Nanami nie była zadowolona z obecnej sytuacji. To prawda, chciała jak najszybciej dostać się na Kadarę, ale nie sądziła, że będzie podróżować Tempestem. Kiedy szukała transportu z Meridianu, pojawiła się Sara, która dziwnym zbiegiem okoliczności, również tam leciała. Przyzna szczerze, że to było podejrzane, wcześniej nie wspominała jej, że gdziekolwiek wybiera się, więc musiała mieć w tym ukryty cel, pomijając już fakt, JAK dowiedziała się o jej planach. Ktoś musiał jej donieść, inaczej nie wiedziałaby o tym. Nawet, jeśli nie chciała lecieć z drużyną pionierską, to nie mogła narzekać, w końcu zależało jej na czasie, a oni byli gotowi ruszać niemal od razu. Oczywiście nie uśmiechało się jej, przebywanie w pobliżu Scott'a, ale nie miała wyjścia, po prostu będzie go unikać i tyle. Nawet jeśli rozumie, że on już jej nie kocha i ma kogoś innego, to nie może mu zapomnieć w jaki sposób ją potraktował, to było, w tym wszystkim, najbardziej bolesne, ale dla dobra misji, przetrwa to. Obawiała się tylko, że Dragon wcześniej dotrze do tamtej czwórki i ona spóźni się, więc jak tylko postawi nogę na Kadarze, musi zacząć działać. W międzyczasie musi wytyczyć możliwe miejsca, gdzie oni się ukryli, a to potrwa.

Akanishi właśnie siedział w kabinie swojego odrzutowca, którym leciał nad Kadarą. Kilka godzin temu, kiedy połączył wszystkie uzyskane informacje, zarówno te, które zebrał on, współpracujący z nim BTW jak i Nanami, zaczął poszukiwania kryjówki, potencjalnych członków Cerberusa. Zarówno Port Kadara jak i Slumsy rozrosły się i jakość życia poprawiła się, dzięki czemu łatwiej, było poruszać się po planecie, gdyż nie było tyle zagrożeń co wcześniej. Natomiast Szarlatan, dalej działa w ukryciu, uważnie obserwując wszystkie wydarzenia, jakie mają miejsce na planecie. To właśnie dzięki tej znajomości, Akanishi mógł wytyczyć potencjalne miejsca, gdzie czwórka uciekinierów mogła się zaszyć. Informacje jakie otrzymał od Kolektywu, pozwoliły mu zawęzić poszukiwania, do zaledwie kilku miejsc, natomiast jego wiedza o Cerberusie, jeszcze bardziej ją zmniejszyła. Właśnie sprawdzał kolejną wytypowaną lokalizację, wcześniejsze, okazały się być obozami bandytów lub zwykłych naukowców, ale żadne nie przejawiały „wyższych" zainteresowań. Czwarte miejsce znajdowało się na odludziu, gdzie naukowcy mogliby w spokoju przeprowadzać swoje eksperymenty, więc istnieje szansa, że może tym razem, trafił do celu. Włączył kamuflaż, nim wylądował w pobliskim kanionie, nie chciałby, aby dostrzegli go. Następnie sprawdził mapę, gdzie znajduje się potencjalna baza, jakie jest okoliczne ukształtowanie terenu, budynki i ewentualni ludzie, którzy mogliby tutaj być, po czym wszystko przesłał do swojego omni-klucza. Założył hełm na głowę, katanę i pistolet przymocował do dedykowanych miejsc na kombinezonie, po czym przeszedł do ładowni, gdzie stał jego motor, na który wsiadł. Poczekał chwilę, aż drzwi obliżą się, po czym zapalił pojazd i opuścił pokład, a gdy drzwi ponownie zamknęły się za nim, ruszył przed siebie w obranym wcześniej kierunku. Miał kilka pomysłów jak to rozegrać, zasadzką… na odległość… wejść i od ręki zająć się wszystkim… może udać niewiniątko… lub podszyć się pod BTW Cerberusa. Zdecyduje jak będzie na miejscu, wszystko zależy od okoliczności jakie tam zastanie. Będąc 500 metrów od celu, włączył skaner dalekiego zasięgu, aby sprawdzić okolicę. Wykrył tylko dzikie zwierzęta i skupisko czterech osób w budynku, wokół którego porozstawiane były wyłącznie czujniki ruchu. Zaskoczyło go, że nie było tutaj żadnego pola ochronnego, automatycznej broni ani nawet strażników. Czyżby kolejne pudło, czy może jeszcze nie zdążyli się lepiej zabezpieczyć? Postanowił przyjąć taktykę zaskoczenia ofiary, ale wcześniej upewni się, że to oni. Nie ukrywając swojej obecności, jechał prosto w stronę budynku, mijając czujniki ruchu, które na pewno wykryły go, ale o to mu chodziło. Będąc zaledwie 100 metrów od budynku, skaner potwierdził zgodność osób z posiadanymi danymi… to byli ci ludzie, których wytypowała Nanami. Uśmiechnął się i zatrzymał przed wejściem do budynku, czas na zabawę. Delikatną wiązką energii spowodował zakłócenia w pracy kamer, ale przecież nie może się z tym zdradzić, więc przybrał neutralny wyraz twarzy, nim zdjął kask i ruszył ku wejściu. Zanim zdołał dotrzeć do wejścia, otwarło się ono i stanął w nich mężczyzna, około 40-50 letni, w blond włosach i okularach oraz białym fartuchu chemicznym… Henry Boe, inżynier genetyk.

- Nie podchodź! – zażądał – Kim jesteś?

- Przepraszam za najście, ale potrzebuję pomocy. – zatrzymał się – Mój radar zwariował i nie jestem w stanie odczytać swojego położenia, a od dłuższego czasu, nie spotkałem nikogo, kto mógłby mnie nakierować na właściwą trasę.

- Tutaj w okolicy nie ma wiele budynków. Czego dokładnie szukasz? – przyglądał mu się uważnie

- Dostałem krótkie polecenie: Znajdź profesora Richard'a Mase i zgłoś się do niego, on wszystko ci wyjaśni. – powiedział

- Kim jesteś i kto cię przysłał? – zapytał podejrzanie

- Jestem Satoshi Gabe, a co do osoby, która mnie tutaj przysłała, to praktycznie jej nie znam. – zaczął tworzyć w miarę wiarygodną historię, aby mu uwierzył – Poznaliśmy się podczas jednej z potyczek z kett'ami, kiedy to byłem świadkiem, porażki żołnierzy Inicjatywy, ale wkroczył on i zwyciężył. Powiedział mi tylko, że jest z Cerberusa, organizacji walczącej o lepsze jutro dla ludzi i jeśli chcę zacząć wygrywać w słusznej sprawie, to powinienem do niego przyłączyć się. Podał mi tylko imię i nazwisko osoby, której miałem szukać oraz przybliżoną lokalizację, więc o to jestem. Możesz mi powiedzieć, gdzie znajdę tego profesora? Od dłuższego czasu, krążę po okolicy z marnym skutkiem.

Musiał być ostrożny, aby nie nabrał, co do niego podejrzeń i wpuścił go do środka. Akanishi doskonale wiedział, że wystarczy jedno, uważne spojrzenie i zostanie rozpoznany, ma tylko nadzieję, że wcześniej zdąży wejść do laboratorium, po dobroci, w końcu zależy mu na danych, nim rozprawi się z Cerberusem, a jak nie… to zrobi to siłą. Dzięki posiadanym informacjom, wiedział kim są ci ludzie i kim byli oraz czym zajmowali się jeszcze w Drodze Mlecznej. Każdy z nich, należał do innej jednostki i wcześniej nie współpracowali ze sobą, ich grupa, była raczej zlepkiem osób o konkretnych umiejętnościach, które dostały swoje zadanie i aby je wykonać, musieli działać razem. Wspomniany profesor, był najwyżej stopniem wśród całej czwórki i najprawdopodobniej, to on dowodził.

- Jaką mam pewność, że mówisz prawdę?

- Zostałem wyrzucony z Inicjatywy dlatego, iż sprzeciwiłem się ich polityce i działaniom, które wcale nie są tak obiecujące, jak je prezentują. Z dwojga złego, lepsze jest odejście, niż życie w kłamstwie, dzięki czemu, mogłem spokojnie działać na własną rękę, nie obawiając się, co powiedzą przełożeni. Po za tym, niby skąd miałbym mieć tak dokładne informacje, jak imię i nazwisko profesora oraz przybliżoną lokalizację? Z tego co mi wiadomo, zazwyczaj są dobrze strzeżone.

Widział, że mężczyzna nieufnie mu się przygląda, jakby chciał odkryć jego kłamstwo, ale po dłuższej chwili jednak zgadza się.

- No dobra, zaprowadzę cię do niego, ale jeden niewłaściwy ruch i po tobie. – zagroził

- Bez obaw, nie zrobię nic głupiego. – odparł

- Chodź za mną – polecił mężczyzna

Akanishi skinął w odpowiedzi i ruszył za nim. Natychmiast po przekroczeniu drzwi, uruchomił system hakujący, aby działając w ukryciu, zebrał jak najwięcej danych, które oni posiadają, nim wszystko zniszczy. Dzięki temu, że był BTPW, nie potrzebował do tego rąk, siła jego umysłu w zupełności wystarczyła. Dyskretny skan budynku pokazał mu, gdzie są wszystkie komputery, dyski i serwery, aby mógł rozpocząć kopiowanie. Oczywiście niektóre z nich, miały kilkuskładnikowe uwierzytelnianie i inne zabezpieczenia, aby dane nie zostały skradzione, ale dla niego, to nie był duży problem, po kilku chwilach transfer został rozpoczęty. Zatrzymali się w pomieszczeniu, gdzie umiejscowione były trzy stanowiska komputerowe, przy dwóch z nich, pracowali mężczyzna i kobieta, brakowało wyłącznie lidera, który najprawdopodobniej swój ma w gabinecie. Kobieta miała czarne włosy, spięte klamrą z tyłu, w jednej ręce trzymała jakieś dokumenty, a drugą pisała na klawiaturze komputera, to była Jessica Morrison, specjalistka inżynierii biomedycznej. Mężczyzna przy drugim komputerze, to Lucas Black, biocybernetyk o brązowych, krótkich włosach, zaczesanych na jeden bok. Skopiowano 61%.

- Zaczekaj tutaj. – poinformował genetyk

- Dobrze – odparł krótko

Patrzył jak mężczyzna wcześniejszym pukaniu, wszedł do kolejnego pomieszczenia, prawdopodobnie gabinetu profesora. Akanishi odwrócił się tyłem do drzwi, aby wspomniany nie rozpoznał go, nim wyjdzie z gabinetu, inaczej może wszcząć alarm. 87%. Przyjrzał się reszcie, dwójka naukowców nieszczególnie zawracała sobie nim głowę, tylko intensywnie nad czymś pracowała. Lepiej dla niego. Wiedział, że przy każdym stanowisku jest ukryta broń, przeciętny karabin z podstawowym wyposażeniem. 96%. Zlokalizował łącza internetowe, które spalił jednym impulsem elektrycznym, odcinając dostęp do sieci, następnie to samo zrobił z wszystkimi kamerami i urządzeniami szpiegującymi i kontrolującymi w budynku. Najwyraźniej obecna dwójka nie korzystała z nich, gdyż nie zauważył żadnej reakcji, tylko dalej pracowali. 99%. Usłyszał skrzyp drzwi za sobą.

- Gabe, to jest profesor Richard Mase. – usłyszał za sobą

Pobieranie zakończone. Inicjalizacja czystki… rozpoczęcie. Akanishi uśmiechnął się, po czym odwrócił ku dwójce. Wspomniany mężczyzna, był wysokim około 50-letnim brunetem, łysiejącym na czubku głowy z brodą i wąsami oraz pojawiającymi się siwymi włosami… jedyną zmianę jaką zauważył od ich spotkania w laboratorium, to właśnie kolor i ilość włosów na głowie. W Cerberusie odpowiadał za działy ortopedyczne i chirurgiczne, dla nich, dzieci kojarzył się z jednym… łamaniem i nastawianiem kości oraz wszczepianiem implantów.

- Profesorze Mase. Cieszę się, że mogłem cię spotkać… ponownie. – powiedział na przywitanie

Nawet jeśli jego ton był spokojny, w głębi duszy czuł rosnącą złość i nienawiść. Ten mężczyzna, pod przykrywką ważnych badań, najnormalniej w świecie torturował dziesiątki małych dzieci i to na wyraźne polecenie Hashimoto. Byłby w stanie zrozumieć sytuację typu, jeśli nie zrobi tego, co mu każą, to zginie on lub ważne dla niego osoby, ale nie czerpanie z tego satysfakcji, jak to było w tym przypadku. Profesor zwykle miał poważny wyraz twarzy i stosunkowo często, eskalowała od niego złość, ale kiedy przeprowadzał testy lub eksperymenty, był wyraźnie poekscytowany i na jego twarzy widniał uśmiech! Nie da się zapomnieć takich momentów, kiedy ty lub bliska ci osoba, cierpiała podczas łamania kości, a osoba która to robiła, uśmiechała się lub nawet śmiała! Teraz jednak role odwrócą się, kat będzie ofiarą, a ofiara katem, z tą różnicą, że w przeciwieństwie do profesora, Yamato nie cieszy krzywdzenie lub zabijanie innych. Robi to wyłącznie z przymusu i to osobom, które na to zasłużyły, a Mase, zalicza się do nich, ale on jeszcze nie wie, co go czeka.

Nanami zabrała swoją torbę, do której przed odlotem spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, przerzuciła przez ramię i ruszyła ku wyjściu, a raczej zejściu z Tempesta. Przez cały lot, starała się unikać spotkania z bliźniakiem Sary, nie powinna zaprzątać sobie czymkolwiek głowy, co nie jest związane z jej misją, a już w szczególności nim, ponieważ są ważniejsze sprawy i to na nich powinna się skupić. Wiedziała, że Dragon postanowi od razu udać się, na poszukiwanie czwórki z Cerberusa i wątpi, że pozwoli jej później zająć się nimi, więc musi dotrzeć tam wcześniej niż on. Próbowała zawęzić poszukiwania, ale i tak miejsc było kilkanaście, a szansa, że trafi za pierwszym razem, była nikła, więc musi się pospieszyć. Po za tym, nie znała dobrze Kadary, aby móc płynnie się po niej poruszać, więc to też musiała brać pod uwagę. Nie chciała korzystać z pomocy SAM'a, gdyż obawiała się, że doniesie o jej planach, Pionierce, a ta, postanowi ją śledzić i to z całą drużyną. Nie może zaryzykować zdradzeni, ani lokalizacji, do której planuje się udać, ani tymczasowej bazy Dragon'a, ani jakiejkolwiek informacji o BTW, o których istnieniu Inicjatywa jeszcze nie wie, ani o Cerberusie. Nie jest w stanie przewidzieć, jak oni mogliby zareagować, gdyby dowiedzieli się, o czymkolwiek z tego co wyliczyła, więc kto wie, w jakim kierunku to mogłoby się rozwinąć, ani kto by na tym ucierpiał. Nagle poczuła uścisk na przedramieniu i została odwrócona do tyłu, gdzie jak się okazało stał znajomy mężczyzna.

- Scott? Co ty robisz? Puść mnie. – wyrwała ramię

Kilka minut temu wylądowali na Kadarze, poczekała aż większość wyjdzie, żeby mogła bez problemu ruszyć, a nie tłumaczyć się gdzie i po co idzie.

- Mówiłem do ciebie, ale nie reagowałaś. – powiedział Ryder

- Zamyśliłam się – odparła krótko, nie miała zamiaru z teraz z nim o czymkolwiek dyskutować

- Chciałem z tobą porozmawiać. – powiedział

- Wybacz, ale nie mam czasu – chciała czym prędzej ruszyć, ale złapał ją za nadgarstek

- Nie masz czasu czy DLA MNIE nie masz czasu? – zapytał

- Nie mam czasu, muszę coś załatwić.

Ma ważniejsze sprawy na głowie niż dyskusje, które nic nie wniosą do jej sprawy. Musi się pospieszyć, nim Akanishi dotrze do tamtych ludzi i ona zostanie o niczym, ale mężczyzna nie wyglądał, jakby to był dla niego koniec rozmowy.

- Ile razy chcę z tobą pogadać, to ty nigdy nie masz czasu, a jakoś dla innych go masz. – powiedział z wyrzutem Ryder

- Nie wiem o co i chodzi, ale naprawdę się spieszę, więc puść mnie. – coraz bardziej irytowała się

- Nie. Musimy porozmawiać. Ignorujesz mnie odkąd tutaj przyleciałaś i nawet nie raczysz ze mną pogadać.

- Wyobraź sobie, że świat nie kręci się wyłącznie wokół ciebie Scott! Są też inne, ważniejsze sprawy!

- Sęk w tym, że ty nigdy nie masz dla mnie czasu! – powiedział stanowczo – Tym razem nie odpuszczę! Byliśmy ze sobą dłuższy czas, a ty teraz zachowujesz się jakbym nie istniał!

Teraz to ją zdenerwował, całą winę za tą sytuację obarczył ją! Przecież to on znalazł sobie dziewczynę, to on powinien przyjść do niej i jak prawdziwy mężczyzna wyjaśnić tą sytuację, a tak nie zrobił! Teraz ma pretensje, że go unika? On jest normalny?!

- Słucham? – warknęła – To ja jestem temu winna? – wyszarpała swoją rękę i spojrzała mu prosto w oczy – To JA zostawiłam ciebie w innej galaktyce? JA znalazłam sobie chłopaka? JA wysłałam siostrę, żeby za mnie wyjaśniła tą sytuację? JA zamiast próbować porozmawiać z tobą, wolałam unikać miejsc, w których TY byłeś, aby cię nie spotkać? JA doprowadziłam do tej sytuacji?! – podniosła głos

- To nie jest tak do końca, jak to przedstawiasz. – próbował wyjaśnić, widząc jak Kallo [salariański pilot] i Peebee [asari, poszukiwaczka przygód] im się przyglądają – Porozmawiajmy gdzieś na osobności.

- A co wstydzisz się? – nie miała ochoty się hamować – Czy może zrobiłeś ze mnie niedojrzałego smarkacza, który nie potrafi sobie poradzić z nową sytuację i teraz boisz się, że to wyjdzie na jaw?

- Nie bądź śmieszna Nanami. Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego. – natychmiast zaprzeczył, ale mu nie wierzyła

- Niby skąd mam to wiedzieć? Przez pięć lat oboje zmieniliśmy się i odkąd tutaj przyleciałam, nie poznaję cię. – powiedziała zła

- Nanami… porozmawiajmy, na spokojnie, we dwójkę.

- Miałeś wystarczająco dużo czasu, aby ze mną porozmawiać, zwłaszcza wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebowałam. Ty jednak zamiast przyjść, osobiście wyjaśnić całą sytuację, a wierz mi, zrozumiałabym, wolałeś wysłużyć się siostrą, a samemu zająłeś się wyłącznie swoim, nowym życiem, mnie spychając po za margines. Dla ciebie jestem przeszłością, nic nie wartym zbiorem wspomnień, moje zdanie nie liczy się, a tym bardziej moje uczucia, więc postanowiłeś wybrać za nas oboje i to bez konsultacji ze mną.

- Wcale nie! Twoje zdanie zawsze się liczyło~ - próbował zaprzeczyć
- Liczyło? Kiedy? Zawsze musiało być po twojemu, tak jak teraz. Nie dziw się, więc, że po twoim, kolejnym, samolubnym wyskoku, nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie bylibyśmy w takiej sytuacji, gdybyś zachował się jak prawdziwy mężczyzna i stanął twarzą w twarz ze swoimi decyzjami. Wystarczyło przyjść do mnie, wyjaśnić mi zaistniałą sytuację, po prostu być ze mną szczerym, a nie wysyłać Sarę, aby to ona tłumaczyła się za ciebie, tak się nie robi komuś, kogo uważało się za ważną osobę. Zrozumiałabym, nie jestem dzieckiem, ale ty postąpiłeś jak ostatni tchórz i wysłałeś swoją siostrę, jakby ona była czemukolwiek winna. To był TWÓJ zakichany obowiązek, a nie jej, ani nawet twojej, nowej dziewczyny, TWÓJ! To była TWOJA decyzja i tylko TY jesteś temu winien.

- I tak nie chciałabyś ze mną rozmawiać – odparł, próbując przerzucić winę na nią

- To prawda i miałam do tego prawo, ale gdybyś spróbował, przynajmniej wiedziałabym, że ci w jakimś stopniu na mnie zależy, żebyśmy mimo zerwania, mogli nadal się przyjaźnić lub chociaż kolegować. Twoja postawa jednak spowodowała, że dałeś jasno do zrozumienie, że ja się nie liczę i to co było kiedyś, nic nie znaczy. Proszę bardzo, skoro tak chciałeś, to teraz zostaw mnie w spokoju.

- Nanami, to wcale nie tak

- Twoje słowa są sprzeczne, z twoimi czynami, więc daruj sobie. – warknęła – Żyj swoim życiem i daj mi żyć moim.

- Wcale tak nie uważam Nanami, ja ~

- Daruj sobie, Scott. – powtórzyła – Nie mam czasu na pogaduszki z kimkolwiek. Muszę załatwić coś ważnego i to nie może czekać, a ty z pewnością nie jesteś od tego ważniejszy.

- Powiedz, co mogę zrobić, aby ci pomóc. – próbował zmienić jej zdanie

- Zostaw mnie w spokoju. – odparła zimno – Ta sprawa nie dotyczy ani ciebie, ani Inicjatywy, więc nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!

Po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła we wcześniejszym kierunku, wystarczająco czasu straciła przez Scott'a, a nic nie zyskała, była wściekła. To nie jej wina, że chłopak znalazł sobie nową dziewczynę, a tym bardziej, nie ona kazała mu siebie unikać, powinien choć odrobinę zawalczyć, aby nie przekreślić ich znajomości. Ona jest w stanie zrozumieć, że wszystko kiedyś się kończy, raz szybciej raz później. Oni zerwali ze sobą przed jego wylotem do Andromedy i każde z nich miało prawo zacząć nowe życie, rozumiała to i nie była o to zła, że Scott znalazł sobie nową dziewczynę. Chodziło tylko jak ją potraktował… zamiast przyjść do niej i powiedzieć jej, że niestety już jej nie kocha, tylko kogoś innego, ale zawsze służy pomocą, gdyby tylko czegoś potrzebowała, wolał jej unikać. Wysłał swoją siostrę, żeby to za niego tłumaczyła się, a on z daleka przypatrywał się im obu i nawet nie raczył podejść! Miał dużo okazji, aby to naprawić, była uziemiona przez dłuższy czas, bo myśleli, że jest zagrożeniem, ale ANI RAZU nie pojawił się, tylko zawsze to była Sara, która każdorazowo próbowała wyjaśnić jego nieobecność. Dopiero jak Inicjatywa przestała uznawać ją jako zło, to postanowił z nią pogadać, a to było po kilku tygodniach od jej przylotu, a gdyby wcześniej przyszedł i zapytał czy czegoś nie potrzebuje, to by zupełnie inaczej wyglądało. Niestety tak się nie stało, po prostu uznał ją za śmiecia, który nie jest wart jego uwagi, a może nawet bał się o swoją reputację, jakby inni dowiedzieli się, że kiedyś, coś ją z nim łączyło, kto wie… Dosłownie tchórz i egoista, a ona teraz ma rzucić wszystko i z nim porozmawiać, zupełnie zapominając o tym jak ją zranił? Niedoczekanie, swój czas wykorzystał, teraz ona będzie robić to co uzna za słuszne i nie potrzebuje do tego jego opinii. Teraz najważniejsze jest nie dopuszczenie Cerberusa, do rozprzestrzenienia się w Andromedzie i ona ma zamiar w tym pomóc!

Sara, za ścianą przysłuchiwała się rozmowy brata i Nanami i było tak jak podejrzewała. Od samego początku ostrzegała Scott'a, że to odwróci się przeciwko niemu, ale jej nie słuchał, tylko prosił o tłumaczenie jego nieobecności. Powinna dawno sprzeciwić mu się, teraz już nie będzie mu pobłażać, musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.

Dwójka mężczyzn wpatrywała się w Akanishi'ego, w szoku. Wydawało im się, że widzą go po raz pierwszy, ale tak nie było i nawet nie spodziewają się jak dawno temu spotkali się, ani w jakich okolicznościach.

- Ponownie? Znasz go profesorze? – zapytał Henry

- Skąd! – zaprzeczył wspomniany

- Możesz mnie nie rozpoznawać, ale wiem, co powinno panu nieco rozjaśnić umysł… doktorze Hammer – na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech

Wiedział, że ta nazwa powinna go oświecić, tak go nazywali w laboratorium. Nie był pewien czy w każdym, w którym pracował, ale na pewno w placówce Invisible. Nie był tam stałym pracownikiem, który nadzorował ich od samego stworzenia, ale zrobił wystarczająco wiele, aby „zasłużyć" na to miano i bynajmniej nie w pozytywnym znaczeniu. W jego placówce przebywał przez pewien czas, po czym został przeniesiony do innej, prawdopodobnie na zasadzie, zrobił swoje, jedzie dalej, więc mógł wiele takich punktów obskoczyć.

- Jesteś BTW – stwierdził wspomniany

- Owszem – potwierdził

- Co takiego?! – zapytał Boe, a pozostała dwójka spojrzała na niego

Mając pełną uwagę całej czwórki, mógł zacząć działać. Wyczyszczono wszystkie dyski. Zwarzywszy na stanowiska jakie zajmowali oraz badania i eksperymenty jakie prowadzili w Drodze Mlecznej, wystarczyło tylko sprawdzić skład grupy, aby wiedzieć jaki mają obecnie cel. Rozpoczęli przygotowania do badań, które ewidentnie wskazywały na kierunek w tworzeniu nowych transgenicznych żołnierzy, ale na pewno, zawierających domieszkę ekosystemu Andromedy. W bazie przejrzy dokładnie wszystkie dane, jakie właśnie zdobył, aby wiedzieć jak daleko posunęli się w tych badaniach i ile z nich przesłali do kogoś, wyżej postawionego w ich hierarchii. Wysłał impuls elektryczny o większej sile, który spowodował zniszczenie wszystkich urządzeń elektrycznych w całym budynku, wliczając każde pomieszczenie. Czwórka natychmiast schyliła się, gdy usłyszeli wybuchy wokoło pomieszczenia, a on stał niewzruszony.

- Co się dzieje?! – zapytał Boe

- Nasze dane! – jedyna kobieta patrzyła przerażona na pozostałości po ich komputerach

- Co to ma znaczyć?! – Lucas był zaskoczony

- Ty! – profesor zwrócił się do Akanishi'ego – To twoja sprawka!

- Owszem – nie miał zamiaru tego ukrywać

- CO?! – zapytali pozostali

- Jak to możliwe? Przecież nawet nie ruszył się! – zapytał Black

- Musi być Bio-Tech-Phyho-Warrior – powiedział blondwłosy mężczyzna z wyraźnym strachem

Wiedział, że jeśli to podejrzenie sprawdzi się, to mają przekichane, to byli najbardziej zaawansowani żołnierze jakich stworzyli i najbardziej niebezpieczni.

- Skąd wiesz? – zapytała Jessica, słyszała o tych żołnierzach

- Bo był współtwórcą naszej linii. – Akanishi spojrzał na niego

- Przecież placówka Invisible została zniszczona i wszyscy zginęli. – powiedział Richard, który również nie był zadowolony owej informacji

- Chcieliśmy, abyście tak myśleli. – odparł śledząc ruchy każdego, próbowali się od niego oddalić

- Ile was przeżyło? – kontynuował profesor, szukając rozwiązania

- Chyba nie myślisz, że powiem wam ile, kto i jak wielu z nas tutaj przybyło. – zakpił, a jego oczy zmieniły kolor na czerwony

Akanishi widząc jak każdy z nich próbuje dotrzeć do najbliższej broni, używając jednej ze swoich umiejętności spowodował ból głowy u trójki z nich, do tego stopnia, że upadli na kolana, trzymając się za nią i nie mogli wstać. Następnie wyciągnął dłoń przed siebie i doktor Hammer z impetem uderzył o ścianę, po czym zawisnął pół metra nad ziemią, jakby był trzymany za szyję.

- Wiem doskonale, czym zajmowaliście się w Drodze Mlecznej, teraz sami poczujecie skutki… własnych eksperymentów, a będę miał w czym wybierać.

Po tych słowach w budynku rozległ się przerażający krzyk cierpienia…