Ach, śpij, kochanie,
jeśli gwiazdkę z nieba chcesz – dostaniesz…

Z całą pewnością gdy mama śpiewała mi tę kołysankę, nie przeczuwała, że rzeczywiście zapragnę gwiazdki z nieba. I to nie byle jakiej, jednej, konkretnej gwiazdy. Najpiękniejszej.

Na pewno też nie przeczuwała, że zdobędę moją gwiazdę. Pewnie myślała, że to tylko głupia kołysanka dla dzieci. I jak tylko poznała jakąś inną, przestała mi ją śpiewać. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek śpiewała ją Rabastanowi. Nie, żeby Kołysanka dla Barmana była w czymkolwiek lepsza. Ale przynajmniej Rabastan nie zapragnął zdobyć gwiazdy.

Gdyby chciał zdobyć moją – obaj przekonalibyśmy się, który z nas jest większym mistrzem Cruciatusa.

Moja ukochana gwiazda na niebie. I moja ukochana gwiazda w celi obok.

Póki mam je obie, mogę wytrzymać wszystko.