Nad miastem unosił się gęsty duszny opar, który niczym chmura spowijał ruiny. Słychać jeszcze było dobiegające z różnych stron pojedyncze strzały, ale były one już rzadkością. Większy hałas wywoływały eksplozje ładunków wybuchowych i towarzyszące im odgłosy walących się domów, niszczonych metodycznie przez oddziały saperskie i ciężkie maszyny bojowe.
- Pani generał ! – do kroczącej przez gruzowisko młodej kobiety o jasnych włosach, ubranej w zielony mundur z dystynkcjami generalskimi, otoczonej grupą adiutantów i żołnierzy ochrony, podbiegł podoficer i po zasalutowaniu rozpoczął meldunek:
- Zadanie wykonane. Wszelki opór został już złamany, resztki buntowników zostały zmiażdżone lub poddały się.
- Doskonale. Poślijcie kogoś do stolicy z wieścią o naszym zwycięstwie. Czas szykować się do wymarszu – to mówiąc ruszyła dalej. Żołnierz pobiegł za nią.
- Pani generał...a jeńcy ?
- Jeńcy ? No tak...zapomniałam, Zapakujcie ich na jeden z naszych statków zaopatrzeniowych a gdy będziemy na morzu, zatopi się go.
Żołnierz, choć nie należał do świeżo wcielonych rekrutów, wciągnął głęboko powietrze, słysząc te słowa.
- Ale – odważył się dodać – to niemal wyłącznie cywile.
- Cywile, mówisz – kobieta zatrzymała się, oparła fragment nie zburzonego jeszcze domu i przez chwilę bawiła się kosmykiem włosów, który wysunął się spod czapki i opadł jej na twarz – No tak...Jakie ponieśliśmy starty w trakcie bitwy ?
- Niewielkie – odpowiedział jeden z adiutantów – Z doniesień wynika, że nie więcej niż czterdziestu zabitych i dwa razy tyle rannych.
Rozejrzała się, patrząc na ruiny bogatego niegdyś miasta.
- Trzymać ich w odosobnieniu i wypuścić, kiedy już zakończymy burzenie i przygotowania do wymarszu.
- Tak jest – żołnierz zasalutował i odetchnął głęboko, po czym gdzieś pobiegł.
„Robię się zbyt sentymentalna" – pomyślała – „Cesarz nie będzie zadowolony".
