If you get out on the ocean
If you sail out on the sea
If you get up in the mountains
If you go climbing on trees
Or through every emotion
When you know that they don't care
Darling, that's when I'm with you
Oh, I'll go with you anywhere

Passenger - Anywhere

Hermiona nigdy by nie przypuszczała, że życie z Severusem będzie tak bezproblemowe. Bezproblemowe, bo mimo bajeczności ich związku liczyła na pojawienie się częstych kłótni po przeprowadzce. Czym innym było odwiedzanie się, a czym innym mieszkanie pod jednym dachem. Tym czasem, poza jednym mocniejszych starciem, kiedy miała ochotę mu przywalić, powstrzymując się w ostatnim momencie, nic nie zwiastowało ponownego wybuchu. Doszła do wniosku, że ich długie rozmowy o przeszłości, chęć i otwartość Severusa na zwierzenia bardzo im pomogła uniknąć nieporozumień. Uczyli się siebie nawzajem, docierali powoli i dzielili wspólny czas i przestrzeń w taki sposób, że żyło im się po prostu dobrze. Wiedzieli na czym stoją i to, co było, nie wchodziło im już więcej w paradę. Pogodzili się z dawnymi czasami. Duchy odeszły w niepamięć, a liczyli się już tylko żywi i dobre rzeczy majaczące na horyzoncie przyszłości.

Hermiona była jednak, czego nie da się ukryć, kobietą i to taką o wyjątkowo silnym charakterze i jak każda kobieta miewała czasem swoje humory i dni, podczas których denerwowało ją wszystko, albo chociaż większość pozornie błahych i niezwiązanych ze sobą rzeczy. Chociaż kochała Severusa to w tych dniach nawet on doprowadzał ją do szału, nie musząc wcale nic robić. Wystarczyło się tylko odezwać. - Hermiono.

- No?

- Słyszałaś co do ciebie mówiłem?

Podniosła głowę znad otwartej książki. To, o czym czytała było tak interesujące, że kompletnie zapomniała o całym świecie. Liczył się tylko tekst, a w głowie tworzyło jej się coś na kształt pajęczej sieci, w której każda nitka była informacją. Łączyły się one i katalogowały, a kiedy to się działo, Hermiona okropnie nie lubiła, gdy wyrywało ją się z tego transu.

- Nie słyszałam. Nie widzisz, że czytam?

- Chyba możesz na chwilę przerwać?

- A czy ja ci przerywam, kiedy ty czytasz albo warzysz eliksiry?

- Hmm, niech no się zastanowię… Odpowiedź brzmi tak.

- Celowo chcesz mnie zdenerwować, czy naprawdę masz mi do powiedzenia coś ważnego?

Błysnęło i zagrzmiało. Na zewnątrz szalała jedna z pierwszych wiosennych burz w tym roku. Severus oparł dłonie na biodrach i popatrzył na Hermionę. Jak zwykle, gdy przesiadywała w salonie, okupowała swoje ulubione miejsce przy oknie. Mierzyła go wściekłym spojrzeniem. Za nic nie mógł się domyślić powodu jej złego humoru, ale odkąd wstała była nie do zniesienia. Był pewien, że nawet, a może i przede wszystkim jego obecność denerwowała ją najbardziej. Nie chciał jej odrywać od lektury, bo wiedział, że się uczyła, a wtedy nie tolerowała żadnego rozpraszania, ale to, co miał jej do powiedzenia nie mogło czekać. A może właściwie i mogło, ale Severus nie miał ochoty zwlekać z poinformowaniem jej, że rano dostał list od Lucjusza, w którym on i Narcyza oficjalnie zapraszają na obiad do ich domu. Teraz, gdy zaczynały mu się udzielać jej nerwy, poczuł, że jego cierpliwość zaczyna się kończyć i nie żałował, że podjął temat.

Prędzej czy później ten moment musiał nadejść. Hermiona od pierwszej chwili, kiedy dowiedziała się, że będzie musiała usiąść z Malfoyami przy jednym stole dostawała gęsiej skórki i Severus doskonale o tym wiedział. Nie sądził, żeby się ich bała, a jedynie chciała unikać przez wzgląd na to, co stało się podczas wojny. A nie było to nic przyjemnego. Mógł tylko mieć nadzieje, że po jego ostatnim ostrzeżeniu Lucjusz nie będzie się zachowywał wobec niej źle. Naprawdę chciał wierzyć w jego słowa i to, że się zmienił.

- W przyszłą sobotę idziemy na obiad do Malfoyów. Lucjusz oficjalnie nas zaprosił, a ja przyjąłem zaproszenie.

- Nie pytając mnie wcześniej o zdanie?

- Nie muszę cię o wszystko pytać. Poza tym i tak było pewne, że prędzej czy później ten moment nastąpi i przed nim nie uciekniesz. Wstępnie już o tym wiedziałaś.

- Nie mam zamiaru przed niczym uciekać - powiedziała, wstając gwałtownie. - W tym momencie bardziej denerwuje mnie to, że stawiasz mnie przed faktem dokonanym.

- Co to za różnica, czy powiedziałbym ci wcześniej, czy teraz? Czy to jakoś wpłynęłoby na twoją decyzję?

- Skąd wiesz, czy przypadkiem nie mam planów na przyszłą sobotę?

- Nie przesadzaj. Dobrze wiem, że nie masz.

- Właśnie. Przesadzam. Ja zawsze tylko przesadzam! I histeryzuję!

- Co się dzisiaj z tobą dzieje? - zapytał, łapiąc ją za rękę, zaraz po tym, gdy trzasnęła książką o podłogę i przechodziła obok niego, tym razem ewidentnie chcąc uciec.

- Nic.

- Hermiono…

- Puść mnie w tej chwili! - podniosła głos, co zdarzało jej się wyjątkowo rzadko. W oczach lśniły jej łzy wściekłości, a on czuł aurę, która się wokół nie wytworzyła. Mógł ugasić pożar zanim naprawdę się zaczął. Teraz już się paliło, a on za żadne skarby nie wiedział, co było przyczyną. Szarpnęła ręką wyrywając się z jego uścisku. Odsunął się od niej, a ona nie czekając na nic więcej ubrała się i wyszła, trzaskając drzwiami.

Severus stwierdził, że naprawdę nie wie o co może chodzić. Hermiona nie należała do humorzastych osób. Owszem, miewała swoje dni jak każdy. W końcu nikt nie jest codziennie szczęśliwy, wypoczęty i jedyne czym się zajmuje to żartowanie. On sam wiedział o tym przecież najlepiej. Nieraz otwierał rano oczy i wiedział, że to po prostu nie będzie dobry dzień.

Żałował, że nie ugryzł się w język i dał się ponieść jej nieuzasadnionym nerwom. "Mogłem ją udobruchać, kiedy miałem okazję - pomyślał i westchnął ciężko. - Albo zamknąć gębę i zaszyć w pracowni. Obojętnie czy jest sobota czy nie. Pracy i tak mam aż za dużo."

Nie mógł zebrać myśli. Chodził tam i z powrotem po mieszkaniu, oczekując, że lada moment usłyszy dźwięk otwieranych drzwi. Jednak, gdy minęły dwie godziny, a Hermiona nadal nie wróciła, zaczął się martwić. Zarzucił kurtkę, zamknął dom i pierwszym miejscem, w które się udał w ramach poszukiwań było mieszkanie obok. Przynajmniej przestało padać.

- O, hej, S. - Mike przywitał go w drzwiach. W szerokich, poplamionych farbą dżinsach i starym podkoszulku, równie różnobarwnym co spodnie, naprawdę wyglądał jak malarz. - Przepraszam za mój wygląd, ale właśnie staram się stworzyć coś sensownego.

- Tylko się starasz?

- Jakoś nic mi dzisiaj nie idzie - wzruszył ramionami. - Wejdź, napijesz się czegoś? Właściwie to stało się coś? Wyglądasz nieswojo. I nigdy do nas nie przychodzisz - zaśmiał się.

- Jest u was Hermiona? - zapytał Severus, idąc za Mikiem do kuchni.

- Nie. Beth też nie ma. Poszła na zajęcia z fotografii. Dostała na tym punkcie prawdziwego bzika. A coś się stało? Czemu miałaby u nas być?

Severus potarł dłonią po policzku, a kilkudniowy zarost zachrzęścił mu pod palcami. Nie golił się na prośbę Hermiony, która stwierdziła, że taki wygląd mu pasuje, a na pytanie, czy jest jeszcze jakiś powód, dla którego ma wyglądać jeszcze gorzej niż zwykle, odparła, że nie i dziwnym trafem lekko się zaczerwieniła.

- Pokłóciliśmy się i wypadła z mieszkania bez słowa. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, czy można to nazwać kłótnią. Od rana była w podłym nastroju, a ja ją chyba tylko podkręciłem. Niepotrzebnie zresztą. Wściekła się i wyszła bez słowa.

Mike zaczął kiwać głową z miną wszechwiedzącego mędrca.

- Nie przejmuj się - machnął ręką. - Nic jej nie będzie. Przeszedłem już przez to. Właściwie to w zeszłym tygodniu. Tak w okolicach piątku - dodał, podając Severusowi kubek.

- Jak mam się nie przejmować? Mam jej nie szukać? Będzie miała kolejne pretensje, że mam ją gdzieś.

- A skąd! - żachnął się Mike. - Daj jej trochę czasu. Niech od ciebie odpocznie. Słuchaj. Tego dnia Beth była na mnie tak wściekła, że myślałem, że zabije mnie samym spojrzeniem. Zagadnąłem do niej przyjaźnie, czy coś się stało, czy czegoś nie potrzebuje, na co ona tylko na mnie naskoczyła i sobie poszła. Gdy wróciła niosła w dłoni torbę z zakupami i oznajmiła mi, że musi się rozwijać i coś zrobić ze swoim życiem, bo zwariuje i z tego powodu zapisała się na kurs fotografii. Zapytałem, dlaczego nie powiedziała mi o tym wcześniej tylko się wkurzała, a ona na to, że nie wie i że potrzebowała przestrzeni i chwili samotności. Widocznie już wcześniej działo się coś czego nie widziałem, a o czym ona mi nie powiedziała. W końcu wybuchła i tyle.

Mike znowu wzruszył ramionami, a jego ton był tak lekki, jakby rozmawiał o pogodzie.

- Hermiona nigdy się tak nie zachowywała… Poza tym ona nie umie kłamać ani niczego ukrywać. - "Nie umie ukrywać? Zaraz, zaraz… A kto był mózgiem każdej operacji, w której brał udział Potter? I dlaczego wszystko wychodziło na jaw wtedy, gdy było już po fakcie? Idiota, idiota, idiota!" - Severus schował twarz w dłoniach i westchnął. - Chyba jednak możesz mieć rację. Coś musiało spowodować jej wybuch. Żałuję tylko, że w ogóle się odezwałem.

- Przynajmniej masz nauczkę na przyszłość. Tak jak ja zresztą. Trzeba się uczyć na błędach.

- Nie wiem dlaczego, ale posłucham twojej rady i nie będę jej szukał. Jest jeszcze wcześnie. Poczekam na nią do wieczora, a jeśli do tego czasu nie wróci…

- Wróci, wróci.

- Jeśli nie wróci, to odczujesz mój gniew.

- Hej, S! To twoja decyzja. Ja staram się tylko pomóc. Poza tym nie przesadzajmy, nic jej nie grozi. Jest dorosła i wie co robi. Pewnie poszła na spacer albo do rodziców. Wkurzyła się i cię zostawiła, żebyś się pomartwił i tyle. Trzeba było tyle nie gadać i dać jej spokój. - Severus patrzył nieobecnym wzrokiem na wiszące na ścianie obrazy. - Nie denerwuj się. Nic strasznego się nie stało.

- Łatwo ci mówić.

- Mogę cię o coś zapytać?

- Możesz.

- To jest twój pierwszy taki poważny związek?

Severus zaśmiał się gorzko.

- To jest mój pierwszy związek w ogóle. Czemu masz taką zaskoczoną minę? Beth nie opowiedziała ci o mnie?

- Coś wspominała, ale nie sądziłem…

- Masz coś mocniejszego? Herbata nam raczej nie wystarczy. Sam ci wszystko wyjaśnię. Zdaje się, że i tak mam dużo czasu i nic lepszego do roboty poza martwieniem się.

Mike wstał bez słowa a po chwili wrócił z butelką czerwonego wina.

- W razie czego mam jeszcze jedną - powiedział.

- Nie przesadzajmy. Wystarczy mi jeśli wypije kieliszek. Hermiona by mnie zabiła, gdybym się upił pod jej nieobecność. A poza tym… - Na myśl przyszedł mu nagle jego ojciec i wszystkie te chwile, gdy był pijany i agresywny wobec matki i niego. "Nigdy nie będę jak on. Nie jestem jak on. Nie jestem."

- Co?

- Nic. Coś mi się przypomniało.

- Jesteś strasznie skomplikowanym człowiekiem, Sev, wiesz o tym?

- Jak mnie nazwałeś?

Intensywność spojrzenia jakim obrzucił go Severus sprawiła, że Mike aż cofnął się do tyłu.

- Skróciłem tylko twoje imię… Ale mogę tego więcej nie robić, jeśli nie chcesz - dodał szybko.

Severus wziął głęboki oddech i sięgnął do swoich oklumencyjnych osłon i starych nawyków. Nie słyszał, żeby ktoś się tak do niego zwrócił od momentu, gdy ostatni raz robiła to Lily… Kolejna rzecz, która przypomniała mu o niej i która ukłuła go niczym dobrze naostrzony sztylet.

- Przepraszam. Oczywiście, że możesz. To chyba nawet lepiej brzmi niż samo 'S'?

- Chyba tak.

- Kobieta, którą kiedyś kochałem i straciłem tak do mnie mówiła. Tylko ona i nikt poza nią. To nie jest przyjemna historia.

- Nie wiedziałem…

- Nie szkodzi. Zaraz się dowiesz.

- Chodźmy do mojej pracowni. Beth wróci dopiero za parę godzin, a nawet jeśli będzie wcześniej, to w pracowni nie będzie nam przeszkadzała. No co? - spytał Mike. - Kocham ją, ale czasami też muszę odpocząć. Ty masz swoją pracownię, a ja swoją.

- Zatem prowadź. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę chcę, żebyś zrozumiał z kim masz do czynienia. Jeśli później nie będziesz chciał mnie znać, przynajmniej zdążę zobaczyć twoje obrazy.

- Kolejny nonsens. Jak na tak inteligentnego człowieka, gadasz czasami okropne bzdury.

Kilka godzin i butelkę wina później oboje - Mike i Severus siedzieli w ciszy. Nie spostrzegli nawet, że Beth dawno wróciła do domu, a gdy niedawno zajrzała do pracowni zobaczyła Severusa siedzącego w starym, wysłużonym fotelu przy stole, na którym Mike trzymał wszystkie malarskie graty, jak lubiła nazywać pędzle i inne przybory. Jej ukochany siedział po przeciwnej stronie i widziała po jego minie, że jest wstrząśnięty tym co słyszy. Tak skupiony był tylko, gdy coś go naprawdę poruszyło. Od razu wiedziała, że Severus opowiada mu o sobie. Wycofała się i cicho przymknęła drzwi, nie chcąc ich rozproszyć.

- To chyba na tyle - oznajmił Severus. - Chyba nie muszę ci mówić, że to co powiedziałem ma zostać tylko i wyłącznie między nami? To znaczy między naszą czwórką.

- Oczywiście, że nie musisz. Cholera jasna - Mike wstał i przeczesał swoje blond włosy palcami. - Sev, jesteś pieprzonym bohaterem, wiesz o tym? Czuję się jakbym poznał jakąś fikcyjną postać z filmu albo książki. To jest tak nierealne, że aż…

- Że aż prawdziwe? Wiem. I nie przesadzajmy z tym bohaterstwem.

- Teraz, gdy wiem o tobie więcej, rozumiem też więcej spraw. I inaczej patrzę na twój związek z Hermioną. To znaczy… Rozumiem, dlaczego tak się o nią martwisz i boisz się, że mógłbyś ją stracić. Ta historia z tamtą kobietą… To musiało być dla ciebie bolesne.

- Było minęło. Codziennie uczę się zaakceptować to, że przeszłość jest za mną i nie mogę jej zmienić. Wyrzuty sumienia są z każdym dniem coraz mniejsze, a Hermiona… Hermiona jest dla mnie wszystkim. Nigdy bym się nie spodziewał, że tak się stanie, ale jestem wdzięczny, że tak jest. Ona to nazywa przeznaczeniem, a ja jej wierzę. Uwierzyłbym jej we wszystko. Nawet jeśli kłamałaby, żeby mnie podnieść na duchu. Kocham ją tak, że kupiłbym każde kłamstwo bez mrugnięcia okiem.

- Jak Boga kocham. Może nie chcesz być bohaterem dla innych, ale dla mnie będziesz. Chciałbym chociaż w połowie mieć tyle odwagi, determinacji i inteligencji co ty. Nie mówiąc o tym, że twoje oddanie jest czymś niesamowitym.

- Przestań, bo się zarumienię - zakpił Severus. - Straciłem wszystko, co miałem najdroższego, moje całe życie było udręką. Otarłem się o śmierć. Dopiero teraz rozumiem swoje błędy. Nauczyłem się wszystkiego w trudny, bolesny sposób. Nie popełniaj moich błędów. Nie próbuj niczego udowadniać sobie na siłę. Mówiłem ci, jesteś jeszcze młody i wszystkiego się nauczysz. Ale pierwsze myśl. Rozważ wszystkie możliwe opcje i nie podejmuj pochopnie decyzji. Jeśli masz zrobić coś głupiego, to lepiej sobie odpuść i nie rób niczego.

- Dziękuję ci, Sev. Powiedziałeś mi więcej mądrych słów w ciągu minuty, niż mój ojciec przez całe moje życie.

- Jesteśmy przyjaciółmi, czyż nie? Chociaż to też dla mnie nowość, staram się jak mogę.

Mike uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Nic nie zmieni faktu, że jestem wdzięczny, że mi o sobie opowiedziałeś. Znając cię to nie było łatwe.

- Nie było.

- Jeszcze długo się nie otrząsnę po tej opowieści. Podwójny szpieg… - westchnął. - Magia, czarodzieje, zamki, zaczarowane miecze, szalony, mroczny czarnoksiężnik… - Powinieneś to spisać w formie książki i wydać, to byłby hit!

- Tak się nigdy nie stanie.

- Szkoda… Mógłbym zostać twoim agentem…

- Nie rozpędzaj się. - Severus wstał i przeciągnął się. - Najwyższy czas na mnie. Muszę wracać do domu. Jeśli Hermiony nie będzie to się wścieknę, a jeśli będzie, to z pewnością ona będzie nadal wściekła na mnie, że mnie nie ma.

- One są czasami gorsze niż stado smoków - szepnął konspiracyjnie Mike.

- Myślę, że możesz mieć rację - odparł Severus, uśmiechając się lekko i podając mu rękę. - Szkoda, że nie obejrzałem twoich obrazów.

- Nie szkodzi. Nie ma za bardzo na co patrzeć. Ale wpadnij znowu, mimo wszystko chętnie ci je pokażę.

- Na pewno przyjdę. I coś mi się wydaje, że w ogóle się nie doceniasz.

- Jakbym słyszał Beth… Właściwie jeden mogę pokazać ci już teraz. Myślę, że ci się spodoba. To zajmie chwilę.

Mike wyciągnął jeden z obrazów. Był średniej wielkości, przykryty białym prześcieradłem.

- Co to jest? - spytał Severus.

- Jej portret - powiedział Mike, jednocześnie ściągając nakrycie z ramy.

Severusowi odebrało mowę. Namalowana w pięknej, pastelowej kolorystyce z obrazu patrzyła na niego Hermiona. Mike w każdym detalu oddał jej połączoną z zadziornością delikatność.

- Podoba ci się, sądząc po twojej minie.

- Jest idealny.

- Tylko dzięki modelce.

- I dzięki malarzowi. Mówiłem ci, że masz talent.

- Mówiłeś, że mam talent, którego nie wykorzystuję - zaśmiał się Mike.

- Miałem rację tylko w połowie. Masz talent i wykorzystujesz go, ale powinno się o nim dowiedzieć więcej osób. Może to ja powinienem zostać twoim agentem? Ale porozmawiamy o tym innym razem, a ten obraz - Severus ciągle nie mógł oderwać wzroku - schowaj go póki co u siebie.

- W porządku. Zachowamy go na inny raz i inną niespodziankę. A teraz idź już do niej. Ja też wracam do swojej drugiej połówki. Muszę się koniecznie dowiedzieć co było na kursie.

Severus wchodził do domu z duszą na ramieniu. Nie bał się, ale ogarnęła go straszna niepewność. Odwiesił kurtkę, zdjął buty i pierwszym co go uderzyło był przyjemny zapach i odgłosy świadczące o tym, że ktoś jest w kuchni i gotuje coś naprawdę dobrego. Wróciła.

Hermiona siedziała na blacie i machała lekko nogami. Gdy stanął w drzwiach podniosła na niego wzrok, w którym nie było już żalu ani złości. Najgorszy moment już minął i Severus dobrze o tym wiedział.

- Gdzie byłaś? Martwiłem się o ciebie.

- Przepraszam cię. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Rano nie byłam sobą.

- Masz prawo mieć gorsze dni - powiedział, podchodząc do niej. Od razu zarzuciła mu ręce na szyje i przytuliła się mocno.

- Tu nie chodziło o ciebie, ani nawet o ten obiad u Malfoyów. Dobrze wiem, że się z tego nie wykręcimy. Odkąd się obudziłam byłam wściekła i wyładowałam się na tobie… Przepraszam.

- Nie masz za co. Ja też przepraszam. Powinienem trzymać gębę na kłódkę i o niczym ci nie mówić, widząc w jakim jesteś humorze. A co więcej skonsultować się z tobą zanim odpisałem Lucjuszowi.

- Nie szkodzi. To nie było aż tak ważne, żeby to ze mną uzgadniać. Wszystko już mi przeszło. Potrzebowałam trochę czasu, żeby ochłonąć.

- Gdzie byłaś? Szukałem cię. A raczej tylko zacząłem poszukiwania.

- Naprawdę?

- Oczywiście, kochanie.

- Byłam w parku. W tych samych miejscach, gdzie kiedyś chodziliśmy. Wtedy, gdy opowiadałam ci o Pałacu Kryształowym, pamiętasz? To były pierwsze momenty, w których się poznawaliśmy. Kiedy tak stałam, uświadomiłam sobie, że jesteś jedyną osobą, na której mi naprawdę zależy i było mi tak strasznie przykro, że tak na ciebie naskoczyłam i tęskniłam, chociaż przecież nie byłeś daleko i…

- Dobrze, już dobrze - uspokoił ją Severus i uśmiechnął, biorąc jej twarz w obie dłonie. - Jestem tutaj i nic mi się nie stało. Rozumiem, że czasami możesz mieć gorsze dni i zły nastrój i potrzebować czasu dla siebie. Następnym razem po prostu mi o tym powiedz, a wtedy usunę się w cień.

- Strasznie cię kocham, wiesz?

- Ja ciebie też.

Pocałował ją i znowu wtuliła się w niego.

- Właściwie to gdzie ty byłeś?

- Pierwszym miejscem, które zawsze sprawdzam jest mieszkanie obok.

- Byłeś u Mike'a i Beth?

- Tak. Nie znalazłem cię tam, ale pewne rzeczy sprawiły, że zostałem trochę dłużej niż planowałem. Porozmawialiśmy sobie z Mikiem. Właściwie to on doradził mi, żebym dał ci spokój. A później od słowa do słowa… Jakoś tak wyszło, że opowiedziałem mu o sobie.

- Od słowa do słowa? - Severus uśmiechnął się, widząc jak się rozchmurzyła, a jej oczy błyszczały z podekscytowania. - Cieszę się, że się na to zdecydowałeś. I cieszę się, że się wreszcie naprawdę dogadaliście. Myślę, że dla was obu to wiele znaczy.

- Żebyś wiedziała, że tak.

- Nasze życie układa się wspaniale, nie sądzisz? Mamy siebie, dom, przyjaciół… Jesteśmy jak… - zawahała się na chwilę, jakby wydało jej się, że powiedziała za dużo.

- Jak rodzina - dokończył za nią, nie bojąc się tego słowa.

- Jak rodzina - powiedziała, uśmiechając się do niego. Jak zwykle na ten widok zalała go fala wdzięczności, miłości i spokoju. Dopóki byli razem nic nie mogło się stać. Nic, czego oboje by razem nie przezwyciężyli.

Severus już od dawna wiedział, że nie chce być tylko 'jak' rodzina. Chce być prawdziwą rodziną i chce stworzyć ją z nią. Od bardzo niedawna jednak dopiero zaczął planować oświadczyny. Czasami łapał się na tym, że zamiast skupić się na pracy odpływał myślami i wyobrażał sobie ten moment. Nocami, gdy ona spała wtulona w niego, on leżał i rozmyślał nad tym jak będzie wyglądał pierścionek. Idąc po zakupy zastanawiał się nad tym, gdzie się oświadczyć. To wszystko wydawało się takie proste: kochasz ją, więc po prostu to zrób! Nic bardziej mylnego. Miała pamiętać ten moment do końca życia, a on nie chciał niczego spieprzyć. Jak do tej pory wszystkie jego niespodzianki się udawały, a Hermiona nazywała go 'niepoprawnym romantykiem', był więc pełen nadziei, że i tym razem wszystko pójdzie po jego myśli.

Jednego był pewien - ta chwila pod żadnym pozorem nie miała mieć nic wspólnego z ekstrawagancją. Nie miało to być nic wielkiego ani spektakularnego, bo oboje nie lubili czegoś takiego. Tylko on i ona. Hermiona kochała prywatność, zacisze własnego domu, naturę, a także miejsca, które kojarzyły jej się z nimi. Przypuszczał, że gdyby zapytał, czy za niego wyjdzie podczas ich piątkowego seansu, byłby to dla niej wystarczająco dobry moment. On jednak pragnął dla niej czegoś więcej.

Wyjątkowa była dla nich na pewno wyspa Skye. To w końcu tam tak naprawdę zaczął się ich związek. Tam zaprosił ją do opery, tam zauważyli, że czują do siebie nie tylko sympatię, tam pocałowali się po raz pierwszy… Doszedł do wniosku, że jeśli ma się jej oświadczyć to tylko na szmaragdowej trawie, na łonie natury, pod szkockim niebem i szumiącym oceanem w tle. Gdy do niego dotarło, że jeden punkt z listy może już odhaczyć, zrobiło mu się lżej na sercu. Pozostała jeszcze sprawa pierścionka i wizyta u jej rodziców, której musiał przyznać, że nie obawiał się wcale tak, jak mógłby to sobie kiedyś wyobrazić. Severus Snape proszący rodziców o rękę ich córki. I to w dodatku Hermiony Granger. Czy ktoś mógłby sobie kiedykolwiek wyobrazić taki scenariusz?

Wybranie się do Marka i Jane stanowiło najmniejszy problem pod każdym względem i o to martwił się najmniej. Nie dało się ukryć, że się polubili i został zaakceptowany i przyjęty do ich rodziny, co znaczyło dla niego więcej niż mógłby kiedykolwiek przyznać.

Sprawa pierścionka również nie dawała mu spokoju. Z początku zaplanował sobie wycieczkę do Paryża. Jubiler, u którego kupił naszyjnik dla Hermiony miał w sprzedaży z pewnością wiele pięknej biżuterii, a może i nawet mógłby nabyć pierścionek do kompletu z naszyjnikiem, ale po namyśle stwierdził, że wcale nie chce tego zrobić. Kiedy dotarło do niego, że chce zadać Hermionie to ważne pytanie, przypomniał sobie o pierścionkach, które trzymał na pamiątkę po swojej matce. Z własną rodziną nie łączyło go zbyt wiele, ale ona wiele dla niego znaczyła. Była jedyną osobą na świecie, która o niego w jakiś sposób dbała. Może i nie była to idealna miłość, ale była. I to mu wystarczyło.

Hermiona miała drobne dłonie i nigdy nie nosiła żadnej biżuterii z wyjątkiem bransoletki, którą dostała kiedyś na urodziny, ale i to nie zawsze. Jedynym, z czym nigdy się nie rozstawała - prawdopodobnie ściągała go tylko do kąpieli - był naszyjnik od niego. Niewielki kamień księżycowy na srebrnym łańcuszku zawsze lśnił na jej dekolcie. Pasował do każdego jej ubrania, obojętnie czy był to dres, czy wieczorowa sukienka, a najbardziej lubił go na niej podziwiać, gdy leżała obok niego naga w łóżku. Błyszczał wtedy tak samo pięknie, jak jej bursztynowe oczy.

Dobrze zatem, że pierścionek był niewielki i delikatnie zdobiony drobnymi diamentami z okrągłym szafirem w środku. Srebro zdążyło już zaśniedzieć, a kamienie błyszczały, ale już nie tak jak kiedyś. Nie było to jednak nic, z czym Severus nie mógł sobie poradzić kilkoma zaklęciami. Będzie musiał się tym za niedługo zająć. Póki co pierścionek spoczywał bezpiecznie schowany w jednej z szuflad w jego gabinecie i czekał na swój wielki moment.

- Co tak pachnie?

- Och, już myślałam, że nigdy nie spytasz. Ugotowałam obiad, a teraz siedzę i pilnuję ciasta.

- Pilnujesz ciasta?

- Żeby się nie spaliło - zaśmiała się. - Powiedziałam, że upiekę ciasto czekoladowe i tak zrobiłam. Zepsułam większość dnia, ale wieczór należy do nas. I chciałam ci przypomnieć, że nie skończyliśmy oglądać filmu.

- Niczego nie zepsułaś - powiedział. - To był dobry dzień. Ja też czasami miewam humory i musisz mnie wtedy znosić. Wyobrażam sobie ile cierpliwości cię to kosztuje.

- Nie muszę. Chcę. A poza tym, przyzwyczaiłam się już do twoich humorów.

Severus uśmiechnął się, pocałował ją, a później zajrzał do piekarnika. Nie minęło dużo czasu, gdy ciasto rzeczywiście było już gotowe.

- Nie, zostaw - powiedział, kiedy Hermiona szykowała się, żeby podać im obiad. - Dość już się dzisiaj namęczyłaś. Pozwól, że ja zajmę się resztą. - Widział, że chciała protestować, ale nie dał jej na to czasu. Po prostu wziął się do roboty.

Obiad, a raczej kolację, bo był już wieczór, zjedli w kuchni. Severus opowiedział Hermionie o swoim popołudniu i zauważył, że jej zły humor właściwie wyszedł wszystkim na dobre. Nie mógł ukryć satysfakcji ze swojej nowo nawiązanej przyjaźni z Mikiem.

- Jestem z ciebie dumna - oświadczyła po tym, jak skończył mówić.

- Dumna?

- Wiem, jakie to musiało być dla ciebie wyzwanie, otworzyć się przed kimś zupełnie ci obcym.

- Nie jest już do końca taki obcy. Jakby nie było, znam go trochę dłużej niż ty. Ale tak, z początku zastanawiałem się, czy słusznie robię, jednakże zauważyłem, że zwierzenie się tobie pomogło mi uporać się z moimi problemami. Ten ciężar nie wydaje się być już aż tak przytłaczający.

- Cieszę się. Naprawdę. Pamiętaj, że zawsze ci pomogę, a poza tym wydaje mi się, że jestem całkiem silna. Żaden ciężar mi nie straszny.

Severus spojrzał na nią i wyciągnął ku niej rękę.

- Jestem prawdziwym szczęściarzem.

- A ja szczęściarą - odparła, ujmując jego dłoń.

Mogliby powiedzieć jeszcze wiele słów, ale nie były one potrzebne. Oboje doskonale wiedzieli co do siebie czują i nie musieli się w tym co chwilę upewniać. Czyny mówiły same za siebie. Tak jak wtedy, gdy niedługo później siedzieli razem przed telewizorem, oglądając film i zajadając się czekoladowym ciastem Hermiony, śmiejąc się i komentując to, co działo się na ekranie. Oboje czytali "Władcę Pierścieni", a że Severus był świeżo po lekturze, bez przerwy porównywał ekranizację do oryginału. Hermiona nie uciszała go, tylko śmiała się, a w jej spojrzeniu było tyle czułości, że mogłaby nią bez problemu obdzielić jeszcze kilka osób. Myślała o tym, jak wspaniale jest widzieć go takim: spokojnym, zrelaksowanym, bez żadnych zmartwień. Po tym wszystkim przez co przeszedł, zasługiwał tylko na takie życie. Miała gdzieś, co myślą inni, co mogliby pomyśleć, albo co było kiedyś. Liczyło się tylko tu i teraz. I oni.

- Nie mogę się doczekać drugiej części - powiedziała Hermiona, gdy pojawiły się napisy końcowe. - Może następnym razem pójdziemy do kina?

- Możemy, chociaż przyznam, że taki seans bardziej mi odpowiada.

- W kinie jest większy ekran.

- W kinie nie mógłbym zrobić tego.

- Czego?

Nachylił się nad nią i uśmiechając się szelmowsko zaczął całować ją w sposób, któremu wiedział, że nie mogła się oprzeć. Chciał się z nią trochę podrażnić, więc kiedy bezceremonialnie wsadził jej dłoń pod bluzkę i zamiast zająć się bardziej czułymi pieszczotami zaczął ją łaskotać, a ona zaczęła chichotać jak szalona, próbując go od siebie odsunąć za wszelką cenę, powiedział:

- Właśnie tego.

- Ty podstępny… O, błagam, przestań, bo nie wytrzymam! - Hermiona zwijała się ze śmiechu. Kiedy wreszcie dał za wygraną, nie mógł oderwać od niej wzroku. Włosy rozburzyły się jej jeszcze bardziej niż zwykle, była czerwona na twarzy i nie mogła przestać się uśmiechać.

- Podstępny kto?

- Podstępny, niemożliwie okropny mężczyzna.

- Ach, tak. Dawno nie słyszałem tego o sobie.

- Zatem najwyższa pora, żebym ci przypomniała.

Pokręcił z rozbawieniem głową. Przypomniał sobie chwile, kiedy dopiero zaczynali się poznawać i te nieśmiałe podchody, próby dowiedzenia się, co w trawie piszczy. Ich 'niemożliwość' była jednak z nimi od początku.

Hermiona uparła się, że posprząta, chociaż zdaniem Severusa nie było czego, a przynajmniej niczego, co nie załatwiłoby jedno albo dwa machnięcia różdżką. Jego natomiast wygoniła i powiedziała, że jeśli chce to może już iść się wykąpać. Właściwie nie miał nic przeciwko. I tak nie miałby nic lepszego do roboty.

W momencie, gdy ona okupowała łazienkę, on leżał już w łóżku i czytał, ale zanim do niej weszła, jego uwadze nie umknęło to, jakim spojrzeniem go obrzuciła ani jej podstępna mina, kiedy wzięła coś z komody i zamknęła za sobą drzwi.

Jak się okazało, nie było to zwykłe 'coś', a biała koronkowa bielizna, w której pokazała się niedługo później.

- Co czytasz?

- Twoją książkę o rodzinie królewskiej. Próbuję zrozumieć twoją obsesję na punkcie brytyjskich monarchów - odparł, nie odrywając wzroku od tekstu.

- To nie jest obsesja tylko hobby. I zainteresowanie.

- Ciekawe czemu przynajmniej dwie półki na regale zastawione są książkami o królowej Wiktorii, Elżbiecie, księżnej Dianie, zwyczajach królewskich i historii Anglii.

- Severusie?

- Tak?

- Naprawdę chcesz teraz rozmawiać o królowych?

Niech to szlag. Oskarżał ją o obsesję, a sam zaczynał wciągać się w zawiłą królewską genealogię coraz bardziej. Tak bardzo, że dopiero teraz zauważył, że Hermiony nie ma obok niego, a normalnie zawsze już wgramoliłaby się pod kołdrę. - A o czym chciałabyś… - zaczął, ale nie dokończył. Oderwał się wreszcie od książki, a jego oczom ukazała się prawdziwa bogini.

Opierała się o zamknięte drzwi, założywszy za siebie ręce. Uśmiechała się z wyższością, jak prawdziwa królowa, bo była nią. Przynajmniej dla niego. A już z pewnością wiedział, że miała nad nim całkowitą władzę.

Zaschło mu w ustach widząc co ma na sobie: biały koronkowy stanik i stringi, które nie pozostawiały wiele dla wyobraźni.


"Naprawdę nieźle wyglądam - pomyślała Hermiona, stojąc przed lustrem. - Jeśli ja się sobie podobam w tej bieliźnie to on z pewnością również nie będzie miał żadnych obiekcji." Uśmiechnęła się do siebie w lustrze, jeszcze raz obejrzała, zgasiła światło i wyszła. W sypialni jak zwykle panował delikatny półmrok. To była ich bezpieczna przystań. Ten pokój, to łóżko, puchaty dywan przed nim, drewniane meble, a z okna widok na Londyn. Kochała to miejsce i kochała mężczyznę, w tym momencie ewidentnie zatopionego w lekturze. Z zaskoczeniem stwierdziła, że czytał nic innego, jak jej książkę o historii rodziny królewskiej.

Po krótkiej wymianie zdań i kiedy wreszcie na nią popatrzył, wiedziała, że jej niespodzianka się udała. Urwał w pół zdania i po prostu nie mógł oderwać od niej wzroku. Doskonale znała to spojrzenie. Uniosła lekko głowę, uśmiechnęła się zaczepnie i czekała na jego ruch.

Kiedy do niej podszedł i stanął przed nią, jak zwykle poczuła się przy nim mała i bezbronna, a jednocześnie silna. Nie wiedziała czemu tak się działo, ale on wyzwalał w niej pokłady przeróżnych emocji, dzięki którym ciągle poznawała samą siebie na nowo.

Był tak blisko, że czuła ciepło jego ciała. Uniosła na niego wzrok.

- To wszystko dla ciebie - szepnęła.

W odpowiedzi poczuła jego dłonie na talii i pocałunek, z początku delikatny, który z każdą sekundą zaczął przeradzać się w coś o wiele bardziej silniejszego. Powoli zaczynali oddawać się pożądaniu.

- Moja królowo - powiedział jej do ucha, a ona prawie zapomniała jak się nazywa na dźwięk jego głosu. Jej uwadze nie umknęło jednak znaczenie jego słów. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, a po chwili pisnęła, kiedy jego dłonie spełzły po jej plecach tylko po to, żeby zacisnąć się na jej pośladkach.

- Czy tak traktuje się królową?

- Masz najpiękniejszy tyłek na świecie - wymruczał.

- Och, dziękuję za komplement - zaśmiała się, obejmując go w pasie. - Twój też jest niczego sobie - dodała, pozwalając sobie, żeby to teraz jej dłonie znalazły się pod miękkim materiałem jego spodni.

Czuła, że jego cierpliwość zaczyna się powoli kończyć, ale nie dała za wygraną. Odsunęła się od niego i dając mu widok na to, co tak przed chwilą zachwalał, podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju.

- Wydaję mi się - powiedział, zbliżając się do niej - że przed królową powinno się klękać. Nie zastanawiając się długo tak też zrobił, a Hermiona wzięła głęboki oddech i poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić. Jego oczy były tak ciemne i pełne obietnicy, że nie obchodziło jej co z nią zrobi. Chciała tylko złączyć się z nim w jedno i zapomnieć o całym świecie. To było ich miejsce i ich czas. Tutaj byli tylko dla siebie i mogli robić co chcieli.

Westchnęła, gdy przejął inicjatywę, złapał ją za biodra i podciągnął do przodu. Nigdy mu się do tego nie przyznała, ale lubiła, gdy w łóżku to on kontrolował sytuację. Przypuszczała jednak, że on o tym wiedział. Instynktownie, nie musząc nawet słuchać jej myśli. Ufała mu bezgranicznie i czuła się przy nim bezpiecznie, a to wystarczyło, żeby wszelkie jej bariery i wątpliwości zniknęły.

Patrząc jej w oczy, powoli rozchylił jej nogi, zdjął jej majtki, a później scałował drogę od kolana, przez udo, zatrzymując się wreszcie w tym miejscu, w którym najbardziej go teraz potrzebowała. Jęknęła i położyła się, nie mogąc znieść napięcia. Naprawdę zapomniała o całym świecie. Jedyne co chciała zapamiętać to jego dotyk, dłonie błądzące po jej ciele, przyjemność jaką jej dawał i jego miłość.


Tej nocy kochali się długo i zapamiętale. Byli spragnieni siebie, jakby spotkali się ponownie po bardzo długiej rozłące.

Kiedy obudzili się następnego dnia, słońce było już wysoko na niebie. Severus wstał jako pierwszy i po krótkiej wizycie w łazience, zarzucił na siebie szlafrok i wyszedł na balkon, żeby zapalić. Od dawna nie czuł się tak dobrze. Hermiona zaskoczyła go wczoraj. Zazwyczaj ich seks był spontaniczny, tym razem jednak ewidentnie wszystko zaplanowała. Odkąd odkryła, że to wspaniała forma spędzania czasu i że niesie ze sobą tyle przyjemności, przestała się wreszcie obawiać i zapomniała o swoich przykrych doświadczeniach z przeszłości związanych z tym tematem. Nie mówiąc o tym, że wreszcie pozbyła się jakiegokolwiek wstydu, co Severus przyjął z radością. Była piękna i chyba nareszcie to w sobie dostrzegła.

Przymknął oczy i wystawił twarz do słońca. Po chwili usłyszał jej cichy, zaspany jeszcze lekko głos.

- Severusie?

- Tak? - zapytał, odrywając się od swoich myśli i gasząc papierosa. Wrócił do pokoju, a widząc ją jak się przeciąga i jakiego kształtu nabrały wtedy jej piersi, pomyślał, że nie zamieniłby tego widoku na żaden inny.

- Tak sobie właśnie pomyślałam…

- Tak?

- Co byś powiedział, gdybyśmy nie wychodzili dzisiaj z łóżka przez cały dzień?

- Uważam to za wspaniały pomysł - odparł bez zastanowienia.

- Czyżby?

- Mhm…

- A więc nie stój tak, tylko wróć już tutaj do mnie.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.

Wyciągnęła ręce w jego stronę, a on, odrzuciwszy swój szlafrok daleko w kąt, z największą ochotą spełnił jej żądanie i zatopił się w uścisku jej ramion i miodowych oczach.

Zapowiadał się naprawdę piękny dzień.