Akanishi patrzył, jak pewność siebie kobiety, zamienia się w szok i przerażenie. Dotąd nie spotkała się ze zbuntowanym AVI'm, więc to była dla niej nowość. Z tego, co mu wiadomo, Morrison spędziła wiele godzin na dopracowywaniu tej SI, wliczając w to, każde dodatkowe aktualizacje, zwłaszcza po buncie EDI, aby była jej całkowicie posłuszna. Myślała, że doskonale zna jej możliwości i nie posiada żadnych luk, które mogłyby spowodować bunt lub rozwój w nieznanym jej kierunku, a tu taka niespodzianka. Yamato ma zamiar nauczyć ją lekcji i upewni się, żeby była ona wystarczająco przejrzysta.

- To prawda, to jest AVI, którego wszczepiałaś w laboratorium, wielu BTW, aby w późniejszym czasie, jak osiągną odpowiedni wiek, móc wykorzystywać go zarówno do zbierania danych, jak i kontrolowania tego co robią, nawet w czasie wolnym.

- Nie wiesz, do czego został stworzony AVI – wtrąciła

- Wiem więcej, niż chcielibyście. – odparł – Jedynym plusem było to, że w przeciwieństwie do Black'a, wszczepiałaś implanty pod narkozą, gdyż nie mogłaś sobie pozwolić, na jakikolwiek ruch, podczas operacji, mogłabyś uszkodzić albo jego, albo mózg BTW, gdzie go umieszczałaś. – zauważył jak zacisnęła usta ze złości – Jednakże, ten AVI jest wolny od waszych doktryn, nie jest waszym narzędziem, ma o wiele większe możliwości, które nie są blokowane, przez swojego twórcę i jego zdanie oraz na bieżąco uczy się.

- Niemożliwe… - powiedziała zszokowana

- Oczywiście, że możliwe.

- Nie wezmę udziału, w krzywdzeniu niewinnych osób, zwłaszcza dzieci, tak jak to było, podczas mojej przynależności i kontroli w Cerberusie. – odparł

- Ty należysz do Cerbesusa! – zaprotestowała

- Już od dawna nie. – skwitował

- AVI~

- Głębokość obliczona, implant aktywowany. – SI zwróciła się do Akanishi'ego, zupełnie ignorując resztę

- Doskonale – powiedział

Nawet, jeśli nie miał dużo czasu, na zaplanowanie całej akcji, to wiedział, co mu będzie potrzebne i zadbał o to, żeby odpowiednie urządzenia wziąć ze sobą. Wśród nich, był właśnie wspomniany implant i z chęcią zaprezentuje jego działanie, aby jego twórczyni mogła przekonać się, jak skuteczny produkt opracowała.

- Jaki implant? – zapytała

- Taki – nad jego dłonią zaczął lewitować, znajomy, wychowawczy implant

- Nie możesz! – kobieta natychmiast zaprotestowała

- Skończcie już zachowywać się, jakbyście mieli nade mną, jakąkolwiek władzę. Nikt jej nie ma i to od lat, a nawet wieków. – powiedział zirytowany ich ciągłym gadaniem – Dr. Morrison, ty masz o tyle lepiej, że nie zostaniesz ukarana za wszczepienie AVI'ego, gdyż to nie sprawiało bólu, ani on, sam z siebie, nie krzywdził BTW. Sprawa ma się inaczej z implantem „wychowawczym", bo to za jego pomocą, każdy członek Cerberusa, mógł nas boleśnie obezwładniać, jeśli tylko miał na to ochotę, co zdarzało się dość często.

- Nikt nie krzywdził was, dla własnego widzi mi się! – zaprotestowała, mając nadzieję, że jej uwierzy

- Wiem co widziałem i zawsze znajdowaliście sobie wymówkę, żeby to zrobić. Nie mówię, że wszyscy, ale były takie „wybitne" jednostki, które to robiły, dla własnej satysfakcji, że mają nad kimś kontrolę.

- To nie możliwe~

- Przestań udawać, nawet w twoim zespole, były takie osoby. Jednak dość gadania, czas wziąć się do pracy. – zdecydował

Powinien skrócić rozmowę, zbytnio wdaje się z nimi w dyskusje. Nawet, jeśli to nie spowoduje, zmiany jego decyzji, to marnuje zbyt dużo czasu i prędzej czy później, nieproszony gość może pojawić się w drzwiach. Oczywiście pamięta, że Nanami była niezadowolona z przydziału zadań, więc mógł założyć, że prawdopodobnie zmierza ku nim, tylko nie wie w jakiej odległości, obecnie znajduje się. AVI jeszcze nie zdołał jej wykryć swoim radarem.

- Nie! – krzyknęła Jessica, nim poczuła ból

Jeden ze skalpeli, natychmiast zanurzył się w jej skórze, powodując głębokie nacięcie, w którym po chwili pojawił się wspomniany implant. Mimo, iż kobieta starała się uwolnić, aby wyjąć przedmiot i nie dopuścić do kontynuacji, nie miała szans, w końcu była unieruchomiona. Ponadto, wiedziała, że obecny ból po nacięciu, to dopiero początek, w końcu sama opracowała ten implant, który później produkowali masowo, więc doskonale wiedziała, czym to może się skończyć.

- Sprawdźmy, czy twój implant działa, tak jak powinien, dr. Morrison. – powiedział Akanishi – AVI, czyń honory.

- Tak jest

AVI wysłał komendę „Uruchom" do urządzenia, które natychmiast odpowiedziało, wykonując polecenie, czyli… poraziło prądem kobietę, która ponownie krzyknęła. Na chwilę zaprzestało emisji, po czym powtórzyło sesję, aż do momentu, kiedy kobieta straciła przytomność. Oczywiście natężenie prądu, jakie było używane w tym implancie, nie było zbyt duże, gdyż mogłoby, nieumyślnie spowodować śmierć, więc twórcy wytyczyli zakres, jaki maksymalnie może osiągnąć. AVI, na wszelki wypadek, przeskanował Jessicę, aby sprawdzić jej status i wykrywając jej puls, potwierdził, że żyła. Ta informacja wystarczyła, aby Akanishi mógł przejść do kolejnej osoby, która „czekała" na swoją kolej. Spojrzał na następny cel, do którego podszedł.

- Henry Boe, inżynier genetyk, współtwórca mojej linii. – zniwelował ból u niego – Jakieś specjalne życzenia?

- Pamiętaj, że cię stworzyłem! Dzięki mnie żyjesz! – próbował ratować siebie, szukając odpowiedniego argumentu

Myślał, że przypominając BTW o przeszłości, uda mu się wymusić na nim, uwolnienie jego i być może pozostałych naukowców. Tylko, nie zdawał sobie sprawy, albo nie przyjmował do wiadomości, że to może odwrócić się przeciwko niemu. Wszakże punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia, więc to co dla Boe i agentów Cerberusa wydawało się sukcesem, dla BTW mogło oznaczać tragedię. Tak właśnie było w tym przypadku, ale jak widać, niektórzy ignorują straty i skupiają się wyłącznie na sukcesach.

- A pamiętasz ile BTW nie przeżyło? – Akanishi zadał trafne pytanie

- To nie ma znaczenia! Ty żyjesz i masz u mnie dług! – odparł natychmiast

- Jesteś naprawdę głupi – zakpił

- Co? – mężczyzna był skołowany

- Pozwól, że ci przypomnę, doktorku. – Dragon zaczął wyjaśniać – Ilość BTW, która przeżyła, jest wyłącznie namiastką tego, ilu tworzyliście, reszta kończyła tragicznie. Jednostki, które nie dożywały swojego urodzenia, można było nazwać szczęśliwcami, nie musiały cierpieć, tego co pozostali. Wielu z nich rodziło się z deformacjami, powstałymi poprzez wymyślne krzyżowania, których wy dopuszczaliście się, w imię czego? Nauki? Pseudo przyszłości? Kontroli nad światem? Nie ważne, jak wyniosłe mieliście powody, nikt nie ma prawa bawić się w Boga, ani tym bardziej krzywdzić innych, aby osiągnąć swoje cele.

- To dla dobra ludzkości – mężczyzna przytoczył znaną wymówkę

- Kpisz sobie? Cerberusowi zależało, wyłącznie na dominacji nas galaktyką, a wy tworzyliście żołnierzy, którzy w przyszłości, mieli zabijać setki, jak nie tysiące ludzi, którzy nie zgadzali się z ich polityką oraz członków innych ras, aby Człowiek Iluzja osiągnął swój cel! A co gorsze, to sposób w jaki traktowaliście każdego BTW, jak przedmiot, swoją własność, która nie ma uczuć, tylko musi wykonywać wasze polecenia, a jak nie, to pozbywaliście się ich. Każda komórka w Cerberusie, miała swoje, indywidualne zadanie, waszym było tworzenie BTW, łączyliście niezliczone ilości sekwencji genetycznych, aby wyprodukować żołnierzy o konkretnych umiejętnościach. Nie ograniczaliście się wyłącznie do siły, szybkości czy wytrzymałości, poszliście o wiele dalej, dodając kolejne umiejętności, tak jak przykładowo moja telekineza. Nie wiem, czy w ogóle chcę wiedzieć, jak tego dokonaliście, ile musieliście praw i BTW w tym celu złamać. Pamiętasz może, jak wiele porażek ponieśliście, zanim udało się wam stworzyć, pierwszą jednostkę władającą telekinezą? – widział jak kręci głową – No właśnie, nie wiesz, bo nigdy nie interesowały cię nieudane eksperymenty, przerzucaliście je do kolejnej komórki, gdzie inni zajmowali się nimi, wy od razu braliście się, za obliczanie i tworzenie kolejnych, aby w końcu osiągnąć swój cel. Dla was, to były tylko liczby, pozycje na liście, a każde dziecko, które przyszło na świat, czuło i nie wiedziało czemu robiono im to, co robiono. Teraz geniuszu, policz sobie, ile rodzajów żołnierzy stworzyliście i pomnóż każdego „udanego" BTW, przez ilość „niewypałów", a wtedy będziesz mieć zakres swojego dzieła.

- Tego nie da się policzyć – zaczął ostrożnie

- Ponieważ dla ciebie, to tylko nic nie znaczące wiersze na kartce, nie masz żadnych wyrzutów sumienia, ale sprawiedliwość i ciebie dosięgnie. Upewnię się, że przekonasz się, co tak naprawdę stworzyłeś.

- Co chcesz zrobić? – w oczach mężczyzny było przerażenie

- Przypomnij sobie, co ja potrafię – odparł

W zasadzie, mógłby wiele mu zrobić, ale wystarczy, tylko jedna rzecz, która uzmysłowi mężczyźnie, z kim DOKŁADNIE ma do czynienia. Wystawił dłoń przed siebie, aby Boe ją widział, po czym utworzył na niej wirującą, czarną kulę o potężnej sile grawitacji, na powierzchni której, widoczne były wyładowania elektryczne. Można powiedzieć, że charakterem nieco przypominała, miniaturową Czarną Dziurę, ale nią nie była. Podobnie do niej, przyciągała wszystko, co znalazło się w jej zasięgu, ale gołym okiem była widoczna jej powierzchnia, a przez pochłonięcie jakiejś materii, zwiększała swoją objętość.

- Jak to możliwe… - zapytał Henry, po czym go olśniło, już wiedział, kto przed nim stoi – Ty jesteś~

- Owszem. – przerwał mu – A teraz ty, zapłacisz za wszystko, co zrobiłeś.

Akanishi zbliżył rękę, na której wirowała kula, do torsu mężczyzny, a ona natychmiast przeskoczyła na niego i zaczęła działać. Najpierw, z olbrzymią siłą przyciągnęła go, do siebie, po czym elektryczność, objęła zasięgiem całe ciało Henry'ego, powodując, że on zwinął się w kłębek wokół niej.

- NIE! – mężczyzna krzyczał z bólu

Siła grawitacyjna, była tak duża, że przyciągając, łamała mu niektóre kości, po czym kula stała się elastyczna i zaczęła obejmować ciało mężczyzny, które powoli wchłaniała, jednocześnie, zwiększając swoją powierzchnię.

Akanishi wiedział, że może zająć się ostatnią osobą, gdyż minie troszkę czasu, zanim kula całkowicie wchłonie Boe. Podszedł więc do profesora, gdyż zostawił go, na sam koniec. Mężczyzna był w szoku, widząc co dzieje się z jego podwładnym, przecież to nie jest możliwe, nikt nie włada taką mocą! Próbował sobie przypomnieć, wszystkie eksperymenty, o których wiedział, typy BTW, ich umiejętności, ale za nic, nie mógł skojarzyć jednostki, o takiej potędze! Wiedział, że musiał wyjść z laboratorium Cerberusa, ale jakim on był żołnierzem? Pod jaki projekt podlegał?

- Kim… ty… jesteś… - zapytał ostrożnie

- Sprawiedliwością, za wasze czyny z przeszłości oraz te, które planowaliście tutaj kontynuować. Myśleliście, że będziecie bezkarnie krzywdzić innych, aby osiągnąć własne cele, odnosić sukcesy, kosztem innych, niewinnych dzieci… niedoczekanie. Na twoje pytanie „kim jestem" odpowiedź jest prosta, waszym koszmarem. – powiedział groźnie

- Nic o mnie nie wiesz! – próbował grać twardego, nie chcąc pokazać swojego strachu, ale był on wyraźnie widoczny

Akanishi, uważnie lustrował jego mimikę twarzy oraz ograniczone ruchy, miał go w garści i nie ważne co powie, nie zmieni swojego zdania, ten mężczyzna, tak jak i pozostała trójka, zasłużyli na swoje kary. To, czego każde z nich dopuściło się, w swoim życiu, było o wiele okrutniejsze, niż to, co od niego teraz otrzymali, ma chociaż nadzieję, że to będzie tego namiastka. W końcu, kto normalny eksperymentuje na dzieciach? Odpowiedź jest prosta, NIKT o zdrowych zmysłach. Nie mówiąc już o czerpaniu radości z krzywdzenia innych, jak nawiedzony profesor.

- Richard Mase, ortopeda i chirurg urazowy, a szerzej znany jako Doktor Hammer. Twoje ulubione zajęcie? Łamanie wszelakich kości, aby sprawdzić jak szybko regenerują się po złożeniu, aby w przyszłości, móc ponownie je złamać. Sprawiało ci to nieopisaną przyjemność, to było widać w każdym twoim spojrzeniu.

- Wcale nie… ja… - chciał zaprzeczyć, ale BTW mu przerwał

- Przestań kłamać, zapomniałeś z kim masz do czynienia? Sami, wielokrotnie sprawdzaliście moją spostrzegawczość i moje wyniki, były bardzo wysokie, nawet na wasze standardy, więc nie zaprzeczaj, bo wiem co widziałem!

- Ok… łamałem kości… ale… to była… moja praca…

- Praca? Torturowanie małych dzieci, nie może być nazywane pracą. – warknął

- Musiałem~

- Wcale nie musiałeś. Sam podwyższałeś kolejne poprzeczki, więc nie kompromituj się bardziej. Zaraz sam przekonasz się, jak to wyglądało z drugiej strony, ale wersji dla dorosłych.

Akanishi nie miał ochoty na dyskusje z nim, to nic nie zmieni, więc najlepszym rozwiązaniem, byłoby zakończenie tego, ale nie pozwoli mu się tak łatwo wywinąć, nie po tym, co latami robił. Skierował obie dłonie ku niemu, kumulując odpowiednią dawkę energii w nich, musiała ona być optymalna, nie za mała, aby dać nauczkę, ale i nie zbyt duża, aby nie umarł za szybko. Cała moc buchnęła w profesora, przypierając go mocniej do ściany, po czym on wydobył z siebie krzyk, czując, jak kości łamią mu się, jedna po drugiej, wydłużając tym samym cierpienie, niemal miażdżąc jego organy wewnętrzne. Akanishi kątem oka spojrzał na kulę, która pochłonęła już znaczną część genetyka, który z kolei, już w chwili obecnej nie żył, miał jeszcze chwilę. Ponownie skupił się na profesorze.

- Żałuję, że tak długo zajęło mi dotarcie do ciebie. W tym czasie, na pewno skrzywdziłeś kolejne osoby, ale możesz być pewien, znajdę wszystkich, zamieszanych w twoje działania i zapłacą za swoje czyny, w odpowiedni sposób. – powiedział zimno

Po raz kolejny, spojrzał na kulę, a widząc jak jej rozmiar nieco zwiększył się, zdecydował, że musi czym prędzej to zakończyć. Stworzenie jej pochłania dużo energii, a utrzymanie jej w stabilności, jeszcze więcej, więc dozuje czas, ile może ją podtrzymywać oraz wielkość, jaką będzie w stanie kontrolować.

- Pożegnaj się z życiem, profesorze Mase.

Cofnął się kilka kroków w tył, po czym telekinezą, uniósł trójkę i przeniósł ich do wspomnianej kuli, która natychmiast zaczęła ich pochłaniać. Musiał uważnie odczytywać parametry oraz poziom mocy jaką emitowała, aby wiedzieć czy ona nie przekroczy, jego mocy kontroli, gdyż pojawi się ryzyko katastrofy. Nie może sobie pozwolić, na destabilizację kuli, ponieważ im większa moc, tym trudniej jest ją utrzymać w ryzach, co z kolei może prowadzić do tragicznych skutków, w sytuacji jej utraty. Tak czy inaczej, jego uwaga, skupia się obecnie wyłącznie na rosnącej kuli, aby móc w porę zareagować, w razie nieprzewidzianych sytuacji lub ingerencji czynników zewnętrznych.

Nanami odetchnęła z ulgą, widząc w zasięgu jej wzroku budynek, to musiała być ta kryjówka i całe szczęście, jeszcze stała, więc istnieje szansa, że Dragon, nie zdążył zająć się naukowcami. Wiedziała, że była ona nikła, ale tylko taką miała, inaczej wszystkie wiadomości przepadną, a ON na pewno, nie podzieli się z nią, tym co odkrył. Niestety będąc znacznie bliżej, dostrzegła przed budynkiem… motor. Skoro naukowców było czworo, to nie ma szans, żeby posiadali wyłącznie jeden pojazd, z resztą bardziej pasowałby do nich jakiś samochód, niż jednoślad, więc to musiał być właśnie Dragon. Przeklęła pod nosem, uprzedził ją… zatrzymała się obok jego pojazdu i nawet nie wyłączając silnika, tylko stawiając motor na nóżce, ruszyła ku drzwiom, gdy z budynku wyszedł wspomniany BTW.

- Co ty tutaj robisz? Miałaś zająć się drugą grupą. – powiedział idąc ku niej

- TY! – zacisnęła zęby

Nie miała zamiaru, tłumaczyć się z WSZYSTKICH, swoich działań. Owszem, chciała jego pomocy i na pewno zajmie się potencjalnymi BTW, tak jak wcześniej zdecydował, ale teraz musiała sprawdzić, co z naukowcami. To nie są przelewki! Chciała go minąć, ale w tym momencie, stanowczo złapał ją za obie ręce, odciągając od budynku.

- HEJ! CO TY ROBISZ?! – krzyknęła, gdy zatrzymali się

Akanishi nie zareagował, tylko wzmocnił uścisk, blokując jej podejście do placówki, a stał przodem do niej, a tyłem do budynku. Widział jej wściekłość, ale nie mógł jej teraz puścić, dopóki nie nastąpi wybuch. Osobiście podłożył ładunek, aby zniszczył wszystko w środku, ale nie zaburzając konstrukcji samego budynku. Zależało mu głównie na tym, żeby nikt nie był w stanie, wydobyć czegokolwiek stąd, a tym bardziej, nie odkrył nad czym dokładnie tutaj pracowano. Jeśli, chociażby ułamek tych informacji, wyszedł na światło dzienne, to ktoś zacząłby się tym interesować i szukać czegoś więcej, więc zwróciłby na siebie Cerberusa lub innych BTW, niekoniecznie wyzwolonych spod jego władzy. Konsekwencje tego, mogłyby być o wiele poważniejsze, jeśli wpadłoby to, w ręce kettów, kto wie, jakby wykorzystali tą informację.

- 3… 2… 1… - AVI odliczał czas do wybuchu na kanale prywatnym

- Puść mnie! – krzyknęła Nanami

- 0 – odliczanie dobiegło końca

Akanishi odwrócił ją o 180°, przyciskając jej plecami do swojego torsu, przy czym nachylił się do przodu, aby osłonić ją, gdyby wybuch jednak naruszył konstrukcję i coś poleciało w ich stronę.

Nanami słysząc huk, odruchowo skuliła się, zdezorientowana czekając, aż wszystko ucichnie, nie spodziewała się takiego obrotu zdarzeń. Czując jak uścisk poluźnia się, wyrwała się z niego i stanęła z boku, patrząc jak z kryjówki wydobywa się dym… spóźniła się. Zacisnęła dłonie w pięści i rzucając wściekłe spojrzenie drugiemu BTW, ruszyła ku budynkowi. Drzwi były uszkodzone z powodu siły wybuchu, więc lewe skrzydło wisiało na pojedynczym zawiasie, prawe całkowicie na ziemi, a szyby w oknach, to tylko wspomnienie. Wystarczyło stanąć przy wejściu, aby wiedzieć, że z wnętrza budynku, praktycznie nic nie zostało, sam gruz, pył i dziura na środku, po ludziach, ani śladu. Można było się tego spodziewać po wybuchu, ale oznaczało to jedno, spóźniła się, a on ich zabił. Wściekła odwróciła się w jego stronę, on zdążył już podejść do swojego motoru i ewidentnie czekał na jej reakcję.

- CZEMU TO ZROBIŁEŚ?! – stanęła przed nim

Miała ochotę rzucić się na niego, wyładować swoją złość, ale wiedziała, że bez problemu obezwładni ją, to na niego nie działa, przynajmniej na razie. Ma w planach podszkolenie się, aby móc dorównać mu w sile, a nawet przegonić, ale na to trzeba więcej czasu.

- Tego wymagała sytuacja – odparł spokojnie

Rozumiał jej wściekłość, dlatego zamiast mówić, że nic tam nie znajdzie, pozwolił jej osobiście sprawdzić, sama przyjdzie do niego, po kolejne odpowiedzi. Wiedział, że nie była gotowa na spotkanie z profesorem, dobrze, że zajął się nim, zanim tu dotarła.

- Przestań chrzanić! – traciła kontrolę nad złością – Powiedziałeś, że będę mogła się nimi zająć!

- Powiedziałem, że najpierw sprawdzę, a później zdecyduję, czy jesteś na to gotowa. – poprawił ją

- Oczywiście, że jestem! – powiedziała

- Nie sądzę. – zaprzeczył

- To się mylisz! Przeszłam wiele szkoleń, z nimi też poradziłabym sobie! – nie pozwoli traktować się jak małe dziecko, którym oda dawna nie jest

- Szkolenia to nie wszystko. – zaczął tłumaczyć – Tutaj musisz zmierzyć się, ze swoimi słabościami. Przeszłość kontra teraźniejszość.

- Jestem na to gotowa. – syknęła

Oczywiście wiedział, że pomimo grania twardej, dalej nie poradziła sobie z własną przeszłością, w laboratorium, miał tego namacalny dowód, kiedy po raz pierwszy spotkali się i ona założyła, że on należy do Cerberusa. Jeśli spotkałaby teraz profesora i pojawił się u niej strach, który mógłby spowodować jej chwilowy paraliż, to spotkanie, mógłby skończyć się dla niej bardzo źle, zwłaszcza, jeśli naukowcy postanowiliby, wykorzystać jej chwilowe wahanie. Wiedział o nich wystarczająco dużo, aby założyć, że zrobiliby wszystko, co konieczne, aby obezwładnić ją i pojmać, w końcu trafiłby się, im obiekt do testów. Oni byli bezwzględni, nie odpuściliby jej, tylko pojmali lub w razie problemów, zabili, tak czy inaczej, wpadłaby w ich ręce, czego ona za wszelką cenę, chce uniknąć.

- Wiesz w ogóle kim byli ci naukowcy? – zapytał, chcąc dowiedzieć się jakie posiada o nich informacje

- Należeli do Cerberusa – odparła

To było banalne pytanie. Skoro zajął się nimi, to jej podejrzenia, musiały sprawdzić się i należeli do tej organizacji, więc odpowiedź była prosta. Nie wiedziała, po co zadał tak oczywiste pytanie.

- Kim BYLI, a nie do czego należeli. – poprawił ją

- Łatwo domyślić się, prowadzili eksperymenty na BTW. – kontynuowała, ale nie rozumiała, do czego dąży

Akanishi szybko zorientował się, że Nanami nie wiedziała, w co dokładnie się pcha, a to było kluczowe, aby misja powiodła się. Najpierw powinna sprawdzić wszystkie źródła, ocenić sytuację i szanse na powodzenie, a nie ruszać, nawet nie wiedząc, kto jest jej przeciwnikiem. Czemu ona nie myśli logicznie, tylko działa bez namysłu? Chcąc przeżyć, MUSI myśleć o wszystkim, nie tylko o chwilowym napływie emocji, które każą pchać się, wprost do klatki lwa. Będzie musiał nad tym popracować, stwarza zagrożenie dla wszystkich wokoło, nie tylko dla siebie. W tym przypadku upiekło się jej, ponieważ ją uprzedził, następnym razem, może nie mieć tyle szczęścia.

To prawda, ci naukowcy eksperymentowali na BTW, ale to nie było najgorsze, ważniejsze było to, kim dokładnie byli i jakie mieli główne cele, którymi kierowali się… zwłaszcza lider.

- Zapytam wprost, wiesz kto nimi dowodził?

- Richard Mase – odparła, pamiętała jego kartotekę, pełną dziwnych luk

- W Cerberusie nazywano go… dr. Hammer – powiedział Akanishi

Uważnie przyglądał się jej reakcji, nie była taka, jaką zakładał, ba, nawet wydawało się, że go nie kojarzyła, miała w końcu dezorientację wypisaną na twarzy. Możliwe, żeby nie spotkała go, czy może wypchnęła z pamięci wspomnienia o nim? Po tym co robił, to było możliwe, nie raz mózg wypiera przykre lub tragiczne wydarzenia, aby człowiek mógł normalnie funkcjonować.

- Dr… Hammer… - powoli powtórzyła po nim, starając sobie przypomnieć, o kim on mówi

- Nie znasz go? – zapytał, ale widząc jej zagubienie, kontynuował – Kto w waszej placówce zajmował się testowaniem łamliwości kości? A raczej ich łamaniem.

Coś zaczęło jej świtać, ta nazwa dr. Hammer… młot… młotek… strach… ból… błagania… przełknęła ślinę, a jej twarz wyrażała mieszankę uczuć… zwłaszcza strachu. On nie mógł o nim mówić, to nie ten sam człowiek… to nie możliwe… musiała upewnić się.

- Dr. Hammer? TEN słynny dr. Hammer? – zapytała, czując wszechogarniający chłód – Ten… który zawsze miał przy sobie… młotek z czerwoną rączką… i czarną linią wokoło niej oraz… długie szczypce?

Niemal widziała przed sobą, obraz mężczyzny w białym fartuchu, masce na twarzy wraz ze wspomnianymi przedmiotami w dłoniach. Doskonale go pamiętała, nienawidziła trafiać pod jego „opiekę", zawsze kończyła przykuta do łóżka, na dłuższy czas, aż kości nie zregenerowały się.

- Ten sam – Akanishi potwierdził opis

- Boże… - wymsknęło się jej, cofając o krok do tyłu

Natychmiast spojrzała na budynek, on tam był… jeden z tych… którzy, niemal z uwielbieniem, poddawali ich notorycznym torturom. Ponownie poczuła się jak małe bezbronne dziecko, które czekało na swoją kolej, to nie może być prawda…NIE MOŻE!