Cześć! Po dłuższej przerwie powracam z nowym rozdziałem. Chwilę mnie tu nie było, bo szczerze mówiąc, potrzebowałam odpoczynku od Hermiony i Severusa, ale jako że już trochę za nimi zatęskniłam, postaram się teraz regularniej aktualizować opowiadanie (które oczywiście będzie kontynuowane, nie porzucam go :)) Dodatkowo chciałabym podziękować za ostatni komentarz! Na pewno zmotywował mnie do szybszego powrotu, a kiedy przeczytałam, że za mną tęsknicie było mi niezwykle miło! Pisząc to opowiadanie i decydując się na upublicznienie go tutaj nigdy nie przypuszczałam, że będę miała tylu czytelników, którym się ono spodoba, którzy będą tutaj regularnie zaglądać, czytać i zostaną na dłużej. Dziękuję wam!


Stop the clocks, it's amazing
You should see the way the light dances off your head
A million colours of hazel, golden and red
Saturday morning is fading
The sun's reflected by the coffee in your hand
My eyes are caught in your gaze all over again

We were love drunk, waiting on a miracle
Tryna find ourselves in the winter snow
So alone in love like the world had disappeared
Oh, I won't be silent and I won't let go
I will hold on tighter 'til the afterglow
And we'll burn so bright 'til the darkness softly clears

Ed Sheeran - Afterglow

Kiedy oboje obudzili się następnego dnia, poczuli się jak w innej rzeczywistości. Życie naprawdę było piękne. Hermiona nie mogła myśleć o niczym innym niż o tym, że się zaręczyła, a Severus czuł w sercu coś, czego nie oczekiwał już nigdy w życiu doznać.

Nic nie mogło przyćmić ich szczęścia z wyjątkiem jednego incydentu. Fakt, który chwilowo zepsuł im humor był taki, że wszyscy na uczelni dowiedzieli się o zaręczynach Hermiony. Nie zajęło to wcale dużo czasu, bo już w poniedziałek, pocztą pantoflową rozeszła się wieść, że na jej palcu znajduje się pierścionek.

- Naprawdę sądziłaś, że nikt nie zwraca na ciebie uwagi? - zapytał Severus, gdy tego dnia próbował ją uspokoić. Była wściekła, bo zależało jej na prywatności, która została właśnie nadszarpnięta.

- Nie, w końcu jestem 'tą' Hermioną Granger. To oczywiste, że chociaż nie mam tam przyjaciół i nie utrzymuje z nikim pozauczelnianych kontaktów, to nie znaczy, że nie jestem obiektem plotek. Ja po prostu nie chcę, żeby ktoś wchodził z buciorami w nasze życie.

- Póki co nie wchodzi, w końcu dowiedzieli się tylko o zaręczynach. Całe szczęście, że nie znają imienia twojego wybranka.

- Nie uśmiechaj się tak. To i tak prędzej czy później się wyda. Och, Severusie - westchnęła. - Wiesz, że zależy mi tylko na naszym spokoju. Nie chcę znowu być na świeczniku. Ostatnim razem ciężko to przeżyłam i nie chcę tego powtarzać.

- Teraz jesteśmy razem i cokolwiek by się nie działo, damy sobie radę. Mnie też nie było przyjemnie, kiedy rozpisywały się o mnie gazety, ale było minęło. Jesteśmy już w innej rzeczywistości.

- Masz rację. A może nawet lepiej by było, gdybyśmy przestali się ukrywać? Na dłuższą metę to może okazać się dla nas męczące.

- I tak długo mieliśmy szczęście, bo nikt nas nie przyłapał.

- Zakazana miłość? Jakie to romantyczne! - Na widok jego miny wybuchnęła śmiechem. - Nie patrz tak mnie! Wiem, że to brzmi jak jeden z możliwych nagłówków, kiedy będą o nas pisać.

- Chyba zacznę już przyzwyczajać się do tej myśli.

- Ja też. I wiesz co?

- Co?

- Wszystko mi jedno, co będzie. Nie robimy nic złego i jesteśmy dorośli. A ja nie chciałabym być z nikim innym jak z tobą.

- Coś podobnego. Uwielbiam cię w takim bojowym nastroju.

- Nie od parady moim patronusem jest lwica.


O ile w poniedziałek Hermiona nabrała odwagi i czuła, że może stawić czoła całemu światu, we wtorek znowu się zmartwiła.

Podczas gdy ona była na zajęciach, Severus jak zwykle oddawał się codziennej rutynie. W pewnym momencie usłyszał, że ktoś próbuje dostać się do nich przez sieć Fiuu. Tym 'ktosiem' nie mógł być nikt inny jak Lucjusz, ponieważ tylko Malfoyowie mogli komunikować się z nim w ten sposób.

- Czemu zawdzięczam tę wizytę? - spytał Severus, gdy uścisnęli sobie dłonie.

- Coś ty zrobił z włosami?

- Podciąłem. Też powinieneś spróbować.

- Z pewnością, ale nie przyszedłem tu dyskutować o włosach. Wiem, że nie prenumerujesz, ale pomyślałem, że będziesz chciał to zobaczyć - odparł Lucjusz, wręczając przyjacielowi egzemplarz Proroka Codziennego.

- Co zo… - Nie musiał kończyć. Pierwsza strona dała mu odpowiedź na jego pytanie. Pod nagłówkiem, ogłaszającym zaręczyny "bohaterki wojennej i słynnej przyjaciółki Harry'ego Pottera Hermiony Granger" a pod nim zdjęcie jego narzeczonej, siedzącej na ławce w parku ogradzającym uniwersytet.

- A więc ktoś już zdążył nawet zrobić jej zdjęcie.

- Ciekawi mnie, kimże jest jej ukochany? - spytał Lucjusz, uśmiechając się lekko.

- To że tu jesteś, żeby mi to pokazać, dowodzi temu, że doskonale wiesz.

- A kiedyż to zamierzaliście się nam pochwalić?

- W sobotę. Nie sądziliśmy, że wszystko wyda się wcześniej.

- Nie wszystko. Jeszcze nie wiedzą o tobie.

- Nawet jeśli się dowiedzą, to szybko znudzą się tym tematem.

- Wątpię. Dobrze wiesz do czego zdolni są redaktorzy tego szacownego pisma.

- Oczywiście. Wiem tak samo dobrze jak ty.

Oboje wymienili się złośliwymi uśmieszkami.

- Nie będzie przesadą, gdy powiem, że brakuje mi ciebie, stary draniu.

- W pakiecie ze złośliwościami i sarkazmem?

- Zwłaszcza z tym. Musimy częściej się spotykać. Wypić whisky, porozmawiać, ponarzekać. Wkrótce będziesz miał na co. Uwierz mi, żona potrafi uprzykrzyć życie.

- Lepiej, żeby Narcyza nie dowiedziała się, że to powiedziałeś.

- Merlinie, nigdy! Urwała by mi coś, do czego jestem bardzo przywiązany. Tak czy owak, gratuluję wam. Zasługujesz na to, żeby wreszcie ułożyć sobie życie.

- Dziękuję.

- W sobotę opowiecie nam więcej. Chcemy was wreszcie zobaczyć razem.

- Zobaczycie.

Pożegnali się, a Severus, chociaż miał ochotę spalić gazetę, rzucił ją na stolik bez czytania artykułu. Był pewien, że Hermiona go w tym wyręczy i nie omieszka opisać mu ze szczegółami co w nim było. Nie pomylił się. Kiedy tylko wróciła, opowiedział jej o Lucjuszu i o tym, co przyniósł. Przeanalizowała co o niej napisali i zmartwiła się trochę, ale o dziwo przyjęła wszystko lepiej niż się spodziewał.

- Jedno i to samo - westchnęła. - Trudno. Niech piszą co chcą. Dość już mam tych ludzi, Rity Skeeter i użerania się z nimi. Straciłam na tym wystarczająco dużo nerwów. Zajmijmy się lepiej tym, co jest dla nas ważniejsze.

- Masz rację - powiedział, przytulając ją do siebie.

- Tata do mnie dzwonił. Powiedział, że chce się dzisiaj z tobą zobaczyć.

- Nie wspomniał po co?

- Chyba chodzi o nasz dom. Trzeba zdecydować co z nim dalej zrobić. Póki co jest zabezpieczony zaklęciami, ale nie będzie tak stał w nieskończoność.

- Kompletnie o tym zapomniałem.

- Ja też.

- Wpadnę do niego. Pójdziesz ze mną?

- Jeśli zdążę się ze wszystkim wyrobić to tak.

Koniec końców oboje wybrali się późnym popołudniem do rodziców Hermiony. W sprawie domu postanowiono, że Severus zniesie z niego wszelkie zabezpieczenia, tak żeby Mark i Jane mieli do niego swobodny dostęp i że prawdopodobnie wynajmą go po to, aby "coś z niego było, a nie tylko stał odłogiem". Hermionie ulżyło, że rodzice wezmą to na siebie, bo ona nie miała do tego głowy. Jedno zmartwienie mniej.

Tydzień minął szybko i, co ich bardzo ucieszyło, właściwie spokojnie, bez dalszych publicznych rewelacji o zaręczynach. Wiedzieli o tym, bo Hermiona uparła się, że musi na nowo zacząć prenumerować Proroka, żeby być na bieżąco. Kilka osób próbowało ją podpytywać, ale ona ignorowała wszystkie zaczepki i szybko zmieniała temat. Na uczelni liczyła się dla niej tylko nauka, a nie robienie z siebie celebrytki. Wygospodarowała też trochę wolnego czasu na spotkanie z Mikiem i Beth. Oboje byli zachwyceni tym, że ona i Severus zdecydowali się na kolejny krok. Beth nie mogła napatrzeć się na pierścionek i nadziwić temu, jak Severus potrafi być romantyczny, chociaż w ogóle na takiego nie wygląda.

Wreszcie nadeszła sobota. Dzień, którego od dłuższego czasu tak się obawiała, a który jednocześnie chciała już mieć za sobą. Wstała wcześnie, jeszcze przed Severusem, który spał w najlepsze i nie chciała go bez potrzeby budzić. Zeszła na dół i swoje kroki od razu skierowała do kuchni. Zrobiła sobie kawę i wzdychając z zadowolenia po pierwszym łyku, który zdawał się wlewać w nią dodatkową moc, podeszła do okna.

Zapowiadał się piękny dzień. Słońce powoli wschodziło i Londyn budził się do życia. Uwielbiała to miasto. Podobała jej się w nim jego energia, architektura, kultura. Czasami przytłaczał ją ruch, ale znalazła już swoje miejsce, w którym mogła odpocząć. Zaczęła zastanawiać się co przyniesie dzisiejszy dzień. Wizja wizyty u Malfoyów nie stresowała jej już tak jak kiedyś, zważywszy na to, że rzeczywiście zdawali się zmienić swoje nastawienie do kwestii równości krwi i życzyli dobrze zarówno jej jak i Severusowi.

Przygotowując śniadanie, myślała o tym, co na siebie włożyć. Czy powinna założyć jakieś bardziej oficjalne szaty, czy może ubrać jakąś elegancką sukienkę? Klasyczna czerń czy kolor? Gdy tylko Severus się obudzi, będzie musiała przejrzeć zawartość szafy i zdecydować.

Niedługo później usłyszała, że wstał i po chwili dołączył do niej w kuchni.

- Dzień dobry, zwabił cię zapach kawy?

- Zdecydowanie - odparł, nachylając się i całując ją lekko. - Szczególnie tak dobrej, jaką ty parzysz.

Uśmiechnęła się i usiadła przy stole.

- Wcześnie dzisiaj wstałaś.

- Tak. Nie mogłam spać. Nie denerwuję się, ale gdy się już obudziłam, to wolałam wstać niż się wylegiwać. Przed chwilą zastanawiałam się w co powinnam się dzisiaj ubrać.

- Obojętne.

- Obojętne? A ty co masz w planach?

- Nic szczególnego. Koszula, spodnie i tyle. Lucjusz i Narcyza są przyzwyczajeni do tego, że rzadko już pojawiam się w swoich firmowych czarnych szatach. Odkąd zamieszkałem w Londynie stawiam na mugolskie ubrania.

- To dobrze. W takim razie ubiorę jakąś sukienkę. Chcę wyglądać dobrze, bo wtedy czuję się pewniej, a tego będzie mi dzisiaj potrzeba.

- Zawsze wyglądasz pięknie, cokolwiek byś na siebie nie włożyła.

- Nawet teraz? - spytała, machając stopami, na których znajdowały się jej różowe kapcie, z których Severus zawsze się śmiał.

- Zwłaszcza teraz - odparł.


Kilka godzin później byli gotowi do wyjścia. Severus ubrał się tak jak powiedział, z tym wyjątkiem, że według niej to wcale nie było "nic szczególnego". Postawił bowiem na swój czarny, dopasowany garnitur i białą koszulę - ale bez krawata. Jak zwykle na jego widok w takim wydaniu Hermionie odebrało mowę. Zastanawiała się, czy już zawsze tak będzie. Zapach jego perfum, ogólna aparycja… Mogłaby wymieniać bez końca. Zmusiła się do oderwania myśli od tego jak wygląda jej narzeczony i skupiła się na tym, co miało ją dzisiaj czekać. Starała się puścić wszystko co było w niepamięć i naprawdę chciała dzisiaj dobrze wypaść. Podeszła do lustra i jeszcze raz spojrzała na siebie. Ubrała czarną, sięgającą jej za kolano sukienkę z krótkim rękawem. Górą była dopasowana, odcięta w talii i luźno puszczona. Podobało jej się jak wyglądała. Czarny był uniwersalnym kolorem, sukienka była elegancka i czuła się w niej komfortowo. Jej dekolt zdobił jak zwykle kamień księżycowy, a dłoń nowy pierścionek, którego obecnością na swoim palcu nie mogła się nacieszyć. Do tego szpilki i torebka. Severus również nie miał nic przeciwko temu jak się prezentowała, w końcu miała na sobie jego ulubiony kolor. Nie omieszkał jednak szepnąć jej do ucha, że chociaż sukienka jest bardzo ładna, to mimo wszystko nie może się doczekać, aż będzie mógł ją z niej oswobodzić po powrocie. Od razu poczuła jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce, zupełnie jakby powiedział jej coś takiego po raz pierwszy.

Ponieważ na zewnątrz było chłodno, Severus zdecydował się założyć płaszcz, a Hermiona postawiła na swoją niezawodną pelerynę, którą miała już kiedyś na sobie, gdy szli do opery.

Severus aportował ich oboje i po chwili szli już szerokim, wyłożonym kamieniem chodnikiem prowadzącą do domu Malfoyów. Hermiona nie mogła ukryć swojego zachwytu.

Posiadłość była piękna i duża, otoczona rozległym parkiem. Zewsząd dobiegał ich śpiew ptaków, świeciło słońce i całość wyglądała naprawdę idyllicznie.

- Po twojej minie widzę, że ci się tutaj podoba - powiedział Severus.

- Jak mogłoby nie? Tu jest przepięknie.

- W porównaniu z tym gdzie kiedyś mieszkali to jak niebo i ziemia.

- Nie przypomina ci trochę Pemberley? Czuję się, jakbym przeniosła się na karty "Dumy i Uprzedzenia".

- Pemberley? Nigdy nie przyszło mi to na myśl, ale być może masz rację. Tylko nie oczekuj, że w środku będzie czekał na ciebie pan Darcy.

- Ależ skąd. Jakże mogłabym tak myśleć, skoro swojego pana Darcy'ego trzymam właśnie za rękę.

- Czyżby? A zatem niech mi będzie wolno pani wyznać, jak gorąco panią wielbię i kocham.

Hermiona zatrzymała się i przyciągnęła go do siebie.

- Boże, jak ja cię kocham.

- Chętnie wróciłbym teraz do domu.

- Ja też, ale wiesz, że nie możemy.

- Wiem, dlatego lepiej już chodźmy.

Drzwi otworzył im służący, który okazał się być oczywiście nikim innym jak skrzatem domowym. Skłonił się nisko i wprowadził ich do holu, po czym poszedł powiadomić swojego pana o przybyciu gości. Od razu pojawił się drugi skrzat, który odebrał od nich płaszcz i pelerynę.

- Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają - szepnęła Hermiona, podążając wzrokiem za skrzatem. Pogodziła się już z tym, że nie zmieni losu tych stworzeń, ale mimo wszystko było jej przykro patrzeć na to, jak usługują czarodziejom.

- Nie, ale to nie czas, żeby o tym rozmawiać - uspokoił ją Severus. Na szczęście nie mieli już więcej czasu na wchodzenie w szczegóły, bo pojawił się Lucjusz.

Na jego widok Hermiona przez chwilę miała ochotę odwrócić się i uciec. Ale tylko przez chwilę. Chociaż spojrzenie jego jasnych oczu zdawało się być tak samo oceniające i przykre jak zazwyczaj, jego nastawienie kiedy się do niej zwrócił było zupełnie odwrotne.

- Panna Granger, jakże miło mi wreszcie móc gościć panią w naszych skromnych progach - oznajmił, kłaniając się lekko. - Już się bałem, że nigdy do nas nie dotrzecie.

- Bardzo dziękujemy za zaproszenie. - Poczuła lekki uścisk dłoni Severusa, który dodał jej odwagi. - Cieszę się, że mogę tutaj dzisiaj być. I jeśli to nie kłopot, proszę mi mówić po imieniu.

- Jak sobie życzysz. To oczywiście działa w obie strony.

Hermiona uśmiechnęła się lekko i skinęła mu głową.

- Chodźcie. Narcyza siedzi w salonie i wierzcie mi na słowo, nie może się was już doczekać - powiedział Lucjusz, prowadząc ich do salonu.

- Draco jest w domu? - spytał Severus.

- Tak. Razem ze swoją narzeczoną. - Hermiona i Severus spojrzeli po sobie ze zdziwieniem. Z narzeczoną? - Bogowie! Miałem nic nie mówić, sami chcieli to ogłosić! - zawołał Lucjusz.

- Następnym razem przypomnij mi, żebym nigdy nie zdradzał mu żadnej tajemnicy - mruknął Severus, na co Hermiona tylko się roześmiała. Jeśli jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej była spięta i miała obawy, to zaczynały się one powoli ulatniać, a miały kompletnie wyparować, kiedy zobaczyła Narcyzę. Nie sądziła, że ludzie mogą się aż tak zmienić, ale po dzisiejszym dniu to przekonanie miało się zmienić.

Jej styl pozostał ten sam - drogi ubiór, biżuteria i kosmetyki, jednak zmieniło się nastawienie do świata, co czuć było od samego powitania i potwierdziło się w czasie całej wizyty.

- Hermiona Granger. Nareszcie - powiedziała pani domu, podchodząc do nich z otwartymi szeroko ramionami, gdy Lucjusz wprowadził ich do salonu. - Niezmiernie cieszę się z tego, że was widzę i oczywiście gratuluję wam zaręczyn.

- Dziękujemy.

- Miałam obawy, że nie przyjmiesz naszego zaproszenia, z wiadomych względów, tym bardziej jesteśmy z Lucjuszem szczęśliwi móc gościć was oboje.

- Uwierz mi, była bardzo bliska temu, żeby nie przyjąć - oznajmił Severus, na co Hermiona posłała mu wymowne spojrzenie i miała ochotę szturchnąć go łokciem w żebra, ale się powstrzymała.

- Tak, przyznaję, że z początku nie chciałam tu przychodzić, ale jako że oboje z Severusem postanowiliśmy zostawić przeszłość za sobą, postanowiłam, że chcę spróbować na nowo.

- Wiem, że podczas naszego ostatniego spotkania doznałaś wielu krzywd, szczególnie ze strony mojej siostry i przepraszam za to. Nie chciałabym, żeby wspomnienie tamtego dnia odbijało się echem na naszej teraźniejszej znajomości.

- Przyjmuję przeprosiny - odparła Hermiona, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Z jednej strony ciągle była czujna, a z drugiej coś mówiło jej, że naprawdę może pozbyć się uprzedzeń i przestać obawiać tych ludzi. A jeśli Severus ufał im tyle lat i nie skreślił ich ze swojego życia po tym wszystkim co się stało, to może znaczyć tylko tyle, że lepiej skłonić się w stronę tej drugiej opcji. - Zapomnijmy o tym co było i cieszmy się z tego co jest.

- Lepiej bym tego nie ujęła - powiedziała z uśmiechem Narcyza i biorąc Hermionę pod rękę dodała - chodź, oprowadzę cię po domu. Zostawmy mężczyzn samych, niech trochę za nami zatęsknią.

Hermiona spojrzała na Severusa. I bez ich więzi poczułaby, że jest z niej dumny i że jemu też ulżyło. Była pewna, że się martwił, chociaż jak zwykle to przed nią ukrywał.

- Bardzo chętnie obejrzę resztę domu. Jestem pewna, że jest równie piękny jak ta mała część, którą już widziałam.

Zwiedzanie z Narcyzą okazało się być przyjemnością. Rozmawiały swobodnie na różne tematy, jakby robiły to od lat. Hermiona opowiedziała jej o tym, jak i gdzie spotkali się z Severusem i pobieżnie streściła jak rozwijał się ich związek aż do tego momentu.

- Cieszę się, że jesteście razem i to w dodatku zaręczeni - oznajmiła Narcyza, gdy spacerowały po galerii na pierwszym piętrze. - Lucjusz oczywiście wszystko mi powiedział. Severus to wyjątkowy mężczyzna i zasługuje na szczęście i spokój. Należy mu się to po tym wszystkim. Tak jak tobie. Wiem, że między nami było jak było. Kiedyś kierowało mną zaślepienie i dopiero teraz widzę jaka byłam głupia. Droga którą wybraliśmy wcale nie była słuszna. Naraziliśmy nasze życie, a czego nie mogę sobie wybaczyć to fakt, że przez nasz wybór omal nie zginął Draco… - głos się jej trząsł, gdy kończyła mówić, ale mimo tego trzymała głowę wysoko. - Jestem świadoma tego kim byłam i jakie miałam poglądy. Wtedy rozpierała mnie duma, czułam się lepsza od innych. Uważałam, że pozycja Lucjusza, jego względy u Czarnego Pana dadzą nam świetlaną przyszłość. Byłam głupia i mało brakowało, a zapłaciłabym za tę głupotę najwyższą cenę.

- To były trudne czasy. Dla nas wszystkich. Pochodzimy z różnych środowisk i mierzyliśmy się z różnymi trudnościami i stawaliśmy przed różnymi wyborami, jednak teraz jesteśmy tutaj, cali i zdrowi. I to się liczy. Nikt z nas nie jest już tą samą osobą, którą był wtedy.

- Masz rację. Ale naprawdę jeszcze raz przepraszam cię za wszystkie krzywdy jakich doznałaś ze strony mojej rodziny.

Przez moment przed oczami ukazała jej się twarz Bellatrix, ból i wrzask kiedy ją torturowała. Przypomniała sobie widok ciał swoich przyjaciół, którzy zginęli na wojnie. Poczuła strach, który towarzyszył jej w Departamencie Tajemnic, gdy bili się o przepowiednię. O mało nie zrobiło jej się słabo, ale szybko wzięła się w garść. Tego już nie ma, nic jej nie grozi. Poza tym nie chciała martwić Severusa, który prawdopodobnie odczuł już jej niepokój.

- Hermiono, moja droga, dobrze się czujesz? - spytała Narcyza, biorąc ją pod ramię. - Może chcesz usiąść?

- Nie, nie, nie trzeba.

W oczach Narcyzy widziała szczery żal i zaniepokojenie.

- Twoje przeprosiny wiele dla mnie znaczą. Nie żywię już urazy.

- Dziękuję. Lżej mi przez to na sercu.

- Szczerze mówiąc mi też.

Hermiona pomyślała, jakie życie potrafi być dziwne i zaskakujące. Ludzie, których kiedyś się bała, unikała i nie chciała mieć z nimi nic do czynienia, stali się jej nowymi znajomymi, a starzy przyjaciele, bez których nie wyobrażała sobie życia odeszli w niepamięć. Nie mogła z tym walczyć. Widocznie wszystko tak właśnie a nie inaczej miało się potoczyć.

- Na pewno dobrze się czujesz?

- Tak, możemy dalej zwiedzać.

Narcyza opowiadała trochę o swojej rodzinie, chociaż z dużą rezerwą i pytała Hermionę o jej rodziców, o to czym się zajmują i ogólnie rzecz biorąc była ciekawa jak wygląda życie mugoli, co było kolejnym wielkim zaskoczeniem.

- Po wojnie przez jakiś czas żyłam prawie bez magii - wyznała jej Hermiona.

- Dlaczego? Czarownica z twoim talentem?

- Miałam tego wszystkiego dość. Szczególnie całego tego szumu wokół mojej osoby. Postanowiłam zniknąć, żeby odpocząć. Poza tym pokłóciłam się z Ronem, a i z Harrym straciłam kontakt. Byłam rozbita, bo świat, który znałam gwałtownie się zmienił. Nie wiedziałam co robić. Potrzebowałam odpoczynku. Dopiero w momencie, gdy spotkałam Severusa wszystko zaczęło nabierać sensu.

- A zatem cieszę się, że najgorsze już za tobą. Teraz będzie już tylko lepiej.

- Już jest bardzo dobrze.

- Czytałam artykuł w Proroku na twój temat. Już zawsze będziesz znana, więc teraz, gdy mają nowy temat będą was znowu męczyć.

- Wiem. Ja też go czytałam. Ale na szczęście był tylko ten jeden i nic więcej, chociaż zdaję sobie sprawę, że mogą mnie nawet śledzić, żeby dowiedzieć się z kim jestem zaręczona - Hermiona uśmiechnęła się słabo. - Staram się tym nie przejmować. Drugi raz nie pozwolę uprzykrzyć sobie życia.

- I słusznie.

Szły długim korytarzem. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów, a przez wysokie okna widać było jezioro znajdujące się na tyłach domu.

- Macie przepiękny dom. A te ogrody… Zapierają dech w piersiach.

- Dziękuję. Uparłam się, że po wojnie chcę mieszkać gdzie indziej. Tamten dwór przywoływał zbyt wiele złych wspomnień. Przy stole w jadalni oczami wyobraźni widziałam tylko Czarnego Pana i jego węża. Lucjusz nie oponował, bo sam również nabrał rozumu. Bogowie tylko wiedzą o ile więcej on przeżył i widział ode mnie i o ilu rzeczach mi nie mówił. Tutaj jest jasno, przestronnie i spokojnie. I najważniejsze - możemy tutaj tworzyć nowe wspomnienia. Chodź, pokażę ci jeszcze moją pracownię, w której maluję.

- Malujesz?

- Tak. Zawsze to lubiłam, jednak nie zawsze miałam na to czas. I ochotę.

- Mój przyjaciel również jest malarzem.

- Naprawdę?

- Tak. Kończy studia na tym kierunku.

- Wybornie! Chętnie zobaczyłabym kiedyś jego obrazy.

- Przekażę mu. Poza tym razem ze swoją narzeczoną, a moją najlepszą przyjaciółką mieszkają obok nas. Myślę, że nie miałby nic przeciwko, żeby ci je pokazać.

W międzyczasie dotarły do pracowni. Nie była tak zagracona jak ta Mike'a i z pewnością bardziej wytworna. Od razu dało się wyczuć, że Narcyza ma zupełnie inny styl a jej obrazy utrzymane były w innej kolorystyce i tematyce niż te, które widziała u Mike'a. Hermiona z pewnością musiałaby poświęcić więcej czasu na ich obejrzenie, żeby móc powiedzieć coś więcej, ale na pierwszy rzut oka większość z nich naprawdę jej się podobała, o czym też powiedziała Narcyzie.

Ostatnim przystankiem okazała się być spora biblioteka, w której Hermiona przepadła. Przez chwilę tylko stała i podziwiała. Całe ściany, zastawione były wysokimi drewnianymi regałami, które uginały się od książek, a o które oparte były wysokie drabiny. Po środku, na wielkim tkanym dywanie stał komplet wypoczynkowy. Na kominku nie palił się ogień, ale Hermiona z łatwością mogła sobie wyobrazić przyjemność jaką mogło dać czytanie przy ogniu w chłodne, zimowe wieczory, kiedy za oknem padał śnieg, w tak pięknej bibliotece jak ta.

Narcyza z uśmiechem obserwowała jej zachwyt i dała jej czas na przyjrzenie się zawartości regałów, obiecując, że drzwi do ich biblioteki zawsze będą stały przed nią otworem.

Hermiona oczywiście nie zdążyła zobaczyć wszystkiego, bo było to niemożliwe w tak krótkim czasie, a ponadto pojawił się skrzat domowy informujący, że są proszone o powrót do salonu.

- Ani chwili spokoju - westchnęła Narcyza. - Wracajmy zatem, skoro nas już potrzebują. Przypuszczam, że pojawił się Draco z Astorią. Nie dajmy biedaczce siedzieć tam z nimi samej.

Gdy szły z powrotem do salonu, Hermiona podpytała o narzeczoną Draco. Okazało się, że kojarzy ją jeszcze ze szkoły, ale nigdy nie miała okazji jej poznać ani nawet z nią rozmawiać.

Rzeczywiście, wszyscy zdawali się już na nie czekać. Severus stał przy oknie, trzymając w dłoni szklankę, w której z pewnością była whisky i wyglądał na bardzo znudzonego. W fotelu obok kominka siedział Lucjusz a na sofie Draco z Astorią, którzy szeptali coś do siebie. Kiedy zauważyli, że weszły do salonu, oboje wstali i podeszli do Hermiony. Przez chwilę czuła się naprawdę niezręcznie, bo nie widziała Draco go od czasu bitwy, jednak kiedy poczuła w sobie ciepłą i dodającą jej otuchy magię Severusa, który najwyraźniej w tym momencie otrząsnął się z chwilowej apatii, uśmiechnęła się i była gotowa na konfrontację z kolejnym Malfoyem.

Uśmiechnęła się spoglądając pierwsze na Astorię. Była to niewysoka, szczupła dziewczyna o łagodnym spojrzeniu i długich blond włosach. Później uniosła głowę i spojrzała prosto w oczy Draco. Pierwsze o czym pomyślała, to że spoważniał. Nie miał już tego kpiącego wyrazu twarzy co zwykle. Wyglądało, że i w nim naprawdę zaszła przemiana.

- Granger - powiedział, w podobnym geście jak jego ojciec wcześniej, kłaniając się lekko.

- Malfoy.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem i Hermiona odniosła nieodparte wrażenie, że chce mu się śmiać, tak samo mocno jak jej.

- Poznaj moją narzeczoną - oznajmił. - Nie ma sensu dłużej tego ukrywać ani czekać na dobry moment, bo i tak wiem, że ojciec wygadał się przy pierwszej możliwej okazji.

Hermiona i Astoria zostały sobie oficjalnie przedstawione i obie zapewniły się o tym, jak miło jest się poznać.

- Mojego narzeczonego już raczej znacie - powiedziała Hermiona i tym razem nie kryjąc już rozbawienia, spojrzała w kierunku Severusa, zmierzającego w ich stronę.

- Skądś go kojarzę - odparł Draco, patrząc na swojego ojca chrzestnego, który właśnie nachylał się, żeby pocałować Hermionę.

- Bardzo zabawne - mruknął Severus. - I gdzie byłyście tyle czasu?

- Och, nie narzekaj. Dom jest duży, a poza tym sporo rozmawiałyśmy i straciłyśmy chyba poczucie czasu. I wiesz co?

- Domyślam się.

- Wiem, czuję, ale i tak ci powiem. Na samym końcu Narcyza pokazała mi…

- Bibliotekę…

- Tak! - zawołała Hermiona, łapiąc go pod ramię. - Jest przepiękna! Mogłabym w niej siedzieć i czytać godzinami!

Severus tylko uśmiechnął się do niej. Uśmiechem swobodnym, niewymuszonym. I pełnym miłości. Takim, którego nikt poza nią chyba jeszcze nie widział. Przez chwilę czas się dla nich zatrzymał jak dla zakochanych, którzy świata poza sobą nie widzą. W końcu oderwali od siebie wzrok i na widok min wszystkich zgromadzonych zachciało im się śmiać.

Z każdą minutą atmosfera stawała się wyraźnie swobodniejsza. Wszystkim dopisywały humory, przy obiedzie obyło się bez krępującej ciszy, dyskutowano o polityce, aktualnościach z Ministerstwa i świata, planach na przyszłość i codziennych drobnostkach, a Hermiona, która przy stole siedziała obok Astorii, z zaskoczeniem stwierdziła, że naprawdę miło im się razem rozmawia. Dowiedziała się czym ona i Draco zajmują się na codzień, że pracują jako uzdrowiciele i udzielają się charytatywnie, co zrobiło na Hermionie pozytywne wrażenie. Po obiedzie zaś, ponieważ była piękna pogoda, zarządzono spacer po ogrodach otaczających posiadłość. Hermiona ciągle nie mogła wyzbyć się uczucia, że tak jak Alicja przez króliczą norę wpadła do Krainy Czarów, ona w jakiś niezbadany sposób przeniosła się do czasów Jane Austen. Widziała, że już od dłuższego czasu Draco próbuje z nią porozmawiać w cztery oczy, dała mu więc na to szansę odłączając się na chwilę od wszystkich z zamiarem podziwiania jeziora. Szli teraz wolno jego brzegiem, próbując ustalić jakie relacje właściwie ich łączą.

- Ty i Severus jesteście najbardziej niespodziewaną parą, jaką kiedykolwiek mógłbym sobie wyobrazić.

- Na początku też mi się tak wydawało, ale teraz nic a nic nie dziwi mnie w tym, że jesteśmy razem. Bardzo dużo nas łączy.

- On naprawdę cię kocha.

- Tak jak ja jego. Musiałeś dopiero nas razem zobaczyć, żeby uwierzyć?

- Chyba tak. Nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego. Co ja mówię, nigdy nie widziałem, żeby się uśmiechał. Na pewno nie w taki sposób jak do ciebie.

- Draco, wojna już minęła. Wszyscy przeszliśmy przez zbyt wiele i teraz nastał najwyższy czas, żebyśmy mogli ułożyć sobie życie. Każdy tak jak tego chce. Nie odgrywamy żadnych ról, każdy z nas jest sobą.

- Wiem. Nie oceniam was - stwierdził tylko Draco i na chwilę zamilkł, ale Hermiona czuła, że zbiera się w sobie, żeby jej coś powiedzieć. - Granger, ja…

- Zapomniałeś jak mam na imię?

- Oczywiście, że nie.

- To dlaczego nie mówisz mi po imieniu? - zaśmiała się.

- Stare nawyki.

- Co chciałeś mi powiedzieć?

- Ach, tak… Chciałem cię przeprosić.

- Ty, mnie? Za co?

- Nie udawaj. Dość było między nami wrogości i padło wiele przykrych słów.

- Było minęło.

- Naprawdę? Ot tak mi wybaczasz?

- Ot tak. Bo wiem, że nie jesteś złym człowiekiem, Draco, a ja sama mam już dość złości, żalu i fałszywości. Chcę otaczać się ludźmi, którym na mnie zależy i o których ja sama chcę dbać.

- A więc możemy zacząć nowy rozdział naszej znajomości?

- Jak najbardziej.

Potwierdziła to, rzucając mu się na szyję, czym kompletnie go zaskoczyła.

- Uważaj, moja narzeczona będzie zazdrosna.

- Nie będzie. Widzę jak się uśmiecha na nasz widok. Och, Draco. Gratuluję wam. Naprawdę. Cieszę się, że znalazłeś kogoś z kim jesteś szczęśliwy.

- Astoria jest wyjątkowa. Była przy mnie, gdy inni się ode mnie odwrócili. Kiedyś byłem zapatrzonym w siebie dupkiem. Przez cały czas była tak blisko, a ja nigdy jej nie dostrzegałem. Mimo tego mnie nie skreśliła.

- Teraz jesteście razem i tylko to się liczy.

Draco pokiwał tylko głową i uśmiechnął się lekko. Ruszyli przed siebie, oboje czując, że ta rozmowa nie jest jeszcze skończona.

- Granger… to znaczy Hermiono.

- Tak? - zaśmiała się.

- Dbaj o niego. O mojego ojca chrzestnego.

- Oczywiście, że będę. Kocham go.

- Zbyt wielu ludzi go w życiu zawiodło.

- To tak jak mnie. Wiem jak się wtedy można czuć.

- Podobno nawet przez jakiś czas udawałaś, że nie jesteś czarownicą?

- Nie udawałam, po prostu…

- Potter i Weasley?

- Między innymi tak - westchnęła. - Ale to temat na dłuższą rozmowę. Kiedy indziej ci o tym opowiem.

- Nie będę udawał, że nie jestem ciekawy.

- Spotkajmy się kiedyś. Chętnie poznam Astorię bliżej i też chcę dowiedzieć się czegoś więcej o tobie. Mamy sporo czasu do nadgonienia, nie sądzisz?

- Niech ci będzie, że tak.

Okazało się, że po spacerze czekał na nich jeszcze deser i popołudniowa herbatka. Nie sposób było odmówić, a właściwie nawet nie chcieli tego robić. Tak oto wrócili do siebie dopiero wieczorem. Hermiona jak zwykle z ulgą zrzuciła obcasy i poszła do kuchni, narzekając na ból stóp. Severus odwiesił płaszcz i podążył za nią a stając w progu poczuł, że ma déjà vu. Już kiedyś byli w podobnej sytuacji.

- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytała.

- Pamiętasz, jak po jednej z naszych pierwszych oficjalnych randek tak samo siedziałaś na blacie? I nawet tak samo chętnie zrzuciłaś szpilki jak przed chwilą.

- Pamiętam.

- A ja stałem dokładnie w tym samym miejscu, mając na sobie ten sam garnitur.

- Pamiętam.

- Poprosiłaś mnie wtedy o bluzkę do spania.

- Pamiętam.

- A co stało się później…

- To też pamiętam.

Z każdym pytaniem przybliżał się do niej, przy ostatnim stojąc już przed nią i tak jak wtedy opierając ręce po obu stronach jej ciała. Patrzyli sobie w oczy. Zarówno w jej miodowych jak i w jego prawie czarnych miłość mieszała się z czułością i czymś nieuchwytnym.

- A gdy zobaczyłem cię dzisiaj w tej pelerynie, tej samej, którą miałaś na sobie, gdy szliśmy do opery, zaparło mi dech w piersiach, bo przypomniałem sobie, jak piękny był to czas. Chyba sam jeszcze wtedy nie byłem świadomy tego, że się w tobie zakochuje.

- Nie zapomnę tego dnia do końca życia.

- Dlaczego płaczesz?

- Nie wiem - odparła, spuszczając wzrok i ocierając łzy. - Wzruszyłam się. Schodzą ze mnie nerwy z dzisiejszego dnia i może to przez to…

Severus uśmiechnął się i przytulił ją do siebie.

- Jestem z ciebie dumny. Wiem, że dzisiejszy dzień był dla ciebie wyzwaniem, nawet jeśli mówiłaś, że jest inaczej.

- Myślisz, że oni naprawdę mnie lubią? Wydawali się być szczerzy.

- Byli. Znam ich tyle lat, że potrafię to poznać. Poza tym wyjaśniłem sobie z Lucjuszem parę spraw. Rodzina zawsze była dla niego najważniejsza i to się nie zmieniło i wie o tym, że ty jesteś najważniejsza dla mnie. Powiedziałem ci kiedyś, że odbyliśmy męską rozmowę.

- Skoro tak mówisz… Narcyza była dla mnie największym zaskoczeniem. Nie mogę uwierzyć jak swobodnie mi się z nią rozmawiało.

- Podobno tylko czekała na moment, żeby zostać z tobą sam na sam. Lucjusz powiedział, że bardzo chciała się z tobą pojednać.

- Kilkakrotnie mnie przepraszała, aż zaczęło już robić mi się głupio…

- W pewnym momencie poczułem, że coś jest nie tak. Zasłabłaś?

- Zakręciło mi się w głowie. Poczułam ogromny stres, bo przypomniała mi się Bellatrix, Departament Tajemnic i wydało mi się, jakbym tam znowu była. Ale to szybko minęło - dodała, widząc jego minę.

- Mam nadzieję, że to się już więcej nie powtórzy.

- Ja też. Bardzo dawno tak się nie czułam. Nie martw się o mnie, to było z nadmiaru emocji.

- A co z Draco?

- Och, również był miły. Wydaje mi się, że moglibyśmy nawet się zaprzyjaźnić, gdybyśmy dali sobie trochę czasu. Zresztą Astoria też jest bardzo sympatyczna.

- Czas pokaże w jakim kierunku rozwinie się wasza relacja.

Nie odpowiedziała tylko wtuliła się w niego jak najmocniej mogła.

- Severusie?

- Mhm?

- Pożyczysz mi dzisiaj tę bluzkę do spania, tak?

Czując ciepło jej ciała, myślami błądził gdzie indziej i dopiero po chwili dotarło do niego o co jej chodzi.

- Oczywiście, kochanie. Możesz wziąć, którą chcesz.


Rzeczywiście tak się stało. Po kąpieli zarzuciła na siebie jego stary, o kilka rozmiarów na nią za duży t-shirt z logo The Rolling Stones. O dziwo było jej w nim wygodniej niż w każdej swojej piżamie. Severus, który w międzyczasie skorzystał z prysznica w drugiej łazience, sortował właśnie książki na swoim stoliku nocnym. Jako że miał na sobie tylko spodnie, Hermiona mogła przyjrzeć się jego plecom, jego lekko zarysowanym mięśniom, jego bliznom. Włosy ciągle miał jeszcze lekko wilgotne po kąpieli i pachniał swoim ziołowym żelem pod prysznic. Kochała go w całości, całym sercem, a gdy odwrócił głowę, żeby na nią spojrzeć, serce zabiło jej mocniej.

- Dobry wybór - stwierdził, patrząc na bluzkę.

- Wiem.

Wiedział o czym myślała i czuł jej emocje. Nigdy nie przestanie dziękować losowi, za to, że zesłał mu tę kobietę.

Podeszła do niego. Dotyk jej rąk, jej bliskość… Marzył o tym, żeby mogli tak trwać wiecznie. Żeby zawsze już byli w sobie tak zakochani.

Położył jej dłonie na biodrach, a ona objęła go za szyję.

- Była więcej niż piękna. Prawie eteryczna, ale z posmakiem przyziemności.

- Co? - zaśmiała się.

- Chyba tak to szło. Tekst jednej z ich piosenek.

- Mhm. Bardzo ładny.

- Nie śmiej się ze mnie.

- Nie śmieję się.

- Ależ tak.

- Wcale nie.

Severus zmrużył oczy, uśmiechnął się szelmowsko, po czym złapał ją mocniej, uniósł i przewrócił na łóżko, przygważdżając ją do niego, śmiejącą się i próbującą odepchnąć go do siebie. Z marnym skutkiem.

- Wiesz jaki ja pamiętam tekst z ich piosenek? - spytała, kiedy jedna z jego dłoni wśliznęła się pod jej bluzkę, a ona złapała ją i zatrzymała w miejscu, nie dając mu szansy na dalsze działanie. Przestał ją całować i spojrzał na nią wyczekująco, z lekkim zdziwieniem.

- Jaki?

- Nie zawsze możesz dostać to, czego byś chciał.

Na widok jego miny dostała ataku śmiechu, a on usiadł obok, posyłając jej pełne wyrzutu spojrzenie, po czym sam zaczął się śmiać razem z nią.


PS. Teksty piosenek, które cytują Hermiona i Severus to oczywiście kultowe "Anybody seen my baby" i "You can't always get what you want" Stonesów, w moim luźnym tłumaczeniu. :)