- Miło jest znowu być na starych śmieciach ? – Locke, rozsiadłszy się wygodnie w fotelu w królewskich apartamentach zamku Figaro wypił kolejny łyk wina.
- Nawet nie wiesz, jak miło – opowiedział Edgar, opierający się o parapet okna, z którego rozciągała się panorama na tereny, na których niegdyś biło serce Imperium – Ten zamek trzeba będzie jednak poważnie przebudować.
- A to czemu ? – spytał Locke – Nie mówi tylko, że jest za mały dla Ciebie...
- Naddaje się idealnie dla króla Figaro ale nie dla cesarza.
- A ty znowu o tym ? Cesarza ? Myślisz, że ludzie tęsknią za Gestahlem ? – Locke pociągnął kolejny łyk wina i opróżniwszy szkło, sięgnął po gąsior i dolał sobie jeszcze.
- Zdziwiłbyś się, gdybyś wiedział jak bardzo. Dla zwykłych, szarych ludzi władza oznacza porządek i spokój. Gdyby Gestahl wygrał, większość ludzi chwaliłaby pewnie sobie życie w spokoju i bez wojen.
- Naprawdę mnie zaskakujesz. I może mi jeszcze powiesz, że dadzą ci koronę na tacy ?
- Część pewnie tak, część trzeba będzie przekonać.
- Zapominasz o jednym...Wszyscy pamiętają cię doskonale jako jednego z głównych przeciwników władzy cesarskiej. Ci, którzy niegdyś stali po stronie Gestahla nigdy nie staną po twojej.
- Zdziwisz się, ale i o tym pomyślałem – Edgar odsunął się od okna – ale i na to mam sposób. Poślubię osobę, która zapewni mi ich przychylność.
- Ślub ? – Locke odstawił kieliszek – Potrafisz zaskakiwać, niech cię. Z kim ?
- Z byłą generał Imperium. Z Celes Chere.
Locke oniemiał. Przez chwilę nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa, po czym zerwał się z fotela.
- Oszalałeś ? Przecież Celes jest moją żoną...
Ruszył w kierunku Edgara ale nagle ugięły się pod nim nogi i tylko wparcie się dłonią o stół uchroniło go przed upadkiem. Czuł jak drętwieją mu członki a głowę rozsadza pulsujący ból.
- Ty – wycharczał – To wino...
- Tak – odparł Edgar – Przykro mi, że muszę to robić, ale nie łudziłem się, że zrozumiesz rację stanu.
Locke sięgnął po jeden ze swoich sztyletów i wydobył go z uchwytu, ale trucizna działała szybko i jego uchwyt na rękojeści zelżał. Z metalicznym brzdękiem sztylet upadł na podłogę. Po chwili dołączyło doń wstrząsane śmiertelnymi drgawkami ciało jego właściciela.
- Ona...nie uwierzy ci – wyszeptał resztką sił Locke.
- Nie ? – Edgar podszedł bliżej i pochylił się nad leżącym – Ależ uwierzy...Dlaczego miałaby nie ? Miałeś nieszczęśliwy wypadek a ja, jako twój wierny przyjaciel zaproponowałem jej wsparcie w ciężkich chwilach.
Na ustach Locke'a pojawiła się krawawa piana. Nie minęły sekundy a poszukiwacz skarbów był martwy.
