem gdzie indziej. Słyszał jej ciche westchnienie i poczuł jak przejeżdża delikatnie palcem po zabliźnionych brzegach rany. Wiedział jak to wygląda. Tej czerwieni i tych dziur nie dało się zapomnieć ani porównać z niczym innym. Poczuł jak przyciąga dłonią jego twarz, żeby na nią spojrzał.
- Zrobimy wszystko, żeby się tego pozbyć - powiedziała wtedy i pocałowała go. - Nie będziesz musiał dłużej przez to cierpieć. I pamiętaj, że ciągle jesteś dla mnie najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. Zawsze tak będzie choćbyś nawet miał dziurę w brzuchu.
Parsknął na jej słowa, ale rozchmurzył się i uśmiechnął. Wierzył w każde jej słowo.
Severus był naprawdę szczęśliwym człowiekiem. Pierwszy raz od wielu, wielu lat. Był spokojny, wypoczęty i prowadził życie, na której zasługiwał. Bo i w to nareszcie uwierzył. Zasługiwał na szczęście i miłość. Poczuł też, że jest częścią czegoś większego - rodziny, a to wszystko za sprawą rodziców Hermiony. Paradoksalnie jej strach i obawy przed wyznaniem im prawdy okazały się być zbędne i przesadzone. Oboje bywali regularnie gośćmi na obiadach w domu u Grangerów. Z początku Severus był niepewny i mimo wszystko ciągle czuł się obco, co wydawało mu się być całkiem normalne. Mark i Jane jednak szybko wybili mu to z głowy. Oboje byli przyjaźnie nastawieni i zdawali się przyzwyczaić do tego, że są niewiele starsi od wybranka ich córki. Nigdy nie wypytywali o zbyt wiele i nie drążyli drażliwych tematów, ale Severus o dziwo zaczynał sam odczuwać potrzebę, żeby się przed nimi otworzyć. Opowiadał trochę o swoich rodzicach, o tym gdzie się wychowywał i przez co tak naprawdę przechodził zanim poszedł do Hogwartu. Chciał, żeby wiedzieli, że ufa im tak samo jak oni zaufali jemu.
Nie było tak, że nie mieli wspólnych tematów do rozmów. Severus bądź co bądź był półkrwi i miał ciągłą styczność z mugolskim życiem i światem. Chociaż nie podzielał entuzjazmu Marka co do sportu i angielskich klubów piłkarskich, to okazało się, że tata Hermiony całkiem nieźle gra w szachy. I jest prawdziwym koneserem dobrych alkoholi. Z tego też powodu zaczęli regularnie umawiać się na partie szachów, przy której degustowali szkocką whisky lub inne trunki, które oboje kupowali w poleconym przez Severusa sklepie. Przy tych okazjach albo to Mark wpadał do Severusa, albo na odwrót. I tak było najczęściej, bo ze względu na to, że Severus mógł aportować się w ciągu kilku sekund, Mark stwierdził, że nie będzie się tłukł po Londynie i niepotrzebnie stał w korkach. Hermiona najczęściej wybierała się razem z nim i lubiła obserwować jak grają, a Severus uwielbiał, gdy stawała za nim, obejmowała go i wpatrywała się przez chwilę w szachownicę. Chociaż nie była wyśmienitym graczem i nie znała zbyt wielu reguł i posunięć, to czasami podpowiadała mu szeptem do ucha możliwe ruchy, dla niepoznaki udając, że go całuje. Severus musiał się szybko opanowywać, bo było to tak seksowne i uwodzicielskie, a przecież, do cholery grał w szachy z jej ojcem, który swoją drogą nie był głupi i momentalnie zorientował się, co robi jego córka.
- I ty, Brutusie przeciwko mnie? - powiedział pewnego razu i pokiwał głową z udawaną dezaprobatą. - Nic to. I tak wiem, że ta partia jest już skończona - dodał, przewracając swojego króla. - Jesteś godnym przeciwnikiem, Severusie.
- Bądź co bądź byłem szpiegiem. Mam dobrze rozwinięty zmysł taktyczny. Gdybym nie umiał przewidzieć kilku kroków do przodu, nie gralibyśmy teraz.
- Ale gramy i to się liczy. Wasze zdrowie. - Unosząc rękę w ich stronę wzniósł toast. - To co? Jeszcze jedna partia?
- Z przyjemnością.
Wtedy Hermiona najczęściej wzdychała ciężko i wracała na swoje miejsce na kanapie, żeby zatopić się w rozmowie z mamą albo przytulić do Krzywołapa.
- Severusie?
Oderwał wzrok od okna i otrząsnął się z myśli. Był piątek, dochodziła szesnasta, a on od kilku godzin siedział już w gabinecie. Teoretycznie miał czytać i prowadzić dalszą pracę badawczą nad eliksirem, ale czuł, że to nie jego dzień. Nawet kawa nie pomogła mu trochę się obudzić. Zamiast pracować odpłynął myślami i po prostu marzył i wspominał. Był sam, bo Hermiona wyszła po zakupy, ale z tego co usłyszał i zobaczył właśnie wróciła. Uchyliła drzwi i weszła do gabinetu.
Piątki miała nadal wolne. Dzisiejszego poranka była razem z nim w pracowni, a popołudnie przeznaczyła na domowe obowiązki. Chciał iść z nią do miasta, ale powiedziała, że da sobie radę sama i że nie chce odciągać go od pracy. A poza tym musiała wypożyczyć jakiś film. Jednak zanim będą mogli się wykąpać i zasiąść w piżamach przed telewizorem, okrywając się kocem i popijając herbatę, będą musieli przyjąć gości. 'Będą musieli' z perspektywy Severusa, szczególnie dzisiaj, gdy czuł się słaby i śpiący, bo Hermiona bardziej cieszyła się z tego, że odwiedzą ich jej przyjaciele. 'Artyści' jak zaczął ich nazywać Severus, stali się regularnymi gośćmi w ich domu. Z początku nie był tym zachwycony i znosił ich obecność tylko ze względu na swoją ukochaną, ale z czasem przekonał się, że wcale nie byli tacy irytujący. Już wcześniej przyznał się, że mylił się co do Mike'a, a teraz przywykł także do jego narzeczonej. Beth była najlepszą przyjaciółką Hermiony i pomogła jej w trudnych momentach, za co był jej wdzięczny. Poza tym musiał przyznać, że była całkiem inteligentną dziewczyną i dało się z nią sensownie porozmawiać na różne tematy. Mike był młodym, zakręconym chłopakiem, który wiele jeszcze musiał się nauczyć. Severus nie wiedział dlaczego, ale momentami zaczął odczuwać w sobie dziwną potrzebę, żeby nakierować go na właściwe tory i doradzić, gdy trzeba. Miał serdecznie dość zmarnowanych szans i głupich decyzji i chciał oszczędzić ich również innym. Z tego co zauważył, chłopak nie miał dobrego kontaktu z własnym ojcem. Nie żeby Severus chciał mu go zastąpić, ale bądź co bądź przez tyle lat był opiekunem ślizgonów i widział już niejedno. Zawsze starał się pomagać Draconowi, szczególnie wtedy, gdy jego własny ojciec nie mógł tego zrobić, albo gdy nie zgadzał się z poglądami Lucjusza. Chciał dla swojego chrześniaka jak najlepiej i próbował mu wpoić do głowy przekonanie, że powinien myśleć za siebie i mieć własne poglądy, a nie tylko kierować się tym, co każe mu robić ojciec. Lucjusz nie zawsze miał rację. Szczególnie wtedy, gdy ślepo podążał za Voldemortem. Był wtedy po brzegi wypełniony złem i zatruwał całe swoje otoczenie. Co musiało się stać, żeby dopiero zdołał przejrzeć na oczy…
Severus postanowił sobie być dzisiaj miłym. Może i był lekko śpiący, ale miał dobry humor i nie miał właściwie żadnych powodów, żeby być niezadowolonym z wizyty sąsiadów. Ci ludzie stali się na swój sposób częścią jego życia i w pełni to akceptował. Żył i miał szansę ich poznać i był to dla niego kolejny powód do zadowolenia i docenienia.
- Jak się udały zakupy?
- Dobrze. Kupiłam wszystko co trzeba. Wczoraj znalazłam fajny przepis na ciasto czekoladowe. Upiekę je jutro.
Hermiona podeszła do niego i usiadła mu na kolanach.
- Żałuję, że z tobą nie poszedłem. Miałem tyle zrobić, a w końcu nie zrobiłem nic z tego co planowałem. Kompletnie nie mogłem się skupić, a będąc przy tobie chociaż bym się na coś przydał.
- Nie przejmuj się. Następnym razem pójdziemy razem, a dzisiaj na pewno jeszcze się na coś przydasz.
- Naprawdę? - spytał, uśmiechając się lekko i zatrzymując wzrok na jej ustach.
- Ty tylko o jednym… - zaśmiała się. - Myślałam raczej o tym, że będziesz mógł zrobić jakąś dobrą kolację na nasz film.
- Mhm. To też mogę zrobić.
- Też? Czyli masz jeszcze jakieś inne plany? - spytała, chociaż doskonale wiedziała o jakie plany mu chodzi.
- Mhm - wymruczał i pocałował ją delikatnie pod uchem, w miejscu, gdzie zaczynała się szyja. Hermiona uwielbiała, gdy ją tam całował. To było jedno z tych wrażliwych miejsc na jej ciele, które przy najmniejszym dotyku potrafiło wywołać dreszcze na jej ciele. Tak ja teraz. Mimo tego nie dała się zwieść.
- Na to masz zawsze siłę - zachichotała. - Później, kochanie - powiedziała, poklepała go po udzie i wstała z jego kolan. - Teraz nie mamy czasu na takie przyjemności. Mike i Beth będą tutaj lada moment, a ja chcę jeszcze wszystko przygotować zanim przyjdą. Nie lubię niczego robić w pośpiechu i byle jak. Tego też nie.
- Wiem - westchnął i wstał, podążając za nią do drzwi. - Jaki film na dzisiaj wybrałaś?
- Już myślałam, że nigdy nie zapytasz! To zupełna nowość i jestem pewna, że będziesz zachwycony, bo książka ci się bardzo podobała.
- Książka?
- Władca Pierścieni oczywiście.
- Nakręcili film?
- Tak. Póki co pierwszą część, ale podobno mają być kolejne.
Humor polepszył mu się jeszcze bardziej. Zapowiadał się naprawdę wspaniały wieczór. On, jego ukochana, dobry film, wino i coś do jedzenia. A później kto wie? Może nie tylko sen. Nie mógł się powstrzymać i kompletnie zaskakując Hermionę swoim zachowaniem, wziął ją na ręce i pocałował mocno.
- Boże, Severusie, co ty wyprawiasz! - pisnęła, jednocześnie się śmiejąc i obejmując go mocno za szyję. - Zaraz spadniemy ze schodów!
- Jestem szczęśliwy jak cholera.
- Jesteś? - zapytała, a jej głos zabrzmiał nagle tak słodko, że aż sam zaczął się śmiać.
- Oczywiście. Jak mógłbym się nie cieszyć mając ciebie i to wszystko?
- Ja też jestem szczęśliwa i uwielbiam widzieć cię takiego jak teraz.
- Wiesz, to zabawne, bo gdy cię nie było, myślałem nad tym wszystkim, co uwielbiam. Gdybyś przyszła później to pewnie myślałbym dalej i dalej byłbym daleko od końca listy.
- Masz listę rzeczy, które uwielbiasz?
- Tak.
- Nie przestajesz mnie zaskakiwać, kochanie.
- Staram się każdego dnia.
- Dasz radę zejść ze mną na rękach na dół?
- Spróbujmy. Jeśli tak, to zaskoczę samego siebie.
Jej śmiech odbił się echem po całym domu. Zapowiadał się naprawdę cudowny wieczór.
Jakieś pół godziny później, gdy akurat skończyli przygotowywać przekąski i mieli zanieść wszystko do salonu, zadzwonił dzwonek do drzwi. Hermiona wpadła w panikę, bo nie zdążyła się przebrać i zamiast iść otworzyć drzwi pobiegła na górę, a Severus chcąc nie chcąc musiał sam przyjąć gości. Przerwał wycieranie kieliszków, odłożył ścierkę i poszedł otworzyć. On sam stwierdził, że wygląda całkiem znośnie w swoich czarnych spodniach i białej koszuli. Jeśli miał się dzisiaj przebierać to już tylko w piżamę.
- Wejdźcie - powiedział, wpuszczając gości do środka.
- Witajcie, kochani, jak miło was widzieć. Cieszymy się, że do nas wpadliście - zażartował Mike, ściągając buty.
- Właśnie miałem to powiedzieć, ale dziękuję, że mnie wyręczyłeś - parsknął Severus i wrócił do kuchni, zostawiając ich samych w przedpokoju.
- Uroczy jak zwykle…
- Nie wiem, co ona w nim widzi.
- Skończyliście? - spytał, wychylając się z kuchni i z trudem powstrzymał się od przewrócenia oczami na widok ich szerokich uśmiechów.
- Gdzie jest Hermiona?
- Na górze. Przebiera się.
- Przebiera się? Idę do niej! Miała mi pokazać swoją nową sukienkę! - Nie czekając na pozwolenie Beth pobiegła na górę, a Severus patrząc za nią mruknął pod nosem coś o nowych sukienkach i ich ilości w porównaniu do pojemności szafy.
- Jesteś czarodziejem. Chyba możesz sprawić, żeby w szafie wszystko się zmieściło - powiedział Mike.
- Owszem. To mogę zrobić - przytaknął Severus. - Ale nie mogę niestety wyczarować pieniędzy na te wszystkie ciuchy. Chodź, pomożesz mi to zanieść. Wydaje mi się, że minie trochę czasu zanim je znowu zobaczymy.
- Też tak sądzę.
Przygotowali wszystko co trzeba i siedzieli teraz w salonie. Severus przyglądał się bacznie Mike'owi, który, odkąd usiadł na kanapie nie odezwał się prawie słowem. Fakt, że nigdy jeszcze nie zostali tak naprawdę sami, bo gdy się spotykali zawsze były z nimi Hermiona i Beth. Ten argument wydał się jednak Severusowi niedorzeczny. Mike nie należał do nieśmiałych ludzi, którzy przejmują się takimi rzeczami. Poza tym zawsze miał o czym mówić i nigdy nie przejmował się humorami i nastawieniem Severusa ani nie uciekał na widok jego min. Teraz jednak zdecydowanie coś było nie tak. Zdaje się, że moment na poważne rozmowy nadszedł szybciej niż Severus mógłby tego oczekiwać.
- Nie mogę uwierzyć, że nie masz niczego do powiedzenia - stwierdził wreszcie Severus, patrząc badawczo na chłopaka.
- Właściwie to… - zaczął Mike i zerknął nerwowo w stronę korytarza.
- Chcesz o czymś porozmawiać?
- Myślałem o tym już od dawna, no wiesz, że chciałbym zapytać cię o zdanie albo…
Severus rozejrzał się w poszukiwaniu swojej różdżki. Zawsze starał się mieć ją pod ręką, bo nigdy nie wiedział, kiedy może mu się przydać. Teoretycznie mógł obyć się bez niej, bo nie potrzebował jej do rzucania zaklęć, ale jednocześnie dawała mu poczucie bezpieczeństwa i w razie czego była właściwie jak przedłużenie jego własnej ręki. A poza tym stare nawyki dawały o sobie znać. Był pewny, że nikt go nagle nie zaatakuje albo nie stanie się nic równie złego, ale to nie był powód do tego, że miałby stracić czujność. Był czarodziejem i nie mógł o tym zapominać.
- Czego szukasz?
- Mojej różdżki.
- Po co?
- Żeby zrobić to - powiedział, gdy wreszcie zlokalizował ją, leżącą na stoliku obok fotela. Rzucił Muffliato i zwrócił się do Mike'a. - Teraz możemy swobodnie rozmawiać.
- Co zrobiłeś?
- Rzuciłem zaklęcie, dzięki któremu nikt nas nie podsłucha. Nie żeby ktoś miał nawet próbować. Sądząc po ich śmiechu, nasze ukochane świetnie się bawią i nie mają jeszcze zamiaru zaszczycić nas swoją obecnością - powiedział, wskazując głową w stronę drzwi, skąd przed chwilą rzeczywiście doleciał do nich głośny śmiech Hermiony.
- Genialne. Żałuję, że też nie jestem czarodziejem.
- Nie masz czegoś żałować. To dar, ale jednocześnie może stać się przekleństwem. Uwierz mi, wiem co mówię. - Mike nie skomentował, bo wiedział, że Severus nie żartuje. - A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Głupio mi o tym mówić.
- Dlaczego?
- Boże, jeszcze pytasz? Spójrz na siebie S, sam twój widok nie skłania do zwierzeń. To znaczy… no, przecież wiesz jak wyglądasz.
- Wiem. Dziękuję, że to wypunktowałeś - westchnął Severus i usiadł wygodniej w fotelu, opierając twarz na dłoni. - Rozumiem o co chodzi, ale skoro wybrałeś mnie na powiernika swoich zmartwień, chyba jednak coś przemawia za tym, że to właśnie mi chcesz się zwierzyć. Nie przeciągaj tego, bo szkoda czasu.
- Teraz w dodatku wyglądasz jak psycholog na sesji terapeutycznej. Brakuje ci tylko notesu i długopisu, żeby zapisywać moje problemy.
- Jeszcze chwila i stracę cierpliwość, a ty swoją szansę.
- W porządku, przepraszam. Chciałem porozmawiać właśnie z tobą, bo czuję, że powiesz mi coś mądrego. Po prostu masz w sobie to coś, co budzi zaufanie. I przecież nie jestem ślepy. Widzę, jak dobrze układa wam się z Hermioną i jak bardzo się kochacie. - Mike przejechał dłonią po włosach i odetchnął. Severus widząc go teraz, lekko załamanego i zmartwionego uświadomił sobie, że naprawdę chciałby pomóc temu chłopakowi. Nie. Nie chłopakowi. Młodemu mężczyźnie, który dopiero zaczyna życie. Nie był pewien, czy jest odpowiednim materiałem na mentora, bo on sam kompletnie spieprzył ten rozdział w swoim życiu, ale może właśnie dzięki temu będzie umiał dobrze mu doradzić? W końcu wyciągnął naukę ze swoich błędów. - Chodzi o to, że…
- Kłopoty w raju?
- Nie! Nie, oczywiście, że nie - pokręcił głową Mike. - Wszystko jest dobrze. Ja i Beth się bardzo kochamy.
- Ale?
- Boję się, S. Boję się jak cholera. Nasza znajomość, zaręczyny, to wszystko stało się tak szybko. Co jeśli na dłuższą metę nam nie wyjdzie? Co jeśli za bardzo się pospieszyliśmy? W najbliższej przyszłości mam zostać mężem! Mam dbać o żonę dom, płacić rachunki i chodzić do pracy! A jeśli zostanę ojcem? Ja mam wychowywać dziecko? Ja? Spójrz na mnie! Ja się do tego nie nadaję! - Severus stwierdził, że dobrze zrobił wyciszając salon. Gdyby nie to, obawy Mike'a na pewno usłyszałaby także jego narzeczona, a tego raczej nie było w planach.
- Usiądź i uspokój się.
- Łatwo ci mówić. Jak mam się uspokoić, skoro od dłuższego czasu te myśli spędzają mi sen z powiek?
- A co jeśli ci powiem, że nie jesteś jedynym w tym pokoju, który się boi?
- Jak to nie? Ty też? - spytał Mike.
Severus nalał im obu wina.
- Siadaj. Czas na poważną rozmowę - powiedział, podając Mike'owi kieliszek. - Po pierwsze, dobrze, że się boisz. To znaczy, że ci zależy. Tylko głupcy się nie boją. Pewnie chciałeś ode mnie usłyszeć, że ja niczego się nie obawiam, ale to nie prawda. Boję się wielu rzeczy i bałem się także w przeszłości. A przecież nie wyglądam na takiego, prawda? - parsknął Severus i uśmiechnął się lekko. Mike odpowiedział tym samym.
- Czego boisz się najbardziej?
- Tego, że stracę Hermionę - odparł po chwili. Nie było sensu owijać w bawełnę. Coś mu podpowiadało, że nie zaszkodzi, jeśli powie o tym, co sam czuje. Nie mógł wiecznie unikać mówienia o swoich własnych emocjach.
- Nonsens - machnął ręką Mike. - Przecież ona cię kocha. Kochała cię już wtedy, gdy szukaliśmy dla ciebie prezentu na święta, a przypuszczam, że nawet i wcześniej. Tak, wiem o tym, bo z nią byłem, a później rozmawialiśmy u mnie. Pokazałem jej wtedy mój pierścionek zaręczynowy dla Beth. Nie wiem, czy cię to uspokoi, czy nie, ale wydaje mi się, że ona byłaby skłonna ci wszystko wybaczyć.
- Nie chciałbym się nigdy przekonać, czy rzeczywiście tak jest.
- Zresztą nie rozumiem, czemu miałaby cię zostawić. Nie znam twojej przeszłości, ale jeśli byłeś wtedy dupkiem, to teraz już nim z pewnością nie jesteś.
- Zdaje się, że mieliśmy rozmawiać o tobie?
- No tak, ale twoje problemy też są ciekawe.
- Nie przeciągaj struny. Wracając do tematu - boimy się i nie chcemy niczego zniszczyć, bo zależy nam na naszych kobietach. Kochamy je i chcemy dla nich jak najlepiej. Tu nie ma żadnego 'ale'. Kochasz Beth?
- Oczywiście, że tak!
- Więc rób wszystko co w twojej mocy, żeby nigdy o tym nie zapomniała. A co przyniesie życie tego nie wiesz. Ale pamiętaj, że wziąłeś za nią odpowiedzialność. Na dobre i na złe. Związek to nie jest zabawa. A małżeństwo w szczególności. Nie jesteś już nastolatkiem, żeby nie brać tego na poważnie. Dość się już wybawiłeś. Teraz czas się ustatkować.
- A co jeśli…?
- Nie ma żadnego 'jeśli'. Jesteś jeszcze młody, wszystkiego się nauczysz. Posłuchaj, gdy na ciebie patrzę, nie widzę już tego szaleńca, którym byłeś, kiedy się tutaj wprowadziłem. Wtedy byłeś irytującym, nieznośnym bachorem, który nie wiedział co to jest życie, ciągle imprezował i udawał, że życie to zabawa i że cię to kompletnie nie dotyczy. Młody, szalony i wolny.
- Dzięki - parsknął Mike.
- Teraz - kontynuował Severus - jesteś starszy, mądrzejszy i już nie taki wolny. Potraktuj to jako kolejny etap swojego życia. Masz wszystko to, o czym niektórzy mogą tylko pomarzyć: narzeczoną, która cię kocha, mieszkanie w centrum Londynu, które Bóg jeden wie za co utrzymujesz, talent, którego według mnie nie wykorzystujesz w stu procentach i… - Severus zawahał się na chwilę - i sąsiadów, którzy ci zawsze pomogą.
- Sąsiadów? Czy może masz na myśli przyjaciół? - Mike posłał mu rozbawione spojrzenie.
Severus przyglądał mu się przez chwilę beznamiętnym wzrokiem, po czym uśmiechnął się lekko i pokiwał głową.
- Tak. To już prędzej. Weź się w garść M. A o swoich obawach porozmawiaj przede wszystkim ze swoją narzeczoną. Wydaje mi się, że szczerość w związku jest najważniejsza. Z niczym nie musicie się spieszyć. Na wszystko przyjdzie czas.
- Masz rację. Nawet nie wiesz jaką czują ulgę, że mogłem to z siebie wyrzucić. I lepiej mi wiedząc, że ty jednak też masz uczucia.
- To, że wyglądam na zimnego drania, nie oznacza, że nim jestem.
- Wiedziałem! - zawołał Mike. - Od początku wiedziałem, że nie możesz być aż taki zły, smutny i wkurzony na jakiego wyglądasz. Pod tą zatwardziałą skorupą musiało kryć się coś jeszcze!
- Byłem taki i wcale nie musiałem udawać. Wtedy.
- Komu jeszcze się tak zwierzyłeś jak mnie?
- Nie powiedziałem ci niczego, czego nie chciałbym, żebyś usłyszał. To tylko kropla w morzu, M, nie ciesz się zbytnio.
- Może i kropla, ale za to jak istotna. Bo wiem, że jestem jedyny poza Hermioną. Polubiłeś mnie, draniu, przyznaj.
Severus zmrużył oczy, obrzucił Mike'a pozornie tylko wściekłym spojrzeniem, po czym uśmiechnął się.
- Przyznaję. Przyznaję, M. A tymczasem - Severus machnął dłonią, cofając zaklęcie. - Chyba najwyższa pora, żeby do nas dołączyły. Poza tym czuję, że Hermiona zaczęła coś podejrzewać. Idę o zakład, że doskonale wie, że wyciszyłem pokój.
- Jak to czujesz? W sensie, przypuszczasz, tak?
Severus postukał kilkakrotnie palcem o skroń.
- Jeśli mówię, że czuję, to czuję. Jestem czarodziejem, nie zapominaj o tym.
- Możesz czytać jej w myślach?
- To bardziej skomplikowane niż się wydaje - powiedział Severus i miał zamiar nie ciągnąć dalej tego tematu, ale widząc zainteresowane spojrzenie Mike'a, które wręcz ponaglało go do tego, żeby jednak wytłumaczył o co chodzi, westchnął i kontynuował:
- Przede wszystkim w myślach się nie czyta. Umysł to nie książka, którą można otworzyć i przeczytać kiedy się chce. To jest o wiele bardziej skomplikowana struktura, którą nie wolno się bawić. Ale faktem jest, że zachowując kontakt wzrokowy można wejść do umysłu drugiej osoby i w zależności od tego z kim się ma do czynienia, znaleźć w nim to, czego się szuka. Niewielu czarodziei tak naprawdę opanowało sztukę zarówno, jak to nazwałeś, czytania w myślach jak i bronienia się przed inwazją z zewnątrz.
- To jest niemożliwe! A gdybyś chciał, to mógłbyś…?
- Tak. Mógłbym z łatwością wejść do twojej roztargnionej głowy. Jestem pewien, że nawet byś tego nie poczuł. Ale nie zrobię tego. Po co? Jeśli będziesz chciał mi o czymś powiedzieć, zrobisz to sam z własnej, nieprzymuszonej woli. Poza tym… - Poza tym czasy, w których musiałeś chronić własny umysłu i wyciągać informacje z cudzych minęły bezpowrotnie. Takie rzeczy są potrzebne na wojnie. Teraz wystarczy tylko szczerze porozmawiać.
Severus uśmiechnął się i przeniósł wzrok z Mike'a na Hermionę, która razem z Beth stała właśnie w drzwiach. Miała na sobie prostą, bawełnianą sukienkę w kwiaty i była boso. Wyglądała najzwyczajniej w świecie, a jednak jak zwykle nie mógł oderwać od niej wzroku. Podeszła, stanęła za fotelem, w którym siedział i oplotła go ramionami, całując przy tym delikatnie w policzek.
- Na wojnie? - zawołał Mike. - Byłeś na wojnie? Takiej czarodziejskiej? Beth, czy ty to słyszysz?
- Słyszę.
- Nie mów mi, że o tym wiedziałaś?
Beth spojrzała ze strachem na Severusa, a później na Hermionę, która pokiwała lekko głową.
- Wiedziałam. Hermiona mi kiedyś o tym opowiadała. Ale nie ze szczegółami! A poza tym połowy już nie pamiętam. Takie historie są nie na moją głowę - dodała szybko widząc minę Severusa.
- Było minęło. I przestań się tak trząść. Wiem o tym, że Hermiona ci o mnie opowiadała, bo sama mi o tym mówiła. Jedyne o co was proszę to żeby to wszystko pozostało między nami. Nikt nie może się dowiedzieć kim naprawdę jesteśmy, zrozumiano?
Mike i Beth pokiwali głowami na znak, że doskonale zdają sobie z tego sprawę.
- Obiecałam Hermionie, że nikomu nigdy o tym nie powiem. Nie wygadałam się nawet przed moim narzeczonym, więc chyba jestem godna zaufania?
- Przeszłaś ten test pomyślnie - oznajmił Severus. - Jednak kiedy wrócicie do domu, opowiedz mu wszystko, co zapamiętałaś. Chcę, żeby wiedział. A jeśli będziesz chciał wiedzieć więcej - zwrócił się do Mike'a - to możesz przyjść i wypytać mnie o szczegóły. Zastanowię się ewentualnie, czy będę miał ochotę na zwierzenia. Poczuł dłonie Hermiony zaciskające się na jego ramionach. Wiedział, że jeśli uniósłby głowę zobaczyłby, że się uśmiecha.
Żadna z kobiet nie skomentowała niespodziewanej otwartości Severusa ani tego, że najwyraźniej pod ich nieobecność pomiędzy ich ukochanymi zawiązała się jakaś nowa nić porozumienia.
Ponieważ byli już przy temacie magii nie obyło się bez opowiedzenia kilku dodatkowych anegdot, a poza tym Mike nie dał za wygraną i koniecznie chciał się dowiedzieć skąd Severus wie co w danym momencie może czuć Hermiona. Oboje opowiedzieli zatem o swoim wyjątkowym połączeniu umysłów.
Kiedy się pożegnali, na zewnątrz robiło się już ciemno, a Severus marzył tylko o tym, żeby wreszcie usiąść, obejrzeć film i nie musieć niczego więcej tłumaczyć.
- Zmęczyło mnie to opowiadanie - oznajmiła Hermiona, zbierając talerze i kieliszki ze stolika w salonie. - My wiemy o co chodzi i połowę rzeczy po prostu pomijamy, a im trzeba było wszystko wyjaśniać od podstaw.
- Wyobraź sobie, że jesteś nauczycielką i masz tak codziennie.
- Kiedyś wizja siebie uczącej nowe pokolenia pewnie by mi się podobała, ale teraz… - skrzywiła się. - Cenię sobie spokój i niezależność, a perspektywa ciągłego gadania do ludzi, z których połowa ma cię gdzieś, a reszta prawdopodobnie nie wie o czym mówisz jakoś mnie nie pociąga. Tak, teraz już sobie wyobrażam co musiałeś czuć przez te wszystkie lata i czemu byłeś zawsze taki wkurzony na zajęciach - zaśmiała się, widząc jego minę i uniesione brwi.
- Na szczęście już nie cierpię - powiedział, odbierając od niej naczynia. - Zajmę się tym, a ty możesz już iść się wykąpać.
- Dziękuję. O niczym innym teraz nie marzę. Poza tym trochę mi chłodno, więc rozgrzeje się w wannie.
- Idź. - Nachylił się i pocałował ją. Gdy zaczęła wchodzić po schodach, ciągle jeszcze na nią patrzył. - Boże, uwielbiam cię w sukienkach.
- Wiem - odparła, uśmiechając się szelmowsko. - Przy okazji, ta jest chyba trochę za długa, nie sądzisz? - spytała, unosząc materiał do po łowy ud. - Może tak byłoby lepiej? Muszę się nad tym poważnie zastanowić.
- Mogę rozwiązać twój problem w sekundę.
- Naprawdę?
- Och, tak. Po prostu ją z ciebie zerwę i po problemie.
- Uwielbiam cię drażnić, kochanie.
- Wiem - westchnął.
- Idę. Ale pomęczę cię jeszcze trochę później.
- Nie mogę się doczekać.
Zegar dawno wybił już północ, a oni nadal na wpół siedzieli, na wpół leżeli na kanapie okryci wielkim, kolorowym kocem. Film okazał się być wspaniały, ale bardzo długi i o ile na początku oboje oglądali go z niezmąconą ciekawością to pod koniec Severus czuł, że oczy zaczynają mu się same zamykać, a gdy spojrzał na przytuloną do swojego ramienia Hermionę spostrzegł, że najzwyczajniej w świecie zasnęła. Sięgnął ostrożnie po pilot i wyłączył telewizor, a później przez chwilę zastanawiał się czy ją obudzić. Nie zrobił tego, ale gdy brał ją na ręce i tak otwarła oczy. Objęła go za szyję i przytuliła się.
- Znowu mnie niesiesz?
- Na to wygląda.
- Mogę iść. Nie męcz się.
- To żadna męka, kochanie. Mógłbym cię tak nosić całymi dniami. Poza tym - powiedział, wchodząc do sypialni - jesteśmy już na miejscu.
Położył ją do łóżka, a ona od razu zakopała się pod kołdrą. Włączył lampę stojącą na stoliku nocnym po jego stronie.
- Severusie?
- Tak?
- Podobał ci się film?
- Bardzo. Ale jeszcze go nie skończyliśmy.
- Jeszcze nie?
- Nie - pokręcił głową. - Możemy to zrobić rano, jeśli będziesz chciała. Cofniemy do momentu, w którym zasnęłaś.
Gdy jej jedyną odpowiedzią było mruknięcie, a zamknięte oczy oznaczały, że ponownie zapadała w sen, Severus pocałował ją delikatnie w czoło i po krótkiej wizycie w łazience również położył się do łóżka. Wydawało mu się, że był zmęczony i również od razu zaśnie, ale tak się nie stało. Zamiast tego leżał z rękami podłożonymi pod głowę i wpatrywał się w sufit. Od momentu jego rozmowy z Mikiem coś nie dawało mu spokoju. Przypomniał sobie to, z czego mu się zwierzył. "Boję się. Boję się, że nie podołam, że nie będę umiał być dobrym mężem ani ojcem." Czy to było właśnie to? Czy mimo tego, że Severus kochał Hermionę jak nikogo na świecie, miał jakieś wątpliwości? "Nie - pomyślał. - Tu nie chodzi o wątpliwości. Ja sam najzwyczajniej w świecie się boję. Przecież mu o tym powiedziałem i nie mówiłem tego tylko po to, żeby go pocieszyć." Korciło go, żeby zapalić. Żeby tak razem z dymem mogły ulecieć jego beznadziejne obawy… Ale nie. Jeszcze obudzi Hermionę, a wcale nie miał zamiaru, żeby zobaczyła, że coś go trapi. A był prawie pewien, że wyczułaby jego zdenerwowanie. Nie żeby nie wiedziała o czym rozmawiał dzisiaj z Mikiem pod ich nieobecność. Miał rację mówiąc, że będzie wiedziała o zaklęciu i nie omieszkała wypytać go o co chodziło. Nie zdradził jej wszystkiego, a raczej powiedział ogólnie o co chodziło. Zasłonił się męską rozmową, a ona uśmiechnęła się i obiecała nie drążyć tematu. Powiedziała mu, że jest szczęśliwa wiedząc, że się wreszcie dogadali.
Nic nie zmieniało jednak faktu, że Mike zasiał ziarno niepewności. "Ech, cholera… Mike jest jeszcze młody i niczego w życiu nie widział. A ja? Widziałem aż za wiele. Jestem starszy, bardziej doświadczony i wydawałoby się, że już nie do naprawienia. Po tym wszystkim… Weź się w garść, idioto. Nie z takimi rzeczami dawałeś sobie radę. I byłeś sam. Czyżbyś był silniejszy będąc samotnym? Nie. Mam w sobie tę samą siłę, ale jednocześnie Hermiona jest moim oparciem. A ja muszę być oparciem dla niej. Razem przebrniemy przez wszystko. Wspólnego mieszkania też się obawiałem, a wreszcie okazało się, że nie było czego. Życie obfituje w nieskończoną ilość możliwości, trzeba się tylko na nie otworzyć. Kocham ją, a ona kocha mnie. Takie uczucie jak nasze nie zdarza się często. Chcę trzymać ją w ramionach do końca życia, czuć ciepło jej ciała, jej zapach. Móc śmiać się z nią, kochać się z nią, podróżować z nią, chodzić do restauracji i do opery. Ona jest całym moim życiem."
Severus obrócił głowę i spojrzał na swoją ukochaną. I był już w stu procentach pewny tego, co chce zrobić, a nawet przez chwilę było mu wstyd, że się bał i zastanawiał. Miał już kilka pomysłów, teraz będzie tylko musiał wszystko spokojnie i z rozmysłem zaplanować i postarać się przekuć plany w rzeczywistość. Serce zabiło mu szybciej na samą myśl. Ale już nie z nerwów, a raczej z podekscytowania i radości.
Kiedy się uspokoił i nim zdążył zacząć snuć jakiekolwiek plany, sen okazał się być jednak silniejszym przeciwnikiem.
