Po troszkę dłuższej przerwie wracam z nowym, całkiem długim i myślę, że bardzo przyjemnym i radosnym rozdziałem. Duże zmiany szykują się w życiu Hermiony i Severusa, to na pewno :) Zapraszam do lektury!


For once in my life I have someone who needs me
Someone I've needed so long
For once unafraid I can go where life leads me and somehow I know I'll be strong

For once I can touch what my heart used to dream of
Long before I knew
Someone warm like you
Who have my dreams come true

For once in my life I won't let sorrow hurt me
Not like it's hurt me before

For once I have someone I know won't desert me
I'm not alone anymore

For once I can say
This is mine you can't take it
As long as I know I have love I can make it
For once in my life I have someone who needs me

Frank Sinatra - For Once In My Life

- Och, kochanie, jesteś najlepszy.

Zazwyczaj nie brakowało jej słów ani myśli w głowie, ale w tym momencie, wracając do rzeczywistości po ich porannym zbliżeniu, czuła kompletną pustkę. Jedyne, czego była pewna, to że jest jej po prostu dobrze. Nie, nie tylko dobrze - wspaniale. Z tego powodu leżała gapiąc się w sufit, a szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- Żebyś się teraz widziała.

Obróciła głowę i zobaczyła, że Severus patrzy na nią z równie głupkowatym uśmieszkiem.

- I vice versa.

- Potrzebujemy przerwy. Chyba, że chcesz mnie wykończyć, to wtedy nie.

- Pff, zaraz tam wykończyć!

- Odpocznijmy, weźmy prysznic, a później się zobaczy.

- Się zobaczy? - zaśmiała się. - Co się zobaczy? Aż ciężko uwierzyć, że możesz nie mieć żadnych planów i tak chętnie przystałeś na moją propozycję kompletnego lenistwa.

- Jak to nie mam planów? - zapytał, a ona od razu zrozumiała swoją pomyłkę i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Jeśli się wykończysz, to przynajmniej na własne żądanie i nie będziesz mógł zwalić wszystkiego na mnie.

- Jak pewnie sobie przypominasz, nie tak łatwo mnie dobić. Czuję, że mogę zaryzykować i…

- I co? - weszła mu w słowo, podnosząc się. Obrzucił ją leniwym spojrzeniem. - Zobaczysz.

- Zobaczę?

- Mhm.

- Zawsze lubiłam w tobie tę tajemniczość.

- Zawsze?

- No, może nie zawsze, ale na pewno odkąd spotkaliśmy się pierwszy raz w tym barze. Byłam ciekawa co się kryje za tym z pozoru zimnym i beznamiętnym obliczem.

- I co odkryłaś?

- Też mi pytanie. Odkryłam ciebie, miłość mojego życia.

Przez chwilę się nie odzywał, ale widziała, że w jego oczach było wszystko, co czuł i co powinna wiedzieć. Otuliła się jego emocjami i uczuciami, które jej przesłał. Byli świadomi swojej miłości. Hermiona nie oczekiwała od niego żadnych wielkich słów w tym momencie i wiedziała, że ona też nie musi już niczego mówić. Ich czyny świadczyły za nich.

- Czas na ciepłą kąpiel. Wprost o niej marzę.

- Znowu zajmiesz łazienkę na godzinę?

- Nie na godzinę - prychnęła, wstając z łóżka. Podeszła do komody i zaczęła grzebać w szufladzie w poszukiwaniu jakiejś bielizny. - Nigdy nie siedzę tam aż tyle.

- Mhm. Rzeczywiście nigdy - mruknął.

- Prysznic będzie wolny, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś z niego skorzystał podczas gdy ja będę wylegiwać się w wannie. I nie. Nie wpuszczę cię do niej - dodała, celując w niego palcem, gdy zobaczyła, że szykuje się do odpowiedzi.

- Kto powiedział, że będę prosił o pozwolenie?

Chciała mu coś odpowiedzieć, ale nie znalazła szybko żadnych sensownych słów. Może sprawił to ton jego głosu, może głębia jego oczu, a może sam jego widok i fakt, że ciągle czuła jego dotyk na sobie, ale gdy uznał, że wygrał i zobaczyła ostatecznie jego bezczelny uśmieszek, machnęła tylko ręką i zostawiła go samego.


Kiedy zamknęła za sobą drzwi, Severus przeciągnął się, splótł dłonie pod głową i westchnął. Przed oczami ciągle miał jej widok, gdy cudownie się pod nim wygięła, a na plecach, był pewien, że będzie miał tymczasową pamiątkę po uścisku jej zazwyczaj delikatnych dłoni i palców.

Postanowił wygramolić się z łóżka dopiero, gdy usłyszał, że do wanny przestała lać się woda. Uchylił drzwi do łazienki i zajrzał. Hermiona siedziała po uszy zanurzona w pachnącej różami kąpieli.

- Czemu tak zaglądasz? - zapytała.

- Mogę iść na dół.

- Boże, Severusie, wchodź. Nie przeszkadzasz mi przecież.

- Do tej pory nie korzystaliśmy razem z łazienki - stwierdził, zamykając za sobą drzwi.

- Najwyższy czas to zmienić. Czasami możemy sobie na to pozwolić. Nie żebyśmy mieli przed sobą wiele do ukrycia, w końcu widziałeś każdy kawałek mojego ciała. Nie mam przed tobą sekretów.

- Ani ja przed tobą.

- Severusie?

- Tak?

- Cieszę się, że nie trudziłeś się z ubieraniem.

Prychnął i zaczął myć zęby, starając się zignorować fakt, że nie spuszczała z niego wzroku, co sprawiało mu jednocześnie lekki dyskomfort i dziwne poczucie satysfakcji. Ilekroć przeglądał się w tym samym lustrze, przed którym właśnie stał, nie mógł na siebie patrzeć. Nie dostrzegał w sobie niczego, co mogłoby czynić go przystojnym mężczyzną. Miał wiele wad, jego ciało z pewnością nie wyglądało tak, jak modeli na okładkach czasopism dla mężczyzn - "zrób formę w pół roku", "ćwiczenia na każdy dzień" - krzyczały nagłówki artykułów prezentując umięśnione i często opalone ciała. Do tego należało dodać masę mniejszych i większych blizn, a o swojej twarzy nie musiał chyba wspominać. I te cholerne włosy.

- Wiesz co? - spytał, wypluwając pastę.

- No?

- Co byś powiedziała, gdybym ściął włosy?

- Ściął włosy? - spytała, obracając się w jego stronę i opierając ręce na wannie. - Skąd nagle ten pomysł?

- Nie wiem. Mam ochotę coś zmienić. Całe życie noszę tę samą fryzurę.

- Jeśli ty tego chcesz to ja też. Ciekawe jakbyś wyglądał w krótkich. Ale co będzie jak je zetniesz i stwierdzisz, że to nie to?

- Poczekam aż odrosną - zaśmiał się.

- Niby tak, ale i tak radziłabym ci je tylko podciąć. Na krótko możesz obciąć się zawsze.

- Jak zwykle głos rozsądku.

- Jak zwykle.

- A więc postanowione. Kąp się szybko i przygotuj nożyczki.

- Co? - pisnęła. - Ja mam to zrobić?

- A kto? Nie będę szukał dzisiaj fryzjera.

- Mieszkamy w Londynie! Na pewno mnóstwo salonów jest otwartych.

- Nie. Albo ty, albo nikt.

- O Boże… - jęknęła, ponownie zanurzając się w wodzie.

- I myślę, że najwyższy czas się ogolić - stwierdził, drapiąc się po policzku. - Ten zarost doprowadza mnie już do szału.

- A rób co chcesz. Może ja też obetnę sobie dzisiaj włosy. I też nie pójdę do fryzjera, tylko każę zrobić to tobie.

- Nie dąsaj się już. Dobrze wiesz, że nie dotknąłbym twoich loków żadnymi nożyczkami. Powiem więcej - nie miałbym nic przeciwko, gdybyś je jeszcze zapuściła.

- Mam z nimi wystarczająco dużo problemów przy tej długości, a ty chcesz, żeby były jeszcze dłuższe?

- To dlatego, że je uwielbiam.

- Naprawdę?

- Oczywiście - powiedział, wchodząc pod prysznic.

Chwilę żadne z nich się nie odzywało. Severus uśmiechnął się, kiedy wreszcie usłyszał jej głos. Był pewny, że nie wytrzyma, żeby go o to nie zapytać.

- Za co je uwielbiasz?

- Zastanówmy się… Po pierwsze są twoim znakiem rozpoznawczym. Myśląc o tobie, nie sposób zapomnień o twoich włosach. Po drugie, zabawnie wyglądasz, gdy je czeszesz, denerwując się przy tym i klnąc pod nosem. - Nie usłyszał komentarza z jej strony, ale był pewien, że zamiast tego uśmiecha się lekko pod nosem. - Uwielbiam ich zapach i wtulać się w nie, kiedy siedzimy razem na kanapie albo leżymy w łóżku. A propos łóżka… Żebyś mogła się zobaczyć jak pięknie wyglądasz po seksie, a twoje rozburzone włosy razem z tobą. Albo wtedy, gdy się kochamy i pojedyncze pasma opadają ci na ramiona a reszta głaszcze twoje plecy. Szczególnie wtedy, kiedy to ty jesteś na górze…

- Severusie! Dotarło już do mnie, dziękuję.

Zaśmiał się, wystawił głowę spod prysznica i zerknął na nią.

- Tutaj jest zdecydowanie zbyt gorąco. Masz wypieki na twarzy.

- Dupek.

- Ja ci tutaj prawie komplementy, a ty mnie obrażasz? Bardzo nieładnie.

- Ostrzegam cię…

- Przed czym?

- A przed tym, że jeśli zaraz nie przestaniesz, to przez długi czas nie zobaczysz mnie z moimi rozburzonymi lokami. Na górze, na dole ani w żadnym innym miejscu.

Informacja dotarła w ułamku sekundy. Severus schował się z powrotem pod prysznicem i nie powiedział już nic więcej. Hermiona za to powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, ale w duchu doceniała jego słowa. Wiedziała, że poczucie jej własnej wartości nie zależy tylko i wyłącznie od jego zdania, albo od zdania kogokolwiek innego. Kochała swoje ciało i dbała o siebie jak mogła najlepiej, jednak świadomość, że kocha je również ktoś inny i to w dodatku mężczyzna, na którym zależało jej najbardziej na świecie, miała dla niej ogromne znaczenie. Dzięki niemu czuła się bardziej kobieco niż kiedykolwiek i uwierzyła wreszcie w siebie. Wcześniejszy związek bardzo to osłabił, ale na szczęście wyszła w końcu z tego dołka, do którego wepchnięto ją wbrew jej woli.

Dokończyła kąpiel, wytarła się i poszła uchylić okno. Rzeczywiście było duszno, ale to nie był bezpośredni powód jej rumieńca i on oczywiście dobrze o tym wiedział. Swoją drogą ciekawe, że podczas seksu widział ją w taki sposób, bo jej samej często wydawało się, że może wyglądać dziwnie albo nawet śmiesznie.

- Dziękuję ci - powiedziała, gdy zakręcił wodę. - I nie martw się, nie mam zamiaru ścinać włosów. Ani zabraniać ci widoku na nie. Kiedykolwiek - powiedziała, ubierając na siebie majtki i zarzucając swoją ulubioną, satynową halkę na cienkich ramiączkach. Mogłaby ubrać jakąś zwykłą bluzkę, ale w dni takie jak ten, gdy mieli z Severusem czas tylko dla siebie, byli wypoczęci i nigdzie im się nie spieszyło, nie miała zamiaru paradować w starym naciągniętym podkoszulku. Takie dni jak ten traktowali niczym święto.

- To dobrze, bo to byłaby dla mnie tortura. Podasz mi ręcznik? - spytał, wychylając się ponownie spod prysznica.

- Zastanowię się.

- Hermiono…

- Hmm? - mruknęła, machając mu ręcznikiem przed nosem.

- Przygotowałaś nożyczki?

Mina od razu jej zrzedła.

- Nie - odparła, wciskając mu go do ręki. - Nie możesz tego zrobić zaklęciem? Jak je podcinałeś do tej pory? Jestem pewna, że nie chodziłeś do fryzjera, musiałeś więc robić to sam. Dlaczego nagle ja mam ryzykować?

- Mogę, ale nie chcę. I niczego nie ryzykujesz, nie przesadzaj. No już, nie miej takiej miny - powiedział, zaczynając się wycierać.

Hermiona westchnęła, podeszła do lustra i sięgnęła po małą buteleczkę stojącą na szafce. Roztarła na dłoniach kilka kropel specyfiku i wtarła je sobie we włosy, po czym wyciągnęła suszarkę i zaczęła je ujarzmiać.

- A ty? Nie możesz ich po prostu wysuszyć zaklęciem?

- W odróżnieniu od ciebie chcę, ale nie mogę. Tym razem ci się nie udało. Gdybym użyła magii, wyglądałabym, jakby strzelił we mnie piorun. Tylko dzięki temu olejkowi i zwykłej suszarce mam normalne włosy.

- Na pewno nie byłoby tak źle.

- Uwierz mi, że byłoby.

W międzyczasie, gdy ona walczyła przed lustrem, on ubrał spodnie, usiadł na brzegu wanny i czekał. I czekał. I czekał.

- Mówiłem, że będzie godzina.

- Bo byliśmy razem w łazience. A poza tym mamy wolne, nigdzie się nam chyba nie spieszy? - spytała, zerkając na niego kątem oka i odkładając krem.

- Masz rację. Muszę nauczyć się mniej wszystkim przejmować.

- Nie musisz. Wszystko jest w najlepszym porządku. Jesteś o wiele bardziej mniej nerwowy niż kiedyś i umiesz zapomnieć o pracy.

- Tak myślisz?

- Ja to wiem. Jest czas na pracę i jest czas na odpoczynek. Dziś delektujemy się tym drugim.

- Dobrze. A teraz przynieś nożyczki.

- O rany - jęknęła. - Myślałam, że ci to przejdzie.

- Nie ma takiej opcji - zaśmiał się na widok jej miny i przeniósł się na taboret. Hermiona w tym czasie zebrała całą swoją odwagę, a nożyczki, które znalazła w jednej z szuflad ciążyły jej w dłoni niczym ołów. Zrezygnowana zabrała się do pracy. Kiedy jakieś pół godziny później skończyła, efekt zaskoczył ich oboje. Severus z uznaniem przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze, układając włosy dłonią. Były teraz zdecydowanie krótsze, cieniowane tam gdzie trzeba a całość tworzyła naprawdę niezłą kompozycję.

- Wyglądam całkiem… dobrze.

- Tak myślisz? - spytała, oddychając z ulgą. Miała wrażenie jakby przez cały ten czas, gdy skupiała się na obcinaniu, wstrzymywała oddech. - Kamień z serca.

- Będę się musiał przyzwyczaić, ale nie da się ukryć, że czuję się inaczej. Jakby to ująć… odświeżony?

- Z pewnością tak jest.

Severus zaśmiał się widząc jak usiadła ciężko na stołku, który sam przed chwilą zwolnił.

- Dziękuję.

- Nie ma za co. Ważne, że się udało.

Widząc go pomyślała, że naprawdę wyglądał lepiej. Jego twarzy nie zakrywała dłużej kurtyna opadających włosów co sprawiło, że wyglądał o wiele młodziej. Teraz, wiedząc, że fryzura mu się podoba patrzyła na niego ze spokojem i dosłownie podziwiała jego twarz. Dla niej był idealny.

- Jeszcze tylko pozbędę się zarostu i będę jak nowy - powiedział i znowu spojrzał z rozbawieniem na Hermionę, która westchnęła ciężko.

- No co? - spytała, uśmiechając się lekko. - Ty lubisz moje loki, a ja drapanie twojego zarostu.

- Drapanie, powiadasz? - spytał, myśląc, że to oto chodziło i dlatego nie pozwala mu się ogolić. - W jakich konkretnie miejscach? Może na pożegnanie mógłbym podrapać cię jeszcze raz, a później będę musiał postarać się zadowolić cię w inny sposób.

Nie potrafiła zwalczyć zdradzieckiego rumieńca, który mimowolnie pojawił się na jej policzkach. Spuściła wzrok, wygładziła nerwowo halkę, po czym wstała, bardzo starając się wziąć się w garść.

- Ty już dobrze wiesz w jakich miejscach - powiedziała. - I nie, żadnego drapania. Ogól się wreszcie, później posprzątaj ten bałagan a ja w tym czasie pójdę przygotować śniadanie i kawę. - Jej ton był ostateczny i Severus wiedział, że nic więcej w tym temacie nie ma do dodania. Zaczął rozglądać się za swoją różdżką, kiedy usłyszał jeszcze jak woła: - A później widzimy się w łóżku.

Zegar wybił południe, a oni nadal nie wyszli z sypialni. Hermiona nie żartowała mówiąc o spędzeniu dnia w pościeli. Po śniadaniu wylegiwali się, popijając kawę. Severus starał się czytać, ale rozpraszało go ciągłe gadanie Hermiony, która wpadła na pomysł, że pomaluje sobie paznokcie u stóp. Nie wiedziała jednak, na który kolor się zdecydować. Poprosiła go o radę, jednak jego wybór nie zgadzał się najwyraźniej z jej własnym, bo dalej kręciła nosem. Dla niego nie miało to absolutnie żadnego znaczenia, czy jej paznokcie będą miały kolor różowy, malinowy czy beżowy, ale dla niej ta decyzja zdawała się być naprawdę istotna. Popatrzył na nią jak siedziała po turecku, przed nią w rzędzie stały ustawione buteleczki z lakierami, a ona sama wpatrywała się w nie z przygryzioną wargą. Kiedyś coś takiego doprowadziłoby go do szału. Po co marnować czas na takie głupoty? Czyż na świecie nie było ważniejszych spraw i problemów do rozwiązania? Może i tak, ale jego to nie obchodziło. Dość się już w życiu zamartwiał i dość problemów rozwiązał. Komfortem była możliwość ograniczenia się do własnego życia i własnych rozterek. Nawet jeśli chodziło o wybór lakieru do paznokci.

- Kochanie, przecież wiesz, że nie mam o tym zielonego pojęcia. Dlaczego nie zadzwonisz do Beth i nie zapytasz jej o zdanie? Jestem pewien, że lepiej ci doradzi, jeśli naprawdę nie możesz zdecydować sama.

- Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam? - spytała, uderzając się otwartą dłonią w czoło.

Pokiwał tylko głową i wrócił do czytania, jednak kiedy Hermiona znalazła wreszcie telefon i zaczęła rozmawiać, co chwilę wybuchając śmiechem i kiedy zdał sobie sprawę, że temat lakieru dawno odszedł w zapomnienie i że długo jeszcze nie odłoży telefonu, zamknął książkę, ułożył się wygodnie i po prostu leżał.

Co by teraz robił, gdyby nie było jej obok? Pewnie siedziałby w salonie i czytał, później coś by zjadł, znowu czytał albo poszedł na krótki spacer, wieczorem wypił szklankę whisky myśląc o nadchodzącym tygodniu i poszedł spać. Mniej więcej tak wyglądały jego wolne dni, zanim pojawiła się w jego życiu. Teraz, kiedy miał świadomość, że prawdopodobnie spędzi z tą kobietą resztę swojego życia, nie mógł ukryć swojego szczęścia. Severus Snape był szczęśliwy. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat. A może tak naprawdę pierwszy raz w życiu?

- Na który kolor wreszcie padło? - zapytał, kiedy nareszcie odłożyła telefon.

- Kolor? Ach tak, kolor! - zaśmiała się i ponownie przeanalizowała leżące przed nią lakiery. - Ten - zdecydowała, wskazując palcem na malinowy.

- Dzięki Bogu - westchnął. - Nie miałem pojęcia, że to mogłaby być aż tak trudna decyzja.

- Nie śmiej się ze mnie. Może to głupie, ale posiadanie takich rozterek wcale mi nie przeszkadza - powiedziała, przenosząc się na fotel.

- Wiesz, że o tym samym przed chwilą pomyślałem? I obyśmy już zawsze mieli tylko takie.

Hermiona tylko się do niego uśmiechnęła i pochyliła się, skupiając swoją uwagę na położeniu równej warstwy lakieru i streszczając fragmenty swojej rozmowy z Beth, które mogłyby zainteresować Severusa.


W porze obiadu obojgu nie chciało się niczego gotować.

- Co się z nami dzisiaj stało? - spytała Hermiona, która odkąd skończyła swoje malinowe dzieło, leżała na łóżku z nogami opartymi na zagłówku i raz po raz ziewała. Lakier dawno już wysechł, ale ona nie wyglądała jakby chciała zmienić pozycję. - Nie mam siły ani ochoty, żeby wstać i zrobić coś do jedzenia, a czuję, że zaczynam być głodna.

- Nie mam pojęcia - odparł, lewą ręką wodząc w zamyśleniu po jej łydce, a drugą przerzucając strony w książce, którą czytał. - Być może potrzeba nam było takiego dnia? Dość się jeszcze napracujemy. A o obiad się nie martw. Zawsze możemy coś zamówić.

- No tak… Ale pomyśl o tym: jutro jest przecież poniedziałek. Powinnam się uczyć, a mnie się tak nie chce…

Severus popatrzył na nią, a na jego twarzy malowała się mieszanina szoku i zdziwienia.

- Dożyłem momentu, w którym przyznałaś, że nie chce ci się uczyć. Nie sądziłem, że coś takiego jest w ogóle możliwe.

- Wiele razy nie miałam na to ochoty, może po prostu nie powiedziałam tego na głos.

- No cóż, przecież i tak dobrze wiesz, że wszystko umiesz. Mówiłem ci to już tysiąc razy. A poza tym, najlepiej uczy się w praktyce, a tej masz pod dostatkiem.

- Bardzo lubię praktykę z tobą - stwierdziła, uśmiechając się do niego szelmowsko.

- Czyżby? - Jego ręka zatrzymała się nagle, a książka wylądowała na stoliku obok łóżka. Nie minęła chwila, kiedy leżał nad nią, ułożony wygodnie między jej nogami. Oparł łokcie po obu stronach jej głowy, a ona dotknęła dłońmi jego włosów.

- Pasuje ci ta fryzura, ale za brodą i tak będę tęsknić.

- Wynagrodzę ci jej stratę w inny sposób.

Powiedziawszy to pocałował ją mocno, a ona jęknęła, gdy ich usta się zetknęły. Szybko pozbawił ją bielizny, a później rozpoczął wędrówkę po jej ciele, znacząc drogę pocałunkami od szyi, po jej dekolt, piersi, brzuch aż doszedł do tego miejsca, na którym najbardziej mu teraz zależało. Usłyszał jak wzdychając, wypowiedziała jego imię. Dotknął jej wolno, z uczuciem, nieomal z czcią, tak jak chciałby, żeby zawsze była traktowana. Nim zastąpił dłoń własnymi ustami, czuł, że doprowadził ją prawie na szczyt, ale nie dopuścił do tego całkowicie. Kiedy spojrzał na nią, kurczowo ściskała w dłoniach prześcieradło i oddychała ciężko. Przeniósł pocałunki na jej udo, a ona od razu ponagliła go, żeby wrócił tam, gdzie był przed sekundą.

- Severusie, chcę cię. Teraz.

Słysząc ją, jej urywany oddech, czując jak jej ciało drży, nie był w stanie jej odmówić.

- Teraz? - spytał, całując jej brzuch i ponownie nachylając się nad nią.

- Teraz - odparła, przyciągając go do siebie. W jej pocałunku było tyle pragnienia, pożądania i niecierpliwości, że sam o mało co nie zwariował. - Proszę - jęknęła, ponaglając go ruchami bioder.

Wreszcie zrobił to, na co oboje nie mogli już dłużej czekać. Objęła go nogami, chcąc czuć go jeszcze bliżej i złapała go mocno za ramiona. Nie musiała długo czekać. Wraz z jego ruchami zbliżało się jej spełnienie, a kiedy nadeszło, przez moment oderwała się od rzeczywistości. Świat przestał istnieć. Dopiero gdy otwarła oczy i zobaczyła nad sobą jego twarz, którą zdobił uśmiech, a oczy pełne były ognia i pożądania, wróciła nieznacznie do siebie.

- Jesteś przepiękna - powiedział i wszystko zaczęło się na nowo. Starała się dotknąć każdego miejsca na jego ciele, którego udało jej się sięgnąć. Był niesamowity, był jej. Myślała tylko o jednym, jak bardzo go kocha, a fala emocji - radości, spokoju, nadziei i miłości, zalała ją niczym powódź i aż zachciało jej się płakać ze szczęścia. Kochała tego mężczyznę do szaleństwa.

Był blisko, czuła to. Jego głowa znajdowała się teraz w okolicy jej ramienia, a kiedy wypowiedziała jego imię, podniósł się nieznacznie, żeby na nią spojrzeć. Pocałowała go, a chwilę później i on dotarł na szczyt.

Kiedy leżeli, odpoczywając i wracając do siebie, to Severus odezwał się pierwszy.

- Wiesz co?

- Hmm?

- Ja też zrobiłem się już głodny.

Hermiona spojrzała na niego. Jego mina, moment i ton jakim to powiedział sprawiły, że wybuchła śmiechem. Za moment śmiali się już oboje.


Skończyło się na tym, że zamówili obiad z pobliskiej restauracji, ale dla odmiany zjedli go w salonie, gapiąc się bez zainteresowania w telewizor.

- Chciałabym mieć kiedyś taras - stwierdziła nagle Hermiona.

- Taras?

- Tak. I ogródek. Mieliśmy w domu taki maleńki. Wieczorami lubiłam siadać na leżaku i czytać książki. Pod gołym niebem lepiej się myśli.

- Z tym akurat się zgodzę - odparł, biorąc łyk wina.

- Moglibyśmy jeść na zewnątrz, w lecie opalałabym się, może nawet miałabym własną grządkę i zajęłabym się uprawą warzyw? Albo kwiatów? Mógłbyś zasadzić zioła do eliksirów.

- To ładne marzenie - powiedział, biorąc łyk wina i wyobrażając sobie to, o czym mówiła. Nieduży dom, może w jakimś małym miasteczku albo na wsi, mały ogród i oni. Być może już po ślubie. Hermiona już po studiach, jednak nadal ciężko pracująca na swój tytuł mistrzyni eliksirów, przesiadująca albo w pracowni, którą tym razem urządziliby wspólnie, albo ślęcząca nad książkami na tarasie właśnie, gdzie jej towarzyszami byłyby śpiewające ptaki i natura. On pracowałby, produkował eliksiry, a w niewielkim gabinecie na poddaszu zajmowałby się pracą badawczą. A nocami byliby jak zwykle razem, kochając się przy blasku ognia, opowiadając o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia, dzieląc się swoimi zmartwieniami i marzeniami.

Wszystko to brzmiało bardzo podobnie do tego, co mieli teraz, jednak nagle Severus zobaczył Hermionę i nie była ona sama. Nie. Wyobraził ją sobie uśmiechniętą, nieco bardziej zaokrągloną, w letniej, kolorowej sukience, pod którą skrywał się, powiększający się z każdym dniem brzuch. Brzuch, w którym rosło i rozwijało się ich dziecko. A więc jednak… Jednak zaczynał dojrzewać również i do tego. Przecież dopiero niedawno powiedział jej, że nie byłby dobrym ojcem, nie był pewny, czy w ogóle kiedykolwiek chciałby mieć dzieci. A teraz? Teraz zaczynał myśleć o założeniu rodziny…

- Będziemy mieć kiedyś taras. Obiecuję ci to.

- Byłoby cudownie - powiedziała. Wiedziała, że Severus nie rzuca słów na wiatr ani nie składa obietnic bez pokrycia. - Uwielbiam to mieszkanie i Londyn, ale czasami marzy mi się bardziej wiejskie życie.

- Kiedyś na pewno będziemy potrzebowali więcej przestrzeni. Zakładając, że wytrzymasz ze mną tyle czasu, żeby rozważać wspólną przeprowadzkę i kupno domu.

- Nie pleć bzdur. Chcę tylko ciebie i nie wyobrażam sobie mojego życia, gdyby miało cię w nim zabraknąć.

Uścisnął mocno jej dłoń, ale nic nie powiedział. Czasami miała wrażenie, że mimo wszystko potrzebował ciągłego przypomnienia i zapewnienia o jej miłości, tak jakby w głębi duszy ciągle jeszcze bał się, że nagle zniknie, zostawiając go samego. Leczył się z dawnych traum, ale to nie było coś, z czego można było wyleczyć się szybko. A niektóre rany, chociaż już zabliźnione, jeszcze po wielu latach zdawały się boleć i swędzieć, jakby dopiero co zaczynały się goić.

Poczuła nagle coś dziwnego, wydało jej się, że widzi samą siebie, ale wizja była niewyraźna. Nie potrafiła dostrzec żadnych szczegółów. Severus wstał nagle gwałtownie i pod pretekstem zabrania talerzy do kuchni wyszedł z salonu.

- Severusie! - zawołała za nim. - Co się stało? O czym myślałeś?

Pobiegła za nim. Był zdenerwowany. Odgarnął włosy do tyłu i oparł się obiema rękami o blat.

- Kochanie?

- Nic się nie stało.

- Wiesz, że mnie nie okłamiesz.

Popatrzył na nią. Przekrzywiła lekko głowę i oparła dłonie na biodrach. Dopóki nie porozmawiają, nie da mu spokoju i dobrze zdawał sobie z tego sprawę.

- Czy jeśli ci powiem, że momentami ciągle nie dociera do mnie to wszystko, to mi uwierzysz?

- Co "to wszystko"?

- Ty. To, co razem stworzyliśmy. To, co jeszcze możemy stworzyć. Wizja naszej wspólnej przyszłości. Świadomość, że mnie kochasz. Że mam kogoś, kto…

- Kto o ciebie dba i chce twojego dobra? Severusie, rozmawialiśmy już o tym. Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram. Może i jestem młoda, ale moja miłość i decyzje są świadome. Poza tym chyba można być młodym i mądrym? - zaśmiała się.

- Bóg mi świadkiem, że jesteś mądrzejsza ode mnie. W tym momencie to ja zachowuję się, jakbym był o połowę młodszy i w dodatku niedojrzały.

Hermiona zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.

- Możesz przestać opowiadać głupoty? - spytała. - To nic złego, że masz uczucia, że je okazujesz, że masz czasami wątpliwości, albo że się boisz. Ja mam tak samo. To normalne. Ludzkie. Ale wiesz - dodała, podchodząc do niego i przytulając się do jego ramienia. - Mam przewagę nad innymi, a może i nawet nad tobą. Przynajmniej w jednym temacie.

- A to w jakim? - spytał.

- Rozumiem cię lepiej niż ty siebie. I z pewnością jestem dla ciebie bardziej wyrozumiała niż ty sam jesteś dla siebie. Czas, Severusie. Zbyt wiele zła cię w życiu spotkało. Nie da się z niczym spieszyć. Nie zrobimy niczego, na co oboje nie będziemy gotowi. Nic na siłę. Potrzeba nam trochę więcej czasu, choćby na podejmowanie życiowych decyzji. A to, że ja bym coś chciała, nie znaczy, że od razu muszę to mieć. Tylko rozmawiamy o swoich marzeniach. Z kim mam o tym rozmawiać, jeśli nie z tobą? Nie oczekuję, że od razu pobiegniesz i wybudujesz dla mnie taras - zaśmiała się.

- Masz rację. Nie czuję żadnej presji, ale słysząc cię i widząc z jakim błyskiem w oku o nas mówisz, z jaką radością marzysz… Twój widok sprawia, że chciałbym od razu spełnić każde twoje życzenie. Kiedyś powiedziałem ci, żebyś nie mówiła mi o tym, czego byś chciała, bo gdybym nie mógł spełnić twoich marzeń, byłoby to dla mnie nie do zniesienia. Ale teraz jest inaczej. Chcę, żebyś była szczęśliwa i miała wszystko, czego zapragniesz.

- Skoro tak to przyrzeknij mi jedno. Przyrzeknij mi, że mnie nigdy nie opuścisz. Tego chcę najbardziej. Chcę nas.

- Jesteś tego pewna? Znasz mnie…

- Oczywiście, że cię znam - przerwała mu. - Jak nikt inny. I wszystko to akceptuję. Nie chcę nikogo innego, tylko ciebie. Zakochałam się i nic na to nie poradzę - powiedziała, uśmiechając się przy tym. - Zakochałam się w cudownym mężczyźnie, który ma zarówno wady jak i zalety. Jak każdy człowiek.

W tym momencie go olśniło. Nie będzie czekał na idealną chwilę i atmosferę. Nie będzie wymyślał idealnych scenerii, planował wycieczek, a rodziców odwiedzą już po fakcie. Teraz nadszedł ten czas. Ona chce z nim spędzić resztę życia. Czyż nie dała mu tego jasno do zrozumienia? I to już nie pierwszy raz. Kiedyś o tym tylko marzyła i myślała, teraz powiedziała mu o tym wprost. On ma to samo pragnienie i od dawna wie już, że nie wyobraża sobie bez niej życia. Na co więc czekać?

- Zaczekaj chwilę - powiedział, po czym wybiegł z kuchni.

- Co tym razem? - mruknęła do siebie, patrząc za nim. - Powiedziałam coś nie tak?

On tym czasem wpadł do gabinetu i wyrzucając zawartość szuflady, znalazł pudełeczko, w którym trzymał ten jedyny wyjątkowy pierścionek. Zdjął zaklęcia ochronne, wyjął go szybko i zaklął, wyrzucając sobie, że nie przygotował go wcześniej, tylko z tym zwlekał. Nie miał jednak pojęcia, że ten moment nadejdzie tak szybko. Trudno, tym też zajmie się po fakcie. Nienawidził niedociągnięć, ale chyba pierwszy raz w życiu działał pod wpływem chwili i podejmował decyzję spontanicznie. Nie wszystko da się w życiu zaplanować. Czasami wyjątkowe chwile przychodzą do nas w najmniej spodziewanych momentach.

Zbiegł po schodach, a gdy wszedł do kuchni Hermiona krążyła po niej z założonymi rękami.

- Severusie, możesz mi wytłumaczyć co się dzieje?

- Hermiono - zwrócił się do niej. Jedną rękę trzymał za plecami, drugą wyciągnął w jej stronę. Kiedy ich dłonie się złączyły i spojrzał w jej oczy, zaczął mówić, a jego głos był pewny. Nie wahał się ani sekundy. - Przyrzekam, że nigdy cię nie opuszczę. Zawsze będziesz częścią mnie. Twoja miłość jest tym, co nadało sens mojemu życiu. Chcę być dla ciebie ostoją, twoim oparciem w dobrych i złych chwilach. Chcę zawsze móc służyć ci radą i pomocą. Chcę z tobą pracować, śmiać się, podróżować, kochać się, spędzać więcej takich dni, jak ten. Chcę budzić się i zasypiać u twojego boku. Chcę założyć z tobą rodzinę. Chcę żyć z tobą. Tylko z tobą. Nikt inny się dla mnie nie liczy. To co było nie ma dla mnie znaczenia. Ty jesteś moją teraźniejszością i przyszłością. A słysząc, że ty masz takie same marzenia… Na tę decyzję nie potrzebuję dużo czasu. - W tym momencie uklęknął powoli na jedno kolano, a ona westchnęła i zakryła twarz dłonią. Świat na chwilę się zatrzymał. Byli tylko oni i odpowiedź, na którą czekał. - Hermiono, moja kochana, cudowna Hermiono, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym z mężczyzn i zostaniesz moją żoną?

Patrzyła na niego, w te hipnotyzujące, ciemne oczy. Patrzyła na pierścionek, który trzymał w palcach, ale jakby go w ogóle nie widziała. Później przeniosła wzrok na ich złączone dłonie. Uścisnęła ją lekko, chcąc się upewnić, że to nie jest sen. Że on naprawdę tu jest. Że prosi ją o rękę. A później nareszcie to do niej dotarło i ze łzami w oczach pokiwała głową.

- Tak. Oczywiście, że tak. Tak, tak, po stokroć tak!

Severus wiedział, że do końca życia nie zapomni jej widoku, kiedy zgadzała się zostać jego żoną. Podniósł się, chociaż nie był pewny, czy utrzymają go własne nogi. Nałożył jej pierścionek na palec i ku swojej uldze uznał, że pasuje jak ulał.

- Jest piękny - powiedziała Hermiona, patrząc na połyskujący właśnie na jej palcu niewielki szafir w towarzystwie małych diamencików i rzuciła mu się w objęcia.

- Należał do mojej matki. Chciałem go trochę odnowić, ale nie miałem pojęcia, że oświadczę ci się dzisiaj…

- Jest piękny! - powtórzyła. - Nie chcę, żebyś cokolwiek z nim robił. To jest najlepszy dzień w moim życiu - oznajmiła, unosząc na niego wzrok.

- W moim również. Kocham cię, miłości mojego życia.

- Och, Severusie - załkała, a on w odpowiedzi przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej, jakby od tego zależało całe jego życie.

Pozwolili sobie na chwilę ciszy. Na poczucie siebie nawzajem. On czuł ciepło i szczęście, które od niej płynęły, a ona ulgę i spokój. A przede wszystkim krążyła między nimi miłość, która - byli tego pewni, poprowadzi ich przez resztę ich wspólnego życia.

- Serce ci wali jak młotem - powiedziała wreszcie.

- Tak? Cóż, tylko nie mów nikomu, że tak się działo, bo zniszczysz mi reputację. Rzekomo zawsze brakowało mi tego organu.

- To jest największa bzdura jaką kiedykolwiek ktoś mógł wymyślić - zaśmiała się, po czym pociągnęła nosem i westchnęła ciężko, układając się wygodniej w jego ramionach. Gdy ją trzymał, wydawała się być zawsze tak delikatna i drobna, a jednak drzemało w niej tyle siły…

- Wiesz co jest najzabawniejsze? - spytała, odsuwając się od niego lekko.

- Co?

- Znowu jesteśmy w kuchni.

- I?

- Nie zauważyłeś? Wszystkie ważne dla nas chwile, które nas do siebie zbliżają dzieją się w kuchni. Od początku to tutaj spędzaliśmy ze sobą najwięcej czasu. Tutaj gotowaliśmy, rozmawialiśmy, poznawaliśmy się lepiej. Tutaj zgodziłam się na nasz pierwszy seks - wyliczała.

- To pamiętam doskonale - wtrącił szybko, uśmiechając się.

- Tutaj tańczyliśmy - kontynuowała. - Tu śmiejemy się, dyskutujemy i kłócimy. Oczywiście, że nie tylko tutaj, ale większość czasu przebywamy właśnie w kuchni. A teraz mi się tutaj oświadczyłeś. Nie bez powodu chyba czułam jakieś dziwne przywiązanie do tego pomieszczenia od pierwszego momentu, gdy przekroczyłam jego próg. Teraz mogę ci to zdradzić, że kiedy zaczynałam się w tobie zakochiwać, będąc tutaj wyobrażałam sobie jakby to było, mieszkać w takim pięknym domu, z takim mężczyzną jak ty.

- Może rzeczywiście masz rację. I tak, pamiętam twój zachwyt, gdy przyszłaś do mnie pierwszy raz i chociaż widziałem twoje spojrzenia i czułem, że z czasem zaczynało dziać się między nami coś więcej, nigdy nie przypuszczałem… Wypierałem się myśli, że taka kobieta jak ty mogłaby chcieć kogoś takiego jak ja. Wiem, wiem - dodał, widząc, że już otwiera usta, żeby zaprotestować - ten etap mamy już za sobą. Dałaś mi nową nadzieję, kochanie.

- Ja tylko skierowałam cię na dobry tor - powiedziała.

- Zdradzić ci sekret? Oświadczyny wcale nie miały mieć miejsca w kuchni. Planowałem to zrobić na Skye.

- Naprawdę? Uwielbiam to miejsce i przecież też wiele dla nas znaczy, ale nic straconego. Przed nami jeszcze ślub.

Spojrzał jej w oczy. Były lekko zaczerwienione od płaczu, ale z jej twarzy nie schodził uśmiech. Promieniowało z niej szczęście.

- Dla ciebie wszystko. Będzie tak, jak sobie wymarzysz. Oczywiście w granicach rozsądku.

- Och, od czego masz ten unikatowy kociołek? Będziesz harował dniami i nocami jeśli będzie trzeba, żeby zarobić na moją suknię ślubną.

- Od zaręczyn nie minęło piętnaście minut, a moja narzeczona już staje się jędzą…

Hermiona wybuchnęła śmiechem, odrzucając głowę do tyłu. Severus pokręcił tylko głową i wziął ją na ręce. Śmiech zamienił się we wrzaski i piski, a kiedy zaniósł ją na górę i oboje znowu znaleźli się w łóżku, ich leniwa niedziela jakby wróciła do swojego rytmu. Z tą różnicą, że teraz leżeli obok siebie jako narzeczeni, a ich przyszłość nabrała zupełnie nowych barw. Hermiona wtuliła się w niego, trzymając dłoń na jego piersi i ciągle przyglądała się pierścionkowi.

- To najlepszy dzień w moim życiu - oświadczyła po raz kolejny, a on po raz kolejny odparł, że w jego również.

- Wiesz z czego zdałem sobie sprawę?

- Nie, z czego?

- Dopóki nie pojawiłaś się w moim życiu, nie miałem pojęcia jak piękne może ono być. Ból mnie zmienił, odebrał nadzieję. Ty mi ją przywróciłaś, sprawiłaś, że odrodziłem się na nowo. Ocaliłaś mnie. Wtedy, podczas bitwy i później, kiedy zaczęliśmy się spotykać. Mamy razem tyle pięknych wspomnień… Nie mogę się doczekać na to, co jeszcze nadejdzie. Gdy dzisiaj mówiłaś mi o swoich marzeniach pomyślałem, że nareszcie i ja mam odwagę marzyć. Teraz już nie boję się, że nie będę mógł ich spełnić.

- Tak bardzo cię kocham - powiedziała, a łzy zaczęły znowu napływać jej do oczu. - Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Wszystko, słyszysz?

Przytulił ją mocniej, pocałował.

- Severusie? - spytała po chwili.

- Mhm?

- Jak myślisz, co powiedziałaby twoja mama, gdyby wiedziała, że dałeś mi jej pierścionek?

- Nie miałaby nic przeciwko - odparł. - Mam nadzieję, że byłaby równie szczęśliwa jak ja. Udało mi się stworzyć normalną rodzinę, coś, czego jej od początku brakowało. Chciałaby dla mnie jak najlepiej. A gdyby cię poznała… Jestem pewny, że pokochałaby cię jak własną córkę.

- Tak sądzisz?

- Jestem tego pewien.

Westchnęła, a on czuł, jak myśli nad tym co jej powiedział.

- Jeśli mowa o rodzicach, będziemy musieli poinformować twoich.

- Wiem. Nie mogę się doczekać aż zobaczę ich miny!

- Powinienem był poprosić ich o zgodę, ale wszystko wyszło tak spontanicznie…

- Przecież wiesz, że nie będą mieli nic przeciwko. Uwielbiają cię. Mama nie może przestać się zachwycać twoimi manierami, a tata jest w siódmym niebie, bo nareszcie znalazł godnego przeciwnika do gry w szachy i intelektualnych rozmów, które tak lubi prowadzić.

- Ja również ich lubię. Cieszę się, że udało nam się znaleźć porozumienie. W końcu tego obawialiśmy się najbardziej, czyż nie? Braku akceptacji z ich strony.

- Dobrze, że nasze obawy okazały się być przesadzone.

- Dobrze, ale twoja histeria zaczęła się udzielać nawet mi.

- Nie miałam histerii!

- Z nerwów nie mogłaś oddychać, a ja zacząłem wymyślać scenariusze "co by było gdyby".

- Nie było aż tak źle… Miałam dobry powód do nerwów. Nareszcie zaczęło się dziać coś, co miało zmienić moje życie. Dzięki tobie wyrwałam się z tego dołka, w którym tkwiłam po wojnie. Nie chce sobie nawet przypominać tych dwóch lat…

- Nie myślmy już o tym. Ważne, że dane nam się było spotkać i uleczyliśmy się nawzajem.

- A więc wreszcie uwierzyłeś w przeznaczenie?

- Już dawno - odparł z uśmiechem. - Poznaliśmy się i spotkaliśmy dwa razy, w różnych okolicznościach, ale dopiero ten drugi raz okazał się być trafiony. Spotkaliśmy się wtedy jako inni ludzie.

Uniosła się lekko i spojrzała na niego. Ile razy myślała już o tym samym, gdy go widziała? Ile razy mieszały się w niej te same uczucia? Czy zawsze już będzie się tak czuła? Czy zawsze będzie odczuwała już tę samą ulgę na myśl, że jest bezpieczny i wolny? Że oboje tacy są? Że otwierają się przed nimi coraz to nowe rozdziały w ich wspólnej historii? A teraz, gdy stało się faktem, że niebawem zostanie jego żoną a on jej mężem i nic ich już nie rozdzieli, pomyślała, że nic lepszego nie mogło jej w życiu spotkać. Za to wszystko przez co oboje przeszli, mieli prawo do tego, co mają teraz. - Jestem szczęśliwa - oznajmiła. - Chce mi się tańczyć i śpiewać i myśl sobie o mnie co chcesz, ale chyba zaraz zacznę to robić. Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie!

Severus zaśmiał się widząc jej minę i szeroki uśmiech na twarzy. Nigdy, przenigdy nie przeszłoby mu nawet przez myśl, że kiedykolwiek mógłby się zaręczyć, nie wspominając o tym, że jakakolwiek kobieta miałaby skakać z radości, mając go mieć za męża. Ale Hermiona była wyjątkowa. Jedyna. Jego. Znała go i rozumiała jak nikt inny. I to ona odnalazła do niego klucz.

- Błagam tylko nie śpiewaj. Masz wiele talentów, ale śpiewanie nie jest jednym z nich.

- Zawsze mogę zatańczyć - powiedziała i wyskoczywszy z łóżka zaczęła podskakiwać, nucić i śmiać się. Severus nie mógł powstrzymać śmiechu. - Muszę zadzwonić do Beth! - zawołała w pewnym momencie i podbiegając do łóżka, dosłownie wskoczyła na niego i pocałowała go. - Tak bardzo jak chciałabym zachować tę informację dla siebie, żeby móc się z nią oswoić, tak bardzo chciałabym się już nią z kimś podzielić.

- A więc zadzwoń - odparł. - Jeśli tego nie zrobisz, to chyba eksplodujesz, a na to niestety nie mam żadnego eliksiru ani zaklęcia.

- Zadzwonię, a do rodziców wpadniemy w któryś dzień po południu, co ty na to? Zrobimy im niespodziankę. Najlepiej jutro, żeby zbyt długo nie zwlekać.

- Może być. Z tego co pamiętam kończysz zajęcia wczesnym popołudniem, a jeśli ja zacznę pracować od samego rana, to bez problemu zdążę przyrządzić Felix Felicis w jego pierwszym etapie, żeby mógł dojrzewać przez następny tydzień. A zresztą, są rzeczy ważniejsze od eliksirów.

Hermiona udała zaskoczenie i złapała się za serce.

- Takie słowa z twoich ust…

- Dobrze wiesz, że to prawda. Praca dawno już straciła na ważności. Ty jesteś teraz najważniejsza.

Pochyliła się, żeby go pocałować, a on od razu wykorzystał okazję. Kiedy złapał ją za tyłek, westchnęła i zaśmiała się, zabierając jego ręce.

- Nie, nie, nie - powiedziała, kiwając palcem i unosząc brew, widząc jak w jego oczach znowu zaczynał pojawiać się ten sam ogień, który wskazywał na jego niecne zamiary.

- Więc lepiej już idź i zadzwoń, bo jeszcze parę minut i cię stąd nie wypuszczę.

- Idę.

Zerwała się, złapała za telefon, wybiegła z sypialni, a kiedy usłyszał jak schodzi na dół i się cieszy, rozmawiając ze swoją przyjaciółką, sam również się uśmiechnął. Było mu lekko na sercu i czuł się jak normalny człowiek. Z normalnymi problemami, radościami i zmartwieniami. Wszystko było wspaniale, a wizja wspólnej przyszłości z Hermioną wywoływała w nim tylko pozytywne emocje. Nie czuł już strachu, bo w końcu czego miał się bać? Oboje byli tylko ludźmi. Oczywiście, że nie zawsze będzie kolorowo, ale dopóki mieli siebie, mieli wszystko i nie było takiego problemu, z którym razem nie daliby rady się uporać.

Wstał i wrócił do gabinetu, żeby posprzątać bałagan, który zostawił, pośpiesznie szukając pierścionka. Zerknął na zegar stojący na biurku i stwierdził, że dopiero dochodzi szesnasta. Ciekawe co jeszcze wydarzy się dzisiejszego dnia, bo cały ten weekend obfitował w przeróżnego rodzaju wydarzenia. Zaczęło się od piątkowego wieczoru i wizyty sąsiadów, poprzez sobotni poranek i wściekłość Hermiony, zacieśnieniu więzów przyjaźni z Mikiem, pojednaniu z Hermioną zakończonym wspaniałym wieczorem i nocą, w większości spędzoną na kochaniu się, a niedziela… Jeszcze nigdy w całym swoim dotychczasowym życiu nie miał tak cudownego weekendu. A dzisiejszej daty i przebiegu tego dnia nie zapomni do śmierci.

Postanowił zejść na dół i zobaczyć, czy Hermiona skończyła już rozmawiać. Akurat kiedy zamykał za sobą drzwi, usłyszał, że zaczyna wchodzić po schodach. Na jego widok od razu zaczęła opowiadać.

- Beth i Mike nam gratulują. Strasznie się cieszą. Gdyby nie to, że są na obiedzie u jej rodziców, to już by tutaj byli. Beth chce zobaczyć pierścionek.

- W takim razie Bogu dzięki za ten obiad.

Hermiona przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się.

- Tak czy owak, Beth już zapowiedziała, że będziemy razem szukać sukni ślubnej i że będzie moją świadkową, a ja jej. Na początku miałam być tylko druhną, ale chyba uświadomiła sobie, że to za mało, albo pomyliły jej się funkcje - zaśmiała się.

- Żeby tylko nie wpadli na pomysł podwójnego ślubu - skrzywił się Severus i biorąc ją za rękę poprowadził do kuchni.

- To w sumie nie byłby głupi pomysł. Pomyśl tylko: dwie pieczenie na jednym ogniu… - Widząc jego minę Hermiona szybko dodała: - Nie martw się, nie mam zamiaru podrzucać im tego pomysłu. Przecież wiem, że chcemy mieć cichy ślub. Tylko my, moi rodzice, Beth i Mike i pewnie Malfoyowie, nie mylę się? W końcu to twoi przyjaciele.

- Pomyślimy jeszcze nad tym, w porządku? - spytał, wyciągając czyste kubki z szafki. - Jeśli Lucjusz będzie zachowywał się przyzwoicie, to może rozważę zaproszenie ich na nasz ślub. Poza tym, nie chciałbym, żebyś czuła się niekomfortowo mając ich za gości.

- Nie, kochanie. Oswoiłam się już z myślą, że oni są częścią naszego życia. Co było, to było, a ja chcę dać im drugą szansę. Może okaże się, że zaprzyjaźnię się z Draco? Po tylu latach wrogości może wreszcie coś się odmieni - powiedziała, uśmiechając się lekko.

- Kocham twoje wielkie serce. Jak może w nim być tyle miłości, zrozumienia i sympatii?

- Nie przesadzaj.

- To prawda.

- Och, no nie wiem. Jestem po prostu taka cudowna - powiedziała teatralnym tonem i westchnęła.

Severus spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem.

- Właściwie wspaniale się składa, że widzimy się z nimi w sobotę. Będzie okazja, żeby podzielić się dobrymi wiadomościami.

- Tak - pokiwała głową. - Już nie boję się tego spotkania. Właściwie to jestem nawet ciekawa ich reakcji.

Rozmawiali o tym jeszcze przez chwilę, a Severusowi jedna rzecz nie dawała spokoju. Co z Potterem i Weasleyem? Wiedział, że ten drugi jest dla niej stracony. Po tym co jej zrobił i powiedział, odcięcie się od niego było jedynym słusznym wyjściem i odczuł zmianę, jaka zaszła w Hermionie, gdy wreszcie definitywnie się z nim rozprawiła. Było jej lżej i nie martwiła się już. Zamykając ten rozdział, nabrała zupełnie nowych sił. Został jednak Potter. Przypomniał sobie, że kiedyś napisał do niej list z prośbą o spotkanie, którego wtedy odmówiła. Może nadszedł czas, żeby i z tym problemem wreszcie się rozprawiła? Nigdy o tym nie wspominała, nie znaczyło to jednak, że w głębi duszy jej to nie gryzło. Za dobrze ją znał.

Dzisiaj ani w najbliższej przyszłości nie miał zamiaru wchodzić na ten temat. Nie wszystko na raz. Pierwsze Malfoyowie, później reszta.

- Severusie?

- Tak? - spytał.

- A może wpadlibyśmy do rodziców już dzisiaj?

- Dzisiaj?

- No tak. Od razu. Po co z tym zwlekać? Ucieszyliby się. Co powiesz? Ubralibyśmy się ładnie…

- Ładnie? - mruknął, biorąc łyk herbaty i uśmiechając się lekko znad kubka.

- Ładnie - powiedziała z naciskiem, nie spuszczając z niego wzroku.

- Wiesz, że tym samym przerwiemy naszą łóżkową niedzielę?

- Łóżkową niedzielę? Czyżby to był początek kolejnego rytuału? Piątkowe wieczory filmowe, łóżkowe niedziele…

- Ja jestem jak najbardziej za.

- W to nie wątpię - zaśmiała się. Wstała i podchodząc do niego, bezceremonialnie wpakowała mu się na kolana. - Jestem pewna, że po powrocie do domu nie zajmie nam to dużo czasu, żeby znaleźć się z powrotem w łóżku. A tymczasem jestem skłonna na chwilę do niego nie wracać.

- Widzę, że decyzja już zapadła - westchnął. - Idź się ubrać, ja w tym czasie skoczę do kwiaciarni po jakieś kwiaty. Nie pójdę oznajmić, że ci się oświadczyłem z gołymi rękami.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko, pocałowała go mocno i pobiegła na górę. Severus dopił herbatę, poszedł coś na siebie włożyć, bo nadal miał na sobie tylko piżamę i wyszedł. Ona w tym czasie, gdy go nie było dała sobie chwilę na przyswojenie tego co właściwie się stało. Ciągle to do niej nie dochodziło, jednak patrząc na pierścionek pomyślała, że to jednak nie był sen. Srebro, choć lekko zaśniedziałe ze starości wcale nie wyglądało brzydko tylko dostojnie, natomiast szafir i kilka drobnych diamencików, pomimo upływu lat nie straciły całkowicie swojego blasku. Od kiedy to planował? I jak dobrze ukrył przed nią swoje myśli! Czasami umiała czytać z niego jak z otwartej księgi, ale nie tym razem. Jakby nie było, oklumencję miał opanowaną do perfekcji, a w tym wypadku zrozumiałym było, że nie mogła się o niczym dowiedzieć.

Słońce rozlewało się po jasnych ścianach i drewnianej podłodze ich sypialni, a ona siedziała na skraju łóżka. Nadal było niepościelone i nie miało się to dzisiaj zmienić. Była szczęśliwa. Czuła niczym nie zmącone, ogromne szczęście. Przy nim była sobą - kobietą, która chciała mieć własne życie. Która chciała się rozwijać, pracować, założyć rodzinę. Dość bycia 'tą' Hermioną Granger. Wojna to straszna rzecz, a aktywne uczestnictwo w niej jest traumą, która na zawsze odciska na człowieku swoje piętno. Ludzie chcieli widzieć w niej geniusza, bohaterkę, osobę, która dzięki swoim zdolnościom pomogła uratować magiczny świat. Nie mieli jednak pojęcia o tym, jak mogło to być męczące i ile ją to kosztowało. Chciała móc wreszcie skupić się na sobie, zadbać o siebie, nadrobić te wszystkie lata, podczas których poświęciła się nauce i pilnowaniu Harry'ego i Rona. Potrzebowała swobody, beztroski, luzu i odpoczynku. I miłości. Bolało ją to, że ludzie widzieli w niej tylko mola książkowego. Książki były jej miłością i pasją, owszem, ale na tym nie kończył się jej świat. Sądziła, że jej uczucie do Rona jest prawdziwe i że on uważa tak samo. W praktyce jednak wszystko okazało się być inaczej. Wylała już przez niego dość łez i dość się już zamartwiała, że to może z nią coś jest nie tak. Na siłę naginała się, żeby dopasować się do niego, ale walczyła o przegraną sprawę. Dopiero przy Severusie rozkwitła. Otworzył przed nią zupełnie nowy świat i nauczył ją walczyć o siebie, chociaż wydawało jej się, że od zawsze była do tego zdolna.

Potrząsnęła głową, wyrywając się tym samym z zamyślenia. Zdała sobie sprawę, że od dłuższej chwili siedzi bez ruchu i pocierając palcem pierścionek, myśli o przeszłości zamiast szykować się do wyjścia. Dzisiejszy dzień zaznaczył się jako początek ich wspólnej przyszłości. Wcześniej też nie brała pod uwagę, że mogłoby być inaczej, ale teraz stało się to już oficjalne. Zresztą - z pierścionkiem czy bez - i tak byliby razem. Byli dla siebie stworzeni i oboje o tym wiedzieli.

Uśmiechnęła się i zabrała się za szukanie bielizny i czegoś do ubrania. Nie było sensu dłużej zwlekać. Ledwie weszła do łazienki, gdy usłyszała, że jej narzeczony wrócił do domu.

- Jesteś już gotowa? - zawołał.

- Jeszcze nie!

- Dlaczego mnie to nie dziwi? - spytał, wchodząc chwilę później do łazienki. Hermiona rozczesywała właśnie jeden ze swoich loków. - I dlaczego nie dziwi mnie, że nadal jesteś w samej bieliźnie?

- Nie zdążyłam się jeszcze ubrać. Potrzebowałam… Potrzebowałam chwili, żeby zebrać myśli.

- Dotarło do ciebie na co się zgodziłaś?

- Coś w tym rodzaju - odparła. Na jego twarzy widniało rozbawienie i dobrze wiedziała, że tylko się z nią droczy. - Jestem szczęśliwa. Tylko tyle i aż tyle.

- Wiem, kochanie. - Podszedł i objął ją, całując przy tym w czubek głowy. - Boże, uwielbiam twój zapach.

- Pachnę? Ja niczego nie czuję.

- Wprost niebiańsko.

Zaśmiała się i nie tracąc czujności, złapała go za dłonie, których dotyk zaczynał stawać się niebezpiecznie przyjemny.

- Severusie!

- Co?

- Przestań!

- Nic nie robię.

- Robisz i dobrze o tym wiesz. Naprawdę jesteś niemożliwy.

Zaczął się śmiać, obrócił ją i pocałował.

- Przy tobie zachowuję się jakbym miał dwadzieścia a nie czterdzieści lat. To żenujące.

- To wcale nie jest żenujące. Podoba mi się połączenie szaleńczej młodości i męskiej dojrzałości. Odkopałam w tobie ten beztroski pierwiastek. Poza tym przyznaj, że zbyt długo oboje byliśmy poważni i sztywni, jakbyśmy połknęli kij od szczotki…

- Kij od szczotki? Skąd ty znasz takie porównania?

- Zalety przebywania w towarzystwie Beth.

- Tak też przypuszczałem…

- Teraz jest lepiej - oznajmiła.

- Jest lepiej. Bez dwóch zdań. Co nie zmienia faktu, że chyba oszalałem, bo nie mogę oderwać od ciebie rąk i zamiast zachowywać się rozważnie, odpowiedzialnie i rozsądnie, mam ochotę jutro nie pracować, rzucić to wszystko i całymi dniami spędzać czas u twojego boku. Tutaj, albo w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi. Moglibyśmy zwiedzić cały świat…

- Cudowna wizja. Już widzę siebie w jakimś małym, dekadenckim pokoju hotelowym w starej paryskiej kamienicy, gdzie z okna sypialni widać by było Wieżę Eiffla. Wieczorami chodzilibyśmy do restauracji, pili wino, a nocami… - westchnęła i uśmiechnęła się do swoich marzeń. - Zróbmy tak kiedyś. Ucieknijmy na chwilę od rzeczywistości. Jedźmy do Szkocji, Francji, Włoch!

Zastanawiał się przez chwilę, po czym widząc jej błyszczące z podekscytowania oczy, oznajmił:

- W lipcu. W lipcu bierzemy urlop. Do tego czasu wywiążemy się ze wszystkich kontraktów, a ty będziesz już po egzaminach. Zamkniemy pracownię, spakujemy się i zrobimy sobie wakacje. Co ty na to?

- Boże, jak ja cię kocham - pisnęła, jednocześnie prawie podskakując z podekscytowania.

- Bo zabieram cię na wakacje? - zapytał, kiedy rzuciła mu się na szyję.

- Tak. Oczywiście, tylko za to - parsknęła.

Spędzenie całego dnia w błogim lenistwie sprawiło, że przygotowanie się do wyjścia zajęło im więcej czasu niż zwykle. Nie spieszyli się, bo wiedzieli, że nie ma takiej potrzeby, a kiedy już mieli wychodzić, Severus zaskoczył Hermionę ogromnym bukietem, czekającym na nią w salonie i znów minęło kilkanaście minut. Kiedy wreszcie stanęli przed drzwiami domu jej rodziców, a jego przyszłych teściów, tym razem to Severus zapytał, tak jak ona jego za pierwszym razem, gdy miała go im przedstawić, czy jest gotowa.

- Tak - przytaknęła, a z jej twarzy nie schodził uśmiech.

Przywitał ich jej tata, nie kryjąc zdziwienia ich niezapowiedzianą wizytą.

- Wchodźcie, wchodźcie - powiedział, wpuszczając ich do środka. - Miło, że wpadliście - dodał, wymieniając uścisk dłoni z Severusem i zerkając na Hermionę. - Z czego jesteś taka zadowolona, pszczółko?

- Och, tato, żebyś wiedział - odparła, przytulając się mocno.

- Nie ukrywam, że bardzo chciałbym się dowiedzieć. I po co znowu te kwiaty? - spytał wskazując na bukiet.

Severus już otwierał usta, żeby zacząć mówić, gdy usłyszeli dobiegający z salonu głos Jane.

- Mark, czy to Hermiona? - usłyszeli.

- To my mamo! Kochanie, już czas - powiedziała, biorąc swojego narzeczonego za rękę. - Tato, chodźmy, ja i Severus mamy wam z mamą coś do powiedzenia. - Nie czekając na odpowiedź, pociągnęła Severusa za rękę, a on tylko wzruszył ramionami, dając do zrozumienia, że najwyraźniej nie ma tu nic do gadania.

W salonie przyszedł czas na kolejne przywitanie i wymianę uprzejmości.

- Och, co za miła niespodzianka! Cieszę się, że wpadliście. Myśleliśmy o was niedawno i zastanawialiśmy się, co możecie robić, a tu proszę taka niespodzianka. - Hermiona zerknęła na Severusa, a on starając się głupkowato nie uśmiechać, widział, jak usilnie próbuje się nie zaczerwienić. - Severusie masz nową fryzurę! - powiedziała Jane, przyglądając mu się z góry na dół. - I kwiaty, po co znowu…?

- Mamo, tato my… - wtrąciła szybko Hermiona, nie mogąc już dłużej wytrzymać.

- Kochanie, pozwól, że ja zacznę - powiedział Severus, czując, że to na nim spoczywa obowiązek powiadomienia rodziców o ich zaręczynach, szczególnie mając na uwadze to, że miał zamiar spytać ich wcześniej o rękę ich córki, ale najzwyczajniej w świecie nie zdążył. Uścisnął lekko jej dłoń, a ona tylko uśmiechnęła się lekko, dając mu wolną drogę. - Wiecie jak bardzo wasza córka zmieniła moje życie. Pokazała mi, że mimo wszystko jest piękne i to dzięki niej odzyskałem wiarę w to, że zasługuję na normalność i szczęście. Uratowała mnie i to nie jest przesada. Kocham ją i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Obiecuję ją chronić - ciągnął, tym razem zwracając się bezpośrednio do Marka - zapewnić jej wszystko, czego będzie potrzebowała, wspierać ją, a w razie potrzeby oddać za nią życie.

Hermiona znowu miała łzy w oczach, a jej mama, do której najwyraźniej dotarło o co chodzi, zakryła usta dłońmi i przeskakiwała wzrokiem z Hermiony na Severusa.

- Doskonale zdaje sobie sprawę, że być może inaczej wyobrażaliście sobie wybranka swojej córki. Pewnie był młodszy, przystojniejszy i nie tak skomplikowany jak ja, ale zapewniam was, że nikt inny nie kochałby, ani nie szanowałby jej tak jak ja. Powinienem był zapytać was wcześniej o zgodę, ale tak się stało, że to pytanie padło już dzisiaj i jego adresatką stała się od razu Hermiona. Zapytałem, czy za mnie wyjdzie, a ona się zgodziła.

- Powiedziałam tak! - zawołała nagle Hermiona, nie mogąc już dłużej wytrzymać i pomachała dłonią, prezentując swój pierścionek.

- Och, skarbie! - pisnęła jej mama, rzucając się pierwsze na córkę, a później na jej narzeczonego. Wyściskała ich oboje i otrzymała wreszcie osławiony bukiet kwiatów.

- Ja jeszcze nie powiedziałem, że się zgadzam - odezwał się nagle tata Hermiony, wywołując tym samym grobową ciszę. Stał spokojnie z założonymi za plecy rękoma i obserwował całą sytuację z opanowaniem godnym sapera rozbrajającego bombę. Severus spojrzał na niego i poczuł, że serce podeszło mu do gardła. Momentalnie zaczynała boleć go głowa, bo Hermiona zdenerwowała się chyba jeszcze bardziej niż on i przerzuciła część swoich nerwów na niego.

- Mark, czyś ty oszalał? Jak to się nie zgadzasz? Żartujesz sobie? - Jane, z twarzy której zniknęła wszelka wesołość, wzięła się pod boki zupełnie jak Hermiona, gdy się wścieka i zwróciła całą swoją uwagę na męża.

- Nie powiedziałem też, że się nie zgadzam. Oczywiście, że żartuję! Ha! Gdybyście mogli zobaczyć swoje miny! - zawołał nagle, porzucając poważną minę i śmiejąc się w najlepsze.

- Mark!

- Tato!

- Boże… - westchnął na końcu Severus, biorąc głęboki wdech i przeczesując włosy dłonią.

- Oczywiście, że się zgadzam. Jesteście dla siebie stworzeni i nie mam najmniejszych wątpliwości, że Severus nie pozwoli, żeby mojej córce stała się jakakolwiek krzywda. No, chodź już tu do mnie pszczółko. - Mówiąc to przyciągnął Hermionę do siebie.

- Narobiłeś mi strachu, tato.

- Nie jestem pewny komu bardziej, tobie czy jemu?

- Wiesz, że walczyłbym o nią, nawet gdybyś powiedział nie?

- Wiem. Pytanie tylko, czy byś wygrał?

- Och, dajcie już spokój! - zganiła ich obu Hermiona. - Boże jak się cieszę! Mamo, podoba ci się pierścionek?

Z tymi słowy, obie kobiety - matka i córka poszły razem do kuchni, żeby oddać się rozmowie na tematy zajmujące i ciekawe wyłącznie dla płci pięknej. Mężczyźni zostali za to sami w salonie i Severus poczuł się nagle niezręcznie. Atmosfera po jego wzniosłej przemowie lekko się już rozrzedziła, a on sam nagle nie wiedział jak się zachować.

- Szklaneczkę whisky?

- Bardzo chętnie.

- Stałeś się narzeczonym mojej córki co oznacza, że w najbliższej przyszłości zostaniesz moim zięciem - powiedział Mark, nalewając im obu szkockiej. - Cieszę się - stwierdził po chwili podając Severusowi szklankę. - Naprawdę. Lubię cię i uważam, że do siebie pasujecie. I chociaż oddaję ją z bólem serca, coś czego prawdopodobnie też kiedyś doświadczysz, gdy będziesz miał córkę, to robię to z czystym sumieniem. Wiem, że przy tobie nie spadnie jej włos z głowy, ale gdyby jednak…

- Wiem Mark. Pamiętam co mi wtedy obiecałeś zrobić.

- I żadna magia ci wtedy nie pomoże.

- Żadna. Ale pamiętaj też, że ja nie rzucam słów na wiatr ani nie składam fałszywych obietnic. Wszystko, co przed chwilą powiedziałem było szczere. Obiecuję zapewnić jej najlepsze życie, jakie tylko będę mógł i dotrzymam słowa. Chyba w to nie wątpisz? Właściwie to dziwię się, że znowu prowadzimy podobną rozmowę.

- Wiem i wierzę ci. I masz rację. Na tym zakończmy ten temat. Pozostaje nam tylko świętować! Czas na toast!

Skinęli sobie głową i unosząc whisky wypili za pomyślną przyszłość, a Severus poczuł się tak, jak jeszcze nigdy w życiu.

Będzie mężem i założy prawdziwą rodzinę.

Życie potrafi i nie przestaje zaskakiwać.