Na jednej z planet, na uboczu mniej znanego systemu, stoi duży kompleks naukowo-badawczy z wysoce rozwiniętym zapleczem treningowym i wojskowym. Miejsce celowo wybrane, aby nikt nie pomyślał, że coś tutaj może się znajdować. Co prawda, warunki do życia organicznego były wystarczające, aby mogli osiedlić się tam ludzie, ale rejon mało atrakcyjny, jeśli chodzi o miejsca, które mogłyby przyciągnąć chętnych. Część planety była pokryta gołą, popękaną ziemią, jakby przez lata nie było tutaj dostępu wody, w jakiejkolwiek formie. Natomiast druga, agresywnie rosnącą roślinnością, która w ciągu godzin, mogła zmienić krajobraz nie do poznania, wliczając w to uszkodzenia wszelkich budynków i kto wie jak bardzo trującą dla ludzi. Również maszyny, były narażone na skutki niezbadanych właściwości obecnej flory i fauny, gdyż jeśli są niebezpieczne rośliny to i zwierzęta takie będą.

Z jednej strony, nieprzyjazna planeta, z drugiej doskonała kryjówka, w końcu nikt nie będzie tam czegokolwiek szukał. Gdyby działania tej placówki, były zgodne z powszechnie przyjętymi regułami i mieściły się we wspólnie określonych przez wszystkie rasy Drogi Mlecznej prawach, to nie musieliby się ukrywać, na niedostępnej planecie. Głównym dowodzącym i jednocześnie nadzorującym wszelkie badania, był Hashimoto Noriyuki. Cel jaki miał osiągnąć, to stworzenie armii super żołnierzy, która da przewagę ludziom w galaktyce, nad innymi rasami. On sam był naukowcem, który od lat specjalizował się w genetyce oraz technologii, więc od dawna eksperymentował z modyfikacją ludzkiego genomu o wybrane sekwencje, aby stworzyć żołnierzy posiadających konkretne umiejętności. Jednak wszystkie badania były kosztownie, już pomijając kwestie etyczne, które też blokowały jego działania, więc potrzebował funduszy na ich dalsze prowadzenie oraz wolną rękę. Wtedy właśnie spotkał Człowieka Iluzję, który zaproponował mu, że jeśli stworzy mu armię super żołnierzy, to sfinansuje mu wszystkie eksperymenty, zapewni placówkę, gdzie będzie mógł je prowadzić bez przeszkód i ochronę. Cele obu mężczyzn pokrywały się, więc Hashimoto przystał na propozycję i takim sposobem powstał cały kompleks naukowo-badawczy, aby stworzyć obiecaną armię super żołnierzy. Wszystkie budynki w obrębie kompleksu miały określone przeznaczenie, ale jego budowa nie ograniczała się wyłącznie do powierzchni planety, również zawierała wiele podziemnych poziomów, powiększając możliwości wszelkich badań, zarówno teoretycznych jak i praktycznych.

Siedmioletnia dziewczynka leżała na łóżku, przypięta do niego pasami za ręce i nogi, aby nie zrobiła komuś krzywdy, jakby szarpała się. Z jednej strony stał jakiś naukowiec, który notował odczyty z urządzeń, do których była podpięta, drugi napełniał strzykawkę jakimś płynem, oczywiście nie powiedziano jej czym. Za szybą zauważyła dwójkę mężczyzn, jednego z nich kojarzyła, to był zarządca całej placówki, który doglądał każdych badań i treningów, a drugiego nie znała. Z racji tego, iż pomieszczenie było z trzech stron oszklone, widziała co się dzieje w sąsiednich salach, tam również przebywały dzieci takie jak ona, które poddawano różnym testom. Jedno było podłączone do urządzeń monitorujących funkcje organizmu, a ono biegło na bieżni. Drugie porażono prądem, prawdopodobnie nie osiągnęło wyznaczonego pułapu, w jakim badaniu lub treningu, a w taki sposób ich karano. Wiedziała, że w kolejnych pomieszczeniach też były inne dzieci i robiono na nich testy, często bolesne, ale niestety nie mieli na to wpływu. Szkolili ich na żołnierzy, a oni muszą być wytrzymali, nie mogą mieć słabości, muszą wykonywać wszystkie rozkazy i to bez jakiegokolwiek sprzeciwu. Wpajają im to odkąd pamięta, nagminnie powtarzając niemal każdego dnia. Nie liczyło się, że nie zgadzają się z tym, co mają robić, że są zmęczeni, głodni lub źle się czują. Bezwzględnie najpierw mają wykonać zadanie, a dopiero potem będą odpoczywać. Nagle poczuła piekący ból, naukowiec wstrzyknął jej jakiś płyn, który dosłownie palił ją od środka, a wraz z krwioobiegiem, rozprzestrzeniał się po całym ciele. Nie wiedziała co to jest, czemu jej to podali, ale z każdą sekundą ból był coraz większy, zagryzła wargę, nie chcąc krzyczeć, bo wtedy dostawała dodatkowe kary, ale po kilku minutach nie mogła już wytrzymać. Zaczęła się szarpać, próbując rozerwać pasy, całe ciało ją piekło, więc chciała coś zrobić, aby przestało, ale naukowcy ją przytrzymali, powodując jedynie nasilenie się. Słyszała, że cały czas coś mówią, ale nie wsłuchiwała się w to, chciała się wydostać i uśmierzyć ból. Ponownie coś jej wstrzyknęli, zaczęła krzyczeć, ponieważ ból nie ustępował, a nawet był coraz większy, nagle poczuła jak słabnie, mięśnie nie chciały reagować, zaczęła tracić kontakt, a w tle słyszała urywki rozmów naukowców.

- ...obiekt BTW 07-5~...

- ~bilizuje się...

- ...~eżyje...

- ...test...

Nic więcej nie usłyszała...

Nagle zerwała się i ciężko oddychała, w oczach miała przerażenie, próbowała sobie przypomnieć co się wydarzyło. W pomieszczeniu było ciemno, potarła pulsujące skronie, wtedy zauważyła że jest wolna, nie miała pasów założonych na nadgarstki, instynktownie wyszukała włącznik lampki nocnej, dopiero widząc wystrój pomieszczenia, mogła odetchnąć. To był tylko sen... koszmar... jeden z wielu... przeszłość.

- Jestem w Andromedzie... tutaj ich nie ma...- powiedziała, starając się, siebie przekonać

To co widziała we śnie, to były jej wspomnienia z dzieciństwa, zanim zdołała uciec z laboratorium, w którym przebywała. Mimo, iż już nie jest kilkuletnią dziewczynką, a dorosłą kobietą oraz jest 634 lata świetlne od Drogi Mlecznej, to zdarzają się takie noce, kiedy to wszystko wraca... ten ból, strach, cierpienie, co najmniej, jakby to było wczoraj. Co prawda, nie są tak częste jak wcześniej, ale jednak mają miejsce, przez co nie może w pełni uwolnić się od przeszłości, a przecież tutaj nie ma, ani Hashimoto, ani Człowieka Iluzji. Weszła do łazienki i przemyła twarz zimną wodą, spoglądając w lustro, musi w końcu zapomnieć o przeszłości, tylko jak?

- Jestem Suzuki Nanami, mam 22 lata, przyleciałam do Andromedy, aby zacząć nowe życie, z dala od przeszłości i mam zamiar to osiągnąć. – powiedziała, chcąc dodać sobie wiary

W zasadzie, to chciała być zwykłą dziewczyną, ale niestety nie jest. Jej pełna nazwa to Bio-Tech Warrior 07-511 SUPERNOVA, czyli jest super żołnierzem, stworzonym przez Hashimoto dla Cerberusa. Od ucieczki z laboratorium, ukrywała się, a z czasem udało się jej, zacząć pozornie normalnie żyć, nie do końca tak, jak by chciała, ale zawsze to była jakaś namiastka. Oczywiście, wszystko co dobre, szybko się kończy i znów musiała walczyć, ale tym razem na innym polu. Owym zagrożeniem, była super zawansowana rasa, obcych maszyn, która chciała zgładzić życie w całej galaktyce. Jeszcze zanim potwierdzono w jak dużym niebezpieczeństwie jest Droga Mleczna, zdecydowano się na ryzykowny krok, który miał zapobiec całkowitej likwidacji ich gatunków. Wspólnymi siłami zbudowali arki, które zabiorą członków poszczególnych ras i udadzą się w daleką podróż do galaktyki Andromedy, gdzie zaczną nowe życie. Na szczęście udało się im wylecieć, zanim zrobiło się niebezpiecznie i rozpętało prawdziwe piekło. Walki były trudne, wiele miliardów istot straciło życie, zanim udało się je zakończyć i to dzięki determinacji komandor Shepard. Poprzez swoje działania, w ostatecznej walce dostała wybór, który pozwolił jej zakończyć wojnę, a wszystko zależało od jej decyzji. Mogła przejąć kontrolę nad żniwiarzami, stając się nowym Katalizatorem, zniszczyć ich oraz wszystkie syntetyki, wliczając te, które im pomagały w walce lub symbiozę, która stworzy nowe organiczno-syntetyczne DNA. Wybrała trzecią opcję, dzięki temu, dotąd wrogie maszyny zaczęły im pomagać i co więcej, nawet dzieliły się wiedzą, jaką posiadły od wcześniejszych cywilizacji, które unicestwiły i zamieniły w jednych z nich. Natomiast wszystkie istoty, które przeżyły, poprzez symbiozę, zyskały dodatkowe umiejętności. Również konflikty pomiędzy różnymi rasami, które trwały od setek lub nawet tysięcy lat, znajdowały rozwiązanie. Wiadomo, to nie był koniec kłopotów, ale duży krok naprzód i teraz mogli w nią patrzyć z nadzieją. Nawet jeśli członkowie projektu Inicjatywy, w większości nie wiedzieli, w jak dużym niebezpieczeństwie była Droga Mleczna, po rozpoczęciu przez nich podróży, to byli świadomi, że istnienie ich ras było zagrożone. Po unormowaniu sytuacji w galaktyce, zdecydowano się, wysłać grupę około tysiąca istot poszczególnych ras, aby poinformować swoich pobratymców, którzy kilka lat wcześniej wylecieli ku Andromedzie, że zagrożenie ze strony żniwiarzy zostało zniwelowane i Droga Mleczna jest bezpieczna. Wiadomo, zanim dotrą do celu i spotkają się z członkami Inicjatywy, minie przeszło 600 lat i do tego czasu wiele może się zmienić, no i nie mają oczywiście powrotu, to bilet w jedną stronę, ale taka informacja z pewnością podniesie ich morale. Takim sposobem, cztery lata po zakończeniu wojny, a pięć po wyruszeniu ark, trzy statki składające się z załogi o łącznej liczbie 1200 osób i w towarzystwie trójki żniwiarzy, ruszyli ku Andromedzie. Niestety, to co zastali w Andromedzie nie było nawet bliskie temu co im obiecywano. Po pierwsze, nie przyjęto ich z otwartymi ramionami, z powodu obecności żniwiarzy, którzy lecieli z nimi, jedynie w celu ochrony ich przed różnymi zagrożeniami, podczas lotu. W sumie, to nie powinni się dziwić ich reakcji, w końcu przed nimi Inicjatywa uciekła do innej galaktyki. Po drugie, z góry założyli, że wszyscy podróżnicy są przez nich zindoktrynowani, aby w późniejszym czasie ich też unicestwić, zupełnie nie wierząc w ich słowa. Po trzecie, traktowali ich niemal jak więźniów, nie pozwalali opuszczać miejsca, gdzie ich zesłano, dosłownie stworzono dla nich osobne obozy, aby nie kontaktowali się z innymi, uważając ich za wrogów. Po czwarte, jak się okazało, te Złote Światy to były brednie, rzeczywistość okazała się zupełnie inna, brutalniejsza, z którą musieli walczyć. Natomiast ich uważają za zwiastun katastrofy, która nastąpi, kiedy cała armia żniwiarzy przybędzie do Andromedy, aby ich wykończyć. Nie dopuszczają przywiezionych dowodów, zdjęć, nagrań, video rozmów utrwalonych z innymi, wysoko postawionymi ludźmi. Są bardzo nieufni i zakazują jakichkolwiek wycieczek po za rejon, który im przydzielono. Dosłownie garstce ludzi pozwolono na przylot do Meridianu, ale już opuszczenie go, było surowo zabronione, zwłaszcza bez strażników, którzy ich pilnowali.

Nanami była jedną z niewielu, którym pozwolono tutaj przybyć, ale nigdzie nie mogła się ruszyć bez obstawy, która była gotowa unieszkodliwić ją, za jeden źle wykonany ruch. Jako, że miała bardzo ograniczone pole manewru i udostępnianą jej informację, a przecież jest żołnierzem Przymierza, a raczej była zanim opuściła Drogę Mleczną, to jedyną rozrywką na jaką mogła sobie pozwolić, to oglądanie panoramy Meridianu. Nawet jeśli znała część głównodowodzących, to nie dawali jej ulgi, w jakiejkolwiek dziedzinie, nie pozwalali sobie pomóc, ani nawet opuścić to miejsce. Nie przyleciała taki szmat drogi, aby siedzieć w miejscu, ale nie może nawet się zbuntować, ponieważ od razu pomyślą, że chce ich zdradzić, tak jak zakładają od samego początku. Zaczyna żałować, że w ogóle tutaj przyleciała, nawet jeśli w Drodze Mlecznej ścigał ją Cerberus, to i tak miała większe możliwości, mogła pomagać innym, a tutaj nic nie może, czasami nawet odnosi wrażenie, że gdyby tylko mogli, to zabroniliby im nawet oddychać, a to okropnie niesprawiedliwe.

Obecnie siedziała na jednej ze skał, które znajdowały się w Meridianie i analizowała wszystko po raz kolejny, szukając jakiegokolwiek rozwiązania. Kiedy w 2185 roku projekt Inicjatywy ruszył w drogę zabierając ze sobą 100 000 członków ras Drogi Mlecznej, jej świat legł w gruzach. Wśród tych wybrańców była osoba, którą darzyła szczególnym uczuciem. Nawet jeśli została stworzona do bycia żołnierzem, to poznała chłopaka, który pokazał jej czym jest miłość i którego pokochała, po raz pierwszy w życiu. Niestety, w przeciwieństwie do niego, nie dostała się na Arkę, gdyż nie była ani członkiem rodzin, które leciały, ani nie wnosiła niczego szczególnego do całego projektu, była tylko młodym, niedoświadczonym żołnierzem, choć nie wiedzieli jak bardzo się w tej kwestii mylili. Dla obojga było jasne, że to pożegnanie, on nie mógł zostać, gdyż cała jego rodzina leciała, natomiast ona nie została wybrana, więc chcąc nie chcąc, musieli ze sobą zerwać... definitywnie. Pierwsze miesiące były koszmarem, ale wówczas na arenę wkroczyli żniwiarze... czyli to przed czym ostrzegała komandor Shepard od lat i zaczęła się wojna. Oczywiście starano się ją utrzymywać jak najdalej od walk... w końcu uważano ją za dziecko, ale prawda była taka, że była żołnierzem, który został stworzony w laboratorium, ale utrzymywała to w tajemnicy, tak jak i inni, którzy stamtąd uciekli. W obliczu takiego kryzysu, musiała zapomnieć o ukrywaniu się, przed jej osobistym wrogiem i pokazała na co było ją stać, wspierając innych jak tylko mogła. Dzięki poświęceniu się Shepard, w końcu nastał pokój i dotychczasowo wrogie maszyny, zaczęły im pomagać, w odbudowie wszystkich zniszczeń, jakie spowodowały, chcąc wypełnić swoje zadanie dotyczące cyklu. Po roku czasu, wyżsi rangą wpadli na pomysł, żeby wysłać nieduży skład osób do Andromedy, aby poinformowali, że kryzys został zażegnany i rasy Drogi Mlecznej przetrwały wojnę ze żniwiarzami. Oczywiście, Nanami zgłosiła się do owego projektu, nie miała nic do stracenia, jedynie upewniła się że, inni znani jej BTW, którzy podobnie do niej, nie zgadzali się z działaniami Cerberusa i zbuntowali się przeciwko niemu, są bezpieczni. Skoro Człowiek Iluzja zginął, to cała organizacja może się podzielić lub całkowicie rozpaść, to mogła opuścić Drogę Mleczną. Oczywiście, nie była jedyną osobą, która dbała o innych BTW, stworzonych w tych laboratoriach, było więcej takich „opiekunów", więc spokojnie mogła ruszać dalej. Kiedy dowiedziała się, że jej aplikacja do lotu została przyjęta i wraz innymi osobami wyruszy do Andromedy, ucieszyła się, mogła zacząć nowe życie bez strachu, że osoba pokroju Człowieka Iluzji czy Hashimoto będzie zagrażać jej. Rzecz jasna, zdawała sobie sprawę, że wśród ludzi jacy polecą, może pojawić się członek Cerberusa lub inny, nieznany jej BTW albo oni już tam są, ale z pewnością nie będzie, to takie zagrożenie, z jakim dotąd miała do czynienia. Ponadto, miała cichą nadzieję, że uda się jej spotkać ze Scottem, z którym musiała rozstać się, przez jego wyprawę, no i znów będą razem... o ile do tego czasu nie znajdzie sobie kogoś. Niestety owy, czarny scenariusz sprawdził się, dowiedziała się o tym przy pierwszej, prywatnej rozmowie z pionierem, którym okazała się Sara, jego siostra. Oczywiście, zanim udało się ich delegacji utwierdzić Inicjatywę, że nie są zindoktrynowani, a żniwiarze, którzy z nimi przybyli, są po ich stronie, minęło sporo czasu. Doszła do tego oczywiście walka z kettami, o których żniwiarze wiedzieli dość dużo i podzielili się tymi informacjami, przekonała ich, ale na pewno nie do końca. Kiedy Nanami dowiedziała się, że Scott jest w poważnym związku z inną kobietą, początkowo załamała się, ale udawała twardą, dla ich dobra, nie miała zamiaru psuć ich szczęścia. Tłumiła wszelkie uczucia, aby nikt, niczego nie podejrzewał i dawała im upust, tylko jak była pewna, że nikt jej nie zobaczy. Na domiar Sara, którą dotychczas traktowała jak starszą siostrę, też jest zbyt zajęta, gdyż została nową pionierką po śmierci swojego ojca i logiczne, że nie będzie mieć dla niej czasu. W zasadzie, to były jedyne znane jej osoby, które miała nadzieję, że pomogą jej zaaklimatyzować się w nowym miejscu, to nie tak, żeby potrzebowała ich, ale myślała, że w końcu będzie mogła zacząć NORMALNE ŻYCIE, co jednak nie było jej dane. Zdecydowała, że najlepszym rozwiązaniem, będzie skupienie się na jakiś zadaniach, zleceniach, pomocy innym, aby wyzbyć się, tych niechcianych uczuć smutku, cierpienia i samotności. Tutaj pojawił się kolejny problem, przez obecność żniwiarzy, nie chcieli nikogo z nowych statków wpuszczać, do ich nowych miast-kolonii jakie założyli, wliczając w to Meridian, w którym obecnie przebywała, rzecz jasna nie sama, obserwowało ją dwóch żołnierzy. Zaczynała żałować, że tu przyleciała, może w Drodze Mlecznej byłoby jej lepiej, nawet jeśli Człowiek Iluzja żyłby i dalej ją ścigał. Obecnie, czuła się tak jak w więzieniu i tak była traktowana, ciągle pod stałą obserwacją, w oczekiwaniu na jeden niewłaściwy ruch, aby móc ją zamknąć pod kluczem.

- Już dwóch strażników nie wystarczy, aby mnie przypilnować? – zapytała słysząc kroki, nawet nie odwracając się

- Nie przyszłam tutaj robić jako niańka. – usłyszała znajomy głos i odwróciła się

- Sara? – zapytała – Co ty tutaj robisz?

Musiała przyznać, że była zaskoczona jej obecnością. Z tego co wie, to pionierka jest bardzo zajętą osobą, więc znalezienie czasu dla niej, było trudne i w zasadzie bez sensu, nic nie jest stanie zrobić, aby jej pomóc.

- Zostawcie nas samych. – poleciła dwójce mężczyzn

- Ale dyrektor~

- Na moją odpowiedzialność. Odejdźcie – Sara powiedziała stanowczo

- Tak jest!

- Po co to robisz? I tak będą czatować za kilkoma skałami – Nanami ponownie spojrzała na panoramę Meridianu

- Dlatego nie zostaniemy tutaj. – usiadła obok niej

- Nie mam zgody na opuszczanie tego miejsca.

- Bez „opieki" nie, ale nie będziesz sama.

- Słuchaj Sara... dzięki, ale nie musisz marnować swojego, cennego czasu, na niańczenie mnie. Bez obaw, nie zrobię nic, co mogłoby zagrozić komukolwiek, nie po to tutaj przybyłam.

- Nie jestem tu jako szpieg dyrektora, a przyjaciółka. – odparła, ale widząc brak pozytywnej reakcji, kontynuowała – Wiem, że nie tego spodziewałaś się, przylatując tutaj, ale wierz mi, my też nie zastaliśmy tego, co nam obiecywano. – zrobiła krótką pauzę, ale widząc milczenie, kontynuowała – Racja, nie wiesz jakie były początki naszego pobytu tutaj, opowiem ci w skrócie.

- Czy to dozwolone? Ujawniać szczegóły obcym? – zapytała bezbarwnie

- Nana, przestań, nie jesteś obca. Nie ważne co inni myślą, dla mnie zawsze będziesz młodszą siostrą. Nie uwierzę, że zrobiłabyś cokolwiek przeciwko nam.

- Jesteś w takim razie jedyną osobą, która tak mówi.

- Nana... - westchnęła - ...wracając do tematu. Niedługo po wybudzeniu się z kriosnu, zetknęliśmy się z plagą, która uszkodziła częściowo arkę, a do nas dotarło, że Habitat 7, nie jest jednym ze złotych światów, żadna z wskazanych planet nie była. Mój ojciec zdecydował, że drużyna pionierska, powinna jak najszybciej zbadać pierwszą planetę, gdzie okazało się, że występują niesamowite wyładowania elektryczne, skały dosłownie unosiły się w powietrzu, a samo powietrze nie nadawało się do oddychania i tylko dzięki uruchomieniu odnalezionej tam krypty, udało się to naprawić.

- O czym ty mówisz? – zaintrygowała ją, dotąd nikt jej nie powiedział, co dokładnie wydarzyło się po przybyciu, tylko rzucali ogólnymi hasłami, żadnych szczegółów

- W całej gromadzie Helejosa, istnieje sieć krypt, stworzonych przez wcześniejszą cywilizację, które terraformowały ją, aby była zdatna do stworzenia i utrzymania życia na różnych planetach. – zaczęła tłumaczyć

- Jest to możliwe? – zapytała

- Jesteśmy w centrum tej technologii. – odparła spokojnie

- CO? – nie takiej odpowiedzi spodziewała się

- Na pewno zauważyłaś, jak tu pierwszy raz przyleciałaś, że Meridian wygląda inaczej niż wszystkie planety. – Nanami skinęła – Został sztucznie stworzony przez pradawną cywilizację i jest tak jakby centrum dowodzenia tymi kryptami.

- Skoro gromada była terraformowana w przeszłości, to dlaczego nie zasiedliliście innych planet?

- Z tego co nam wiadomo, krypty stworzyli Jardaanowie, ale podejrzewamy, że po przez eksplozję na ich stacji kosmicznej, która spowodowała powstanie odkształceń w czasoprzestrzeni i pojawienie się plagi, uszkodziła je lub dezaktywowała, a oni opuścili Helejosa. Eos, czyli Habitat 1 miało być suche i z dużą ilością podziemnych rzek, a miało toksyczną atmosferę, napompowaną promieniowaniem z plagi. Habitat 2 czyli Elaaden, księżyc gazowego olbrzyma, posiadał niesamowicie wysokie temperatury, które były zabójcze dla istot żywych, w ciągu 75 sekund doprowadzały do wrzenia krew, no i powszechny brak wody, a miał być pełen złóż minerałów. Hawarl, czyli Habitat 3, to wzgórza z bujnymi dżunglami, a okazało się, że fauna i flora była zabójcza, w przeciągu tygodnia, mogłaby zniszczyć założoną placówkę. Na Kadarze czyli Habitacie 4 miały być liczne zbiorniki z wodą, ale nie przewidziano, że będzie ona toksyczna. Habitat 5, który miał być domem turian, okazał się zniszczony przez plagę. Oceany i umiarkowany klimat na Voeld, czyli Habitacie 6, przez plagę był planetą, gdzie trwała epoka lodowcowa. Natomiast bujny tropikalny raj Habitatu 7 okazał się światem namagnetyzowanym i pełnym ekstremalnych wyładowań elektrycznych. To byłoby na tyle, jeśli chodzi o obiecywane Złote Światy.

- Wiem, że nie było wam łatwo, słyszałam to wielokrotnie, zwłaszcza kiedy chciałam uzyskać pozwolenie na opuszczenie statku, ale wy nie zdajecie sobie sprawy, co my przeżyliśmy. Patrzenie jak wszystkie znane osoby, umierają na twoich oczach, światy opanowane przez żniwiarzy, podbijali jedną planetę za drugą, tryliony śmierci, bo ileś cykli temu, jakaś cywilizacja zdecydowała, że unicestwienie wszystkich zaawansowanych ras, nie doprowadzi do samozagłady. W waszym przypadku, to tylko część z was musiała się mierzyć z wszystkim, nie mówię, że mieliście łatwo, ale to ułamek tych wszystkich świadomych istot w Drodze Mlecznej, które cierpiały, szukały swoich rodzin, uciekały na inne planety za schronieniem, walczących, którzy umierali, aby zdobyć czas na zbudowania broni, która miała zakończyć wojnę. Wy nie zrozumiecie tego, co my wtedy czuliśmy i co teraz czujemy, dla was jesteśmy zagrożeniem tego co de facto sama zrobiłaś.

- To z powodu obecności żniwiarzy – Ryder próbowała wytłumaczyć

- Wiesz, że cywilizacje, które były przez nich zabijane w poprzednich cyklach, nie były całkowicie tracone, ale przetwarzane na kolejnego żniwiarza, który był nieśmiertelny i istniał dalej?

- Co takiego? Każdy jeden żniwiarz reprezentuje wcześniejszą rasę? – wyglądało, że oni kryją znacznie więcej tajemnic, niż myśleli

- Tak

- To dlaczego zabijały dalej?

- Jak już mówiłam, to właśnie nieznana cywilizacja stworzyła żniwiarzy, którzy byli wyłącznie narzędziami, to Katalizator był mózgiem, on dał im cel, który oni później osiągali. Dopiero Shepard, która doprowadziła wszystkie rasy do sojuszu, przeciwko wspólnemu wrogowi, zaburzyła skuteczność cyklu i poświęciła się, aby ocalić wszystkich, wliczając tu, nie tylko istoty organiczne, ale i sztuczne, między innymi gethy.

- Gethy?! – Sara była w olbrzymim szoku

- Tak, ale nie mówimy tutaj o heretykach.

- Jakich heretykach? – ponownie powtórzyła

- W skrócie, heretycy to odłam gethów, przeciwko któremu walczyliśmy, reszta jest pokojowo nastawiona, ale to historia na inny dzień. – skwitowała – Gdybyśmy nie byli pewni, że żniwiarze nie stanowią zagrożenia, to na pewno nie wzięlibyśmy ich ze sobą do miejsca, gdzie nasze rasy miały odbudować się i przetrwać.

- Nie jestem w stanie, wyobrazić sobie, jak samotna musiałaś się czuć, po naszym opuszczeniu, a później w obliczu zagłady. – pionierka poczuła się winna – Przeżyłaś piekło.

- Mylisz się. Nie ja, a wszyscy, którzy tam byli i walczyli o kolejne godziny. – poprawiła ją

- Wiem i naprawdę mi przykro z tego powodu – dotąd Sara nie miała dla niej zbyt wiele czasu, a powinna, w końcu była dla niej ważna

- Nie potrzebuję żalu i litości. To już przeszłość – odparła Nanami

- Jest coś co mogę zrobić, aby ci pomóc?

- Jesteś w stanie cofnąć czas lub przywrócić do życia, te wszystkie istoty, które wtedy poległy?

- Niestety nie – przyznała szczerze

- Więc nie zadawaj głupich pytań. Nikt nie jest w stanie nic tym zrobić.

Mimo upływu czasu i zrozumieniu pobudek działań żniwiarzy, no i oczywiście zaakceptowaniu całej sytuacji, nikt nie wymaże tego wszystkiego, co się stało. Nikt nie jest w stanie cofnąć czasu, aby nie dopuścić do tej katastrofy, więc na nic nie zdadzą się słowa osób, które nawet nie brały w tym udziału. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, ani wymazać, po prostu trzeba zacząć żyć z piętnem tamtych wydarzeń i na ich podstawie, zbudować lepszą przyszłość.

- Wiem o tym, ale mi chodziło konkretnie o ciebie, Nana. Co mogę zrobić, aby tobie pomóc?

- Jedyne czego chcę, to w końcu opuścić to więzienie. Nie przyleciałam tutaj, aby siedzieć w jednym miejscu, tylko pomagać innym. – odparła poważnie

- Po to tutaj przyszłam. Wyruszam na Eos i zabieram cię ze sobą.

- Słucham? – spojrzała na nią

- Wiem, że Tann jest uparty, ale ja również i w końcu zgodził się puścić cię ze mną.

- Dzięki – w końcu będzie mogła cokolwiek zobaczyć

- Jeśli chodzi o Scott'a~

- Nie jestem małym dzieckiem Sara, potrafię sobie poradzić z tą sytuacją. – przerwała jej, nie miała ochoty o tym słuchać – Nie musicie się obawiać, że spróbuję ich rozdzielić, to nie w moim stylu, życzę im szczęścia. Nie wracajmy już do tego.

- Zmieniłaś się – zauważyła Ryder

- Wojna zmienia człowieka, docenia się życie kogoś, nawet jeśli jest po za zasięgiem, ale ważne, że żyje i mi to wystarczy. Z czasem zapomnę o nim, nie musisz się obawiać.

- Nana. – złapała ją za ramię – Nie ważne co, zawszę będę po twojej stronie i jeśli będziesz potrzebować pomocy lub po prostu będziesz chciała pogadać, znajdę dla ciebie czas. Przysięgam.

- Dzięki, ale nie będzie to konieczne, potrafię o siebie zadbać.

- Nie jesteś już sama, nie musisz w samotności radzić sobie ze swoimi problemami, pomogę ci.

- Nie powinnaś angażować się w znajomość ze mną, źle to wpłynie na wizerunek Pionierki, nie chcę, aby ktokolwiek musiał coś tracić z mojego powodu, to ostatnia rzecz jaką chcę.

- Nie wygłupiaj się. Nie sprawiasz kłopotów

- Wiem co mówię.

Nikt nie wiedział tego co ona i tego nie zrozumie. Nie zdają sobie sprawy jak życie bywa nieprzewidywalne i okrutne. Tylko ma nadzieję, że jej przeszłość, nie da o sobie znać w takim stopniu jak w Drodze Mlecznej i żadne inne dziecko, nie będzie musiało cierpieć, tak jak ona. Zrobi wszystko co konieczne, aby Cerberus nie rozpoczął nowego projektu, opierającego się o masową produkcję BTW, bo to spowoduje kolejną katastrofę.